Liczba postów : 26
First topic message reminder :
Bal trwał w najlepsze, ba! Zbliżał się powoli do końca, bo właśnie skończył się czwarty taniec. Cyrille pożegnał się ze swoją partnerką taneczną, całując ją delikatnie w dłoń i obdarowując słodkim uśmiechem. Jego niebieskie oczka zaczynały pokazywać powoli zmęczenie materiału, coraz mniej energii miał w sobie. Pora zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, wszak spędził cały ten czas w środku.
- Wybacz, droga. Muszę pójść trochę ochłonąć i poodychać.
Odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku balkonu A. Oparł się delikatnie o barierkę, odwracając się twarzą do wejścia, by co jakiś czas spoglądać przez szyby na zebranych w sali balowej gości. Większość to były wampiry, czego można było się spodziewać. Populacja wilkołaków była o dziwo nieco mniejsza w Paryżu, a i organizatorzy po prostu są krwiopijcami. Ostatecznie jednak miło z ich strony, że zaprosili Vayssière'ów na imprezę.
Wyjął z wewnętrznej kieszeni złotą papierośnicę, włożył papierosa marki marlboro do swoich ust i go odpalił. Delikatnie zaciągnął się i wypuścił na powietrze śmierdzący, szarawy i lekko drapiący po gardle dym. Zmierzwił drugą ręką swoją kręconą grzywę, zatapiając palce w niej, przechodząc coraz dalej, aż mógł się podrapać w tył głowy.
@Henriette de Rouvroy
Bal trwał w najlepsze, ba! Zbliżał się powoli do końca, bo właśnie skończył się czwarty taniec. Cyrille pożegnał się ze swoją partnerką taneczną, całując ją delikatnie w dłoń i obdarowując słodkim uśmiechem. Jego niebieskie oczka zaczynały pokazywać powoli zmęczenie materiału, coraz mniej energii miał w sobie. Pora zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, wszak spędził cały ten czas w środku.
- Wybacz, droga. Muszę pójść trochę ochłonąć i poodychać.
Odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku balkonu A. Oparł się delikatnie o barierkę, odwracając się twarzą do wejścia, by co jakiś czas spoglądać przez szyby na zebranych w sali balowej gości. Większość to były wampiry, czego można było się spodziewać. Populacja wilkołaków była o dziwo nieco mniejsza w Paryżu, a i organizatorzy po prostu są krwiopijcami. Ostatecznie jednak miło z ich strony, że zaprosili Vayssière'ów na imprezę.
Wyjął z wewnętrznej kieszeni złotą papierośnicę, włożył papierosa marki marlboro do swoich ust i go odpalił. Delikatnie zaciągnął się i wypuścił na powietrze śmierdzący, szarawy i lekko drapiący po gardle dym. Zmierzwił drugą ręką swoją kręconą grzywę, zatapiając palce w niej, przechodząc coraz dalej, aż mógł się podrapać w tył głowy.
@Henriette de Rouvroy