Samochód Marcusa. Później Sala Balowa parkiet

3 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Po tańcu z Seleną postanowił pójść zapalić. Potrzebował chwili oddechu. Jednak dzień był nieco emocjonujący. Wieści, jakie dotarły od Seleny nieco wyprowadziły go z równowagi. Dzięki chwili wytchnienia w objęciach Kobiety uspokoił się nieco. Będzie musiał porozmawiać sobie z Sahakiem, na temat jego słów. Selenie należały się przynajmniej porządne przeprosiny. Z niego mogli szydzić, z kobiet ważnych dla jego osoby nigdy.
Wyszedł przed budynek domu Scalletich, sięgnął do kieszeni, gdzie miał telefon i papierosy. Papierosów nie miał, ale w telefonie była wiadomość od córki. Pokręcił głową z uśmiechem, napisał jej krótką odpowiedź, po czym ruszył do samochodu, gdzie zawsze miał zapas.

Gdy zbliżał się do swojego złotego Royce Royce'a, dostrzegł ją stojącą przy samochodzie. Widział, jak ta szarpała się z zamkiem od sukni. Podszedł do niej powoli. - Pomogę ci kochanie, ale najpierw oddaj Tatusiowi papierosy. - zaśmiał się, sięgając do zamka sukni, przy okazji dotykając jej delikatnych dłoni. - Znudziła ci się księżniczko twoja poprzednia kreacja? - głos miał jak zawsze niski i ciepły, ale mimo to mogła wyczuć delikatne nerwy w jego głosie. W końcu znała go już wystarczająco długo, i blisko jak mało kto.

@Henriette de Rouvroy

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Poszła sobie. Zaczynali tańczyć tango, a ona w tej sukience to nie było szans, że dałaby radę tańczyć. Była za duża, za ciężka. Oczywiście to nie była jej ostateczna kreacja. Henriette musiała się pokazać. Miała kluczyki do auta, czemu akurat ona je miała? Dał jej, zabrała mu czy ukradła wraz z papierosami? Swoją drogą wypaliła mu już większość paczki. Słyszała, że idzie. W dodatku poczuła wibracje telefonu, domyśliła się, że Marcus odpisał. Uśmiechnęła się słysząc jego głos. Papierosy były na dachu samochodu, wskazała je palcem. Wyjęła też telefon, który miała schowany pod cyckami, nie chciała żeby czasem wypadł przy rozpinaniu sukienki. Rozpiął ją, a ona pozwoliła sukience spaść na ziemię, łatwiej jej było wtedy wyjść z niej. Pod nią nie miała nic poza majtkami.  
- Tatusiowi to ja mogę dać co najwyżej pstryczka w nos- powiedziała dość poirytowana. Odwróciła się z zamiarem chociażby lekkiego uderzenia go w ramię. Była zła, że jej zabrał Tahire. One akurat się świetnie bawiły, a on jej chamsko przerwał. Oczywiście nie zrobiła tego, bo zauważyła, że coś było nie tak. Zmartwiła się. Była naprawdę słaba w pocieszaniu innych. Zawsze unikała tego gdy ktoś płakał, bo nie wiedziała co ma z sobą wtedy zrobić. Marcus był jedyną osobą dla której się starała. Złapała go za podbródek i przyciągnęła do siebie.  
- Co jest?- zapytała tonem, który nie przyjmował zbywających odpowiedzi. Jeśli coś się stało to chciała żeby jej o tym powiedział. Henriette była wyrozumiała dla niego, rozumiała wiele spraw. Tylko czasem się czuła zobowiązania, by dać mu tyle ile on dawał jej.

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
- A tatuś sobie zasłużył na tego pstryczka w nos? - Zaśmiał się, a kiedy dziewczyna odwróciła się do niego po zrzuceniu sukienki, nabrał głośno powietrza z lekkim sykiem. Mimo upływu lat nadal miała na niego ogromny wpływ, mimo wielu spędzonych razem nocy, nadal działała na niego. Nie znudził się, zdecydowanie nie. 
- Myślę, że łatwiej będzie nam się rozmawiało, jak się ubierzesz, moja droga. - mówiąc to, nie powstrzymał się od otaksowania jej wzrokiem. Przyłożył swoją dłoń do jej boku, powoli sunąc nią w górę. Zatrzymał się jednak tuż pod linią biustu. - Nie teraz skarbie. Przyszliśmy się tu rozerwać od codziennej pracy, a nie rozmawiać na temat tego. - Uśmiechnął się, niechętnie cofając rękę. Nie miał zamiaru teraz rozmawiać na temat tego co usłyszał do Seleny, nie chciał się znów denerwować, a tym bardziej nie chciał rozmawiać na temat dziwnego zachowania Tahiry. W końcu wiedział, że kobiety były sobie bliskie. Nie chciał martwić córki. Powoli odwracając wzrok, sięgnął po papierosy, odpalił jednego z nich, i powoli wydmuchując dym, zapytał - Zatańczysz ze starym ojczulkiem? - kiedy zadał to pytanie, pochylił się nieco do niej  dając jej delikatnego całusa w szyję.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Przewróciła oczami na jego słowa. Gdyby nie fakt, że coś go trapiło poleciała, by pyskówka. Jej ulubiona gra, denerwowanie go cały dzień, by na koniec ją hmmm...Dzisiaj chyba musiała odpuścić. Spojrzała na niego pełna troski. O co mogło chodzić? Powiedział, że przyszli się rozerwać od pracy, a więc chodziło o pracę? Henrie chciała wiedzieć chociażby jak czujna ma być. Bal balem, ale wciąż była dyplomatką i gdyby miała porzucić dzisiejszą zabawę mogła to zrobić w każdej chwili. Nawet by się lepiej bawiła. Obecnie zaczynała się nudzić. Myślała czy go nie zaciągnąć do auta, ale spociłaby się jeszcze, a to przecież mogło być samobójstwo towarzyskie.
Przebrała się szybko. Tym razem czarna sukienka, miała podobny haft do jej poprzedniej. Była zdecydowanie lżejsza i lepiej się jej będzie tańczyło. Dobrała do niej złotą biżuterię i była gotowa. Zanim jednak poszli przytuliła się do Marcusa. Przylgnęła do niego.
- Zmartwiłeś mnie trochę- przyznała się. Próbowała się nie martwić, ale nie umiała. Dlatego kolejny raz tej nocy zabrała mu papierosy. Odpaliła go szybko i oparła się o samochód. Niezdrowy nawyk. W sumie zdrowotnie jej nie szkodził, ale niekiedy potrzeba zajarania była tak silna, że robiła się nerwowa. Powinna przestać palić, zdecydowanie.
- Teraz tango?- chciała mieć pewność co będzie tańczyć. Lubiła ten taniec, był jej zdaniem bardzo intymny. Tańczyli już wcześniej tango? Próbowała sobie przypomnieć czy tak.
- Gdzie jest Tahira tak w ogóle?

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588

Dziękował w duchu za to, że tym razem nie wdawała się w dyskusje, jak to miała w zwyczaju. Co prawda lubił sposoby w jakie te "kłótnie" się kończyły, ale cóż nie tym razem. Widząc jej troszkę, zmarszczył brwi i wypuścił dłużej powietrze. - Nie odpuścisz co? - zaśmiał się, była równie uparta jak on. Tak podobna do niego, a jednak nie było między nimi więzów krwi.
- Miej oko na Sahaka, Powiedział o jedno zdanie za dużo w stosunku do Seleny - Mogła dostrzec iskierkę gniewu w jego głosie. - Czyn osobisty konsekwencje obawiam się polityczne. - dodał, wyraźnie się uspokajając, kiedy dziewczyna przylgnęła do niego. Objął ją i gniew już praktycznie opuścił jego głowę.
Nie martw się kochanie, nie wszystkie moje troski muszą być i twoim udziałem - mówiąc to, delikatnie ją pocałował, a gdy sięgnęła po papierosa, on odpalił najpierw jej potem sobie. Oparł się obok niej, zaciągając się długo pierwszym buchem. -Tak tango. - odpowiedział, a gdy zapytała o Tahirę, zastanowił się.

Kłamstwo nie wchodziło w grę, konsekwencje kłamstwa byłyby zbyt duże. Pół prawda? Niby lepiej, ale późniejsze wytykanie, że nie powiedział jej wszystkiego, ehh niewarte zachodu. Pozostało mu jedyne rozwiązanie w przypadku córki, powiedzieć jej prawdę. Nawet gdyby miała iść szukać kobiety, a on miał by zostać sam na parkiecie. - Nie wiem. W trakcie tańca zaczęła zachowywać się dziwnie, zrobiła wielkie oczy, jak by zobaczyła coś, czego nie powinna i wybiegła roztrzęsiona. - głos miał mocno zdziwiony i nieco smutny. - Próbowałem ją zatrzymać, ale nie chciała rozmawiać. - dodał ze smutkiem.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Sahak powiedział coś do Seleny? Co takiego, że mówił tutaj o konsekwencjach politycznych? Zmarszczyła brwi w podobny sposób do niego. To było spore zmartwienie. Myślała co takiego powiedział, co on mógł jej powiedzieć. Po kim miała taką ciekawość? Chciała najlepiej wiedzieć wszystko teraz zaraz. Wywróciła oczami na jego kolejne słowa.
- Marcus, ale po części są. Jeśli mówisz o konsekwencjach politycznych w mojej obecności nie możesz oczekiwać, że się nie zaangażuje i nie będę martwić - ochrzaniła go. Pstryknęła go w ten nos, jak mówiła, że zrobi. Pokręciła głową z dezaprobatą.  
Zmartwiła się stanem Tahiry. Była jej przyjaciółką, o ile mogła ją tak nazywać. To było naturalne, że się zmartwiła. Co jednak dla niej było problemem. Henriette nie wiedziała jak pocieszać innych i rozmawiać z nimi. Dobrze słuchała, ale wpadała w panikę gdy ktoś przy niej płakał. Coś było w tym co sprawiało, że tłamsiła się w sobie. Jednak postanowiła, że napisze do niej. Wyjęła jeszcze telefon i wysłała do niej kontrolną wiadomość. Zaczęła się zastanawiać gdzie może go schować. Torebka to tak niewygodnie, a w tej sukience już nie dałaby rady, za bardzo dekolt był odkryty. Zostało jej ukryć go w wewnętrznej kieszeni marynarki Marcusa. No jemu go nikt nie zabierze, nie odważyłby się. Chyba, że wśród gości był ktoś na tyle durny.  
- Idziemy?- zapytała już prawie dopalając papierosa.

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Dostrzegł błysk zaskoczenia w jej oczach, w końcu zwykle nie ukrywał niczego przed nią, chyba że było to konieczne. Zerknął kątem oka w jej oczy. Widział coś, czego zawsze próbował jej oszczędzić w przypadku jego osoby, troskę. Kiedy odezwała się do niego po imieniu, uśmiechnął się delikatnie. Mówiła nie jako jego córka, a dyplomatka z jego rodu. Poczuł dumę, bo to świadczyło, jak płynnie potrafiła oddzielić pracę od prywatnych konwenansów. Daumier byłby z niej dumny, Marcus też był.

Oczywiście, że będziesz się martwić. - powiedział ciepłym tonem głosu. - I to jest w tobie najpiękniejsze, ty nie potrafisz przejść obojętnie wobec krzywd i trosk twojego ojca. - uśmiechnął się. Wsunął rękę za jej plecami, i delikatnie przysunął ją do siebie i pochyliwszy nieco głowę, powiedział - Kocham cię mój Aniołku - Ton zarezerwowany dla ojca. Nie było w nim kokieterii, jedynie wyznanie uczuć ojca do córki. Kolejny błysk smutku i troski gdy wspomniał o Tahirce. Gdy wyciągnęła telefon, on dokańczał właśnie papierosa. Szukał przez chwilę popielnicy, ale gdy jej nie dostrzegł, wyrzucił go na ziemie, i przydeptał.
Zaskoczyło go, jak schowała swój telefon do jego wewnętrznej kieszeni. Czyli nie czekała na odpowiedź od kobiety. Najbliższy taniec należał do niej.
Oczywiście kochanie, z tobą zawsze i wszędzie. - powiedział, wyciągając w jej kierunku dłoń, by mogła się wesprzeć, i dlatego by czuć jej bliskość. Tango to był ich taniec. Miał tylko nadzieję że tym razem go dokończy.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 781
Post osadzony dzieje się po wszystkich wątkach na evencie: tych zakończonych i niedokończonych. Nie wpływa na zagrożenie życia postaci: jej jakąkolwiek krzywdę psychiczną czy fizyczną. Nie blokuje również bilokacji. Jest wyłącznie informacją, którą gracze mogą, ale nie muszą wykorzystać.

Zabawa trwała w najlepsze. Zarówno na górze jak i na dolnych poziomach obiektu toczyły się rozmowy, tańce i wszystko to, co aktualnie zajmowało umysł istot nadnaturalnych. Nic nie zwiastowało katastrofy, a rzeczone żelki i ciasteczka - stanowiły wyłącznie miły dodatek do całej zabawy: nikogo nie miały prawa otruć ani zaszkodzić w żaden inny sposób. Jedynym zaskoczeniem mogło być spięcie sieci elektrycznej, które doprowadziło do chwilowej, góra minutowej utraty prądu. Zgasły światła, nagłośnienie - wszystko co “żywiło” się energią elektryczną. Wtem po zaciemnionej sali rozszedł się odgłos - przypominał uderzenie tudzież upadek czegoś bądź kogoś na podłogę - dokładnie na główny parkiet, po którym tańczyli nadnaturalni – potem wrócił prąd.
Oczom wszystkich zebranych na sali głównej (balowej) miał ukazać się trupek: dla jednych człowiek nieznany, innych – przede wszystkim z rodu organizatorów bankietu: Tomas, prawa i lewa ręka samego Szczęściarza.
Ciało było pocięte w... Nazwijmy to finezyjny sposób: rana na szyi, wzdłuż rąk i na brzuchu. Całość przypominała rany tysiąca cięć. Niechlujnie rzucony mężczyzna wypuścił z dłoni coś na wzór klucza.
- Drogie Panie... Drodzy Panowie – Mili wszyscy! Radujcie się bankietem miast niszczyć moje dzieło! Niech to ciało będzie Wam przestrogą. Powiadam Wam: nie rujnujcie mojej sztuki, bo ja i tak ją dokończę! - w nagłośnieniu głównej sali – i zapewne tym na dole, z którego korzystał DJ, rozbrzmiał się donośny męski głos. Jego właściciela nigdzie nie było widać, ale kto wie - może był blisko? Ten sposób morderstwa i paranoja w głosie. Czy mógł to być morderca z Paryża? Czy w ten sposób sprawdziła się wiadomość, którą Sahak swego czasu wysłał do Szczęściarza?
Po przemowie głos umilkł. Wszystko tak jakby pojawiło się szybko i zniknęło szybko: wróciło do... Względnej normy z dodatkiem trupa?

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
- Selena to też moja przyjaciółka - powiedziała to z troską, którą rezerwowała dla bardzo niewielkiej ilości osób - spytała szepcząc mu pytanie prosto do uszka. Tylko on miał je usłyszeć. Oczywiście, że umiała oddzielić uczucia od pracy. Gdyby nie umiała to już dawno, by ją zjadła od środka.  
Szybko przeszli do czułości. Wykorzystała tą chwilę i ponownie do niego przylgnęła. Czyżby już się stęskniła? Dawno nie wychodziła z domu tak prywatnie wśród tyle ludzi. Nerwy ją to kosztowało. On jej czasami czytał w myślach. Chciała właśnie to usłyszeć.  
- Ja ciebie też tato - odpowiedziała swoim uroczym niewinnym głosikiem. Niewinna nie była, to nawet nie pozostawiało zwątpień. No, ale dla niego to był jego aniołek, prawda? Stanęła na palcach i zaczęła go całować po buzi, policzki, nosek, czoło. Zostawiała przy tym ślady po swoim błyszczyku. Roześmiała się gdy zobaczyła jego buzię różową. Na uczucia ją wzięło.  
Ostatni raz się poprawiła. Kusiło, by raz jeszcze spojrzeć na telefon, ale powstrzymała się. Teraz była z nim i nie chciała żeby coś im przeszkadzało. Kiedy ostatni raz razem tańczyli? Chciała z nim spędzić trochę czasu jak córeczka. Złapała go pod ramię idąc w stronę sali balowej.  
- Dawno nie tańczyliśmy, prawda?

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Oczywiście nie neguje tego, ale też myślę, że spokojnie możemy o tym wszystkim pogadać po balu. - odpowiedział córce, a na szeptane zdanie odpowiedział jedynie - - mogła wyczuć smutek bijący z tej wypowiedzi.

Nigdy nie szczędził jej czułości, czy to oficjalnie, czy to prywatnie. Gdy niewinnym tonem odpowiedziała, uśmiechnął się delikatnie. Kiedy zaczęła obsypywać go pocałunkami, czuł ślady po błyszczyku na twarzy. Czy miał ochotę je wytrzeć? Może przez sekundę, ale potem stwierdził, że zabawniej będzie iść z nimi na parkiet. Czy były jakieś granice rzeczy, których by nie zrobił, żeby zobaczyć jej uśmiech? Nie, nie było takich, mógł nawet ośmieszyć się, byle ona się uśmiechnęła. Czy wytarła ślady po błyszczyku?

Prawda. - powiedział, prowadząc ją powoli na salę. - Z drugiej nieistotne jest jak, tylko ile spędzamy czasu razem - pozwolił tym słowom zawisnąć w powietrzu. Nigdy nie było mu dość obecności córki, gdyby mógł, nie spuszczałby jej z oczu.


_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
- Chyba po moim rozdaniu dyplomów tańczyłeś ze mną - wspomniała. Próbowała przywołać wspomnienia gdzie tańczyli. Głowę miała zajęto już czymś innym. Selena i Tahira...Odsunęła to i skupiła się na ojcu. Teraz był ich czas, mieli go wspólnie spędzić bez większego zamartwiania się.  
To ona wymiękła i w ostatniej chwili zdjęła mu trochę tego błyszczyku z twarzy. Żeby go ponownie nie ubrudzić sama nastawiła policzek, wskazując palec, że to tam chce buziaka od niego. Wrócili na salę balową. Rozmarzyła się widząc jak wszyscy tańczą.  
- Pamiętasz moje bale urodzinowe? - zapytała z nutą sentymentu - Ile gości było, zawsze tyle kwiatów było i mogłam siedzieć do późna. Pamiętam jak na szesnaste tato przeholował z alkoholem i leżał pół nocy w krzakach w ogrodzie. Matka go szukała chyba z dobre trzy godziny, a ja widziałam wszystko z okna.
Na sali ustawiła się z nim do tańca. Naturalne było, że Marcus prowadził. Tak jak czasami lubiła się pozgrywać i przejmować kontrolę, tak tutaj nie miała serca. Tradycja się odzywała i wolała żeby mężczyzna prowadził...zwłaszcza gdy to był jej tatuś. Wobec niego zawsze była posłuszna.

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
- Coś takiego świta mi w tej mojej błyszczykowej głowie - zaśmiał się, a kiedy zaczęła wycierać błyszczyk, uśmiechnął się do niej. Kiedy zaczęła pokazywać palcem na policzek, pochylił się i szybko uciekł w bok, dając jej buziaka w usta. Następnie ostentacyjnie wytarł ręką usta, jak robią to małe dzieci. No ej, on też mógł czasem zachowywać się jak dziecko,

Widok par tańczących na sali również przywołał wspomnienia, o których wspomniała Córka. - Ja wcale nie miałem z tym nic wspólnego - mówiąc to, odwrócił delikatnie głowę, ale mogła dostrzec figlarny uśmiech na jego częściowo odwróconej twarzy. - To on mnie namawiał do otwarcia kolejnej butelki, zarzekał się, że mnie w końcu przepije. Wtedy jeszcze nie wiedział o regeneracji - a po tych słowach parsknął śmiechem. Uspokoił się dopiero gdy ustawili się do tańca.

Stanął tuż za nią i delikatnie ułożył ręce tuż nad jej biodrami. W powolnym rytmie tanga delikatnie pochylił córkę w lewą stronę. Następnie z typową dla tego tańca gwałtownością poprowadził Córkę do obrotu, by po chwili stanąć naprzeciw niej. Lewą rękę wysunął w bok, delikatnie, ledwo co dotykając skóry jej reki, sunąc ku dłoni. Prawą objął dziewczynę, subtelnie dotykając jej pleców swoją dłonią. Ich twarze znalazły się na tyle blisko, że czuli bijące od nich ciepło i gorący oddech. Przez moment korciło go, by skosztować jej ust, ale z trudem się powstrzymał, a dzieliły ich już tylko minimetry.



   

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Wiedziała! Wiedziała, że to Marcus go wtedy schlał. Bo kogo inny, Daumiera przepił? To było miłe wspomnienie. Henriette chętnie wspominała swojego ojca. Żałowała, że tak późno jej przedstawił Marcusa. Chociaż nie była pewna czy wtedy, by tak go polubiła. Do tej pory podchodzi z dystansem do obcych, nie byłoby tym razem inaczej. Śmiała się razem z nim. Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła wydusić z siebie słowa.  
Taniec był dla nich zmysłowym zbliżeniem. Oj ją też kusiło żeby go pocałować, ale nie mogła. Dookoła było tylu ludzi. Chociaż fajnie budowało to niepięcie. Odchyliła głowę, prężąc przed nim szyję jak i biust.  
- Co już ci chodzi po głowie? - zapytała go. Zaśmiała się, niemal z kpiną, która miała go jedynie sprowokować. Zmierzyła go wzrokiem. - A może to z tym drugim powinnam porozmawiać?  
Specjalnie prowokowała jeszcze bardziej. W całym domu było sporo różnych ciemnych zakamarków. W dodatku i tak następnego dnia u niego będzie. Nie zaszkodzi im zbudowanie małego napięcia. No i tak potem to sobie nadrobią.  
- Dawno nie rozmawialiśmy co? - zaśmiała się. Dawała mu się prowadzić w tańcu, nawet na moment nie chciała przejąć kontroli. Lubiła to, że dominował i dawała mu to robić. Sprawiało jej to przyjemność. Mu chyba też.

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Widząc jak córka pręży się i wdzięczy przeszedł go delikatny dreszcz. A pytanie które zadała tak tak lekkim tonem spowodowało jedynie to że korzystając z tego iż się do niej przysunął i szepnął jej do ucha.

- uśmiechnął się. A kolejne jej słowa sprowokowały go. Wpuścił się Wilka do władzy. Ten przyciągnął dziewczynę mocniej do siebie. Zanurzając się na krótką chwilę w kolejnych agresywnych i zarazem zmysłowych krokach tańca.

- Ładnie to tak prowokować swojego ojczulka? - zaśmiał się delikatnie, depcząc jej te słowa wprost do ucha. Wykorzystał do tego jedna z figur tanga. Rękę która chwilę wcześniej miał na boku, przesunął delikatnie, gładząc materiał sukni. Czuła przesuwającą się rękę od boku tuż pod biust. Skoro ona mogła nęcić swoim ciałem on nęcił dotykiem.

To prawda, ale czuję że w najbliższym czasie będzie ku temu wiele okazji. W najbliższych dniach nie masz zbyt wielu zajęć. - dodał nieco spokojniejszym tonem. Starał się panować na tym co działo się na parkiecie między nimi dwojgiem. Ale czy przy takiej kobiecie dawało się zachować pozory?

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
- Możesz próbować - odpowiedziała pełna satysfakcji. Jej spojrzenie było zadowolone, pełne dumy. Zrobiła to co chciała. Ucieszyła się gdy wyszedł wilk. W wolnej chwili ułożyła dłoń na jego policzku. Nie żałowała troski i czułości, którą miała zarezerwowaną tylko dla niego. Uśmiechnęła się ukazując szereg białych ząbków.  
- Jak się daje - wzruszyła ramionami. Mówiła to z lekkością wskazującą, że robiła to czysto złośliwie. Dla zabawy, dla zgrywania się. Tak już lubiła. Ale on to wiedział, znał jej zagrywki lubił to tak samo jak ono. Prowokująco ułożyła język wypychając lewą stronę policzka, jakby tylko przejechała. Oczywiście była to zwykła prowokacja, która miała mu przypomnieć konkretną czynność.  
- Tęskniłam - wyszeptała - A ty stęskniłeś się za mną? - zaśmiała się. Zaciągnęła się powietrzem czując jego dotyk. Przygryzła jedynie usta, ale nie skomentowała tego. Jedynie mocniej zacisnęła swoje dłonie, zachęcając go do dalszego działania. Na kolejne słowa uniosła brwi w zdziwieniu.  
- A może jednak będę zajęta. Nie wiem, jeszcze muszę to przemyśleć - odparła zadzierając nosa. Ot nie będzie jej mówić czy ma czas czy nie. Może próbować, ale ona nie zamierza się z tym zgadzać - Może planuje się z kimś spotkać, co?

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach