Sala Balowa - Drugie Tango

3 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
First topic message reminder :

Pomimo swojego pociesznego charakteru, Garland był całkiem zorganizowanym gościem. Może nie zależało mu jakoś wielce na tym by wyglądać na tym balu szczególnie niesamowicie. Przyszedł tutaj bardziej z zamiarem ogołocenia gospodarza z mięsiwa oraz dobrego napitku. Jednakże nawet w swoim, nieco niewyspanym w ostatnich dniach czasie, pewne nawyki były od niego po prostu silniejsze. Brał pod uwagę to, że na tego typu okolicznościach może wpaść na Elisabeth. To było prawie pewne. A na wypadek, gdyby była w dobrym humorze i nieszczególnie przejmowała się tym, że otoczenie nieśmiertelnych zobaczy ją spółkującą z wilkołakiem, podjął pewne kroki by nie wypadać przy niej całkowicie blado. Czasami lubił wystroić się jak paw, a wiedząc, że nie idzie do klubu przygotował coś specjalnego. Na tego typu wystawne tańce miał coś idealnego. Skoczył do auta i nie robiąc z tego większej afery zaczął się przebierać na środku parkingu w niebieski, wzorzysty garnitur. Poszło mu całkiem sprawnie. Przejrzał się jeszcze w obu lusterkach i czym prędzej wrócił na salę balową.
Robił to na tyle szybko, że wpadł na jedną z kelnerek, prawie ją taranując. Na szczęście na swojej tacy miała wyłącznie przekąski, którymi szybko się poczęstował racząc ją przepraszającym uśmiechem. Przeżuwając którąś z kolei ludzinę coś mu nie pasowało. Kucharzowi chyba coś wpadło do jego ciasteczka. Bardzo nieelegancko wyciągając karteczkę z ust trochę ją otrzepał, podmuchał żeby przysuszyć i jakimś cudem odczytał wróżbę niczym z chińskiej knajpy średnich lotów. Jednak... To mu wystarczyło. Z bardzo niebezpiecznym uśmiechem schował kartkę papieru do kieszeni i wyczekiwał przy wejściu swojej dzisiejszej randki. Wziął sobie do serca słowa tego całego Szczęściarza, jak go nazywali. Kto wie, może rzeczywiście mu się dzisiaj poszczęści i nie straci ręki? Słyszał już orkiestrę przymierzającą się do kolejnego utworu i miał szczerą nadzieję, że Lis go nie wystawiła. W końcu nie reagowała najlepiej na wydawanie jej rozkazów, a to, co zrobił na balkonie o coś takiego właśnie się ocierało.

@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Daleka była do tego, by odczuwać przy nim jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Znała naturę wilkołaków. Wiedziała również jaki był sam Garland. Biegał za nią od dwóch dekad. Zdążyli się już w pewien sposób poznać. Zdawała sobie doskonal sprawę z tego, iż przede wszystkim chciał spędzić z nią upojną noc. Może nawet nie jedną. A zarazem nie chciał zrobić jej krzywdy. Wręcz przeciwnie. Wielokrotnie był dość... Opiekuńczy. To, jak jej otwierał drzwi, jak potrafił podarować jej swoją marynarkę, aby zarzucić na ramiona. Różnie przecież bywało. Choć czasem był nieco upierdliwy, to zarazem i niezwykle uroczy. Owszem, podlizywał się poniekąd aby zdobyć w końcu jej względy, jednak były to przyjemne zabiegi w jej odczuciu. W większości momentów nie okazywała tego wprost. To nie tak, iż tego nie doceniała. Doceniała i to bardzo. Była jednak daleko to okazywania tego otwarcie. Tak po prostu już miała.
Dzisiejsza noc była czymś co faktycznie poruszyło nieco więcej niż zwykle. Może to też ze względu na to jak rozdrażnił ją Sahak? Była początkowo tak dumna z tego rodu, iż wpadł na pomysł uczczenia tak ważnego jej serduszku paktu. Była szczęśliwa, uśmiechnięta, zadowolona z całej tej imprezy. Jednak czym dalej było tym bardziej jej humor leciał na łeb na szyję. Garland na szczęście to uratował poniekąd i stanowczo poprawił jej humor. Ona z reszta mu na to pozwoliła. Cieszyła się, że był u jej boku tego wieczoru. Wyjątkowo więc nie miała nic przeciwko podpisania "paktu" o coś raczej bardziej intymnego niż do tej pory. Co prawda nie była pewna jak daleko miałoby to zajść, ale jednak było to dla niej coś w stylu okazania dla niego wdzięczności za te wszystkie lata obecności. Mimo wszystko skubaniec był wytrwały. Może i miał w tym konkretny cel, ale przy okazji robił i wiele innych rzeczy, które dla niej były czyś ważnym, a on nie był tego świadom.
W odpowiedzi na jego słowa jedynie się uśmiechnęła. Przytaknęła przy tym również delikatnie, bo co prawda to prawda. Jak się samemu sytuacji nie stworzy to i z tym szczęściem tak do końca nie wyjdzie. Upiła kolejny łyk alkoholu. Przez te dwie trzy sekundy nie patrzyła na niego tylko na drinka. Uniosła jednak głowę czując jego dłoń na swym policzku. Jej serce znów mocniej zabiło czując jego pocałunek tym razem bardziej namiętny niż wcześniej. Niepewnie dłonią ze szklanką objęła go w pasie, drugą zaś położyła na jego ramieniu przymykając na chwilę swoje ciemne oczy. To było cholernie przyjemne no...

@Garland Cerise
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
Jakby nie patrzeć w ostatnich dekadach zmienił nie tylko swoje podejście do życia, ale również samą formę uczestnictwa w życiu istot nadnaturalnych. Do tej pory zawsze trzymał się gdzieś na uboczu, brylował na imprezach, a tym razem najął się jako jeden w protektorów. Opiekuńczość niekoniecznie płynęła w jego żyłach. Troszczył się o bliskich, to prawda. Swojego brata, niech mu ziemia lekką będzie, jego żonę oraz od jakiegoś czasu Lis. Na co dzień nie był wielce empatycznym gościem. Zawsze dbał o samego siebie. Hedonistyczna natura nie pozwalała zaprzątać sobie głowy trwogą innych. Elisabeth nie była jednak po prostu kolejną zdobyczą. Powiedźmy sobie szczerze, gdyby tak było pewnie porzuciłby te łowy dekadę temu. Gdyby chodziło tylko o zaciągnięcie jej do łóżka, nie warowałby przy niej tyle czasu. To mógł załatwić i załatwiał sobie na boku. Już po kilku latach od tego, gdy zaczęli swoje podchody uświadomił sobie, że chciałby ją posiąść jako kobietę. Chodziło również o charakter. Te wszystkie, małe gesty, które dla niej wykonywał nie były przypadkowe i nie były tylko po to żeby się podlizać. To była prawdziwa troska, którą przejawiał rzadko. Nawet w swojej roli protektora.
Dzisiaj tak naprawdę nie potrzebował już niczego więcej. Ten pocałunek, a raczej kilka pocałunków, ponieważ znów sięgnął jej słodkich ust, mu wystarczały. Nie chciał przesuwać granicy za daleko żeby się nie sparzyć. Już tych następnych pocałunków nie powinno być, ale nie mógł się po prostu powstrzymać. Wiedział, że ona raczej sama po niego nie sięgnie. Nie wzniecił tak wielkiego płomienia. Mimo to powoli się do niego przekonywała. Ta ręka na plecach oraz dłoń na ramieniu dawały mu jasno do zrozumienia, że nie chce by za szybko się oddalał. Działało to na niego bardzo podniecająco i pewnie dlatego przysunął się bliżej lekko na nią napierając swoim ciepłym ciałem. Dłoń przesunął z jej policzka na tył głowy całkiem zgrabnie wsuwając swoje palce między jej włosy. Trochę nawet pogłębił kolejne pocałunki, jednak nie było mu dane zbyt długo się tym nacieszyć. Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi balkonowych.
- Wynocha! - warknął cholernie niskim, wilczym głosem odrywając się od jej ust i rzucając wściekłe spojrzenie komuś, kto właśnie mu podpadł.
Tą osobą okazał się być po prostu jeden z kelnerów, który chciał zapytać czy czegoś im nie brakuje, a za to spotkał się z jego, na wpół już przemienioną i warczącą twarzą. Nieumyślnie stanął między wilkiem, a jego zdobyczą, jednakże miał na tyle rozumu by bardzo, ale to bardzo szybko się wycofać. Na szczęście Lis mogła być całkiem pewna, że zza jego sylwetki nawet nie było go widać. Odetchnął głęboko ponownie spoglądając w jej w oczy, a jego rysy całkiem szybko łagodniały.
- To... Co robiliśmy? - uśmiechnął się rozbrajająco jakby nic się nie stało.
Patrzył na nią pytająco będąc ciekawym czy poszła już po rozum do głowy, czy przez tę krótką chwilę naprawdę się za nim stęskniła.

@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Poniekąd owe zmiany można było zrzucić na samą Lis. Co prawda on mógł wybrać. Mógł jej odmówić. Jednak to ona zaprowadziła go do budynku Rady. To właśnie ona zapoznała go z Marcusem, który zaproponował mu takie a nie inne opcje, a sam Garland się zgodził. To ona w to go wmanewrowała i wodząc go za nos przetrzymała. Nie da się powiedzieć, iż nie miał wyboru. Miał. On się zgodził na własną odpowiedzialność, jednak była w tym też wina samej Elisabeth, która z tym się też nie kryła ogólnie. Mimowolnie zatrzymała go w pobliżu siebie, zapewniła swoiste bezpieczeństwo dla niego, innych i samej siebie. Mogła mieć go cały czas przy boku jakby chciała. Lisowatość wampirzycy objawiała się jak widać w wielu aspektach. W obojgu coś się zmieniło przez te lata. Najzabawniejsze z tego wszystkiego jest o, iż raczej żadne z nich nie przyznałoby się, że to dla tego drugiego. Przynajmniej sama Riche by się nie przyznała.
Powinni iść dalej spokojnie, krok po kroczku, tak jak wcześniej. A jednak nie potrafili teraz już po prostu się od siebie oderwać. Ona sama nie mogła mu po prostu teraz odmówić. Jego pocałunki były zwyczajnie zbyt przyjemne. Oj zdziwiłby się, jakby dowiedział się ile czasu minęło od jej ostatniego, zwykłego pocałunku. Nie mówiąc już o czymś więcej. Jej serce zabiło tym mocniej, gdy poczuła nacisk jego ciała na swoje. Mimowolnie się uśmiechnęła słysząc jak zareagował na czyjeś wtargnięcie na balkon. Spodobało się jej ten niski warkot. Przeszył ją przyjemny dreszcz fascynacji. Dłoń z jego ramienia powędrowała na jego twarz. Powoli palcami przesunęła wzdłuż szyi do kości policzkowej. Następnie wzdłuż niej po linii szczęki dwoma palcami złapała delikatnie za jego podbródek patrząc w te jego cudne oczy. W międzyczasie druga dłoń odstawiła drinka na stolik, który był tuż obok by móc powrócić do objęcia go.
- Myślę, że doskonale pamiętasz - uśmiechnęła się do niego zawadiacko. - Bardzo podoba mi się twoja wersja Possesive aggressive - zamruczała mu tuż przy jego ustach by skraść mu pocałunek. Robiło się na tym balkonie na prawdę bardzo gorąco jak na jej gust, ale było to niezwykle ciekawe doświadczenie. Bardzo przyjemne i nie miała ochoty na zakończeni tego już teraz. Co prawda lepiej by nie być widowiskiem dla wszystkich gości, ale kto im zabroni skraść sobie wzajemnie kilka pocałunków?

@Garland Cerise
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
I pomyśleć, że ich spotkanie było czystym zrządzeniem losu. Wpadli na siebie przed jedną z paryskich cukierni, a właściwie to on wpadł na nią bo rzadko patrzył gdzie schodzi z motoru. Chyba żadne z nich nie mogło wtedy przewidzieć, że skończą całując się na balkonie jednej z wampirzych rezydencji. On na pewno nie przypuszczał, że akurat tak to wszystko się potoczy. Elisabeth była wtedy intrygująca, ale też wysoce niedostępna. Bardzo cwane wmanewrowała go w spotkanie z Marcusem, u którego najął się jako protektor. To oczywiście była jego własna decyzja, aczkolwiek czy nie podjął jej pod pewnym wpływem tej cwanej wampirzycy? W końcu to mogło sprawić, że widywaliby się nieco częściej. Kolejne dwie dekady to masa jego ciężkiej pracy żeby zaskarbić sobie jej względy. Nie było łatwo i to chyba sprawiało, że sam proces był całkiem przyjemny. Garland zawsze lubił wyzwania, a ta Radna była naprawdę wielkim wyzwaniem. Jeszcze za nikim się tyle nie uganiał.
Teraz... Teraz jednak to było tego warte. Wiedział, że to musiało się w końcu stać, aczkolwiek dawał sobie kolejną dekadę zanim pozwoli się pocałować w okolice ust. Chyba zaledwie kilka lat temu pozwoliła mu dawać sobie od czasu do czasu buziaka w policzek. Takich kroków nie zrobili... Właściwie od zawsze. Dotyk jej dłoni na jego ciele, w czym zazwyczaj była dość skąpa, zwłaszcza publicznie i to, jak jej chłodne usta kontrastowały z jego, rozpalonymi? Wilkołaki zawsze mają podwyższoną temperaturę ciała, aczkolwiek przyciskając się do niej był prawie pewien, że niektórzy stwierdziliby już gorączkę. Gdyby nie to, że sam podawał jej cały wieczór drinki pomyślałby, że jest pijana. Jednak nie... To były ich własne, świadome decyzje. Dlatego tak bardzo rozsierdził go ten kelner. Gdyby nie fakt, że nie chciał by ktokolwiek zobaczył ją zza jego sylwetki, pewnie dałby upust swojej zwierzęcej agresji.
Jej dotyk przywrócił mu jednak świadomość. Był kojący. Kiedy przesuwała palcami po jego szyi na pewno mogła poczuć rozpoczynające się tam blizny po poparzeniu. Zazwyczaj nie pozwalał się tam nikomu dotykać. Przywoływało to ból fantomowy, aczkolwiek w jej wypadku chłodna skóra była kojąca. Na tyle, że delikatnie przechylił głowę w stronę jej dłoni chłonąc przynoszony przez nią spokój.
- Trafił Ci się dość posesywny wilk. Mam nadzieję, że jesteś na to gotowa. - uśmiechnął się nieco zadziornie zanim znów zaczęli się całować.
Skoro już sama skradła mu pocałunek. Z własnej, nieprzymuszonej woli to chyba nie oczekiwała, że on tak szybko odpuści? Położył jej dłonie na policzkach pogłębiając kolejny, łapczywy pocałunek. Nie ograniczał się tylko do jej twarzy. Gorące dłonie przesuwały się powoli w dół wzdłuż jej boków, talii, by w końcu skończyć na jej biodrach, które nieco posesywnie ścisnął i przycisnął do swoich. Potem powoli zaczęły przesuwać się w stronę jej pośladków...

@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Powiadają, że przypadki nie istnieją. Los ich zgrał tak a nie inaczej. Najwyraźniej ich spotkanie miało być właśnie wtedy. To co się działo pomiędzy tą dwójką było niczym misterny taniec. Nie był gorący i namiętny niczym tango. Był za to niezwykle delikatny, tworzony na odległość, by powoli zbliżać się do siebie krok po kroku. Okrążali siebie wzajemnie, sprawdzali, testowali na różne sposoby. Krok po kroku, co raz bliżej. Kto był właściwym łowcą, a kto ofiarą? Czy może jednak ostatecznie żadne z nich nie było, a los sobie z nich w ten sposób zakpił? Któż to wie. Teraz byli oboje na balkonie. W tle odbywał się uroczysty bal, a oni jakby zapomnieli o istniejącym świecie. Tylko oni, sami. Jej chłodna sylwetka na przeciwko gorącego wilkołaka. Elisabeth czuła, jak jego dłonie przesuwają się w wzdłuż jej ciała. To było niezwykle przyjemne uczucie. Uśmiechnęła się jedynie na jego słowa. Oj tak, była gotowa na posesywność wilkołaka.
Mimo wszystko jej umysł wciąż był w stanie gotowości. jej podświadomość cały czas reagowała. Niebyła jednak tak całkiem obojętna na otoczenie. Znów odgłos otwierających się balkonowych drzwi i szybkie zawołanie o Radną Elisabeth. To już nie było zwykłe wtargnięcie. Tu już chodziło o coś więcej. Wyczuła to w głosie kelnera. Cały czar prysnął, a ona pośpiesznie wysunęła się z objęć Garlanda podchodząc do pracownika. Odebrała od niego serwetkę i pośpiesznie go odesłała. Rozwinęła ją, aby przeczytać wiadomość. Zmarszczyła brwi.
- To od Seleny. Idziemy do Serca Nocy, już. - To nie była prośba z jej strony. Tonacja głosu wskazywała wyraźnie na polecenie oraz całkowitą zmianę jej nastawienia. Nutka zaniepokojenia, zdenerwowania, stanowczości. Teraz by jej nic nie zatrzymało. Zwróciła swój wzrok prosto w oczy mężczyzny.
- Znajdź mojego szofera, niech podstawi auto pod boczne wejście. Zaraz potem do mnie dołącz. Ja w tym czasie sprawdzę co się dzieje. - już miała wyjść z balkonu gdy ponownie się odwróciła w jego kierunku. Uśmiechnęła się lekko. - Pytałeś, czy jestem gotowa na posesywnego wilkołaka... Czy ty jesteś gotowy na posesywną i władczą wampirzycę. To jest lepsze pytanie - stwierdziła wychodząc w kierunku wspomnianego Serca Nocy.

@Garland Cerise

[zt]
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 848
Post osadzony dzieje się po wszystkich wątkach na evencie: tych zakończonych i niedokończonych. Nie wpływa na zagrożenie życia postaci: jej jakąkolwiek krzywdę psychiczną czy fizyczną. Nie blokuje również bilokacji. Jest wyłącznie informacją, którą gracze mogą, ale nie muszą wykorzystać.

Zabawa trwała w najlepsze. Zarówno na górze jak i na dolnych poziomach obiektu toczyły się rozmowy, tańce i wszystko to, co aktualnie zajmowało umysł istot nadnaturalnych. Nic nie zwiastowało katastrofy, a rzeczone żelki i ciasteczka - stanowiły wyłącznie miły dodatek do całej zabawy: nikogo nie miały prawa otruć ani zaszkodzić w żaden inny sposób. Jedynym zaskoczeniem mogło być spięcie sieci elektrycznej, które doprowadziło do chwilowej, góra minutowej utraty prądu. Zgasły światła, nagłośnienie - wszystko co “żywiło” się energią elektryczną. Wtem po zaciemnionej sali rozszedł się odgłos - przypominał uderzenie tudzież upadek czegoś bądź kogoś na podłogę - dokładnie na główny parkiet, po którym tańczyli nadnaturalni – potem wrócił prąd.
Oczom wszystkich zebranych na sali głównej (balowej) miał ukazać się trupek: dla jednych człowiek nieznany, innych – przede wszystkim z rodu organizatorów bankietu: Tomas, prawa i lewa ręka samego Szczęściarza.
Ciało było pocięte w... Nazwijmy to finezyjny sposób: rana na szyi, wzdłuż rąk i na brzuchu. Całość przypominała rany tysiąca cięć. Niechlujnie rzucony mężczyzna wypuścił z dłoni coś na wzór klucza.
- Drogie Panie... Drodzy Panowie – Mili wszyscy! Radujcie się bankietem miast niszczyć moje dzieło! Niech to ciało będzie Wam przestrogą. Powiadam Wam: nie rujnujcie mojej sztuki, bo ja i tak ją dokończę! - w nagłośnieniu głównej sali – i zapewne tym na dole, z którego korzystał DJ, rozbrzmiał się donośny męski głos. Jego właściciela nigdzie nie było widać, ale kto wie - może był blisko? Ten sposób morderstwa i paranoja w głosie. Czy mógł to być morderca z Paryża? Czy w ten sposób sprawdziła się wiadomość, którą Sahak swego czasu wysłał do Szczęściarza?
Po przemowie głos umilkł. Wszystko tak jakby pojawiło się szybko i zniknęło szybko: wróciło do... Względnej normy z dodatkiem trupa?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach