Musiał przyznać, że grożenie jednej z radnych mogło być w top pięć jego najgorszych posunięć w życiu. Dość długim życiu... Aczkolwiek z drugiej strony był głęboko przekonany o tym, że na niego po prostu nie można się gniewać. No, chyba, że zabił komuś matkę, dziadka, stryja, ojca. Takie małe uszczypliwości zawsze nadrabiał tym swoim niesamowitym uśmiechem. Z resztą nie było to też ich pierwsze spotkanie. Na pewno wiedziała, że krzywdy by jej nie zrobił. Jej garderobie natomiast... Istniała taka możliwość, jednakże był świadomy, że całkiem lubiła swoje błyskotki i mowa nie jest tutaj jedynie o biżuterii, a również sukienkach, więc bardzo możliwe, że prędzej wybaczyłaby mu lekkie zadrapanie na skórze niż zniszczenie materiału, który czasami mógł być równie stary co on, a już na pewno pochodzić z jakiejś limitowanej kolekcji. Musiałby to srogo odpokutować i wiecie co? Był na to gotowy!
Widząc jak zbliża się od strony wnętrza rezydencji od razu się rozpromienił. Jak te wszystkie filmiki z przyszłymi mężami stojącymi na kobiercu. Bo trzeba mu przyznać, że sam prezentował się całkiem zacnie. Oczywistym też było, że nie przebierała się jak zwierzę, czyli on, na dworzu, a znaleziono dla niej jakąś komnatę. Niektórzy nie byli tak impulsywni, jak on. Cieszył się, że jednak go nie wystawiła. Tak, był pewny swego, aczkolwiek z Elisabeth nigdy nic nie wiadomo. Może porwały ją jakieś ważne sprawy Rady, a on stałby tutaj jak kołek cały taniec?
-
Ta sukienka zdecydowanie lepiej nadaje się do tanga. - powiedział gdy tylko podeszła bliżej odbierając od niej kieliszek i wcale nie kryjąc się z tym, że obciął ją wzrokiem, który na dłuższą chwilę zawiesił na jej odsłoniętych nogach -
Wyglądasz zabójczo. - uśmiechnął się dając jej jeszcze buziaka w policzek zanim odciągnęła go na bok.
Z jej drobną figurą rzeczywiście nie było jej trudno schować się za jego szerokimi plecami. Już samo to, że szeptała mu do ucha mu się podobało, ale propozycja, którą przed nim wyłożyła? Włosy na karku delikatnie mu się zjeżyły. Tej wersji, nieco szalonej, jeszcze nie widział i cholernie mu się podobała. Nie zastanawiając się zbyt długo dosypał sobie tojadu do szampana i wychylił lampkę na raz. Musiał raz czy dwa odkaszlnąć czując jak wypala mu przełyk oraz żołądek, jednak nie było to nic, czego dodatkowa porcja alkoholu by nie załatwiła.
-
Za Tobą w ogień Lis. - co w jego wydaniu było bardzo poważnym stwierdzeniem.
Zwinął jeszcze, tym razem porządnego drinka, dla siebie oraz swojej damy z tacy kelnerki, która akurat przechodziła mu za plecami.
-
Dasz się zaprosić do tanga? - uśmiechnął się bardzo zachęcająco podając jej szklankę i przysuwając swoją do małego toastu, tylko we dwoje.
@Elisabeth Riche