Sala Balowa - Drugie Tango

3 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
Pomimo swojego pociesznego charakteru, Garland był całkiem zorganizowanym gościem. Może nie zależało mu jakoś wielce na tym by wyglądać na tym balu szczególnie niesamowicie. Przyszedł tutaj bardziej z zamiarem ogołocenia gospodarza z mięsiwa oraz dobrego napitku. Jednakże nawet w swoim, nieco niewyspanym w ostatnich dniach czasie, pewne nawyki były od niego po prostu silniejsze. Brał pod uwagę to, że na tego typu okolicznościach może wpaść na Elisabeth. To było prawie pewne. A na wypadek, gdyby była w dobrym humorze i nieszczególnie przejmowała się tym, że otoczenie nieśmiertelnych zobaczy ją spółkującą z wilkołakiem, podjął pewne kroki by nie wypadać przy niej całkowicie blado. Czasami lubił wystroić się jak paw, a wiedząc, że nie idzie do klubu przygotował coś specjalnego. Na tego typu wystawne tańce miał coś idealnego. Skoczył do auta i nie robiąc z tego większej afery zaczął się przebierać na środku parkingu w niebieski, wzorzysty garnitur. Poszło mu całkiem sprawnie. Przejrzał się jeszcze w obu lusterkach i czym prędzej wrócił na salę balową.
Robił to na tyle szybko, że wpadł na jedną z kelnerek, prawie ją taranując. Na szczęście na swojej tacy miała wyłącznie przekąski, którymi szybko się poczęstował racząc ją przepraszającym uśmiechem. Przeżuwając którąś z kolei ludzinę coś mu nie pasowało. Kucharzowi chyba coś wpadło do jego ciasteczka. Bardzo nieelegancko wyciągając karteczkę z ust trochę ją otrzepał, podmuchał żeby przysuszyć i jakimś cudem odczytał wróżbę niczym z chińskiej knajpy średnich lotów. Jednak... To mu wystarczyło. Z bardzo niebezpiecznym uśmiechem schował kartkę papieru do kieszeni i wyczekiwał przy wejściu swojej dzisiejszej randki. Wziął sobie do serca słowa tego całego Szczęściarza, jak go nazywali. Kto wie, może rzeczywiście mu się dzisiaj poszczęści i nie straci ręki? Słyszał już orkiestrę przymierzającą się do kolejnego utworu i miał szczerą nadzieję, że Lis go nie wystawiła. W końcu nie reagowała najlepiej na wydawanie jej rozkazów, a to, co zrobił na balkonie o coś takiego właśnie się ocierało.

@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Ten jeden szczególny M&Ms... Był tak blisko w jego palcach... I cholerka jasna zabrał go. Ona sama i jej usta były niezwykle bliskie zjedzenia go. Grr.. Wyjątkowo, z niezwykłym trudem ukryła swoje zawiedzenie się. Sama nie była pewna dlaczego, a jednak tak właśnie było. Ostatecznie jedynie zjadła te słodycze, które sypnął jej do dłoni. Chociaż tyle pocieszenia, czekolada, słodkie.
Usłyszawszy muzykę graną do tanga oraz dostrzeżenie tego wzroku... Tak, stanowczo wiedziała, że coś już wykombinował. Cichutkie westchnięcie uleciało z jej ust. Czy miała ochotę tańczyć? Średnio na jeża. Zazwyczaj starała się tego unikać ale jak widać, nie zawsze miała wybór. Nie lubiła się sprzeczać mimo wszystko. Fakt też faktem, iż poniekąd obiecała mu chociaż ten jeden taniec na owym balu. Może nie wraziła tego jasno, ale nie zaprzeczyła tuż na początku, gdy była mini dyskusja na temat tego, z kim m zatańczyć. Odmówiła wtedy obu panom, a Garland od razu zaznaczył, że ostatni taniec. Fakt. Ta piosenka nie była ostatnia, ale prawdopodobnie pierwszy i ostatni jej taniec tego wieczoru. Będzie miał dwa w jednym.
- To są diamenty i perły. Spróbuj mi ją uszkodzić a urwę ci łeb - mruknęła niezadowolona z jego groźby. Nie zaprzeczyła jednak temu, iż by posiadała zapasowy strój. Takowy zawsze nalezy mieć. Co prawda sama specjalnie popijała białe wino by nie było śladów na sukience, aczkolwiek nigdy nie wiadomo co ktoś inny zrobi. Wyjście awaryjne należało zawsze posiadać. Popijając alkohol zawołała swojego szofera, który czatował w umówionym wcześniej miejscu. Przyniósł jej zaraz sukienkę. W dostępnym, prywatnym miejscu przebrała się dopijając wcześniej kieliszek z winem. Poprawiła swoje włosy i powróciła do mężczyzny tak jak obiecała. Mimo wszystko słowna była z niej kobieta. Przy okazji wzięła dwa kieliszki z szampanem. Podała jeden mężczyźnie i jeszcze na chwilę odciągnęła go na bok nim rozpoczęli owy taniec. Oparła się plecami o ścianę tak, aby on plecami zasłaniał potencjalną widownię. Mimo wszystko stanęli odpowiednio ukryci.
- Nie wiem ja ty... Ale ja mam dość bycia trzeźwą szepnęła mu do ucha i zdjęła swoje kolczyki perełki. W jednym z nich była odrobina tojadu, w drugim czosnku, które pozwoliłby spowolnić nieco regenerację i móc cieszyć się alkoholem w pełnym wydaniu. - Idziesz w to ze mną czy nie? - zapytała figlarnie.

@Garland Cerise
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
Musiał przyznać, że grożenie jednej z radnych mogło być w top pięć jego najgorszych posunięć w życiu. Dość długim życiu... Aczkolwiek z drugiej strony był głęboko przekonany o tym, że na niego po prostu nie można się gniewać. No, chyba, że zabił komuś matkę, dziadka, stryja, ojca. Takie małe uszczypliwości zawsze nadrabiał tym swoim niesamowitym uśmiechem. Z resztą nie było to też ich pierwsze spotkanie. Na pewno wiedziała, że krzywdy by jej nie zrobił. Jej garderobie natomiast... Istniała taka możliwość, jednakże był świadomy, że całkiem lubiła swoje błyskotki i mowa nie jest tutaj jedynie o biżuterii, a również sukienkach, więc bardzo możliwe, że prędzej wybaczyłaby mu lekkie zadrapanie na skórze niż zniszczenie materiału, który czasami mógł być równie stary co on, a już na pewno pochodzić z jakiejś limitowanej kolekcji. Musiałby to srogo odpokutować i wiecie co? Był na to gotowy!
Widząc jak zbliża się od strony wnętrza rezydencji od razu się rozpromienił. Jak te wszystkie filmiki z przyszłymi mężami stojącymi na kobiercu. Bo trzeba mu przyznać, że sam prezentował się całkiem zacnie. Oczywistym też było, że nie przebierała się jak zwierzę, czyli on, na dworzu, a znaleziono dla niej jakąś komnatę. Niektórzy nie byli tak impulsywni, jak on. Cieszył się, że jednak go nie wystawiła. Tak, był pewny swego, aczkolwiek z Elisabeth nigdy nic nie wiadomo. Może porwały ją jakieś ważne sprawy Rady, a on stałby tutaj jak kołek cały taniec?
- Ta sukienka zdecydowanie lepiej nadaje się do tanga. - powiedział gdy tylko podeszła bliżej odbierając od niej kieliszek i wcale nie kryjąc się z tym, że obciął ją wzrokiem, który na dłuższą chwilę zawiesił na jej odsłoniętych nogach - Wyglądasz zabójczo. - uśmiechnął się dając jej jeszcze buziaka w policzek zanim odciągnęła go na bok.
Z jej drobną figurą rzeczywiście nie było jej trudno schować się za jego szerokimi plecami. Już samo to, że szeptała mu do ucha mu się podobało, ale propozycja, którą przed nim wyłożyła? Włosy na karku delikatnie mu się zjeżyły. Tej wersji, nieco szalonej, jeszcze nie widział i cholernie mu się podobała. Nie zastanawiając się zbyt długo dosypał sobie tojadu do szampana i wychylił lampkę na raz. Musiał raz czy dwa odkaszlnąć czując jak wypala mu przełyk oraz żołądek, jednak nie było to nic, czego dodatkowa porcja alkoholu by nie załatwiła.
- Za Tobą w ogień Lis. - co w jego wydaniu było bardzo poważnym stwierdzeniem.
Zwinął jeszcze, tym razem porządnego drinka, dla siebie oraz swojej damy z tacy kelnerki, która akurat przechodziła mu za plecami.
- Dasz się zaprosić do tanga? - uśmiechnął się bardzo zachęcająco podając jej szklankę i przysuwając swoją do małego toastu, tylko we dwoje.

@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Samym grożeniem z jego strony się nie przejmowała. Chociaż nie, to źle sformułowane. Nie tyle, co się nie przejmowała, co nie była zła... W sumie nie ma tu za szczególnie dobrego wyjaśnienia. Wkurzyłaby się jakby faktycznie rozciął jej drogocenną sukienkę. To na pewno. Jednak czy miała zamiaru mu przywalić za to, że jej tak "groził"? Nah. Za dobrze go znała przecież. Przyzwyczajona była do niego i nie przeszkadzało jej to, że musiała się przebrać z tego względu. Po coś i tak miała tą drugą kreację w zapasie. Dla niej była to kwestia dochowania złożonej obietnicy co do owego tańca. Przy okazji w tej krótszej wersji ubioru mogła faktycznie nieco się rozluźnić. Nic nie ograniczało teraz jej ruchów.
- Cieszę się, że się podoba. Twój garniaczek bardzo pasuje do ciebie. Wzorzysty niczym twoja osobowość - uśmiechnęła się zawadiacko do niego. Pozwoliła mu na owy pocałunek złożony na jej policzku. Zerknęła w jego kierunku. Później i tak mu wytknie tego nieszczęsnego M&Msa. Nie przejmowała się tym, że jej córka czy Sahak tamto widzieli. Odgoniła jednak zaraz od siebie owe myśli nie bardzo wiedząc czemu ją to akurat rozdrażniło. Ot tylko upierdliwe myśli niczym bzyczące komary przy zgaszonym świetle. Dziwnie satysfakcjonujące były zaś słowa wilkołaka. Można rzec, iż odbiły się wręcz echem w jej głowie. Uśmiechnęła się zadowolona. Sobie wsypała czosnek, zamieszała kieliszkiem i sama również wypiła szampan w całości za jednym razem. Ugh... Ten smak. Mimowolnie się skrzywiła jakby piła wódkę lub ba... nawet spirytus. Bleh. Ale co tam, przynajmniej będzie to impreza a nie smętny bal, na którym ktoś ją sobie postanowił testować. Przyjęła z wdzięcznością od niego szklankę z drinkiem. Założyła spowrotem swoje kolczyki jak gdyby nigdy nic.
- Obiecałam ten jeden taniec i dotrzymam owej tajemnicy. Jestem słowną kobietą. Poza tym... Nie bez powodu się przecież też przebrałam. - Blondynka również uniosła szklankę w geście tego małego toastu, który postanowił wznieść. Tuż po tym upiła łyk alkoholu. Oh tak, tego było trzeba. Ten łyk zabił resztkę smaku czosnku jaki miała jeszcze w gardle. Odsunęła od siebie już wszelkie rozdrażnienie, jakie wywołał u niej Sahak swoim nieodpowiednim zachowaniem. CO prawda mogłaby go zwyzywać od niedouczonych gówniarzy, aczkolwiek nie było to w jej stylu. Młody, naiwny, kiedyś się nauczy. Oby brak rozeznania i niewyparzony język nie zaprowadziły go do urny. Odsunęła od siebie również myśl o nieotrzymanej słodyczy. Postanowiła się skupić na tym, co było tu i teraz. Czas na taniec, czas na rozgrzane tango.

@Garland Cerise
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
Zawsze lubił prowadzić życie na krawędzi, a tak właśnie traktował całą tę relację z Lis. To wszystko mogło się równie źle skończyć jak dobrze się zaczęło. Chociaż minęło już kilka dekad od ich pierwszego spotkania, ona nadal pozostawała dla niego dość dużą zagadką. Zdążył poznać już wiele z jej zachowań, wybadać trochę jej charakter, aczkolwiek po dziś dzień nie potrafił jednoznacznie powiedzieć jak zachowa się w danej sytuacji. Na razie jego predykcje wahały się pomiędzy 60 a 70 procent, więc sam sobie bił brawo. Dlatego też był coraz bardziej śmiały w swoich łowach. Powoli, acz sukcesywnie, przesuwał granice, które ich dzieliły. Dzisiaj planował wziąc sobie do serca słowa chińskiej przepowiedni i naprawdę podkręcić tempo.
- Oh Lis, pozostało ci jeszcze kilka wzorków do odkrycia. - uśmiechnął się do niej zadziornie, a jednocześnie zachęcająco.
Nieczęsto doświadczał faktycznego zainteresowania z jej strony, dlatego od czasu do czasu próbował chociaż trochę wodzić ją za nos. Oczywiście ona raczej się na to nie łapała, jednakże od czasu do czasu... Dawała mu pewne sygnały, które trzymał blisko swojego serducha. Chociażby poznanie jej córki było już dużym krokiem naprzód, co w sumie mogło znaczyć tyle, co nic, jednak nie każdy wiedział, że są spokrewnione. Inaczej już dawno by o tym usłyszał. A tak był teraz posiadaczem jeszcze jednego, niegroźnego sekretu. Miał nadzieję, że będzie ich coraz więcej, a sądząc po tym, że Elisabeth postanowiła dzisiaj trochę zaszaleć... Może rzeczywiście dzisiaj mu się poszczęści? Nie to żeby miał zamiar wykorzystać nieco nieświadomy stan damy. Co to to nie. Byłby pierwszy do tego żeby bezpiecznie dowieźć ją do domu i ułożyć w pościeli. Jeszcze kilka dekad temu może rzeczywiście skorzystałby z okazji, jednak od samego początku nie interesowała go jedynie jej cielesna powłoka, a to co skrywa w środku. Intrygowała go. Nie jego pierwszego i zapewne ostatniego, aczkolwiek to właśnie on miał szansę w tym stuleciu na nią polować.
- Mogłaś po prostu powiedzieć, że masz ochotę się o mnie poocierać i taniec jest dobrą wymówką. - zaśmiał się cicho uśmiechając się do niej łobuzersko.
Tak, chciał słyszeć to, że jej się podoba. Nazwijcie go próżnym, ale lubił tego słuchać. Kiedy wszystkie przygotowania mieli już za sobą, wyzerował swojego drinka, poczekał aż ona zrobi to samo i obie szklanki odłożył na jedną ze srebrnych tac. Wziął ją za rękę i poprowadził na parkiet, jednak zanim na dobre dołączyli do innych par puścił jej dłoń i wyszedł nieco naprzód. Zamierzał jej pokazać nieco inną stronę siebie. Zrzucił z siebie marynarkę pozostając jedynie w kamizelce o tym samym wzorze co reszta stroju. Jego ruchy nie mogły być teraz skrępowane. Wykonał kilka energicznych ruchów niczym rasowy latynos i już po tym mogła dojść do wniosku, że doskonale wie, co robi. Ten taniec nie będzie tylko wmieszaniem się w tłum. To oni zabiorą całe światło na parkiecie. A jej partner właśnie na nią czekał z wyciągniętą dłonią i bardzo szarmanckim uśmiechem. W jego oczach wręcz tańczyły wesołe iskierki.

@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Uśmiechnęła się jedynie mrużąc przy tym nieco swoje oczka. Jeszcze by się przyjemnie zdziwił, gdyby postanowiła faktycznie sprawdzić nieco więcej jego wzorków.. Ekhem, ekhem. Co? Kto to powiedział? No nic. Może kiedyś... Kto wie. Nigdy nie wiadomo jaka będzie przyszłość. Zarówno ta bliska jak i ta daleka. Dobrze, ze nie wiedziała, iż jakąkolwiek przepowiednię wilkołak otrzymał od szczęściarza. Czasami lepiej pewnych rzeczy lepiej po prostu nie wiedzieć.
Zabawnie było, gdy to on próbował się z nią droczyć. Ciężko jednak było przechytrzyć starą lisicę. Lubiła mu również podrzucać od czasu do czasu nowe informacje o sobie. Zawsze interesujące były jego reakcje na dany temat. Podobnie było dzisiaj, gdy tak na prawdę pierwszy raz wyjawiła mu, iż Marr była jego córką. Jego mina była wręcz bezcenna i to, jak jej zarzucał czemu wcześniej go o tym nie poinformowała. Cudeńko po prostu. Jeszcze miała zamiar w międzyczasie mimo wszystko wypomnieć mu tego M&Msa. Nie odpuści mu tego. Oj stanowczo nie. Prychnęła cichutko na jego słowa poprawiając swoje włosy.
- Nie przesadzajmy. Jesteś przystojny ale ja po prostu jestem słowna. Nie doszukuj się nie wiadomo czego - udała urażoną by zaraz lekko się zaśmiać. Po wspomnianych przygotowaniach sama również dopiła swojego drinka. Oj tak, tego jej brakowało. Chwilowego zapomnienia. Teraz nie liczyło się otoczenie tylko taniec z nim. Niech to docenia, bo miał co. Patrzyła z przyjemnością jak się przygotowywał. Każdy jego ruch począwszy od tego, jak wchodził na parkiet i ściągał swoją marynarkę. To, jak przygotowywał się i wykonywał wszystkie te klasyczne latynoskie ruchy ciała. Uśmiechnęła się tajemniczo. Doskonale znała ten namiętny, zmysłowy i niezwykle intymny taniec. Gdy na nią czekał ona sama ruszyła klasycznym ponętnym krokiem w jego stronę. Jej kocie ruchy wyraźnie świadczyły o jej znajomości z tym klasykiem. Z uśmiechem na ustach wkroczyła na parkiet wyciągając w jego stronę swoją dłoń i pozwalając na to, by nią poprowadził. Nie wiedziała jak zamierzał to zrobić, ale mógł poczuć, iż w tej kwestii mu się poddała. Tam gdzie on tam i ona.

@Garland Cerise
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
Spodziewał się, że nie przyzna mu racji, ale przecież nie zaszkodzi trochę pociągnąć jej za język. A nóż kiedyś rzeczywiście powie, że cholernie za nim szaleje i nie może się już powstrzymać żeby zaciągnąć go do swojej sypialni, gdzie będą robić wszystkie niegrzeczne rzeczy, o których myśli podczas ocierania się o niego w tańcu? Mhm... To na pewno kiedyś się stanie. Dobrze, że przynajmniej w teorii jest nieśmiertelny, więc może za jakieś... Tysiąc lat? Tak. Może wtedy uda im się skruszyć pierwsze lody i rzucić się na siebie bez opamiętania. Na razie będzie musiał się zadowolić tymi bardzo subtelnymi wskazówkami, że rzeczywiście tak myśli, a po prostu dobre wychowanie zabrania jej tego powiedzieć. Przynajmniej on zamierzał wierzyć, że takie właśnie są jej odczucia i tylko ona może go wyprowadzić w błędu.
- Jeszcze to przyznasz, zobaczysz. - uśmiechnął się zupełnie nie poruszony tym, że próbowała zgasić jego zapał.
Nie pójdzie jej tak łatwo, zwłaszcza, że zgodziła się akurat na ten taniec. Walc byłby tym nudnym krokiem, który trzeba odbębnić żeby wywiązać się z danego słowa. Tango... To tańczyło się dla przyjemności. Tutaj liczyły się emocje, które bardzo chętnie jej w swoich ruchach przekaże. Spędził kilka dekad w Hiszpanii, gdzie... Powiedźmy, że miał wiele praktyki. Czekając na nią na parkiecie myślał, że w końcu będzie miał się czym popisać, aczkolwiek powinien był przewidzieć, że i ona będzie mistrzynią w swoim fachu. Miała na to dużo czasu. Teraz nie zdziwiłby się nawet gdyby wyszło na to, że to ona wymyśliła ten taniec. Nie mniej nie zamierzał się tak łatwo poddawać. Jego oczy przez moment nabrały tego wilczego wyrazu, kiedy tak ponętnie poruszała się w jego stronę. Czy to naprawdę nie mogłoby się skończyć w jej sypialni? Przyciągnął ją do siebie biorąc głębszy wdech by dodatkowo napawać się zapachem jej perfum kiedy byli przyciśnięci do siebie. Przez krótką chwilę patrzył w jej oczy, kiedy ich twarzy były jedynie centymetry od siebie zanim z pewnym siebie uśmiechem poprowadził ją w tańcu. W pełni wykorzystał te kilka minut uległości, które mu dała. Już po kilku pierwszych ruchach parkiet zdawał się być ich, a gdy za pierwszym razem uniósł ją na swoim udzie i patrzyli sobie w oczy... Reszta świata zdawała się na chwilę zniknąć. Liczyło się tylko tu i teraz. To jak jej dłonie sunęły po jego ciele oraz uczucie jej chłodnej skóry na odsłoniętych nogach. Na to czekał cały ten wieczór.

@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Może kiedyś... Kto wie. Nigdy nie wiadomo kiedy taki czas nadejdzie i czy w ogóle nadejdzie. Jej nieżyjący małżonek też nie miał z nią łatwo. Już najwyraźniej taka była. Ogólnie należała do typów samotnika. Jedynie tutaj w Paryżu przesiadywała w wampirzych grupach. Tak to określimy. Nie należała właściwie do żadnej wampirzej rodziny czy większego rodu. Dawniej, nim tu osiadła przebywała większość lat sama. Miała jedynie swoje sługi i zajmowała się własnymi sprawami. To nie tak, że jej nic nie interesowało. Jej natura jednak była od niej silniejsza. Posiadała po prostu pewne nawyki i nie było jej z tym źle. Nie odczuwała ogólnej samotności czy też jakiś szczególnych potrzeb do jakichś bliższych kontaktów. Nikt nie umiał również tego w niej obudzić.
- Musiałbyś się bardziej postarać - uśmiechnęła się niewinnie. Czy wbijała w niego drobne szpileczki? Trochę tak. Czy chciała ostudzić w ten sposób jego zapał? Kto wie. Może ku czemu innemu ten zabieg miał służyć? Ciężko przewidzieć co ta Lisica miała w swej głowie. Coś na pewno za tym wszystkim stało. Pytanie tylko, co? Może kiedyś i na to odpowie.
Tango znała bardzo dobrze. Czy była w nim mistrzynią? Nie. Uczyła się go kiedyś tylko dla czystej przyjemności, nic więcej. Nie wymyśliła również owego gorącego tańca. Ciężko by było to zrobić patrząc na to, jak zimnokrwista była i niedostępna pod względem jakiegokolwiek romansowania. Tango potrzebowało nie tylko znajomości ruchów. Oczywiście, że są konkursy gzie po prostu para tańczy i wygra ten, kto najlepiej zatańczył i miał najciekawszy/najtrudniejszy układ. Jednak bez "uczucia" ciężko tu było mówić o prawdziwym, gorącym i namiętnym tangu.
Elisabeth zgodziła się na ten taniec ponieważ był znacznie ciekawszy od nudnego walca. Dopełniając obietnicy nie miała zamiaru przy okazji się nudzić. To miała być faktycznie przyjemność. Wampirzyca zdawała sobie jednak sprawę z tego, że ich wspólny taniec może nie odzwierciedlić tego, co on by chciał. Pragnęła mu jednak w jakiś sposób pokazać, iż ceni sobie jego towarzystwo tak samo jak docenia fakt, że niezwykle mocno się stara. Były jednak pewne mury, które skruszyć mogła jedynie ona sama. Owszem, z pomocą, ale ich runięcie zależało ostatecznie od jej decyzji. Nie była pewna, czy ta decyzja kiedykolwiek nastąpi. Poddała mu się w tym tańcu pokazując mu swoje zaufanie do jego osoby. Starała się w czuć w rytm muzyki i sam taniec. Nie miały być to przecież sztywne ruchy wyuczone lata temu.
W tym jednym momencie patrzyła wprost w jego cudne, niebieskie oczy. Wzięła głębszy wdech. Ten kolor tak samo intensywny jak jej zmarłego męża. Czy powinna nadal nad tym rozmyślać? Czy powinna czekać? Na co? Przecież już nie było na co. Minęło kilka setek lat odkąd odszedł z tego świata z rąk Inkwizycji. Nigdy też nie była uwiązana pod względem łóżkowym. I tak żyli oddzielnie. A ona głupia wiecznie myślami wracała w to samo miejsce. Nie musiała się przecież też przejmować czyimkolwiek zdaniem. Córka... Raczej nie miałaby jej niczego za złe. Chociaż Kto wie... Czy powinna z nią porozmawiać na ten temat? Może powinna... Wampirzyca odsunęła od siebie te myśli. To nie był dobry czas na zastanawianie się nad tym. Pozwoliła wciągnąć się do tańca i w chwilę zapomnienia.

@Garland Cerise
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
Garland był wilkiem. Z natury istotą społeczną, przez co zazwyczaj brylował w śmietance wyższych klas niezależnie od tego w jakim miejscu akurat się znajdował. Jest jednak bardzo duża różnica pomiędzy byciem społecznym, a spotykaniem się z kimś. Nawet najbardziej lubiany i wygadany osobnik mógł być na koniec dnia samotny. Chociaż o jego podbojach łóżkowych można by pisać elaboraty, tak z żadną z kobiet, z którymi sypiał nie czuł się do tej pory jakoś głęboko związany. Było to bardziej na zasadzie zaspokojenia swoich pragnień, jak na hedonistę przystało. W swoim życiu kochał na razie tylko jedną kobietę, która kolejnym zrządzeniem losu była również na tym balu i to ze swoim nowym facetem. Kochał celowo zostało napisane w czasie przeszłym. Nie miał pojęcia czy to uczucie jest nadal żywe. Zdążył już o nim zapomnieć dla swojego oraz jej dobra. Ostatnie spotkania uświadomiły mu, że pewne pojedyncze węgliki mogą się nadal jarzyć, aczkolwiek chyba dla obojga ten rozdział był już zamknięty. Musieli ruszyć naprzód.
Czy natomiast po tych kilku dekadach zdążył się zakochać w Elisabeth? Nie. Intrygowała go, zdecydowanie pociągała i uwielbiał spędzać z nią czas nawet jeśli przez jego większość po prostu wodziła go za nos albo wbijała szpileczki, jak zaledwie chwilę temu nim rozpoczęli ten taniec. Nie był w stanie powiedzieć, że ją kocha. Z resztą też tego nie obiecywał od samego początku. Na razie była po prostu cholernie atrakcyjną zdobyczą, na którą łowy sprawiały mu wiele przyjemności. Czy cokolwiek mogłoby się między nimi narodzić? Kto wie. On nie był do końca pewien, czy jeszcze potrafi kochać. Dawno tego nie czuł, nie w taki sposób jak kiedyś.
To tango natomiast... Potrzebowało emocji. Ten taniec po prostu taki był. Nie chodziło o miliard poznanych ruchów. To właśnie emocja nadawała każdemu ruchowi ten ładunek, którego potrzeba było by to wszystko wyglądało tak autentycznie. Tutaj nie chodziło o to kto wyżej podniesie partnerkę czy o to która podniesie wyżej nogę. Wszystko było w tych subtelnych szczegółach. To, jak patrzyli sobie w oczy. To w jaki sposób jego dłoń przesuwała się po jej talii by skończyć na odsłoniętym udzie przyciśniętym do jego boku. Tanga nie można było oszukać. Czuł, że jej ruchy nie mają tego samego ładunku, co jego. Mógł wiele rzeczy mówić na głos, ale nie okłamywał się. Był łakomym kąskiem, ale niekoniecznie dla niej. Może przez ten ponad tysiąc lat zgubiła gdzieś niektóre uczucia, ale on zamierzał je wybudzić, a przynajmniej spróbować. W końcu ten taniec został stworzony po to by ludzie z wyższej kasty mogli pokazać kobiecie, że im się podoba nie używając słów. A przynajmniej tak sądził.
W sumie nie miał nawet pojęcia jak długo tańczyli. Mogła to być minuta, dwie, a może nawet i dziesięć. Dał się poprowadzić muzyce, emocjom. Nie obchodziło go to ile osób przygląda im się teraz z bocznych naw, czy po prostu stojąc niedaleko parkietu. Była tylko ona i on, w tym gorącym i przynajmniej z jego strony, namiętnym tańcu. Kiedy orkiestra wygrywała ostatnie nuty dał się ponieść. Skorzystał z chińskiej przepowiedni, która nadal spoczywała w jego kieszeni. Odchylając ją niebezpiecznie nisko podtrzymując w talii po prostu ją pocałował i pieprzyć to, kto to widział. Jak na emocje, które przekazywał jej w tańcu jego pocałunek był ciepły, niespieszny. Był po prostu zaproszeniem do dalszego poznawania. Po wszystkim spojrzał jej jeszcze w oczy z całkiem zadowolonym z siebie uśmieszkiem.
- Poszczęściło mi się? - zapytał nie podnosząc jej jeszcze do góry pozwalając by nadal ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.

@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Sama Elisabeth nie rozmyślała nad tym, czy może się zakochać. Nawet nie o to chodziło. Bardziej była kwestia tego, czy powinna wiecznie myśleć o swojej pierwsze, właściwej miłości, czy może też już w końcu należało odstawić to na boczny tor. Nie chodziło oczywiście o zapomnienie. Małżonka nie zapomni nigdy. Jednak czasami w teorii każdemu przydałaby się odskocznia, coś innego, niezobowiązującego. Może i jej by się to po prostu przydało? Czy by się inaczej dzięki temu poczuła? Kto wie. Na pewno więź między tą dwójką była czymś innym. Była specyficzna. Istniała, a jednak była ciężka do określenia. W torii Garland widział ją jako trudną zdobycz. Ona zaś ciągała go za noc całkowicie świadomie przez minione dekady. On nie odpuszczał, ona go nie odganiała. Mimo wszystko przyjemnie było czuć owe męskie zainteresowanie. Niby tylko jako zdobycz, a jednak wytrwały był z niego łowca, który był wiecznie blisko, a nie mógł jej dosięgnąć w ten konkretny sposób. Niby nie było to coś, co można było nazwać oficjalnym romansem, a jednak istniały te drobne gesty, które pokazywały, iż faktycznie coś tam pomiędzy nimi iskrzyło. Nie szło jednak określić co dokładnie. Dla wielu to było niczym takie wielkie What The Fuck With Them? Powiedzmy, że ich status można by było określić jako "to skomplikowane".
W tym tańcu niczego się nie ukryje. Ona odczuwała w pełni jego namiętność i pragnienie. Zaś z jej strony była to swego rodzaju niepewność? Można to tak ująć. To nie tak, iż nie była pewna tego tańca. Po prostu nie wiedziała na ile sobie sama może pozwolić i czy w ogóle to zrobić. Każdy jej ruch był niepewny z tym, jak daleko może zajść. Nie przeszkadzało jej to, jak wodził dłońmi po jej cele. Jednak jej działania były niezwykle ostrożne, wyważone. Czas mijał, tango nieubłagalnie zbliżało się ku końcowi, a oni tańczyli nie patrząc na otoczenie. On chciał ją pobudzić, ona zaś była wciąż tym niejako niewzruszona. Blondynka nie spodziewała się tego konkretnego ruchu, jaki to postanowił wykonać na koniec.
Jej noga opleciona wokół jego uda napięła się mocniej dociskając ją do niego. Jedna z dłoni, która aktualnie znajdowała się na jego plecach, również przyciągnęła go mocniej do wampirzycy. Druga dłoń, na karku, zacisnęła się. To wszystko było efektem tego, jak postanowił ją pocałować. Efekt zaskoczenia tak właśnie w tym momencie na nią zadziałał. Nie odsunęła się jednak od niego, nie szarpała niczym ryba wyjęta z wody. Patrzyła w jego oczy zaskoczona całą sytuacją. Gdy zaprzestał pocałunku złapała głębszy wdech wciąż analizując zaistniałą sytuację. Czy była zła? Nie. Zaskoczona tak, nie zła. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz została pocałowana. Nie pamiętała już całkowicie tego uczucia pocałunku czy tego typu bliskości. Wzięła kolejny głębszy wdech próbując powrócić do teraźniejszości.
- Tak... Poszczęściło ci się... - szepnęła cicho tylko tak, by on usłyszał.

@Garland Cerise
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
Skomplikowane to chyba odpowiednie określenie w ich przypadku. Prawdą jest, że do tej pory nie zdarzyło się Garlandowi tak długo uganiać za jakąkolwiek kobietą. Kilka dekad nieustannej pogoni za tą samą zwierzyną? Nawet najlepszym łowcom mogłoby się znudzić. Tylko, że on nie był jak każdy pierwszy amant, co zabawne, ponieważ zdawał sobie sprawę, że w Elisabeth wcale zakochany nie jest, a to chyba najlepiej tłumaczyłoby jego irracjonalne zachowanie. Po prostu ta kobieta miała w sobie coś takiego, co go pociągało. Nie tylko w sferze cielesnej, chociaż tutaj oczywiście jej niczego nie brakowało, a to spojrzenie... Mrr... Czasami aż mroziło krew w żyłach. Tutaj chodziło o jej charakter. Może to to, że dawała mu tak mieszane sygnały? Raz niedostępna, raz wyjawiała mu jakieś małe sekrety, rzucała okruszki żeby za szybko się nie znudził. Czy będzie z tego pełnokrwisty romans, czy tylko wodzi go na pokuszenie, jak modliszka? Czas pokaże. Tego akurat mieli aż za dużo i może dlatego tak niespiesznie podchodziła do wzbogacenia tego związku o bardziej przyjemne doznania. Niektórzy powiedzieliby, że to najwyższy czas. Im natomiast to tempo chyba odpowiadało. Nie byli sobie obiecani, więc Garland od czasu do czasu zaspokajał cielesność gdzieś indziej, a ona może po prostu już tego nie potrzebowała. Gdzieś zniknęło to łaknienie, które on cały czas próbował rozbudzić. Co powiedźmy sobie szczerze, platoniczna miłość, platoniczną miłością, ale miał na nią straszną ochotę.
Dlatego też jak napisane jest w jednym przysłowiu, jeśli nie Mahomet do góry to góra do Mahometa. Sam w końcu postanowił przesunąć tę granicę. Ona zdradziła mu jeden ze swoich sekretów, a on w rewanżu pokazał jej jak bardzo mu zależy w jeden ze sposobów, który wychodził mu najlepiej. Akcjami, a nie słowami. Ryzykował. Dużo. Nie tylko potencjalnym uszczerbkiem na zdrowiu, lecz również zakończeniem tej relacji, albo, co równie krzywdzące, odtrąceniem. Mógł sobie wyobrazić jak niewzruszona po prostu odsuwa go od siebie i na tym kończą ten bal. Dlatego już podczas tego pocałunku mogła poczuć wpełzający na jego usta uśmiech kiedy jej ciało zareagowało szybciej niż zdołała pomyśleć. Jednak ma jeszcze trochę zdrowych odruchów. Nie mógł powiedzieć by całkowicie odwzajemniła pocałunek, ale jemu to wystarczyło. W zupełności.
- Szczęściarz ze mnie. - uśmiechnął się do niej po części uwodzicielsko, a po części po prostu radośnie - Gdybyś chciała więcej, wiesz gdzie mnie szukać. - wyszeptał jej jeszcze praktycznie w usta gdy ponownie się nachylił testując czy sama sięgnie po więcej.
Po raz pierwszy od dekady czuł, że to jego jest teraz na wierzchu. Chociaż przez te kilka sekund zanim w końcu zdecydował się podnieść ją do góry. Jeszcze przez chwilę trzymał ją tak przyciśniętą do siebie zanim pozwolił jej nodze opaść na podłogę, a sam odstąpił krok od niej kłaniając się nisko i z gracją w podzięce za taniec.
- Drinka? - uśmiechnął się do niej wesoło, jakby nic się nie stało, chociaż jego, przemienione oczy opowiadały zupełnie inną historię.

@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Trzeba było przyznać, iż Garland był niezwykle cierpliwym łowczym. Ciężko jednak było określić ostatecznie, kto faktycznie na kogo tutaj polował. Z jednej strony wilkołak odkąd tylko ją spotkał to już miał na nią chrapkę. Z drugiej zaś strony, ona go wodziła, kusiła, wstrzymywała od pewnych działań i tak na zmianę. Tak, jakby zarzucała niewidzialną zanętę, aby jej zaufał niczym dzikie zwierzę dla potencjalnego tresera. Od razu jednak naprostujmy tą jedną małą kwestię. W żadnym wypadku wampirzyca nie uważała go jako swojego wytresowanego pupilka. Co prawda on sam nie raz i nie dwa dawał do zrozumienia, że poszedł by za nią wszędzie, jednak ona osobiście tego nie oczekiwała. Nie chciała, aby skończył jako poćwiartowane mięcho za to kim była ona. Tego poniekąd się obawiała, jeśli ich relacja zaszłaby gdzieś dalej. Może to była jedna z tych granic, których wolała nie przekraczać? Kto wie.
W teorii żadne z nich nie myślało o miłości. Nie myśleli nawet o nim. On miał stanowczo większą ochotę na nią, niż ona na niego. Mimo wszystko, za to iż wyjawiła mu informacje o córce on postanowił pokazać jak bardzo mu zależy... ich relacja była paskudnie skomplikowana. Oni sami przynajmniej nie byli w stanie tego określić. Ciekawe było, jak to z zewnątrz było widziane. Czasami ktoś z "zewnątrz" potrafił rozjaśnić pogląd na podobne sprawy. Jednak czy ktoś faktycznie by z nimi porozmawiał? A przynajmmniej z jednym z nich? Wątpliwe. W teorii była to ich prywatna sprawa na jakiej stopie sobie żyją obok siebie.
Elisabeth miała wrażenie, że jej serce zabiło nieco mocniej niż powinno, gdy szeptał tuż przy jej ustach. Tak, jakby zapraszał do ponownego zbliżenia. Sam teraz kusił tak jak ona zazwyczaj to robiła. Był tak blisko niej. Jego zapach ją obezwładniał, podkreślał jego bliskość bardziej niż zwykle. Poczuła przy tym również dziwny niedosyt, którego od wieków nie czuła. Dosłownie od wieków. Poruszył dawno nieużywaną strunę, która była mocno zakurzona w tej kwestii. Czy jednak powinna się skusić? To był jej ogromny dylemat w danym momencie. Nie zdążyła jednak się zdecydować ponieważ zaczął się prostować podnosząc jej do góry. Wampirzyca powoli się od niego odsunęła. Mimowolnie poprawiła nieco swoje włosy jedną dłonią i chrząknęła cichutko nieco zakłopotana. Dygnęła również w podziękowaniu.
- Z przyjemnością... Może wyjdźmy na zewnątrz... - zaproponowała zaraz po otrzymaniu drinka. Miała wrażenie, że było na sali niesamowicie duszno. Jak ona się cieszyła, że nie miała tej aktorskiej cechy Scalettów. Przynajmniej nie mógł zobaczyć czy się w jakikolwiek sposób rumieni. Zwyczajne zakłopotanie było jednak widoczne. Tysiąc myśli przebiegało przez jej głowę w danym momencie. Wyszła z mężczyzną na jeden balkonów. Wyszło wręcz idealnie, bo otworzono Serce Nocy, więc wszyscy poszli zobaczyć co to jest. Mieli balkon tylko dla siebie.

@Garland Cerise

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
Cierpliwi zostaną nagrodzeni. Tak zawsze powtarzał jego ojciec i był to jeden z wielu razów, kiedy to powiedzenie okazało się prawdziwe. Zajęło to dwie dekady, szmat czasu dla ludzi, lecz nawet dla długowiecznych było to trochę więcej niż kilka mrugnięć okiem. Był naprawdę cierpliwy. Wytrzymał każde wodzenie za nos, każde ochłodzenie relacji by kilka miesięcy później znów go rozpalić. Miało to swoje wzloty i upadki, lecz nareszcie doczekał się przesunięcia granicy o coś więcej niż kolejny sekret. W końcu nie tylko dotykali się jako coś więcej niż partnerzy na balu czy przyjaciele na spacerze. Jej początkowa niepewność zamieniła się w coś bardziej wyraźnego i będąc tak blisko niej był całkiem przekonany o tym, że serce zabiło jej szybciej. Muzyka już się skończyła, na sali panowała chwilowa cisza. Byli tylko oni, a jego zmysły wyjątkowo się wyostrzyły z uwagi na emocje, jakie w nim wzbudziła. Miał ją dokładnie tam, gdzie chciał. Wybudził to, co zasnęło na tak długo, a jego uśmiech tylko potwierdzał jak cholernie był z siebie dumny.
Przez chwilę nawet wydawało mu się, że chciała przyciągnąć go do jeszcze jednego pocałunku, lecz w porę zdołał się odsunąć. Teraz to on musiał jej siebie dawkować jeśli chciał by ten mały, wzniecony przed chwilą płomyczek, przetrwał. Jeszcze jej takiej nie widział. Czy to... Zakłopotanie? Tej strony również mu do tej pory nie pokazała. Był tym naprawdę zafascynowany. Kiedy szli w stronę balkonu zebrał od jednego ze służących swoją marynarkę oraz przy okazji dwa drinki. Po tym, co właśnie zaszło chyba obojgu przyda się coś mocniejszego.
W tej chwili zupełnie nie interesowało go to, czym jest to Serce Nocy. Miał przed sobą coś o wiele bardziej intrygującego i zamierzał bezlitośnie wykorzystać fakt, że większość gości właśnie udała się pod ziemię. Zamknął za sobą balkonowe drzwi wdychając chłodne, nocne powietrze, na którym nadal mógł wyczuć delikatny zapach jej perfum. Widział, że chyba celowo utrzymywała między nim, a sobą mały dystans, co oczywiście szybko ukrócił. Idąc w jej stronę tak, że w końcu musiała oprzeć się tyłem o balkonową barierkę. Podał jej drinka z tajemniczym i nieco niebezpiecznym uśmiechem. Sam oparł się o barierkę zamykając ją w swoich ramionach, a tym samym osłaniając od wszystkich wścibskich oczu, tak na wszelki wypadek. Patrząc jej głęboko w oczy nachylił się do niej jedynie muskając jej policzek swoim zarostem.
- Chyba jestem ci coś winien... - szepnął jej do ucha nieco niższym głosem niż zazwyczaj.
Wyprostował się nieco i głaszcząc jej policzek jedną z dłoni wyczarował zza jej ucha M&M'sa. Ponownie zaoferował go jej ustom w tym intymnym oraz nieco posesywnym dla siebie geście. Wystarczyło spojrzeć mu w oczy żeby zobaczyć, że nie jest to jedynie kolejny żart z jego strony. Ten subtelny, nieco wilczy uśmiech tylko to potwierdzał.

@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Dystans, jaki próbowała utrzymać został bardzo szybko zmniejszony przez wilkołaka. Wyszli na zewnątrz. Potrzebowała świeżego, chłodnego powietrza. Złapać oddech, uspokoić rozbiegane myśli. Miała wrażenie bycia wciąż otumanioną jego zapachem. Nie pozwolił jej jednak na to. Zagonił ja niczym lanie do samej barierki balkonu. Jej plecy dotknęły chłodnego metalu. Jej właściwie ta temperatura nic nie zmieniała. Sama była przecież zimnokrwista. Jedyne, co zdarzyła zrobić to odebrać od niego drinka gdy ten postanowił się nad nią pochylić. Jego przewaga bycia wyższym od jej drobnej osóbki.
Blondynka znów wzięła głębszy wdech w momencie, gdy poczuła szorstki zarost mężczyzny na swym policzku. Jego zapach uderzył w nią ponownie budząc świeżo stworzone wspomnienia. Wyciągając je na wierzchu i ponownie poganiając tysiące myśli, które były chaotyczne, jednak miały wspólny sens. Co teraz? Czy może? Czy powinna? A może jednak lepiej nie? Na ziemię sprowadził ją jednak kolejne muśnięcie. Tym razem jego dłoń i... Magiczny M&Ms. Czy była zaskoczona? Jak najbardziej.
- Nawet nie dałeś mi możliwości wypomnieć... - szepnęła z nieco urażonym głosem. Oczywiście udawanym. W jej głosie było słychać również nutkę rozbawienia. Nie musiał długo czekać by swoimi ustami sięgnęła po orzeszka w czekoladzie. Zrobiła to jednak w taki sposób, iż nie jedna osoba stwierdziłaby, że zrobiła to w dość dwuznaczny sposób. Czy działał na kobietę alkohol? Nie szczególnie. Nie miała wypite tyle, co by nie wiedzieć co robi. Była w pełni świadoma tego faktu. Miał jednak faktycznie ogromne dzisiaj szczęście. Dała się sprowokować tej nocy. Udało mu się rozpalić żar, który był niemalże na całkowitym wygaśnięciu, zapomniany gdzieś w otchłani.
- Przyznam szczerze, iż podziwiam cię za cierpliwość ganinaia za mną przez te dwie dekady - powiedziała cicho. Uniosła szklankę z drinkiem. - Za twoje dzisiejsze szczęście przystojniaku - uśmiechnęła się lekko przy tym toaście i upiła łyk alkoholu. Nie miała jak teraz uciec czy się odsunąć. Owszem, mogła użyć siły, jednak nie na tym przecież rzecz polegała. Nie o to w tym wszystkim chodziło. Nawet jej się podobała ta ich ... Inna bliskość. Inna w porównaniu do tego, jak zazwyczaj było między nimi. Granica, jaką stawiała przez te lata została stanowczo przesunięta. Pytanie tylko, jak daleko?

@Garland Cerise
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
Teraz był w swoim żywiole. Na ten jeden moment w ostatnich dwóch dekadach z cwanej i niebezpiecznej lisicy stała się łanią, którą rzeczywiście mógł zapędzić w kozi róg. Tylko głupiec nie wykorzystałby takiej szansy. Może trochę przytłaczał ją swoim rozmiarem, lecz wątpił by czuła się przez to w niebezpieczeństwie. Ich relacja była skomplikowana, aczkolwiek przez to na pewno wiedziała, że różnica w ich budowie może tylko dawać poczucie bezpieczeństwa. Na te kilka momentów była jego i cholernie go to kręciło. Lubił mieć kontrolę, a ona nie tylko oddała mu ją w tańcu, lecz również tutaj, gdy znalazła dla nich ustronne miejsce zamiast pociągnąć go za sobą do nowo otwartej atrakcji, w której wiedziała, że nie mógłby, a raczej nie byłby tak śmiały. Miała reputację do zachowania, a on całkowicie był to w stanie uszanować.
Jej reakcje na niego tylko podkręcały atmosferę. Słyszał każdy głębszy wdech, który brała gdy zbliżał się niebezpiecznie blisko jej ciała. Może właśnie przekroczyli rubikon? To, co na nowo w niej wyzwolił powinno zostać podtrzymywane. Nie mógł dopuścić do tego by to pragnienie znów wygasło. Nie. Nie było takiej szansy. W tym wszystkim musiał jeszcze zrobić coś dla siebie. Ten gest ze słodką przekąską mógł być dla większości tylko pierdołą, aczkolwiek dla niego był pewnym potwierdzeniem przynależności i kiedy wzięła go do ust... Świadomie bądź nie, przypieczętowała ten mały pakt, na co patrzył z niemałym zafascynowaniem, a gdy było już po wszystkim z tryumfalnym uśmiechem.
- Szczęście, szczęściem... Sam musiałem sobie stworzyć tę okazję. Przy tak długich... łowach, trzeba tworzyć własne szczęście. - uśmiechnął się nie tracąc swojego szarmanckiego animuszu przy okazji również upijając łyka swojego drinka.
Alkohol również nie miał z tym nic wspólnego. Nie są już nastolatkami żeby popełnić jakiś pijacki błąd. Z resztą nie byli nawet tak wstawieni. Nie będzie na co zwalać. Wszystkie decyzje podejmują w pełni świadomie. Dlatego też w pełni świadomie odstawił swojego drinka na balustradę i nie tracąc więcej czasu przyłożył swoją ciepłą dłoń do jej policzka nachylając się do kolejnego pocałunku. Najwyżej obleje go swoim drinkiem, ale cóż... Wierzył w swoje szczęście oraz to, jak teraz na nią działał. Całkiem możliwe, że po tym, jak to z nimi bywało, ich stosunki znów się trochę oziębią, więc będzie miał przynajmniej co wspominać. Tym razem nie był już taki grzeczny. Bardziej łapczywy, namiętny, lecz nadal w granicach dobrego smaku.

@Elisabeth Riche

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach