Liczba postów : 318
First topic message reminder :
Improwizowane przesłuchania to jedna ze specjalności Marr, szczególnie w zupełnie do tego nieprzystosowanej piwnicy, w czasie gdy służący rodu Scaletta i tak byli zabiegani w związku z jakimś balem. Nie żeby to jej specjalnie przeszkadzało, w końcu dobranie się do krwi delikwenta trwało raptem chwilę, a reszta odpowiedzi przyszła sama... po kilku godzinach. Nudne to jak flaki z olejem lub wiec polityczny, nieistotne w kontekście zabawy, więc przechodząc do podsumowania: skończyła w sam raz po rozpoczęciu przyjęcia i szczęśliwie dla siebie, pominęła mowę przewodnią zastępcy gospodarza.
- Wynieście to ścierwo tyłem, bo jeszcze zgorszy któregoś nadwrażliwego elegancika - poleciła i zaraz posłała powiadomienie swojemu asystentowi, który zapewne usnął ze znużenia lub znalazł sobie jakieś inne, twórcze zajęcie z którąś z obecnych tutaj niewiast. Resztę przyjemności z tym panem dokończy już na własnym podwórku.
Dopiero przy wyjściu jeden z pracowników ją zaczepił, pytając czy ma podstawić jej auto, plus wyuczona formułka z pierdoleniem o smutku i przedwczesnym wyjściu. No tak, w końcu będąc na polowaniu zawsze miała status: dzwonić tylko w nagłych przypadkach - a przyjęć do nich nie zaliczała, choćby i z samym papieżem. Przynajmniej miała wymówkę, dlaczego ponownie nie włożyła sukni, tylko strój roboczy - minus hełm, plus drobny, składany komputerek na lewym przedramieniu. Do tego, o ile krew z twarzy i rąk pospiesznie zmyła, tak jej przyschnięte pozostałości nadal pozostawały tu i ówdzie. Cóż, ktoś musiał robić Radzie czarny PR. Przynajmniej chłopak nie zaproponował stosownego odzienia zastępczego; a raczej próbował, jednak nie ośmielił się dokończyć zdania, nie po niekoniecznie uroczym spojrzeniu które mu posłała.
Śmietanka towarzyska, uściski dłoni, czułe słówka gdy patrzysz i obrabianie tyłka zaraz po oddaleniu się - to tylko kilka z nieco dłuższej listy powodów, dla których nie trawiła takich przyjęć. Z tego tytułu nawet nie kłopotała się z witaniem z absolutnie każdym; gdzie wspólnota lub wymóg poprowadzenia wspólnego przedsięwzięcia tam i kontakt mimowolnie zostanie nawiązany. Zwyczajnie rzuciła okiem na obecne tam towarzystwo, szukając konkretnej duszyczki, a że ta nie wpadła w oko za pierwszym razem, od razu rozpoczęła poszukiwania w pobliskich pomieszczeniach. Na szczęście balkon B miał to czego potrzebowała.
Czas trwania całej operacji? Poniżej minuty.
- Mam nadzieję, że bawisz się lepiej niż ja - odezwała się do Elizabeth, jak przystało na Panią Marudę, Niszczycielkę Dobrej Zabawy, Pogromczynię Uśmiechów Strażników Etykiety. Jednocześnie nie zamierzała dać jej okazji do natychmiastowej reprymendy związanej z... całokształtem jej bytności tutaj?
- Obił mi się o uszy fakt, że znasz świetnego speca od obrazu. Tak się złożyło, że weszłam w posiadanie uroczego nagrania z działalności naszego nowego pupila Hannibala, i potrzebuję kogoś do wnikliwszej analizy - od razu przeszła do rzeczy, jak przystało na osobę task-oriented. W końcu tak słodka i urocza Pani Radna nie odmówi pomocy równie słodkiemu cukiereczkowi, prawda? Jeśli nie z roboczej kurtuazji to... innego powodu, o którym otwarcie Marr nigdy nie raczyła rozmawiać. - Na teraz, póki noc jest jeszcze młoda oraz mam Łowcę wymagającego testu - dodała i w jej oczku pojawił się ten charakterystyczny błysk. Sama wspominka egzaminu wystarczała do poczucia się młodszą o kilkaset lat.
@Elisabeth Riche
Improwizowane przesłuchania to jedna ze specjalności Marr, szczególnie w zupełnie do tego nieprzystosowanej piwnicy, w czasie gdy służący rodu Scaletta i tak byli zabiegani w związku z jakimś balem. Nie żeby to jej specjalnie przeszkadzało, w końcu dobranie się do krwi delikwenta trwało raptem chwilę, a reszta odpowiedzi przyszła sama... po kilku godzinach. Nudne to jak flaki z olejem lub wiec polityczny, nieistotne w kontekście zabawy, więc przechodząc do podsumowania: skończyła w sam raz po rozpoczęciu przyjęcia i szczęśliwie dla siebie, pominęła mowę przewodnią zastępcy gospodarza.
- Wynieście to ścierwo tyłem, bo jeszcze zgorszy któregoś nadwrażliwego elegancika - poleciła i zaraz posłała powiadomienie swojemu asystentowi, który zapewne usnął ze znużenia lub znalazł sobie jakieś inne, twórcze zajęcie z którąś z obecnych tutaj niewiast. Resztę przyjemności z tym panem dokończy już na własnym podwórku.
Dopiero przy wyjściu jeden z pracowników ją zaczepił, pytając czy ma podstawić jej auto, plus wyuczona formułka z pierdoleniem o smutku i przedwczesnym wyjściu. No tak, w końcu będąc na polowaniu zawsze miała status: dzwonić tylko w nagłych przypadkach - a przyjęć do nich nie zaliczała, choćby i z samym papieżem. Przynajmniej miała wymówkę, dlaczego ponownie nie włożyła sukni, tylko strój roboczy - minus hełm, plus drobny, składany komputerek na lewym przedramieniu. Do tego, o ile krew z twarzy i rąk pospiesznie zmyła, tak jej przyschnięte pozostałości nadal pozostawały tu i ówdzie. Cóż, ktoś musiał robić Radzie czarny PR. Przynajmniej chłopak nie zaproponował stosownego odzienia zastępczego; a raczej próbował, jednak nie ośmielił się dokończyć zdania, nie po niekoniecznie uroczym spojrzeniu które mu posłała.
Śmietanka towarzyska, uściski dłoni, czułe słówka gdy patrzysz i obrabianie tyłka zaraz po oddaleniu się - to tylko kilka z nieco dłuższej listy powodów, dla których nie trawiła takich przyjęć. Z tego tytułu nawet nie kłopotała się z witaniem z absolutnie każdym; gdzie wspólnota lub wymóg poprowadzenia wspólnego przedsięwzięcia tam i kontakt mimowolnie zostanie nawiązany. Zwyczajnie rzuciła okiem na obecne tam towarzystwo, szukając konkretnej duszyczki, a że ta nie wpadła w oko za pierwszym razem, od razu rozpoczęła poszukiwania w pobliskich pomieszczeniach. Na szczęście balkon B miał to czego potrzebowała.
Czas trwania całej operacji? Poniżej minuty.
- Mam nadzieję, że bawisz się lepiej niż ja - odezwała się do Elizabeth, jak przystało na Panią Marudę, Niszczycielkę Dobrej Zabawy, Pogromczynię Uśmiechów Strażników Etykiety. Jednocześnie nie zamierzała dać jej okazji do natychmiastowej reprymendy związanej z... całokształtem jej bytności tutaj?
- Obił mi się o uszy fakt, że znasz świetnego speca od obrazu. Tak się złożyło, że weszłam w posiadanie uroczego nagrania z działalności naszego nowego pupila Hannibala, i potrzebuję kogoś do wnikliwszej analizy - od razu przeszła do rzeczy, jak przystało na osobę task-oriented. W końcu tak słodka i urocza Pani Radna nie odmówi pomocy równie słodkiemu cukiereczkowi, prawda? Jeśli nie z roboczej kurtuazji to... innego powodu, o którym otwarcie Marr nigdy nie raczyła rozmawiać. - Na teraz, póki noc jest jeszcze młoda oraz mam Łowcę wymagającego testu - dodała i w jej oczku pojawił się ten charakterystyczny błysk. Sama wspominka egzaminu wystarczała do poczucia się młodszą o kilkaset lat.
@Elisabeth Riche
milestone 250
Napisałeś 250 postów!