Liczba postów : 904
6 października 2022 roku
ok. północy
ok. północy
Do wszystkich noc wcześniej dotarł krótki sms od Tahiry, o tym, że muszą się spotkać u Nasira i Raisy w sprawie Thomasa dnia następnego. Można było zgodnie uznać, że odnoga Adonisa, przyzwyczajona, że ludzie są ich posiłkiem oraz sługami, w najlepszym wypadku jest niezadowolona z polityki głowy rodu Scaletta oraz obrazy, jaką stanowił dla nich ten przedstawiciel. Nawet nie wampir.
Człowiek.
Sahak Darbinyan, najstarszy z dzieci Adonisa, zaparkował swoją bardzo niewyróżniającą się Toyotę Corollę w brzydkim, szarym kolorze na wolnym miejscu, parkując nieco krzywo na wolnym miejscu. Otulony ciepło wełnianym szalikiem i płaszczem do połowy łydki, w końcu noce nie były już najcieplejsze, a ich umiejętność dana z łaski Theotokos, chociaż pozwalała na skuteczne udawanie człowieka, uwrażliwiała nieco na zimno.
Przeszedł obok portiera, witając się skinieniem głowy z osobą tam pracującą, nie zadając sobie trudu nawet, aby zapamiętać, czy to kobieta, czy mężczyzna, przeszedł do windy i dostał się na piętro, na którym znajdowało się lokum jego rodzeństwa. Windy były jednymi z lepszych wynalazków tych czasów. Z typową dla siebie, zblazowaną miną, poczekał, aż drzwi się otworzą, dziękując Theotokos, że w tej windzie nie było żadnych melodyjek. Jego zdaniem nie było gorszego wynalazku, niż to. Poza ekranami dotykowymi.
Drzwi się otworzyły, a on znalazł się w absolutnie paskudnym mieszkaniu, ale zawsze było lepsze, niż jeszcze okropniejszy dom Scalettów, który wyglądał jak tani hotel, który chce podnieść ceny i złapać dodatkową gwiazdkę, prósząc na wszystko złotym pyłkiem i tandetnym lastryko, udającym marmur. Tutaj, chociaż drewno było drewnem, a i widok zza okna całkiem przyjemny.
Przyjechał sam, bowiem wcześniej załatwiał sprawy w księgowości, tej całkiem ludzkiej, korzystając, że w październiku było już wcześnie ciemno i można było załatwić wiele spraw, bez naciągania i irytowania swoich nieświadomych niczego, ale dobrych pracowników. Niektórych ze świecą szukać, szkoda zjadać.
— Pokój temu domowi! — przywitał się po swojemu, ze śpiewnym, armeńskim akcentem.
Jak zwykle wyglądał jak ksiądz. Cały w kirze, z koszulą ze stójką wetkniętą w spodnie wizytowe. Broda tylko dodawała mu wieku oraz powagi, wraz z nieco pogardliwym spojrzeniem na wszystkich. Sakah bardzo mało się uśmiechał, a jeśli już, to tak nikle, że ledwie było to widoczne pośród jego gęstego zarostu, naznaczonego srebrem. Został przemieniony jako dojrzały mężczyzna, w przeciwieństwie do większości swojego rodzeństwa.
_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!