Skrót statystyk : WADY
— Alergik [gorczyca żółta, -1 PRC]
— Bezpłodny
ZALETY
— Mistrz skupienia [+2 skup]
— Alergik [gorczyca żółta, -1 PRC]
— Bezpłodny
ZALETY
— Mistrz skupienia [+2 skup]
Liczba postów : 56
First topic message reminder :
To nie zdarzało się często. Ba, powiedziałaby, że właściwie bardzo rzadko i chwała za to wszystkim panteonom, byłym i obecnym. Mimo to wydarzyło się i to właśnie dzisiaj, o tej porze i to w takim miejscu. Była taka młoda, a już musiała zostać postawiona w takiej sytuacji, już próbowano odebrać jej marzenia i plany na lepsze jutro. Po prostu, po chamsku… wystawiono ją. Do wiatru. Tak o. Była rozczarowana? Wkurzona? Smutna? Trzy razy tak. Czy szybko jej to minie? Również bardzo prawdopodobne, w końcu na tego jednego debila, który tak ją zrobił w konia przypadało kilkoro naprawdę zaufanych klientów, dla których warto było dalej robić to, co robiła. Mimo wszystko właśnie stała jak ostatni cep pod bramą wejściową cmentarza z czterema bagietkami serowymi, a przez jej głowę przychodziły coraz to bardziej wymyślne bluzgi. Z takim słownictwem mogłaby zostać marynarzem - ba, piratem bagietkowych mórz i mącznych oceanów, pogromcą fregaty kapitana Bajglobrodego i gubernatorem Wysp Bułczanych. Ale nie zostanie - zamiast tego co jakiś czas patrzyła z niechęcią na bramę, potem na bagietki, potem na ulicę i znowu na bramę. Szlag.
Zbliżał się powoli wieczór. De facto po prostu popołudnie, ale w zimie to prawie jak wieczór. Ciemno to ciemno. Co jakiś czas wypominała sobie, że kto normalny umawia się pod cmentarzem i powinna przeczuwać, że coś jest nie tak. Teraz już mleko wylane, dziecko płacze, a ona będzie musiała zadzwonić o podwózkę. Tylko jeszcze sobie zapali na uspokojenie. Może dwa. Gnój.
To nie zdarzało się często. Ba, powiedziałaby, że właściwie bardzo rzadko i chwała za to wszystkim panteonom, byłym i obecnym. Mimo to wydarzyło się i to właśnie dzisiaj, o tej porze i to w takim miejscu. Była taka młoda, a już musiała zostać postawiona w takiej sytuacji, już próbowano odebrać jej marzenia i plany na lepsze jutro. Po prostu, po chamsku… wystawiono ją. Do wiatru. Tak o. Była rozczarowana? Wkurzona? Smutna? Trzy razy tak. Czy szybko jej to minie? Również bardzo prawdopodobne, w końcu na tego jednego debila, który tak ją zrobił w konia przypadało kilkoro naprawdę zaufanych klientów, dla których warto było dalej robić to, co robiła. Mimo wszystko właśnie stała jak ostatni cep pod bramą wejściową cmentarza z czterema bagietkami serowymi, a przez jej głowę przychodziły coraz to bardziej wymyślne bluzgi. Z takim słownictwem mogłaby zostać marynarzem - ba, piratem bagietkowych mórz i mącznych oceanów, pogromcą fregaty kapitana Bajglobrodego i gubernatorem Wysp Bułczanych. Ale nie zostanie - zamiast tego co jakiś czas patrzyła z niechęcią na bramę, potem na bagietki, potem na ulicę i znowu na bramę. Szlag.
Zbliżał się powoli wieczór. De facto po prostu popołudnie, ale w zimie to prawie jak wieczór. Ciemno to ciemno. Co jakiś czas wypominała sobie, że kto normalny umawia się pod cmentarzem i powinna przeczuwać, że coś jest nie tak. Teraz już mleko wylane, dziecko płacze, a ona będzie musiała zadzwonić o podwózkę. Tylko jeszcze sobie zapali na uspokojenie. Może dwa. Gnój.