Tonight, it's a hunter's moon || 29 lutego 2024

2 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 296
Wszyscy wiedzą, że noc ostatniego dnia miesiąca lutego, szczególnie w roku przestępnym, ma znaczenie szczególne. Wszyscy, to jest, spośród osób zainteresowanych pewnym rodzajem przesądów. Nie wszyscy za to zgadzają się co do tego, w czym ta "szczególność" miałaby się przejawiać... Cecil zaś, jak większość pasjonatów, miał na ten temat swoje zdanie. Zdanie, które być może wyjaśniłoby chociaż w pewnym stopniu, co robił w największych chaszczach Lasku Bulońskiego tuż przed północą.
Wcześniej tego wieczora, jak całkowicie normalny człowiek wysłał pannie Idzie mały prezent, po czym zapakował najpotrzebniejsze drobiazgi i wyruszył na polowanie.
Znalezienie dogodnego do obserwacji terenu miejsca trochę mu zajęło. Lasek miał to do siebie, że w niektórych miejscach przypominał bardziej park, co w ogóle nie wpisywało się w potrzeby pana de Vere. Zajmowany przezeń aktualnie lokal znajdował się nad niewielkim jeziorkiem, w którego tafli przeglądał się garbaty księżyc.
Dziś nie używał swoich aktorskich zdolności - nie spodziewał się tam żadnych ludzi, a wystraszenie swoją obecnością zwierzyny, na jaką polował, było ostatnim na czym mu zależało. Poprawił teczkę ze szpargałami i oparł się o grubszy konar jednego z drzew, których gałęzie pozwalały mu choć jako tako wtopić się w otoczenie.
Dopiero teraz, to jest: mocno poniewczasie, doszedł do wniosku, że powinien był wziąć ze sobą strzelbę.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Theo Lacroix

Theo Lacroix
Liczba postów : 827
Nie bardzo przejmował się datą, w głowie miał głównie spotkanie poprzedniego wieczora i to, że miał słabe przeczucia jeśli chodzi o rozwój tej niepewnej relacji, na którą liczył. Jeśli jednak zerwanie jej miałoby oznaczać, że facet będzie bezpieczny, to proszę bardzo, niech idzie, niech wyjeżdża najdalej jak się da, a on tu zostanie i będzie płakać, że kolejna osoba znika z jego życia. Wolał jednak takie zniknięcie niż jakby Novus miało go dorwać.
Dreptał przez las ze zwieszoną głową, ale nie węszył, nie miał na to ochoty. Zapachy go dzisiaj nie interesowały, interesowało go to co właśnie znalazł. Normalnie powinien wykonać kilka piruetów przez położeniem się, ale dzisiaj nie był taki dzień żeby dbał o takie detale. Po prostu tak jak stał złożył tylne nogi, później przednie i walnął się na boku z głośnym westchnięciem. Był zmęczony tym wszystkim. Może powinien znów porozmawiać o tym z kimś, ale wszyscy mieli tyle zmartwień, że nie chciał dokładać im swoich.
Kolejny rad odetchnął głęboko, przytłoczony masą uczuć jakie kłębiły mu się w głowie, ale tym razem przy wdechu do jego nosa doleciał nowy zapach. Niuchnął jeszcze raz, drugi, aż w końcu, dalej leżąc wykręcił głowę w kierunku z którego dolatywała do niego woń wampira. Pociągnął nosem jeszcze raz i ogon mu się poruszył, zaczynając obijać się o ziemię w przyjaznym merdaniu.

@Cecil de Vere

_________________

Caught you like the cold or a flu
Praying that I'll someday be immune
Nigdy się nie nauczą
Zrób coś mega głupiego na sesji.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 296
Nie ma czasu na miłosne rozterki, kiedy po lasach Paryża galopują niezidentyfikowane przez naukę stworzenia rodem z legend! I nie, zupełnie nie chodziło tu o wampiry i wilkołaki, których istnienie było o tyle legendarnym, co wręcz prozaicznym - przynajmniej z punktu widzenia Cecila.
Pan de Vere nie należał do osób, które znały się na nowinkach technicznych, ale z jedną rzeczą jako tako sobie radził, a było to słuchanie podcastów. Jednym z jego ulubionych był kanał produkujący historie o niewyjaśnionych zdarzeniach z Francji i okolic, często nawiązujący do niesamowitych stworzeń pokroju różnych odmian Wielkich Stóp i tym podobnych. Cecil wciągał nowe odcinki jak wilk arbuzy.
W ostatnim wydaniu niesamowitych "wiadomości" prowadzący podcast rozwodził się na temat przypominającego wilka stworzenia, które podobno widywano w okolicach Lasku Bulońskiego. Oczywiście, rozsądnym byłoby uznać po prostu, że był to jakiś zbłąkany pies, ale Cecil nie lubił być rozsądnym w takich kwestiach.
I właśnie dlatego teraz siedział skitrany w krzakach, obserwując podejrzanie prezentującą się istotę, która właśnie padła plackiem na ziemię kawałek od jego kryjówki. Czy to był ten niezwykły wilk? Wampir zmarszczył brwi i sięgnął do teczki. Nie mógł pozwolić, by bestia mu zwiała!
Wychylił się nieco zza chaszczy, próbując wycelować odpowiednio obiektywem trzymanego już w ręku, przedpotopowego aparatu fotograficznego. Jeśli ktoś kiedyś zastanawiał się dlaczego wszystkie zdjęcia mające potwierdzić istnienie potwora z Loch Ness lub chupacabry zawsze wyglądają jak wykonane ziemniakiem, to tu właśnie leżała odpowiedź.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Theo Lacroix

Theo Lacroix
Liczba postów : 827
W poczuciu bezsensu i beznadziei leżał, a w głowie miał idealną pustkę, tak wielką, że gdyby jakaś myśl by się tam jednak pojawiła, to odbijałaby się echem na kilometr. Myśl jednak się żadna nie pojawiła, jedynie nos zatańczył wywołując merdanie ogona na nowy, przyjemny zapach. Był nieco podejrzliwy, bo w końcu Novus też mają w szeregach wampiry i wilkołaki. Ten wampir jednak póki co nie atakował, a zapewne widział, że został wyczuty, bo wiedział, prawda? Chyba? Powinien? Cóż, poddawał to w wątpliwość, która nie trwała długo, bo zaraz w krzakach zauważył poruszenie. Coś tu, coś tam, jakiś szmer wyłapany przez czułe uszy, aż w końcu gałązki jeszcze mocniej się ruszyły i o to pojawił się on, obiektyw. Z początki spiął się, nie wiedząc czy to nowa dziwna broń, czy jakie inne licho, jednak szybko załapał. Nie zrozumiał jednak takiego działania. Po co zdjęcia? Co?
Oblizał pysk, sprawnym ruchem wstał i ruszył truchtem w stronę wampira. Całe jego ciało zapowiadało przyjazne zamiary, postawione uszy, rozluźniony gibiący się na boki ogon i ciekawskie spojrzenie. Nie certolił się z podchodami, po prostu wbiegł na faceta, od razu pakując nos z jego aparat, ubranie, w ogólnie wszystko po kolei, chaotycznie przez co nic nie obwąchał porządnie.

_________________

Caught you like the cold or a flu
Praying that I'll someday be immune
Nigdy się nie nauczą
Zrób coś mega głupiego na sesji.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 296
Cecil wcale nie planował atakować swojej przepustki do wyżyn świata łowców istot wymykających się nauce. Znaczy - może przez moment faktycznie rozważał upolowanie dziwnego stworzenia, wypchanie go trocinami i ustawienie w którymś z korytarzy swojej posiadłości z tabliczką podpisaną "lupus parisiensis", czy coś w ten deseń, ale to była tylko chwila słabości.
Wampir zaklął pod nosem cicho, choć plugawie, kiedy bestia ruszyła w jego stronę. Bynajmniej nie dlatego jednak, że obawiał się bycia przez nią zaatakowanym, nawet jeśli tak mogłoby to dla postronnego obserwatora wyglądać. Problem miał zgoła inny - truchtający zwierz okropnie utrudniał mu złapanie ostrości w aparacie, który nawet w najlepszych warunkach jedynie przy ogromnych wyrzeczeniach i dobrym układzie planet produkował zdjęcia o zdatnych do czegokolwiek właściwościach estetycznych.
Przez chwilę walczył z obiektywem, który zaczął odpadać w nieodpowiednim momencie i zanim się obejrzał, miał już wilczy pysk w kieszeni.
- Dlaczego mam wrażenie, że nie jesteś paryską chupacabrą? - westchnął wampir, poddając się procesowi chaotycznego obwąchiwania bez większej walki. Teraz, kiedy patrzył na stwora z bliska zaczynało do niego docierać, że na jakieś dziewięćdziesiąt dziewięć procent nie była to kryptyda, którą chciałby złowić.
Ciężko było poddawać się głębszej irytacji, kiedy wielkie, kudłate bydle wpychało ci nos w ciuchy. Nie przejmując się za bardzo tym, jak mogło to zostać odebrane, Cecil poklepał ciekawskiego stwora po łbie w przyjaznym, choć dość protekcjonalnym geście.
Gdyby potwór z Loch Ness tak mu pod rękę przyszedł, to by się akurat wcale nie obraził!

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Theo Lacroix

Theo Lacroix
Liczba postów : 827
Nie uciekał. No cóż... Z jednej strony chciał go posądzać o brak instynktu samozachowawczego, z drugiej strony taka pewność z nim mogła wynikać z doświadczenia i świadomości, ze poradzi sobie z atakiem, lub po prostu... No nie wiedział, ale tez nie musiał wiedzieć, nie było mu to potrzebne w obwąchiwaniu faceta i jego rzeczy.
Prychnął w odpowiedzi gdy jego nos został podrażniony przez nowe zapachy i nitki materiału. Tu ciekawa woń, tam jeszcze bardziej, a tu to już w ogu... Popatrzył na wampira zaskoczony gdy ten poklepał go po głowie. Wlepiał w niego wzrok w bezruchu i po kilku sekundach ogon zaczął na nowo się bujać. Zdziwione spojrzenie zmiękło i łeb wilkołaka wtulił się wampirowi w pierś, ocierając się i domagając się więcej. Oparł się też o niego bokiem, przysiadając mu na stopie. Znalazł sobie nowego niewolnika, który będzie go głaskać i tulać, choć póki co na razie musi przetestować jak głaszcze, czy jego technika jest odpowiednia, czy wkłada w to należytą ilość miłości i pasji, w końcu mało kto ma zaszczyt go głaskać... No dobra to nie jest do końca prawda, bo pakuje się pod ręce każdemu kto się nawinie. Tak czy inaczej, wtulony łeb, merdający ogon, i wzrok mówiący ,,Proszę miziać!".

@Cecil de Vere

_________________

Caught you like the cold or a flu
Praying that I'll someday be immune
Nigdy się nie nauczą
Zrób coś mega głupiego na sesji.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 296
Cecil nie po to czaił się na potwora w krzakach w środku nocy, żeby zaczynać uciekać, kiedy ten tylko podejdzie. To by się zupełnie kupy nie trzymało! Z całą pewnością nie dawałby też nogi przed zwykłym bezpańskim psem, czy nawet wilkiem... Czy w Paryżu w ogóle były wilki? Jakoś w to wątpił. W obecnej sytuacji był zaś prawie pewien, że ma do czynienia ze stworzeniem zgoła innym. Na tyle innym, by doskonale rozumiało, co do niego mówił.
Przez chwilę sądził, że domniemany wilkołak zmieni się tu i teraz, żeby coś mu odpysknąć za to klepanie po głowie, ale najwyraźniej się pomylił. Może miał do czynienia z dzieckiem? Pan de Vere zmierzył go badawczym spojrzeniem z góry, by ostatecznie westchnąć i poddać się zupełnie.
- Dobra, ale nie chcę słyszeć, że komuś o tym opowiadasz, jasne? - mruknął, wrzucając aparat z powrotem do teczki, by mieć obie ręce wolne i gotowe do drapania zwierza pod brodą tudzież za uszami.
- Powinienem chyba kupić sobie psa, bo to zaczyna przechodzić wszelkie granice. - marudził dalej, bardziej sam do siebie, niż do niego. Najpierw praktycznie adoptował jednego wilkołaka z ulicy, teraz jakimś sposobem dał się wkręcić w drapanie za uszami kolejnego... Może naprawdę brakowało mu domowego zwierzątka i gdyby sobie takie sprawił, przestałby przyciągać jak magnes te większe i o wiele bardziej nieporęczne?

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Theo Lacroix

Theo Lacroix
Liczba postów : 827
Nie byłby taki pewien czy bezpańskie wilki istnieją. Wilczury, może, ale wilki? Z drugiej strony czy by zdziwiło go to, gdyby były?
Wilkołak może być jak kot. Słyszy co mówisz, rozumie co mówisz, ale wybiera ignorowanie dla wyższego celu. No i koniec końców czy było sens rozmawiać, skoro i tak pieseł nie odpowie? Być może tak, w końcu zwierzęta rozumieją ton głosu.
Czy był dzieckiem? Nie... Fizycznie nie, a psychicznie... Po prostu lubił głaskanie, czy to od razu znaczy, że jest dzieckiem? No więc wpakował się mu łbem pod dłoń i pokiwał subtelnie łbem na jego prośbę. Umowa zaakceptowana, czas na head pats oraz belly rubs.
Oblizał pyszczek z emocji kiedy do aparat został odłożony i do miziania dołączyła druga dłoń. Zniecierpliwione fukanie i piszczenie zaczęło ich otaczać gdy nadmiar zadowolenia go oplątał całkowicie. Wielkie łapy zadreptały w miejscu, aż w końcu ciało wilkołaka poderwało się przodem do góry. Łapska psowe oparły się o ramiona wampira i cały ciężar lupusa oparł się na barkach Cecila. Do tego przyszło rozproszenie w postaci lizania twarzy, które miało być zamiar kontynuowane nawet jeśli wampir upadnie pod naporem włochatego cielska.

@Cecil de Vere

_________________

Caught you like the cold or a flu
Praying that I'll someday be immune
Nigdy się nie nauczą
Zrób coś mega głupiego na sesji.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 296
Dzikie wilki istniały... W niektórych miejscach. Tyle tylko, że najprawdopodobniej nie w granicach Paryża. Cecil był o tym prawie całkiem przekonany. Chociaż z drugiej strony, kto mógł zgadnąć, jakie ewenementy umknęły szkiełku nauki? Może w paryskich katakumbach żyły całe stada bezpańskich, dzikich wilków, urodzonych z jakiejś parki, która dajmy na to, uciekła w trakcie wojny z okolicznego zoo? Nie takie rzeczy się na świecie zdarzały (patrz: potwór z Loch Ness lub Wielka Stopa).
Całe szczęście, że miał drzewo, o które mógł się oprzeć, bo inaczej pewnie bardzo żałośnie pacnąłby na tyłek pod ciężarem kudłatego stwora. Ile to to mogło ważyć? Cecil, wbrew temu jak wyglądał, był zupełnie silny, ale zwyczajnie nie spodziewał się, że zostanie tam zaatakowany.
- Nie, nie, nie, zły pies! Siad, nie będzie drapania! - zaprotestował, kiedy wilkołak postanowił zacząć próbować lizać go po twarzy. Trochę szacunku do starszych, na litość!
Kto wie, czy przegrał, czy wygrałby tę wojnę o uznanie w oczach futrzaka, gdyby nie to, że podejrzany dźwięk dochodzący od strony wody sprawił, że zatrzymał się wpół ruchu, z obleczoną rękawiczką ręką opartą na wilczym czole. Dobrze, że nie miał uszu jak pies, bo pewnie zastrzygł by nimi w tamtej chwili.
- Cicho, ćśśś! - zniżył głos do szeptu, próbując rozejrzeć się po okolicy zza nieskończonej zdawało się fali wilkołaczego futra.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Theo Lacroix

Theo Lacroix
Liczba postów : 827
W dzikie wilki wierzył, w bezpańskie już nie, bo w końcu jak być bezpańskim jak się nie miało Pana i nie rozumie się koncepcji państwa? Taki wilk nie wie nawet gdzie są Włochy czy Hiszpania albo nawet Francja. Ale Theo wiedział, bo Theo to bardzo mądry wilczek, tylko niewytrenowany, więc nie reagował za bardzo na komendy pod tytułem ,,zły pies" czy ,,siad" a tym bardziej mocniej złożone komendy pod tytułem ,,nie będzie drapanie". Koniec końców nie było złego psa, nie było siad, ale było zdrapanie, nieświadome i nie było to typowe drapanie, a bardziej wczepienie się pazurami w ulegającą pod ciężarem ofiarę, jaka stała tylko dlatego, że miała za sobą wsparcie natury. Niech jej będzie!
Szacunku do starszych nie miał, bo po pierwsze nie znał jego wieku, a po drugie na szacunek to trzeba sobie zasłużyć, on nie przychodzi tylko dlatego, że jest się starym.
Zesztywnienie ciała wampira na pewno przypadłoby Theo do gustu gdyby byli w innych okolicznościach, jednak w tych w jakich byli natychmiast zrozumiał przekaz. Zgodnie z poleceniem umilkł, przestał lizać i teraz jedynie stał, opierając się o niego łapami. Łeb odwrócił w stronę w jaką tamten patrzył i o ile wampir uszu nie miał, tak Theo już miał i te napięły się i nastawiły w kierunku nieznanego. Powoli opadł na cztery łapy stawiając kroczek, aby wyjść bardziej przed wampira, żeby w razie czego go obronić przez napaścią ze strony wiewiórki, czy tego co tam było, bo co tam było? Zaniuchał noskiem, chcąc wyłapać zapach.

@Cecil de Vere

_________________

Caught you like the cold or a flu
Praying that I'll someday be immune
Nigdy się nie nauczą
Zrób coś mega głupiego na sesji.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 296
Kto to widział, żeby wilkołaki zachowywały się w taki sposób? Cecil zaczynał coraz bardziej doceniać Makoto, który co najwyżej wpadał w morderczy szał i próbował roznieść wszystko wokół siebie na strzępy - przynajmniej nie brudził mu wtedy płaszcza. De Vere nie sprawdzał jeszcze, czy w swojej kudłatej formie Japończyk potrafił wykonywać rzucane mu komendy, ale to znaczyło tylko, że miał chociaż potencjalną przewagę nad stworzeniem, które aktualnie skakało na niego jak podekscytowany perspektywą spaceru szczeniak.
Przynajmniej odwrócenie uwagi pomogło w zatrzymaniu zmasowanego ataku ślinotoku. I całe szczęście, bo ostatnim, na co Cecil miał ochotę, było polowanie na paryską kryptydę z przerośniętym wilkiem uczepionym nogawki.
Wampir nie potrzebował, by go broniono przed czymkolwiek, ale też nie zamierzał zatrzymywać swojego przypadkowego towarzysza przed atakowaniem potencjalnego celu. Bo to nie była wiewiórka. To było coś większego, co właśnie śmignęło w krzaki po drugiej stronie wody! Cecil złapał za aparat, drugą ręką wskazując za znikającym w oddali cieniem.
- Na co czekasz? Aport! - rzucił do wilkołaka półgłosem, samemu już zbierając się do rozpoczynania pogoni.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Theo Lacroix

Theo Lacroix
Liczba postów : 827
Kto to widział? Otóż Theo widział i co więcej, Theo to uskuteczniał i się tego nie wstydził. Boga nie ma, piekła też, są za to dłonie chętne do miziania i miał zamiar mieć na nie wyłączny monopol. Konkurencji aż tak znowu dużo nie miał, bo póki co nie spotkał wilkołaka tak chętnego do dawania się głaskać. Konkurował sam ze sobą i co najwyżej ze swoimi demonami, ale one nie napalały się na mizianie aż tak jak sam Theo.
Nieważne czy wampir potrzebował czy nie, pomiział go, więc automatycznie zyskał psa obronnego i to takiego do obroni, a nie takiego co go bronić trzeba.
Nie miał pojęcia co w krzakach siedziało, ale wydawało się być całkiem spore. Opadł łapami na ziemię, patrzył się w krzaki, gdy zwierzę czmychnęło w gęste zarośla.
Theodor słysząc komendę spojrzał na wampira, na jego rzeczy. Nie chciał polecieć gdzieś tylko po to by przystojna pijawka wykorzystała to, jako okazję do ucieczki i zerwania tak pięknej relacji jaką właśnie udało się im między sobą stworzyć. Wampir jednak chyba nie miał zamiaru uciekać, więc Theoś, zaszorował łapkami o ziemię i ruszył za bestią. Nos przy ziemi, oczy i uszy do przodu, szybki krok i skupienie. Nic mu nie ucieknie.

@Cecil de Vere

_________________

Caught you like the cold or a flu
Praying that I'll someday be immune
Nigdy się nie nauczą
Zrób coś mega głupiego na sesji.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 296
Przynajmniej pogląd na religię mieli podobny... Nie, żeby cokolwiek to zmieniło, nawet gdyby zdawali sobie z tego sprawę, ale dobrze wiedzieć, że coś ich jednak łączyło, pomimo zajmowania dwóch osobnych końców spektrum istnienia.
O nie, Cecil nie zamierzał uciekać, kiedy tylko Theo się odwróci. On sam zamierzał biec za uciekającym w krzaki stworzeniem! Tak, nawet jeśli oznaczało to przebrnięcie przez dzielącą ich od drugiego brzegu wodę. W teorii jego płaszcz powinno się czyścić tylko na sucho, ale po pierwsze były ważniejsze rzeczy niż dobro kawałka materiału, a po drugie i tak był już obsmarowany śliną i błotem przez natarczywe zwierzątko prawie domowe.
Tak więc nie czekając nawet aż wilkołak popędzi za celem, sam już ruszył biegiem w tamtą stronę. Oczywiście cztery łapy były szybsze niż dwie nogi i laska - żaden konkurs.
Mulista woda wystrzeliła w górę, spod butów pana de Vere, kiedy ten zaczął przeprawiać się na jej drugi brzeg. Przynajmniej jeśli w okolicy kryły się jeszcze jakieś inne, potencjalne chupacabry, to robiąc tyle hałasu i harmidru na pewno wszystkie wywabią z nor.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Theo Lacroix

Theo Lacroix
Liczba postów : 827
Waleczne z nich chłopaki, szkoda tylko, że przeciwnik walczyć nie chciał. Po zapachu już czuł, że to zwierzę, tylko jakie? Nie do końca wyłapywał zapach, coś mu niby świtało, a jednak nie bardzo, więc co miał innego zrobić, jak nie biec przed siebie?
Nie spodziewał się jednak, że facet tak bardzo będzie chciał popływać? Gonienie stworzenia zeszło na dalszy plan, gdy facet tak po prostu władował się do wody. Przechylił łebek w bok i patrzył na niego widocznie skonfundowany. Poebany jakiś... Niby się mówi, że wilkołaki to zwierzęta, ale chyba coś się zmieniło.
Theodor wytrzepał się, oblizał po pysku i ruszył biegiem dookoła wody, trasa była może i dłuższa, ale dla wilczych łap nie było to żadną przeszkodą, więc kiedy wampir wygrzebywał się właśnie z wody, ciemny pieseł podleciał do niego, podskakując wesoło, zapominając nagle o tym, że przecież coś gonili, prawda? Walić gonienie czegoś, powinni pogonić się razem! Szczeknął wesoło. Kto tam będzie gonił za bobrem, prawda? Bo to był bóbr? Pewnie tak, w końcu co innego takiego małego, a jednocześnie przysadzistego byłoby w okolicy wody. Pfff. Bobry są niesmaczne.

@Cecil de Vere

_________________

Caught you like the cold or a flu
Praying that I'll someday be immune
Nigdy się nie nauczą
Zrób coś mega głupiego na sesji.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 296
Cecil nie musiał nawet węszyć, żeby z dużym prawdopodobieństwem zgadnąć, że gonili jakieś zwierzę. Co prawda spodziewał się czegoś bardziej ekscytującego niż przerośnięty szczur... No dobrze, czegoś bardziej niesamowitego, ale bobra też na pewno nie oczekiwał tam ujrzeć. Nie wiedział nawet, że w Lasku Bulońskim żyły bobry.
Trasa dookoła wody była o wiele zbyt długa, a przez środek wcale nie było tak głęboko, jak można by się spodziewać. Zamoczył co prawda spodnie do kolan, ale złapałby uciekającą chupacabrę, gdyby nie to...
- Bóbr kurwa. - zaklął pod nosem i zirytowany kopnął jakiś kamień wychodząc na brzeg. Buty miał mokre, kryptyd nie znalazł i tylko przerośnięty pies skakał dookoła niego jakby czekał, aż rzuci mu patyk.
- Oficjalnie nie interesuje mnie już to polowanie dłużej. - oznajmił, czy to do siebie, czy do wilkołaka, ze złością wyciskając nadmiar wody z brzegów płaszcza.
- W tym lesie nie ma niczego wartościowego, a niebo jest tak zachmurzone, że nawet nie dałoby się naładować kryształów. Zresztą równie dobrze mogę to robić z okna w domu. - burczał sobie pod nosem dalej.
Spojrzał na wilkołaka hasającego sobie wokoło wesoło i po chwili machnął na niego ręką.
- A ty idziesz, czy zostajesz? W sumie nie pytałem, co tu w ogóle robisz, ale mam pewne podejrzenie, że i tak mi nie odpowiesz. - westchnął i potarł oczy palcami. Dlaczego w ogóle próbował rozmawiać z psem? W tym momencie ten wieczór okazałby się gorszy tylko, gdyby faktycznie wyszło, że to nawet nie był wilkołak tylko jakiś przerośnięty kundel i Cecil nawet nie zauważył.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Sponsored content


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach