Bagietki ostatnią nadzieją wilkołaka – 20 lutego 2024

2 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 320
Powrót do pracy w szpitalu był dla niego ciężki. Kilka tygodni po przemianie spędził z daleka od pracy, biorąc chorobowe a zaraz po nim urlop. Musiał to wszystko odreagować i przemyśleć. Wolne jednak kiedyś musiało się skończyć. A on przecież nie umierał. Co z tego, że czuł, jakby już był martwy? Całe jego oddanie by ratować ludzi... Cóż, teraz nie miało już chyba większego znaczenia? Codziennie wstawał, ubierał się i szedł do pracy. Robił swoje, tak jak wcześniej, ale nie było w nim już tyle entuzjazmu i oddania. Bo co z tego, że ratował ludzi przez cały miesiąc, kiedy podczas pełni mordował innych? Żadne z uratowanych żyć nie było rekompensatą za te, które zostały przez niego stracone.
Znajomi w pracy, choć nigdy nie był z nimi szczególnie blisko, zaczęli zauważać. Ale co miał im powiedzieć? Nieobecność w pracy wyjaśnił wypadkiem, co nawet było przekonujące dla większości. Szczególnie po tym, jak plotka rozniosła się po całym szpitalu, że miał na klatce piersiowej ogromną bliznę. Cóż – mógł wiedzieć lepiej i nie przebierać się z innymi w szatni, ale to też byłoby podejrzane, skoro robił to zawsze.
Jedynym pocieszeniem tego dnia miały być wypieki, które zamawiał od dłuższego czasu gdy miał podwójne zmiany. Przez ostatnie tygodnie, z oczywistych powodów, nie składał zamówień u panny Valette, ale pomyślał, że może chociaż jedna stała w jego życiu poprawi mu humor.
Jak zawsze, gdy się umawiali, wyszedł przed jedno z bocznych wyjść ze szpitala i czekał na dostawę.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Catherine Valette

Catherine Valette
Liczba postów : 41
Tego dnia jechała do Paryża w dobrym humorze. Makoto był jednym z jej pierwszych klientów na domowe wypieki, a takich pamięta się najlepiej. Kiedy długo nie składał zamówień pomyślała, że może zrezygnował z jej usług i w pierwszej kolejności założyła, że znowu nie jest wystarczająco dobra nawet w tym i zaczęła jeszcze dokładniej śledzić cały proces tworzenia pieczywa, aby polepszyć swoje umiejętności. Kamień spadł jej z serca, gdy dostała od niego wiadomość z zamówieniem. Ba, opuszczała teren rezydencji całą w skowronkach trzymając zawinięte w papier bagietki jak świeżo upieczona matka trzyma nowonarodzone dziecko wychodząc ze szpitala. Przywiązała sznurkiem nawet woreczek z herbatą, którą Makoto tak lubi. Chciała dopisać na karteczce życzenia zdrowia zakładając, że może był chory i stąd ta cisza w eterze. Potem palnęła się w głowę, bo przecież mógł po prostu wyjechać na urlop albo jakieś doszkolenie, bo chyba lekarze tak czasem robią. Musi się oduczyć uszczęśliwiania ludzi na siłę - złe przyzwyczajenia z domu wychodziły częściej niż by tego chciała, ale coraz lepiej z nimi walczyła.
Wysiadła pod szpitalem, w którym pracował, pożegnała się z ogrodnikiem, który ją podwiózł i obiecała, że da znać jak będzie wracać. Podreptała na umówione miejsce z uśmiechem przylepionym do twarzy, ignorując wszystkie napotkane osoby. W końcu zobaczyła tego zmęczonego jegomościa, którego już rozpoznawała nawet jak w pobliżu byli inni Azjaci. Wstyd się przyznać, ale na początku miała z tym problem, mogłaby przysiąc, że oni wszyscy są do siebie podobni.
- Świeża dostawa! - powiedziała zamiast „cześć” i wyciągnęła przed siebie pachnący jeszcze pakunek. Zawsze organizowała sobie pracę tak, aby móc przygotować pieczywo tuż przed wyruszeniem do klienta. - Dorzuciłam ci tę senche z kwiatem wiśni, o której kiedyś wspominałeś, podwójną porcję. Pizga złem, przyda ci się więcej ciepłej herbaty.
Fakt faktem, pogoda nie rozpieszczała, ale dzięki pracy w rezydencji dyrektora szpitala mogła ostatnio kupić sobie cieplutki płaszcz i porządną czapę, która wszystkim kojarzyła się z rosyjską estetyką. Gdyby dodała jeszcze mufkę i skórzane kozaczki mogłaby uchodzić za rosyjską dziewojkę, ale efekt psuły ocieplane adidasy. Śmiechem żartem to były najwygodniejsze i najcieplejsze buty jakie kiedykolwiek miała.
- Gdzie byłeś jak cię nie było? - zapytała bez ceregieli. - Już myślałam, że mam sabotować piekarnię, z którą zdradzasz moje bagietki. - dodała na rozbawiona, choć coś w jej ekspresji mówiło, że mogłaby być do tego zdolna.

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 320
Makoto nigdy nie należał do szczególnie społecznych stworzeń – nie dlatego, że nie chciał, bardziej dlatego, że zwyczajnie mu to nie wychodziło. Całe nastoletnie życie i potem na studiach zajęty był siedzeniem przy podręcznikach, więc relacje międzyludzkie znalazły się na dalszym planie. Z resztą, każdy kto z nim chociaż parę razy porozmawiał, mógł się przekonać, że bywał niezręczny. Z drugiej strony, jak już się do kogoś przyzwyczaił, można z nim było nawet normalnie porozmawiać. Panna Valette miała w sobie coś (może sprawiał to fakt, że była po prostu jeszcze bardzo młoda), że pozwalała mu się trochę przy sobie odprężyć i prawie wyciągnąć kijek z odbytu. Prawie, bo jednak była panną a jak wiadomo przy nich człowiek spinał się trochę bardziej mimo wszystko.
— Och, nie trzeba było. — Odpowiedział, całkowicie zaskoczony dodatkową zawartością paczuszki, którą wcisnęła mu w ręce. Na pierwszy rzut oka wyglądał tak, jak zawsze – zmęczony i przepracowany. Mimo wszystko można było dostrzec, że wory pod oczami miał trochę większe niż zwykle i wydawał się... Cóż, bardziej przygnębiony? Starał się oczywiście tego po sobie nie pokazywać, ale wiadomo, jak to było z emocjami – im bardziej człowiek chciał je ukryć, tym bardziej wychodziły na światło dzienne.
— Ależ skąd! — Podniósł ręce do góry, bardzo poważnie podchodząc do jej kolejnych słów. — Nie ma lepszej piekarni, przysięgam!
Udało mu się anwet trochę zaśmiać, co musiał przyznać nie było ostatnio zbyt częste.
— Byłem... Trochę chory. — Po dłuższej chwili dodał powód swojego zniknięcia, spoglądając jednocześnie bardziej w bok niż na dziewczynę. Bo niby mówił prawdę, ale jednak nie do końca, czyż nie?

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Catherine Valette

Catherine Valette
Liczba postów : 41
Rozbawiło ją to jak zaczął się bronić, gdy oskarżyła go o piekarnianą zdradę. Ciężko było jej odgadnąć czy żartował, czy może faktycznie na poważnie obawiał się takich poważnych oskarżeń, ale i tak polepszyło jej to humor. Bądź co bądź, był to komplement, a ona doceniała każdy z nich - chyba, że trącał fałszem na kilometr, wtedy potrafiła się zjeżyć jak wioskowy pies na widok kija.
Nie uszło jej uwadze, że mężczyzna wygląda na bardziej zdezelowanego niż zwykle, co skwitowała lustrując go od góry do dołu, więcej uwagi poświęcając jego twarzy. Gdy przyznał, że chorował stwierdziła, że jednak trzeba było zrobić karteczkę „Szybkiego powrotu do zdrowia” czy coś w tym stylu - ale musztarda po obiedzie. Fakt, że zawahał się mówiąc o chorobie musiało oznaczać, że mogła to być jakaś problematyczna albo po prostu wstydliwa przypadłość. Pierwsze co jej przyszło na myśl to choroba weneryczna, ale jakoś tak nie wyobrażała sobie, by ten wymęczony gość miał jakiekolwiek życie towarzyskie tego sortu. Chyba że to nie szpital go tak maltretuje a kartą premium w przybytku wątpliwej rozkoszy a niewątpliwej rzeżączki. Nie będzie wnikać, bo to nie jej interes, ale nadal jakoś ciężko jej było sobie to wyobrazić. Chyba, że ma partnerkę, która go zdradza - wtedy przekichane i miałoby to więcej sensu. Mimo wszystko - nie jej sprawa.
- Widać, że cię trochę przetyrało ostatnio. - wypaliła. Tak, na pewno ktoś kto wraca po chorobie chce usłyszeć, że wygląda tragicznie, brawo. - Ale już lepiej? Stabilnie chociaż? Pamiętaj, żeby się dobrze odżywiać, bo zaniedbywanie posiłków w niczym ci nie pomoże. Ja wiem, jesteś lekarzem i wiesz co robić, ale pod latarnią najciemniej a szewc bez butów chodzi.
Zganiła go jakby była jego siostrą i to starszą, co dla niektórych byłoby przesadnym angażowaniem się w cudze sprawy, ale Catherine nie miała zbyt wielu znajomych, z którymi może pogadać twarzą w twarz. Jasne, czasami pisze z koleżankami ze szkoły, ale to nie to samo. Lubi swoje nowe życie na obrzeżach, ale nie chciałaby zdziczeć do reszty.
- W ramach krajowego programu pomocy lekarzom po chorobowym dostaniesz zniżkę na następne zamówienie. Budżet Cat SP. Z o.o. stać na takie ekscesy. x dodała puszczając mu oko. - A poza tym jakoś idzie w życiu? Może przydałby ci się czasem jakiś dzień relaksu na ogarnięcie głowy? Choroba zawsze trochę siada na psychikę, a wy tam chyba macie wystarczająco dużo na głowie. - dodała rzucając spojrzeniem na budynek szpitala.

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 320
Nie dało się ukryć, że Makoto nie wyglądał na osobę ze szczególnie dużym życiem towarzyskim. Ba – większość już na pierwszy rzut oka mogła się domyślić, że nie miał takowego wcale. Choroby weneryczne były więc dla niego poza zasięgiem (nie wnikając za bardzo w jego nieistniejące życie seksualne), ale ostatnio myślał sobie, że już lepiej było złapać jakąś rzeżączkę niż wilkołactwo. To pierwsze przynajmniej można było wyleczyć i jak się człowiek postarał, to i można było o tym zapomnieć. O mordowaniu ludzi co pełnię już było trudniej zapomnieć.
— Ach, tak. Trochę lepiej. Jeszcze trochę minie zanim... Wrócę do normalności. Tak mi się wydaje. — Odpowiedział trochę niepewnie. Bo przecież wiedział, że nigdy nie wróci do normalności. Ale może chociaż się przyzwyczai? Cóż, chyba wolałby się do tego jednak nie przyzwyczajać.
— Naprawdę nie musisz, to nic takiego. — Zaczął protestować, gdy dziewczyna zaproponowała zniżkę. Ostatecznie jednak zamilkł słuchając jej dalszego wywodu. Bycie lekarzem nie było łatwe i bez problemów zdrowotnych. Chociaż nie do końca miał problemy zdrowotne, w porównaniu z ludźmi umierającymi na oddziałach szpitala to tak naprawdę nic mu nie było. Może powinien zacząć patrzeć na to bardziej pozytywnie? Ha, może i powinien ale nic nie wskazywało na to, żeby miał zmienić swoje podejście w najbliższym czasie.
— Nie było mnie jakiś czas, więc jest dużo do nadrobienia. Jak się domyślasz, chorych w szpitalu nie brakuje, a nieobecność lekarza to zawsze problem. Nie mam za bardzo czasu na odpoczynek. — Odpowiedział całkiem szczerze. Nigdy nie był mistrzem owijania w bawełnę.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Catherine Valette

Catherine Valette
Liczba postów : 41
Przekrzywiła głowę słuchając słów Makoto, po czym skinęła głową ze zrozumieniem. Nie żeby wiedziała jak to jest pracować w szpitalu, ale wyobraźnia pozwalała jej zobaczyć jak duże obciążenie to musi być. Sam czas pracy to jedno, ale obciążenie psychiczne musiało robić drugie tyle jak nie jeszcze więcej. Często jeden błąd mógł zaważyć na czyimś życiu czy kalectwie. Nigdy w życiu nie mogłaby się czymś takim zajmować i podziwiała osoby, które sobie z tym radziły mimo wszystko. Oczywiście, większość pewnie znieczulała się na cierpienie i widok umierających ludzi w różnym wieku, bo jak inaczej?
- Grunt to nie zwariować. - westchnęła. - Chociaż pewnie nie jest łatwo. Teoretycznie, póki robisz to, co chcesz robić, choćby było to przerzucanie gruzu na budowie, to jest okej. No i wiadomo, pewnie ciężko jest się nie przejmować ludźmi, których leczycie, ale wydaje mi się, że jeśli się przyjmie odpowiedni punkt widzenia to jakoś to będzie.
Uśmiechnęła się do niego pocierając dłonie. Jak ostatni pacan zapomniała rękawiczek, ale kieszenie nie były takie złe.
- Wiesz, jeśli mogę coś powiedzieć.
Zdanie z gatunku „jeśli mogę, ale w sumie to nie czekam na odpowiedź czy pozwolenie”. Catherine też nie zamierzała czekać aż jej pozwoli na kontynuację. Takie zachowania zatrzyma dla jakiegoś lorda czy innej królowej. Ewentualnie bossa mafii, bo z nimi też nie ma żartów.
- Jakby nie patrzeć, całego świata nie zbawisz. Ba, nawet połowy nie dasz rady - nikt nie da rady i nikt tego nie zrobi. I to jest okej. Jednej osoby nie dasz rady uratować, ale dla innej, której pomożesz będziesz bogiem. Niestety, trzeba patrzeć jednostkami, a nie ogółem. Ja wiem, że wy tam macie świętą misję jak krzyżowcy pod Jeruzalem, ale dbaj o jednostki - na swoje możliwości.
Poklepała go po ramieniu i zaraz podrapała się za uchem, bo chyba nawet jak na jej postrzeganie trochę się zapędziła. Wystawiła język i narysowała butem serduszko na chodniku.
- Troche mnie chyba poniosło. Sorki.

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 320
Przez większość studiów i praktyk, Makoto nie zastanawiał się za bardzo nad sensem życia. I nad tym, czy jego jeden błąd komuś je odbierze, czy nie. Był zdecydowanie nastawiony na zwycięstwo  – ambicja nie pozwalała mu myśleć o przegranej. W końcu należał do rodziny pełnej sukcesów, ze starszymi braćmi – prawnikiem i programistą – na czele. Zostanie lekarzem było dość oczywiste. Cały czas jednak miał w głowie przysięgę, którą złożył zaczynając pracę w szpitalu. Ratowanie ludzi było jego zadaniem i, owszem, zdarzały się wypadki i sytuacje, w których nic nie mógł zrobić. Zazwyczaj nie był wtedy zadowolony i chodził przybity (albo raczej – zły) przez jakiś czas. Teraz jednak to była zupełnie inna sytuacja – zamiast ratować ludzi aktywnie ich mordował. Ale rozmawiająca z nim dziewczyna nie miała o niczym pojęcia. Całe szczęście.
— Nie zwariować, hm? — Mruknął bardziej do siebie niż do niej. Bo tak, dziewczyna miała rację. Praca w szpitalu potrafiła człowieka zgnieść, widział to po niektórych starszych kolegach. Tych, którzy widzieli o kilka przypadków bez wyjścia za dużo. Prawdę mówiąc, chciałby, żeby jego problemy kończyły się na nieudanej operacji i tym, że jakiejś osoby nie dało się uratować. Tak po prostu. Bez żadnego drugiego dna, pełni księżyca i porastającego całe ciało futra.
Nie zdążył nic odpowiedzieć, bo dziewczyna od razu zaczęła wypluwać z siebie słowa niczym z katapulty. Makoto jedynie mrugnął kilka razy oczami i dał jej spokojnie dokończyć. Widać, że na koniec i ona była równie zawstydzona, co on.
— To prawda, zdecydowanie nie jestem Bogiem. — Powiedział, spoglądając w niebo i wzdychając ciężko. Do Boga było mu daleko. Bardziej sprawdziłby się w roli diabła. Dopiero po chwili przeniósł z powrotem wzrok na pannę Valette, dopiero dostrzegając, jak pocierała o siebie dłońmi. No tak, jemu nie bywało już zimno. Od przemiany jeszcze się do tego nie przyzwyczaił, ale bijące od niego ciepło zdecydowanie chroniło go w takie pogody.
— Co powiesz na kawę? Albo herbatę? — Spytał, wskazując palcem stojącą po drugiej stronie kawiarnię. Miał przerwę, a gdyby go potrzebowali zostanie wezwany pagerem, więc nie było stresu, że coś go ominie.
— Tak w ramach podziękowania za dodatkową paczkę w zamówieniu.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Catherine Valette

Catherine Valette
Liczba postów : 41
Odruchowo spojrzała w stronę kawiarni, którą wskazał Makoto, po czym uśmiechnęła się szeroko i kiwnęła głową. Co prawda jeszcze by wytrzymała trochę pogaduszek na mrozie, ale po co marznąć skoro można posiedzieć w cieplutkim lokalu popijając herbatę? Albo czekoladę! O, to brzmiało jak dobry plan. O ile herbaty wszelkiej maści miały specjalne miejsce w jej sercu to zdała sobie sprawę, że bardzo dawno nie miała okazji zjeść ani wypić czegoś słodkiego. Nie przeszkadzało jej to - dopóki nie zdała sobie z tego sprawy. Teraz zapragnęła zasłodzić się za wszystkie czasy, najlepiej w takim stopniu, by zrobić sobie potem przerwę na pół roku.
- Jasne, brzmi jak plan. Chociaż herbatka była takim malutkim dodatkiem, nie musisz czuć się zobowiązany do wynagradzania mi jej. -rzuciła przez ramię, w podskokach zmierzając w stronę kawiarni. Rzuciła się tam szybciej niż chyba powinna, bo stojąc pod drzwiami musiała się obrócić w poszukiwaniu Azjaty, wielce skonsternowana, że nie ma go tuż obok (może dlatego, że on akurat nie pobiegł pędzony entuzjazmem).
Po wejściu do środka wzięła głęboki wdech ciepłym powietrzem, z lubością zdejmując odzież wierzchnią. Nie była jakimś antyfanem zimy, ale co ciepło to ciepło. Bez ceregieli zajęła miejsce przy mniejszym stoliku pod ścianą, przewieszając płaszcz przez oparcie, po czym zabrała się za wertowanie menu. Jej wzrok przesuwał się po wszystkich pozycjach, ale w gruncie rzeczy szukała tylko jednego. I znalazła.
- Hm, myślę, że wezmę gorącą czekoladę. Tak dziecięco. - mruknęła pod nosem, po czym odłożyła kartę na bok. Sprawdziła na szybko stan powiadomień na telefonie, poprawiła włosy i w końcu wróciła spojrzeniem do lekarza.
- Można powiedzieć, że małymi kroczkami, ale zaczynasz się relaksować. Krótki wypad do kawiarni można zaliczyć do odpoczynku - bo przecież nie do pracy. Pamiętaj, to też się liczy, drobiazgi są więcej warte niż się wydaje.
Skierowała palec wskazujący w jego stronę i w ostatniej chwili powstrzymała się przed odruchem, aby tyknąć nim Makoto w czubek nosa - jak krnąbrnego dzieciaka. Nawet dla niej byłoby to trochę zbyt wiele.

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 320
Makoto niezbyt często chodził do kawiarni. Albo inaczej – niezbyt często bywał tam w towarzystwie. Zazwyczaj też brał rzeczy na wynos, spiesząc się z jednego miejsca na drugie. Takie momenty, kiedy mógł spokojnie posiedzieć i się zrelaksować nie były szczególnie częste. Teraz też, w teorii, nie miał za dużo czasu. Przerwa była przerwą jedynie na papierze. W każdej chwili mógł dostać wezwanie na oddział. Ale hej, mógł chociaż na tych kilka minut o tym zapomnieć, tak?
Kiwnął jedynie głową na znak, że wcale nie musiał czuć się zobowiązany. Może i nie musiał, ale został wychowany tak, by odwdzięczać się za tego typu drobiazgi. Poza tym, czuł się trochę winny tego, że dziewczyna zestresowała się brakiem zamówień od niego. Mimo wszystko robiła bardzo dobre pieczywo, Makoto pokusiłby się o stwierdzenie, że było najlepsze w całym Paryżu. A przynajmniej porównując miejsca, w których robił kiedykolwiek zakupy.
— Czekolada brzmi jak dobry plan. — Powiedział, samemu spoglądając na menu tylko przez chwilę. W sumie, czemu nie? Może i jemu przydałoby się coś słodkiego? Tak na osłodę życia i w ramach poprawy ogólnie niezbyt najlepszego stanu życia.
— Doprawdy? — Zapytał, odrobinę sarkastycznie, ale nawet udało mu się przy tym uśmiechnąć. Odrobinę i ledwo dostrzegalnie, ale chyba był to jakiś plus, czyż nie? Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale w tym momencie podszedł do nich kelner zbierając zamówienie. Dwie gorące czekolady dla bardzo dorosłych ludzi. Nikt nie musiał wiedzieć, że jedno z nich nie do końca było człowiekiem, tak?

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Catherine Valette

Catherine Valette
Liczba postów : 41
Kiedy kelner podszedł do nich, by zebrać zamówienie zapytała jeszcze o bitą śmietaną na wierzchu, ponieważ menu nie poruszało tej jakże kluczowej kwestii. Na szczęście uspokojony jej obawy, zabierając przy tym karty ze stolika. Jak już się zasładzać to całkowicie, na amen, pod korek i na śmierć. Bueno.
- Doprawdy. - spapugowała Makoto z prześmiewczo krzywą miną, splatając dłonie pod podbródkiem. Mogło wyglądać to niezbyt miło, ale wiedziała, że lekarz już poznał się na jej charakterze (oni to w ogóle chyba powinni móc oceniać ludzi, chociaż w znikomym stopniu) i nie obrazi się o taką drobną, dziecięcą wręcz złośliwość w rekacji na jego sarkazm. Szanujmy się.
- Oczywiście, to ni w ząb nie moja sprawa, tak czysto teoretycznie. Mam na myśli twój stan psychiczny, żeby nie było.
Nie wiedziała czemu postanowiła zasugerować, że Azjata już zdążył się zgubić w dyskusji. Jakby nie patrzeć, rozproszyć go mógł tylko kelner, a z tak wątłym skupieniem to raczej kiepski byłby z niego chirurg czy czym tam się zajmował. Co prawda krojąc warstwy skóry czy manewrując między organami wewnętrznymi można by zacząć myśleć o obiedzie, Cat nawet by to zrozumiała, jeśli siedziała na przeciwko fana podrobów. Mimo wszystko jednak potem głupio pójść do rodziny pacjenta i powiedzieć „niestety, państwa syn nie przeżył, ale stan jego wątroby podsunął mi nowatorski pomysł na przyrządzenie raków”.
- Nie znamy się za dobrze, w sumie to Ty tylko kupujesz ode mnie bagiety i czasem posłuchasz jak zalewam Cię słowotokiem. Mimo to jesteś jednym z moich pierwszych klientów. Może trochę za bardzo przywiązuję się do takich pierdół, ale nie mam zbyt wielu znajomych przez moją pracę.
Odchrząknęła, strofując się w myślach. Co to za kącik żalów i uzewnętrzniana się - psik.
- W ten czy inny sposób…
Znowu przerwała, tym razem dlatego, że wylądowała przed nią wysoka szklanka wypełniona gorącą czekoladą zwieńczona dużym zawijasem z bitej śmietany. Uśmiechnęła się promiennie, jakby ostatnim razem widziała takie cudo na Świętach Bożego Narodzenia dwadzieścia lat temu - a nawet nie ma tyle na karku. Na moment zapominając, że była w trakcie klecenia zdania, zabrała się za próbowanie śmietany z miną znawcy - dziecięco ucieszonego, ale jednak znawcy.
- Całkiem spoko. Troszkę mniej cukru bym dała, ale jest git. - mruknęła pod nosem, po czym jak gdyby nigdy nic wróciła spojrzeniem do Makoto, oblizując łyżeczkę.
- No, chodziło mi o to, że wolałabym nie stracić dobrego klienta, a w sumie całkiem fajnie się z tobą gada. Znaczy, głównie ja gadam, ale nawet jeśli w myślach maltretujesz moją laleczkę voodoo i modlisz się do wszystkich bogów, żebym się zamknęła to nigdy nie dałeś mi tego odczuć. Także doceniam zdolności dobrego słuchacza, anielską cierpliwość lub zdolności aktorskie. Albo wszystko na raz.

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 320
Kiedy kelner do nich podszedł i wziął zamówienie, Makoto upewnił się, że jego czekolada nie będzie miała bitej śmietany. Zdecydowanie nie miał ochoty aż na taką ilość słodyczy, wciąż w myślach mówiąc sobie, że nie było to zdrowie. Czasem jeszcze udawało mu się zapomnieć, że już takimi rzeczami raczej nie musiał się martwić. O ile mu ta gorąca czekolada nie utnie głowy albo nie będzie miała w sobie płynnego srebra powinien być bezpieczny. Tak na kilka stuleci bezpieczny, jeżeli już mówiło się o tym dokładnie.
Nie obraził się za jej odrobinę dziecinne zachowanie – mimo wszystko wciąż była bardzo młoda. W jego oczach nadal była poniekąd dzieckiem. Niby dorosła, ale jeszcze nie na tyle, by oczekiwać od niej poważnego zachowania. Sam z resztą, gdyby nie lekarski kitel pewnie nie wyglądałby na prawie trzydziestoletniego faceta. Azjatyckie geny robiły swoje – a przynamniej tak to tłumaczyło wiele osób, które znał.
Nie za bardzo wiedział, co odpowiedzieć na ten jej wywód. Przywykł do tego, że to ona mówiłam a on słuchał, chociaż teraz mogło to być bardziej niezręczne niż zwykle. Szczególnie, że poruszała temat jego zdrowia psychicznego, które jakby nie patrząc, było teraz w strzępach. Ale hej, nie musiała się nim tak przejmować – był lekarzem, wiedział co robić, tak? Czy coś w tym stylu, bo obecnie nie za wiele go już ruszało.
Kiedy przerwała żeby docenić walory gorącego napoju trochę faktycznie zgubił się w tym jej słowotoku. To o czym oni właściwie mówili?
— Nie powiedziałbym, żeby mi przeszkadzało twoje gadanie. To prawda, czasem strzelasz jak z procy i ciężko za tobą nadążyć ale miło jest popatrzeć na kogoś pełnego życia. — Powiedział, biorąc łyk gorącej czekolady. — Powiedz mi lepiej, jak interes? Bo ja rozumiem, że jestem jednym z pierwszych klientów i w ogóle, ale domyślam się, że w tym czasie kiedy nie robiłem u ciebie zamówień na brak pracy nie narzekałaś?
Czy próbował zmienić temat, żeby nie rozmawiać o swojej depresji i być może potężnym problemem, jakim było jedzenie ludzkiego mięsa? Nie, skądże.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Catherine Valette

Catherine Valette
Liczba postów : 41
Rozpromieniła się jeszcze bardziej, gdy Makoto zapytał o jej piekarniane imperium. Odczuwała deficyt w chwaleniu się i w tym, że kogoś interesuje jak jej idzie - obojętnie na jakiej płaszczyźnie. W końcu rodzina miała ją w głębokim poważaniu, gdy okazało się, że nie zostanie spadkobiercą tego „wielkiego” rodzinnego talentu, a jak już ją pytali o postępy to bardziej w kontekście „co tak długo”. Brała pod uwagę, że mężczyzna siedzący naprzeciwko tak naprawdę ma to w nosie i pyta z grzeczności (to chyba jakaś azjatycka cecha, nie?), ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. Ona będzie opowiadać, on zapomni dwadzieścia minut później. Wszyscy zadowoleni.
- Całkiem nieźle, muszę przyznać. - powiedziała po oblizaniu śmietanowego wąsa. - Poczta pantoflowa działa lepiej niż się spodziewałam, nie podejrzewałam, że ktoś będzie zainteresowany mając możliwość kupienia pieczywa na co drugim rogu. Pewnie fakt dowozu dużo pomaga i że staram się wszystko upiec tuż przed dostarczeniem zamówienia. Czy mogłoby być lepiej? Jasne. Czy pasuje mi jak jest obecnie? Jak najbardziej.
Upiła kolejny łyk czekolady, a gdy znowu musiała pozbywać się w mało wyrafinowany sposób piany znad górnej wargi postanowiła najpierw wyjeść białe, puszyste dobro, a dopiero potem przejść do popijania cukrzycy w płynie. Chyba powinna kupić sobie taką do domu. I malutkie pianki do kompletu - idealny duet na chłodne wieczory. Lepsze niż romanse.
- Mam jeszcze dosyć zajmującą pracę, a pieczenie to takie moje hobby, na którym staram się sobie dorobić dodatkowo. Z tego względu muszę pilnować, aby nie wziąć zbyt dużo zleceń albo z jakimś nierealnym czasem realizacji, bo ani nie chciałabym zawalić roboty, ani zawieść klienta. Żonglowanie możliwościami małego człowieczka pełną parą.
Owszem, czasem zdarza jej się odmówić komuś zlecenia w konkretnych terminach, jeśli wie, że nie będzie w stanie go wykonać lub gdy prawdopodobieństwo porażki jest zbyt wysokie. Tacy klienci nie zawsze wracają albo chcą wykazać się wyrozumiałością, ale Catherine nauczyła się asertywności. Wychodziła z założenia, że jeśli ktoś zaczynał być problematyczny i roszczeniowy na „dzień dobry” to i tak mogłoby ją to kosztować zbyt wiele nerwów. Statystyka jest ważna, a ona zamierzała mieć sto procent skuteczności. Rozprowadzanie bagietek to nie przelewki.
- Wiadomo, jakbyś miał komu mnie polecić to byłoby super. - puściła mu oczko znad szklanki. - A ty? Jest coś czym chciałeś się zajmować, ale dorosłe życie wjechało za mocno? Wiesz, taka pasja gówniarza.

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 320
Makoto nie miał nic przeciwko posłuchaniu o tym, jak dziewczynie szedł ten jej mały biznes. Nawet jeżeli pytał trochę z grzeczności a trochę z próby zmiany tematu z własnego zdrowia psychicznego. A to, że miała dużo do powiedzenia jedynie utrzymywało go w przekonaniu, że prawdopodobnie nie wrócą już do poprzedniej rozmowy.
Zainteresował się swoją gorącą czekoladą trochę bardziej, mieszając ją dokładnie długą łyżeczką. Catherine wydawała się być bardzo pracowitą dziewczyną i trochę dziwiło go to, że nie poszła na żadne studia. Była jeszcze bardzo młoda i być może kiedyś zmieni w tej kwestii zdanie, ale wydawało mu się, że trochę się marnowała. Bo tak, jej bagiety były faktycznie wyśmienite i z pewnością mogłaby otworzyć własną piekarnię w centrum Paryża, ale czy pójście chociażby do szkoły kucharskiej (piekarskiej?) nie mogłoby jej w tym tylko pomóc? Może się na tym w ogóle nie znał, bo zarówno on jak i jego bracia z góry mieli ustalone, że muszą iść studiować. To, że każde z nich skończyło z całkiem dobrze płatną pracą było jedynie potwierdzeniem tego, że rodzice mieli jednak rację.
— Masz drugą pracę? — Spytał, bo miał wrażenie, że mimo ciągłego gadulstwa akurat o tym nigdy nie wspomniała. Ciekaw był, co robiła kiedy nie mogła zajmować się tym swoim małym biznesem. Z drugiej strony, dwie roboty na raz to brzmiało równie wyczerpująco, co po prostu bycie chirurgiem. Ciekawe, skąd brała tyle energii. Może to kwestia wieku?
— Mogę szepnąć słowo czy dwa na oddziale. Jeżeli dokarmianie wyczerpanych lekarzy brzmi jak dobra robota dla ciebie to pewnie trafi ci się kilka zleceń. — W sumie nie miał innych znajomych poza pracą. Mógł też powiedzieć o biznesie dziewczyny swoim rodzicom i braciom, ale nie wiedział jak bardzo ci mogliby być tym zainteresowani. Dawno z nimi nie rozmawiał. Telefony od matki odbierał tylko dlatego, że wiedział iż była gotowa wbić mu na chatę z buta, gdyby ją ignorował. Bracia nasłani przez mamę też ostatnio coraz częściej wysyłali mu wiadomości. Niby wiedział, że to dlatego, że ich unikał, ale męczyło go to niemiłosiernie.
— Hmmmm... Nie, chyba nie. Większość mojego nastoletniego życia spędziłem ucząc się w szkole prywatnej z myślą o tym, że kiedyś zostanę lekarzem.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Catherine Valette

Catherine Valette
Liczba postów : 41
Pokiwała głową na pytanie o drugą pracę, nie odrywając ust od szklanki. Już czuła jak jej cukier skacze pod sufit i była z tego wybitnie zadowolona. Niby taka drobna rzecz, a jak może człowieka ucieszyć na bazowej płaszczyźnie jaką bądź co bądź było głupie spożywanie słodyczy. Ten kto jako pierwszy wymyślił czekoladę do picia powinien dostać order i koronę z diamentów. Może kiedyś wygoogluje historię tego napoju bogów i jak już dorobić się fortuny (haha. Ha.) wyślę tej wybitnej rodzinie koronę. Co prawda w jej możliwościach leżał co najwyżej chlebowy diadem, ale można pomarzyć od czasu do czasu.
- Jasne, czemu nie. Będę wam zbiorowe paczki dla powodzian przywozić. - uśmiechnęła się z błyskiem w oku, jakby już planowała listę zakupów na bagietki dla całego szpitala. Włączanie z pacjentami.
Na moment odstawiła szklankę i oparła podbródek na dłoni, wbijając spojrzenie szaro-zielonych oczu w Makoto. Przekrzywiła głową, unosząc jedną brew.
- Brzmi nudno. - wyparowała i dopiero po chwili zdała sobie sprawę jak bezczelnie musiało to brzmieć. Pewnie teraz wyglądała jak gówniarz, który jest obrażony na ojca, że ten nie ma czadowej kariery muzycznej. Albo żeby chociaż był strażakiem czy kaskaderem - a nie jakimś tam nudnym korpo-szczurem, który zarabia tyle, że utrzymałby trzy rodziny. Bez sensu.
- Znaczy, nie zrozum mnie źle! - od razu dodała, machając ręką trochę spanikowana. - Brzmi po prostu trochę tak jakbyś nigdy nie brał pod uwagę, że masz wybór. Chyba, że jako bąbel chciałeś ratować ludzkie życia i tak dalej, a potem wyszło na to, że jesteś jednym z niewielu ludzi, którzy dorośli do marzeń z dzieciństwa. Wtedy okej, w sumie nawet jest to całkiem urocze w takiej sytuacji. - uśmiechnęła się urokliwie, po czym zamieszała łyżeczką w szklance.
- Ale wiesz, jak cię rodzina terroryzuje to mrugnij dwa razy. Zadzwonię po bagiety.
Zachichotała wybitnie uradowana swoim niskich lotów żartem, licząc jednocześnie, że rozluźni tym rozmówcę. Próżny to wysiłek, ale hej, warto próbować.

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 320
Kiedy kiwnęła na znak, że miała drugą pracę zdziwił się, że nie rozwinęła tematu. Zazwyczaj była rozgadana niezależnie od tego, o czym się rozmawiało. Uniósł lekko brew zastanawiając się, czy po prostu nie uznawała tego za istotną informację, czy może z jakiegoś powodu nie chciała o tym rozmawiać. Postanowił jej na razie o to nie wypytywać – może kiedyś powie mu więcej? Z resztą, może nie powinien się tak przejmować? Może wcale sobie tego nie życzyła? Był w końcu tylko jednym z jej klientów – nawet jeżeli ona sama się nim interesowała nie znaczyło, że on powinien nią. Jeszcze pomyśli, że był jakimś zboczeńcem napalonym na ledwo pełnoletnie panny.
— Szczerze mówiąc, nie pamiętam za bardzo. Od zawsze lubiłem się uczyć, moi bracia też byli w tej nauce całkiem dobrzy. Więc w sumie tak jakoś wyszło, że poszedłem na studia medyczne i nie narzekałem jakoś na ilość pracy jaka się z tym wiązała. Ratowanie ludzi brzmiało jak coś ważnego. A że przy okazji okazało się, że mam do tego całkiem niezły talent? Wyszło mi jedynie na dobre. — Parsknął śmiechem, prawie opluwając się gorącą czekoladą kiedy rzuciła swoim żartem o bagietach. No proszę, nawet on potrafił się czasem roześmiać!
— Spokojnie, nie mieszkam już z rodziną, więc myślę, że udałoby mi się uniknąć terroryzowania. — Przyznał, wciąż rozbawiony. Po chwili milczenia i picia czekolady postanowił się jednak odezwać, trochę korzystając z okazji, że ona też akurat w tej chwili nic nie mówiła.
— Nie myślałaś o jakiejś szkole? Wybacz, jeżeli nie chcesz odpowiadać. Wiem, że to nie moja sprawa, ale pomyślałem, że musi ci być ciężko pracować na dwa etaty tak naprawdę, a że jesteś dość młoda z pewnością miałabyś dużo możliwości.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Sponsored content


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach