28.01.2024 Gość w dom, debil w dom

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
First topic message reminder :

Kamienica, do której Marcus zaprowadził Andre, należała do tych odrestaurowanych w niedalekiej przeszłości. Kolory ścian budynku były pokryte w klasycznym dla paryskiej mody brzoskwiniowym, nieco przygaszonym, kolorze. W środku klatki schodowej unosił się zapach farby. Poza tym, panowała cisza. Jedynie zza mijających przez dwójkę drzwi mogły dobiegać szelesty i dźwięki życia codziennego. Nic poza tym. W końcu był późny wieczór.
Zatrzymał się na drugim piętrze przy drzwiach po prawej. Wyciągnął klucze z kieszeni płaszczu, przekręcił zamek w drzwiach i zaraz uchylił wrota do swojej świątyni. Dla odmiany, teraz to on sugestywnie odstąpił miejsce w progu drzwi mechanikowi, żeby go puścić przodem. Tak dla miłej odmiany, aby teraz on mógł poczuć się księżniczką. W spojrzeniu Marcusa czaiło się subtelne rozbawienie. Następnie, gdy tylko Francuz wkroczył do środka, podążył za nim i zamknął drzwi.
Krótki korytarz, w którym się teraz znajdowali, prowadził bezpośrednio do salonu. Nie odgradzała go żadna ściana ani drzwi. Z tej pozycji, w jakiej się znajdowali, już można było dostrzec kawałek kanapy oraz w kącie ustawioną dużą donicę z rośliną. Philodendron Xanadu, który stanowił element pewnych sentymentów z życia Vanina. Tykający, stary zegar, wisiał niedaleko obrazu powieszonego nad kanapą. Ten przedstawiał po prostu krajobraz, ale nie stanowił dzieła słynnego malarza. Brakowało tylko buczenia starej lodówki, ale tu Marcus nie mógł ulec żadnym dźwiękowym sentymentom. Sprzęt musiał być sprawny, więc i jednym z nowszych.
Marcus ściągnął z siebie płaszcz, odwieszając go na wieszaku. To samo z butami, które zaraz odłożył na półkę na buty. Zaraz zerknął na Andre, poprawiając i zawijając rękawy swojej eleganckiej, niebieskiej koszuli.
- Patrząc na twoje frywolne zachowania, uprzedzam, byś nie palił w mieszkaniu. - Oznajmił i skierował się do salonu. Skoro mechanik nie krępował się z paleniem w miejscach zamkniętych, wolał już z góry określić warunek. - Tam jest portfenetr. - Dodał jeszcze i skinął głową w stronę balkonu w stylu francuskim, czyli okno z balustradą.
- Rozgość się. - Rzucił i zniknął w kuchni, do której wejście znajdowało się po lewej. Wystrój raczej odbiegał od przeciętnej aranżacji francuskiego mieszkańca. Niemniej, górował modernizm i minimalizm. Ponad to, mieszkanie było czyste i schludne. Wszystko miało swoje miejsce, wszystko miało swoje przemyślane ułożenie. Wyposażone było we wszystkie potrzebne w dzisiejszych czasach sprzęty elektroniczne. Między dwoma oknami, służące za portfenetry, stała szafa również przyozdobiona zieloną rośliną - dla odmiany philodendron domesticum. Jej donica stała na ręcznie wykonanej serwetce - coś, co raczej nie było znane kulturze zachodniemu Europejczykowi. Dla Marcusa z kolei na pewno stanowiło to jakąś wartość sentymentalną. Serwetki powtarzały się jeszcze w innych miejscach, choćby pod kilkoma figurkami nawiązującymi do wschodniej kultury, choćby figurka baletnicy.
Niezależnie od tego, czy Andre czekał grzecznie w salonie czy też ciekawość nie dawała mu spokoju, Vanin wrócił niedługo z obiecanym trunkiem oraz talerzem różnych rodzajów sera. Tak, jak pan bóg przykazał, aby pić whisky. Ser dla lepszych wrażeń. Doniósł dwie szklanki i bynajmniej nie zaproponował Francuzowi nic. Żadnego dodatku. Nawet lodu. Po prostu zerknął krótko na Andre i odkręcił korek.
- To starzejąca się whisky. Dziesięcioletnia, dojrzewająca w beczce z białego, wypalanego dębu. W temperaturze pokojowej smakuje najlepiej. - Oznajmił, nalewając swojemu gościowi jedną trzecią szklanki, a następnie sobie i dopiero wtedy usiadł na kanapie. Jeszcze powstrzymywał się z pytaniem, jakie cisnęło mu się na usta. Wolał sprawdzić, czy rzeczywiście mężczyzna był absolutnie pozbawiony zmysłów smakowych i było mu to absolutnie obojętne, co wleje do swoich ust.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
— Aha, naprawdę? — mruknął ironicznie. — No nie jesteśmy, tak, to żart Vanin.
I gdyby mógł, w tej chwili pomodliłby się do stwórcy o cierpliwość. Tłumaczenie oczywistych spraw, jasne, było zabawne. Ale czasami do głowy wdzierała się myśl, że równocześnie męczące. Z dwojga złego, Marcus tak czy tak był po prostu interesujący, więc był w stanie to przełknąć.
— Cokolwiek to znaczy… — westchnął ociężale. Nie lubił, jak ktoś zaczynał, a nie kończył. Hipokryta jak w mordę strzelił. No ale co zrobić – musiał mieć jakieś wady, skoro ta wzroku go ominęła. Bez tego byłby zbyt potężny, prawda?
— Dobrze Vanin — i znów to samo. Ten sam tekst, który miał za zadanie wywołać, a jakże, ten sam efekt, co zawsze. Nie mógł się oprzeć. Był grzesznikiem.
— Proszę, proszę. Teraz robię się ciekawy.
Motywy. Fakt faktem, te „księżniczki” były ciężkie do określenia. W ogóle: cały był ciężki. Ale nie w sposobie trawienia, a smaku. Za dużo różnorodności, której jego ignorancki język (mózg) nie mógł pojąć. Dotychczas przeważnie spotykał ludzi prostych lub takich, z których łatwo było je, motywy, wyciągnąć. On był inny. A więc interesujący.
— No? — mruknął przeciągle i chwycił kolejny kieliszek. Tym razem jedynie uniósł go w górę, szkła już nie bił. Zanim Vanin skończył opowieść, wychlał już z kilka. Cóż, czas to pieniądz. A ten, który miał on, był wyjątkowo cenny. Jeśli więc trwonił go na picie, starał się wycisnąć z tego jak najwięcej, nieświadomie i niecelowo zostawiając Marcusa hen za sobą, jeśli mowa o kolejkach.
— Ah, czyli byłeś niewinni. No, niestety, tacy najczęściej idą do paki albo dostają kulkę w czoło. Skąd ja to… A, tak. — zaśmiał się. Ileż razy słyszał podobne opowiastki – zabrakłoby mu palców, by zliczyć. O ile w ogóle byłoby to wykonalne. Obracając się w takim, a nie innym środowisku, ciężko uniknąć tych niuansowych podobieństw. Niewinni mordercy. Tak. Typowe. Chevaliera zastanawiała jednak inna kwestia – jeśli spokojnie pracował we Francji, nie mógł, i najpewniej nie był, skazany na ojcowiźnie. A to już było bardziej zastanawiające. Nie zapytał jednak. Uznał to za mało istotny szczegół, zupełnie zbędny w ocenie towarzysza. Przy odrobinie zapału zdołałby najpewniej dowiedzieć się, jaka była prawda. Czy ten zapał miał? Raczej nie.
— Nie lej już, wystarczy mi. Nie chcę wracać do domu szlaczkiem — oznajmił, dopijając ostatni kieliszek. Cóż, Mara rzeczywiście była marą – tak jak te senne, tylko czekała, by zapanować nad nim w odpowiednim momencie. A ów właściwy moment nastąpił w chwili, gdy szkło było już jedynie w połowie wypełnione cieczą. W połączeniu z wyżej oprocentowanym whisky… Cóż. Czas najwyższy. Andre jeszcze nie czuł zmożenia, jeszcze nie padał, ale podskórnie wiedział, że przekleństwo alkoholu w końcu go dopadnie. Może nawet z kacem mordercą, bo w domu wciąż czekała napoczęta butelka. — A domyślam się, że to dopiero pierwsze uderzenie.
Wstał, rozglądając się czy nic nie wypadło z kieszeni, ani żaden przedmiot, który do niego należał, nie zagnieździł się w przerwach między poduszkami kanapy. I, rzeczywiście, był gotów pożegnać Marcusa w lakoniczny sposób, ubrać kurtkę i wyjść. Ale znów ten potworny kaszel z tym samym efektem, tylko wzmożonym.
— Masz chusteczki? — zapytał spokojnie i zupełnie obojętnie, samemu próbując dostrzec oczyma coś, co nadawałoby się do wytarcia pozostałości po przydługim „dławieniu się”.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Marcus westchnął przeciągle.
- Wiem, że to był żart. - Oznajmił, mimo wszystko, że spokojem w głosie. Chciał jedynie podkreślić oczywistość, aby odpędzić od Andre wszelkie podejrzenia, że sam żartował.
- ...Co? - Mruknął wyraźnie zdezorientowany. Zmrużył nawet delikatnie oczy, próbując połączyć kropki. Nie chciał się tłumaczyć. Nawet jeśli nie siedział nigdy w więzieniu nie znaczyło to, że nie miał na swoim koncie grzechów. Tylko, że to nie była historia o niewinności. Niemniej postawa Andre dała też do zrozumienia, iż nie chciał kontynuacji ani bardziej szczegółowego wyjaśnienia.
- Jak sobie życzysz. - Odpowiedział Marcus, obserwując uważnie Francuza. Nie odzywał się w kwestii jego łapczywości alkoholowej. Snuł wnioski, że dalej przeżywał całą sytuację z Dimitrim.
- Cwane. - Stwierdził Marcus, widząc wstającego Andre. Tym razem to on odwdzięczył się tym jednym, krótkim słowem. Długowłosy wyszedł wygrany z tego spotkania. Jednocześnie dając od siebie niewiele informacji.
Poszedł w ślady gościa, chcąc go odprowadzić. Salwa uporczywego kaszlu ponownie zwróciła jego uwagę.
- Mhm. - Odmruknął, żeby zaraz zniknąć i wrócić z paczką chusteczek. Zatrzymał spojrzenie na dłoni długowłosego zupełnie niewzruszony. - Od jak dawna to masz? I czy oprócz tego masz jakieś inne objawy?- Spytał, podając poproszoną przez gościa paczkę. Oczywiście, że musiał spytać. Zwykła troska pracodawcy o swojego pracownika. Nie wiedział, co ten stan zdrowia miał zwiastować. A krew wykrztuszana drogą oddechową? Powiedzieć, że jest niepokojąca, to jakby powiedzieć nic.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
Z trudem, bo siły odbierało nadmierne duszenie się, odebrał pakunek z paczką. W normalnych okolicznościach rzuciłby jakieś „dzięki” (nie zrobiłby tego). Cóż, teraz było to co najmniej niewykonalne. Tak czy tak: ostatnie odkaszlnięcia, bardziej spektakularne, w chusteczkę i po krzyku. Chevalier uśmiechnął się do Vanina, choć absolutnie nie miał powodu, by to robić. Jak zwykle w tego typu sytuacjach: zachowywał się tak, jakby nic się nie stało.
— Dziwny sposób na domaganie się pożegnalnego buziaka w czoło — powiedział, chowając chusteczkę ubabraną we krwi w kieszeń. Parę plam. Jedne większe, inne mniejsze. W każdym razie, francuz nie wydawał się tym ani przejęty, ani też zaskoczony. Ciężko o szok, gdy zna się powód i nie jest to pierwszy raz. Tym mocniej nie miał ochoty tłumaczyć tego zagadnienia komuś, kogo powinno to najmniej obchodzić. Pracodawca nie ma prawa pytać podwładnego o stan zdrowia. Czy jakoś tak. Nigdy nie szło mu za dobrze zapamiętywanie zasad.
— Trzymaj się Vanin.
Bez buziaka w czoło, ale z nasuwaną już kurtką, miał w planach zrobić to, co przed chwilą oznajmił. Zatrzymał się jednak. Nagle i niespodziewanie cofnął rękę z klamki i bez słowa, przedzierając się najpewniej przez Marcusa, wrócił do salonu.
Do bananów.
Jego ukochanych bananów.
— A… Bym zapomniał — pomachał pozostałą kiścią z iście triumfalnej aurze. — I tak ich nie zjesz.
Wrócił pod drzwi, a w drodze do nich miał nadzieję zobaczyć na twarzy Marcusa coś innego, niż ta przylepiona do jego ust obojętność. Chciał zmiany. Czegoś, co jeszcze mocniej pobudzi wyrzut serotoniny. Ciężko było mu się odnaleźć w tej… Stabilności. Niezależnie od tego, jak wielkim wrzodem na tyłku był sposób bycia Białorusina, ten spokój, chłód niemalże, był powoli nużący. Dobrze, że ciekawość zawsze wygrywała to starcie.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Buziak w czoło. Ciekawe, że nawet teraz musiały trzymać go żarty. Nie zamierzał analizować tego dowcipu mając przed sobą zaplamioną krwią chusteczkę. Tym razem zmarszczył brwi, oddając się wzrastającemu poczuciu wewnętrznej irytacji, która została wywołana postawą Andre. Chciał wiedzieć, ale będzie się łapać każdej wymówki, byłoby przyznać, że wcale nie służbowo obchodził go stan zdrowia kierowcy-debila.
- Zaczekaj. - Wyrwało mu się z ust, kiedy ten łapał za klamkę. Miał nadzieję, że to cofnięcie się było spowodowane jego słowami, ale... Nie. Tym powodem były banany.
- Chcę odpowiedzi. - Oznajmił Marcus, jak to dziecko, które dopiero uczyło się rozmawiać o swoich potrzebach, ale jeszcze korzystało z tych najprostszych, bezpośrednich komunikatów. A w razie nie posłuchania tego prostego żądania zapewne nastąpi tupnięcie nogą... Niedosłownie. W każdym razie ściągnięte do siebie bwi mogły to zwiastować. - Chcę... Wiedzieć. Po prostu odpowiedz. - Dodał, uciekając spojrzeniem od Andre z poczuciem, jakby poniósł porażkę, tylko jeszcze nie wiedział, jaką. Zagryzł policzki od wewnątrz, co zazwyczaj pojawiało się w nieco bardziej stresowych dla niego sytuacjach. Był jednak gotowy na to, że Andre opuści jego mieszkanie. Przecież, jeśli by się nad tym głębiej zastanowić, rzeczywiście nie mieli na tyle zażyłej relacji, żeby długowłosy czuł jakąkolwiek powinność na tłumaczenia. Szczególnie tak uparty, beznadziejny przypadek jak Francuz, który właśnie zamierzał wynieść z jego domu banany.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
Chevalier zatrzymał się i spojrzał na „szefa” spolegliwie, nie z litością, ale pewnego rodzaju goryczą. Jeśli była na tym świecie rzecz, którą nienawidził najbardziej na świecie – byłaby to słabość. Nie chciał być postrzegany w ten sposób. Może niesłusznie stawiał znak równości między kwestiami zdrowotnymi, a litością, ale… Cóż. Nie miał na to wpływu. Otoczony już za dzieciaka ciężarem znoszenia trudów choroby matki, nie potrafił inaczej. Sam Cyril nic nie wiedział o jego dolegliwościach, więc i Marcus nie powinien o to dopytywać. A tym bardziej wiedzieć. Byli sobie, bądź co bądź, niemalże obcy. A Andre rzadko mówił o sprawach, które go trapią, a jeśli trapią tak bardzo – nie robił tego nigdy.
— Ależ jesteś upierdliwy Vanin... — westchnął ciężko, kręcąc przy tym głową. Wydawało się, że na tym rozmowa się skończy, że jak trzymał tę klamkę, tak ją naciśnie. Wyjdzie i jak zawsze: pójdzie swoją drogą, nie patrząc na to, co za sobą zostawi. Tylko to „zawsze” nie dotyczyło Marcusa. Ten upierdliwy niczym komar o piątej nad ranem insekt, ten kosmita przybyły z planety kosmitów dręczących pytaniami porządnych ludzi, ten lekarz, który pracę przenosił do domu i dociekał najbardziej wtedy, gdy w grę wchodziło zdrowie albo organy…
Samo wyjście nie zamknęłoby mu ust. Tak przynajmniej sądził francuz, dość prosty w swoich myślach i czynach. A jeśli o tych drugich mowa – złapał gwałtownie Vanina za twarz, uniósł na tyle, by mieć do niej swobodny dostęp. Z racji różnicy we wzroście, cóż, było to tym prostsze. Wszystko, co działo się później, było wypadkową kilku kwestii tego wieczoru; pierwsza – Andre chciał, by Białorusin dał mu spokój, druga – czysta zabawa na emocjach, trzecia – chciał zobaczyć coś więcej, niż obojętność i ulotne zaskoczenie, czwarta – słodka tajemnica.
Jak sugerował wcześniej, tak też zrobił: złożył krótki ojcowski, nieomal żartobliwy, pocałunek na samym środku czoła Marcusa. Miał nadzieję, że to załatwi sprawę dociekania, że będzie mu dane wyjść w spokoju ducha i duszy. Więc kiedy tylko go wypuścił – od razu przeszedł przez próg.
— Trzymaj się — rzucił na odchodne ze swoim firmowym, cwaniackim uśmieszkiem. Ba, nawet mu pomachał, tocząc się powoli koślawo przez podwoje. O ile, rzecz jasna, nie został zatrzymany siłą. Po Vaninie mógł spodziewać się wielu rzeczy. A tym bardziej, gdy już samym żarliwym pytaniem, innym niż zwykle, powstrzymał go przed opuszczeniem mieszkania.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
- Ze wzajemnością. - Odparł tym razem niemal od razu. To tyle w kwestii upartości. Natomiast jeśli chodziło o litość... Cóż, na pewno nie ona była powodem zmartwień o stan zdrowia mechanika. Marcus nie rozumiał i nie znosił nielogicznych zachowań. Tym bardziej nie rozumiał, dlaczego Andre milczał na temat tej kwestii.
- Kaszel krwią nie wróży nic dobrego. Najczęstszym jego przypadkiem jest rak płuc, a drugim, zdecydowanie rzadszym gruźlica. Odpowiedz, jak długo i jak często to... - Urwał, nim na dobre się rozgadał, kiedy poczuł na swojej twarzy ciepły dotyk Andre. Otworzył szeroko oczy i stanął sparaliżowany, dając najpierw unieść głowę, a następnie dotknąć swojego czoła przez usta Chevaliera. Nie patrzył na niego, a spojrzenie skierował jakby gdzieś hen daleko, nawet jeśli wciąż miał przed sobą długowłosego.
Jeśli to miało załatwić problem rzekomego dociekania, ewidentnie nie wyszło. Uniesione gęste brwi Marcusa z powrotem się do siebie ściągnęły, a mętny wzrok minął, kiedy skupił swoją uwagę z powrotem na Francuzie. Złapał go za tę dłoń, która odważyła się dotknąć jego twarzy. Nie dał mu odejść, jeszcze. A uścisk miał silny, jak na kogoś przy jego wadze.
- Myślisz, że to jakaś gra? - Spytał z wyrzutem, układając usta w niesmak. Andre był naprawdę bliski zburzenia tego, co Vanin budował przez lata, a zwłaszcza kreowaną personę, która pozwalała mu funkcjonować. Dodatkowo dochodził do tego fakt, że dawanie się ponieść emocjom i bardziej żywa mimika mogła skutkować przypadkowym i bardzo niechcianym odsłonięciem kłów. - Mogę być jeszcze bardziej upierdliwy. Po prostu odpowiedz na moje pytanie. - Groźba? Żądanie? Ciężko stwierdzić, ale nie brzmiał już tak nieludzko bezbarwnie, jak jeszcze wtedy, kiedy siedzieli wspólnie przy stole. Dał się zamroczyć prowokacyjnemu zachowaniu Francuza, nie biorąc pod uwagę faktu, iż ten zwyczajnie się upił. A może Vaninowi również uderzyło do głowy.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
Francuz nie miał ochoty na wykłady, które słyszał już wielokrotnie. Doskonale wiedział, co mu jest, co z tym zrobi i jak. Po prawdzie był bardzo wyrozumiały względem Białorusina. Gdyby podobne pytania zadawał ktoś inny, cóż, mieliby poważny problem natury zrywania z pacyfizmem. Tym łatwiejszy byłby to rozwód, bo po alkoholu.
Unieruchomiony, a przynajmniej na tyle, by zrezygnować z pomysłu ciągnięcia Marcusa za sobą po schodach, zatrzymał się i odwrócił.
— Gra? — powtórzył po nim, kompletnie skonsternowany. Nie tylko zresztą silnym uściskiem, którego w żaden sposób nie spodziewał się po kimś o budowie i sylwetce Marcusa, ale tą nagłą determinacją wymieszaną z czymś, co ciężko było mu określić. To było rzadkie. Rzadkie i cudownie spełniało pierwotne założenia – no, przynajmniej częściowo. Nie było już obojętności. Nie tak mocnej, jak dotychczas. Francuzowi ciężko było ukryć pchający się na usta coraz szerzej uśmiech. Mimo wszystko był rozbawiony. Do czasu kolejnego zdania, które wypowiedział Vanin.
Zatrzymał pytające spojrzenie na oczach Białorusina. W nich oczekiwał odpowiedzi, ale jak zwykle – nie znalazł nic. Przez te tęczówki nie przebiłby się nawet młot pneumatyczny; były puste i zupełnie pozbawione blasku. Prawie jak u trupa. Kto wie, może od oglądania tylu ciał popadł w marazm i stał się martwym za życia. Wcale by to Andre nie zdziwiło. Przy tej profesji, a raczej robocie na boku, tak długiego wystawienia na bliski kontakt z prawie-śmiercią, ciężko zachować trzeźwy umysł. Szaleństwo skrywające się pomiędzy białkami byłoby najmniejszą karą za grzechy. A oboje mieli za co pokutować. Chociaż w postrzeganiu Chevaliera – na karę zasługiwał jakby mniej.
Co innego Marcus, który mimo jasnych sygnałów do zaprzestania dopytywania, robił to dalej. W życiu francuza istniały dwa zakazane tematy: rodzina i zdrowie. Unikał ich jak mógł, a kiedy ktoś za bardzo naciskał, deptał mu po palcach, cóż, wtedy właśnie z pogodnego głupka wyłaniała się poważna i dominująca persona. Jasne, na ogół w relacjach to on wyznaczał kierunek i cel, ale ten rodzaj władczości był inny. Niepokojący i groźny. Jak pies, który chwilę przed ugryzieniem cieszy mordę. Pitbull. Bo pitbulle, o ile nie ujadają, wyglądają doprawdy uroczo.
Andre nachylił się nad trzymającym go w ciasnej klatce uścisku mężczyzną. Te dziesięć centymetrów różnicy we wzroście robiło różnicę. Postawa, ta mechanika, również. Był bowiem misiowato-muskulaturnej budowy. Jakby nie patrzeć – pracował fizycznie, tężyznę i parę w łapach musiał mieć. I miał. Choć korzystał z niej rzadziej, niźli częściej.
— Od kiedy masz prawo czegokolwiek ode mnie wymagać, co Vanin? — powiedział, niemalże robiąc pauzę po każdym słowie. Zmrużył przy tym oczy. Teraz już absolutnie nie był rozbawiony. Nie. Podobny wzrok miał u Dimitra, nim wybuchł. Ale wtedy złość kierował na ruska, więc Marcus miał prawo wtedy nie dostrzec subtelnej i nagłej zmiany w zachowaniu Chevaliera. Stawał się inną osobą. Tą, której się wyrzekł w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego. No i Cyrila. Jego przede wszystkim. Pierdolić całą resztę. — Puść.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
- Gra. - Powtórzył nieco ciszej, spoglądając na niego z czymś, co było mieszanką złości i dezorientacji. Nie wierzył, że musiał tłumaczyć dorosłemu facetowi podstawowe zachowania. To znaczy - cmoknięcie w czoło było czymś absolutnie oderwanym od rzeczywistości, a przynajmniej według Marcusa. Tym samym Andre nieświadomie przywołał niechciane wspomnienia za czasów młodzieńczych. Czuł się tak, jakby przeżywał pewną sytuację jeszcze raz. - Co to w ogóle miało być? - Dopytał, kręcąc głową z niedowierzaniem. Spojrzenie przeskakiwało z jednego oka Andre na drugie, usiłując wyłapać cokolwiek niż zdziwienie. Wyszło na to, że oboje próbowali wyczytać cokolwiek z siebie nawzajem, ale nie potrafili. Tak, jakby rzeczywiście spotkały się ze sobą dwa osobne gatunki i próbowały się porozumieć - koniec końców, wszystko wychodziło na opak.
W normalnej sytuacji Marcus po prostu by odpuścił. Ba, nie doprowadziłby do takiej sytuacji, jaka właśnie teraz zaistniała. Nie zwykł uganiać się za ludźmi. Może kiedyś, w przeszłości. Teraz był personą lekarza bez życia prywatnego, bo tak po prostu żyło mu się lepiej. Tym bardziej nie potrafił zrozumieć, dlaczego działał niezgodnie z własnymi zasadami i przekonaniami. Martwe, nieco depresyjne spojrzenie Marcusa ożywiło się nieco, choć nie na tyle, by mechanik mógł to dostrzec.
Trzymał go dalej, obserwując, jak postawa Francuza się zmienia. Już nie zawadiacki uśmiech, już nie buziak w czółko, tylko groźna mina z wiszącym w powietrzu wpierdolem. Vanin dalej krzywił usta w grymas, a nawet stał się wyraźniejszy, kiedy poczuł nad sobą ciężkie chmury. Bałby się, gdyby nie pewien drobny fakt, o którym długowłosy nie był świadomy. Dlatego Vanin stał, jakby niewzruszony samym tym nachyleniem. Patrzył mu się prosto w oczy z bliska, zadzierając nieco głowę go góry. Słysząc słowa, jakie wypowiedział Andre, mina całkowicie zobojętniała. Na chwilę.
- To nie wymóg. To tylko bardziej dosadna prośba. - Odparł od razu, obojętnym, choć lekkim jak na niego tonem. Na usta wkradł się za chwilę krzywy uśmiech, który był zwieńczeniem wypowiedzi. Już raz, prawie, zagrał mu na nerwach. Widać, rozpracowywanie ludzi musiało działać niczym rozbrajanie ładunków wybuchowych, a że Marcus nie miał w tym doświadczenia, wszystkim znane było zakończenie tej historii. Problem w tym, że to teraz go nie obchodziło, gdyż sam poczuł się rozbrojony. Rozbrojony i z urażoną dumą. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć...
... I zamknął usta z powrotem. Musiał to wszystko uciąć, zanim eskaluje w nieodpowiednia stronę. Zamilkł, a uśmiech zniknął z jego twarzy. W końcu powoli i delikatnie wyswobodził Andre z uścisku swojej dłoni, unosząc ją ostrożnie w poddańczym geście.
- Trochę mnie poniosło. Przepraszam. - Odezwał się w końcu, odwracając głowę w przeciwną stronę, byle nie spoglądać na mechanika. - Trzymaj się, Andre.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
— Ah, gra — powtórzył ironicznie. Nie miał, kurwa, pojęcia, o jaką grę chodzi Marcusowi. Ostrzegł go, może nazbyt mgliście, ale ostrzegł. Vanin sam zgotował sobie ten los, więc nie miał prawa marudzić. Przynajmniej taką opinię na ten temat miał francuz. A opinie, cóż, każdy miał inną. — To był buziak na pożegnanie.
Dla odmiany tym razem to Chevalier był prostolinijnym „gburem”. Z kim przystajesz, taki się stajesz. A francuz dość szybko spostrzegł, że zdania wypowiadane przez Białorusina miały to do siebie, że stanowiły w większości suche fakty, nijak nacechowane zrozumieniem emocji i niejasnych pytań. Czasami, owszem, silił się na ich zrozumienie, ale nigdy podświadome. Najpierw musiała wyłapać je bramka logiczna. Bramka teraz – a przynajmniej w założeniu – zajęta mierzeniem się na spojrzenia niczym dwa dzikie koty nocą. Tylko bez tego dziwnego buczenia i syczenia, które alarmowałoby mieszkańców kamienicy. I dobrze, szkoda byłoby im zakłócać sen.
— Prośby mają to do siebie, że można odmówić — odparł chłodno, ale zgodnie z prawdą. Twarz mechanika utrzymywała nerwową atmosferę. Ale on sam, mimo wszystko, wydawał się spokojny. Za spokojny. Jak zawodowy morderca, gdy pociągnie za spust i już wie, że robota wykonana.
Fakt faktem, ciężko byłoby nazywać „prośbę”, cóż, „prośbą”, jeżeli z automatu oczekiwało się jej realizacji. Wtedy, w rzeczy samej, stawała się ona wymogiem, niemalże poleceniem. Oboje zdążyli przecież ustalić, i się co do tego zgodzić, że nie są w pracy. Nie występowała zatem żadna zależność: ani Vanin nie był nic dłużny Chevalierowi, ani Andre wobec Marcusa. Proste jak budowa cepa. No, jeśli ktoś wie, jak buduje się cepa. Francuz, w każdym razie, zdołał posiąść tę elitarną wiedzę – ale tylko i wyłącznie dlatego, że w małej mieścinie, w dawnych i zamierzchłych czasach, Cyril zmuszał go do pomocy przy ogrodzie. Wtedy tego nienawidził – żmudne, nudne, na efekty czeka się niekiedy miesiącami, a z dziecięcej perspektywy wydaje się, iż nieomal wiekami. Z czasem zrozumiał, dlaczego ojciec tak chętnie trwonił czas na pielenie grządek i sadzenie nasion. Stąd pewnie te rośliny. I wędkarstwo.
Pomyśleć, że rankiem, samym samiuśkim, Chevalier znów wdał się w żałosną dyskusję o wyższości jednego gatunku ryb nad drugimi, a w międzyczasie (chyba nogą, bo ręce były zajęte zażartą kłótnią) opisywał złowione okazy i ich wagę wraz ze zdjęciami… Nie, to zupełnie nie pasowało do człowieka, który zawisł nad gołąbkiem pokoju podobny strachom nad wróble. Wróbel to nie gołąb. A jednak zrobiło to na nim wrażenie.
Andre pociągnął nosem haust powietrza i wypuścił z gardłowym pomrukiem. Nie, nie warczał. Nie był psem przecież. Był natomiast – i to nazbyt lekkie słowo – potężnie wkurwiony. Sekundy dzieliły go od ostatecznego wybuchu, zerwania z dręczącym pacyfizmem i rozwiązania sprawy tak, jak uczyniłby to bez swojej klątwy. Już tylko czekał, aż Białorusin zacznie poruszać ustami, wyobrażał sobie, co mógł powiedzieć, jaki następny drętwy tekst mu zaserwuje.
Ale nie. Nie stało się nic.
Nic poza przeprosinami, których się nie spodziewał. A bardziej niż przeprosin, to całej tej otoczki.
Przełknął ślinę, gdy jego powieki nakryły oczy i się wyprostował. Inaczej – wciąż był zgarbiony, ale to właśnie była jego naturalna postawa. Uwolniony z uścisku, wciąż bogaty w banany, z wolnymi od ciemności źrenicami, stojąc bokiem do drzwi – nacisnął na klamkę i wyszedł bez słowa. A podwojami wcale nie trzasnął, choć mógł; i z wrodzonego lenistwa, i nastroju, który zawdzięczał lekarzowi. Jasne, chciał zmiany, jakiejś dynamiki, ale chyba, a raczej na pewno, nie takiej.
z/t (?)
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Nieświadome drgnięcie powieką znaczyło tylko tyle, że wątpił w intencje Chevaliera. Kiedy zapytał się, co to miało być, miał na myśli wyjaśnienie wszystkich motywów, które się kryły za buziakiem w czoło. Tym razem to Andre wybrał język faktów, którym zazwyczaj posługiwał się Vanin. Nie odezwał się na to marne wyjaśnienie.
Tak więc nic innego nie przychodziło mu do głowy jak to, że Francuz wykorzystał ten ruch do wytrącenia go i uciszenia. Nic więcej. Skoro był skłonny do tak nietypowych zagrywek w celu uzyskania własnych dziwnych korzyści, było to tym bardziej niebezpieczne.
Było wiele powodów, dla których nie wypowiedział na głos tego, co nasuwało mu się na język. Główny, najmocniejszy to ten, że myśl, iż zraziłby do siebie kierowcę, odrobinę go przerażała. Marcus lubił stabilność. Przyzwyczajał się do mężczyzny. Nie chciał znowu przechodzić tego samego, co wcześniej. Może i Chevalier przypominał mu na każdym kroku, że jest dziwny, ale nie wyglądał jednocześnie na zniechęconego do rozmowy. I właśnie utrata tego była gorsza niż oberwanie po mordzie.
Marcus powoli się uspokajał. Gardłowe mruknięcie ze strony Francuza nijak zwróciło jego uwagę, bo od pewnego momentu uporczywie na niego nie patrzył chcąc ukryć gorycz spowodowaną tą sytuacją. Cóż, postawa Andre była już wystarczająco dosadna, żeby go sobą nie zadręczać. Ruszył się dopiero wtedy, gdy usłyszał zamknięcie za sobą drzwi.

zt.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach