01.01 Happy New Year

2 posters

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Było koło 20, gdy Silvan w końcu wyszedł z jej apartamentu. Ani myślała ukrywać się na dole w swojej samotni, zdecydowanie nie w tym stanie. Pokoje były zaciemnione, jakby walczyła z kacem gigantem a nie mdłościami. Przy wielkim łóżku stała stalowa miska. Jak żałośnie trzeba było upaść.

Pokłócili się, każde ciągnęło w swoją stronę, każde uparcie broniło swojego podejścia do sytuacji, jakby od tego zależało czyjeś życie. Cóż... poniekąd tak właśnie było. Westchnęła ciężko, czując lekki przeciąg i charakterystyczną zmianę atmosfery o posmaku wanilii przylepiającym się do podniebienia.

– Tylko nie zapalaj światła błagam. – stęknęła z łóżka, nie wiedząc czy jest jej za ciepło czy za zimno. Nie wiedząc o co jej ciału w tym wszystkim chodzi.

Wiedziała natomiast, że ta rozmowa nastąpi. Najpierw cały miesiąc, odkąd dostali zaproszenia walczyła o możliwość pojechania na to party. Jak lwica broniła swojego planu, chcąc udowodnić coś sobie i innym. A potem zawinęła się ledwie weszła... Wróciła kilka godzin później w towarzystwie Silvana i teraz... teraz była niby pozostawiona sama sobie.

To nie było prawdą. Złożyła przysięgę i od tego czasu nigdy nie była sama, a oddech smoka przypominał jej o tym łaskawie. W każdej chwili mógł być jednak mniej łaskawy. Cóż, myślała, że się zdrzemnie. Z drugiej strony lepiej szybciej niż później. Przynajmniej będzie mogła już nad tym się nie zastanawiać.

– Jak tam? Wrócili wszyscy? – podjęła słabo, nie podnosząc się, nie zdejmując zimnego okładu z czoła.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Kłamstwem byłoby powiedzieć, że wcześniejszy powrót Tahiry nie wywołał zaskoczenia. Ta sama zasada obowiązywała wobec dotarcia wieści o burzliwej rozmowie pary, o ile w ogóle. W taki czy inny sposób wizytacja w pokoju kobiety była nieunikniona – przynajmniej poprzedzona stuknięciem w drzwi, wejściem i postawieniem na stoliczku kubeczka ciepłej herbatki na rozluźnienie.
- Cali i zdrowi, z mniejszymi/większymi niespodziankami, ale nadal w jednym kawałku. - w imię zemsty za Enzo i jego modną obrożę. - A Ty? Jak się trzymasz? Nie wyglądasz najlepiej. - abstrahując od kłótni: Junowi wystarczyło podejść i otaksować wzrokiem długowieczną, aby nawet w egipskich ciemnościach, dostrzec metaforyczny zarys “powojennej” pożogi godnej piedestału zaraz obok Titanica.
- Potrzebujesz czegoś? - krótkie pytanie, dla wielu prozaiczne, dla wampira dość logiczne w zaistniałej sytuacji nie mogło się NIE pojawić na dzisiejszej rozmowie, tuż po zajęciu miejscu: albo na brzegu łóżeczka lub foteliku – geście w obu przypadkach kierowanym intencją bezinteresownej troski Pana kolegi, przyjaciela, pracodawcy, opiekuna – jak zwał, tak zwał - na pewno kogoś, kto chwilowo postanowił zejść z piedestału ważniaka, wracając niejako do trybu klasycznego “Louisa”.

@Tahira

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
O kłótni kochankow (bo ciężko ich było nazwać obecnie partnerami) Tahira nie mówiła nikomu. Na razie przynajmniej, wszak miała miejsce ledwie chwilę temu. Jeśli jednak Jun podsłuchiwał (co akurat starsza Darbinyanka miała na względzie), dotyczyła ona porzucenie Sanktuarium i przyłączenie się do frakcji wampirów. Jeśli nie podsłuchiwał... cóż, nie trzeba było wiele, by z wampirzycy tą informację wyciągnąć.

– Dziękuję, Ty również wyglądasz świetliście. – jej głos był pełen goryczy, choć nie Jun był w tym momencie problemem, a emocje sprzed chwili, które jeszcze nie wybrzmiały, jeszcze nie wytraciły swojego impaktu.

Westchnęła ciężko przez moment próbując się podnieść, po czym i tak opadła na otaczające ją poduszki.

– Niemalże zobaczyłam swoje flaki na drugiej stronie. Nie byłam w stanie zapanować nad torsjami. Chciałabym Cię przeprosić, za nie wykonanie misji, ale i tak mi ją odradzałeś, powiedzmy więc, że posłuchałam Twojej rady i nie narażałam się niepotrzebnie w tym wężowym gnieździe. – raportowała cicho i gorzko, nerwowo stukając opuszkami palców o zmięte prześcieradło. Jej oddech był płytki. Serce waliło cicho, ale bardzo szybko. Bladość i obniżona temperatura, nie wynikała z wyłączenia "termostatu". Kto wie, może wpadłaby w hibernację, gdyby dezaktywowała tę umiejętność.

– Nie mogę być Twoim głosem Jun. To było od samego początku skazane na porażkę. Z nimi nie ma miejsca na negocjacje. Jeśli mi powiesz, ze to nie jest dowodem na układ między tym dupkiem a Ordo...– nagle zaczęła znowu kaszleć, boleśnie, z odruchem, który ponowił próbę wywalenia jej żołądka na podłogę. Odwróciła się na brzuch, głową zawisając nad miską. krztusząc się własną śliną, nad którą nie miała siły mieć kontroli. Nad całym życiem jej już nie miała. Żałosna, nieprzydatna... Choć ta sama twarz rozdarła gardło jej ciotki, teraz wykrzywiał ją grymas, gdy w głowie świdrowały dawne słowa przestrogi – Jeden błąd, a wszyscy się od Ciebie odwrócą. Zostaniesz workiem, którym zaczną rozporządzać mężczyźni. Płakałaby, gdyby miała czym.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Wampir mógł zrobić wiele i gdyby był chujem większym niż zwykle, to pewnie pokusiłby się o sprawdzony sposób na podsłuchiwanie. To, że nie poczynił żadnych kroków w tym kierunku, wynikało z banalnej rzeczy zwanej sympatią. Uczucia, które mężczyzna żywił wobec Tahiry mijały się z drogą romantyzmu - widział za to w niej druha podróży, ziomka do wspólnego wcinania japców a co ważniejsze, równego kompana, z którym mógł bez większych przeszkód wymienić się poglądami, podyskutować czy nawet ponarzekać na świat.
- Żartujesz sobie, prawda? Kto powiedział, że głos ogranicza się wyłącznie do zabawy w dyplomatę? Zresztą, fakt, nie jesteś moim głosem. Jesteś głosem, z którym chętnie wejdę w dialog. Jesteś głosem, który wprowadza życie w puste ściany i niekiedy głosem, który skutecznie sprowadza na ziemię, gdy ktoś straci panowanie nad piątą klepką. Jesteś też nieocenioną kompanką, która nie potrzebuje żadnych tytułów ani plakietek, aby być prawdziwym ognistym smokiem z niebywałym talentem do wróżenia. Tego oraz bezpieczeństwa nie da się niczym zastąpić. Jeśli Cię to jakoś uspokoi, to Ordo nie będą już mieli wstępu do naszego domu. Nadal też pamiętam o złożonej Tobie obietnicy. - na tym monolog musiał się zakończyć, bynajmniej nie z powodu niechęci do rozmowy.
Zmartwienie wzięło górę, gdy doszło do nagłego zwrotu calutkiej zawartości brzuszka Tahiry. Jun oczywiście nie zamierzał wyłącznie siedzieć i się gapić - zamiast tego przysunął się kapkę bliżej, aby wspomóc kobietę, między innymi zebraniem, delikatnym chwyceniem i podniesieniem jej gęstych kudełków na poczet ułatwienia oczyszczania się organizmu.
- To chyba już nie tylko reakcja na stres i zły nastrój, co? Nie musisz mi o tym mówić, jeśli nie chcesz, ale odpowiedz. Jadłaś coś przed imprezą? A może tam coś spożywałaś? Może - asysta przy podaniu chusteczki lub potencjalnym otarciu twarzy była niczym wobec ruchu ostrożnego ujęcia za podbródek, gdy tylko nadążyła się ku temu okazja i przystawienia ręki do czoła. Zimne lub nie, w gorączce nie miało szans niczego ukryć i tak samo wycieńczone oczy.

@Tahira

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Lubiła kiedy Jun mówił. Lubiła brzmienie jego głosu, lata pobrzmiewające w tonie bez względu na to czy przemawiał poważnie, czy dowcipkował udając kogoś przemienionego w XXI wieku. Lubiła brzmienie jego głosu, sprawiał on, że rozluźniała się, jakby smok zasiadł u jej wezgłowia i nucił cicho złociste tony przedwiecznej melodii toczącego się koła fortuny. Czas mijał, imperia mijały, a oni trwali. Tak było i będzie.

– Pochlebca... – przygana nie nosiła znamion rozdrażnienia, a słodki syk z łóżka uśmiechniętej wampirzycy. Cały czas przesłaniała sobie oczy, ale po bladej ziemistej twarzy błąkał się uśmiech.

– Moja niedyspozycja niestety trochę potrwa. Spodziewam się dziecka. – Te słowa przyszły jej tak banalnie łatwo, że aż samą ją to zaskoczyła. Ile słów padło między nią a Silvanem, może to dlatego, może to był powód dla którego Junowi mogła przedstawić już tylko suche wnioski. Proszę, takie są fakty. – Silvan chce, żebym wstąpiła do frakcji, aby uzyskać immunitet. Odmówiłam. Daliśmy sobie czas, żeby to przemyśleć, ale... mam wrażenie że pośród nielicznych wspólnych cech jakie posiadamy jesteśmy oboje niezwykle uparci. Także.... cieszę się, że Ordo nie będzie miało wstępu do hotelu. Nie wiem czy instynkt nie kazałby mi rozrywać im gardeł przy każdym spotkaniu. – przyznała z prostotą godną Darbinyańskiego wychowania.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
- Uczę się od najlepszych. - żart opuścił worek myśli, a także usta, rozbrzmiewając komizmem w pokoju. Nie zmyła go gorycz, nie przepędziły szarości ni tym bardziej rzekomo uwłaczająca postura oraz akt oczyszczenia organizmu pod wpływem... No właśnie, czego?
- Oboje jesteście uparci, niemniej... - przerwał na chwilę Jun, aby ostrożnie przytulić Tahirę, bądź chwycić smukłe dłonie na wypadek, gdyby jednak ciało postanowiło się zbuntować. - Gratulacje, to akurat dobra nowina. - entuzjazm przyćmił żart, lecz nie dał się schwytać zaskoczeniu. Być może była to sprawka wieku, albo raczej doświadczenia z własnej skóry - powód nie odgrywał istotnej roli, liczyła się bowiem radość, a ta lśniła najprawdziwszą szczerością.
- No to chyba tłumaczy nam Twój stan. - wampiry, wilki – no nigdy się nie nauczą. Azjata wątpił, aby dzieciątko było planowane. Przypadek, ot co, nie śmiał oceniać jako ten niewiele lepszy, bo może się jednak mylił. Z dwojga złego przynajmniej Tahira jakoś to znosiła, bo gdy przypomniał sobie reakcję swojej tymczasowej partnerki...
- Ale nie nakrzyczałaś za mocno na Silvana, co? No nie żebym go bronił. - znowu zażartował.
- Tym niemniej zagryzanie Ordo to nawet ciekawa alternatywa dla zaspokajania zachcianek ciężarnej. - co innego, że oboje znali prawdę o powodzie ich wpuszczenia.
Czysty “bait”, ot co, haczyk z tłustą przynętą, którą głupio pochwycili, przyniósł profit, tym samym podsuwając talerzyk z porcją dodatkowych argumentów “przeciw” ich obecności. Mówiąc prościej: oboje musieli podejrzewać, że prędzej czy później wrogowie coś odpierdolą. Fakt, że zrobili to wcześniej, tylko przyspieszył proces spisania, podpisania i wystosowania oficjalnego pisemka pod pieczątką złamania hotelowych zasad. Takie pstryczki w nos zawsze bolały najbardziej.
- Pamiętam swoje przeprawy, gdy dowiedziałem się o Valerie. Nawet jeśli przyszła nam niespodzianką, ma charakter mamusi i do dziś ciągnie “kieszonkowe”, to nie żałuję ani jednej wspólnie spędzonej chwili. Z Silvana będzie dobry “papeł”, a z Ciebie “mame”. - karma to suka, bo aż chciałoby się powiedzieć: Sahak byłby dumny. Ta myśl jednak nigdy się nie narodziła i nie opuściła egzotycznego pysia.
- Gdyby nad frakcją pieczę sprawował ktoś inny, poszłabyś? - zamiast tego padło pytanie. Jego motyw nie skrywał wielu tajemnic, całe zero, zamiast nich chodziło o zwykłe zaspokojenie ciekawości w myśl odskoczni od znanych podejrzeń, czyli prościej: Jun nigdy o to nie pytał.

@Tahira

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Oddała uścik wdzięczna za to, że ktoś się cieszy od razu i nie... nie wprowadza zbytnio nerwowej atmosfery. Junowi było łatwiej, troszczył się o nią i o innych "hotelarzy", nie miał za sobą ciężaru... dawnych spraw.

– Nie nakrzyczałam. – powiedziała w końcu wysmukując się z uścisku i prosząc słabowitym gestem o podanie napitku. Nie zamierzała go pić, o nie, wiedziała że pewnie zaraz cały ponownie by się pojawił na podłodze. Po jednym łyczku co minutę, och... tak dawno nie struła się tak, aby stosować tę technikę, a teraz wychodziło, że struła się na najbliższe kilka miesięcy. – I wiesz, może nie przyznałam tego w rozmowie, ale... rozumiem go. Poprzednim razem stracił swoją kobietę w ten sposób, bo ta... mm...głupia pinda nie przeszło przez gardło, ani też sroższe epitety się tam nie pojawiły. Bądź co bądź była wybranką jej ojca, osobą, którą podziwiała na wskroś i próbowała podążać podobną ścieżką. Nieudolnie. Stal rozumu i miękkość złota kielichów. Zbyt wielka różnica kruszcu, można by rzec... Ostatecznie rozstały się w zgodzie i akceptacji własnych ról w życiu ukochanych mężczyzn. Ostatecznie gdyby wtedy nie porzuciłaby swojej rodziny, dziś pewnie los Tahiry wyglądałby zupełnie inaczej. – Moje życie przed pojawieniem się Ordo, przed... przed Chinami, przed tym całym wybuchem kamienicy... Moje życie było powiedzmy dość rozrywkowe. Silvan i ja moment temu obchodziliśmy stulecie naszej znajomości i jako mój przyjaciel ten dracul widział mnie w na prawdę... kiepskich okolicznościach. – uśmiechnęła się czule do wspomnień, które w swojej euforii były też rozpaczliwe i bolesne. Teraz jednak oplatała je mgła nostalgii, to co było w nich najgorsze, przemijało, pozostawiając tylko intensywny puls muzyki disco i warkot wilkołaków z którymi tak ochoczo spotykała się wampirzyca. – On się boi, że ja tego nie udźwignę. Gdyby... gdyby miał możliwość porozmawiania z Sahakiem, ten wyjaśniłby mu, że wyrosłam z ziemi w której kobieta bez dziecka nie jest prawdziwą kobietą. A nie być prawdziwą ponad dwieście lat... – westchnęła. – Silvan i jego była... cóż, wyrośli na innej ziemi, w innej tradycji i on po prostu tego nie rozumie. Po prostu nie rozumie... – było jej smutno, ale to dopiero pierwsza doba. Pierwsza doba pertraktacji.

Jego pytanie wybrzmiało w powietrzu i przez moment pozostało bez odpowiedzi. W końcu jednak nabrała powietrze w pierś:
– Tylko, jeśli frakcji przewodziłby Sahak Darbinyan. – mimo, że powiedziała to cicho, to było w tym szepcie ukryte ostrze, nie wymierzone w Juna, a w tych, którzy sprawili, że to nigdy nie będzie prawda.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Czas, tylko on tak naprawdę mógł zmienić zdanie Tahiry lub wcale, jeśli kobieta zamierzała pozostać nieugięta. Mężczyzna nie wychodził z aż tak śmiałymi wnioskami, nie bardziej niż przed szereg własnych grzechów, bo czyż i one swoim odgłosem dopuszczenia Ordo do konstruktu Rady i zniszczenia jej, nie czyniły z niego równie podejrzaną jednostkę? Gdyby go spytać wprost, powiedziałby, że nawet bardziej niż Régine i Duranda razem wziętych.
- Strach jest rzeczą ludzką, szczególnie wobec osób, na których nam zależy. Poniekąd rozumiem jego motywy, sam niejednokrotnie namawiałem Weia do przyłączenia się do ówcześnie prosperujących rodów, jak widać bezskutecznie, o co toczyliśmy wiele słownych batalii. - wyjaśnienie Azjaty, tuż po podaniu szklanki z letnią wodą wprost w łapki Tahiry, nie miało związku z procederem narzekania. Małym nawiązaniem wampir podkreślił jedynie praktykę doświadczenia, które, jak widać, uderzyło bliźniaczo podobnym łomotem w parę gołąbków przy nadziei.
-Siła i słabość od wieków szły ze sobą w parze. Tylko prawdziwy wojownik potrafił zaakceptować je obie. Możesz czuć dumę z tego, jak wiele, niezależnie od odczuć, udało Ci się przetrzymać. Wierzę, że stan brzemienności zniesiesz równie dzielnie, co wyzwania codzienności nocy i dnia, gdy faktycznie musiałaś polegać wyłącznie na sobie. Teraz jednak już nie musisz. Nie chcę prawić Ci morałów, gdyż nie mam ku temu prawa. Mogę jedynie zachęcić Cię do wsparcia się na ramieniu Silvana. - długowieczny rozumiał niechęć oraz wypatrzenie w obraz zmarłego ogniem gniewu wobec sprawców. Fanatyzm uczuć nie miał tu racji bytu, nie w klasycznym wydaniu, choć i to Diabeł po części pojmował.
To, co próbował przekazać....
-Kocha Cię, to pewne. - miało pozostać do wyłącznej interpretacji kobiety. - W moich stronach mawiało się, iż kobieta była dopełnieniem mężczyzny, jego przewodnikiem i strażnikiem duszy, fragmentem światła pośród mroku ognia i stali, którymi on otaczał jej delikatne ciało przed chłodem i złem, ot wcale nie takie słabe, za jakie mogła je brać, bo ona i tylko ona dzięki miękkości i plastyczności potrafiła wydać z siebie owoc uczucia i pełnej harmonii po pojednaniu fragmentów Ying i Yang. - Jun zdawał sobie sprawę z potencjalnie nudnego wybrzmienia rodzimej filozofii. Mimo to ośmielił się na podzielenie jej ideą, gdyż uważał ją za niezwykle piękną, taką, która wbrew słowom ignorantów wcale nie umniejszała roli kobiet, przeciwnie, wznosiła je na poziom boskości, a prócz tego...
No przecież nikt nigdy nie twierdził, że azjatyckie babeczki nie babrały się w bitewki.
-Na dniach będę organizował zebranie. Czuj zaproszenie, gdybyś zechciała się zjawić. Nie będzie długie. Przedstawię na nim oficjalne podejście wobec winnych i w miarę sprawnie omówię kilka dodatkowych kwestii. Jak myślisz, może wtedy Silvan również się troszeczkę uspokoi? - w końcu chodziło o kwestie bezpieczeństwa jego umiłowanej.

@Tahira

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Nie jesteśmy ludźmi – sarknęła może nieco ostrzej niż zamierzała, ale prawda była taka, że była bardzo, bardzo zmęczona. Właściwie nie spała ponad dobę, wyjście na bal, Wielkie Rewelacje, Wielki Spór i teraz echo tegoż, w mądrych smoczych radach, które drażniły tylko wężową księżniczkę. Wiedział, że ma racje, że tylko kompromisem dałoby się cokolwiek zbudować na dłużej. Ale Tahira nie lubiła kompromisów, zwłaszcza kiedy była zmęczona i głodna. To nie była wina Juna i w przepraszającym westchnieniu odpuściła podnoszenie znów gardy i machanie pałeczką własnej upierdliwości i nieprzejednania.

– W takim razie w naszym związku to ja noszę spodnie, bo zdecydowanie ów zimny dracul ma w sobie więcej ciepła i łagodności. Ma więcej ciepła i łagodności niż ktokolwiek kogo poznałam przez całe swoje życie. No nic Smoku... ułoży się, dlaczego miałoby nie. Najważniejsze... Najważniejsze, że przyjął tę myśl. Że zrozumiał – Tak bardzo się tego bała. W obliczu zagrożeń, które na nich czyhały, lepiej byłoby zgnieść ten kwiat nim wyda owoc. W obliczu przeszłości deprymującej zwłaszcza jego głowę, byłoby to najlogiczniejsze rozwiązanie. Szczęśliwie, ani razu nie padło podczas dość ostrej i tak wymiany zdań.

– Przyjdę... za kilka dni, to dobry termin. Odeśpię to całe gówno. Weź... mm... zaopiekuj się Anais dobrze? Ona coraz gorzej znosi napięcie, a teraz... hah, dla mnie to teraz bardzo zły moment na myślenie o familiantce. – rzuciła jeszcze w ostatnim akcie myślenia o czymkolwiek. To było niegrzeczne tak zasypiać w połowie rozmowy, ale... ale była tak zmęczona, że nie potrzebowała wiele, by pogrążyć się w bezmyślnej czerni pozbawionego snów stanu.

[Koniec sesji]

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach