15 IV 2023 | Can't run from destiny, come out, come on out

2 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Mayhem Quill

Mayhem Quill
Liczba postów : 25
First topic message reminder :

  Nie mając już na ten dzień żadnych większych zobowiązań, ani względem watahy, ani też samego siebie, mógł zadecydować o tym, by wyjść z domu, powłóczyć się i pewnie całkiem przypadkowo zaczepić o jakąś przygodę. Był wieczór, zaczynał się weekend, ludzie wychodzili na ulice już po beforze, a przed faktyczną imprezą, na którą zmierzali, toteż nieciężko było, aby z charyzmą Mayhema zaczepić się u jakiejś grupy, a potem od słowa do słowa przejść z nimi dalej, stanowiąc część podchmielonej już paczki. Nie inaczej było dzisiaj, kiedy to, całkiem oczywiście przypadkiem, wpakował się na grypę studentów, wybierających się do klubu na zabawę – mówiąc bardzo staroświecko.
  Nie przeszkadzała mu wiekowa gapa między nim, a nowym towarzystwem; prawdą było, że bardziej czuł się takim szczeniakiem, niż osiemdziesięciolatkiem. Na fakt ten wpływało jego podejście do życia, zdolność do płynnej adaptacji, ale też to, że jego organizm nie starzał się tak prędko, wobec czego ten proces nie był aż tak odczuwalny dla niego. Można było powiedzieć, że jest idealnym przykładem studenta, świeżo po studiach, ale już z dwudziestoletnim doświadczeniem w pracy. Czyli był tym Złotym Graalem na rynku pracy.
  Mając za sobą śmiechy i chichy nowopoznanych, mocno już wstawionych koleżanek, którym sprzedawał bajki o tym, kim był i czym się zajmował (i tak nie będą pamiętały), dostał w końcu okazję, aby w tej loży, którą zajęli w całkiem luksusowym klubie, zostać całkiem sam. No, może nie tak całkiem sam, bo w towarzystwie swojej szkockiej z lodem. Samotność też mu leżała, ale nie za długo. Miał jednak dziwną obsesję na punkcie przebywania wśród ludzi, bo w przeciwnym wypadku zaczynał się nudzić. Nie lubił się nudzić. Paskudne uczucie.
  Rozsiadł się wygodniej na sofie w loży, przez chwilę monitorując zabawę jego nowego towarzystwa na parkiecie (przy okazji musząc ze dwa razy stanowczo, acz ze swoim charakterystycznym uśmiechem dać do zrozumienia, że nie ma ochoty dołączyć), by zaraz potem zakotwiczyć swoje spojrzenie w jednej z sylwetek, które pojawiły się w klubie. A może ta konkretna była wcześniej, tylko nie zwrócił na nią uwagi? Tak czy siak, wciąż pozostawiając w bezruchu. I tak podążał spojrzeniem za tą jedną osobą, od miejsca do miejsca, finalnie dopijając zawartość swojej szklanki, którą odstawił na blat stolika w loży, w momencie, w którym sam się podniósł z siedzenia.
  Przemieścił się, nie tak daleko od swojego miejsca, bo do baru naprzeciwko, by – niczym postać w taniej komedii romantycznej – w ostatniej chwili zablokować upatrzonej sylwetce dokonanie transakcji kartą, blokując terminal swoją własną. Przeciągłe bib i komunikat na urządzeniu zasygnalizowało, że płatność została przyjemna, a MasterCard życzy miłego dnia. Zadziałał oczywiście pod wpływem impulsu, zwykłego instynktu, któremu nierzadko pozwalał się prowadzić, bo jednak ten rzadko go zawodził – sam też lgnął w kierunku dobrej zabawy.
  Triumfalne spojrzenie przeniósł w końcu z barmanki, która całą sytuację skwitowała miną „ja się nie wpierdalam, mam za duże obłożenie”, na osobę, której alkohol właśnie opłacił. Oczywiście, że przywdział swój bezpardonowy półuśmiech na mordę i chyba zamierzał się nakarmić pierwszą reakcją, może zakłopotaniem, na które liczył, ze strony drugiej osoby.  Znalazł sobie cel, nie taki przypadkowy, bo obserwowany przez pewien czas, którym po prostu chciał się zabawić.

@Mael Durand

_________________

All smiles, I know what it takes to fool this town I'll do it 'til the sun goes down And all through the nighttime I put my armor on, show you how strong I am I put my armor on, I'll show you that I'm unstoppable

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Och, Mael z pewnością nie zamierzał uciekać, ani zachowywać się jak jakiś cham. Udał, że ta bliskość nie wzbudziła na nim żadnej reakcji. Póki co przecież do niczego takiego nie doszło prawda? Oboje się droczyli i zaczepiali. Mael wyraźnie jednak zaznaczył, ze dzisiaj to Wilczek musi obejść się smakiem. Nie da mu takiej satysfakcji wygranej.
- To zależy... Czy to aby na pewno ułatwienie? - spytał się go z lekko kpiącym uśmieszkiem, który pojawił się na jego twarzy. Wybór drinków był tutaj spory. Na pewno można też było się dogadać w związku ze stworzeniem jakiegoś na zamówienie za większa opłatą.
Słowa Wilka sprawiły jednak, że Mael zaśmiał się pod nosem i puścił go, zabierając dłoń z nienaturalnie rozgrzanej skóry Wilczka.
- Bezczelny... - rzucił drugi raz już dzisiejszego wieczoru, wpatrując się odważnie w jego ślepia. Postanowił jednak nie zagłębiać się w ten jawny flirt, w który gra jego nieznajomy. Był ciekaw jak daleko się posunie i długo czekać nie musiał.
Mayhem stanowczo zmniejszył odległość, znajdując się przy jego uchu na tyle blisko, że Maela przeszedł dreszcz, zwłaszcza gdy dotknął ustami jego ucha. Tętno mu podskoczyło, a on odruchowo położył dłoń na jego mostku i przejechał dłonią do góry, niby w formie pieszczoty, opuszkami pieszcząc jego skórę. Po chwili jednak złapał go stanowczo za szyję.
- Igrasz z ogniem, Wilczku. Chyba trzeba cię wytresować. Na za wiele sobie pozwalasz... - powiedział również do jego ucha, zmysłowym szeptem. Oj droczył się droczył z wygłodniałą Bestią, ale ta obiecała być grzeczna.
- Ale tak, znowu zgadłeś. Szukam czegoś unikatowego o bogatym bukiecie. Najebanie się nie jest sztuką, ale docenić smak alkoholu i jego siłę niewielu potrafi. - mruknął spokojnie i odsunął go od siebie, nie puszczając jego uchwytu.
- Wyglądałbyś cudnie w obroży, na smyczy. Powiedz mi, to twój styl zabawy?

@Mayhem Quill

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Mayhem Quill

Mayhem Quill
Liczba postów : 25
Nie mógł nie błysnąć tym aroganckim, chyba charakterystycznym dla siebie półuśmiechem, gdy usłyszał ów komplement ze strony chłopaka, bo też tak go interpretował. Zresztą, gdyby miał to mieć negatywny wydźwięk, raczej ich rozmowa nie wyglądałaby w ten sposób – nie byliby blisko siebie, a Mayhem nie miałby swobody w chłonięciu zapachu rozmówcy. Ekscytującym było mieć poczucie, że wcale aż tak anty nastawiony nie był, że tylko się z nim bawił.
Mayhem lubił się bawić.
Leniwa fala elektrycznego impulsu przebiegła wzdłuż linii jego kręgosłupa, ciągnąc za sobą salwę gorąca, wywołane sposobem, w jaki nieznajomy go potraktował. Miejsca, w których miał wciśnięte palce w jego gardziel, mrowiły w przyjemny sposób.
Wyczuł jak kolejny dreszcz spina jego mięśnie grzbietu, kiedy wyczuł gorący oddech swojego rozmówcy na swoim uchu, słysząc przy okazji jego słowa. Jego usta wyciągnęły się, bezwiednie układając się w bezpruderyjnym uśmiechu. Coraz mocniej fiksował się na punkcie tej relacji, a choć nie była ona w żaden sposób głębsza, to wyjątkowo nęcąca dla niego. Na tyle, by coś nie pozwoliło mu jej tak po prostu zostawić. Zdawał się nie zauważać tej pętli, która z chwili na chwilę zaciskała się wokół jego szyi coraz mocniej.
Z arogancją zamkniętą w zwykłym uśmiechu, spojrzał na niego, kiedy tamten go odsunął.
Rączki miałeś mieć przy sobie, Mayhem.
Robiło się to coraz trudniejsze.
Cóż, możesz próbować — odpowiedział, unosząc minimalnie jedną brew, prostując się nieznacznie, jednak nie zmieniając punktu podparcia dla swoich dłoni. Tak miał chłopaka dalej pod swoją kontrolą, zabrawszy mu możliwość ucieczki.
Pochłonął kolejną informację, której udzielił mu chłopak. Okazywało się, że szedł nawet dobrym tropem, w umyśle malując sobie pewne przekonanie, odnośnie gustu nieznajomego. Cóż, pozostało mu jeszcze jedno pytanie, ale czy chwilę temu nie zarzucał chłopakowi, jakoby go nie doceniał? Oznaczało to tyle, że nie mógł tak po prostu trzymać się zasad.
Zatrzymał się jednak z myślami, słysząc kolejną uwagę ze strony nieznajomego. Znów wyszczerzył się, błyskając zębami, w bezpruderyjnym szczerzu.
Próbujesz mnie rozproszyć? — rzucił, uniósłszy minimalnie brew. — Poopowiadam ci może potem o swoich słabostkach — westchnął, zaraz dodając: — Jak się lepiej poznamy.
A do tego, podle zasad wprowadzonych przez nieznajomego, musiał rozwiązać pewną zagadkę, do której dostał podpowiedzi, mógłby spróbować zdobyć ich nieco więcej, ale zwyczajnie oddał się swojej intuicji.
I choćby nieznajomy miał go udusić, bo przecież wciąż trzymał rękę na szyi wilkołaka, Mayhem i tak zbliżył się niebezpiecznie do twarzy nieznajomego, nachylając się nad nim odpowiednio.
Whisky Sour — mruknął,  wypowiadając nazwę drinka praktycznie w wargi rozmówcy, choć z zachowaniem milimetrów tego wolnego powietrza, po raz kolejny przepychając tę granicę tyczącą tyle, na ile mógł sobie pozwolić. — To moja odpowiedź — dodał, podnosząc minimalnie kącik ust.
Choć nazwa drinka sugerowała bardziej kwaśność drinka, Mayhem wiedział, że to kombinacja także gorzkiego posmaku, daleko stojąca od jakiejkolwiek słodkości. Odpowiednio wyważona kompozycja, która nie pozwoliła postawić ani na gorzkim, ani na kwaśnym, słodycz wykluczając absolutnie.
Nie zostało mu nic innego, jak skazać się na porażkę lub odnieść triumf, choć szczerze powiedziawszy, miał wrażenie, że nawet gdyby chybił, to wcale tak źle by się nie skończyło.

@Mael Durand

_________________

All smiles, I know what it takes to fool this town I'll do it 'til the sun goes down And all through the nighttime I put my armor on, show you how strong I am I put my armor on, I'll show you that I'm unstoppable

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Miał rację. Nie do końca była to zniewaga, bo inaczej Mael by tutaj z nim nie siedział i nie bawił się w te gierki. Co jak co, ale musiał przyznać, że nieznajomy dostarczał mu pewnej dozy rozrywki. Nie jednego swoim zachowaniem potrafił odstraszyć, a tu proszę. Wilczek dalej przy nim jest, dalej się droczy i dalej próbuje swoich szans. Ciekawy przypadek.
Mael ani myślał iść mu na rękę. Zamierzał go jeszcze bardziej dręczyć, by potem z radością badać jego reakcje. Widział ten uśmieszek, ten bezczelny, arogancki, pełen satysfakcji... Oj tak, Mayhem myślał, że usidlał Maela? Było wręcz odwrotnie, a Wilk nawet się nie spodziewał. Poniekąd ta jego uparta strona była urocza. Chłopak zastanawiał się jaki jest na co dzień. Tak samo uparty i nieznośny?
- Tak? A ty podejmiesz wyzwanie? No proszę, bezczelny i odważny, albo głupi. - odparł rozbawiony w sumie jego słowami. Mayhem był dość osobliwy. Nie spotykał takich osób zbyt często. Nie wiedział jednak czy to właśnie brak rozumu czy jednak coś tam miał.
Ani myślał zabierać dłoń, bardzo było jej tam wygodnie, nawet pozwolił mu się tak niebezpiecznie zbliżyć do siebie. Tak, ze dzieliła ich tylko cienka ściana powietrza, a niemal wdychali swoje nawzajem.
- A czy tobie o to chodzi? Czy jednak próbujesz mnie nakłonić do czegoś innego...? - spytał niewinnym głosem, zaciskając nieco rączkę, powoli. Gdy jednak rzucił odpowiedź, poluźnił uścisk i kciukiem zaczął drażnić wzgórze na jego smukłej szyi.
- Mmmm... Całkiem trafna, Panie Wilczku. Lubię Whiskey Sour. - przytaknął mu, nie zamierzając kłamać. Lubił pić takie kombinacje, choć i tutaj trzeba było odpowiednio wyważyć kwaśność z gorzkim. Nie każdy to potrafił, ale to był luksusowy lokal prawda? Barmani na pewno wiedzą co robią i są odpowiednio przeszkoleni.
- Niech będzie, wygrałeś. - wzruszył ramionami i oparł się wygodniej o krzesło, plecami w sumie siedząc do baru, bo wpatrywał się w oczy Mayhema.
- Ale już... Ochłoń, bo widzę na dole pewne wzgórze, a ktoś mi tutaj coś obiecał... - mruknął, bezczelnie oblizując usta w pruderyjny sposób. Czy chodziło o drinka, czy o trzymanie rączek przy sobie? Testował cierpliwość nieznajomego? Owszem. Był ciekaw jak bardzo jest słowny i czy myśli tylko jednym organem. Chociaż jakiś iloraz inteligencji przejawiał skoro wcześniej go słuchał i potrafił coś wydedukować.
- Przedstaw się, nie kulturalnie jest tak zaczepiać i nie podawać personali. - rzucił nagle i niby przypadkowo szturchnął lekko krocze Mayhema gdy zarzucił nogę na nogę.

@Mayhem Quill

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Mayhem Quill

Mayhem Quill
Liczba postów : 25
Mayhem wydawał się być w tę całą grę tak zaangażowany, że zdecydowanie nie zauważał, że wpadał w siatkę, nie tyle co zastawianą przez nieznajomego, ale przez jego własną fiksację. Faktem było, że chłopak – świadomie lub też nie – to wszystko podżegał swoim zachowaniem, ale co najważniejsze było w tym wszystkim, to tyle, że wilkołak był w pełni zaangażowany w grę, którą rozpoczęli obaj. Było to dla niego nowe, tak silna fascynacja jedną osobą, bo o ile towarzystwo było dla niego zawsze interesujące, to zwykle przez krótki czas, chyba że faktycznie sobie postanowił, że się zabawi.
A tutaj przyjął postawione przez nieznajomego zasady, zgadzając się – w pełni świadomie – aby nic z tego nie było. Chociaż tamten zaznaczył to terminem dzisiaj. Może podświadomie trzymał się jutro? Jego umysł jednak nie wybiegał w przyszłość, a zaczepił się na tu i teraz.
Bardzo ekscytującym tu i teraz.
Półuśmiech zajął jego lico, kiedy nieznajomy określił go jako odważnego, bądź głupiego. Znów mógł to potraktować jako komplement, każde z tych dwóch.  Nie odezwał się jednak, skupiając swoje myśli na ich grze. I na zadowoleniu, płynącym z tak drobnej pieszczoty.
Skąd, słodzie. Mówiłeś chyba, że mam dzisiaj na nic nie liczyć — odmruknął, zaraz dodając — Dzisiaj ma jeszcze jakieś kilkanaście minut. — Filuterny uśmiech wyciągnął jego usta w lisim wyrazie. Trzeba było przyznać, chcąc nie chcąc, że umysł Mayhema całkiem dobrze pracował, bo nie wykazywał się on brakiem intelektu, a właśnie przebiegłością.
Wyprostował się, gdy jasnym stało się, że propozycja Mayhema została przyjęta, a tym samym uznano jego triumf. Poczucie takowego odmalowało się z kolei na jego twarzy, w nieskromnym grymasie i poprzez błysk w ciemnych ślepiach.
Lubił wygrywać.
Nawet nie opuścił spojrzenia, kiedy nieznajomy wytknął mu charakterystyczną przypadłość. Po sobie wilkołak czuł, że był całym tematem mocno pobudzony, a nie ułatwiało to także zagranie ze strony rozmówcy. Choć sam jakoś czytelnie nie zareagował, to wymagało to od niego sporych pokładów samokontroli, a tych u wilkołaków, to było niewiele. Tak jak cierpliwości.
A lepiej było ich z równowagi nie wyprowadzać.
Chyba, że się chciało być rozerwanym na strzępy. W różnym tego określenia znaczeniu.
To nie ja przypadkiem miałem dostać możliwość głębszego poznania ciebie? — spytał, unosząc przy tym jeden łuk brwiowy. Czysta złośliwość, choć w tak drobnym formacie, brała się oczywiście z zagrań nieznajomego, bo tamten robił się wyjątkowo upierdliwy, podczas gdy Mayhem chciał pozostać słowny. Przynajmniej w perspektywie dzisiaj. — Więc szybciej to  ty powinieneś przedstawić się mnie, chyba że odpowiada ci, żebyś został słodem. — Pokusić się też mógł na owieczkę.
Jeszcze zdołał przywołać barmankę, która nie zwracała uwagi na cały ten show, mając po pierwsze zapierdol, a po drugie – nie pierwszy raz będąc świadkiem tego typu gruchania przy barze. Teraz przynajmniej mogła się w tym wszystkim zająć przygotowaniem porządnych dwóch porcji Whisky Sour.
Zawsze masz taką minę, z którą cię zauważyłem? Oczywiście nie da się ukryć, że teraz jest znacznie ciekawsza, zasługę przypiszę sobie.

@Mael Durand

_________________

All smiles, I know what it takes to fool this town I'll do it 'til the sun goes down And all through the nighttime I put my armor on, show you how strong I am I put my armor on, I'll show you that I'm unstoppable

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Mael nie do końca zdawał sobie sprawę z tego co robił i jak nakręcał na siebie Wilka. Obaj byli nieświadomi tego co ich czeka. Mael brał to za niewinną zabawę, nie spodziewając się, że nieznajomy poczuwa się do czegoś więcej niż krótkiej, ulotnej relacji. Sęk w tym, ze ów adorator także o tym nie wiedział. O ironio.
Ale jedno było pewne, Mayhem dobrze wyczuł, że w słowie dzisiaj jest haczyk. Tak, Mael odnosił się do dzisiaj dzisiaj do północy. Choć nie obiecywał nic więcej, bo jednak oznajmił potrzebował coś więcej na zachętę niż drink i flirt, szukał w partnerze rozrywki i zastanawiał się czy ów Wilk jest godny zostania owym ulotnym partnerem.
- A tak... Zaraz będzie po północy... - mruknął rozbawionym tonem głosu, an trafne spostrzeżenie nieznajomego. Mimo wszystko był przystojny, wyglądał na kogoś potrafiącego zaspokoić wymagania. Wizualnie trafiał mocno w jego gusta. Dlatego tak bardzo się bronił przed tym, by po prostu mu się poddać. Co to to nie.
- Ciągle okazujesz tą bezczelność... Zero wychowania. Są bardziej intrygujące sposoby by wypytać o imię Wilczku. Jednak nie, nie chcę byś mnie tak nazywał. Na imię mi Mael i tego lepiej się trzymaj, albo się pogniewamy. - odparł poważnie i nieco zacisnął dłoń, na jego szyi. Po chwili zabrał ją, opierając się łokciem o bar i czekając na drinka. Niby u góry był pokoje. Mael je dobrze znał, ale było stanowczo za wcześnie na takie poznawanie się. Oczekiwał poznania imienia ów Wilka, skoro sam się przedstawił.
- Lubisz się przechwalać i ta pewność siebie... Jesteś typem co nie lubi przegrywać, prawda? Co jak cię dzisiaj rozczaruję, hmmm? Wilczku? Daję lepsze nagrody tylko "grzecznym chłopcom". - rzucił luźno i złapał za drinka, by upić powoli łyka. Ponownie oblizał usta w sposób bardzo niegrzeczny i do tego bardzo powoli.
- Skąd więc jesteś?

@Mayhem Quill

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Mayhem Quill

Mayhem Quill
Liczba postów : 25
Pilnował swojego. Ergo – pilnował także godziny. I nie tak, że planował, równo o północy, rzucić się na chłopaka. Musiał jednak zauważyć pewną furtkę, którą zostawił mu nieznajomy. A on z kolei wcale się od tego nie wyłgał.
Cóż, wychodzi na to, że ta bezczelność, o którą cały czas mnie tak posądzasz, to po prostu ja. — On miał być jej słownikową definicją, a ona jego. Nie było Mayhema bez tej butnej postawy, nie dało się jej z niego zedrzeć. Pilnował też swojego interesu, mówiąc oczywiście w przenośni, bo przecież to była jego wygrana, a on nie zamierzał o tym przypomnieć. To na warunkach nieznajomego była opracowana nagroda, więc teraz, podle nich, musiał się dostosować. Quill był przebiegły i lubił grać pod siebie.
Mael — powtórzył, zastanawiając się na chwilę nad tym imieniem, nie przejmując się za bardzo groźbą, a jednak nie mogąc też powstrzymać drobnego uśmiechu, który wcisnął mu się w kącik ust, kiedy to tamten zacisnął palce na jego szyi. Powinien był się zmartwić, zastanowić nad tym, bo przecież chłopaczek mu tu się odgrażał, a on nic. Miał wypaczony instynkt samozachowawczy. — To skrót od czegoś? — dopytał, gdy pęta z placów rozmówcy, rozluźniły się. — Tak czy siak, wołają mnie Mayhem — przyznał, specjalnie nie nakreślając tego, jako swoje imię, a pozostawiając mu możliwość snucia domysłów, czy ono faktycznie nim było czy to po prostu ksywka. Czysta złośliwość z jego strony.
Jestem typem, który nie przepada za nudą. Przegrana, jeśli okupiona wcześniejszą adrenaliną, jest mi obojętna, bo nie sam wynik zdarzenia mnie interesuje, a jego przebieg i wszystkie emocje, których dostarcza. Więc, odpowiadając na twoje pytanie, jeśli będę się musiał obejść bez tej fizyczności, która być może chodzi mi po głowie, to i tak wyjdę z tego raczej zadowolony — przyznał, sięgając zaraz do jednego z dwóch postawionych na ladzie drinków, w międzyczasie drugą dłonią zbliżając kartę do wystawionego terminala.
Upił trzy porządne łyki zimnego napoju, pozwalając by chłodna ciecz spłynęła po jego gardle, dając minimalne uczucie orzeźwienia.
Z Kanady — przyznał, jego własnej ocenie pozostawiając, czy to był blef czy nie. Akcent jednak miał, jaki miał, nieszczególnie prosto z Francji, co już zauważył wcześniej jego rozmówca. — Ale zwykłem dużo podróżować — dodał, tutaj też nie rozmijając się z prawdą. — I uważam, że powinieneś podzielić się ze mną swoją definicją grzecznego chłopca — dodał, zaraz upijając kolejny łyk drinka. — Nie nudzisz się z takimi? — dodał, unosząc brew i przyjmując tym samym dość wymowny wyraz twarz.

@Mael Durand

_________________

All smiles, I know what it takes to fool this town I'll do it 'til the sun goes down And all through the nighttime I put my armor on, show you how strong I am I put my armor on, I'll show you that I'm unstoppable

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
- Po prostu ty, czy aż ty? Myślałem, że ego też masz dosyć spore. W końcu takiś zdolny. - powiedział z lekką ironią w głosie i przytykiem, ale nie byłby sobą nie drocząc się z nieznajomym. Po prostu to było w jego naturze. Musiał go drażnić, bo jego introwertyczna natura mu mówiła, by trzymał sie z dala od ajencyjnego towarzystwa.
- To imię, francuskie, ale też skrót od angielskiego maelstrom. - rzucił luźno, ale nie przeszkadzało mu jego imię. Choć wybrała mu je jego matka, bo wiązała z nim świetlaną przyszłość. Marzył jej się w końcu piękny syn otoczony wianuszkiem fanek. Niestety Mael nie widział się w roli idola. Był zbyt grumpy i stronił od innych. Nie lubił dużych tłumów.
- Mayhem... Interesujące. Ma jednak nieco negatywne znaczenie. - mruknął trafnie do niego i nie wiedział czy tak go nazwano czy sam siebie tak nazywał, czy może była z tą ksywką czy imieniem historia?
Wysłuchał jednak jego kolejnego wywodu, ciekaw czemu mu aż tak zależało na znajomości z nim. Mael poza urodą w sumie nie wyróżniał się z tłumu. Nie uważał się za jednostkę, która przyciągała do siebie ludzi. Raczej na kogoś kto odpycha, bo w końcu lubił spokój. Ghostował tyle osób, że nie mógł ich zliczyć. Problem w tym, że Mael był bardzo wybredny. Nie chciał przyjaźnić się z byle kim.
- Kanada... Daleko. Co cię tutaj przywiało do europy? Wątpię, że właśnie podróże, zwłaszcza w takim czasie. - spytał ciekawy, bo jednak podróż musiała wiele zająć, a wątpił, by chodziło o wycieczkę. Zwłaszcza, że ostatnio było tyle zamieszek i napadów. Paryż nie był ostatnio aż tak bezpieczny dla turystów.
Kolejne słowa wprawiły Maela w rozbawienie. Upił kolejny łyk drinka, który był całkiem dobrze wymieszany. Smak mu odpowiadał choć nie powalał z nóg. O to było ciężko.
- A zależy... Niekiedy tak, niekiedy nie. Lubię jednak układać niegrzeczne pieski, a ty wpisujesz się w tą definicję wręcz idealnie. - powiedział łapiąc go za brodę i zbliżając do siebie tak, że niemal znowu się stykali. Prawda jest taka, że niekiedy lubił tracić kontrolę, ale zdarzało się to wyjątkowo łatwo, by dawał się tak po prostu prowadzić.

@Mayhem Quill

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Mayhem Quill

Mayhem Quill
Liczba postów : 25
Właśnie uznalem siebie jako definicję słownikową jednego określenia. To za mało? — spytał ironicznie, unosząc minimalnie brew. Za mało, że uważał siebie, jako synonim określenia bezczelności? Musiał mieć chłopaczek o nim niezłe zdanie. Nawet go to rozbawiło, bo przecież nie mogło urazić, nawet jeśli tamten w drobnym stopniu z niego kpił. Mayhem był jednak mocno przekonany o własnej wartości i nie dało się jej tak łatwo podkopać. Zwłaszcza prostą rozmową w klubie.
Chyba nikt nie był w stanie tego zrobić. Rozliczał się wyłącznie z samym sobą.
Myślę, że ma znaczenie adekwatne do osoby, która je nosi — odpowiedział, mrugnąwszy do niego krótko. — I wcale nie takie różne z maelstromem — dodał, posyłając mu wymowny, dość prowokacyjny uśmiech. Jedno i drugie prawiło o chaosie i zniszczeniu.
Przynajmniej tę wymianę uprzejmości mieli już za sobą, choć na dobrą sprawę – żadne z nich nie mogło mieć stuprocentowej pewności co do imienia rozmówcy. Wiadomo, że personalia, zwłaszcza w zwyczajnej rozmowie, dało się łatwo sfingować.
Przeprowadzka z rodziną. Jakby nie patrzeć, jestem tutaj od prawie trzech lat. Chyba, że dalej uważasz mnie za obcego — mruknął. Bo tak też niektórzy mieli, że nie akceptowali przyjezdnych, nawet jeśli ci stawali się rezydentami. Co prawda jego to średnio interesowało, bo nie zamierzał tracić czasu na takich ludzi, a gdy problem pojawiał się i był nazbyt uciążliwy (oraz nosił ortalion i miał łysą glacę), to go wyjaśniał, jak należało.
Przysunął się za gestem już poznanego chłopaka, na powrót podpierając się oburącz o krawędź blatu, musząc sprawnie odrzucić drinka. Podporządkował mu się, dając w tym momencie poprowadzić, bo też nie przeszkadzało mu to, że zbliżenie wynikło z drugiej strony. Jemu to się też podobało, w tym przypadku zwłaszcza, bo wcześniej to obskakiwał chłopaczka i niewiele to dawało, ale z czasem zauważalnym się stało, że nie był aż taki obojętny.
No i proszę.
Mówisz? Brzmisz na bardzo zajętego człowieka, a ja myślałem, że stronisz od nachalnego towarzystwa — odmruknął w jego wargi, podnosząc minimalnie kącik ust. A to podobno on taki puszczalski, co po klubach szuka okazji, natomiast okazywało się, że jego rozmówca miał pewne hobby, w którym tresował sobie ludzi. Pieski. — Lubisz więc wyzwania? — spytał, pochylając się nad nim ciałem na tyle, żeby móc z łatwością znaleźć się przy uchu familianta. — Powiedz — wymruczał, pozwalając by jego ciepły oddech sięgnął małżowiny tamtego, dalej ciągnąc: — myślisz, że dałbyś mi radę? — dopytał, całkiem świadomie po tym słowach, zaczepiając zębami płatek ucha rozmówcy. Rączki miał oczywiście trzymać przy sobie, o niczym innym nie było mowy. A na tym układzie, to tak naprawdę tracił jego nowy znajomy.

@Mael Durand

_________________

All smiles, I know what it takes to fool this town I'll do it 'til the sun goes down And all through the nighttime I put my armor on, show you how strong I am I put my armor on, I'll show you that I'm unstoppable

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Widział tą pewność siebie w jego oczach, ale i otaczała go taka aura. Emanował tym wrażeniem. Nie dało się tego nie wyczuć. Mael więc nie skomentował, a pokręcił głową w rozbawieniu. Mayhem był wyjątkowo upierdliwy, ale nie na tyle, by być chamskim. Znosił dzielnie obelgi Maela, a to cały czas go zastanawiało, jaki on ma w tym cel.
- Prawda. To drugie znaczenie bardzo polubił mój ojciec... - mruknął do niego cicho, bo mimo wszystko wyobrażał sobie, że Mael przejmie jego firmę i będzie wspaniałym CEO jak i on. Ni chuja. Chłopakowi było bardzo daleko do zabawy finansami. Było to nudne i żmudne. Szczególnie, ze bycie szefem wymagało kontaktu z ludźmi, nawet jak się kogoś nienawidzi. Co to to nie.
- Trzy lata? To całkiem sporo jak na imigranta. Dostałeś wizę na tak długo? - mruknął zaciekawiony, bo w końcu tyle lat to nie dawała chyba żadna visa. No Mayhem oczywiście mógł też mieć jakieś inne obywatelstwo, ale podejrzewał, ze nie francuskie. Dociekał, bo coś mu się tutaj nie zgadzało...
- Jestem niezwykle zajęty... A ty pomimo, że jesteś niezwykle nachalny to jednak nie jesteś na tyle nieprzyjemny bym musiał się ciebie pozbywać. - oznajmił spokojnie i przyglądał się mimice jego twarzy i temu uśmiechowi. Oj prosił się by jakoś się nim zająć, ale tak. Mael lubił kontrolować. Władza go kręciła. Póki co nie miał zapędów do władzy na światem, bo jednak jest to atencyjne, ale w łóżku? Jak najbardziej.
- Lubię... Szczególnie jak ktoś jest zbyt pewny siebie, a potem patrzę jak ulega... - wzruszył ramionami zajmując się drinkiem choć gdy się tak zbliżył, niebezpiecznie za blisko, do tego to jego wrażliwego ucha - zadrżał. Bardzo ciche westchnięcie i drgnięcie, mógł wyczuć Mayhem gdy złapał za jego ucho zębami. Złapał go więc dłonią za koszulę i przyciągnął bliżej.
- A co? Stawiasz mi wyzwanie? Myślisz, że tak łatwo mnie zdobyć? Ze zasłużyłeś na moją uwagę? - mruknął z rozbawieniem do jego ucha po czym pchnął go lekko, by zwiększyć między nimi dystans.
- Ładna buzia i gadane to nie wszystko. Skąd mam wiedzieć, że będę zadowolony? Możesz okazać się porażką, która więcej gada niż potrafi działać.

@Mayhem Quill

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Mayhem Quill

Mayhem Quill
Liczba postów : 25
Pracuję tu — odpowiedział krótko, naturalnie całość zrzucając na karb wizy pracowniczej, którą mieć musiał. O fingowanych papierach przecież nie musiał opowiadać, choć po tych wszystkich przenosinach, w temacie stał się nawet biegly. Szkopuł w tym, że w rozmowie z nowopoznanym wykazał się większą szczerością, niż było to potrzebne w przypadku randoma.
Uśmiechnął się, a grymas ten miał bezpruderyjny charakter, gdy dotarł do niego sens wypowiedzi chłopaczka. Jakby nie było, to jakiś komplement, a raczej przyznanie, że w pewnym sensie interesował rozmówcę. Niczego większego po nim się nie spodziewał, a to mu w zupełności wystarczyło.
Uniósł minimalnie brew, wsłuchując się w jego słowa, jednak nie komentując ich. Bardziej skupiał się na tym, by chłonąć jego bliskość, zdając sobie sprawę, że rozmówca roztaczał wokół siebie silną magnetyczną aurę. Nie był jednak świadom, że była na tyle silna, że odejście od niej nie będzie wcale takie proste.
Cofnął się, z jednej strony niezadowolony, że tamten mu przerwał, z drugiej z kolei znów nęcony tym, czego mieć tak prosto nie mógł, Było to w jego głowie tak sprzeczne, że przez to interesującej i ekscytujące, a Mayhem właśnie czegoś takiego szukał. Sporej dozy emocji, które by go zajęły, zabijając nudę.
Wystarczy mi, że domyślam się, co lubisz — powiedział, przeciągając po nim niespiesznie spojrzeniem, bezpardonowo go taksując. Nie zamierzał się jednak dzielić swoją obserwacją, ale zachowania rozmówcy pozwoliły mu myśleć, że Mael, mimo swojej dość aroganckiej i niby to nieprzystępnej natury, w łóżku był jak taki księciuniu, który chciał być rozpieszczany. Mogło to nie definiować jego preferencji całkowicie, jednak całą swoją postawą i zaznaczaniem, że nie każdy byłby godzien obcowania z nim, czy też nie każdy byłby w stanie spełnić jego oczekiwania, zdradzał że mimo wszystko, w pewnym rozkładzie to on miał być zadowolonym królewiczem.
Nawet by mu to pasowało, lubił gdy ktoś wychodził zadowolony spod jego rąk. I nie zawsze musiało się to tyczyć zwykłego terapeutycznego masażu.
Poza tym, musisz przyznać, że mimo wszystko ci się spodobałem — podjął, błyskając zębami w firmowym, nieskromnym uśmiechu. — Mimo wszystko tu jesteś. I ze mną rozmawiasz. I zdajesz się nie być taki obojętny na to, co ci robię — mruknął, na nowo przysuwając się do niego, choć tym razem zachowując nieco bardziej przyzwoity dystans między ich wargami. — Możesz albo zaryzykować, albo dalej się głupio bronić, ale wtedy to nie ja będę tym, który będzie musiał obejść się smakiem.  — Oczywiście można to było nazwać opinią bardzo subiektywną, bo przecież nie powiedziałby o sobie jako o takim, który by nie sprostał oczekiwaniom chłopaka.

@Mael Durand

_________________

All smiles, I know what it takes to fool this town I'll do it 'til the sun goes down And all through the nighttime I put my armor on, show you how strong I am I put my armor on, I'll show you that I'm unstoppable

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Ciekawe. Bardzo ciekawe. W końcu nie byle komu ją dają. Mayhem pod tym względem wydawał się mu podejrzany, a Mael z natury był niezwykle dociekliwy. Możliwe, ze już coś się domyślał względem pochodzenia swojego rozmówcy. Mowa tutaj o tym nadnaturalnym pochodzeniu.
- Tak? A gdzie? - spytał ciekawy jego miejsca pracy. Nie było widać dokładnie po nim co takiego robi. Ręce miał zadbane wiec nie parał się pracą typowo fizyczną i dobrze, bo Mael nie lubił szorstkich dłoni. Ogólnie nie lubił osób nie zadbanych. Wygląd był wizytówką i mógł wiele zapewnić oraz ułatwić. Co jak co, ale ludzie w większości byli wzrokowcami i estetami. Szukali pięknych rzeczy.
- Tak? Jestem bardzo ciekawy czy na pewno. - zaśmiał się cicho, bo jednak był wybredny w tej kwestii, a i nie wiedział co dokładnie Mayhem lubił. Na pewno irytować i drażnić choć słuchał się. Chociaż to mógł mu przyznać. Pomijając fakt, że lawirował bardzo między tymi słowami i ich znaczeniem. Był dość sprytny.
- Powiedzmy, że nie często widuję Azjatów. Jest ich tu trochę, ale unikam "swoich". - powiedział wzruszając ramionami. Dopił po chwili drinka i bawił się lodem w szklance. Wyraźnie bardzo zastanawiał się nad jego słowami. Było już trochę po północy, więc w sumie nie kłamał.
- A skąd takiś pewny? Może jednak to ty byłbyś stratny? W końcu to nie ja zaczepiłem i nie ja prowokuje. - odparł dość niewinnie, choć widział jak Mayhem do niego lgnie. Głodny Wilczek. W sumie na tresurę w sam raz. Mael bowiem nie należał do osób biernych. Lubił być u władzy, prowadzić. Nigdy grzecznie nie leżał.
- Może jednak, najpierw się poznajmy, ale w innym miejscu. Tu jest za głośno. - rzucił do Mayhema i skinął do barmanki głową. Podeszła i podała mu kluczyk do prywatnej loży na piętrze. Dostęp miały tam tylko osoby VIP. Odsunął go więc ponownie od siebie i zszedł z krzesła, by skierować się w kierunku schodów.
- No dalej Wilczku. - rzucił do niego kierując się do loży. Tam czekała już na nich kelnerka, która czekała na zamówienie.
- Old Fashioned poproszę. - rzucił do niej i zasiadł na wygodnej kanapie. Było stąd widać tańczących na dole, ale przez weneckie okna, nikt nie widział ich. Pomieszczenie było dość duże i zawierało jeszcze parę drzwi, które prowadziły... No właśnie gdzie?
- Siadaj, zamów coś i porozmawiajmy. Bardziej prywatnie. Bez postronnych świadków.


@Mayhem Quill

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Mayhem Quill

Mayhem Quill
Liczba postów : 25
Nie odpowiedział na pytanie dotyczące tego, gdzie miałby pracować. Miast tego, utkwił bardzo prowokacyjne spojrzenie w swoim rozmówcy, upijając nieco drinka, bez przerywania kontaktu wzrokowego z nim. Nie powiedział mu nic, zwyczajnie cały ten gest traktując jako pewną upierdliwość. Chłopak miał pytanie, on nie zamierzał wszystkiego mówić, jak gdyby był całkiem podporządkowany. Poza tym – to on wygrał i to on miał mieć okazję lepiej go poznać, nie odwrotnie. Mayhem na nic podobnego się nie zgadzał i tylko jego grzecznością było, że powiedział coś o sobie.
Już ci mówiłem — podjął w kwestii stratności któregokolwiek z nich — ja już wiem, że wyjdę z tego zadowolony — przyznał, przechylając minimalnie głowę, podczas gdy zjechał spojrzeniem po postaci swojego rozmówcy.
Nic nie mówił, choć uniósł brew w wyrazie tyle samo zafascynowania, co pewnego pobłażania, gdy jego nowy towarzysz zarządził zmianę miejsca. Nawet dość ostentacyjnie spojrzał na zegarek, niby potrzebując się upewnić, czy aby na pewno jest już po tej północy. Bo to z kolei też dyktowało, na ile mógłby sobie pozwolić. Przemieścił się jednak w ślad za nim, dość zaintrygowany tym, gdzie dalej mogłoby to pójść.
Początkowo zatrzymał się nieopodal wyjścia z loży, lustrując spojrzeniem nowego kolegę.
—  Nie sądziłem, że przeszkadza ci publika — odpowiedział, gestem tylko dając kelnerce, że on weźmie „to samo”. Nie był wybredny, alkohol to był alkohol. Co prawda wolałby po prostu whisky z lodem, ale szkoda mu było oddechu najwyraźniej, by zwrócić się do kelnerki za pomocą słów. Ledwie drzwi się za nią zamknęły, a jego wzrok padł z powrotem na rozmówcę. — Albo, że możesz być wstydliwy — dodał, ze swoim buńczucznym uśmiechem, opadając na sofę, tuż obok swojego towarzysza. Rozparł się wygodnie na siedzeniu, a ramiona zarzucił na oparcie mebla.
Co prawda przemieszczenie się do prywatnej loży, już coś znaczyło, nie byłby jednak sobą, gdyby nie pozwolił sobie na tego typu przytyk. Może też pomieszczenie i luksus powinny robić na nim większe wrażenie, ale nie robiło. Nie ekscytowało go to, prawdopodobnie przez to, że uwagę i tak miał w pełni skupioną na swoim towarzystwie. I wszelkie myśli oscylowały wokół nowopoznanego chłopaka.
Mógłbym cię zapytać, czym się zajmujesz, skoro chcesz porozmawiać, ale skoro zaznaczyłeś, że ma to być bardziej prywanie w dodatku bez świadków, to chyba głupio marnować okoliczność na coś tak… banalnego — stwierdził, przeciągając niespiesznie spojrzeniem po widocznej sylwetce rozmówcy. Przecież o takie rzeczy mógł pytać przy barze, a tutaj okazja była nieco inna. — Plus, biorąc poprawkę na to, że zadeklarowałeś się, że dasz mi siebie poznać „głębiej” — zawiesił głos, chcąc by suspens mocniej zaakceptował ostatnie słowo — to grzechem byłoby nie zapytać w takich okolicznościach o to co lubisz — przechylił nieznacznie głowę, naciągając mięśnie szyi z jednej strony. Prawdą było, że zadeklarował, że ma już pojęcie, co znajomy-nieznajomy lubił, to jednak inna kwestia, że zamierzał wykorzystać swoją pozycję.
W końcu wygrał.
Z tonu jego głosu jasnym też było, że nie pytał o ulubiony kolor, ani ulubioną potrawę. Cała otoczka wokół tego pytania, jaką dawało miejsce i jego wypowiedź stanowczo wskazywały na inne tematy.

@Mael Durand

_________________

All smiles, I know what it takes to fool this town I'll do it 'til the sun goes down And all through the nighttime I put my armor on, show you how strong I am I put my armor on, I'll show you that I'm unstoppable

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Zauważył, że pominął jego pytanie. Nie ładnie Wilczku. Mael nie zabronił mu pytać, ale też nie mówił, że sam nie będzie tego robił. Był ciekaw co ten ukrywa i coraz bardziej skłaniał się ku temu, że nie ma do czynienia z człowiekiem. Temperatura jego ciała była niezwykle wysoka, a Mael poniekąd dobrze znał charakterystykę obu ras. Dodatkowo te zęby. Był prawie pewien swego, ale póki co nie zamierzał go o to pytać.
Jego pełne pewności siebie słowa naprawdę go bawiły. Poniekąd bardzo lubił niszczyć takie osoby, ale czy dzisiaj mu się chciało? Póki co Mayhem jeszcze nie zrobił nic by dostać od niego z liścia albo w brzuch. Zdarzały się i takie przypadki, że tylko siłą mógł kogoś od siebie odrzucić.
- Nie przeszkadza, bardziej hałas i jazgot tej niby muzyki. - powiedział do niego poważnie, bo publika nie robiła mu żadnej różnicy. Nie krył się ze swoimi myślami. Wolał też inne gatunki muzyczne, ale klubów z taką muzyką nie było wiele, a już na pewno nie tych wyższej półki.
- Wstydliwy? Ja? Nie znam takiego słowa. - odparł do niego z lekkim uśmiechem, bo nigdy nie uznałby się za osobę, która mogłaby się czegoś wstydzić. Nawet jego bujne życie seksualne go nie wstydziło. Wręcz przeciwnie, było to niezwykle popularne w Europie.
- Ależ skądże. Masz prawo pytać, skoro wygrałeś. Czy jednak odpowiem szczerze...? Potrafisz wykrywać kłamstwa, Wilczku? - mruknął cicho i zaraz zerknął na wracającą kelnerkę. Położyła drinki na stoliku przed nimi i wyszła. Zostali sami, dopóki nie wezwą jej z powrotem przyciskiem, który na stoliku i przy drzwiach wyjściowych. Wejść tutaj też nie można było bez klucza.
- Bardzo widzę nalegasz na poznanie się "dogłębniej". Ledwo nad sobą panujesz Mayhem. Aż tak bardzo ci się podobam? - rzucił nieco tym faktem rozbawiony, że tak na niego wpływał.
- Ale niech będzie. Skoro aż tak cię to interesuje... - dodał po chwili wzruszając ramionami. - Lubię kontrolować sytuację, zmuszać ludzi do posłuszeństwa... Ale lubię też być wielbiony, otaczany uwagą i adoracją. - mruknął ciszej, ale oczywiście odnosił się do sytuacji tych bardziej intymnych. W prawdziwym życiu nienawidził mieć kogoś koło siebie. Nie lubił być ograniczany, nie lubił się z nikim rozliczać czy przejmować. Więc tak. Mayhem zgadł, że jest to paniczyk, który miał być zadowolony z usług.
- A ty? Co ty lubisz, hmmm? Nie wyglądasz mi na osobę, która grzecznie się wszystkiemu poddaje, ale przecież to można zmienić... - posłał mu dwuznaczny uśmiech i upił łyk drinka. Jakość na pewno podskoczyła tutaj, a alkohol zaczął nieco wpływać na niego.

@Mayhem Quill

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Mayhem Quill

Mayhem Quill
Liczba postów : 25
Kącik jego ust drgnął minimalnie, możliwe że w wyrazie pewnego zadowolenia, które wywołały słowa chłopaka, wskazujące na to, jakoby nie miał on być wstydliwy. To była całkiem dobra cecha, sporo ułatwiała, tym bardziej w kwestii fizyczności, bo otwierała furtkę na wiele zabaw, dlatego też deklaracja ta, całkiem dobrze się przyjęła. O ile to nie była kwestia tego, że Mael po prostu dużo gadał, a tak naprawdę niewiele potem z tego mogłoby okazać się prawdą. Być może Mayhem będzie miał okazję, żeby to zweryfikować.
To się okaże — odpowiedział krótko.
Czy umiał wyczuwać blef? Cóż, jego szósty zmysł potrafił przestrzec go przez zagrożeniem, jeszcze zanim to się stało realne, ale czym potrafił prześwietlić człowieka? Było to raczej zależne. Wolał jednak myśleć, że jego nowy kolega podporządkuje się do własnych zasad, choć nie pokładał w tym stuprocentowej nadziei.
Po prostu upominam się o to, co mi należne — odpowiedział, posyłając po spokojne spojrzenie, choć sam wyraz rozbijał minimalny, protekcjonalny półuśmiech, który wciągnął się na jego usta. — Ale jeśli bardzo ci zależy na tym, żeby to usłyszeć, to owszem, uważam cię za zajebiście atrakcyjnego — dodał. Niech straci, przyzna mu, że uważał go za, jak to się kolokwialnie mówiło, dobrą dupę. Korona mu przecież z głowy nie spadnie, a jasnym stało się, że wybujałe ego nowego kolegi też trzeba dopieścić. Miał bardzo wysokie mniemanie o sobie, właśnie stąd przeświadczenie Mayhema o tym, że lubił być traktowany jak taki księcuniu.
Niemniej sprawiedliwości miała stać się zadość, a towarzysz chciał iść na współpracę, na którą nacisnął wilkołak. Jak już przecież zaznaczył – upominał się o swoje i nie planował tak szybko odpuścić.
Leniwy, zadowolony grymas sprawił, że kąciki jego ust podniosły się w buńczucznym wyrazie. Zrozumiałym dla protektora było, że wcale aż tak się nie mylił, kiedy twierdził, że domyśla się, co tamten lubi. Można było w prosty sposób wydedukować, czego tak naprawdę potrzebował, by być zadowolonym. Mayhem z kolei był tak dobrą postacią, że bardzo chętnie by mu to dał. Z jak największą ochotą w taki sposób, by tamten zbyt szybko o tym nie zapomniał.
Pozostawał niezainteresowany nawet alkoholem. Nie chodziło o to, że uznał, że mu starczy, a bardziej o fakt, że jego fiksacja stawała się tym bardziej intensywna, im bliżej był swojej ofiary. Nie tylko w rozumieniu fizycznym.
Myślę, że taki control-freak jak ty miałby pewien problem. Jeśli chodzi o fizyczność, to odpowiada mi tylko dominacja. Mógłbyś spróbować o nią zawalczyć, gdybyś chciał, ale czy miałbyś jakieś szanse? — Ten bezpruderyjny, arogancji półuśmiech, który się pojawił na jego twarzy chyba sam miał zasugerować, że odpowiedzią było stanowcze nie, bowiem Mayhem, choć w obyciu dość łagodny, wiedziony ciekawością, to w kwestii zbliżenia, bezpośrednio podlegającym instynktom, a te były u niego bardzo silne. I skupione także na hierarchii.

@Mael Durand

_________________

All smiles, I know what it takes to fool this town I'll do it 'til the sun goes down And all through the nighttime I put my armor on, show you how strong I am I put my armor on, I'll show you that I'm unstoppable

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Póki co jeszcze nie wiedział kim jest jego nieznajomy i jakie zdolności posiada. Choć czy jego nastawienie by się zmieniło, gdyby posiadał tą wiedzę? Nie. Skądże. Nie dbał o to czy ktoś był człowiekiem, wampirem czy wilkołakiem. Wszystkich traktował tak samo. Oczywiście zależnie od sytuacji, ale położenie na nim palca wiązało się z gniewem Radnej Yue, a raczej nie chciano mieć na sobie wyroku śmierci.
- Upominasz się o to co należne, ale czy wiedziałeś o co dokładnie mi chodzi? To głębsze poznanie, mogło być po prostu rozmową.- spytał się go ciekawy, nawet rozbawiony tą sytuacją i ponaglaniem Wilczka. Aż tak był głodny i niecierpliwy, że ciężko mu było się powstrzymywać. Bardzo, ale to bardzo, mu to pasowało pod Wilczy temperament. Droczył się jednak z nim cały czas.
Komplement jednak przyjemnie połechtał ego Maela. Tak. Lubił był rozpieszczany, podziwiany i adorowany, ale nie przez grupkę ludzi czy większy tłum. Mu wystarczała sama wiedza o tym, że kogoś kręcił. Księciuniu więc spojrzał na niego bardziej przymilnym wzrokiem.
Mael jednak domyślał się, co kreci Mayhema. Wnioskował po jego postawie, ze ten się nie oddaje. Co prawda, człowiekowi było wszystko jedno czy jest u góry czy na dole. W sumie miał na to sposób. Bardzo skuteczny. Nie zamierzał się z nim siłować. Broń boże. Jeszcze by miał na sobie siniaki. Szanujmy się.
- Ależ po co walka? Można i dominować kogoś na inne sposoby. Nie przeszkadza mi obranie tej drugiej pozycji, Wilczku... Kto powiedział, że topa nie można dominować i tresować? Hmmm? - powiedział z delikatnym uśmiechem, bo w sumie takie zabawy uwielbiał najbardziej. Doprowadzać ich na skraj, przetrzymywać i tresować, zabawiać się nimi, by potem łaskawie pozwolić na nagrodę. Mael do świętych nie należał i nigdy się za takiego nie uważał. Jasno jednak nakreślał to jak lubi się bawić, a utrata kontroli? Było mu to obce tak dać się komuś całkiem zdominować. Nigdy nie bawił się w drugą stronę, poniekąd z powodu braku zaufania. Nigdy też grzecznie się nie oddawał. Nie było to w jego stylu. Trzeba było sobie wywalczyć ten zaszczyt...
- Ty nigdy się nikomu nie oddałeś prawda? Czyżbyś się bał? - rzucił z rozbawieniem i upił łyk drinka.

@Mayhem Quill

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach