Liczba postów : 25
Nie mając już na ten dzień żadnych większych zobowiązań, ani względem watahy, ani też samego siebie, mógł zadecydować o tym, by wyjść z domu, powłóczyć się i pewnie całkiem przypadkowo zaczepić o jakąś przygodę. Był wieczór, zaczynał się weekend, ludzie wychodzili na ulice już po beforze, a przed faktyczną imprezą, na którą zmierzali, toteż nieciężko było, aby z charyzmą Mayhema zaczepić się u jakiejś grupy, a potem od słowa do słowa przejść z nimi dalej, stanowiąc część podchmielonej już paczki. Nie inaczej było dzisiaj, kiedy to, całkiem oczywiście przypadkiem, wpakował się na grypę studentów, wybierających się do klubu na zabawę – mówiąc bardzo staroświecko.
Nie przeszkadzała mu wiekowa gapa między nim, a nowym towarzystwem; prawdą było, że bardziej czuł się takim szczeniakiem, niż osiemdziesięciolatkiem. Na fakt ten wpływało jego podejście do życia, zdolność do płynnej adaptacji, ale też to, że jego organizm nie starzał się tak prędko, wobec czego ten proces nie był aż tak odczuwalny dla niego. Można było powiedzieć, że jest idealnym przykładem studenta, świeżo po studiach, ale już z dwudziestoletnim doświadczeniem w pracy. Czyli był tym Złotym Graalem na rynku pracy.
Mając za sobą śmiechy i chichy nowopoznanych, mocno już wstawionych koleżanek, którym sprzedawał bajki o tym, kim był i czym się zajmował (i tak nie będą pamiętały), dostał w końcu okazję, aby w tej loży, którą zajęli w całkiem luksusowym klubie, zostać całkiem sam. No, może nie tak całkiem sam, bo w towarzystwie swojej szkockiej z lodem. Samotność też mu leżała, ale nie za długo. Miał jednak dziwną obsesję na punkcie przebywania wśród ludzi, bo w przeciwnym wypadku zaczynał się nudzić. Nie lubił się nudzić. Paskudne uczucie.
Rozsiadł się wygodniej na sofie w loży, przez chwilę monitorując zabawę jego nowego towarzystwa na parkiecie (przy okazji musząc ze dwa razy stanowczo, acz ze swoim charakterystycznym uśmiechem dać do zrozumienia, że nie ma ochoty dołączyć), by zaraz potem zakotwiczyć swoje spojrzenie w jednej z sylwetek, które pojawiły się w klubie. A może ta konkretna była wcześniej, tylko nie zwrócił na nią uwagi? Tak czy siak, wciąż pozostawiając w bezruchu. I tak podążał spojrzeniem za tą jedną osobą, od miejsca do miejsca, finalnie dopijając zawartość swojej szklanki, którą odstawił na blat stolika w loży, w momencie, w którym sam się podniósł z siedzenia.
Przemieścił się, nie tak daleko od swojego miejsca, bo do baru naprzeciwko, by – niczym postać w taniej komedii romantycznej – w ostatniej chwili zablokować upatrzonej sylwetce dokonanie transakcji kartą, blokując terminal swoją własną. Przeciągłe bib i komunikat na urządzeniu zasygnalizowało, że płatność została przyjemna, a MasterCard życzy miłego dnia. Zadziałał oczywiście pod wpływem impulsu, zwykłego instynktu, któremu nierzadko pozwalał się prowadzić, bo jednak ten rzadko go zawodził – sam też lgnął w kierunku dobrej zabawy.
Triumfalne spojrzenie przeniósł w końcu z barmanki, która całą sytuację skwitowała miną „ja się nie wpierdalam, mam za duże obłożenie”, na osobę, której alkohol właśnie opłacił. Oczywiście, że przywdział swój bezpardonowy półuśmiech na mordę i chyba zamierzał się nakarmić pierwszą reakcją, może zakłopotaniem, na które liczył, ze strony drugiej osoby. Znalazł sobie cel, nie taki przypadkowy, bo obserwowany przez pewien czas, którym po prostu chciał się zabawić.
@Mael Durand
_________________
Nie przeszkadzała mu wiekowa gapa między nim, a nowym towarzystwem; prawdą było, że bardziej czuł się takim szczeniakiem, niż osiemdziesięciolatkiem. Na fakt ten wpływało jego podejście do życia, zdolność do płynnej adaptacji, ale też to, że jego organizm nie starzał się tak prędko, wobec czego ten proces nie był aż tak odczuwalny dla niego. Można było powiedzieć, że jest idealnym przykładem studenta, świeżo po studiach, ale już z dwudziestoletnim doświadczeniem w pracy. Czyli był tym Złotym Graalem na rynku pracy.
Mając za sobą śmiechy i chichy nowopoznanych, mocno już wstawionych koleżanek, którym sprzedawał bajki o tym, kim był i czym się zajmował (i tak nie będą pamiętały), dostał w końcu okazję, aby w tej loży, którą zajęli w całkiem luksusowym klubie, zostać całkiem sam. No, może nie tak całkiem sam, bo w towarzystwie swojej szkockiej z lodem. Samotność też mu leżała, ale nie za długo. Miał jednak dziwną obsesję na punkcie przebywania wśród ludzi, bo w przeciwnym wypadku zaczynał się nudzić. Nie lubił się nudzić. Paskudne uczucie.
Rozsiadł się wygodniej na sofie w loży, przez chwilę monitorując zabawę jego nowego towarzystwa na parkiecie (przy okazji musząc ze dwa razy stanowczo, acz ze swoim charakterystycznym uśmiechem dać do zrozumienia, że nie ma ochoty dołączyć), by zaraz potem zakotwiczyć swoje spojrzenie w jednej z sylwetek, które pojawiły się w klubie. A może ta konkretna była wcześniej, tylko nie zwrócił na nią uwagi? Tak czy siak, wciąż pozostawiając w bezruchu. I tak podążał spojrzeniem za tą jedną osobą, od miejsca do miejsca, finalnie dopijając zawartość swojej szklanki, którą odstawił na blat stolika w loży, w momencie, w którym sam się podniósł z siedzenia.
Przemieścił się, nie tak daleko od swojego miejsca, bo do baru naprzeciwko, by – niczym postać w taniej komedii romantycznej – w ostatniej chwili zablokować upatrzonej sylwetce dokonanie transakcji kartą, blokując terminal swoją własną. Przeciągłe bib i komunikat na urządzeniu zasygnalizowało, że płatność została przyjemna, a MasterCard życzy miłego dnia. Zadziałał oczywiście pod wpływem impulsu, zwykłego instynktu, któremu nierzadko pozwalał się prowadzić, bo jednak ten rzadko go zawodził – sam też lgnął w kierunku dobrej zabawy.
Triumfalne spojrzenie przeniósł w końcu z barmanki, która całą sytuację skwitowała miną „ja się nie wpierdalam, mam za duże obłożenie”, na osobę, której alkohol właśnie opłacił. Oczywiście, że przywdział swój bezpardonowy półuśmiech na mordę i chyba zamierzał się nakarmić pierwszą reakcją, może zakłopotaniem, na które liczył, ze strony drugiej osoby. Znalazł sobie cel, nie taki przypadkowy, bo obserwowany przez pewien czas, którym po prostu chciał się zabawić.
@Mael Durand
_________________
All smiles, I know what it takes to fool this town I'll do it 'til the sun goes down And all through the nighttime I put my armor on, show you how strong I am I put my armor on, I'll show you that I'm unstoppable