15 IV 2023 | Can't run from destiny, come out, come on out

2 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Mayhem Quill

Mayhem Quill
Liczba postów : 25
  Nie mając już na ten dzień żadnych większych zobowiązań, ani względem watahy, ani też samego siebie, mógł zadecydować o tym, by wyjść z domu, powłóczyć się i pewnie całkiem przypadkowo zaczepić o jakąś przygodę. Był wieczór, zaczynał się weekend, ludzie wychodzili na ulice już po beforze, a przed faktyczną imprezą, na którą zmierzali, toteż nieciężko było, aby z charyzmą Mayhema zaczepić się u jakiejś grupy, a potem od słowa do słowa przejść z nimi dalej, stanowiąc część podchmielonej już paczki. Nie inaczej było dzisiaj, kiedy to, całkiem oczywiście przypadkiem, wpakował się na grypę studentów, wybierających się do klubu na zabawę – mówiąc bardzo staroświecko.
  Nie przeszkadzała mu wiekowa gapa między nim, a nowym towarzystwem; prawdą było, że bardziej czuł się takim szczeniakiem, niż osiemdziesięciolatkiem. Na fakt ten wpływało jego podejście do życia, zdolność do płynnej adaptacji, ale też to, że jego organizm nie starzał się tak prędko, wobec czego ten proces nie był aż tak odczuwalny dla niego. Można było powiedzieć, że jest idealnym przykładem studenta, świeżo po studiach, ale już z dwudziestoletnim doświadczeniem w pracy. Czyli był tym Złotym Graalem na rynku pracy.
  Mając za sobą śmiechy i chichy nowopoznanych, mocno już wstawionych koleżanek, którym sprzedawał bajki o tym, kim był i czym się zajmował (i tak nie będą pamiętały), dostał w końcu okazję, aby w tej loży, którą zajęli w całkiem luksusowym klubie, zostać całkiem sam. No, może nie tak całkiem sam, bo w towarzystwie swojej szkockiej z lodem. Samotność też mu leżała, ale nie za długo. Miał jednak dziwną obsesję na punkcie przebywania wśród ludzi, bo w przeciwnym wypadku zaczynał się nudzić. Nie lubił się nudzić. Paskudne uczucie.
  Rozsiadł się wygodniej na sofie w loży, przez chwilę monitorując zabawę jego nowego towarzystwa na parkiecie (przy okazji musząc ze dwa razy stanowczo, acz ze swoim charakterystycznym uśmiechem dać do zrozumienia, że nie ma ochoty dołączyć), by zaraz potem zakotwiczyć swoje spojrzenie w jednej z sylwetek, które pojawiły się w klubie. A może ta konkretna była wcześniej, tylko nie zwrócił na nią uwagi? Tak czy siak, wciąż pozostawiając w bezruchu. I tak podążał spojrzeniem za tą jedną osobą, od miejsca do miejsca, finalnie dopijając zawartość swojej szklanki, którą odstawił na blat stolika w loży, w momencie, w którym sam się podniósł z siedzenia.
  Przemieścił się, nie tak daleko od swojego miejsca, bo do baru naprzeciwko, by – niczym postać w taniej komedii romantycznej – w ostatniej chwili zablokować upatrzonej sylwetce dokonanie transakcji kartą, blokując terminal swoją własną. Przeciągłe bib i komunikat na urządzeniu zasygnalizowało, że płatność została przyjemna, a MasterCard życzy miłego dnia. Zadziałał oczywiście pod wpływem impulsu, zwykłego instynktu, któremu nierzadko pozwalał się prowadzić, bo jednak ten rzadko go zawodził – sam też lgnął w kierunku dobrej zabawy.
  Triumfalne spojrzenie przeniósł w końcu z barmanki, która całą sytuację skwitowała miną „ja się nie wpierdalam, mam za duże obłożenie”, na osobę, której alkohol właśnie opłacił. Oczywiście, że przywdział swój bezpardonowy półuśmiech na mordę i chyba zamierzał się nakarmić pierwszą reakcją, może zakłopotaniem, na które liczył, ze strony drugiej osoby.  Znalazł sobie cel, nie taki przypadkowy, bo obserwowany przez pewien czas, którym po prostu chciał się zabawić.

@Mael Durand

_________________

All smiles, I know what it takes to fool this town I'll do it 'til the sun goes down And all through the nighttime I put my armor on, show you how strong I am I put my armor on, I'll show you that I'm unstoppable

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
To był długi dzień i Mael potrzebował się rozluźnić. Zwykle nie uciekał do takich płytkich rozrywek jak zabawa w klubie. Miał godność tak? Czasami jednak musiał schować ją do kieszeni i wtopić się w tłum pijanych bądź naćpanych ciał.
Zjawił się w klubie dość późno, bo akurat zdążył się przebrać i coś zjeść. Jutro miał wolne więc mógł nieco się odprężyć chyba, że Pani Radna go do siebie przywoła. Klub jaki wybrał nie był pierwszym lepszy. Miał renomę tego bardziej luksusowego, ale i za to popularnego. Drinki nie były tanie, ale za to świetnej jakości, a przy tym kopały mocniej niż te robione na tanich potańcówkach. Nie spodziewał się jednak, że to tutaj napotka osobnika, przed którym będzie próbował uciec.
Zaraz po wejściu, skierował się ku barowi, by zamówić sobie coś do sączenia. Wybrał pierwszy lepszy drink z listy, ale pożałował gdy spróbował. Nadmiaru słodyczy nie lubił, a trafił na truskawkowo bananowe daiqiri.
Napotkał kilka znajomych twarzy, zamienił z nim parę słów, a co najważniejsze dopił drinka i potrzebował kolejnego. Dłuższą chwilę jeszcze spędził w loży znanych mu twarzy, a następnie uciekł gdy zbyt zaczęli się do niego kleić. Nienawidził bliskości obcego ciała w nadmiarze. Miał swoją strefę osobistą.
Ruszył więc by zakupić kolejnego drinka, tym razem mniej słodkiego. Nie spodziewał się jednak, że podbił do niego nieznajomy, a i bezczelnie zapłacił. Potem gapił się jakby oczekiwał jakiejś reakcji czy podziękowania. Mael zmierzył go spojrzeniem, choć widząc ten uśmieszek i ładną twarzyczkę, to określił go jako kogoś kto szuka by zaliczyć. Nope. Pan Introwertyk nie zamierzał się na to pisać. Jeszcze był dostatecznie trzeźwy i mało chętny by się puszczać z pierwszym lepszym... Nie powiedział więc nic, odwrócił się i zniknął w tłumie, kierując się do jednego z wolnych stolików po drugiej stronie sali. Byle jak najdalej od Pana Chętnego. To co mógł jednak zauważyć Mayhem, a raczej wyczuć, to to, że Mael pachniał wampirem. Nie był nim, ale miał z nimi styczność. Było więc duże prawdopodobieństwo, że to czyiś familiant.

@Mayhem Quill

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Mayhem Quill

Mayhem Quill
Liczba postów : 25
Zapachy w klubie mieszały się ze sobą, a on też był w takiej formie, gdzie jego zmysły nie były bardzo mocno wyostrzone. Niemniej nie mógł się pomylić oceniając powonienie nieznajomego. Był przez chwilę odpowiednio blisko, bo podłapać tyle, aby stwierdzić jego przynależność. To go miało oczywiście nie zatrzymać, a jedynie sprawić, że stwierdzanie tego faktu przed samym sobą, wywołało pogłębienie bezczelnego grymasu, który dalej dźwigał kącik jego ust.
I wyczekiwał reakcji, bo prawdą było, że Mayhem wręcz uwielbiał stawiać ludzi w niekomfortowych czy niespodziewanych dla nich sytuacjach, by obserwować, jak się wiją i plączą w tym, co chcą zrobić i powiedzieć. Tutaj jednak nic takiego nie było. Jego ofiara wydawała się być niewzruszona, żadna zabawna emocja nie zajęła twarzy chłopaka. A to chyba było jeszcze ciekawsze dla niego, bo wyjątkowo niecodzienne.
Niefartownie dla upatrzonego przezeń celu – jego umysł potraktował go jak wyzwanie, a on żadnemu nie potrafił się oprzeć, bo były czymś, co przeczyło definicji nudy. Znaczyło to też tyle, że raczej nieprędko chłopak będzie miał święty spokój, a o uwolnieniu się od natręta mógł zapomnieć.
Odbił się jedną ręką od lady, przy której jeszcze chwilę temu stał i podążył w ślad za chłopakiem, dość zgrabnie lawirując między mijanymi, wstawionymi ludźmi, spojrzenie cały czas jednak mając ulokowane w nieznajomym.
Będziesz teraz przede mną uciekać, Owieczko? — rzucił, wystarczająco głośno, by w tej przytłumionej nieco od muzyki dudniącej kawałek dalej części klubu, sens jego słów dotarł do upatrzonego kolegi. Sama owieczka nie była z kolei dość specyficznym określeniem, bo trochę brzmiała jak obelga, trochę jak nieudane zdrobnienie, a jeśli chodziło o niego, to przecież brało się z tego, że dla uproszczenia – on był wilkiem, a w umownym twierdzeniu, te miały polować i żywić się owcami. W dodatku było obrzydliwie cliché. Idealnie.
Możesz mieć z tym kłopot, trudno mnie zgubić, tym bardziej, jeśli nie chcę być zgubiony — przyznał, błyskając krótko dość mocno zaznaczonymi kłami górnej szczęki, w krótkim, bezczelnym szczerzu. Zdawał sobie sprawę, że był mocno upierdliwy w tym momencie, a też o nic innego mu nie chodziło. Zrozumiał tyle, że na chłopaczka (to dla niego był chłopaczek) nie działało nic subtelnego, chociaż sam dość ostrożnie badał progi.

@Mael Durand

_________________

All smiles, I know what it takes to fool this town I'll do it 'til the sun goes down And all through the nighttime I put my armor on, show you how strong I am I put my armor on, I'll show you that I'm unstoppable

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Mael nie spodziewał się, że ma do czynienia z wilkołakiem. Bardziej, że z jakimś bardzo pewnym siebie młodziakiem, który liczy na szybki numerek. Niekiedy się na takie zgadzał, ale nie miał dziś humoru być czyjąś zabawką, a tym bardziej trofeum.
Miał nadzieję, że brak reakcji na tą zaczepkę sprawi, że ów niechciany adorator odpuści i poszuka sobie kogoś innego. Czasami bowiem odszczekuje bądź pokazuje swoje pazury, ale był zbyt zmęczony by jeszcze się wysilać na słowne przepychanki z obcą osobą. Nie wiedział jednak, że ów Wilk uwielbiał wyzwania i właśnie stał się celem wytrwałości nieznajomego.
- Owieczko... - powtórzył ostatnie słowo stalkera i zmrużył oczy gdy dotarł do stolika, odwracając się w jego kierunku. Definitywnie nie podobało mu się nazywanie go owcą. Nie był takową, ani ofiarą. Potrafił się bronić. Jego wampirza Pani w końcu dała mu lekcje samoobrony.
- Tak? A to czemu? Nie jestem zainteresowany. Poszukaj sobie kogoś innego. - odparł poważnie i usiadł na krześle, zerkając na te jego kły, które aż za bardzo krzyczały mu o Wilku, wilkołak? Gdyby go dotknął to może by się ten zdradził jeśli nie należał do tego pozoranckiego rodu.
- Wilki polują w lesie, a nie w mieście. Tutaj grozi im za takie coś... Odstrzał. Ja bym na twoim miejscu uważał. Szczególnie jeśli jest się samemu. - mruknął z lekkim uśmieszkiem, specjalnie dwojako, bo wilkołak się domyśli o co chodzi, ale człowiek raczej nie. W sumie nie miał jakoś specjalnie wiele okazji do obcowania z Wilkami. Wiedział o nich dużo, ale na tym się to kończyło. W praktyce może znał tylko parę wilkołaków, głownie tych co odwiedzały Yueying. Nadal nie dowierzał, że pracuje już dla Radnej dziesięć lat. Dużo minęło... Ale cel Maela był w tym tylko jeden. Nieśmiertelność.
- Jeszcze tu stoisz? Za drinka mam ci oddać czy co? Zapomnij. Sam machnąłeś kartą to teraz cierp nad stratą.

@Mayhem Quill

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Mayhem Quill

Mayhem Quill
Liczba postów : 25
To możemy mieć problem, bo nie interesuje mnie nikt inny — odpowiedział, uśmiechając się półgębkiem w wyrazie zadowolenia. Być może w jakimś filmie dla nastolatek takie słowa chwyciłyby za serce, gdyby główna postać zwróciła się tak do drugiej, może uznane by to było za hot, ale w przypadku rzeczywistego życia? Tak pełnego przemocy, porwań, stalkerstwa i innych problemów? To chyba intensywniej rozsądek sugerował niepokój, tym bardziej, że ktoś ewidentnie miał zostać spławiony, a nie odpuścił. — Obawiam się, że za prędko się mnie nie pozbędziesz — stwierdził, podtrzymując to, co powiedział chwilę temu. Nie chciał być zgubiony, ani nie zamierzał się odczepić i zająć kimś innym. — Owieczko — dodał ironiczno-pieszczotliwie, raz jeszcze wywołując tę niewdzięczną ksywkę, którą mu nadał.
Mocno sugerującą właśnie, że był jego ofiarą.
Wilki też nie powinny się bawić jedzeniem, a popatrz, co się dzieje — westchnął z teatralnym znużeniem, za nic najwyraźniej mając przedstawiony scenariusz. Z jego nastawieniem do życia i chorą wręcz potrzebą adrenaliny wywołanej ryzykiem, prawdą było, że wspominany odstrzał nie byłby mu straszny. Oczywiście życie mu się podobało, nie zamierzał głupio się nadstawiać pod metaforyczną lufę, jednak widmo zgonu nie przerażało go. I tak nie był do niczego przywiązany. — Poza tym — podjął, po chwili, przjmując na powrót swój neutralny ton — skąd ta pewność, że jestem sam? — spytał, przechylając minimalnie głowę, jednocześnie bezczelnie taksując nieznajomego spojrzeniem.
Zapach mu nie przeszkadzał. Świadomość, że nie jest to po prostu człowiek też nie. Bądź co bądź jego powonienie podjudzało zmysły Mayhema, a całokształt chyba sprawiał, że rodziła się w nim dziwna fiksacja.
Za to kolejne słowa sprawiły, że znów na jego usta leniwie wciągnął się filuterny grymas.
Ależ spokojnie —  podjął —  ciekawi mnie tylko, czy jest chociaż dobry — prychnął w minimalnym rozbawieniu. Nie lubił kupować bubli. Chociaż nierzadko i tak je kupował.
Ale miał rację, co tak będzie stał. Zamiast tego – usiadł przy tym samym stoliku, rozsiadając się wygodnie – o ile to w ogóle było możliwe na tym klubowym stołku – cały czas mając swoje spojrzenie utkwione na chłopaczku. Niestety dla niego – im bardziej chciał się go pozbyć, tym bardziej Mayhem utwierdzał się w przekonaniu, że on chce zostać.
No i na twoim miejscu martwiłbym się bardziej tym, że to ty jesteś sam — odezwał się, wspierając głowę na ręce, której łokieć podparł na blacie stolika.

@Mael Durand

_________________

All smiles, I know what it takes to fool this town I'll do it 'til the sun goes down And all through the nighttime I put my armor on, show you how strong I am I put my armor on, I'll show you that I'm unstoppable

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Taka odpowiedź bardzo mu nie odpowiadała. Cholerny się uczepił jak rzep do psiego ogona hehehe. Mael więc wyglądał na bardzo niezadowolonego z atencji randoma, który wyraźnie próbował swoich sił z jego charakterem. Co też było dla Mayhema widoczne to akcent chłopaka. Mówił płynnym, tutejszym,francuskim, co świadczyło o tym, że się tutaj wychował i z Azją może mieć tyle powiązania co tylko po nim widać.
- Nie? To muszę Cię rozczarować, ale niczego dzisiaj nie dostaniesz, Wilczku. Będziesz musiał obejść się smakiem. - odparł chłodno w jego stronę licząc na to, ze to da mu do zrozumienia, że nic z tego dzisiaj nie będzie i na numerek musi szukać kogoś innego. Teraz to już na pewno nie zamierzał mu ulec. Szanujmy się, nie będzie niczyją zdobyczą choć ów nieznajomy był całkiem przystojny i gdyby nie okoliczności...?
- Twój akcent... Jest inny. Obcy. Nie jesteś stąd, a nie widzę byś miał ze sobą znajomych. - mruknął do niego poważnie, bo co jak co, ale potrafił połączyć kropki. Mael był dość analityczną osobą, Mayhem mignął mu już gdzieś w klubie, widział go z kimś, ale raczej znajomych by nie zostawił, by pójść szukać okazji na szybki numerek. Przynajmniej Mael by tak nie zrobił, ale on kulał w interakcje międzyspołeczne. Do tego nie miał w uszach słuchawek, więc nie mógł słuchać swojej AI. Musiał zdać się na siebie.
- Ujdzie. Zamówiłem pierwszy lepszy, by zabić słodycz pierwszego. Nie jestem jednak fanem. - rzucił obojętnie, bo nie przepadał za tym drinkiem, ale pozbył się nadmiaru słodyczy poprzedniego ultra słodkiego drinka. Mael wolał gorzkie rzeczy. Może wynikało to z gorzkiego smaku jego życia?
- Ja? Sam? A skąd te przypuszczenia? W porównaniu do ciebie, jestem lokalny. Równie dobrze mogę znać tutaj wszystkich. - podsunął mu myśl, ale znał ochroniarza tego klubu oraz paru kelnerów czy barmanów. Nie był tutaj pierwszy raz, ale chyba następnym razem zmieni miejscówkę, by nie trafić na tego osobnika.
- A ty co? Z Erasmusa? Chyba nie myślałeś, że przyjedziesz na wymianę i będziesz się bzykał po kątach. Lepiej wracaj do akademika, bo pewnie masz zajęcia w poniedziałek.

@Mayhem Quill

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Mayhem Quill

Mayhem Quill
Liczba postów : 25
Och nie. I co ja biedny teraz pocznę? — spytał z teatralnym, mocno przejaskrawionym przejęciem, do tego stopnia, że jasnym  było, iż tak naprawdę był niewzruszony nieprzystępnością chłopaka. Szybko jednak zrzucił tę ostentacyjność i zastąpił zaczepnym półuśmiechem. W rzeczywistości aż tak mu nie zależało na tym, by zaciągnąć chłopaka w mniej lub bardziej ustronne miejsce celem zabawienia się, choć swoisty magnetyzm, który tamten wokół siebie roztaczał sprawiał, że trudno by było sobie tak po prostu odmówić.
Mhm — mruknął przeciągle, nie ściągając spojrzenia ze swojej ofiary — punkt za spostrzegawczość. Ale przy okazji to by znaczyło, że jednak przyglądałeś mi się — dodał,  wskazując na pewną zależność. Nie mógłby przecież być takim pewnym, że nie miał ze sobą znajomych, jeśli nie podparłby tego odpowiednią obserwacją. Chyba, że to był głupi strzał na ślepo, ale o taki by go nie podejrzewał.
Jego intuicja i percepcja podpowiadały mu co innego na temat nieznajomego. Na pewno nie to, że mógłby być głupi.
I oczywiście wytknięcie tego, dało mu powód do triumfu, co odbiło się w jego uśmiechu.
Więc pijesz go dalej bo…? — podtrzymywał filuterne, nieco rozbawione spojrzenie na chłopaku. Z sentymentu, bo to prezent czy co? Czy ze zwykłego lenistwa, bo nie chciało mu się iść po kolejnego. Zawsze mógł też powiedzieć, że nie lubił niczego marnować.
Uniósł lekko jeden łuk brwiowy, słysząc jego odpowiedź. Czy on się mylił, czy wyczuł w tym nutę zaznaczania swojej wyższości, wywołaną niby tym, że jest lokalny.
A jednak nie muszę pochodzić stąd, by jednak być tutejszym — podpowiedział, mrugając do niego znacząco, z bezczelnym półuśmiechem, w ostatniej chwili darując sobie dorzucenie określenia, które nadał chłopakowi. Mógł przecież pochodzić z innej części świata, ale spędzić tu dostatecznie dużo czasu, by wyrobić znajomości i czuć się jak u siebie.
Jakoś się nie bał jego siatki znajomości.
Pochlebiasz mi — odmruknął, przechylając minimalnie głowę, wciąż mając ją wspartą na dłoni. — Aż tak młodo wyglądam? — Charakterystyczny dla niego grymas nie opuszczał jego twarzy. Wciąż widniał w kąciku jego ust, momentami tylko pogłębiając się. Za błędne oszacowanie wieku i przypisanie statusu studenta nie mógł go przecież winić, choć zabawnym było słuchać, jakie domysły tworzył sobie w głowie na jego temat. A to by znaczyło, że trochę jednak o nim myślał. Rozmawiał też z nim, a to sugerowało, że wcale aż tak nie był nastawiony przeciwko jego towarzystwu. Mógł przecież go po prostu ignorować, nie podejmować dialogu i wtedy, bardzo prawdopodobnie, że Mayhem dałby mu spokój, bo istniała też cieniutka granica między tym,  co ciekawe w swojej oporności, a tym co nudne.

@Mael Durand

_________________

All smiles, I know what it takes to fool this town I'll do it 'til the sun goes down And all through the nighttime I put my armor on, show you how strong I am I put my armor on, I'll show you that I'm unstoppable

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Dosłownie spojrzał na niego morderczym spojrzeniem, słysząc te nadmierne udawanie. Mężczyzna zaczynał mu działać na nerwy z prostego powodu. Nie chciał się grzecznie odczepić jak reszta ludzi. Skutecznie zniechęcał pozostałych, by dali mu spokój, a nie brnęli w temat. Irytujące!
- Nie widuje się tak często Azjatów w Paryżu. Rzucasz się w oczy. Nawet w tłumie. - odparł obojętnie, bo jednak w porównaniu do innych nie mógł się tak łatwo zgubić i zmieszać z tłumem. Nie jak osoby Europejskiego pochodzenia. Co jak co, ale Azjatów w Europie było najmniej. Dopiero niedawno zaczęła się pojawiać większa ilość.
- To nadal dobry alkohol, tylko zmieszany nie pod moje gusta. Poza tym... Co cię to interesuje? - mruknął poważnie, bo nie zamierzał iść w kierunku baru, choć kusiło, ale ów Wilk wszędzie za nim łaził. Wolał się z nim męczyć na uboczu i spławić niżeli wędrować po klubie. Na takie wycieczki też nie miał ochoty.
- Sam fakt, że nie widziałem cię wcześniej już o czymś świadczy. Jesteś tutaj od niedawna... Jestem tego pewien. - rzucił upijając łyk drinka, a połowa już zniknęła. Nie miał tak słabej głowy jak inni Azjaci. W końcu sam był mieszańcem, wychowanym we Francji. Nie mógł nawet o sobie mówić, że jest Koreańczykiem, poza tym, że znał koreański, bo matka kazała mu go wkuwać. Ach te jej głupie marzenia o tym by synalek został idolem... Jak on się cieszy, że nie musi żyć takim życiem. Być osobą publiczną i do tego jeszcze w grupie. On i jego introwertyzm oraz oschłość. Pięknie by się wpasował, nie ma co.
- Oho, a co? Nie kręcą mnie duże różnice wieku. - odparł poważnie, mając nadzieję, że choć trochę go ostudzi, głownie jego zapał. O dziwo wytrzymywał dłużej niżeli poprzednicy. Nie rozumiał jednak dlaczego. Naprawdę starał się być nieuprzejmy, ale oczywiście z zachowaniem klasy. Nie jest prostakiem i nie karze mu wypierdalać czy rozmawiać z ochroniarzem klubu by go wyrzucił. Mael nie lubił zwracać tak na siebie uwagę, a to tego wymagało.
Mael też nie potrafił po prostu ignorować. Jego charakter miał granice w tym zakresie i po prostu musiał odszczeknąć. Choć w jego przypadku odmiauknąć, bo zachowywał się bardziej jak kot. Niezależny, mało towarzyski chyba, że tego chce i na to pozwoli...

@Mayhem Quill

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Mayhem Quill

Mayhem Quill
Liczba postów : 25
  — Wciąż – dlaczego nawet ktoś o niepopularnym wizerunku w tych stronach miałby cię interesować na tyle, żeby móc stwierdzić, w dodatku z całym przekonaniem, że jest sam — pociągnął, patrząc na niego. — Pudło, słodzie. — Dorzucił kolejną, nacechowaną w wybrzmieniu zaczepą, ksywkę. — Nie jestem sam — doprecyzował, by jasnym było, że jednak nie był, choć prawdę mówiąc – poprzednim towarzystwem stracił zainteresowanie na tyle, że mógłby już ani razu nie zamienić z nimi słowa. Zdawali się być wypełniaczami jego towarzyskiej natury. Nieznajomy, którego tak się uczepił, zajął go na tyle, by ani myślał o szukaniu rozrywki w innym miejscu. Na chwilę obecną bardzo dobrze się bawił – był interesujący, roztaczał aurę, której Mayhem – chcąc nie chcąc i chyba nie będąc tego w pełni świadomym – nie mógł się oprzeć i nie chodziło tutaj o kwestię tej niedostępności. Ta wyłącznie to podsycała. A aspekt wizualny był bardzo, ale to bardzo miłym dodatkiem. Na tyle miłym, by nie mógł sobie odmówić ordynarnego taksowania go wzrokiem, gdy już miał ku temu okazję.
Słodzie. Czy mu się podobało czy nie, był takim małym słodem. Jak ten drobny, wielce agresywny ratlerek, który niby kąsa, ale wcale nie boleśnie, choć mogłoby mu się wydawać, że gryzie dotkliwie.
Czysta ciekawość, nic więcej — uciął temat drinka, uznając chyba wyjaśnienie za wystarczające, a sam fakt, że tamten znów go nie zignorował, tylko odpowiedział – i pewnie w jego oczach bardzo nieprzyjemnie i odpychająco – nie pozwalał mu tak po prostu odpuścić. Bo to jedynie zachęcało. Coś, co walczyło, zamiast po prostu uciec.
Prychnął krótko w minimalnym rozbawieniu na stwierdzenie chłopaczka. Kompletnie nie w tym kierunku chciał to pociągnąć, ale tamten dalej walczył. Podgryzał, podszczypywał. Niestety dla niego, ale nie zniechęcał.
Całe szczęście, to może się dogadamy — odpowiedział, uśmiechnąwszy się delikatnie, w wyrazie pewnego ubawienia wywołanego jego postawą. Oczy nawet zmrużył, zajęte tym grymasem. Aż taki stary to jeszcze nie był! Nawet się nie poczuwał.
Wyprostował się na swoim siedzeniu, nie odrywając jednak spojrzenia od nieznajomego. Był przystojny, więc czemu miałby sobie odmawiać tego widoku.
Więc co? Snujesz się tutaj, uciekasz od znajomych, nie bawisz się za dobrze – a raczej: nie bawiłeś, dopóki się nie pojawiłem. — Bardzo skromnie, Mayhem. Odważne stwierdzenie, choć nie bez podparcia w jego odbiorze. — Więc czemu tu przyszedłeś? Za karę? Zmusili? Mrugnij dwa razy, jeśli potrzebujesz pomocy  — zakpił, choć szczerze ciekaw, co było powodem. Jasnym było, że to nie był typ imprezowy, mocno towarzyski – takie rzeczy były widoczne nawet gołym okiem. Napić też mógłby się w domu, chyba że chciał mieć pretekst, że nie pije sam do siebie, choć na dobrą sprawę, tutaj nie było wcale inaczej.

@Mael Durand

_________________

All smiles, I know what it takes to fool this town I'll do it 'til the sun goes down And all through the nighttime I put my armor on, show you how strong I am I put my armor on, I'll show you that I'm unstoppable

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Mael nie odpowiedział już na jego słowa o liczbie mnogiej jego znajomych. Tak, widział z kim siedział i wcale nie wyglądał na zbytnio zainteresowanego. Bardziej na kogoś kto się doczepił i tyle. Mael otaksował go już wzrokiem, gdy go wcześniej namierzył, choć tylko ze względu na rzucającą się w oczy Azjatycką urodę oraz fakt, że go nie znał. Nie dlatego, ze chciał. Jego analityczny umysł po prostu zawiesił oko na tym nieznajomym, nie spodziewając się, ze i ten zrobi tak samo.
Określenie jakim go nazwał, wywołało grymas na jego twarzy. Upił większy łyk drinka i odstawił pustą szklankę. Nie zamierzał chyba więcej dzisiaj pić. To i tak już było za dużo, a nie chciał opuścić gardę przy kimś kto tylko czekał na taką okazję.
Ciekawość. Prychnął w głowie na jego jakże neutralne i obojętne słowa. Był ciekaw co w tej Wilczej główce się kotłowało skoro i tak nie zamierzał dzisiaj nic osiągnąć... Nie rozumiał tej jego fascynacji i to właśnie go irytowało, ale i nie dawało mu spokoju na tyle, by po prostu wstać i wyjść. No nie mógł mu dać tej satysfakcji.
- Ach tak? Na to liczysz? Nie masz przyjaciół? - odparł do niego z ironią i lekko pokręcił głową. Poprawił lecące na oczy włosy i oparł się wygodniej, starając się nie przejmować kokieteryjnym uśmiechem nieznajomego. Swoją drogą nawet się nie przedstawił. Za grosz kultury...
Tak. Skromność biła od niego na kilometr. Ilością pewności siebie mógł obdarować pewnie cały klub. Poniekad Mael zazdrościł tego talentu. On nie miał tyle pewności siebie. Nie w dziedzinach innych jak informatyka i to co z nią powiązane. Z ludźmi kompletnie sobie nie radził, a to, że przewodził grupą hakerów, było czystym zrządzeniem losu. Tak czy siak oni się rzadko porozumiewali jak normalni ludzie. Kto widział informatyków ten wie.
- Niesamowicie jesteś bezczelny... - mruknął cicho pod nosem. - Powiedzmy, ze jestem i co? Ty jesteś tak miły i wspaniałomyślny, że będziesz zgrywał dla mnie rycerza? Błagam Cię... Za darmo umarło, każdy ma w czymś jakiś interes. Skoro nie dam ci zaliczyć, to czego tak naprawdę chcesz, hmmm? Czas ucieka, a noc się kończy chłoptasiu. Nie zostało ci za wiele okazji do złapania. Ja też nie będę tu wiecznie siedział, więc wyłóż kawę na ławę i nie marnujmy sobie czasu, dobrze? - och, czyżby Mayhem go zirytował? Poniekąd tak, alkohol mimo wszystko robił swoje i Mael wziął się na pyskówki. Zawsze to jednak jakaś reakcja zamiast ucieczki i zignorowania. Całkiem dobrze mu szło...

@Mayhem Quill

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Mayhem Quill

Mayhem Quill
Liczba postów : 25
Nie odpowiedział mu na złośliwe pytanie, nie chcąc tracić czasu na dalsze słowne przepychanie się, czy tych przyjaciół miał czy nie miał. To nie było dla niego w tym momencie istotne, a chłopaka raczej, tak naprawdę, średnio obchodziło i było bardziej złośliwością, niż ciekawością. Zresztą, jeszcze chwilę temu, podobny temat wałkowali.
Szkoda było oddechu na coś, co nie miało w tym momencie znaczenia. Słód jednak był na tyle interesujący, by dalej w to wszystko brnąć.
Dziękuję — odpowiedział, wyłapując pierwsze słowa chłopaka, mimo dudniącej muzyki. Wysłuchał kolejnych słów familianta w milczeniu, na moment tylko opuszczając spojrzenie na swoją dłoń, na której kciuku błyszczała stalowa obrączka, którą zaczął obracać na palcu, jednocześnie uśmiechając się pod nosem, z każdą chwilą coraz mocniej, bardziej protekcjonalnie, może nieco pobłażająco, rozumiejąc sens wypowiedzi nieznajomego.
Zacięta postawa chłopaka bardziej bawiła go, niż wywoływała jakiekolwiek odczucia. Rzeczywiście w oczach Mayhema był jak taki mały, rozwydrzony ratlerek, który chciał pokazać, jaki jest groźny i niebezpieczny i kąsał, ale to nawet nie miało prawa zaboleć. Kogoś z charakterem Quilla również niełatwo było zranić, a gdy się zafiksował na punkcie czegoś, to też niełatwo odstraszyć. Gdy już czymś wykazywał zainteresowanie, to jego własną decyzją musiało być, że odpuści.
Podniósł spojrzenie na twarz rozmówcy, kiedy tamten skończył, w kąciku ust mając pozostałość tego uśmieszku sprzed chwili.
Zacznijmy od tego, że mogę postawić ci kolejnego drinka, tym razem dasz mi wybrać, żebyś przypadkiem znowu nie skończył ze swoim „piję, bo szkoda alkoholu” — zaczął, spodziewając się już od razu reakcji odmownej, bo po pierwsze – nieznajomy był mocno zacięty i nastawiony przeciwko (choć mimo to, nie odchodził), a poza tym oczekiwał odpowiedzi pokroju „a bo ty chcesz mnie upić, a ja się nie dam”. Niekoniecznie chodziło mu o upijanie, bo też zabawa ze zwłokami wcale nie była taka fajna, ale w oczach tamtego już i tak był wielkim, złym wilkiem. — A potem — ciągnął dalej — dasz mi siebie trochę lepiej poznać, a ja będę nadal trzymał rączki przy sobie — uśmiechnął się w minimalnym rozbawieniu — do czasu, aż zmienisz zdanie — dodał, twardo trzymając spojrzenie na oczach rozmówcy. — Lub nie, dla mnie bez różnicy.
Fascynacja prowadziła do tego, że był w stanie poświęcić swój czas i nerwy, choć te miał co do zasady ze stali, na pogłębienie jej, zamiast szukania innej rozrywki. Niestety dla nieznajomego, ale ten był jej sporym źródłem, nawet jeśli nie było mowy o cielesności.

@Mael Durand

_________________

All smiles, I know what it takes to fool this town I'll do it 'til the sun goes down And all through the nighttime I put my armor on, show you how strong I am I put my armor on, I'll show you that I'm unstoppable

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Nie mógł pojąć czemu ten się tak na niego uwziął. Mael nie rozumiał jego zawziętości, bo jeśli nie chodziło o fizyczność to o co? To sprawiało, że trochę się obawiał. Sytuacja była dla niego nowa i niezbadana. Zwykle odstraszał innych i miał swój spokój. Teraz jednak ten nieznajomy nie dawał za wygraną. Upartości nie mógł mu odmówić, ale nie znał celu i to go martwiło. Mael bowiem nigdy nie spotkał się z kimś, kto by chciał po prostu się z nim przyjaźnić bądź poznać. Zwykle kręcono się w jego otoczeniu licząc na korzyści, czy to cielesne czy materialne. W swoich kręgach był dość znaną osobą. Na pewno nie był anonimowy. Środowisko naukowe go znało, ważni gracze rynkowi też, może podesłali kogoś by zdobył jego zaufanie i dla nich pracował?
- Niech będzie, ale... - odparł wstając i zgarniał szklankę ze stołu. - Po pierwsze, nie wiesz nawet co preferuje. Po drugie, zamawiasz przy mnie i ja ci patrzę na rączki. Po trzecie, jeśli dowiem się o tobie, że jesteś tutaj wysłany celowo... Źle skończysz. - powiedział poważnie, ewidentnie mu zagroził i to całkiem szczerze. Nie zamierzał dać się mu wykorzystać w taki czy inny sposób, ale postanowił zagrać w tą jego grę, by rozgryźć o co mu chodzi.
Ruszył się wiec z powrotem w kierunku baru, gdzie zajął miejsce siedzące, na jednym z wysokich krzeseł i czekał na wilkołaka co wykombinuje i zechce mu zamówić.
- Dam ci trzy podpowiedzi co do drinka, ale pytaniami mają być takie, na które odpowiada się tak bądź nie. Jak trafisz w moje gusta, pozwolę zadawać ci bardziej "głębsze" pytania i dać się poznać, umowa stoi? - rzucił, rozsiadając się wygodnie, ciekaw czy ów zły wilk się wykaże. Może pozwoli się mu wtedy lepiej poznać? Mael rzadko kłamał, nie widział też powodu chyba, że poruszy zbyt osobiste kwestie.

@Mayhem Quill

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Mayhem Quill

Mayhem Quill
Liczba postów : 25
Wysłuchał słów rozmówcy do końca, choć prawdą było, że kiedy tamten wyraził zgodę, to usta wilkołaka wyciągnęły się w lisim, zadowolonym uśmiechu. Słyszał oczywiście warunki, które tamten mu przedstawiał, ale jego myśli były już kawałek dalej.
Słowo harcerza.
Którym nigdy nie był.
Podniósł się z miejsca, raczej nic nie robiąc sobie z groźby ze strony chłopaka, a to dlatego, że nijak się wpisywała w powód, dla którego był przy nim, choć mimo wszystko informację sobie zapamiętał. Chłonął sporą dozę wiadomości o chłopaku, by dopiero potem poukładać je sobie, kategoryzując na przydatne lub nie. On oczywiście tego nie wiedział, ale w głowie Mayhema już powstawał jego profil, w oparciu którego, Quill podejmowałby kolejne kroki.
Bo to była gra.
Na moment pociągnął spojrzeniem za swoją byłą grupą, którą tak łatwo porzucił na rzecz swojej nowej fascynacji. Niczego przecież im jednak nie obiecywał, byli tylko przelotną znajomością. Punktem zaczepienia, od którego prędko się odczepił, gdy tylko nadarzyła się okazja. Wrócił z uwagą do swojego nowego rozmówcy, a gdy ten zajął hoker, Mayhem zatrzymał się za nim, opierając dłonie o blat baru, po obu stronach nieznajomego. Wymusiło to na nim nieznaczne pochylenie się nad ciałem chłopaka, ale wciąż między nimi istniało to free air. Mówił o tym, że będzie rączki trzymał przy sobie, a w obecnym ustawieniu nawet go nie dotykał.
Tylko znalazł się niebezpiecznie blisko, jednocześnie sprawdzając chyba granice cierpliwości towarzysza.
Aż trzy? Nie doceniasz mnie — rzucił, raz jeszcze dając popis swojej buty i arogancji. Lub rażącej pewności siebie. Jak zwał, tak zwał. — Chociaż nie powiem, nagroda brzmi zachęcająco.
Trzy pytania były bezpieczną drogą, a jednak, choć nagroda była kusząca, to nie pozwalała Mayhemowi na zagranie ostrożnie. Przewertował naprędce wszystko to, co zauważył – a był dobrym obserwatorem, jeśli coś mu się podobało, a także to, co usłyszał.
Wspominałeś o konieczności zabicia słodyczy poprzedniego drinka — odezwał się, głośno zastanawiając, przeciągając spojrzeniem po jednym z większych ekranów, na którym ukazywały się krótkie reklamy niektórych drinków. — To by znaczyło, że wolisz albo te kwaśne albo gorzkie — finalnie odwrócił spojrzenie na chłopaka odchylając minimalnie głowę, coby go lepiej widzieć, pomimo tej wymuszonej bliskości. Przeciągnął po nim wzrokiem, w milczeniu przez chwilę nad czymś się zastanawiając. — Zgaduję, że wolisz te gorzkie? Tak sądzą po twojej minie. — Mała uszczypliwość przy pierwszym z pytań, które miał mu zadać. W zasadzie ograniczył wybór do dwóch smaków, samym faktem, że wcześniej go słuchał, czego dał wyraz dosłownie chwilę temu, w trakcie analizy na głos.

@Mael Durand

_________________

All smiles, I know what it takes to fool this town I'll do it 'til the sun goes down And all through the nighttime I put my armor on, show you how strong I am I put my armor on, I'll show you that I'm unstoppable

Mael Durand

Mael Durand
Liczba postów : 124
Zmrużył oczy na jego słowa, ale tylko pokręcił głową z bezradności. Nic na to nie poradzi, że Mayhem był dla niego podejrzany. Wilk w jego sytuacji też by był.Żył nie tylko ludzkim życiem, ale i familianta. Posiadał wiele cennych informacji o swojej Pani - Radnej Yue, wielu mogłoby chcieć to pozyskać. Mael jednak dążył od osiągnięcia nieśmiertelności. Radna obiecała mu ten dar, gdy uzna, że wystarczająco się zasłużył. Nie naciskał więc i nie pytał choć 10 lat służby nie było ani łatwe, ani przyjemne. Zwłaszcza ostatnio przy tych wszystkich zamieszkach i chaosie.
To czym znowu go zaskoczył Wilk to to, jak cholernie blisko się znalazł, bezczelnie zagradzając mu drogę "ucieczki". Nie dotykał, ale był bardzo blisko. Na tyle, że Mayhem mógł wyczuć perfumy Maela i nawzajem, a te mieszały się dając naprawdę intrygującą mieszankę.
- O nią ci chodzi prawda? Więc zaczynaj. - mruknął wzruszając ramionami i czekał na pytania. Droga dedukcji Wilka nie była nietrafna. Dawało to Maelowi możliwość dowiedzenia się, jak bardzo nieznajomy go słuchał i obserwował. Przyglądał się mu jednak nie z wrogością i politowaniem, a raczej neutralną ciekawością.
- Tak, zgadłeś. Wolę gorzkie, bardziej pełne smaku doznania. Słodycz poniekąd to zabija. - odpowiedział mu spokojnie, bo co jak co, ale nie kłamał. Obiecał prawda?
- Jednak gorzkich drinków jest wiele, jednak... Nie mówiłem, że pijam tylko drinki. Czystsze wersje też lubię, a mocy alkoholu się nie boję. - powiedział spokojnie, wcale nie pomagając Wilkowi w wyborze, a nawet utrudniając, powiększając grono alkoholi. Nie musiał wszak wybrać czegoś, co znał. Mael sam nie znał większości drinków. Zaryzykował za pierwszym razem i skończył z cukrem w buzi.
- Słucham dalej, Wilczku. Kolejne pytania. Zostały dwa. Chyba, że strzelasz...- rzucił, zastanawiając się nad bijącym od niego ciepłem. W końcu wilkołaki były cieplejsze od ludzi i to znacznie. Nie łączył na razie tego z jego przynależnością. - A ty co taki rozgrzany, hmmm? Za dużo alkoholu? - dodał po chwili i złapał go za podbródek, patrząc wprost w jego oczy.

@Mayhem Quill

_________________



You should see me in a crown
I'm gonna run this nothing town
Watch me make 'em bow
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Mayhem Quill

Mayhem Quill
Liczba postów : 25
Z pewną satysfakcją przyjął, że jego rozmówca nie odsunął się, ani też nie wyraził głośno swojego zadowolenia, kiedy to Mayhem dość bezpośrednio skrócił dystans między nimi. Bądź, co bądź – trzymał się tych zasad, które mu wytyczono, ale dość sprytnie je obchodził. Mimo wszystko miał szansę, by lepiej się zaciągnąć zapachem nieznajomego, oswajając się z nim. Wcześniej nie było to takie proste przez dzielący ich dystans, a przecież w tej formie nie miał powonienia aż tak dobrego.
Szybko się okazało, że wcale tak źle nie myślał, a jego przypuszczenia, podparte na zasłyszanych informacjach, były całkiem trafione. Zamiast tego, dostał coś więcej niż prostą odpowiedź tak lub nie, której się spodziewał. Bo tez wydawało mu się, że nieznajomy będzie trzymał go krótko i bardzo mu utrudniał.
A jednak.
Chyba bardzo chcesz, żebym wygrał, skoro mi tak pomagasz — mruknął, unosząc delikatnie kącik ust w zaczepnym uśmiechu. Bo, bynajmniej, nie postrzegał tego, jakoby miało mu to jeszcze bardziej namącić w głowie. Być może otwierało kilka nowych opcji, ale dla Mayhema, część z nich zamykało. Skupił się przede wszystkim na tym, że nieznajomy pochwalił się, że ten alkohol mógł być z pierdolnięciem.
Miał zastanowić się już nad kolejnym pytaniem, na moment odwracając spojrzenie od chłopaka, by zerknąć w stronę ekranu z propozycjami drinków, mając pewną koncepcję malującą się w głowie, jednak usłyszał kolejne słowa chłopaka, przez co odruchowo zwrócił wzrok na niego i nim się obejrzał, był w jego chwycie.
Cóż mam powiedzieć? — odezwał się, wpuszczając na wargi swój filuterny uśmiech. — Tak na mnie działasz— skwitował to tanim pochlebstwem, bo przecież było to ciekawsze, niż prawda. Mógł oczywiście potwierdzić, że to alkohol; że to wina duchoty w klubie, ale po co? O wiele lepszy był bezczelny komentarz. Tym samym nie oderwał spojrzenia ciemnych ślepiów od tęczówek drugiego. Dopiero po chwili ów grymas się poszerzył, a on przełamal to ustawienie, dość stanowczo odwracając głowę, a z nią wraz spojrzenie na tablicę z drinkami.
Dzisiaj wolisz mimo wszystko drinki, bo chcesz uniknąć monotonii jednego smaku, szukając zabawy w mieszance kilku żeby to było cośkolwiek interesujące dla twoich zmysłów.  — mruknął, dość niepostrzeżenie znajdując się ze swoimi ustami przy uchu towarzysza, tak przecież, żeby go lepiej słyszał. To, że całkiem nieopatrznie musnął płatek jego ucha swoimi wargami, to był naprawdę czysty przypadek. Zapytany powie, że ktoś go popchnął. —  Pod kątem zapachów, kolorów i smaków. — Bardziej tę całość stwierdził, niż o to zapytał, choć było to też bardziej formą prośby o potwierdzenie lub zaprzeczenie wstępnie przyjętej tezy. Jego umysł, minimalnie przyćmiony alkoholem z jednej mieszaniny whisky z lodem, zdawał się działać na zwiększonych obrotach.
Mayhem chciał wygrać tę grę.
Po raz pierwszy tak się wciągnął w taką niemądrą zabawę, dawał się wodzić i jeszcze mu się to podobało. To było mocno nęcące dla niego i dość niespotykane.

@Mael Durand

_________________

All smiles, I know what it takes to fool this town I'll do it 'til the sun goes down And all through the nighttime I put my armor on, show you how strong I am I put my armor on, I'll show you that I'm unstoppable

Sponsored content


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach