02.04 Opéra après la tombée de la nuit

3 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 529
First topic message reminder :

Jedynymi odwiedzającymi słynną operę Garnier o tak późnej porze były zagubione gołębie, które, w zachłannym szale, szukały na placyku przed głównym wejściem okruszków pozostawionych przez turystów, kałuży, a co odważniejsze wyciągały puste opakowania i zatłuszczone, papierowe, sygnowane logo pobliskich cukierni torebki z miejskich śmietników, przyczyniając się do paskudnego obrazu brudnego Paryża. Wnętrze budynku również świeciło pustkami - żywych dusz było niewiele, przyciemnionymi korytarzami snuło się kilkoro pracowników opery, którzy w absolutnej ciszy dzielnie pucowali poręcze i szczebelki przy schodach, ściągali miotełkami kurz ze świeczników i rzeźb, upewniali się, że szyby na piętrze lśnią, a uchwyty wielkich drzwi nie noszą śladów palców.
- Kogo to moje stare oczy widzą - Francois, widząc poprzednią zarządczynię opery skłonił się wpół na tyle ile pozwalały mu zmaltretowane przez czas plecy, a potem oparł się o dużą szczotę na trzonku, którą właśnie zamiatał posadzkę przy głównych wrotach - Wraca pani tu do nas, eh? Oby, oby. Ta smarkata brudaska na za wiele sobie pozwala. To nie to, co kiedyś, tfu!
Stary pryk tak się obruszył, że aż wszystkie klucze przypięte do pasa zadzwoniły głośno. Echo poniosło się po wielkim, pustym korytarzu.
- Zaledwie miesiąc po tym, jak na stołku usiadła, rewolucje mi tu robi! Zaraz wszystko pani opowiem, tak nie może być!

@Yueying @Tahira
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Lekki uśmiech wypełzł na twarz, gdy Selena zaczęła mniej lub bardziej świadomie kokietować.
– Nie jadę tam w interesach i zamierzam mieć sporo czasu wolnego, więc jeśli czegoś byś potrzebowała, to jedno słowo i to przywiozę. Jako zadość uczynienie za nigdy niedostarczone kadzidełka. – upiła kilka ciepłych ulepków naparu, trochę jak uzależniony szukając gorąca w tym paskudnym mieście, w którym słońce oznaczało tylko więcej smrodu z walającego się po ulicach śmiecia. Trochę w uzależnieniu za krwią, która miała więcej niż 10 stopni, a podgrzewana po prostu jej nie smakowała. Sięgnęła do swojego sekretarzyka po malutki notes oprawiony w znany obraz całującej się pary. Nie był to prostacki przedruk sprzedawany w jakiejś sieciówce, a oprawiony w skórę, wykończony złotem reprint, który na potrzeby użytkowniczki ukrywał jej myśli. Adekwatne cacko, prezent, którego się nie spodziewała, mając zazwyczaj pięć milionów notatek rozpiżdżonych wszędzie. Teraz jako zarządczyni opery musiała prezentować się lepiej. Było to... przyjemnie uciążliwe.

Tahira zapisała instrukcję tego co Selena chciała, żeby zostało przywiezione z Azji, a zaraz po tym jej uwaga w całości położona była na tematach, które pomimo wszystko wciąż pozostawały jej bliskie. Przeznaczenie, los i tarot, który to wszystko zbierał w ponad 70 kartach.
Dolała im naparu, z taką samą wprawą saharyjskiej nomadki.
– Racjonalnie, odpowiedziałabym Ci, że nie ma takiego wyboru, który byłby ostatecznym wyrokiem, ale... wiem jak działa moja głowa i jak źle było z nią przed podjęciem leczenia. – odetchnęła głęboko by odpuściło napięcie - w końcu odsłaniała bardzo swój miękki brzuch przed w gruncie rzeczy nieznajomą wampirzycą. Z drugiej strony podskórnie czuła jak wiele je łączy, mimo różnicu wieku dzieliły nie tylko ten sam dar, ale pasje, lęki, księgi pieszczone przy okazji obok niespokojnego ducha, który najchętniej nieskrępowany tańczyłby nocą pośród łagodnych wzgórz. – Potrzebujesz rady? Moja talia nie ukazuje zbytnio tego co będzie, ona tylko dostraja zmysły, uprzedza na co patrzeć, by nie popełnić błędu, lub jak iść... by wyjść z matni. – dreszcz przeszedł jej po plecach, bowiem od powrotu nie sięgała do kart, ale czyż nie doradzały jej w sprawie Sahaka tak dobrze? To że nie chciała ich słuchać, że nie potrafiła odpuścić, to była inna rzecz.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Roześmiała się lekko, miękko, bez żadnych wyrzutów o brak kadzidełek. Nawet może i lepiej, że ich nie było, ale zioła... sadzonki... Kiedyś właśnie tym się parała. Kiedyś, w zamierzchłych czasach. A jeśli by wrócić do tego?
- Potrzebowałabym pewnych roślin. Przede wszystkim ich sadzonek, choć suszone też będą przydatne. - przyznała cicho, rozluźniając ciało i dostrajając zmysły. Przed oczami stanął jej obraz z galerii Sahaka, który obudził tamte wspomnienia, tamte dźwięki. Tamtą... wiedzę. Lista nie była zbyt długa, wszystko dało się zdobyć na chińskim targu, o ile chciało się zagłębić w te miejsca, gdzie turyści rzadziej się zapuszczali. Coś jej mówiło, że Tahira będzie jednym z tych, którzy drążą, którzy zwiedzają. Spojrzała na młodszą kobietę inaczej, wyłapując podobieństwa, które umykały wcześniej. Co ile lat gwiazdy zataczają krąg? Co ile wieków Los zsyła podobne sobie istoty i jeszcze pozwala im się spotkać? Rzadkość, duża rzadkość. Trzeba było z niej skorzystać, póki jeszcze mogła.

Serce ścisnęło się jej na słowa Tahiry i skłoniła jej głowę w wyrazie szacunku i zrozumienia. Pamiętała bal, a choć mogła wtedy nie wiedzieć, o co lub kogo chodzi, tak rozumiała kobietę. I przede wszystkim potrafiła słuchać.
- Niekoniecznie o wyroku myślę. Kiedyś... kiedyś sprzeciwiłam się wszystkim, by ocalić jedno życie. Po dziś dzień płacę za to cenę, bo wszyscy mi bliscy cierpią i umierają. Można to nazwać klątwą, można nazwać pechem, ale z jakichś dziwnych powodów tak to właśnie wygląda. Nie zmienię decyzji, a choć przeklinam siebie po dziś dzień, to znając siebie nawet gdybym mogła, to mimo dzisiejszej wiedzy pewnie dokonałabym tego wyboru ponownie. - westchnęła ze smutkiem. Po prostu nie dało się przeskoczyć pewnych decyzji i pewnych myśli. Pewnych uczuć. To nie było racjonalne, jak racjonalnym nie była wiara w karty. Ale co poradzić, jak to naprawdę działało?
- Talia... Wzięłam jedną ze sobą. - mruknęła, lekko niepewnie. - Jest stara. Ręcznie malowana. Naznaczona krwią. - ostrożnie wyjęła z małej torebki owinięte karty w płat skóry, tak samo stary jak same karty. Ostrożnie je odsłoniła, pokazując kobiecie kartoniki z malunkami. Dziwnym trafem były doskonale zachowane i zadbane, nawet jeśli rysunki nie przypominały współczesnych. Tahirze nie powinno jednak sprawić problemów zidentyfikowanie znaków na nich, autor zadbał o szczegóły i bardzo się postarał. I tak, jak mówiła, niektóre z nich zdobiła dawno zaschnięta już krew.
- W głębokim złym lesie
Gdzie pośród moczarów
Dziewczyna przybyła
By przyszłość zobaczyć
Jej drobna dłoń kryła
Przeszłości złe ślady
Lecz wiedźma nie mogła
Przyszłości zobaczyć
Darmo trudzisz się
W ciemności stawiasz kroki
Nie masz przyszłości
Gwiazdy wróżą śmierć tej nocy
Bez celu błąkasz się
Nie znajdziesz tu pomocy
Gwiazdy wróżą dzisiaj śmierć
I grób wśród odmętów wody...

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tahira piła herbatę, czarnymi jak sadza spalonej ziemi oczami obserwując swoją rozmówczynię. Pustynia zmieniła ją, uczyniła miękką tam gdzie zachciała, oazą dobroci i współczucia dla bliskich, surową diuną dla tych, którzy jeszcze nie znaleźli się w tym kręgu. Selena dopiero miała stać się bliską, zew rodu dopiero miał przyjść wraz z ewangelią Wschodniego Wiatru. Teraz wampirzyca, której żywot przekroczył milenium był duchem, który zdecydował się nawiedzić Tahirę i zwierzyć jej ze swoich trosk. A Tahira słuchała, nie mogąc zapomnieć poszumu przesypującego się piasku Sahary.

Odetchnęła głęboko, myśląc o klątwie, o jej konsekwencjach i nade wszystko o tym, że Selena wierzyła w jej istnienie, a to... mogło swobodnie kształtować rzeczywistość.
– Klątwa, jest drugą stroną medalu, które ciąży ku ziemi błogosławieństwem. Im bardziej odpychasz przed zbliżeniem się do Ciebie, tym srożej opłakujesz tych, których odebrał Ci los. My wieczni, zbyt łatwo zapominamy o smaku śmierci i przemijania, więc gdy nas dotknie, rozpamiętujemy to wiekami. Żałoba... – umilkła pozostawiając to słowo w powietrzu, nawet jeśli francuski odzierał je z głębin cierpienia, gęstej woni palonych kwiatów... Tahira wyciągnęła dłoń po karty i nie patrząc nawet na obrazy, zaczęła je tasować, monotonnie, jak koło fortuny, które ruszyło po wydmie. Kiedy się zatrzyma? Co wskaże?
– Mogę Ci pomóc znaleźć drogę do odkupienia. Czy takie jest Twoje pytanie? Czy chcesz wiedzieć, co możesz zrobić, by uleczyć swoje serce? – jej głos był aksamitny i niespieszny. Jasny pokój zdawał się przedtem przestronny, teraz jego złoto i blask zacieśniły się w intymności odbywanej rozmowy. Światło słoneczne, nawet to udawane, było widmem śmierci Dzieci Ciemności. Wspólnie miały dotknąć nici losu, więc blask ostrza solarnej kostuchy zdawał się być nader adekwatny w tym procesie.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Czasem tak właśnie się czuła, niczym duch przemierzający świat. Czy za specjalnie żywy? Niekoniecznie. Czy chcący być żywym? Zawsze. Ale noce takie jak te były inne. Nie umiała wyjaśnić, dlaczego, ale zwyczajnie czuła się inaczej. Jakby wchodząc tutaj przekroczyła jakąś niewidzialną zasłonę, oddzielającą jeden świat od drugiego. Ale przede wszystkim, siedząc naprzeciwko Tahiry, czuła coś jeszcze. Zmiany, które już nastały. I zmiany, które dopiero nadejdą, nieuniknione, niczym wschodni wiatr popychający statki do portu. Tak… Wschodni Wiatr lubił przynosić zmiany.
Wierzyła, czy nie… Śmierć szła za nią, raz po raz, karząc wszystkich tych, którzy zbliżyli się do niej zbyt mocno. Miecz był pierwszym, który miał ją odsunąć. Karty – drugim.
- Proces przemijania jest naturalny. – powiedziała, jednak bez protestu w głosie, a bardziej z namysłem, analizując jedno słowo po drugim. – Jednak najmocniej boli życie przerwane w momencie, gdy mogło trwać jeszcze przez wieki. Wtedy nie sposób zapomnieć. Nie sposób nie pytać. – to był właśnie ten moment, gdy dłoń sięgnęła po paczkę, wyciągając papierosa i wzrokiem pytając „czy mogę?”. Dopiero przy zgodzie odpalił się ogień, a płuca zaciągnęły znajomą mieszanką.
- Moje serce nigdy się nie uleczy. Nawet nie ma sensu, by się leczyło. Nie, Widząca, uczucia czasem muszą iść na bok. Powiedz mi, proszę, w którą stronę powinnam pójść. Niczego więcej mi nie potrzeba. – oddech jeden i drugi, szelest piasku, znajome zapachy… Czuła się, jakby nie była teraz w Operze. Jej myśli i duch siedziały na pustyni, na rozgrzanym piasku, gdy jak za dawnych lat ważyły się losy, może jej, a może nie jej.
Umarł król i rodził się król, pod patronatem świetlistego upiora, dla jednych będącym życiem i światłem, dla innych śmiercią i okrucieństwem. Niby tak samo, a jednak inaczej. Tu i teraz było inaczej, czuła się inaczej, pierwszy raz bez widma nad sobą, bez dziwnej niechęci, którą czuła tamtego dnia w jednym wozie ze starą Cyganką. Wiara może góry przenosić, lecz czasem tak niewiele wystarczy, by zniszczyć nitki pewności, by kazać komuś uciekać, gnać przed siebie i powoli spalać się w słońcu.

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tahira skinieniem głowy przyzwoliła na wypełnienie przestrzeni nikotynową wonią. Sama sięgnęłaby chętnie po swoje wiśniowe cygaretki, rzecz teraz jednak toczyła się zdecydowanie ważniejsza, niż chwila odpczynku w otoczeniu smolistego dymu o lekko owocowej subtelnej nici zaszytej w rdzeniu istnienia. Teraz nie aromaty, a intencje losu miały znaleźć się w dłoniach Widzacej, w dłoniach Tkaczki, która samym aktem obserwacji, czyniła sploty i pieczętowała los swój i cudzy. To zabawne, że z początkiem swojej drogi kobieta podchodziła do kart bardzo cynicznie, czyniąc z nich narzędize zabawy, flirtu lub poszukiwania pokarmu. Teraz jednak... teraz gdy wciąż nosiła echa słów Białego Wilka, zdradzającego jej prawdziwość otrzymywanych wizji... Teraz wszystko było inaczej.

Cicha prośba wypowiedziana po arabsku otuliła talię w nieprzerwanym tańcu. Pieczęć została złożona, pytanie o los padło, a kolejne chwile miały przynieść obu kobietom informacje o tym, gdzie powinny ruszyć następne kroki Seleny, księżycowej damy.

Wtem szelest ustał, a Tahira raz jeszcze powtórzyła pytanie, prośbę o wskazówkę, o drogowskaz dla dalszych kroków. Następnie rozłożyła przed sobą krzyż, który miał odsłonić to, co pozostawało dotąd nieuchwytne. Droga...

02.04 Opéra après la tombée de la nuit - Page 2 AXXWDVL

Pierwsze dwie karty wywołały na twarzy Tahiry ciepły uśmiech, podrasowany rozbawieniem w ciemnych spaloną ziemią oczach. Arcykapłanka i buława. Dwie karty opisujące Selenę i jej rozterki w najdrobniejszym detalu.

– Początek krzyża, mały krzyż, to pytanie, które mi zadałaś. Punkt wyjścia oraz to co jest przedmiotem naszych rozważań. Oto w centrum jesteś Ty. Kobieta wrażliwa, tajemnicza, używająca intuicji i wszystkiego co niesie księżyc u jej stóp. A jednak wycofana i pasywna, podatna na wpływy i czekająca cierpliwie, obserwująca i szukająca odpowiedzi na to co ukryte. Kobieta która jest świadoma mroku ale widzi potencjał. Kobieta, która chce działać. – tu smukły palec Tahiry przesunął się na buławę. Męska energia aż buchała z tej karty, nawet jeśli dotyczyła pragnień siedzacej przed nią kobiety. – As buław to nasz problem, as to początek drogi w królestwie czynu i działania. Chcesz wiedzieć nie jak się czuć, ani jak rozsądzić ktora droga jest właściwa. Jesteś spragniona czynu, ekscytacji która płynie z różdżki, kwintesencji ruchu i przygody. Jesteś kapłanka, która chce powstać, obudzić się ze snu i znaleźć drogę, którą może podążać dalej. Drogę dla siebie. – upiła dwa łyki herbaty, dając Selenie chwilę na przetrawienie układu i jej słów. Była ciekawa ile z tego co leży przed nimi wampirzyca sama jest w stanie odcyfrować, z drugiej strony przez wzgląd niektórych na wrażliwość religijna, układ celtyckiego krzyża nie był aż tak popularny wśród nadnaturanych.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Wiśniowe cygaretki… Sama miewała w zwyczaju palić tak zwane „smakowe” papierosy, tego dnia wyjątkowo miała zwyczajne. Zaciągnięcie się dymem, wdech i wydech pozwalały utrzymywać emocje na wodzy, pozwalały nie poddać się odczuciom i stłumić zimy dreszcz pełznący po kręgosłupie. Ona od zawsze wiedziała o prawdziwości słów zapisanych w kartach, choć wiedziała też, że nie każdy miał dar, by je ujawnić. W całym swoim życiu spotkała zaledwie kilkoro, którzy potrafili Widzieć. W obecnych czasach znała ich tylko dwoje, człowieka i wampirzycę, oboje z nadnaturalnego świata, oboje potrafiący Spojrzeć i Zobaczyć.
Obserwowała kobietę z uwagą, milcząc, by nie przerywać jej skupienia. Zwyczajnie czekała na odpowiedzi, dodatkowe pytania, pozwalając, by czas upływał tak, jak było to konieczne, odmierzany biciem serca, wdechem dymu i upijanych kroplach naparu.
- Mmmmmm. Mrok jest wokół nas, bo z niego się wywodzimy. Zamiast bać się cieni, lepiej pomyśleć, że istnieją dlatego, że gdzieś jest światło. Ale co do działania masz rację. Zbyt długo pozwalałam innym dyktować, co powinnam zrobić. Kim powinnam być. Tego właśnie mam dosyć. – mruknęła, z mrokiem słyszalnym w głosie, jednak bez złości. Ona podjęła swoją decyzję, teraz chciała tylko wskazówki. Wskazówki, którą mogła dać jej Tahira, patrząc w karty.
- Hmmmmm. – skwitowała jej słowa, zamyślając się, wciągając dym i myśląc nad tym, co mówiła kobieta. Nie chciała wiedzieć, co czuć? Może i tak… Od dawna nie miała drogi, nie miała swojego celu. Przełknęła ślinę, bo chyba właśnie Tahira trafiła w samo sedno. Odnaleźć drogę, znowu być przydatną, znowu być sobą, nawet jeśli nikt tego nie zaakceptuje…
- Tak. Tego właśnie chcę. – powiedziała po chwili, patrząc na Tahirę. – Mów dalej, proszę. – starała się nie zabrzmieć jakby rozkazywała kobiecie, bo wcale nie chciała wydawać żadnych rozkazów. Chciała… po prostu przestać mieć wewnętrzny żal, że przeżyła. Że znalazła lek. Że w końcu nie musiała już oglądać się za siebie.

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Skinęła głową na potwierdzenie słów Seleny. Trudno było się z nimi nie zgodzić.
– Dookoła masz duży krzyż. Na dole korzenie, potrzeby które odpychasz od siebie - to odwrócony rycerz kielichów, ten który zapomina o rozumie, daje się porwać emocjom, bardzo melodramatyczny typ, chwiejny, który pogna za tym gdzie go wiatr poniesie. Miłość, nienawiść, wszystko w nadmiarze, to miód, do którego ciągnie. Ekstrema. Ta karta... jest mi na swoj sposób bliska, nie myśl o tym, że staję tu w roli oskarżyciela. – Tahira uśmiechnęła się łagodnie, nie chcąc by Selena odebrała to jako sąd nad nią. Wręcz przeciwnie, znała tego rycerza, znała jego przesłanie i swoistą "niedojrzałość". – To potrzeba stabilizacji to zmęczenie, zobacz tu nad nim w koronie odwrócone umiarkowanie. Ono mówi o tym, że emocje przelewają się, że zalewa Cię brak tejże równowagi, wywołuje zagubienie. W przeszłości płacz i zgrzytanie zębów, ukrywane cierpienie przed swiatem, opinią publiczną, może bliskimi... – tu wskazała na płączacą kobietę w łożu, nad którą wisiało dziewięć mieczy. – A teraz coraz więcej kijów, obowiązków, one może już są, może się pojawią... Praca... to też przeszkadza ułożyć sobie to co ważne, przeszkadza odnaleźć utraconą równowagę. – Tahira odetchnęła głęboko kiwając głową do własnych słów, jakby zgadzając się z nimi a jednocześnie przykładajac ten układ do własnych wyborów. Obie kobiety wyjechały, lecz to nie sama droga przywróciła Tahirze spokój, nie samo przebaczenie, które otrzymała od ojca. Nie słodki posmak vendetty. Bezpieczne draculowe ramiona, port do którego zawinęła, spokój, który w nim otrzymała. To bardzo pomagało. To Silvan był jej Umiarkowaniem. Czy w życiu Seleny też był ktoś taki? Nie znały się na tyle, żeby mogła odpowiedzieć na to pytanie, choć na tyle na ile miała rozeznanie w niektórych splotach mogła z niemałą pewnością założyć, że Marcus nie wpisywał się w archetyp anioła trzymajacego kielichy.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Słuchała uważnie Tahiry, z powagą wypisaną na twarzy, zerkając na karty, ale bardziej czekając na słowa, które padną z ust kobiety.
- Czy ja wiem, czy zaraz melodramatyczny… - mruknęła, bardziej rozbawiona określeniem, niż nim urażona. Nie dodała jednak nic więcej, w milczeniu trawiąc opisy, bo tylko ona jedna wiedziała, ile jest w nich prawdy i ile tak naprawdę należałoby zmienić, by pójść do przodu. Inną kwestią było to, że faktycznie nie wiedziała, co dalej zrobić, że była zagubiona, a równowagi w balansie na cienkiej linii życia nie miała od dekad. I właśnie to było problemem, nie mogła jej odnaleźć. Sądziła, że wyleczenie pomoże jej w tym, ale stało się zupełnie inaczej, wszystko się posypało, każąc jej wątpić. W siebie. W swoje decyzje. W dalsze plany, które traciła coraz bardziej.
- Czyli tak naprawdę… w morzu obowiązków, w natłoku wydarzeń, w ilości ran i bólu zatraciłam siebie samą. Chcąc gdzieś się wpasować zagubiłam to, kim jestem. – podsumowała cicho, zamyślona. Tak, wyjazd pozwolił jej to odkryć, pozwolił jej zrozumieć, jak bardzo się zgubiła, całe wieki temu, ale mimo wszystko nie odzyskała tej zagubionej części siebie. Jeszcze nie, jeszcze nie pozwoliła sobie wrócić, czując się tak naprawdę… opuszczona. Opuszczona przez kogoś, kogo darzyła uczuciem, a kto po prostu nagle zniknął, zostawiając ją w zawieszeniu. Niechęć do ranienia bliskich, która i tak obracała się przeciwko niej, konieczność balansu na linie, której w jakiś sposób nienawidziła… I nadal nie chciała obarczać tym wszystkim innych. Westchnęła wewnętrznie, coraz częściej kierując się myślami ku sklejonej czarce, ku górskim szczytom i pewnej pagodzie.
- Nawet nie wiem, gdzie szukać. Z pełną świadomością, że mało kto zaakceptuje to, jaka jestem naprawdę. Wyjazd mi uświadomił, jak mocno się zatraciłam. Ale niedawne wydarzenia pokazały, że tamta ja, ta prawdziwa, nie zostanie zaakceptowana. Nie przez wszystkich. – mruknęła, bo mimo wszystko na Juna mogła liczyć. Ale reszta? Kłótnia z Elisabeth jasno wskazała, że kobieta nigdy nie zaakceptuje prawdziwej duszy Azjatki.

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Hmm... Może powinnaś jechać gdzie indziej. Może.... – odetchnęła głęboko, próbując odciąć własne doświadczenia od bólu, który dotykała, który trawił wiekową wampirzycę, ale było to diabelnie trudne. Głównie przez wzgląd jak w oddaleniu ich historie zdawały się podobne, jak bliźniacze gwiazdy przyświecały im nad głowami w podejmowanych decyzjach. W końcu Tahira dała za wygraną i postanowiła podzielić się tym, czym być może nie powinna - własną krwią. Wyciągnęła nadgarstek ku Yue z propozycją i cichym westchnieniem.

– Jeśli chcesz pokażę Ci co mi pomogło i... i co mówią karty, co mogłoby Ci pomóc, tak... tak będzie mi łatwiej. A przez wzgląd na naszą wspólną krew, przez wzgląd na wspólne korzenie naszej krwi... myślę, że tak będzie najlepiej dać Ci poczuć... – słaby uśmiech, lekko nieśmiały był zaskakujący na twarzy wampirzycy, z której piło pół Paryża. W oczach, ktorym daleko było do dawnej głębi palisandru, ktore zdawały się być dwoma węgielkami świdrującymi rozmówcę na wskroś, pośród słonecznego złota i światła imitującego dzień... – Chcę podzielić się z Toba moim życiem, a może w nim znajdziesz odpowiedzi których szukasz, Ty która przedstawiasz się jako Selena, a która poszukuje swojego imienia. Krew z krwi, chodź, dam Ci poczuć... – szeptała cicho, słodko, a światło zdawało się być jakby jeszcze jaskrawsze, oślepiające pokusą w odwróceniu ról właściwych wampirom, w której noc jest ukojeniem, a słońce zagładą.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Uśmiechnęła się, delikatnie, acz nadal smutno. Gdzieś indziej? Mało było miejsc, gdzie mogłaby się odnaleźć. Choć jeśli miała być szczera, chyba pierwszy raz nie miała ochoty wyjeżdżać na zawsze. Poza tym gdzie miałaby jechać? Chiny? Hiszpania? Japonia? Włochy? Rumunia? Nie była pewna, gdzie właściwie zdołałaby się odnaleźć. I co miałaby tam robić. Przez karty Tahiry czuła się zagubiona w świecie, choć jeszcze chwilę temu wydawało jej się, że się odnalazła.
- Wiele jest tych może, lecz jednocześnie księżyc zasłoniły chmury, nie chcąc wypuścić srebra ze swych uścisków, zasłaniając jego blask na dobre. – wykrzywiła wargi, acz bardziej w wyrazie własnej goryczy, że pozwoliła sobie aż tak się zagubić wśród cieni. Cieni, którymi kiedyś zresztą była. I czy nie wtedy właśnie było jej najlepiej…? Z zamyślenia wyrwała ją propozycja Tahiry. Wampirzyca zamrugała oczami, patrząc z zaskoczeniem na drugą kobietę. To była… rzadka propozycja. Kusząca, acz rzadka. Uciszyła budzącego się potwora głodu, brutalnie ściskając go w ryzach. Nie te czasy. Była ponad to.
- Nie wezmę niczego, czego sama nie zechcesz pokazać. – przysięga? Obietnica? Jedno i drugie, w jakimś stopniu, nie chciała w żadnym wypadku naruszać prywatności Tahiry, zresztą rzadko kiedy stawała w roli tej naruszającej cudzą prywatność. Zdarzało się, ale… nie dziś i nie teraz. – Jesteś tego pewna? – pytanie było proste, acz złożone, nie chciała brać więcej, niż dziewczyna w ogóle chciała zaoferować. Trudno było dzielić się własnym życiem i wspomnieniami i kto jak kto, ale Selena wiedziała o tym najlepiej.

@Tahira

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tahira była pewna.

Znała sztukę wtajemniczenia, wiedziała już jak wygląda trans. Ostatni rok nauczył ją wiele, była też pełni świadoma, że Selena - nawet jeśli oficjalnie to nigdzie nie zostało powiedziane - jest jej rodziną. Nosi w sobie dziedzictwo jadeitowego smoka, bez względu na to, które z dwójki milenijnych wampirów było pierwsze.
– Potrafię tkać. Potrafię dać to co chcę, aby było dane... – odpowiedziała ją zapewniająco, dając komfort wiekowej wampirzycy, wiedząc jak ważny pośród kobiet jest consent, przyzwolenie na to by podziało się to co się podziało.

Jej skóra była dziwna w dotyku, perfekcyjnie pozbawiona włosów, zgodnie z muzłumańskim zwyczajem, nienaturalnie gładka, niemalże obła. Słodka i ciepła, wonna korzennymi olejami, przesiąknięta aromatem zaparzonej w piasku herbaty, którą wcześniej piła Selena. Podobna była wizja. Wysycona słońcem przechodzącym przez poły płóciennej osłony. Światło, a potem ból wykolonych oczu, swąd spalenizny, pokuta. I spokój. Tahira pokazała jej swoją wędrówkę do swoich korzeni, do pustynnego piasku, który dał jej życie.
Wojenna sierota przygarnięta przez Nocnego Wędrowca. Choć ofiarował mi ciemność, słońce nigdy nie przestało rościć sobie do mnie praw, choć tylko tam, tylko pośród Sahary czuję, że moje serce bije prawdziwie. – szept Tahiry w dwóch, czasem trzech językach przeplatał wspomnienie. Arabski brzmiał naturalnie, jak pieśń duszy. Francuski nieco obcy i zdystansowany był językiem głowy. I trzeci, błąkający się, porwany włoski – pieśń serca.

Selena usłyszała głos Sahaka pytającego o cel, o to, czy Tahira chce jeszcze komuś wyrządzić krzywdę. Poczuła na wargach krew, która przyniosła regenerację nie tylko ciała, ale i duszy. Poczuła ulgę spływającą na młodszą wampirzycę, rozluźnienie, miłość i ukojenie.

Ziemia spłodziła nas pod nocnym księżycem w nią wbite są nasze korzenie. Nawet jeśli ścięty zostanie pień, możesz odrosnąć znajdując to co Cię ukształtowało. W ciszy, w nocnym powiewie, przychodzi do Ciebie prawda. Ból jest tylko przejściem do ukojenia, a każdy kryzys pozwala nam wzrosnąć silniejszymi. – szeptał głos, śpiewał inny, melodia niosła za sobą nostalgię, ale i nadzieję na lepsze jutro. Pośród wydm przypominających wzburzony piaskowy ocean unosiła się syrenia pieśń śmierci i idącej za jej czarnymi skrzydłami bieli odrodzenia. Jesteś piaskiem na pustyni, ziarnem, które znaczy nic i znaczy wszystko. Opuszczając siebie znajdujesz siebie. W oczach innych zobaczysz swoje odbicie, zobaczysz własny blask, którego nie dostrzegasz będąc w środku. Pokora i cisza dadzą Ci śpiew i życie. Wyjdź... na pustynię...

Wizję znów zalało światło słońca obijającego się wrzątkiem od diuny, nieznośnego gorąca balansującego na granicach ekstazy i cierpienia wszechogarniających płomini. Krew Tahiry nie była tak ciepła jak wilkołacza, ale w połączeniu z wizją zdawała się rozpuszczonymw hutniczym piecu złotem przepływającym z gardła do trzewi.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 529
Dźwięk dzwoniących kluczy niósł się echem po gmachu opery. Obwieszczał obchód strażnika, opiekuna, prawdziwego zarządcy tego przybytku. Co tam jakaś młoda niunia, co życia nie zna. Nie ma pojęcia o historii tego miejsca, nie ma pasji, nie jest w stanie swoim małym, nieokrzesanym móżdżkiem w opakowaniu przebrzydłej dzikuski ogarnąć jaka wspaniałość spłynęła na nią z nieba, zapewne całkowitym przypadkiem tudzież czyimś portfelem, bo przecież - no spójrzcie tylko na nią - nie zasłużyła. Francois miał zatem jeden cel - udowodnić jej, jak bardzo się nie nadaje, że brakuje jej choćby podstawowej wiedzy na temat funkcjonowania opery, kompetencji, a przede wszystkim chęci i serca. Kierowała nim zawiść, której, pomimo konkretnego już wieku, nie dostrzegał. ‘Moja racja jest racją najmojszą’. Remontu podziemi jej się zachciało, tfu, też mi coś. Ruszy coś i konstrukcję zawali; czy ona nie wie, jakie tam skarby mogą być, materialne i nie tylko? Nic nie wie, głupia dziewucha. On już ją przepyta, zrobi jej na złość. Ta poprzednia, ta skośna, chociaż się słuchała mądrzejszych i starszych od niej. Już on zaraz sprawdzi, dokąd poszły i przegoni tę małą paskudę. Chwilę zajęło mu odnalezienie odpowiednich drzwi. Zakładał, że mogły iść prosto do gabinetu bezbożnej władczyni, ale kto ją wie, z braku manier mogły rozmawiać nawet i w wychodku.
- Pani idzie zobaczyć, bo tam woda się leje - zmyślił, kiedy po walnięciu kilka razy w drzwi otworzył je, nie czekając na zaproszenie. Wchodził po prostu jak do siebie - A ja tu nie dowodzę, to decydować nie będę.
Obrzuciła go gniewnym spojrzeniem, natomiast starszy mężczyzna nie spodziewał się niczego innego. Ten cichy konflikt będzie trwał i trwał, dopóki pannica nie ustąpi tronu komuś odpowiedniejszemu. Dobrze, że nie wdała się w dyskusję, a jedynie przeprosiła Azjatkę i po prostu wyszła. Francois skłonił się przed poprzednią zarządczynią i również opuścił pomieszczenie.

[KONIEC]
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach