Liczba postów : 427
Deski skrzypiały jednolicie pod każdym krokiem, kiedy tak szli przez korytarz. Mijali go już któryś raz, jako jeden z centralnych punktów, ale za każdym był tak samo ciasny i przytłaczający. Ściany zdawały się uginać pod licznymi portretami, a każde jedne drzwi jakby miały zamiar się otworzyć. Długa prosta nie pomagała, uświadamiając, że cokolwiek by było na końcu, z którego przyszli, nadal ma ich w zasięgu wzroku.
Przyspieszył nieco, zaraz wychodząc do głównego holu. Tak jak i cała posiadłość Chalvestron, pełen był renesansowych ozdób, obrazów, znalazła się nawet jakaś rzeźba z motywem ulatujących aniołów.
— Co to było? — Enzo aż podskoczył w fotelu, obracając gwałtownie postać doktora Welsha. — Jakby z salonu, słyszałeś?
Obejrzał się za Theo i znowu na szerokie drzwi do salonu, które nadal były uchylone tak, jak je zostawili. Rzucił okiem na czujnik termiczny i pomachał nim przed sobą, ale niewiele tak znalazł.
— O czym to ja... a, no więc, jak już mówiłem, koleś wyglądał normalnie, stał przy barze, komentował z drugim i ewidentnie robił zakłady na własną kieszeń. Barman nalewa mi piwo, a ja kątem oka widzę jak typ wyciąga butelkę spod kurtki i rozwala ją o blat... — Przejrzał na szybko ekwipunek i ruszył do salonu. — Autentycznie coś mu odjebało i zrobił tulipana, i zaczął się sadzić do kogoś przy stole... — Rozejrzał się powoli po pomieszczeniu. — Weź sprawdź tę szafę. No i ten, myślę sobie: czas się zmywać, nie? Wstałem, a tu ten drugi zaczyna się sadzić do mnie, coś takiego, że łajzo, myślisz, że uciekniesz i doniesiesz, i tak dalej, oczywiście po łacinie, jak to dokładnie leciało, to nie pamiętam, ale no ja pierdolę... Ten akurat nic nie miał w rękach, to go tam jakoś na dystans potrzymałem, ale co się okazało. Tamten koleś zobaczył na sali gościa od kredytów. I co zrozumiałem, to że nie chciał mu dać kredytu na mieszkanie, przez co ten wylądował na ulicy i już wcześniej ostrzegał, że go zabije. — Przeglądał powoli rzeczy na starym regale, w połowie zawalonym książkami, a w połowie serwisem i bibelotami. W pewnym momencie zatrzymał się przy kwiecistej pozytywce. — To cały czas tu było?
@Theo Lacroix
Przyspieszył nieco, zaraz wychodząc do głównego holu. Tak jak i cała posiadłość Chalvestron, pełen był renesansowych ozdób, obrazów, znalazła się nawet jakaś rzeźba z motywem ulatujących aniołów.
— Co to było? — Enzo aż podskoczył w fotelu, obracając gwałtownie postać doktora Welsha. — Jakby z salonu, słyszałeś?
Obejrzał się za Theo i znowu na szerokie drzwi do salonu, które nadal były uchylone tak, jak je zostawili. Rzucił okiem na czujnik termiczny i pomachał nim przed sobą, ale niewiele tak znalazł.
— O czym to ja... a, no więc, jak już mówiłem, koleś wyglądał normalnie, stał przy barze, komentował z drugim i ewidentnie robił zakłady na własną kieszeń. Barman nalewa mi piwo, a ja kątem oka widzę jak typ wyciąga butelkę spod kurtki i rozwala ją o blat... — Przejrzał na szybko ekwipunek i ruszył do salonu. — Autentycznie coś mu odjebało i zrobił tulipana, i zaczął się sadzić do kogoś przy stole... — Rozejrzał się powoli po pomieszczeniu. — Weź sprawdź tę szafę. No i ten, myślę sobie: czas się zmywać, nie? Wstałem, a tu ten drugi zaczyna się sadzić do mnie, coś takiego, że łajzo, myślisz, że uciekniesz i doniesiesz, i tak dalej, oczywiście po łacinie, jak to dokładnie leciało, to nie pamiętam, ale no ja pierdolę... Ten akurat nic nie miał w rękach, to go tam jakoś na dystans potrzymałem, ale co się okazało. Tamten koleś zobaczył na sali gościa od kredytów. I co zrozumiałem, to że nie chciał mu dać kredytu na mieszkanie, przez co ten wylądował na ulicy i już wcześniej ostrzegał, że go zabije. — Przeglądał powoli rzeczy na starym regale, w połowie zawalonym książkami, a w połowie serwisem i bibelotami. W pewnym momencie zatrzymał się przy kwiecistej pozytywce. — To cały czas tu było?
@Theo Lacroix