3 IV 2023 - Gdzie on jest?

5 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Katrine Storstrand

Katrine Storstrand
Liczba postów : 315
First topic message reminder :

Marcusa nie było praktycznie miesiąc. No, nie będziemy liczyć już tego dnia w te czy we w te. Nadal fakt pozostawał faktem, że miało go nie być chwilę, a tu proszę. Nie dziwiła się ani trochę, że nastroje pośród watahy i familiantów były kijowe. Prawdę mówiąc sama była trochę wnerwiona, a chyba najkrócej należała do watahy. Potrzebowali wyjaśnień i to logicznych, bo jeśli nie, to praktycznie groził im bunt. Już nawet nie mówiła o wilkołakach, chociaż i ci szeptali, ale o familiantach. Coraz częściej dawało się słyszeć niewygodne komentarze i jeszcze do tego te wszystkie plotki...
Musiała z tym coś zrobić.
Prawdę mówiąc do tej pory nie miała okazji porozmawiać z marcusową zastępczynią. Ot tyle, że jej mignęła, nic poza tym. Teraz jednak zapowiadało się na dłuższe spotkanie. Umówiła więc spotkanie z kobietą, stawiając twardo sprawę, że wcale nie jest dobrze, a ludzie potrzebują wyjaśnień. Jacy? Tego już nie ujęła - miała tylko nadzieję, że kobieta zdoła uspokoić ich wszystkich.
Zgarnęła w tym celu tych, do których miała kontakt - im więcej osób, tym łatwiej będzie potem przekazać wyjaśnienia innym. Brat, bo był pod ręką, ona sama no i dzieciak. Czego by o nim nie myślała, był członkiem watahy i była pewna, że też chciał wiedzieć, co jest grane. Zresztą był młodym wilczkiem, potrzebował alfy - i z całym szacunkiem dla kobiety - SWOJEGO alfy, a nie jego zastępcy. Tak samo było z familiantami, niemożnością było ściągnąć wszystkich, ale udało się zebrać całkiem spory tłumek w sali.
Standardowo ustawiła się plecami do drzwi, gdzieś pod ścianą i czekała, aż wszyscy się zbiorą. Nerwową atmosferę było aż czuć, choć jeszcze na szczęście nie padły żadne deklaracje o odejściu z klanu.

Myślę, że nie ma konieczności ustawiania limitu czasu na odpis w turze, ale bardzo proszę o w miarę sprawne opisywanie, w zależności rzecz jasna od warunków życiowych. Kolejki nie ma (chociaż pewnie i tak się stworzy sama xD), standardowo jeden post na turę. W razie pytań czy niejasności zapraszam na pw!

@Theo Lacroix @Kjellmar Storstrand @Mikayla Adakai @Enzo Lacroix

_________________
We're gonna be fighting
Fighting hard as stone
We're gonna be dying
Not alone
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Katrine Storstrand

Katrine Storstrand
Liczba postów : 315
Niektórych Kjell przekonał, innych niespecjalnie. Po prawdzie nie dziwiła się temu niedowierzaniu, dlatego ponownie zdecydowała się wtrącić, widząc, że Jean ma coraz więcej wątpliwości. Wykrzywiła więc usta w krzywym uśmieszku.
- Dlaczego ja nie wiedziałam? Bo mój brat to idiota. – rzuciła z humorem. – On się przyzwyczaił, że on jest od myślenia, a ja od mordobicia. Czyli mi się tylko mówi, komu trzeba wtłuc. Reszty wiedzieć nie muszę, jego zdaniem rzecz jasna. Ale nie martw się, ja już z nim sobie porozmawiam, nie będę tu robić afery rodzinnej. Ze mną też musisz pogadać, słoneczko. – stwierdziła, posyłając przy tym mściwe spojrzenie bratu. Ot oczywiście pod publiczkę, bo to, że Kat była z tych bojowych, to już wszyscy wiedzieli. To było po niej widać, że jej się nie podskakiwało. Należało więc docenić, że nie robi ewentualnego mordobicia przy wszystkich.
- Ano powiedział. I z tego, co pamiętam, przewidywał, że mu się wyjazd przedłuży, no to najwyraźniej przedłużył. A co do Rady. Przecież to to wieki żyje. Przepraszam bardzo, czy politycy kiedykolwiek komukolwiek się spowiadali? Radni nie są wyjątkiem. Pewnie powiedzą, o co chodziło, jak już Marcus wróci. – o ile wróci. W obydwu wypadkach mu chyba nogi z dupy powyrywa. Zaraz potem też zerknęła na Theo.
- Szczerze? Rada wie, co się z nim dzieje. Stąd te ich misje. – jak to dobrze, że miała pasek wypłaty z wynagrodzeniem za „misję z ramienia Rady”. Pod to mogła podciągnąć wszystko. – Czemu nas nie poinformowali? Pewnie top secret, jak to u Radnych. – w kwestii kary było trochę gorzej. Oboje zaczynali już teraz stąpać po cienkim lodzie. Przymknęła na chwilę oczy, patrząc to na brata to na Theo, to na Jeana. Wiedziała też, że zdradza brata, ale nie miała wyjścia teraz.
- No i właśnie tego Kjell zjebał, że za długo zwlekał z informacjami. Jak Marcus wróci, to się tym zajmie. No chyba, że bardzo chcecie, żeby ona to zrobiła. – machnęła ręką w stronę Mikayli, mając nadzieję, że tak istotnych spraw rodu nie dadzą do rozwiązanie babie, która pojawiła się tu pierwszy raz od miesiąca. Nie była Wijsheidem, to już lepiej, żeby Tino się tym zajął. Wtedy też zwróciła się do Mikayli, zimno patrząc jej w oczy.
- No może gdyby pełniący obowiązki alfy raczył się pojawić w siedzibie Rodu, który zobowiązał się prowadzić pod nieobecność alfy tegoż rodu, to wiedziałby, co się dzieje i nie byłoby problemu z komunikacją, prawda? Bo jeśli dobrze wiem, widzimy się dopiero drugi raz, gdzie pierwszy był w momencie, w którym musiałam dobijać się z prośbą o to spotkanie. – odpowiedziała kobiecie, mrużąc oczy i ani myśląc spuszczać wzrok. – Bywaj tu częściej, to nie będzie tego problemu. Ja jestem otwarta na współpracę. – uśmiechnęła się zimno, mając ochotę babkę udusić. Nadal się powstrzymywała, żeby jej nie wygarnąć tych dwóch ochroniarzy, ale to nie pomogłoby w uspokajaniu familiantów.

@Mikayla Adakai @Kjellmar Storstrand @Theo Lacroix @Enzo Lacroix

_________________
We're gonna be fighting
Fighting hard as stone
We're gonna be dying
Not alone
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Mikayla Adakai

Mikayla Adakai
Liczba postów : 87
Szczerze mówiąc Mikayla patrząc na to co odbywa się tutaj na tej sali była coraz bardziej zszokowana, a na pewno co najmniej zdziwiona. Rodzinne koligacje okazywały się dużo bardziej ważne i znaczące niż formalne stanowiska i to kto do czego był powołany. Jak Marcus ogarnia to na co dzień i radzi sobie z rozwydrzonym chórkiem, gdzie każdy ma pretensje o najdziwniejsze rzeczy było zdecydowanie poza nią. Przez moment naprawdę pozazdrościła jasnej organizacji i podziału obowiązków wampirom.
Spojrzała na Theo, który wybitnie przyczepił się do Kjellmara. -Poza domysłami jak 'na pewno kazałby' i 'powiedziałby', które usiłujesz przekuć na agresywne oskarżenia nie masz nic na poparcie swoich zarzutów. Czy naprawdę dziwi cię, bazując na doświadczeniach z przeszłości, że komunikacja między Radą a nami... bywa sporadzyczna? Wybiórcza? Dziurawa? to, jak wygląda komuniokacja z Radą, to akurat wszyscy bądź większość tutaj zebranych powinna wiedzieć. Zmarszczyła teraz brwi. -'Ukarany za narażanie całego klanu na niepotrzebny stres' - więc tak ma brzmieć zarzut? Naprawdę? Rozpatrzmy więc ten... wniosek, pod mój osąd, jak najszybciej, by nie tracić czasu na to co już się wydarzyło i plotkować o tym niczym stare baby na targu i móc się skupić na tym co możemy zrobić od tego momentu w przyszłość. powiedziała chcąc trochę pomóc Kjellmarowi, by nikt, przynajmniej formalnie nie czepiał się mężczyzny formalnie. Albo by przynajmniej Theo odpuścił i spuścił z tonu, a zarzutami zajmie się Marcus po powrocie.
Przeniosła spojrzenie na Kjellmara i skinęła głową. -Niemniej dziękuję za przekazane mi i nam wszystkim informacje. Oczywiście, spotkamy się niezwłocznie po zakończeniu tego zebrania. spotkanie nie było marzeniem, ale skoro już publicznie zdecydowali się grać do jednej bramki, to wypadałoby omówić strategię na przyszłość, by obyło się bez takich wizerunkowych wtop. Bo kto wie, jak długo jeszcze Marcusa nie będzie. Do wszystkich zebranych powiedziała -Wyrzucanie komukolwiek stąd brak komunikacji ze strony Rady nie ma najmniejszego sensu. Nic to nie zmieni, nikt z nas nie jest członkiem Rady i liczenie na sprawną komunikację... cóż pozostanie zapewne w sferze marzeń.
No i Kat. Kobieta, która irytowała ją najbardziej ze wszystkich. Przeniosła na nią spojrzenie z uśmiechem, który jednak nie sięgał oczu. -Muszę przyznać, że niektóry zwyczaje, szczególnie ze strony protektorów są dosyć zaskakujące. Mówienie Alfom, lub pełniącym obowiązki Alfy nawet tymczasowo co i jak mają robić. Niesłychane... Muszę przyznać, że mój podziw dla Marcusa, który w takiej osobliwej i niezwykle chaotycznej sytuacji stworzonej przez protektora radzi sobie z rządzeniem zarówno z dnia na dzien jak i w dłuższej perspektywnie, wzrósł znacząco. odparła i oparła się o oparcie krzesła, nie spuszczając z blondynki wzroku. Zachowanie dyplomatycznego języka dużo ją kosztowało, jednak nie miała zamiaru sprawiać wrażenia, że jakoś szczególnie zaognia sytuację, a jedynie odpowiada na ataki. Miała wrażenie, że wyczerpuje pokłady cierpliwości na najbliższe dwa lata.

@Katrine Storstrand @Kjellmar Storstrand @Theo Lacroix @Enzo Lacroix

Theo Lacroix

Theo Lacroix
Skrót statystyk : S: 5/5
SPT: 0/5
PRC: 1/5
OP: 3/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Lingwista (WT)
— Lupus (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Alergik [perfumy, -1 PRC]
— Głodomór [-1 OP/-1 SK/-1 S]
— Nadwrażliwy: smak [-2 PRC]
— Wybredny

MUTACJE POZYTYWNE
— Dobre uzębienie
— Mistrz skupienia [+2 OP, +2SK]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 926
Ze spotkania, które miało wyjaśniać sprawy zrobił się jeden wilki chaos, każdy wilkołaki i familianci, mówili co innego, przytakiwali sobie i negowali swoje zdania zmieniając je co chwila. Chciałem tylko wiedzieć, co z Marcusem, a nie dowiedziałem się niczego pewnego, tylko tego, że być może jest bezpieczny, a być może nie i ta cała paplanina to tylko przykrywka, żeby nie powodować paniki.
Marcus faktycznie nie musiał się spowiadać, ale chociaż znam go krótko, to wiem, że nie postąpiłby w ten sposób. Zaczął się kolejny koncert kibicowania sobie i przykrywania wszystkiego dywanem. O ile w Kjellmarem nie miałem relacji, tak liczyłem na polepszenie mojego kontaktu z Katrine, jednak i ona uczestniczyła w tym teatrzyku, celowo lub nie, nie wiem. Nienaturalność sytuacji mnie drażniła, a niepokój tylko rósł, bo wiedziałem, że cokolwiek nie powiem i cokolwiek nie zrobię nie zostanie to uznane w żaden sposób, pomimo tego, że jestem w watasze dłużej niż rodzeństwo. Dlatego chciałem Marcusa z powrotem, on słuchał nieważne ile czasu byłeś w klanie.
Teraz, choć zniechęcony do Katrine, to łączyła nas przynajmniej niechęć do Mikayli, co to zaraz zaczęła oskarżać mnie o agresywne zarzuty i brak dowodów.
-Wy też dowodów nie macie. Słowa rzucone na wiatr przez jakiegoś wilka, co się zjawił znikąd i opowiada historie, na które wszyscy przytakują, bo tak wygodnie.-fuknąłem na Mikaylę. Bo jaki ona da mi dowód? A bo jakiś facet powiedział, że Marcus powiedział, że po miesiącu ciszy uznał, że nam powie co u niego? Kłamstwa z palca wyssane.
Z rękoma splecionymi na piersi stałem i już miałem w głowie plan, co zrobię. Może i skończy się to źle dla mnie, ale wolę, żeby było tak, niż żebym powierzał swoje bezpieczeństwo komuś, kto kłamie w żywe oczy.

@Universal Person @Mikayla Adakai @Katrine Storstrand @Kjellmar Storstrand

_________________

Caught you like the cold or a flu
Praying that I'll someday be immune
Nigdy się nie nauczą
Zrób coś mega głupiego na sesji.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 523
Spokój Kjellmara zdecydowanie dodawał wiarygodności jego słowom i postawie. Nieco nawet podważał zarzucą mu niekompetencję, każąc myśleć, że wilkołak zrobił to umyślnie. To zawsze działa na plus, nawet jeśli efekt nie był najlepszy.
Jean zawiesił początkowo wzrok na Katrine, kiedy ta się odezwała i niejako broniła brata. Nie było w tym nic dziwnego, ani w jedną, ani w drugą stronę, ale chyba to kupował. Zaraz potem uwaga skupiła się znów na Theo. Uwaga Storstranda była całkiem słuszna, nawet parę osób go poparło niemym potakiwaniem. Żadne z nich nie musiało relacjonować prywatnego życia, więc czemu Alfa miałby być tym gorszym. Stanowisko Mikayli wyjątkowo zupełnie się pokrywało z innymi, toteż tym razem nie oberwała żadnym komentarzem.
— Albo i nie powiedzą — wtrąciła dziewczyna z ciemnym warkoczem, ale niezbyt inwazyjnie. Równie dobrze Rada może wszystko zamieść pod dywan i nikt im tego nie zabroni. Z drugiej strony Theo też miał rację. — Prawda, nikt nie ma dowodów.
— Jesteśmy jednym rodem, po co mieliby kła... — zaczął Francois.
— Z tego samego powodu, dla którego Rada miałaby milczeć.
Jean też milczał, aż ponownie złowił skierowane na niego spojrzenie, tym razem Kjella, i lekko uniósł głowę, słuchając uważnie odpowiedzi. Nie wyglądał na zadowolonego, przynajmniej nie w sposób, który zakładał. Całe zachowanie Norwega było inne, niż zakładał i to trochę zbijało go z objętej taktyki. Zerknął jeszcze na Katrine i lekko zmarszczył brwi. Nie zdążył się odezwać pierwszy, ale słysząc ironiczny ton Adakai, tylko prychnął cicho na jej słowa i wrócił uwagą do Kat.
— To ród Marcusa, nie Mikayli — odparł tylko, jasno dając do zrozumienia, że jeśli ktoś tu miał decydować o wyrzucaniu ludzi, to tylko Wijsheid.
— Tak, nie ona tu decyduje — podchwyciła blond familiantka, a i inni zdawali się zgadzać.
Francois zerknął z lekkim zaciekawieniem na Jeana, ale nie skomentował tej nagłej zmiany postawy. Domyślał się, z czego wynika, zarówno u niego, jak i u innych. Żadne z nich nie chciałoby być osądzane przez obcą, Kjellmarowi się upiekło.
Katrine kontynuowała, tym razem wbijając kolejne szpilki w osobę i kompetencję Adakai. To, co mówiła i jakich użyła słów, wywołało ciche poruszenie przy stole.
— Ja też jej nie widziałem — rzucił jakiś mężczyzna, który dotychczas siedział cicho, ale chyba nie chciał dodawać nic więcej. To jednak wystarczało, by każdemu zwrócić uwagę na to, że wilczyca ma rację.
Odpowiedź Mikayli nie specjalnie przypadała do gustów i było to widać. Nawet jeśli miała po części rację, to zdecydowanie brakowało jej posłuchu, by ją wyłożyć na wierzch.
— Mówisz, że Protektor nie powinien dyktować Alfie, co ma robić — podjął Jean, kierując wzrok na Mikaylę. — Ale chyba dla żadnego z Wijsheidów nie jesteś Alfą, sama to pokazujesz. Jesteś tu tylko pomocą od technikaliów, więc weź sobie do serca niektóre uwagi. Tymczasem, jak ktoś już to zauważył... — Zerknął na Theo. — Nie doszliśmy nadal do niczego konkretnego. Paryż płonie i szybko nie przestanie. Marcusa nigdzie nie ma. Po ludziach krążą niepokoje wszelkiej maści, a po mieście dzikusy. Obecnie nikt nie jest pewien, czego się spodziewać po następnym dniu i do kogo się zwrócić, bo z całym szacunkiem, ale podatki sobie zapłacić umiemy — podsumował, spoglądając z rezerwą na Mikaylę.

@Theo Lacroix  @Mikayla Adakai  @Katrine Storstrand  @Kjellmar Storstrand
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Kjellmar Storstrand

Kjellmar Storstrand
Liczba postów : 169
W zasadzie to w mniejszym czy większym stopniu wszystko szło po jego myśli. Nie łudził się, że przekona wszystkich, jego celem było tylko zasianie ziarna niepewności, żeby mu się tu nagle francuska rewolucja nie zrobiła. Poszło nawet lepiej niż sądził teraz nawet jeśli ktoś miał dalej jakieś wątpliwości to istniała szansa, że nie pociągnie wielu osób za sobą. Wystarczy.
Spojrzał nieco poirytowany w kierunku swojej siostry. W sumie całość tej emocji można było tylko dostrzec przez mocniej zaciśniętą szczękę i lekkie przymrużenie oczu i to tylko przez chwilę. Nie, nie zirytowały go słowa Katrine odnośnie jego samego. Bardziej... nie chciał, żeby przesadziła w tym teatrzyku. Osiągnęli już cel, który chciał. Lepsze jest złem dobrego czy coś w ten deseń.
-Kat, weź proszę podaj mi mój telefon. Zostawiłem go na swoim miejscu- poprosił wilkołaczycę. Powody były dwa. Jeden... niech się siostrzyczka czymś zajmie i nie pyskuje z Mikaylą. Mimo, że nie uznawał jej jako alfy to nie oznaczało, że miał w planach dyskredytować ją na oczach wszystkich. Jeszcze mu niczym nie podpadła, okej? No chyba, że dalej będą się prześcigać na docinki. Czy alfę spoza Rodu można wysłać na dywanik? Oby nie musiał się o tym przekonywać. Druga rzecz... liczył, że siostrzyczka się domyśli po co ta wycieczka.
Za to podniósł się znacznie bardziej palący problem. Aktualna sytuacja w Paryżu, która ewidentnie była zdestabilizowana.
- Co do płonącego Paryża i niepokojów. Planowałem poczekać z tym na Marcusa, ale... chyba najwyższa pora działać, bo faktycznie robi się nieprzyjemnie. - w zasadzie to wymyślał wszystko w biegu i w sumie nie powinien się tym zajmować, ale z drugiej strony rutyna jako właściciela ogromnej korporacji wzięła górę. Jest problem, to trzeba go zlikwidować, a przynajmniej jak najbardziej zniwelować jego negatywne skutki.
-Dzisiaj po południu wszyscy na swoje telefony dostaniecie link po kliknięciu, którego wypełnicie krótką ankietę. Dotyczyć ona będzie zakresu waszych obowiązków, szczegółów odnośnie waszej najbliższej rodziny i tego czy jesteście w stanie się na jakiś czas realokować i w jakim terminie. - zaczął, ale nawet jeśli pojawiły się jakieś szmery to kontynuował. - Chcę aby wszyscy Ci, których obowiązki nie są niezbędne do funkcjonowania Rodu czy fabryki wyjechali na płatne wczasy za miasto z rodziną. Ci którzy zostaną na miejscu oczywiście też będą mieć odesłania swoich bliskich w bardziej przyjazne miejsce, a pomiędzy nimi też będzie rotacja, żeby nie wszyscy musieli kisić się w Paryżu. Wstępnie ma to trwać około miesiąca, po tym czasie zobaczymy jak będą wyglądały nastroje we Francji. Szczegółowy opis, dostępne miejsca do wyjazdu i inne kwestie będą dostępne również pod linkiem. Jeśli ktoś ma problem z tym, że rozporządzam majątkiem Rodu, bądźcie spokojni, wszystko będzie sfinansowane z moich prywatnych funduszy, później najwyżej rozliczę się z Marcusem. - to ostatnie dodał tak na wszelki wypadek.
-Co do wieku emerytalnego. Mam w planach porozmawiać z naszym alfą po jego powrocie, o zabezpieczeniu was w taki sposób, byście mogli przejść na... hmmm jakby to nazwać. Prywatną wcześniejszą emeryturę. Chcę z nim przedyskutować formę funduszu jaki na ten cel miałby powstać jak i tego jakby to miało funkcjonować, tak aby zmiana przepisów was nie dotknęła. - zapowiedział jeszcze. Wooohooo patrzcie jak u nas jest fajnie.

@Theo Lacroix @Mikayla Adakai @Katrine Storstrand @Universal Person
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Katrine Storstrand

Katrine Storstrand
Liczba postów : 315
Sytuacja zaczynała się obracać na ich korzyść. Wewnętrznie nawet odetchnęła z ulgą, gdy familianci coraz bardziej zaczynali im wierzyć. O to w końcu chodziło, o uspokojenie plotkujących ludzi. Resztę można było uspokoić za chwilę, jak już ludzie sobie wyjdą. Spojrzenie brata była zmuszona zignorować. Swoje powiedziała, ale gotowa była rzecz jasna reagować w każdym momencie.
Gorsza sprawa za to przejawiała się z Mikaylą i Theo. Theo drążył temat, psując całą otoczkę, która tak ładnie zaczynała się klarować. Wiedziała, że musi cokolwiek z tym zrobić, ale potrzebowała dobrego pretekstu. Zdanie Mikayli natomiast obchodziło ją tyle, co zeszłoroczny śnieg, ale zanim zdążyła powiedzieć coś odnośnie komunikacji, odezwali się familianci.
- Oczywiście, że to ród Marcusa. I wyznaczenie tymczasowego zastępcy w żadnym wypadku tego nie zmienia. Wszyscy przysięgaliśmy lojalność Marcusowi. – powiedziała twardo, jasno pokazując tym samym, po czyjej stoi stronie. – Ale wy też jesteście członkami tego rodu. Jeżeli więc poczuliście się urażeni brakiem informacji, za co odpowiada mój brat, to macie pełne prawo domagać się kary. Dlatego to wam zostawiamy decyzję, kto powinien ją wymierzyć – Augustino już teraz czy czekamy na Marcusa – i czy w ogóle uznajecie konieczność wymierzenia jakiejkolwiek. – wyjaśniła swoje stanowisko, oczywiście całkowicie pomijając tu Mikaylę. W końcu kobieta sama upierała się, że zajmuje się jedynie technikaliami, nie? Nie zdążyła także ustosunkować się słowami o protektorze, chociaż te solidnie podniosły jej ciśnienie – odezwał się jednak Jean, za co zarobił ciepły uśmiech kobiety. Coraz bardziej zaczynała go lubić. Dało jej to również argument, by móc w pełni zignorować panią od technikaliów.
Prośba Kjella za to dała jej szansę, by ogarnąć Theo. Oczywiście przewróciła teatralnie oczami, jednak ruszyła po ten telefon, prychając coś i… wpadła na młodego wilka, udając, że źle stanęła i skręciła sobie kostkę. On mnie doszczętnie znienawidzi. pomyślała smutno, ale nie miała wyboru. Oparła się o Theo, że niby dzięki niemu nie upadła i teatralnie zasyczała kilka razy.
- Wszyscy chuja wiemy! – syknęła mu do ucha tak, że tylko on mógł to usłyszeć. – Ale nie możemy dopuścić, żeby familianci się zbuntowali. Wszystko Ci wyjaśnię potem, POMÓŻ NAM BŁAGAM. – wyszeptała, posyłając Theo bardzo błagalne spojrzenie. – Wybacz Theo, skręcona kostka. Zaraz mi przejdzie. – dodała już normalnym głosem, lekko kuśtykając po telefon Kjella, który mu podała oczywiście. Wtedy też wróciła na własne miejsce, czekając, aż Kjell zaproponuje swoje rozwiązania. Dopiero wtedy wtrąciła się osobiście.
- Jeżeli obawiacie się dzikusów albo jakiegokolwiek ataku na siebie, to po to właśnie w rodzie istnieje stanowisko protektora. Zdajemy sobie sprawę, że nie każdy z was lub waszych bliskich może opuścić Paryż, nawet jeśli to faktycznie najbezpieczniejsza opcja. Jeżeli ktoś chce zostać na miejscu, to wtedy prosiłabym o listę takich osób, zorganizuję wam porządną i sprawdzoną ochronę. Ochronę, która dodatkowo nikogo nie zaniepokoi, a naprawdę wykona porządnie swoją robotę. Tak jak mówi Kjell, o opłaty za to nie musicie się martwić, takie kwestie biorę całkowicie na siebie. Również po uspokojeniu paryskiej sytuacji, jeśli ktoś poczuje taką konieczność, jak najbardziej jestem do dyspozycji i można ze mną przegadać wszelkie obawy i potrzeby ochrony. – oznajmiła uspokajająco, ale z pełnią pewności siebie. W końcu w tym właśnie była dobra, w organizowaniu innym ochrony i robieniu za ochroniarza. To był jej żywioł, już od bardzo dawna.

@Kjellmar Storstrand @Theo Lacroix @Mikayla Adakai @Enzo Lacroix

_________________
We're gonna be fighting
Fighting hard as stone
We're gonna be dying
Not alone
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Mikayla Adakai

Mikayla Adakai
Liczba postów : 87
Trzeba przetrzymać ten chaos, tak przynajmniej powtarzała sobie w głowie Mikayla. Niektórzy chcieli ją obwiniać za wszystko złe co się właśnie za działo. Cóż nie można było tego uniknąć, można było jedynie reagować odpowiednio na to co się działo. W spokojny sposób, co kosztowało Mikaylę najwięcej, nie była bowiem przyzwyczajona do tego, że każdy ma tyle do powiedzenia i głównie są to same pretensje, a zero tak naprawdę konstruktywnych pomysłów. Cóż bywa.
-Cóż Theo, popraw mnie jeśli się mylę, ale skoro próbujesz kontestować nieprzerwanie to co mówimy, to na Tobie leży ciężar przedstawienia dowodu na poparcie swoich wątpliwości. Tak przynajmniej to działa w każdym cywilizowanym społeczeństwie. najważniejsze, że zgodnie z intencjami Mikayli przestał cisnąć Kjellmara, a przeszedł to rzucania w przestrzeń dużo słabszych ogólników, które nie robiły już takiego efektu ani wrażenia.
Nie miała zamiaru reagować na słowa, że to nie ona miałaby decydować o wyrzucaniu kogokolwiek, szkoda było czasu i energii na spieranie się o takie drobne rzeczy w tym momencie, kiedy mieli większe problemy. Przeniosła jednak spojrzenie na Jean.
-Wypełniam powierzoną mi rolę dokładnie w sposób o jaki prosił mnie Marcus. I ewentualne uwagi będę przyjmować od niego. Jeżeli Tobie się to nie podoba, zawsze możesz poruszyć z Marcusem kiedy wróci sprawę, że nie podobają Ci się jego polecenia. Nie mam z tym najmniejszego problemu. głosy z widowni, nic nie wnoszące. Kolejna przypominajka czemu nie warto bawić się w politykę. Kjellmar za to zdecydowanie wiedział co robi. Miał jakiś większy pomysł co i jak mówić na tym spotkaniu, dlatego Mikayla pozwoliła mu mówić, nie wtrącając się zbyt często by nie pokrzyżować mu nawet nieświadomie planów. Wiedział nawet jak uspokoić Katrine, a ponieważ Mikayli nie zależało na przeciągającej się pyskówce, to i nie kontynuowała słownych ataków. Teraz trzeba było się skupić na załagodzeniu sytuacji.
Jednak kiedy wypatrzyła sytuację na potencjalne podniesienie znaczenia swojego gangu w obecnej sytuacji nie zamierzała odpuszczać. -Salon tatuażu Tattoo Trap jak i bar będą przyjmować każdego kto potrzebuje pomocy w jakiejkolwiek formie, Wild Thunders również będą ochraniać każdego kto sobie tego zażyczy. Jako pełniąca obowiązki Alfy na czas niepokojów w Paryżu, ustanawiam Wild Thunders oraz każdego z was tu obecnych, który wyrazi taką chęć jako... Oddział Pomocniczy w zapewnieniu ochrony i bezpieczeństwa. Nie będziemy działać na terenie objętym protektoratem Katrine, lecz na terenie Paryża. Oczywiście ostatnie czego bym chciała to wchodzić w paradę protektorce Katrine, po zakończeniu tego spotkania omówimy szczegóły wspólnych działań mających zabezpieczyć każdego z was i poinformujemy o postanowieniach i wypracowanym systemie.

@Kjellmar Storstrand  @Theo Lacroix  @Katrine Storstrand  @Enzo Lacroix

Theo Lacroix

Theo Lacroix
Skrót statystyk : S: 5/5
SPT: 0/5
PRC: 1/5
OP: 3/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Lingwista (WT)
— Lupus (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Alergik [perfumy, -1 PRC]
— Głodomór [-1 OP/-1 SK/-1 S]
— Nadwrażliwy: smak [-2 PRC]
— Wybredny

MUTACJE POZYTYWNE
— Dobre uzębienie
— Mistrz skupienia [+2 OP, +2SK]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 926
Przestałem już całkowicie rozumieć co się tu dzieje. Wszystko brzmiało mi nie tak, bardzo nie tak i już nie wiedziałem czy to mi odbija, czy faktycznie nie ma tu nic sensu.
Pokiwałem jednak głową na słowa familiantów, bo co jak co tu się zgadzałem i byłem tego pewien. Do tego Kat zdawała się zagrabić nieco temat osądu jej brata, nie dziwię się, bo to jej rodzina. Nie to, że chciałem zrobić jej na złość, ale cała sytuacja rozdrażniła mnie na tyle, żebym nie musiał się zbyt długo zastanawiać.
-Pff. Konieczność jest, co prawda już widzę, jak będzie osądzony. Usłyszy, że nieładnie zrobił i koniec tematu będzie. Jak w prawdziwej polityce.-wzruszyłem ramionami. Znałem Marcusa, spędziłem z nim trochę czasu i chociaż mu ufam i wierzę w niego, to wiem też, że jest dość miękki czasami, nie sądzę, żeby jednej z bardziej zaufanych osób wyrządził krzywdę przez "nieistotny" błąd w wykonanej pracy. Tak czy inaczej nie zamierzałem odpuszczać. Wiedział i nic nie powiedział, a ludzie siedzą i się martwią nie wiedząc czy są bezpieczny, co ich czeka i co właściwie mają zrobić. Nie mówię o karze pokroju wywalenia z klanu, ale koleś nie daje sobie rady z pozycją w klanie jaką ma.
-Gówno prawda. Jedna strona ma mieć dowód zbrodni, a druga alibi.-fuknąłem na Mikaylę, jeszcze bardziej nie rozumiejąc, czemu tu jest.-A moje poparcie jest takie, że cała ta sprawa brzmi zbyt niedorzecznie, co wszyscy tu zauważyli.-dodałem, żeby kochana nasza nibyalfa nie została bez sensownej odpowiedzi.
Zaraz jednak wszystko co wiedziałem poszło w piach. Wzdrygnąłem się kiedy dziewczyna na mnie wpadła, ale odruchowo ją złapałem, chociaż po tym co mi powiedziała na ucho powinienem ją rzucić na ziemię. Mimiki się nie powstrzyma, dlatego na jej słowa, zmarszczyłem brwi i spojrzałem na nią z oburzeniem, jakby wygadując wszystkim, że nie szepcze mi czegoś niewinnego.
Puściłem ją i odprowadziłem wzrokiem gdy szła po ten telefon. Wszystko co zaraz mówili nie miało dla mnie znaczenia, bo teraz wydawało się być zwykłą zasłoną dymną dla pierwotnego powodu tego spotkania. Zakrywają niewiedzę kłamstwem i mówieniem o zagrożonych bliskich? Straszą rewolucją, obiecują pieniądze i bezpieczeństwo, chociaż nikt o to nie prosił? Wszyscy chcieliśmy usłyszeć gdzie jest Marcus i czy wszystko z nim dobrze i dlaczego go nie ma.
Nie jestem politykiem, nie znam się na tym, ale swoje wiem, tylko widać mam na wiele rzeczy trochę inne spojrzenie, które chyba zapomniały jak to jest być śmiertelnikiem i mieć poczucie, że wszystko co znasz i do czego dążysz jest mocno zagrożone, bo ich życie jest dużo bardziej kruche niż nasze.
-Wiesz, Kat? Nie wiem po co szepczesz mi na ucho, że mam im kłamać, że wiecie co robicie i macie informacje. Familianci mają prawo wiedzieć co się dzieje i mają prawo decydować za siebie, nawet jeśli zdecydują się zbuntować.-powiedziałem głośno do kobiety. Oni nie byli dziećmi wymagającymi ciągłej opieki, to dorośli ludzie, przez którymi ukrywanie informacji mających wpływ na ich życie, jest nie fair.-Może ich bunt zrobiłby wam na dobre. Zobaczylibyście, że nie są oni tylko przydatnym dodatkiem dla nadnaturalnych, który jest dobry tylko wtedy kiedy nie wyraża własnego zdania.-już od pierwszego dnia bycia wilkołakiem dopadało mnie to poczucie niesprawiedliwości. Możemy niszczyć własne zdrowie, własne ciała, bo te się zaraz zregenerują, możemy polować na ludzi kiedy nam się podoba, tylko dlatego, że znaleźli się w złej dzielnicy Paryża, kiedy oni walczą o swoje prawa, walczą o niegłodowanie i przeżycie, my wypłacamy sobie miliony na konta. Tylko dlatego, że kiedyś przypadkiem się zaraziliśmy czymś co daje nam niesamowite zdolności, wiele zalet i ułatwień, mamy mieć jeszcze łatwiej. Po co zapewnianie nam ochrony i pomaganie w przeprowadzce? Przecież masz tyle pieniędzy, że bez problemu wykupisz sobie całą wyspę w tropikach. Zacisnąłem pięści.
-Nie powiem wam co macie robić, ani komu wierzyć, ale mogę powiedzieć, że oni kłamią, w żywe oczy i na ten moment nie wiadomo czy Marcus do nas wróci, czy w ogóle jeszcze żyje. Róbcie co uważacie za słuszne.-dodałem, patrząc na familiantów i w końcu się zamykając. Powiedzenie, że byłem zirytowany, to mocne niedomówienie. W jakim gronie ja się obracam? Czułem, że nie powinienem tu zostawać ani chwili dłużej, mówiąc "tu" mam na myśli nie tylko ten budynek, ale ten klan. Nie odchodzę jeszcze tylko dlatego, że chcę Marcusa osobiście poinformować o mojej rezygnacji z przynależności i muszę zaplanować jak przeżyję sam.

@Mikayla Adakai @Kjellmar Storstrand @Universal Person @Katrine Storstrand

_________________

Caught you like the cold or a flu
Praying that I'll someday be immune
Nigdy się nie nauczą
Zrób coś mega głupiego na sesji.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 523
Katrine, świadomie lub też nie, rzuciła między nich bardzo ważne słowo, które tylko pokreśliło to, co zostało właśnie powiedziane. Ale to nie wszystko, bo znowu wyszła na wierzch kwestia decyzji, na co rozszedł się szmer. Osoba Augustino była swoistym spotkaniem się wpół drogi, zatem Jean odezwał się jak najszybciej.
— Wszyscy jesteśmy zdenerwowani, to zły moment na takie decyzje. Są też teraz ważniejsze kwestie, nikt przez to nie umarł — odparł stanowczo, zerkając zaraz po innych. Nie wszyscy wyglądali na przekonanych i całkiem możliwe, że i tak na niego naskarżą po powrocie Marcusa, ale to już mieściło się w rozsądnych granicach.
— Każdy powinien ponosić konsekwencje — mruknęła dziewczyna z warkoczem, ale niezbyt głośno.
— W swoim czasie, Anne-Marie... i wszyscy. — Przeniósł wzrok na Theo. — Jak już mówiłem, są ważniejsze tematy. — Naprawdę miał nadzieję, że to zamknie tę część dyskusji, niezależnie od intencji każdego z nich.
Chyba po raz pierwszy na tym spotkaniu zwrócił się w tak bezpośredni sposób do Mikayli, ale nie obawiał się jej reakcji. To było widać. Na odpowiedź Adakai jednak tylko przewrócił oczami, może w niezbyt elegancki sposób, ale za to wymowny. Nie zamierzał się wykłócać o coś, co traciło sens. Kątem oka Jean wyłapał uśmiech Katrine, ale w tamtej chwili nie zwrócił na to uwagi. Nie było potrzeby, a może i wręcz przeciwnie.
Wycieczka po telefon Kjellmara raczej nie wzbudziła w nikim zainteresowania. Co innego jego kolejne słowa skierowane do głównego krzykacza tego zgromadzenia, jak i do nich wszystkich. Fakt, że Storstrand nie zanegował z miejsca tych wątpliwości, był zdecydowanie na plus, skupił na sobie uwagę.
A w miarę jak mówił, ludzie spojrzeli po sobie. To było zaskakujące rozwiązanie, chociażby przez swoją szczegółowość i konkret, którego wielu brakowało od samego początku zebrania. Jean wodził wzrokiem od wilkołaka, do różnych familiantów; jakiś młodzik zaczął szeptać z blondwłosą kobietą, ktoś uniósł brwi i nawet się uśmiechnął pod nosem, Francois zerknął od niechcenia na telefon i położył go na blacie, a na ekranie leciały kolejne minuty, a Anne-Marie aż rozchyliła lekko usta w zdziwieniu, kiedy padły słowa o funduszach. Co prawda Marcus płacił im pięknie, ale samemu zająć się tyloma ludźmi, to nadal były ogromne pieniądze.
Kwestia emerytury również brzmiała dobrze, może trochę szemranie, ale każdy orientował się, o co chodzi i że na dobrą sprawę byłoby to prawnie niepodważalne. Wystarczy kilka niepotrzebnych stanowisk, których tworzenia nikt nie zabroni. Skąd wezmą na to pieniądze, to już chyba bardziej zmartwienie Marcusa i tu Francois już wiedział, że trochę o tym nasłucha.
Zaraz potem uwaga skupiła się na Katrine. Mówiła nie tylko z sensem, ale i dorzuciła kolejne obietnice wsparcia i ogarnięcia sytuacji, a tego poniekąd było im trzeba. Oczywiście obietnic realnych do spełnienia, ale na chwilę obecną nie brzmiały jakoś zbyt abstrakcyjnie.
— Co to za sprawdzona ochrona? — zapytał młodzik po drugiej stronie stołu, kiedy wilczyca już umilkła.
To jednak były detale, które miały nie okazać się tutaj istotne, nie w tej chwili, kiedy znowu odezwała się Mikayla. Jej oświadczenie w pierwszej chwili wywołało miny zmieszania i niezadowolenia, ale kiedy tylko zaznaczyła niewchodzenie sobie w drogę, od razu zaczęło brzmieć to lepiej.
— Brzmi dobrze, przynajmniej wiemy, na czym stoimy... — zaczął Jean, a potem umilkł, bo znowu odezwał się Lacroix. A jak się odezwał, tak zapadła cisza.
Ludzie popatrywali na siebie nawzajem, na rodzeństwo Storstrand, na Theo, czasem nawet na Mikaylę, chcąc coś wyczytać z jej reakcji.
— O czym on mówi... Jednak niczego nie wiedzą? — odezwała się blondyna, a za nią podniosły się kolejne głosy.
— To od razu brzmiało podejrzanie!
— Ale czemu mieliby kłamać?
— Żebyśmy siedzieli cicho na przykład...
— Może niech sami powiedzą, czemu nas okłamujecie?
— Ale czemu mamy wierzyć akurat jemu, jest jeden...
— Jest tu dłużej niż ci dwoje...
— Proszę się uspokoić — polecił Francois, docierając z tym głównie do najbliżej siedzących. — To wciąż kolejne słowa, zaś kłótnie i podziały w niczym nam nie pomogą...
Jean słuchał tego wszystkiego, rozmasowując sobie brwi.
— Innymi słowy... Czy ty jesteś niespełna rozumu? — warknął i ruszył w stronę wilka. — Chuj mnie obchodzi, czy planowali to od zawsze, czy wymyślili teraz na kolanie! Powiedz mi, gdzie mamy większą szansę przetrwać, w dobrze sytuowanym Rodzie, który odpowiada na bieżące potrzeby, czy na ulicy jak bezpański pies? To jest twoja alternatywa? Odejść i radzić sobie na własną rękę? Nie po to tu przyszliśmy.
— Może jeszcze powiesz, że o tym wiedziałeś? — odpaliła się Anne-Marie.
— A kim ja jestem, żeby o czymś wiedzieć? — Jean rozłożył ręce. — To jest niepoważne. Chyba każdy z was chciał otrzymać pomoc, a nie ją odrzucać.
— Mydlą nam oczy... Kłamali z jednym, mogą kłamać ze wszystkim, z pomocą też...
— A co ci szkodzi się przekonać? — Jean zerknął zaraz na Kjellmara i pozostałe wilkołaki, czując, że sam traci grunt.

@Kjellmar Storstrand @Theo Lacroix @Mikayla Adakai @Katrine Storstrand
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Kjellmar Storstrand

Kjellmar Storstrand
Liczba postów : 169
Cóż, dalej siedzieli na beczce prochu, ale teraz przynajmniej nikt nie rozpalał pod nią ogniska. No dobra… był taki jeden, ale na szczęście coś mu ciężko szło krzesanie ognia. Chociaż coś tam się zaczynało tlić po ostatnich uwagach szczeniaka. Będzie musiał go sobie wypożyczyć po tym spotkaniu. Bo o ile jego wcześniejszy sceptycyzm dodawał im wiarygodności tak teraz niepotrzebnie mieszał w kotle. Idealista. Najgorszy typ. No ale musiał się do niego zwrócić bezpośrednio i zasypać pożar piaskiem. Jak cały czas podczas tego zebrania.
Aż westchnął zanim zaczął mówić do młodzika i odpowiadać na część jego zarzutów. To była wyjątkowo silna reakcja jak na Kjellmara.
- Powiedz mi… przed czym mają buntować się nasi drodzy ludzcy członkowie? – zapytał wilkołaka. Specjalnie zaś nie użył słowa „familianci”. Było nie było, w pewnym stopniu byli członkami watahy i lepiej było im to uświadomić. - Przed tym, że nie ma Marcusa trochę dłużej niż zapowiadał? Wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Dołączaliśmy do Marcusa i obiecywaliśmy słuchać jego poleceń. Różnica między nami jest tylko taka, że na nas, wilkołakach ciąży większa odpowiedzialność za to co się dzieje dookoła. Nie uważam naszych ludzi za jedynie dodatek. Dawniej zdarzało mi się mieć pośród śmiertelnych i przyjaciół, długowieczność jednak nie służy zacieśnianiu więzów z ludźmi, w końcu ma się wrażenie, że całą to znajomość definiuje poczucie straty na końcu- cóż, od prawie zawsze brał udział w wojnach, stracił wielu towarzyszy. W pewnym momencie po prostu uznał, że zdrowiej będzie trzymać się na dystans od śmiertelników.
-Na początku kwietnia, po naszym zebraniu Marcus wyjawił mnie i Katrine ogólny powód dla którego wyjeżdża. Niestety nie sądzę, żebym mógł go ujawnić. To jego prywatne sprawy, które nie powinny być poruszane na publicznym forum. – oznajmił. -Katrine działała z ramienia Rady w sprawie przedłużającej się nieobecności naszego Alfy, ale podejrzewam, że może ją wiązać klauzula poufności. Nawet ja nie wiem czego tyczyło się jej zadanie. –[b] zerknął na siostrę pytająco. Może ma jakiś ogólnik do rzucenia. [b]-Natomiast jestem przekonany, że Marcus wróci. Wataha zbyt wiele dla niego znaczy, żeby ją porzucać- no proszę nawet udało mu się przez te wszystkie wypowiedzi nie kłamać. - Nie powinieneś się dziwić, że czegoś nie wiesz. – dodał jeszcze w kierunku Theo tak na przyszłość. -Jesteś młodym wilkołakiem, szczeniakiem. Nie można traktować Cię już jak młodego dorosłego człowieka. Im szybciej się z tym pogodzisz tym będzie Ci łatwiej. To, że tutaj dzisiaj jesteś, to znak naszego kredytu zaufania, wydawałeś się dość rozsądny jak na swój wiek.- tym razem na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Na moment. – Widać nadal jesteś idealistą, zapominam jak to było uczyć się dopiero życia. To mój błąd, że tego nie wziąłem pod uwagę. Porozmawiamy jeszcze później- zapowiedział. No chyba, że Theo nie będzie chciał rozmawiać, to kij mu w nery. Liczył, że może dzięki temu młodzik nie będzie mu robił rozpierduchy w tym momencie. Zostawił już dzieciaka w spokoju i zwrócił się bezpośrednio do familiantów i ich wątpliwości.
- Jeśli chodzi o pomoc… powiedzmy, że układ z wcześniejszymi emeryturami, będzie ładnym wpisem do portfolio dla mojej spółki, a do tego jeśli chodzi o płatne wakacje. Nie jest to nic, czego nie zrobiłbym dla ludzi we własnej firmie. Ci, którzy mieszkają w Paryżu i nie są niezbędni to pozostania na miejscu wyjechali do kurortów i posiadłości w których mam udziały. Część z nich pracuje zdalnie, cześć się relaksuje, nie obchodzi mnie to. Jesteście niezbędną częścią rodu Wijsheid, a samo to, że wiecie o istnieniu nadnaturalnych jest dowodem na waszą lojalność. Wolę stracić trochę czasu i pieniędzy niż lojalnych ludzi. Może to niezbyt popularne stwierdzenie w obecnych czasach, ale siłą rzeczy czasem bywam nieco staroświecki. – oznajmił. -Jeśli ktoś ma wątpliwości czy jestem w stanie sfinansować taką operację, to możecie sobie wrzucić w google imię Gunnar Storstand, bo pod takim występuję obecnie i zobaczyć na jaką kwotę wyceniany jest mój majątek. Jeśli ktoś ma się źle czuć z powodu wydanych na niego pieniędzy, to od razu uspokajam, wrzucę to sobie w koszty i będę mieć mniej podatku do zapłacenia- zapowiedział. Co do ochrony, to nie wtrącał się dziewczynom w temat. Nie jego broszka.
-Ach… i rzecz najważniejsza. Nie zamierzam przejmować watahy Marcusa. Nawet nie jestem alfą. No i nikomu w przejęciu nie mam zamiaru pomagać, to Marcusa wybrałem na swojego alfę. – oznajmił twardo. To tak na wszelki wypadek, gdyby komuś zaczęły świtać w głowie jakieś idiotyczne pomysły.

@Universal Person @Theo Lacroix @Mikayla Adakai @Katrine Storstrand
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Katrine Storstrand

Katrine Storstrand
Liczba postów : 315
Plus był taki, że beczka prochu nie wyglądała, jakby w przeciągu kilku sekund miała zrobić jebitne bum, zabierając ich wszystkich ze sobą. Oferty jej i Kjella najwyraźniej przypadły wszystkim do gustu, a właśnie o to dokładnie chodziło. Chociaż w sumie gdyby nie fakt, że chodziło o to, żeby uspokoić wszystkich familiantów, chyba by się wściekła. Reakcją na słowa Mikayli były jedynie napięte mocniej mięśnie i zaciśnięte usta. Tę reakcję mógł dostrzec jedynie jej brat, który znał ją z tego grona najlepiej. Zaczynając od samego początku kobieta zdrowo ją wkurwiała. A teraz? Miała jeszcze czelność wpierdalać się w jej kompetencje, do tego je podważając, żeby jeszcze pokazać, jak to coś robi. A spierdalaj babo na drzewo. Coraz bardziej miała ochotę pieprznąć wszystkim i zwyczajnie wyjść. Pytanie o ochronę uratowało ją za to przed warknięciem na wielką panią alfę.
- Nie kryję się z tym, że od lat pracuję jako ochroniarz-najemnik. Częściej nawet najemnik. W tej pracy zawiązuje się znajomości na śmierć i życie, bo nie pójdzie się w teren z kimś, komu się nie ufa. - zaczęła łagodnie. Czy był to przytyk do braku zaufania do Mikayli? Oczywiście. Miała pozwolić chronić członków rodu obcym? W życiu. - To ludzie, wilkołaki, a czasem nawet wampiry, z którymi pracuję od lat za których dam sobie ręce uciąć. Wiedzą, co robić, potrafią obronić siebie i innych. Wtopią się w tłum, więc nie musicie obawiać się smutnych panów w garniturach, bo domyślam się, że to mogłoby jeszcze bardziej wzbudzić niepokój w waszych rodzinach. Wszelkie szczegóły chętnie omówię z każdym zainteresowanym. Jak mówi Kjell, jesteście tak samo członkami rodu, jak i wilkołaki. I jesteście tak samo ważni dla tego rodu, który bez was nie funkcjonowałby tak dobrze, jak to robi. Jedyna różnica jest taka, że przez działania nasze możecie być bardziej zagrożeni, więc właśnie temu chcemy zapobiec. Nie zamierzam się ograniczać jedynie do ochrony wilków, bo prawdę mówiąc najczęściej potrafią się sami ochronić. To wam jesteśmy winni największą ochronę, jako lojalnym pracownikom, którzy wiele ryzykują wsiąkając w nasz świat. - dokończyła, patrząc tylko i wyłącznie na nieufnych ludzi. Rozumiała ich, mieli tu jeden większy rozgardiasz. Mikayla nie pomagała wcale, ale przynajmniej nie przeszkadzała i trzymała ich stronę... Czego nie mogła powiedzieć o Theo. Zamknęła oczy, pocierając nasadę nosa. Słów, które właśnie cisnęły się jej na usta, nie można było nazwać nawet rynsztokowymi. Były o wiele gorsze. Objęła się ramionami, żeby ukryć nawet przed bratem zaciskające się pieści. Jak Mikaylę ją wkurwiała, tak Theo właśnie miała ochotę wprasować w podłogę. Jakim cudem bracia różnili się aż tak mocno?! O wiele bardziej wolałaby mieć Enzo pod ręką, nawet jeśli był pijawką.
- To, że Ty nic nie wiesz, nie znaczy, że wszyscy mają ten problem. - posłała mu spojrzenie z cyklu "game over, boss spuścił Ci wpierdol". - Tak, jest dokładnie jak mówi Kjell. Ale nie przysięgałam lojalności Radzie, tylko Marcusowi i rodowi. 9 marca zostałam wysłana razem z Maximilienem, familiantem Radnej Elisabeth Riche w poszukiwaniu Marcusa, z pomocą wskazówek, które zostawił wcześniej Radzie. Zgadzało się to z tym, co powiedział mi i bratu, że wyjeżdża z powodów prywatnych. Posługując się tymi wskazówkami dotarliśmy do rejonu Gevaudan, gdzie w specjalnej skrytce znaleźliśmy krew i futro Marcusa oraz trzy listy. Jeden był skierowany do Rady, drugi do pani Seleny, trzeci natomiast nosił nazwę "do znalazcy", więc z jego treścią się zapoznałam. Marcus pisał tam sporo o Inkwizycji i powodach swoich działań. Można przypuszczać, że w pozostałych listach były kolejne wskazówki. - nie zagłębiała się w treść swojego listu aż tak, ale podana ilość szczegółów nie mogła być zmyślona. Za łatwo byłoby to sprawdzić i zdawała sobie z tego sprawę.
- Nie sądzę, żeby Marcus kiedykolwiek dawał wam tutaj powody, by mu nie ufać. Z jakichkolwiek powodów by nie wyjechał, najwyraźniej było to w jego mniemaniu konieczne, zwłaszcza, że do tego wyjazdu się długo przygotowywał, o czym zresztą mówił na spotkaniu z wilkołakami. Dołączyłam do klanu dlatego, że poznałam Marcusa już kiedyś i nigdy nie był wilkołakiem, który porzuciłby swój ród, swoich ludzi i swoje wilki. To oznacza, że wróci. Nie wiemy tylko, kiedy. Zostaje nam tylko czekać na jego powrót. Czym będziemy się w stanie zająć w trakcie jego nieobecności, to się tym zajmiemy. Jeśli macie jakieś potrzeby, z których nie zdajemy sobie sprawy, jakieś prośby czy zwyczajnie nawet potrzebujecie pogadać na osobności, jestem do dyspozycji. Kjell na pewno także. Za panią alfę zwykły protektor nie śmie się wypowiadać. Oferujemy pełne bezpieczeństwo w tych niespokojnych czasach. To jest tak samo wasz dom, jak i innych. Nawet bardziej niż mój, patrząc na to, że dołączyłam niedawno. - zakończyła spokojnie, nawet nie patrząc w stronę Theo. Za to miała ochotę wytulać Jeana, który chyba właśnie pojął, że wszyscy stoją po jednej stronie. Teraz tylko przekonać do tego resztę.
Rzuciła pytającym spojrzeniem w stronę Francoisa widząc licznik na jego telefonie. Nie wiedziała jednak, czy to istotne, więc nie pytała na głos.

@Kjellmar Storstrand  @Mikayla Adakai  @Theo Lacroix  @Enzo Lacroix

_________________
We're gonna be fighting
Fighting hard as stone
We're gonna be dying
Not alone
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Mikayla Adakai

Mikayla Adakai
Liczba postów : 87
Mikayla rozparła się na krześle, w pozie, która miała sugerować całkowity spokój i kontrolę, nie było w jej pozie widać żadnego napięcia. Sytuacja nie wygląda tak źle, powoli, mozolnie odzyskują spokój, i kontrolę nad sytuację, dlatego nie miała zamiaru odpuszczać.
Posłała Theo jedynie szeroki uśmiech, najszerszy jak do tej pory. -Rzucasz niczym nie poparte oskarżenia co zaczyna widzieć coraz więcej osób zgromadzonych na tej sali. Poza nierozsądnym uporem nie masz nic konkretnego do powiedzenia. A wszyscy wiemy, że taki upór, szczególnie źle nakierowany, nie prowadzi do niczego dobrego, prawda? odparła bardzo spokojnym, opanowanym tonem głosu, jakby mówiła cierpliwie do rozwydrzonego dzieciaka. Przeniosła wzrok na familiantów na sali -Kjellmar przedstawił wszystko co jest wiadome w kwestii Marcusa. Jak tylko pojawią się nowe informacje zostaną one wszystkim niezwłocznie przekazane. Dołożymy wszelkich starań, aby nie było opóźnień w komunikacji. powiedziała w ramach uspokojenia familiantów i wszystkich zebranych tutaj.
Niezbyt dużo robiła sobie z reakcji Katrine na jej ofertę ochrony, która była dodatkowa, wyraźnie powiedziała, że nie będzie jej wchodzić w drogę. Ale nie odpuści możliwości wykazania się dla gangu i zyskania wpływów. Zresztą efektem było uspokojenie familiantów w kwestii ochrony, co było niewątpliwie plusem. Pozwoliła Kjellowi mówić, miał głowę na karku, wiedział co mówić, był z rodu Marcusa, więc spokoj zależał teraz w dużej mierze od niego dlatego nie wchodziła mu w słow, a jedynie kiwała głową. Odezwała się dopiero na słowa Katrine.
-Masz całkowitą rację Katrine. Dlatego dobrze się składa, że jak to się mówi jedziemy na jednym wózku. Wspólne treningi na przykład, by w razie większego zagrożenia w Paryżu móc działać wspólnie i... ufać sobie pod względem wyszkolenia i stosowania procedur to podstawa. rzuciła jej prawie taki szeroki uśmiech jak ten dla Theo. Odwróciła się w kierunku familiantów. -Wszyscy chcielibyśmy znać wszystkie szczegóły dotyczące tego co dzieje się z Marcusem. Musimy jednak wykazać się ceirpliwością i nie podważać jego planów, które nam powierzył i działań, które podjął. Miejmy nadzieję, że wróci prędzej czy później, a wtedy odpowie na wszystkie palące i szczegółowe pytania, które dziś tutaj usłyszeliśmy. Tak jak mówiłam, moje studio tatuażu i bar to bezpieczne miejsca dla każdego kto będzie potrzebował schronienia czy pomocy na terenie Paryża. Tuż po zakończeniu spotkania, obecny tutaj Billy tutaj wskazała na wilkołaka z Wild Thunders -... będzie zbierał podpisy od chętnych do dołączenia do Oddziałów Pomocniczych. Natomiast ja i Roxanne - tutaj blondynka w jeansowej kurtce i mocnym makijażu skinęła głową -skonsultujemy się z Protektorką Katrine w kwestii uzupełniania się w ochronie oraz wspólnych treningów. Zapewnienie bezpieczeństwa jest naszym największym priorytetem.

@Katrine Storstrand @Kjellmar Storstrand @Theo Lacroix @Enzo Lacroix

Theo Lacroix

Theo Lacroix
Skrót statystyk : S: 5/5
SPT: 0/5
PRC: 1/5
OP: 3/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Lingwista (WT)
— Lupus (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Alergik [perfumy, -1 PRC]
— Głodomór [-1 OP/-1 SK/-1 S]
— Nadwrażliwy: smak [-2 PRC]
— Wybredny

MUTACJE POZYTYWNE
— Dobre uzębienie
— Mistrz skupienia [+2 OP, +2SK]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 926
Nie miałem w głowie planu, ani nie przewidywałem, jak się to wszystko może skończyć, dlatego to jak zachowali się familianci ani mnie nie ucieszyło, ani nie rozczarowało. Można powiedzieć, że te wszystkie przekręty wprawiły mnie w obojętność na to co się dzieje i co będzie. Jedyne co chciałem, to powrotu Marcusa i zakończenia tego cyrku.
-Powiedziałem co wiem i pozostawiam decyzję wam, bo macie własne mózgi, aby wybrać czy zostać czy odejść nawet jeśli ten klan nie jest jedynym w Paryżu, a tym bardziej we Francji czy na świecie.-zaznaczyłem spokojnie. Nie chciałem, żeby klanowi Marcusa coś zaszkodziło, bo on się naprawdę stara i mu zależy, ale ma pod bokiem ludzi, którzy nie spełniają swoich obowiązków, oszukują i kłamią jak leci, a tego zaakceptować nie mogę. Chciałbym powiedzieć, że Marcus tego nie pochwala, ale co jeśli jednak by im przytaknął? Wtedy rozwiązanie wydaje mi się proste.
-Skoro według twoich standardów moje zdanie nie jest istotne, bo jestem za młody i nie mam doświadczenia, to o nich myślisz tak samo. A prawda jest taka, że nic nie wiesz o mnie, ani o nich, bo jesteś za stary, żeby choćby chcieć zrozumieć.-rzuciłem do Kjellmara z lekką pretensją, wskazując na familiantów. Nie miałem jednak siły na to wszystko. Tak, nie ma co zostawać w klanie, w którym bliskie mi są dwie, może trzy osoby w porywach, a reszta myśli, że jestem za głupi, żeby się wypowiadać. Nie to, żeby mi to przeszkadzało, bo i tak nie mam z nimi kontaktu, jedyne do czego klan mi służy to ogarnięcie mnie w czasie pełni, co jest zwyczajnie brudnym obowiązkiem.
Za chwilę jednak wypowiedziała się Kat i w końcu, W KOŃCU! Zaczęła gadać z sensem i to nawet może trochę brzmieć, jakby nie kłamała, bo zbyt wiele szczegółów było w tym co mówiła, futro, listy, wskazówki, poszukiwania. Splotłem ręce na piersi.
-W cholerę długo zajęło ci powiedzenie czegoś konkretnego. Nie można było tak od razu?-fuknąłem do niej. Mogła zacząć od tego, że dalej go nie znaleźli, ale trafili na trop i idą jego śladem, a o efektach śledztwa będą nas informować i na razie mamy nie panikować. Tylko czy mówiła prawdę? Nie mam pojęcia, teraz już nic nie wiem, szczególnie, że przed chwilą sama mówiła, że nic nie wiedzą. To wiedzą czy nie wiedzą? Jak mam być mądrym szczeniakiem, skoro dorosłe wilki nie wiedzą która z ich łap jest lewa, a która prawa? Oczekują ode mnie tego czego sami dać nie mogą.
A Mikayla po opluciu mnie gadała dalej. Co tam szemrze? Współpraca? Jeden wózek? Zaufanie? No ja się palę do ufania ludziom takim, jak oni. Pod niczym się podpisywać nie będę i żadnej ankiety wypełniać nie mam zamiaru, bo po co to wszystko, jak każdego z nas stać na kupno domu w uroczej wioseczce daleko od Paryża. Przerost formy nad treścią i robienie z igieł wideł oraz biedaków z ludzi, którzy mają dosłownie miliony na kontach.
Splotłem ręce na piersi, zacisnąłem szczęki i patrzyłem się w okno, próbując jakoś zapanować nad emocjami. To byłby przypał gdyby ta cała złość, frustracja i strach wzięły nade mną górę. Niepotrzebnie tutaj przychodziłem. Nadzieje miałem duże, a nie dowiedziałem się praktycznie nic i jeszcze nasłuchałem się na swój temat, bo przecież oni są tacy mądrzy. No jasne, że są mądrzy, skoro są starzy i ukrywają ważne informacje, później mi wytykając, że ja głupi, bo ich nie mam. Myślałem, że może gdybym mieszkał w domu rodowym czy częściej się z innymi spotykał, to byliby bardziej wyrozumiali, ale może wtedy bałbym się zająć stanowisko. Przynajmniej nie będzie mi żal.

@Katrine Storstrand @Kjellmar Storstrand @Universal Person @Mikayla Adakai

_________________

Caught you like the cold or a flu
Praying that I'll someday be immune
Nigdy się nie nauczą
Zrób coś mega głupiego na sesji.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 523
Mleko się wylało i zaczęło wesoło wciekać pod meble wraz z toczącą się między ludźmi dyskusją. W pewnym momencie spomiędzy dwóch głównych głosów wybiło się najpierw westchnięcie, a potem głos Kjellmara. Wilkołak skupił na sobie powszechną uwagę, kiedy zadał całkiem dobre pytanie, podkreślając kwestię, która już wybrzmiała. Po co. Odpowiedź Theo była co najmniej niewystarczająca dla Jeana, który prychnął na jego wymijającą odpowiedź.
— Nawet nie weźmiesz za nic odpowiedzialności? — fuknął na niego, domyślając się, że chłopak nie ma pojęcia o tym, jak działa tłum.
To, co mówił Storstrand, powoli, ale skutecznie trafiało do umysłów zgromadzonych. Nie umniejszało co prawda zarzuconym mu oszustwom, ale w połączeniu z dobrymi obietnicami, które słyszeli przed chwilą, brzmiało nie najgorzej. Kiedy zaczął mówić o swoich relacjach i wspomnieniach, wyraźnie zaskoczył kilku z nich. To było niespodziewane i miłe przyrównanie, sprawiło, że słuchali dalej.
Kiedy padło zapewnienie, że Marcus nie zamierza ich porzucić, kilkoro osób pokiwało głowami. Ktoś wyglądał, jakby miał przytaknąć na głos, ale powstrzymał się. Potem na chwilę uwaga przeniosła się na Theo. To była ciekawa równowaga pomiędzy nim a tą dwójką. Młody wilkołak, ale starszy członek Rodu i odwrotnie. Tutaj ciężko było wybrać autorytet.
Ponownie skupiono się na Kjellmarze, bo to wcale nie był koniec jego monologu. Ktoś ewidentnie zanotował rzucone imię i nazwisko, ale ciężko powiedzieć czy chciał to sprawdzać, czy ciągnęła go ciekawość, nie należał do krzykaczy.
Ostatnie słowa Kjellmara były kolejny raz zaskakujące.
— Nikt tak nie powiedział — odezwał się Jean, wyczuwając przerwę zbyt długą o kilka sekund. Być może winne tu słowa Theo, ale wolał je przemilczeć, skoro nikt nie podchwycił na głos tej myśli. Przy odrobinie szczęścia, nikt też do niej nie wróci, zresztą sam Lacroix nie wyglądał na zaangażowanego w dyskusję, a raczej myślał o jej końcu.
Spokój Mikayli nikogo już nie zaskakiwał, ani nawet nie przykuwał uwagi jako takiej. To był ten moment, kiedy krzyk z jej strony byłby szokujący dla wszystkich. Niemniej, miała rację, a powtarzanie tych samych wad w argumentacji w zasadzie obu stron tylko pomagało uzmysłowić, że niczego sensownego na tej dyskusji nie ugrają. Ludzie pokiwali głowami na obietnicę o sprawnej komunikacji.
Pytanie o naturę ochrony rzucone niekoniecznie z przemyśleniem spotkało się z całkiem obszerną odpowiedzią. Zdecydowanie wystarczającą, choć informacja o współpracy z wampirami była nieoczekiwana. Czy spotkała się z miłym przyjęciem, ciężko powiedzieć, ale przecież panował sojusz.
Katrine zaczęła wyjaśniać Theo stan rzeczy i przyczyny, a im dłużej mówiła, tym bardziej brzmiało to tak, jakby nie powinna była tego mówić. Kilka osób popatrzyło na siebie, na Mikaylę i Francois, a potem znowu na nią. Podane szczegóły nie były jakieś szalenie poważne, przynajmniej nie wydawały się takie, ale sam fakt, że złamała zakaz Rady stawiał wszystko w nieciekawym świetle. Nawet jeśli to, co mówiła, było bezsprzecznie interesujące.
— Teraz wszyscy jesteśmy obarczeni tajemnicą Rady — rzucił Jean po słowach Theo i obrócił się do niego. — Mam nadzieję, że jesteś z siebie DUMNY.
— Więc... co teraz? — zapytał ktoś od stołu, bo to brzmiało poważnie.
Francois wyłapał jej spojrzenie skierowane w swoją stronę, ale nie wzbudziło to na jego twarzy żadnych niepokojących emocji. Pozostawał elegancki i spokojny.
— Najrozsądniej będzie milczeć — odparł najpierw familiantowi, po czym zerknął po wszystkich. — Co się tyczy Marcusa... W rzeczy samej. Również znam Radnego od dawna i zapewniam, że wszyscy możemy mu zaufać, nawet jeśli sytuacja wydaje się dziwna. A może raczej: zwłaszcza, bo szerząc niepokoje, możemy tylko pomnożyć nasze i jego problemy. Jak już mówiłem i jak widać, Marcus pozostawił nas w dobrych rękach, nie ma powodu do wzburzenia — dodał od siebie, ignorując telefon, na który zerkała Katrine.
Uwaga ponownie skupiła się na Mikayli, a potem na jej towarzyszach. Można powiedzieć, że po raz pierwszy od wstępnych złośliwości, zaistnieli na zebraniu. Ich udział nie wzbudzał entuzjazmu, ale ostatecznie nie byli tu koniecznością. W rzeczywistości też nie różnili się bardzo od wspomnianych towarzyszy Katrine, jednak takie rzeczy dochodzą do rozumu z opóźnieniem.
— Ja chyba nie mam więcej pytań... — odezwała się Anne-Marie, spojrzała po milczących lub szeptających ludzi i ostatecznie na Adakai.
— Ja też nie.
— Ani ja.

@Katrine Storstrand @Kjellmar Storstrand @Theo Lacroix @Mikayla Adakai
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Kjellmar Storstrand

Kjellmar Storstrand
Liczba postów : 169
Cóż telefon Francoisa też zwrócił na moment uwagę Kjellmara, ale słowem nie skomentował tego faktu. Jeśli nagrywał to co się działo to proszę bardzo, niech tylko pilnuje telefonu porządnie, bo rzeczy które były tutaj omawiane nie powinny wyjść na zewnątrz, a na pewno nie wszystkie.
Uniósł nieco brew słysząc o krwi i futrze Marcusa, które znajdowały się przy znalezionych listach. Nie ma co, cholernik lubił dramatyczne gesty. Można by pomyśleć, że po tylu latach istnienia raczej powinno się zatracić upodobanie do takich poczynań, no ale... widać są wyjątki. On sam osobiście dużo bardziej cenił sobie przede wszystkim funkcjonalność. Zaszyfrowany mail czy coś.
Wydał z siebie coś na kształt poirytowanego prychnięcia słysząc kolejne słowa Theo.
-Nie pochlebiaj sobie. Jak na moje standardy to i w porównaniu z naszymi familiantami jesteś gówniarzem i zachowujesz się jak naiwny szczeniak, który dopiero co wyszedł ze szkoły z łbem nabitym ideałami. - oznajmił tonem chłodnym niczym lodowiec na Arktyce. - Nie twierdzę, że trzeba we wszystko wierzyć co się słyszy, ale na niektóre rzeczy jest odpowiedni czas i miejsce, a czasem... żeby o czymś się dowiedzieć trzeba być odpowiednio wysoko. Szkoda tylko, że nie masz odpowiedniego zaufania do swojej watahy....- dodał jeszcze, a ostatnie słowa zabrzmiały nieco cierpko. Może to nie były zbyt przyjemne słowa, ale taka była prawda. Przeciętny zjadacz chleba nie musiał wiedzieć o tym co planują ludzie na najwyższych szczeblach choćby i w państwie. Ba, taka powszechna wiedza byłaby wręcz do pewnego stopnia nie wskazana. Zostawił jednak już w spokoju młodego wilczka. Podejrzewał, że ani Kjellmar młodego ani młody Kjellmara nie przekona do swoich racji. Cóż, jakoś będzie musiał z tym żyć, na pewno mu to snu z powiek spędzać nie będzie.
Wilkołak z powrotem skierował swoją uwagę na familiantów.
-Istotnie, mam nadzieję, że informacje jakie przekazała nam Katrine, nie wyjdą poza mury tego pomieszczenia. Choćby i z tego powodu, że nie wiemy czy to nie pokrzyżowałoby Marcusowi planów. Wieczorem lub jutro do południa spodziewajcie się wiadomości jaka przyjdzie na wasze telefony, w celu ustalenia kto chce wyjechać, kto potrzebuje dodatkowej ochrony, a kto jest niezbędny na miejscu. Fabryka póki co, będzie działać na minimum technologicznym.
[b]-Francois, Jean spotkamy się za parę dni, na początku przyszłego tygodnia. Chcę omówić z wami możliwość założenia filii naszej fabryki za granicą. Wstępnie myślę o Londynie lub Berlinie. Zaproście na spotkanie kogo uważacie za stosowne. -
turbulentna sytuacja w Paryżu ewidentnie pokazała, że przydałoby się mieć jakiś back up. Tak na wszelki wypadek gdyby faktycznie francuski rząd miał zamiar przeprowadzić czystki. Coś mówiło Kjellmarowi, że czeka go dość intensywny czas, widać kofeina stanie się znowu jego najlepszym przyjacielem.

@Katrine Storstrand @Universal Person @Theo Lacroix @Mikayla Adakai
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach