Krytyka Rady najwyraźniej sporej liczbie osób przypadła do gustu, w czym milczenie samej Mikayli nawet pomagało, choć kilkoro innych wyłapało jej co najmniej niezadowolony wzrok. A potem wszystkie oczy zwróciły się na Kjellmara. Posiadane przez niego informacje były dość zaskakujące, zwłaszcza, że sam też był tu od niedawna. Co prawda był Obserwatorem, ale to wcale nie umniejszało temu, że nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw.
Francois zawiesił na nim uważne spojrzenie, ale wyczytać można z niego było tyle, że słucha i nie zamierza mu przerywać wpół zdania. Argumentacja była logiczna, a i o samego Marcusa raczej niespecjalnie musieli się martwić. Przeżył dostatecznie dużo, by umieć sobie poradzić.
Ale Jean postanowił wtrącić się z czym innym.
— Chwila... jesteście rodzeństwem, tak? Dlaczego ona o tym nie wiedziała? I dlaczego nie wiedziała Mikayla? — odezwał się gdzieś w międzyczasie, może nawet wchodząc komuś w słowo, ale nie to było dla niego istotne. Bo niezależnie od reakcji Katrine, to przecież ona ich tu ściągnęła, żeby porozmawiać z Akadai i dowiedzieć się, co się dzieje, więc rzecz wydawała się logiczna. Teraz już sam nie był pewien, kto tu może ich o czymś informować, a kto nie.
Kwestii Rady nie skomentował, bo i nie miał nic sensownego do powiedzenia. A potem doszła kwestia pieniędzy, której też nie dało się podważyć. Mieli za co żyć, co nie zmieniało faktu, że Paryż był teraz średnim miejscem do życia.
Oczy zwróciły się znów na Mikaylę, która przytaknęła słowom Storstranda. Może i sama nie wiedziała nic, ale właśnie wskazała go jako osobę wiarygodną. W tym całym zamieszaniu chyba umknęło ludziom, że to właśnie Obserwatorzy specjalizują się w fałszowaniu dowodów przebiegu zdarzeń.
— Właściwie to prawda, nie ma kryzysu... — odezwał się ktoś od stołu, ale szybko został skontrowany.
— Nie ma? Marcusa nie ma, nie wiemy, co się dzieje, co jeśli nie wróci? — rzuciła ostro jasnowłosa kobieta, wypowiadając na głos obawę, która już wielu siedziała w głowach.
Uwaga ponownie skupiła się na Katrine, kiedy niejako potwierdziła słowa swojego brata i rozwiązała wstępną wątpliwość. Jej ostatnie słowa natomiast szczególnie przykuły uwagę różnych osób, brzmiały bardzo poważnie.
— Ośmielę się zauważyć, że to bez znaczenia, czy są, czy nie — odezwał się Francois, spoglądając po najbardziej przejętych.
— Radny Marcus jest jednym z nich, nie pozostaliby bezczynni. Co więcej, mając wsparcie Rady, o samego Marcusa możemy być spokojni — zaznaczył opanowanym i pewnym siebie tonem, na pewno choć trochę przekonując przynajmniej parę osób. Był w końcu familianten samego Wijsheida i to od lat, powinien umieć ocenić sytuację własnego pracodawcy. Nie wtrącał się natomiast w uwagi Mikayli do samej Storstrand, bo zaognianie konfliktu między kobietami niczemu by nie pomogło, a każda uwaga tym właśnie by pewnie była.
A potem młody Lacroix zaczął na nowo wszystko podważać.
— Jestem pewien, że Marcus zrobił co w jego mocy, by nic poważnego się tu nie stało — podjął Francois, spoglądając głównie na Theo.
— Jak też tego, że jakikolwiek jest powód dyskrecji Rady, to jest to powód istotny.Jean wraz z towarzyszami również podeszli do stołu, a sam mężczyzna skrzyżował ręce na piersi.
— Nawet Rada nie jest nieomylna — przypomniał i zawiesił wzrok na Kjellmarze.
— Przyznajesz w takim razie, że schrzaniłeś sprawę? — rzucił trochę wyzywającym tonem, bo tak właśnie wynikało z jego wersji wydarzeń.
— Jak można o tym nie pomyśleć w takiej chwili? — przytaknęła temu jasnowłosa familiantka, która również nie brzmiała przychylnie.
— Co jak co, ale ona ma tu być zastępcą, powinna wiedzieć. I poinformować nas. @Mikayla Adakai @Katrine Storstrand @Kjellmar Storstrand @Theo Lacroix