04.03.2023 - Zaginione Ogniwo

3 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Po zebraniu poprosił ich, by zaczekali na niego w jego gabinecie. Przez dłuższą chwilę go nie było. Powodów tego było kilka, jeden to rozmowa z Dorienem, drugi to wysłanie familianta po pewną paczuszkę do Siedziby Rady. Kolejność oczywiście odwrotna, dla zaoszczędzenia czasu.
Do biura szedł niespiesznie, musiał zastanowić się jak przedstawić rewelacje, jakimi uraczyć miał zaraz Gunnara. Nie była to łatwa sprawa. Po chwili stwierdził jednak, że nie ma co się zastanawiać. Co będzie, to będzie. Wszedł do Gabinetu, podszedł najpierw do Katrine, jedną ręką objął dziewczynę, po czym podszedł do Gunnara, wyciągając do niego dłoń. - Cieszę się, że udało ci się jednak dotrzeć. Zważywszy na to co dziś wynikło z naszego spotkania, ciesze się po dwakroć. - Po tych słowach podszedł do barku, wyciągnął z niego butelkę szkockiej, dwie szklanki dla Siebie i Katrine, gdyż wiedział, że jej obojętne co dostanie. - Czego się napijesz? - zapytał do chłopaka, po czym podał to, o co poprosił.

- A więc od czego by tu zacząć, Gunnarze. - spojrzał na Wilka - A może jednak Kjellmarze Leifsonie. - dodał z niemrawym uśmiechem na twarzy. Nie wiedział, jak ten zareaguje na wzmiankę o ojcu. Nigdy nie rozmawiali na ten temat, bo gdyby tak było, już dawno prawda wyszłaby na jaw. Pierwsza karta padła na stół.

@Kjellmar Storstrand @Katrine Storstrand

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Katrine Storstrand

Katrine Storstrand
Liczba postów : 315
To, że i ją zgarnął na rozmowę z bratem, solidnie ją zaskoczyło. Ale w, życiu nie zamierzała protestować, no gdzieżby. Tak więc oczekiwanie na Marcusa uprzyjemniła sobie burczeniem na brata.
- I tak, jesteś kurwa pierdoła! Jakbyś nie zmienił imienia na takie idiotyczne, to bym Cię błyskiem znalazła. Kretyn! - oczywiście że musiała sobie poburczeć, nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła. Co nie zmieniało faktu, że naprawdę się cieszyła na jego widok, a od kretynów i pierdół tylko ona mogła go wyzywać.
Można było zauważyć, jaka zmiana zaszła w Kat w przeciągu ostatnich trzech dni. Jakby dołączenie do watahy, odnalezienie "dziadka" i brata dało jej olbrzymiego kopa energii. Możliwe, że tak było. Obecność Kjela miała jeszcze jeden plus, była zwyczajnie spokojniejsza i prościej było jej pakować nad futrzastą stroną osobowości. Dała się więc objąć, przysiadając potem na podłokietniku fotela i z lekko złośliwym uśmieszkiem obserwując przywitanie obu panów. Za to twarz jej się wydłużyła, gdy Marcus pominął ją w pytaniu o alkohol.
- A mnie to kurwa nie spytasz?! - profesjonalizm zostawiła za drzwiami, wstała z fotela, kładąc rękę na biodrze. - Co, baby się o zdanie nie pyta?! - sfoszyła się, ewidentnie. Co z tego, że lubiła szkocką. Skoro pytał Kjela, ją też powinien! Podeszła do biurka, zgarniając pełną flaszkę whisky. - Płacisz flaszką. Moje. - i bezceremonialnie uwaliła się na fotelu, otwierając butelkę i po prostu popijając z gwinta. Niech sobie zorganizują drugą, ot co. Ewentualnie z bratem się podzieli, chociaż się schował na tyle lat.
Za to wykrzywiła się okrutnie, gdy Marcus użył imienia ojca. Jeśli ona nie trawiła gościa, to Kjel kilka razy mocniej.
- Kjel, do niego nie dociera. Tłumaczyłam mu, ale nie ogarnął. Zostaw, nie warto. - zerwała się, żeby w razie czego uspokoić brata. Marcus był ich alfą, ale to była sprawa rodzinna. Lepiej, żeby to ona uspokoiła ewentualny wkurw. - Jeżeli już, to Kjellmar Storstrand. - spiorunowała Marcusa wzrokiem. Foch razy dwa, tak ciężko przyswoić, że oboje nie trawią staruszka? Upiła kolejny łyk z gwinta, stojąc lekko przed bratem, ale przodem do Marcusa. No, przynajmniej, dopóki nie poczuła początków bólu brzucha. Kurwa. Jego. Mać. Odruchowo spojrzała w tę stronę, zastanawiając się, czy się na chwilę zmyć i wrócić za kilka minut.

@Marcus Wijsheid  @Kjellmar Storstrand

_________________
We're gonna be fighting
Fighting hard as stone
We're gonna be dying
Not alone
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Kjellmar Storstrand

Kjellmar Storstrand
Liczba postów : 169
-To Ci się bardzo nie spieszyło, bo przez pierwsze dwie dekady nie zmieniałem, dopiero później- odpowiedział Katrine obojętnym tonem nie specjalnie przejmując się jej wyrzutami. Było minęło, najważniejsze, że teraz już się odnaleźli, nie?
No ale ich przepychanki mogły trwać jeszcze chwilę, ale przerwał im Marcus, który wyrażnie uporał się ze swoimi sprawami.
-I tak miałem w planach wracać do Paryża, skróciłem pobyt w Niemczech jedynie o jeden dzień- odpowiedział uściskując wyciągniętą ku niemu dłoń. Oczywiście jego uwadze nie umknął uścisk jakim obdarzył jego siostrę. Czyżby łączyło ich coś więcej? Jeśli tak... to pewnie dowie się tego wkrótce. W sumie teraz zagadką dla niego było czego Marcus od niego chciał. Błogosławieństwa na nowej drodze życia z Katrine? Chyba lepiej niech o to nie pyta, bo jego siostra da mu w łeb, nawet jeśli był alfą.
-Masz Brännvin? Jak nie to może być szkocka- wyjawił swoje preferencje odnośnie alkoholu. To w sumie też dało mu pewną wskazówkę, że to nie będzie szybka rozmowa. Jak alkohol wchodził w grę to robiło się poważnie. Nawet nie skomentował zachowania siostry. Spojrzał tylko na Marcusa z miną mówiącą "wybacz, ten typ tak ma, musimy z tym żyć".
Wyraźny cień przeszedł przez jego twarz kiedy Marcus zwrócił się do niego nazwiskiem Leifsson. Czy już nigdy nie odczepi się od widma starego? Nie poruszył się nawet o milimetr, ale w jego oczach widać było furię.
- Gwensson, Kjellmar Gwensson skoro koniecznie chcesz używać patronimików- pozornie jego głos był spokojny, ale bił od niego chłód jak z północnych lodowców. Mimo że minęło wręcz pręset lat Kjellmar nadal żałował czasu straconego na przypodobanie się swojemu ojcu. Nawet nie był pewien ile pozytywnych wspomnień miał z tym wilkołakiem. Jedno? Może dwa... poza tymi wyjątkami był traktowany jak zawada, albo co gorsza jak powietrze. Dobrze, że w ich watasze były wilki, które w jego miejsce objaśniały młodemu Kjellmarowi zawiłości życia. I dobrze, że była Gwen, która w pewien sposób była ostoją dla bliżniaków. Bez niej... oboje byliby zupełnie innymi osobami niż są dzisiaj.
-Co jest?- zapytał łapiąc spojrzenie siostry i może nawet lekki grymas na jej twarzy.

@Marcus Wijsheid @Katrine Storstrand
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Wyjaśnienie mężczyzny, skwitował jedynie delikatnym uśmiechem. Już miał odwrócić się do barku, żeby zerknąć za trunkiem wymienionym przez Kjellmara, gdy uruchomiła się Katrine. Parsknął śmiechem, ona ewidentnie odziedziczyła charakter po dziadku, jego brat był dokładnie taki sam. - A na zdrowie, kochana, na zdrowie. - zaśmiał się, kręcąc głową - Nie wpadłbym na to, że w ciągu trzech dni zmieni ci się smaczek - odparował - To co tą butelkę bierzesz do siebie i życzysz sobie coś innego? Czy jednak zostaniesz przy moim wyborze, szkocką ze mną? - po czym wrócił do przeglądania barku, by po chwili spojrzeć na Kjellmara. - Na miejscu niestety nie, chyba że zaczekasz chwile, to zaraz mi dostarczą. - Odpowiedział, wyciągając mimo to drugą szkocką.

Dostrzegł narastający gniew w oczach młodszego Wilkołaka. Spojrzał mu w oczy, będąc gotowym na jakikolwiek atak ze strony chłopaka, jednak wierzył w jego kontrolę. - Spokojnie Katrine, Nie sądzę, żeby miał się na mnie rzucić. Poza tym rozumiem wasz gniew, odrobiłem pracę domową. - zwrócił się do Katrine. - Możecie czuć gniew, nienawiść, do własnego Ojca, co doskonale rozumiem, jednak należy mu się takie samo wyjaśnienie jak tobie. A zacząć muszę od waszego Ojca. -Przerwał na krótką chwilę. Już miał zacząć mówić dalej kiedy grymas bólu pojawił się na twarzy kobiety. Zerwał się z miejsca, podszedł do niej, by w razie czego dać jej podparcie.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Katrine Storstrand

Katrine Storstrand
Liczba postów : 315
Ciosać kołki bratu na głowie będzie mogła później. Zresztą najważniejsze, że się znalazł, to przynajmniej nie powinno być aż takiego piekła na pełni, jakiego mogła się spodziewać. Za to prychnęła z pełnią godności na Marcusa, no chyba nie sądził, że mu odpuści. – Oczywiście, że mi się nie zmienił, tylko wypadało spytać, nie? – parsknęła, posyłając przy tym bratu spojrzenie z cyklu „a spróbuj tylko coś powiedzieć.” – Nadal preferuję mocne i niesłodkie. I luz, szkocka się w pełnie nada, dobra jest. – posłała wujkowi słodki uśmiech, bo na dziadka się jednak nie nadawał. No chyba, że będzie chciała być złośliwą mendą, ale chwilowo mogła być miła. W gusta alkoholowe brata nie wnikała, zresztą przeważnie pili to samo, chociaż Kat bywała nieco mniej wymagająca, zwłaszcza w pubach.
 
To, że się Kjel wkurzy, to było pewne jak to, że rano wschodzi słońce, a wieczorem zachodzi. Dlatego wolała zainterweniować, bo jak ona po prostu spuści wilka ze smyczy i będzie wkurwiona, tak z jej bratem sytuacja była zdecydowanie trudniejsza. Dlatego też Marcus dostał spojrzenie z cyklu „no jakoś nie widać”. – Ależ ja nie przeczę, że mu się należy. Tylko po cholerę masz go od razu wkurwiać? – spytała całkowicie retorycznie, poklepując ramię brata, jasno pokazując, że wie, o co chodzi i żeby na chwilę jej zaufał, zanim strzeli Marcusa za przytargiwanie wspomnień o ojcu. Zdecydowanie wolała wspomnienia o Gwen. Była naprawdę kochaną wilczycą.
- Nic nie jest. Brzuch mnie boli. Przejdzie. – burknęła w odpowiedzi, choć troska obydwu była dosyć… miła. – Jak będzie za silny, to skoczę po leki, mam coś w pokoju. – rzuciła, ucinając temat, choć znowu lekko się skrzywiła. – Więc zaczynaj od staruszka, bo naknocił sporo, tylko delikatniej, bo Kjel gryzie. Ja też. – zmieniła temat, puszczając obydwu panom oczko i wycofała się na podłokietnik fotela, zgarniając przy tym szklaneczkę z alkoholem. Możliwe, że przyda się później.

_________________
We're gonna be fighting
Fighting hard as stone
We're gonna be dying
Not alone
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Kjellmar Storstrand

Kjellmar Storstrand
Liczba postów : 169
-Nie, nie trzeba, równie dobrze może być i szkocka- odpowiedział po prostu. Wielkich wymagań nie miał, chociaż fakt, faktem nieco ciężej było go zadowolić niż Katrine. No ale zakładał, że Marcus nie poda im pierwszej lepszej berbeluchy, nie?
Prychnął pod nosem kiedy Marcus łaskawie stwierdził, że Kjell się na niego nie powinien rzucić. Cóż, Storstrand był cierpliwy, ale do czasu. Generalnie panował nad sobą i dużo był w stanie znieść, ale kiedy definitywnie puściły mu nerwy… to zwykle nie był piękny widok.
-Widzisz… problem polega na tym, że ja w tym momencie nic nie czuję do Leifa. Wkurwia mnie jedynie, że powiązania z nim dalej się za mną ciągną mimo, że nie mam ochoty mieć z nim cokolwiek wspólnego- odparł chłodno. Nie był nastolatkiem, żeby dalej to wszystko przeżywać. Pamiętał co się działo w ich rodzinnym domu, po latach był w stanie zrozumieć wszystko co doprowadziło do tego stanu rzeczy, ale nie był w stanie wybaczyć Leif’owi. Jego osoba mu zobojętniała, miał w nosie czy żyje czy nie, czy sobie radzi czy nie.
-To zaczynaj, bo się kręcisz jak gówno w przerębli wokół tematu. I jeszcze raz usłyszę „ojciec” to ta szklanka wyląduje gdzieś na ścianie- ostrzegł. On sam już nie nazywał go swoim ojcem, jeśli już musiał o nim wspomnieć to używał jego imienia. .
Zerknął na reakcję Marcusa, który zerwał się by w razie czego pomóc Katrin. Kurwa, czyżby faktycznie byli parą? On sam nie rzucał się jej do pomocy, stała o własnych siłach, a do tego była jak to szło? Silną i niezależną wilczycą, co nie? To nie tak, że nie zamierzał jej pomóc w razie czego, po prostu na razie dobrze radziła sobie sama.
Korzystając z okazji sięgnął po swoją porcję alkoholu i w zasadzie… wypił ją jednym haustem. Tak na wszelki wypadek, bo nie był pewien co za chwilę usłyszy.

@Marcus Wijsheid @Katrine Storstrand
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Odpowiedź Katrine nieco go uspokoiła, jednak od tego momentu przyglądał się jej nieco uważniej.   - Do rzeczy, jak już mówiłem, rozumiem wasz uraz do tego.. - widać było ewidentnie, ze zmełł przekleństwo w ustach. - Po naszej rozmowie trzy dni temu, poleciałem do stanów. - skinął głową do dziewczyny. - Porozmawiałem sobie z nim troszeczkę. Żyje, ale na długo zapamięta moją wizytę. - dodał dziwnym, gniewnym tonem.
- Rozumiem twój gniew. stanął za mężczyzną, przygotowany na ewentualny rzut szklanką - Możesz wyrzec się ojca, jednak mam nadzieje, że nie wyrzekniesz się reszty swojej rodziny. - wyciągnął swój młot Thora spod koszuli, ścisnął go w dłoni i dodał - Klnę się na Odyna, że to, co zaraz usłyszysz to najprawdziwsza prawda. Kjellmarze Gwenssonie, Synu Leifa Haraldsona, Wnuku Haralda Haraldsona, który był moim Bratem. - Dał chwilę, by jego słowa dotarły do Wilka. - Jesteście dziećmi mojego Bratanka. - wrócił na swoje miejsce spoglądając ze spokojem na Kjellmara.
- Lata temu, byłem u was w domu, próbowałem nakłonić Go do powrotu do rodziny. Odmówił mi, niestety nie wiedziałem o waszym istnieniu. Gdyby było, inaczej nie odpuściłbym tak łatwo. Katrine, wspomniała, że tam była, schowana w szafie. Nie wiem, czy też byłeś świadkiem mojej wizyty - spojrzał na obojga. - Gdy tylko wróciłem do rodowej siedziby w Niemczech, wysłałem kogoś, by miał na niego oko. Ukrywał się, znalazłem go 200 lat temu, jednak z tego co mi już wiadomo, was tam już nie było. - dodał. - Nasze drogi rozeszły się przez mojego Brata. Po śmierci naszego Ojca, zostałem przywódcą w rodzinie, Harald, mój brat a wasz Dziadek, próbował odebrać mi pozycję w rodzie. Wyzwał mnie na pojedynek. Na jego nieszczęście przegrał. Odszedł jednak sam. - mogli wyczuć, że nie kłamał. - Pieprzona duma nie pozwoliła mu pozostać, mimo że wielokrotnie namawiałem go do powrotu. - Zamilkł, czekając na reakcje, na zasłyszane rewelacje. Uzupełnił wszystkie trzy szklanki szkocką.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Katrine Storstrand

Katrine Storstrand
Liczba postów : 315
Uważne spojrzenie Marcusa życzliwie olała. W innym wypadku musiałaby po prostu odpowiedzieć mu w swoim stylu, klasycznym wyzywającym spojrzeniu „no czego się gapisz”, a nie była pewna, jak wilkołak reaguje na takowe. Nie zamierzała w końcu rzucać wyzwania alfie, więc żeby bawić się w coś takiego, musiała go po prostu lepiej poznać. Tak dla bezpieczeństwa.
- Zaraz, po chuja trefla do niego jechałeś? – zamrugała oczami, patrząc na Marcusa z nieukrywanym szokiem. Nie, żeby ją obchodził stan ojca, bo było jej to kompletnie obojętne, ale… po jaką cholerę w ogóle Marcus tam pojechał? Po co?
Widziała za to minę Kjela, na szczęście zdążył wypić alkohol. Jakby Marcus naprawdę nie mógł używać imienia… Dlatego też bardzo stanowczym ruchem zabrała mu szklankę po alkoholu.
- Nie rób mi świństwa i kryzysu poznawczego, braciszku. – mruknęła mu do ucha, zanim wyjęła mu szklankę z dłoni i odłożyła na biurko. Lepiej tak, niż żeby szkło miało latać w powietrzu. Swoją drogą, to rzucanie szkłem Kjel miał zdecydowanie po kimś. Uśmiechnęłaby się pod nosem, gdyby sytuacja nie była na tyle poważna, co była aktualnie. Wysłuchała szerszej informacji odnośnie wizyt Marcusa u Leifa i skinęła głową. W sumie Kjelowi też nie powiedziała o tamtym wydarzeniu, więc wypadało uświadomić brata.
- Pamiętasz, że zawsze podobały mi się topory ojca. Wykorzystałam moment, że go nie było i zaczęłam grzebać w tamtej skrzyni w dużym pokoju. Ale wrócił szybciej, wściekły… więc schowałam się do środka z nadzieją, że mnie nie znajdzie. – uśmiechnęła się, z lekko napiętymi mięśniami. – Wszedł Marcus – tyle, że go wtedy nie rozpoznałam, kiepski widok był ze skrzyni – i przesiedziałam tam całą rozmowę. A potem on się schlał, zasnął, a ja uciekłam. – wyjaśniła na użytek brata, który dobrze powinien wiedzieć, dlaczego chowała się w skrzyni przed własnym ojcem. Marcus nie musiał. – Opuściliśmy Salem mając jakieś 20 lat, więc… circa 12 lat po tamtej rozmowie. – nie wnikała, czemu Leif się ukrywał, tym bardziej chyba nie zamierzała wnikać, czemu Marcus w ogóle jego szukał. Sięgnęła po uzupełnioną szklankę i skinęła głową, średnio pamiętając o tym, że jeśli wypije za dużo, to leków przeciwbólowych lepiej będzie nie brać.

_________________
We're gonna be fighting
Fighting hard as stone
We're gonna be dying
Not alone
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Kjellmar Storstrand

Kjellmar Storstrand
Liczba postów : 169
Tak w zasadzie to siosrzyczka w samą porę wyciągęła mu szklankę z łapki. Co prawda nie wiadomo było, co by nastąpiło wcześniej czy faktycznie szkło poleciałoby gdzieś w kierunku Marcusa by skończyć swój żywot na ścianie czy może zanim by to nastąpiło to rzeczony przedmiot po prostu rozprysnął by się na drobne kawałki jeszcze w rękach Kjellmara.
Pozornie nawet się nie poruszył kiedy Marcus w końcu wyjawił co ich łączy. Tyle dobrze, że nie był abszyfikantem Katrine. Jego siostra mogła dostrzec te drobne ruchy i grymasy swojego brata, które wskazywały na wzburzenie. Mocno zaciśnięte mięśnie szczęki, spięte mięśnie ramion i furia widoczna w oczach.
-I co w związku z tym? Mamy Ci podziękować? Czy może dzięki Twojej rozmowie z Leifem magicznie zmieniła się nasza przeszłość? A może... liczysz, że się zmieni? Dla twojej wiadomości, nie zamierzam z nim odnawiać stosunków. W dupie mam czy żyje czy nie- powiedział oschle nie mogąc powstrzymać się od sarkazmu. Po chuj ten stary kłak w to wszystko się wcinał? Jeszcze stary sobie o nich przypomni i dopiero będzie problem.
- I co w związku z tym, że jesteśmy? - wzruszył ramionami. Pewnie gdyby dowiedział się o rodzinie kiedy miał te dwadzieścia parę lat, to trysnąłby dużo większym entuzjazmem. -Moją rodziną jest Katrine... i Gwen- dodał jeszcze. Tak naprawdę Marcus miał szczęście, że Gwen już od dawna nie żyła razem z Leifem. Gdyby tak było, to za ten wypad do stanów na "rozmowę", Marcus właśnie zarobiłby w ryj.
Kiedy opowiadał o swojej wizycie paręset lat temu u nich, Kjellmar nie mógł powstrzymać poirytowanego prychnięcia.
- No brawo, ja się nie dziwię w sumie, że Ci odmówił, bo wygląda na to, że chujowo przygotowałeś się do tej wizyty. Wystarczyłaby rozmowa z kimkolwiek z jego watahy, żeby się więcej o nim dowiedzieć, a i wtedy pewnie wyszłoby to, że istniejemy. - czy surowo ocniał Marcusa? To na pewno. Może byłby bardziej wyrozumiały gdyby ten wyliniały przez setki lat kłak, nie chciał się od razu mieszać w ich prywatne sprawy. Radzili sobie bez rodziny do tej pory, skoro już tak bardzo chciał uczestniczyć w ich życiu to mógł chociaż nie wchodzić w nie z butami.
-Nigdy mi o tym nie opowiedziałaś- burknął z wyrzutem w stronę siostry.

@Katrine Storstrand @Marcus Wijsheid
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
- Pojechałem tam, żeby dowiedzieć się czegoś, poznać jego wersje wydarzeń, jego motywacje. - Sprostował. - Nie oczekuje i nigdy nie oczekiwałbym, żebyście robili cokolwiek wbrew sobie. Skoro go nienawidzicie, to czego bym nie zrobił, nie zmieniłbym waszego zdania. Nie zamierzam też tego robić po tym co zobaczyłem. Dlatego też oddaje ci słuszność Katrine. Widziałem jego wspomnienia. - Każde z was, no przynajmniej na pewno Kjellmar, wiedziało, jak wygląda odczytywanie wspomnień przez wilkołaki. - Uwierzcie mi, widząc to, co wam zrobił, sam miałem ochotę zrobić nieco więcej niż... - zamilkł, by wziąć głębszy wdech. - To, co zrobiłem - W mentalności Marcusa jedna rzecz była święta i nietykalna. Rodzina, a w szczególności dzieci.

Jednak kolejne pytanie Kjellmara nieco go zaskoczyło. Marcus dostrzegł niezwykłe podobieństwo, do żony jego brata. Teoria dziedziczenia po dziadkach, miała tu idealne odzwierciedlenie. Stoickie wręcz opanowanie, mimo targających nim emocji. Twarz Marcusa nie wyrażała w tym momencie, najmniejszej emocji, mimo tego, co działo się w jego wnętrzu. - Nic. Masz racje, nic to nie zmienia. Mówię ci o tym, iż uważam, że powinieneś o tym wiedzieć. - ton głosu Marcusa zmienił się, na nieco bardziej oficjalny. Bezosobowy, chłodny. - Tak uważasz? Co zrobiłbyś na moim miejscu, gdyby każda osoba, którą spotykasz, milknie. Co zrobiłbyś, gdyby każdy Wilk w okolicy, do której przychodzisz, jest lojalny wobec swojego Alfy. Nie mogłem ich do niczego zmusić. Nie mogłem zrobić niczego poza rozmową z nim. Widzisz, moje spotkanie z nim było przypadkowe, nie było planowane. - zamilkł.

Przez dłuższą chwilę milczał, by po chwili wychylić szklankę szkockiej. - Teraz już wiesz. Co z tym zrobisz, decyzja należy do ciebie. Nie zamierzam być nagle dobrym krewnym i wchodzić wam z buciorami w życie, ani na siłę stawać się jej częścią. Jeśli uznasz, że dobrze jest, tak jak było do tej pory, to tak będzie. Jeśli jednak zechcesz dowiedzieć się więcej o rodzinie, wiesz, gdzie mnie znaleźć.


_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Katrine Storstrand

Katrine Storstrand
Liczba postów : 315
Była gotowa uspokajać brata, ewentualnie nawet spróbować go powstrzymać. I to w zasadzie nawet nie ze względu na Marcusa, co na samego Kjela. Brat był wściekły i rozumiała go. Dlatego mogła w każdej chwili zainterweniować, myśląc, że wszystko przecież da się ułożyć.
- Kjel, a jak myślisz, dlaczego? – spojrzała na brata, unosząc wysoko brew na jego wyrzut. – Co byś zrobił, gdybym Ci opowiedziała o obcym wilku, który przyszedł do starego? Zacząłbyś pytać watahę. A oni uderzyliby z tym do niego. Wydałoby się, że tam byłam. Jak myślisz, czym by się to dla mnie skończyło? Wątpię, żeby miał jakiekolwiek skrupuły, skoro to mnie miało nie być na świecie. – wykrzywiła wargi z niejaką pogardą. Nigdy nawet nie próbowała spełniać oczekiwań Leifa, bo to się mijało z celem. Musiałaby do tego po prostu nie istnieć, bo znając życie, jakby ją ktoś załatwił na śmierć, to znalazłby powód, żeby mieć pretensje i tak i tak.
 
Sekundę później odwróciła się do Marcusa, z szokiem i wściekłością wypisanymi na twarzy. – CO ZROBIŁEŚ? – zatchnęło ją. W pierwszej chwili poczuła, jakby jej się ziemia usunęła spod stóp. Napięła wszystkie mięśnie z gniewu, ale… to nie był zwykły gniew, tylko ten podszyty strachem. Bała się, ale wcale nie Marcusa i absolutnie nie zamierzała się do tego strachu przyznać. – Po jaką kurwa cholerę! Żeby sobie przypomniał, że istniejemy?! Żeby zaczął nas kurwa szukać?! Znowu wypominać, że to przez nas… przeze mnie odeszła matka?! Posrało Cię już dokumentnie?! Do czego Ci to było! Nie mówiłam Ci o nim po to, żebyś do niego kurwa jeździł! – emocje trzaskały, do tego wręcz stopnia, że jej oczy błyszczały wilczym złotem. Złapała za butelkę i praktycznie opróżniła ją do połowy, kręcąc się po pokoju ze zdenerwowania. Jakby miała nie dosyć własnych problemów, to jeszcze ten idiota ściągał im na łeb Leifa. Bo nie wątpiła, że stary oberwał, w końcu była świadoma, jakie miał wspomnienia, przynajmniej te wspólne z nią i Kjelem. A skoro oberwał, przyjdzie się odegrać na tych, którzy to spowodowali. Cudownie po prostu. Teraz pewnie była już silniejsza od ojca, ale… Czy dałaby radę mu wpierdolić za całe swoje spieprzone dzieciństwo? To już była inna sprawa. – Kurwa pierdolona jego mać. – powiedziała w końcu z goryczą, ale już bez złości. Wkurwianie się na kogokolwiek nic tutaj nie da, już nie. A to, że właśnie nawrzeszczała na najprawdopodobniej najsilniejszego wilka na świecie? Jebać. Gorzej nie będzie. Znaczy będzie, bo ból zaczął się nasilać, a wolała nie mieszać. Opadła na fotel, kryjąc twarz w dłoniach. Niech myślą, że to ze złości, a nie z bólu.
 
Dopiero po dłuższej chwili zerknęła na brata. – Pamiętasz? Kiedyś stwierdziliśmy, że skoro my jesteśmy normalni, to stary nie może być wyznacznikiem reszty klanu. Matki i tak nie znajdziemy, nie, żebym w ogóle chciała. Chcieliśmy poszukać przodków, ale nie było kogo pytać. – patrzyła cały czas na Kjela, na Marcusa ani razu. Na niego była wściekła. – Mamy w końcu szansę. – rzuciła wprost, bo nie dało się ukryć, Gwen była ważna i zastąpiła im rodzinę. Ale potrzebowali własnej, tej związanej krwią. Chociaż nie była pewna, na ile się to u Kjela nie zmieniło. – A Ty już nam w życie wszedłeś, dzięki kurwa wielkie. – warknęła na Marcusa, łypiąc na niego spode łba. Kiedyś to przetrawi, może. Teraz to chyba po prostu nie był najlepszy czas.

_________________
We're gonna be fighting
Fighting hard as stone
We're gonna be dying
Not alone
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Kjellmar Storstrand

Kjellmar Storstrand
Liczba postów : 169
Skrzywił się wyraźnie kiedy Marcus powiedział o czytaniu wspomnień Leifa. I to nie dlatego, że sam proces był mało przyjemny, dużo bardziej mu było nie w smak, że teraz kolejna osoba wiedziała zarówno jego samego jak i jego siostrę kiedy byli jeszcze bezsilnymi dzieciakami. Zresztą w ogóle był dość wykrzywiony jak na jego standardy przez całą tę rozmowę. Powracały wspomienia do których nie chciał wracać. Jeśli już musiał coś pamiętać z tamtego okresu to wolałby, żeby to byly wspomnienia tylko z Gwen i Katrine. Tak jak wtedy kiedy stary musiał pojechać do miasteczka obok i mieli parę dni bez niego. Jedno z tych wolnych popołudni spędzili nad rzeką, niczym się nie przejmując. Szkoda tylko, że takich chwil nie było zbyt wiele.
-W sumie... może to i racja?- faktycznie mógłby zapytać o nieznajomego jakiegoś wilka z watahy, więc obawy jego siostry nie były takie bezpodstawne.
Widać Kjellmar i Katrine byli jak ogień i woda. Sami nazwajem się rehgulowali. Kiedy to jego bliźniaczką zaczeły targać emocje, on zdołał się w miarę uspokoić. A może po prostu instynktownie wiedział, że musi, aby Katrine się nie nakręcała?
Sięgnął po pełną szklankę z alkoholem i wypił za jednym haustem. Trochę szkoda tak dobrego alkoholu na takie picie. Trudno. Poczekał, aż szanowna siostrzyczka się wywrzeszczy i dopiero wtedy zwrócił się do Marcusa.
-Nie po to zerwaliśmy kontakty z tamtą watahą, żeby teraz przypadkiem Leif chciał nas znaleźć. Niezależnie od tego czego on chce, czy nam wpierdolić czy może przeprosić czy cholera wie co. My go widzieć nie chcemy. Liczę, że będziesz mieć to na uwadze i będziesz mieć na niego oko, tak jakby mu coś głupiego do łba wpadło- zapowiedział.
- I niech będzie. Jakby nie było już i tak jesteśmy w Twojej watasze. Skoro jesteś alfą to możesz być i... jak to...- przez moment szukał odpowiedniego określenia w głowie-[/b] tym... no... prastryjem. Głupio byłoby udawać, że nic nas nie łączy-[/b] zadecydował chociaż największe znaczenie miały słowa Katrine. Jemu samemu, aż tak bardzo nie zależało na korzeniach. Do tej pory po prostu uznał, że były chujowe i nie warto się przejmować. No ale dla niej ta kwestia była ważna.
-Ale jeszcze raz usłyszę Leifsson, Syn Leifa czy coś podobnego, to mnie będziecie oboje szukać w Timbuktu. - ostrzegł.
-Co się w ogóle stało z Twoim bratem?- zapytał Marcusa ni z tego ni z owego.

@Katrine Storstrand @Marcus Wijsheid
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Trzeba było przyznać, że mindset Marcusa nie należał do najlepszych w ostatnim okresie. Kjellmar przez okres, jaki był już w watasze, mógł wiedzieć, że Marcus i nerwy to raczej rzadki temat. Katrine, jeśli dobrze zastanowiła się nad tym również, mogła sobie przypomnieć, z czasów wojny, że Marcus panował nad emocjami w trudnych sytuacjach. Poza błyskiem czerwieni w oczach, rzadko kiedy cokolwiek wskazywało na jego jakieś mocniejsze emocje. Kjellmar również, wiedział, że Marcus nigdy nie świecił fioletowymi oczami, zawsze chodził jak już to w czerwonych. Teraz, jednak gdy chwile wcześniej Mężczyzna oskarżył Marcusa o niekompetencje, Katrine podniosła na niego głos, oczy Wilkołaka zaświeciły czystym Fioletem.
- Dosyć! - wrzasnął, uderzając otwartą dłonią w stół. - Moim zadaniem jako przywódcy Rodu, watahy i Radnego, jest zapewnienie wam wszystkim bezpieczeństwa. - krzyknął - Wszelkimi możliwymi sposobami. Nawet jeśli te mogłyby wam się nie spodobać. Raz już straciłem całą swoją rodzinę! Więcej nie dopuszczę do takiej sytuacji. - z każdym kolejnym słowem jego głos cichł.

Zamilkł na chwilę, siadając z powrotem na swoje miejsce. Oczy przed chwilą jarzące się fioletem, powoli bladły do naturalnego błękitu oczu Wilka. - Nie przyjdzie tu. Został poinformowany o tym, że jeśli chociaż zbliży się do was na odległość jednego kraju, każdy protektor, z naszego rodu ma zielone światło do odstrzelenia tego skurwysyna. - powiedział, zerkając na nich obojga. - Was też się to tyczy, jeśli kiedykolwiek zobaczycie go w pobliżu, macie zielone światło. - dodał. - Oprócz tego jeden oddział od 200 lat ma na niego oko. Maja informować o każdym nawet najmniejszym jego ruchu poza swój dom. Będę wiedział o każdym jebanym pierdnięciu poza jego własnym domem. Włącznie z zapachem. - na jego twarzy pojawił się dziwny, nieco nikczemny uśmiech, jak u łowcy, który widzi swoją ofiarę i wie, że ta nie ma szans na ucieczkę.

- Wystarczy Marcus. Są między nami więzy krwi, jednak nie oczekuje od was nazywania mnie dziadkiem, wujem czy innych "rodzinnych" słów. - Powiedział już spokojnie do nich. - Zapomnijmy o nim. Są osoby bardziej godne uwagi niż On. - Dodał i już miał odpowiedzieć na pytanie Kejllmara gdy rozległo się pukanie do drzwi, po wezwaniu Marcusa, do pomieszczenia wszedł familiant, który przyniósł podłużną paczuszkę tuż przed Marcusa, po czym opuścił salę. - Wiem jedynie, że po opuszczeniu rodziny, wyruszył z przychylnymi sobie wilkami do Europy środkowej. Ja zaś wyruszyłem kilka lat potem na jedwabny szlak. Nasze drogi się rozeszły. Lata później spotkałem go w Niemczech. Miał własne stado, jednak nie chciał wrócić do rodziny, mimo wielodniowej rozmowy. Duma jest częścią naszego charakteru, częścią naszego wychowania. Rozumiem jego decyzję, mimo, że się z nią nie zgadzam. Podobno zginął z ręki jakiegoś Wampira, jednak co do tego pewności nie mam. - zamilkł na krótką chwilę, otworzył paczuszkę. - Nasza rodzina pochodzi z Jutlandii, teren dzisiejszej Danii, jednak nasza rodzina ma korzenie ówczesnych Szwedów. Byliśmy Nordami, Wikingami. - Marcus opowiedział początkową historię rodziny. Odkryty został fragment KP. Gdy skończył opowiadać, wyciągnął z paczuszki Toporek identyczny do tego, które dwa dni wcześniej otrzymała Katrine. - Należał do mojego Ojca. Bliźniaczy otrzymała dwa dni temu twoja siostra. Od teraz jest twój. Nie mam własnych dzieci, a to również wasza spuścizna. - dodał wyciągając ręce z toporkiem do Kjellmara.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Katrine Storstrand

Katrine Storstrand
Liczba postów : 315
Przynajmniej Kjel się z nią zgodził. Zresztą była przekonana, że po wyjaśnieniu motywacji w pełni zrozumie, dlaczego trzymała paszczę na kłódkę. I nie pomyliła się, na cale szczęście. Gorszy był jednak dalszy ciąg rozmowy. Jakby się tak dobrze zastanowić, dla nikogo to nie był najlepszy czas, jeśli chodzi o emocje. Marcus był nie w sosie i wiedziała o tym od momentu ich spotkania, sama też nie była w najlepszym stanie. Wkurz przywódcy rodu teoretycznie nie był niczym dziwnym, ale nie zmieniało to faktu, że zdaniem Katrine zjebał dokumentnie. Nie miało znaczenia to, jakie miał motywy, liczyło się to, że wpierdalał się w sprawy, o których nie miał pojęcia. Zaciśnięte ciasno wargi wskazywały, że tylko rodowe opanowanie powstrzymywało ją, by nie powiedzieć mu czegoś dodatkowego. No, opanowanie i obecność Kjela, bo coś jej się wydawało, że gdyby nie brat, to po takich rewelacjach stosunkowo chętnie rzuciłaby się Marcusowi do gardła po ściągnięciu jej na łeb staruszka. Alfa czy nie alfa, właśnie zaliczył solidnego minusa. I to, że najwyraźniej zastraszył Leifa nie miało tu żadnego znaczenia. A ona dostała ostrzeżenie, żeby za nic w świecie nigdy więcej nie mówić mu niczego o własnym życiu. A była tak bliska poproszenia o niewielką pomoc… W życiu.
 
Stłumiła prychnięcie, zostawiając rozmowę bratu. Ona swoje powiedziała, nie miała już nic do dodania, bez względu na temat. No chyba, że Kjel cokolwiek będzie od niej chciał, to już inna sprawa. Obserwowała beznamiętnie, gdy do pomieszczenia wszedł familiant i dopiero wtedy uniosła lekko kącik ust, rozpoznając pakunek. Tak, toporek. To był cenny przedmiot, nawet nie ze względu na wiek, a po prostu wykonanie i użyteczność. Jakby tylko miała więcej forsy, natychmiast zleciłaby zrobienie drugiego do kompletu, jeszcze miała kilka znajomości u twórców takich arcydzieł. Ale najpierw długi, potem przyjemności.
- Tylko uważaj, cholernie ostry. – puściła bratu oczko, odzywając się pierwszy raz od wybuchu Marcusa. – Tak, zdążyłam się już nim zaciąć. – dorzuciła, z nutką rozbawienia. Wydawało się, że już wszystko było z nią w porządku, uspokoiła emocje i zapanowała nad chęcią wyjścia i trzaśnięcia drzwiami. Ot czekała teraz na reakcję brata, przy okazji leniwie opróżniając „zdobyczną” butelkę.

_________________
We're gonna be fighting
Fighting hard as stone
We're gonna be dying
Not alone
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Kjellmar Storstrand

Kjellmar Storstrand
Liczba postów : 169
No dobra, wrzask i fioletowe oczy Marcusa sprawiły, że Kjellmar skończył z dalszymi wymówkami. Czy czuł się pokrzepiony jego dalszymi słowami? Może odrobinę, przynajmniej teraz wiedział, że Wijsheid pilnował Leifa. I dobrze. Wilkołak spojrzał tylko kontrolnie na swoją siostrę. Nie był pewien jak blondynka zareaguje na krzyk. Na szczęście nie rzuciła się alfie do gardła i nikomu nie próbowała wjebać, bardzo dobrze. Jeden problem mniej.
-Ja to zamiast tego zielonego światła na odstrzał wolałbym go po prostu nie spotkać- odpowiedział tym razem już całkowicie spokojnym tonem. Kjellmar nie potrzebował Vendetty, ba nie przeszkadzało mu, że Leif sobie żył gdzieś w Stanach jak śmieć, miał to w nosie. Po prostu nie chciał mieć z nim więcej nic do czynienia.
Zerknął na familianta i przekazywaną paczuszkę z rąk do rąk, jednak nic nie skomentował. Nie miał pięciu lat, mógł poczekać, bo przeczucie mu mówiło, że zaraz dowie się co jest w środku.
- Jak dawno temu podobno zginął?- zadał jeszcze jedno pytanie dotyczące dziadka.
-Szwedów? Nie Norwegów? Leif twierdził, że pochodzi z Norwegii, ale może mu mózg nie nadążał z regeneracją po wypitym alkoholu- wzruszył ramionami. No po chuj się uczył w takim razie Norweskiego? Gorzej, bo to oznaczało, że trzeba będzie z Marcusem wziąć i porównać różne fakty, które udało im się wyciągnąć od starego odnośnie rodziny. Nie było tego dużo, ale teraz to cholera wie, co było prawdą a co nie.
-Jesteś pewien?- spojrzał na toporek w rękach Marcusa. Sięgnął po niego i kiedy trafił do jego rąk obejrzał go sobie dokładnie. Musiał przyznać, że było to małe kowalskie arcydzieło, a do tego mordercze. -To, że nie masz ich teraz nie oznacza, że nie będziesz miał w ogóle…- zauważył jedynie.
-Czemu mnie to nie dziwi- powiedział na rewelacje Katrine, że już zdążyła się zaciąć ostrzem. Przy okazji westchnął ciężko i spojrzał w sufit jakby właśnie prosił jakąś wyższą instancję o cierpliwość.
-Szkoda, że akurat musisz wyjeżdżać. Niefart. – zwrócił się na powrót do Marcusa. -Jeśli będziesz podróżować na dalekie odległości i zależy Ci na czasie to możesz wziąć moją maszynę. Nikt Cię w niej nie będzie szukać. Możesz też wymienić całą załogę na swoich ludzi- zaproponował. Kjellmarowi coś mówiło, że na razie nie będzie się ruszał z Paryża, więc samolot nie będzie mu potrzebny.

@Katrine Storstrand  @Marcus Wijsheid

[zt Kjellmar, Marcus]
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach