#5 Bitter honey (06.03.2023)

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
First topic message reminder :

Chiny. Nieszczęsny wypad do Chin, który więcej kłopotów sprawił niż korzyści przyniósł. Skumulowane problemy z Triadą w końcu go dosięgły. To było nieuniknione. Nie spodziewał się jednak, że tak się to potoczy. Nie dość, że omal nie zginął i zostawił Juna samego, to jeszcze po prostu dał klapę. Poczuł się za bezpiecznie myśląc, że w trakcie tak ważnego wydarzenia nikt się nie odważy. Musiał jeszcze się po tym wszystkim pozbierać do kupy. Był to okres wielu nieprzespanych nocy, wielu dni płaczu, i jeszcze więcej przeprosin. Jedno było pewne, Wei żałował tego wszystkiego, zwłaszcza po całej rozmowie z Zhihao, którą musiał odbyć przy Junie. Nie było to ani miłe ani przyjemne, bo nie miało być. Gorzki posmak w ustach ciężko było zmyć nawet najsłodszym miodem. Obaj żałowali, ale co się stało to już się nie odstanie.
Po tym wszystkim oboje potrzebowali czasu by ułożyć swoje myśli. Wei z racji poczucia winy, mało wychodził z pokoju. Po prostu nie czuł się na siłach. To wszystko mocno w niego uderzyło, wprawiając go w niemałą depresję, ale błędów przeszłości nie mógł naprawić.
Był to jeden z wielu dni, w których Wei po prostu zakopany w kołdrze na łóżku, nigdzie się nie ruszał. Jadł tylko jeśli już musiał, bo nie był po prostu wstanie więcej w siebie wmusić. Nie mówiąc już o normalnym jedzeniu, którego nie tykał. Nawet słodyczy, które tak ubóstwiał!
Nigdy wcześnie Wei nie dał klapy, więc i nigdy nie ponosił większej odpowiedzialności za swoje czyny. Niestety, albo stety, do tej pory wiódł bardzo ludzkie życie w blasku flashy i reflektorów, a to potrafiło nieco oślepić. Zwłaszcza gdy był rozpieszczany przez wytwórnię, agencje i sponsorów, a także Chińskie władze. Co prawda póki co miał i tak hiatus z powodu tego co się stało wtedy na scenie, ale nie mogli go całkowicie przekreślić. Feniks w sumie trochę na to liczył, że w końcu się uwolni, ale cóż. Musiał jeszcze trochę poczekać, albo zrobić jeszcze coś bardziej kontrowersyjnego, by ci odcięli go od całej tej niezdrowej sfery sławy.
Kolejna noc przeleżana na depresyjnym przeglądaniu internetu na telefonie, bo na więcej nie było go stać. Nie wiedział co ze sobą począć. Nie chciał być dla Juna ciężarem i nie chciał by ten był nim zawiedziony, a jednak to się stało. Było to dla niego ciężkie, bo wiedział, że Smok był zły, a nie wiedział jak go obłaskawić...

@Louis

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
- Nie oceniaj książki po okładce. - rzekł Jun, tymi słowami definitywnie kończąc temat przynależności Weia do rodziny. Feniks był dorosły, a więc niejako odpowiedzialny za własne decyzje. Pomimo uczucia, którym Jun go darzył, nie zamierzał ingerować w jego życie - nie bardziej niż rola osoby wspierającej i niosącej pomoc, ale też nie przez obraz opiekuna, który wiecznie będzie prowadził swoją owieczkę przez drogę życia. To tak nie działało - to było złe, upośledzające wręcz i wiedziała o tym każda zdrowa para, która pomimo wspólnie spędzanego czasu, nie rezygnowała z indywidualizmu.
A że oni poniekąd mogli taką być, ale tylko trochę, bo nieważne jak mocno Wei by się starał i jak często byłby zachęcany przez Louisa do robienia tego, co sprawiało mu radość, swojego życia niestety nie mógł w pełni doprowadzić do ludzkiego poziomu. Tamten etap miał za sobą, co może kiedyś zrozumie – ewentualnie będzie musiał zrozumieć: jeśli nie po dobroci, to niestety wraz z biegiem lat. Tak się działo zawsze: coś się kończyło, aby nowe mogło się zacząć, czemu podlegał każdy nawet długowieczni.
- To niedobrze. - powiedzmy sobie szczerze. W czasie rekonwalescencji Louis dokładał wszelkich starań, aby zapewnić Weiowi jak najlepszą opiekę. Tulił go, głaskał po głowie, pomagał uzupełniać zapasy krwi, obmywał ciało, przebierał i takie tam, jednak powoli zaczynały kończyć mu się pomysły. Im dalej w to wszystko brnął, tym mocniej czuł postępujące przytłoczenie wieloma sprawami. Mimo to w swoim kolejnym geście, bez wahania naciął rękę, po której wkrótce spłynęła krew. Tą następnie wyciągnął w kierunku Azjaty w nadziei, że może widok świeżej posoki sprowokuje jego zmysły na tyle, aby zechciał coś “zjeść”. Aby było śmieszniej, nawet kucnął i jeszcze bardziej wyciągnął ku niemu dłoń.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei póki co nie chciał myśleć o przyszłości. Był to odległy temat, który nie był taki łatwy ani do przewidzenia, ani do ułożenia. Wei był dość stały w uczuciach, ale mimo swojego dość ludzkiego życia, nie wymagał tego od Juna. Nie chciał stawiać mu warunków, bo nie na tym polegał związek. Pokochał go takim jakim jest, więc nie zamierzał go zmieniać, by sobie dogodzić. Wystarczało mu to co ma.
Feniks miał jeszcze wiele do zrozumienia i nauczenia się. Potrzebował czasu by dojrzeć do tego. Nie szło tego wyuczyć. Tak samo teraz, choć Smok zrobił wszystko co mógł i Weiowi fizycznie nic a nic nie dolegało, tak psychicznie dopiero się ogarniał. Na to Louis nie mógł wpłynąć. Wampir potrzebował czasu, by ułożyć myśli i przełknąć to wszystko co się stało, a zwłaszcza poczucie winy, które lekkie nie było.
Wzrok miał wbity w podłogę, choć wyczuł krew Louisa. Skrzywił się, bo mimowolnie kły mu się wysunęły. Nie mógł zaprzeczyć, że był głodny, ale wątpił by jakkolwiek mu to pomogło. Nie zamierzał jednak odrzucać propozycji i dorzucać Radnemu problemów. Już sam nim był na każdej płaszczyźnie.
- Nie rób tak więcej... Proszę - odparł do niego cicho, ale przysunął się do niego i wahając się, ale zlizał kapiącą z rany krew. Nie chciał by Jun ranił się z jego powodu. Już wystarczająco dla niego przeszedł. Poniekąd nie czuł się godny jego uwagi. Nie zasłużył sobie na to.
Tak jak jednak się spodziewał mimo, że znał doskonale smak krwi Juna, tak teraz i tak było ciężko mu ją przełknąć. Zmusił się jednak na choć trochę, nie wbijając jednak mocno kłów w jego skórę, tylko tak delikatnie. Tyle ile spłynęło, tyle wziął zanim rana się zasklepiła. Wystarczyło to by uciszyć głód na jakiś czas.
Po tym jednak wstał i poprawił ciuchy, a także i podniósł miecz, by nie walał się na podłodze. Nie zamierzał przecież go tak tutaj zostawić.
- Chcesz się razem wykąpać? - spytał się go spokojnie, bo choć bardzo mu się nie chciało, to poniekąd musiał. Szczególnie teraz po tym wysiłku, przynajmniej dla niego.
- Nie musisz jak nie chcesz... - dodał jednak po chwili wiedząc, że Jun może nie mieć ochoty na spędzanie z nim tak czasu. Wei po prosu chciał pobyć w jego otoczeniu.

@Louis

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Bezradność przytłaczała każdego bez wyjątku. Wei coś o tym wiedział - Louis zresztą też. W ostatnim podrygu dzisiejszego dnia podarował potomkowi krew, by chociaż minimalnie dodać mu odrobiny sił fizycznych. Do samej psychiki niestety dostać się nie mógł, na pewno nie w takim stopniu jak sam Feniks, czego swoją drogą nie próbował nawet przeskoczyć. Zamiast tego zakrył usta, chcąc stłumić cichy jęk po wbiciu kłów, bo mimo sytuacji, rzeczy tego typu, zwłaszcza od osoby bliskiej, mimowolnie budziły do życia poszczególne trybiki.
- Hm? - za to “humnął” sobie, choć doskonale wiedział, o co Azjacie chodziło. Obiecać niczego Louis jednak nie mógł - bądź co bądź, bijatyka w pewnym sensie mu pomogła: nie tylko nagromadzić, ale rozładować całe to napięcie ostatnich tygodni. Wprawdzie nie powinien myśleć tymi kategoriami, ale... Danie upustu wewnętrznej bestii pozwoliło mu poczuć się prawdziwie wolnym stworzeniem.
O ironio.
- Uważasz, że to dobry pomysł? - pomysłu kąpieli Chińczyk nie odrzucał, bardziej martwiła go myśl odbycia jej wspólnie. Gwałt rzeczą był okrutną, w dodatku taką, która pozostawiała piętno na ofierze. Jun wolał nie narażać Weia na dodatkowe bodźce, tym bardziej, że wyglądał na w pełni wyleczonego. Psychika bywała kapryśna: z mieczem lub bez miecza - stojąc czy siedząc - niezależnie od pozycji, miejsca tudzież intencji, potrafiła spłatać wiele nieprzyjemnych figli.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Ścieżki swojego krętego i chaotycznego umysłu musiał Feniks przemierzyć sam i uporać się z tym chaosem. Mógł mieć wsparcie w Louisie, ale to Wei sam musiał tą walkę rozegrać. Nie była ona łatwa, nawet cięższa niż wszelkie fizyczne potyczki, bo musiał uważać by nie stać się więźniem własnych myśli.
Obserwował uważnie swojego Stwórcę, ale nie komentował niczego póki pił krew. Chodziło tylko i wyłącznie o zaspokojenie głodu, który doskwierał młodemu wampirowi. Uporanie się jednak z nim, a i czerpanie przyjemności ze spożywania krwi, wróci kiedyś. Prędzej czy później.
Walka pomogła nieco rozładować napięcie i rozruszać go. Pozwoliła też na chwilę zapomnienia o problemach. Kilka sekund i zmiana tematu wystarczyła, by nieco się Feniks ożywił, choć daleko mu było to pełnego powrotu do zdrowia.
- Nie chcę zostawać sam. - odparł do niego cicho, bo mimo, że doszło do gwałtu nie o nim myślał, ani nie na nim się skupiał. Z tym potrafił sobie poradzić. Nie pierwszy raz go to spotkało. Przynajmniej teraz nie było narkotyków więc nie czuł się jak bezwiedna lalka. W końcu pomimo tego wszystkiego, próbował uciec, a nie czekać na ratunek... To, że się nie udało to inna sprawa. Miał dość jednak samotności. Nie chciał dłużej przebywać samemu.
- Chcę tylko byś był w pobliżu. Proszę. Pomogę ci się umyć. Albo... Możesz po prostu poczekać w łazience jak nie chcesz się myć. - powiedział spokojnie, ale nie myślał o tym jak o czymś co mogłoby jakkolwiek wywołać reakcje względem negatywnych wspomnień. Ufał Junowi i wiedział, że ten by mu tego nie zrobił. W jego otoczeniu też czuł się lepiej, ale po prostu opierał to na uczuciu miłości, którą darzył wampira i mimo wszystko lgnął do niego, chcąc przy nim być. Nie oczekiwał słodkich słówek ani tulenia. Chciał tylko mieć go w zasięgu wzroku, jeśli chociaż na tyle mógł go mieć.

@Louis

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
A więc i niech tak będzie: skoro Wei był pewny swoich słów, to Louis się zgodził - przytaknął głową, po czym wyciągnął rękę, aby wraz z młodym nieśmiertelnym oporządzić salę treningową, a następnie udać się do łazienki na parterze. Przez cały czas szedł we względnym milczeniu, za to z dłonią spoczywającą na plecach, acz nie w dosłownym, co bardziej eterycznym ułożeniu - tak, aby być blisko i jednocześnie w oddaleniu dla zachowania minimalnej przestrzeni, która mimo wszystko miała na celu zapewnić ofierze komfort.
Louis w przeciwieństwie do Weia nie potrzebował się kąpać - był świeżo po, no i ubrany w równie świeże szaty, niemniej na potrzeby przychylności, zgodził się na ponowne zażycie przyjemnego rytuału oczyszczenia pod kroplami gorącej wody i w puchu pachnącej mięciutkiej piany. Nim jednak te zaczęły wypełniać brzegi wanny, mężczyzna wszystko przygotował - obmył ją, zaś przedtem zamknął drzwi od łazienki. Potem puścił strumień wody, sprawdził i zostawił, aby zaczął powoli napełniać mini, nazwijmy to, pseudo basenik.
Sam w tym czasie rozpuścił włosy, które po takim czasie sięgały mu już do łopatek. Również rozwiązał szatę i pozwolił jej opaść na ziemię, ukazując w ten sposób jasną skórę torsu. Przed podjęciem dalszych kroków, spojrzał na Weia.
- Potrzebujesz, abym wyszedł? - spytał, mając oczywiście na myśli czas, w którym Feniks zacząłby się rozbierać. Być może gwałt nie odcisnął na Azjacie aż tak mocnego piętna, niemniej w szacunku do jestestwa, Louis wolał nie naruszać delikatnej przestrzeni młodszego wampira. Zawsze przecież mógł wrócić do łazienki, gdy sam Wei znalazłby się już w wannie.
Co zabawniejsze, chociaż początkowo Radnego kusiło wolne rozebranie partnera, powstrzymał myśli i ręce - na czas oczekiwania odpowiedzi, zajął się rozczesywaniem włosów Feniksa.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei miał już dość samotności. Nie chciał więcej zostawać sam. Bał się tego, że Jun mu zniknie. Ufał mu bezwzględnie, ale demony mówiły swoje. Dał plamę i nie zasługiwał na niego. Poczucie winy ciążyło na jego sercu bardzo nieprzyjemnie. W milczeniu więc pomógł mu oporządzić salę i wyruszyć do łazienki. W niej wybrał jednak płyn do kąpieli i podał Louisowi. Nie wymagał od niego takiego niańczenia, ale nie chciał by ten wychodził. Wpatrywał się w jego osobę uważnie. Spragniony dotyku, ale jednocześnie obawiający się odmowy. Miał ochotę wsunąć rękę w jego włosy, pobawić się nimi, bo lubił jego długie kłaczki. Wei już dawno nie miał długich włosów. Nie było to zbyt praktycznie gdy chciało się przeżyć.
Zagapił się w wodę wlewającą się do wanny i nieco na osobę swojego ukochanego. Powoli jednak zaczął się rozbierać, choć wstrzymał się słysząc jego słowa.
- Nie. Zostań. - poprosił go i powoli zrzucił z siebie ciuchy. Odłożył je na, na półkę i zaraz podszedł do wanny, by wejść do gorącej wody. Zadrżał lekko na różnicę temperatur, ale dość prędko się zanurzył aż po mostek i westchnął cicho. Czekał teraz na Juna, by i ten się tu wpakował, a potem... Powoli przysunął się i oparł głowę o jego ramię. Od tak po prostu chcąc być blisko.
- Będę musiał zadzwonić na dniach do agencji... - odparł do niego spokojnie, ale ci pewnie się od czasu Chin dobijali do niego nie jednokrotnie, by dowiedzieć się co się stało, a i wypytać o tajemniczego jegomościa ze sceny. Wei nie miał póki co głowy do tego tematu, ale nie mógł też wiecznie przed nim uciekać. Musiał to wszystko wyjaśnić, by czasem nie pomyśleli sobie czegoś.

@Louis

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Pomimo tysiąca lat przeżytych na karku, wielu zapamiętanych wojen, wzlotów i upadków ludzkości Jun nigdy przeżył na sobie i nie widział na kimś bliskim aktu gwałtu. Okej, można by się pokusić o zarzut, ale przecież SZCZĘŚCIARA, ale wtem powiemy: stop. To, co przeżyła, stanowiło tajemnicę nie tylko dla Louisa, ale praktycznie całego świata. Pomimo pokrewieństwa z racji przemiany, kobieta nigdy nie zdradziła stwórcy tego, przez co przeszła, aby go chronić - on natomiast nigdy nie naciskał, jedynie domyślając się ogromu przeżytego cierpienia. I tak oto z początku oczywiście zapewnił jej opiekę, za co była mu niezmiernie wdzięczna - nadal go również kochała jak ojca i była mu wierna. Potem wraz z upływem lat traumatyczny temat sam rozpłynął się w powietrzu: jasne, pozostawił w niej ślad, ale za to nigdy nie zrodziła się konieczność rozmowy o tym: tak po prawdzie wspomnienia o tym rozpuściły się niczym płatki śniegu wystawione na działanie ciepłych promieni słońca - raz i na zawsze.
Z racji tego i kilku innych rzeczy, między innymi obaw o strach przed dotykiem, Louis nie spieszył się z wyciąganiem rąk po ofiarę. Mimo złości i zmęczenia starał się dać Weiowi tyle przestrzeni osobistej, ile tylko potrzebował. Czy zaś miał ochotę na wspólne spędzanie czasu - już sam fakt, że zgodził się na kąpiel ku jego uciesze, powinien stanowić satysfakcjonującą odpowiedź. I tak oto również zanurzył się w dużej wannie zaraz po partnerze, a gdy ten oparł głowę o jego ramię, pogłaskał go po włosach, a nawet objął i ucałował ramię, jeżeli tego potrzebował.
- Um... - chwilowo temat agencji średnio mężczyznę interesował. Umówmy się - ze wszystkich problemów ten konkretny był najmniejszym z nich.
- Gdybyś czegoś potrzebował, zawsze możesz poprosić moich ludzi. Chwilowo Twoją agencją nie będę się zajmował. Czeka mnie ogarnięcie kilku istotniejszych spraw, co by zataić pewne rzeczy. - rzekł spokojnie, co by poinformować Feniksa o sporej ilości pracy, która mogła odrobinę rzutować na nieobecność Louisa – bez obaw, nie tak, żeby zaraz pozostawić Chińczyka samego, niemniej na tyle, aby dać mu do zrozumienia, iż czasami dotarcie do Radnego będzie nieco utrudnione z racji ciągłego ruchu. Triada, omówienie sprawy jej ulokowania w Paryżu, dogadywanie się z wilkami zmarłego Alfy – tych kilku drobnostek nieśmiertelny jeszcze nie dopiął na ostatni guzik: w szczególności sprawy z Triadą, która dopiero zaczynała nabierać rozpędu.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Pomimo wielu wad, które posiadał Feniks, na pewno nie można mu było zarzucić wścibskości. Nigdy nie wciskał nosa w nie swoje sprawy. Oczywiście, był ciekawy Louisa, ale czystko z powodu tego, że nic o nim nie wiedział. Ich czas spędzony w Anglii był tylko małym ułamkiem w życiu Smoka. Dla Weia był to wtedy cały świat.
Mimo, że wiedział kim jest Szczęściara, tak nigdy nie chciał poruszać jej tematu. Nie wiedział czy jest on ciężki dla Stwórcy, a też jej nie znał więc nie chciał poniekąd drążyć temat nieznajomej mu osoby.
Wei kochał Juna. Zrobiłby dla niego praktycznie wszystko jeśli ten by poprosił. Teraz jednak nie oczekiwał niczego więcej niżeli po prostu jego bycia obok. Nawet w milczeniu, jeśli taka byłą wola Smoka.
Mimowolnie wydał westchnięcie czując kojący dotyk. Może na inną osobę zareagowałby inaczej, ale do Louisa czuł zaufanie i wiedział, że jego dłonie go nie skrzywdzą. Czuł się więc przy nim odprężony.
- Wiem, że narobiłem ci problemów. Przepraszam Jun. - odparł cicho do niego, ale nie chciał mu dodatkowo dokładać obowiązków. Naprawdę za to było mu przykro i wstyd. Za to wszystko co się stało. Ucałował go w szyję, bo do niej miał łatwy dostęp.
- Jak chcesz bym ci w czymś pomógł to mów. Nie obiecuję, ale postaram się zrobić co w mojej mocy. - powiedział spokojnie, choć nie wiedział do czego mógłby się nadać. Nie miał mu za złe zniknięć jeśli wiedział, że wróci. Po prostu musieli oboje to przeboleć, ale na pewno nie zamierzał odmówić sobie wtulenia się w niego, co zaraz zrobił. Wtulił się mocno i schował twarz w zagłębieniu jego szyi. Chcąc po prostu być blisko, na tyle ile mógł.

@Louis

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Jun doceniał chęć pomocy, ba, nawet uśmiechnął się delikatnie do Weia, by po chwili spoważnieć oraz pokręcić głową. Niestety w tych paru kwestiach, z uwagi na ich polityczny charakter, nie był w stanie zaangażować Feniksa, który niejednokrotnie dawał mu do zrozumienia, iż stronił od tego typu akcji. Nawet dziś wprost powiedział, że wolał unikać bezpośrednich konfrontacji, a przecież taką były powyższe kwestie – delikatne i dość sztywne, wymagające taktu, sposobności schylenia głowy, a niekiedy uderzenia twardej ręki o stół.
Nie, tutaj Jun musiał zadziałać sam, podobnie jak w masie innych rzeczy, które i tutaj, i tam stety lub niestety, wymagały dyplomatycznego podejścia, co samo z siebie rzutowało na zahaczenie o politykę. Przykre, lecz prawdziwe, bo jeśli faktycznie Feniks kiedykolwiek chciał się przydać na tej płaszczyźnie, niejako wychodząc z roli, mówiąc brutalnie, maskotki Radnego, musiałby wpierw przełamać swoją niechęć i wejść nogą na pierwszy stopień świata nadnaturalnych, w co Smok szczerze wątpił i pewnie dlatego niekiedy milczał w wielu kwestiach, a pozostałych nawet nie chciał poruszać - nie dlatego, że były bolesne, a ponieważ wymagały zupełnie innego podejścia niż to, które reprezentował Wei.
- Ogarnij swoje sprawy i nie pakuj się w kłopoty - tyle wystarczy. - niby głos Louisa zabrzmiał ciepło - niby słowa otulił miękkim akcentem – niby też pozwolił się wtulić, jednocześnie otulając ciało ramionami, ponownie składając na głowie pocałunek, a potem znów gładząc zwilżone włosy.
A jednak pod tym wszystkim rozbrzmiała się nuta lekkiego rozczarowania – niewielkie ziarenko goryczy, przez które Chińczyk coraz częściej od tamtej feralnej nocy, zaczął się zastanawiać, kim tak naprawdę w świecie nadnaturalnych był Wei? No i jak bardzo faktycznie mógł na nim polegać?
W przeciwieństwie do niego nie wiódł aż tak ludzkiego życia, nie pracował jako idol, nie koncertował, nie rozdawał autografów... Chociaż Louis bardzo chciał, nie potrafił dostrzec żadnego zaczepu, na którym mógłby faktycznie zawiesić któryś z ciężarów własnego brzemienia, bo i jak? To było - on był nazbyt ludzki.
Nie chcąc wyjść na kata większego, niż był, a niestety cokolwiek by nie padło z jego ust, odbiłoby się brutalnym echem, Louis milczał przez dłuższy czas – w zasadzie niczego nie mówił i nie robił ponad gładzenia włosów, karku no i może pleców.
Z drugiej strony, czyż wymowne milczenie nie uderzało mocniej?

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Feniks był marnym dyplomatą i wcale nie lepszym mówcą. Nie był zbyt socjalną osobą, nawet za młodu i bycia człowiekiem. Był raczej typem cichej osoby, która wolała trzymać się na boku i obserwować wydarzenia. W tej kwestii bardziej sprawował się jako tropiciel. Znakomicie tropił i polował, ale poza tym nigdy nic słownie nie rozwiązał. Łatwiej mu było użyć przysłowiowej siły. Dlatego rozumiał odmowę Juna, bo niestety, ale nie był w stanie go w tej kwestii zadowolić. Nawet mimo prób, był pewien, że jeszcze bardziej by pogorszył sytuację, a nie ją rozwiązał. Było mu z tego powodu przykro, ale niestety nie był typem osoby, która łatwo nawiązywała kontakty, ani nie potrafił tak flirtować czy kokietować jak Jun. W pewnym sensie był jak otwarta księga, nie potrafił się zmusić do tego by udawać kogoś kim nie jest.
- Przecież nie zamierzam... - burknął do niego naburmuszonym tonem, bo tamto było efektem działań z przeszłości. Teraz nie zamierzał, póki co, narażać siebie i Louisa. Martwił się jednak czy Smok nie za bardzo narazi siebie, znowu, z jego powodu, by to wszystko ogarnąć. Nie wie jakby zareagował gdyby po prostu znowu został sam. Na pewno nie byłoby to łatwe to przełknięcia. Na pewno gorzej niż ostatnio.
Wei miał sporo do przemyślenia, ale nie była to odpowiednia chwila. Westchnął ciężko i złapał za gąbkę, by zająć się obmywaniem ciała Louisa. Ot chciał po prostu się czymś zając, by zaraz nie pogrążyć się na nowo w smutku, który go dopadał. Doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej bezużyteczności w świecie nadnaturalnym, ale nie do końca wiedział jak miałby się zacząć w niego mieszać. Nie na rękę było mu dołączać do którejś z rodzin. Nigdy nie potrafił się w żadnej jakkolwiek odnaleźć myślami. Nigdy też nie myślał nad tym którą miałby wybrać. Nie żeby był jakikolwiek wybór... Żaden mu niezbyt odpowiadał.
- Co więc zamierzasz zrobić z Triadą? - spytał się go spokojnie, bo trochę daleko było tym zarządzać na odległość.

@Louis

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Chińczyk miał związane ręce i dobrze o tym wiedział. Nawet gdyby rozważył przyjęcie pomocy tudzież opcję przeszkolenia Weia do roli tropiciela, wojownika czy kogo by tam chciał, co poniekąd mogła również uczynić jego siostra Valerie, miałby lekki zgrzyt na tle bezkastowca. O ile ten problem (raczej kłopotliwy po ocenie przez osoby trzecie) dałby radę jeszcze przeskoczyć, czyniąc z Feniksa pretendenta do roli ducha, o tyle musiałby on wpierw na takiego kandydata w ogóle się nadać: zahartować nieco ducha, zrezygnować z nadmiernie ludzkiego życia, a przede wszystkim nauczyć się słuchać poleceń Rady, co już samo w sobie w jakimś stopniu odbierało mu część wolności. Coś za coś, tego przeskoczyć się nie dało, o czym w sumie Wei powinien wiedzieć, bo nawet jako rzeczony gwiazdor nie posiadał pełnej swobody.
W podsumowaniu swoich cichych przemyśleń Louis nie dostrzegał zbyt wielu opcji na rozwiązanie problemu partnera, który jak sam dobrze wiedział, dobrowolnie wykluczył się ze społeczeństwa, a które nie zahaczałyby o podpięcie go pod jakąś wampirzą rodzinę. Szkoda, bo poza bezpieczeństwem takie rozwiązanie, to znaczy przedstawienie go innym nieśmiertelnym, mogłoby okazać się pomocne w poszerzeniu horyzontów. Westchnięcie: niemniej tym też ostatecznym odruchem mężczyzna skomentował cały wewnętrzny monolog, bo im dłużej się nad tym zastanawiał, tym mocniej otulała go bezradność. Pewnie dlatego też z tego powodu nie zawsze rejestrował to, co działo się dookoła niego: dajmy na to takie chwycenie gąbki czy obmycie ciała - Azjata ocknął się dopiero w połowie.
- Hm? - podobna sytuacja miała miejsce przy reakcji na pytanie. Jego echo dotarło nie po pierwszym, ale po drugim razie, gdy nieśmiertelny ponownie wzdychając, zmienił nieco pozycję swoją i niejako Weia, opierając go plecami do siebie, a następnie odbierając gąbkę, by móc obmyć jego ramiona oraz pierś najdelikatniej, jak tylko się dało.
- Jeszcze nie wiem. Póki co muszę dogadać pewne kwestie z Elisabeth, Marr i paroma innymi osobami. - powiedział cicho, tym razem nie chcąc wyjść na przysłowiowego chuja, co do pomiędzy zdanie wplótł przesłankę z serii: nie przejmuj się, bo CIebie to nie dotyczy. Pod tym kątem Smok miał kilka pomysłów zdatnych do realizacji, niemniej wymagały one czasu i dobrego przygotowania planu. Póki co zajął się obmywaniem Weia, bo to on przecież wymagał uwagi.  

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wątpliwym jest by Wei kiedykolwiek chciał pozycję Ducha. Niezbyt mu to pasowało, zwłaszcza na to bezwzględne wykonywanie rozkazów, nawet jeśli było sprzeczne z nim samym. O nie... Nie chciał bawić się w takie rzeczy jeśli nie miał nic do gadania poza byciem czyimś psem na posyłki. Idea większego dobra wcale mu tego nie wyjaśniała. Do tego Louis by go nie zmusił. Może i mógłby się kiedyś nadawać na Ducha, ale nigdy by tej pozycji nie przyjął, tak samo jak i miejsca w Radzie. To nie były jego klocki, nie byłby dobry na tych stanowiskach i dobrze o tym wiedział.
Niemniej nie zaprzątał sobie teraz rozmyślaniem nad daleką przyszłością. Nie widział sensu planowania tak naprzód. Zauważył jednak, że Jun odpłynął i był lekko nieobecny. Pozwolił sobie jednak zabrać gąbkę i się obmyć, choć wcale tego po nim nie oczekiwał. Zignorował więc jego kolejne słowa wyczuwając tutaj przytyk, ze ma się nie interesować.
- Nie jestem ze szkła, że boisz się mnie dotknąć. Nie rozsypie się. Chyba, że nie chcesz mnie dotykać. - odparł do niego poważnie czując jak delikatnie dotyka jego ciało. Samą bliskością dawał mu do zrozumienia, że jego dotyk w żaden sposób nie jest dla niego krzywdzący. Nie był to jego pierwszy gwałt, nie był na tyle słaby by się nim załamać. Wręcz przeciwnie. Kompletnie się nim nie przejmował, bo to nie on przyniósł mu smutek i cierpienie. Tak naprawdę to było nic w porównaniu z zawodem spowodowanym Stwórcy. Nie wymagał też uwagi, chciał po prostu pobyć z nim, nie oczekiwał żadnej więcej opieki z jego strony. Spuścił wiec głowę i westchnął ciężko.
- Będziesz potem czy już wracasz do pracy? - spytał się go spokojnie, ale chciał z nim posiedzieć chwilę w salonie.

@Louis

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Jak myślał i mówił, tak zamierzał się tego trzymać i do niczego nie zmuszać Weia. W tym konkretnym starciu Feniks sam musiał zreflektować pewne rzeczy – w zamian otrzymując smoczą bliskość, trochę jak, teraz gdy tak siedzieli razem w wannie, obmywali ciała i nie robili nic, bo nie istniała ku temu żadna potrzeba. Fakt, że Azjata czasami odrywał się od rzeczywistości, był do przewidzenia, jednak to szanowny idol musiał mu wybaczyć. Mimo iż emocje powoli schodziły, wszystko i tak było jeszcze nazbyt świeże, aby zupełnie zapomnieć. Śmiechem i żartem: Chińczyk potrzebował zwyczajnie czasu i spokoju na sposobność skupienia w czasie domykania pewnych spraw. Potem z pewnością wszystko wróci do normy.
- Fakt, z porcelany. - rzucił żartem w dobrym omenie. - Najważniejsze, że nic Ci się nie stało. - po czym dodał, nieustannie gładząc nagie wilgotne ciało: w tym swoje ulubione miejsca, ale i też te, które Weiowi sprawiały radość. Póki co nie myślał o powrocie do pracy: chciał to wpierw wszystko dokładnie rozplanować, rozbić na części, podzielić, a dopiero potem zabrać się do odhaczania kolejnych punktów i to nie sam. Już poprosił kilka osób o pomoc, głównie swoich ludzi, którzy wdzięczni za pracę, pieniądze, domy i dobre traktowanie nie odmówili mu użyczenia dłoni, za co był im niezmiernie wdzięczny.
- Jeszcze nie, ale z wanny będzie można niebawem wychodzić. - toteż i rzekł na sam koniec ciepło i łagodnie, raz jeszcze całując czubek głowy. Mimo iż Smok nie miał ochoty na długie pogawędki, czy namiętne igraszki, nie odtrącił młodego pisklaka, który w swej własnej terapii, ufnie lgnął do jego bliskości. Słowami mógł zafundować Weiowi twardą lekcję, lecz gestami wciąż starał się zapewnić mu należyte wsparcie: zarówno jako rodzic, jak i partner.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Prychnął na jego słowa, bo wcale aż za takiego się nie uważał. No dobra. Może odrobinę, ale nigdy się nie przyzna. Pozwalał się mu jednak dotykać, bo i było to dla samego odbiorcy bardzo przyjemne. Jego dłonie dawały mu ukojenie. Choć na chwilę oderwał się od zmartwień, by dać się pochłonąć tej iluzji, że wszystko będzie dobrze. Tego Wei nie wiedział. Ze strony Juna na pewno, ale młody wampir musiał pomyśleć co dalej, a to wymagało skupienia i chęci, których teraz nie posiadał. Był po prostu zmęczony i potrzebował psychicznego wypoczynku, by jakoś się zregenerować i znaleźć motywację.
Ochlapał go więc lekko wodą, ot dla zabawy, drocząc się z nim delikatnie. Trochę chciał, lekkiego rozluźnienia sytuacji i odwrócić uwagę Juna choć na chwilę, od tych wszystkich problemów.
- No to na pewno, ale... Nie chciałbyś może ze mną coś obejrzeć? Jakiś film? Wspólnie? Przyniosę lody. - odparł spokojnie chcąc po prostu zwyczajnie z nim pobyć w spokoju.
Więc gdy obaj się umyli, wstał i wyszedł z wanny. Sięgnął po ręcznik by się otrzeć i podał drugi swojemu kochankowi. Osuszył się starannie, tak samo włoski i opatulił się w puchaty szlafrok. Uwielbiał ciepełko, a ciężko było mu się ogrzać samodzielnie, bo mimo wszystko był tym z zimnych wampirów.
Następnie wysuszył włoski suszarką i poczekał na Juna, by potem udać się do salonu, gdzie wszystko ładnie przygotował. Przyniósł nawet kocyk dla nich, jakieś przekąski, lody i alkohol. Wino, by tak się po prostu z nim napić. Spędzić jakoś inaczej tą nic niż te wszystkie poprzednie. Oczywiście pod podtekstów tym razem.
Zasiadł z nim więc i razem wybrali jakiś film. Pewnie padło na Władcę Pierścieni *wink*.


koniec wątku

@Louis

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach