25.02 Tahira & Silvan

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1256
Czasem gdy idę pustynią, a noc rzuca własny
Cień, po którym chcę zgadnąć jej zakształt niejasny –
Wydaje mi się nagle, żem zapomniała – o czym? –
Nie wiem – lecz o czymś bliskim, tajemnym, uroczym...

Możem chciała się pomodlić, wtopiona w przestrzenie,
O nagłe, niespodziane, nieziemskie istnienie,
Ale słowa modlitwy pierzchły w mgły bezdomne –
I już się nie pomodlę i słów nie przypomnę.

A może śmierć wejrzała ku mnie z podobłoczy,
Kiedy miałam ku życiu zawrócone oczy –
I zapomniałam umrzeć, zapomniałam o tem,
By odlecieć w świat, który wiecznym jest odlotem!

Lub może potajemny rozkaz czułam w duszy,
Abym dom swój opuściła na zawsze wśród głuszy,
A szłam błędna w oddale senne, nieprzytomne –
I zapomniałam – dokąd? – i już nie przypomnę.

Jest to chwila, gdy pamięć mimo trwożnej chęci
Pocałunek na czole składa Niepamięci...
Chwila, gdy idę pustynią, a noc rzuca własny
Cień, po którym chcę zgadnąć jej zakształt niejasny...

Póki był zasięg, słałam mu zdjęcia z wyprawy. Nawet jeśli nie było to w żaden sposób moim celem, moją chęcią, nawet jeśli daleko było mi do turystki, najdalej jak tylko możliwe – chciałam pokazać mu prawdziwą pustynię, choćby tak płowym odbiciem, jakim były zdjęcia, obrazy złapane cyfrowym odkształceniem. Potem jednak zasięg umilkł, podobnie jak mój wilczy towarzysz, który zgodnie z prośbą pozostawił mnie na skraju cywilizacji, pozostawiając tyle, ile potrzebne było mi do przetrwania. Mechaniczny rumak, niezbędny sprzęt, ubrania, racje żywnościowe na pierwsze dni. Miałam też ostrze, swoje posrebrzane ostrze, o czym Dorien albo nie wiedział, albo w akcie zaufania pozwolił sobie nie wiedzieć. Miałam też plan, który weryfikował się z każdym przejechanym kilometrem. Dom... w końcu dotarłam do domu...

Zrujnowana chatka pośród jeszcze większych ruin, była szczęśliwie opuszczona, możliwa do zasiedlenia przez istotę... Niczym krab pustelnik przyjęłam na swoje umęczone plecy tę wypaloną na słońcu ceglastą skorupę. Bez trudu odnalazłam klapę do niewielkiej piwniczki przemytników, którzy z pewnością już pomarli w tym czy innym konflikcie zbrojnym. Moja twarz... nieprzerwanie się uśmiechała, choć chyba nie powinna. Czas postu intuicyjnie kojarzył mi się z powagą i nabożnym milczeniem, z twarzą pogrążoną w żałobie rozluźnionymi mięśniami pozbawionymi czucia i myśli. Tylko prąd, tylko przepływ, żar...

Dni i noce mijały, jak piasek w przesypującej się klepsydrze. Ograniczona wymiana słów zastała moje gardło, ale sprzyjała procesowi. Czas przestawał mieć znaczenie, znajoma przestrzeń wrastała we mnie, czułam kwarcowe drobinki pod swoimi powiekami. Wędrowałam i polowałam nocą, medytowałam za dnia, nie licząc chwil piekielnego żaru czyszczącego kwarta po kwarcie moje istnienie. Tylko zenit przeganiał mnie do skorupy, umęczone ciało nienawykłe do tak długiej ekspozycji wobec jasności i sądu, który ze sobą niosła. Pustynia zabierała wszystko, krzyk i łzy, gniew i próżną rozkosz. Zabierała miłość i nienawiść, pozostawiając najczystszy z darów – rdzeń istnienia. Myśli formowały się każdego dnia w magmie, we wrzątku i chłodzie. W pieśni, którą śpiewały wydmy.

Aż przyszło południe któregoś dnia. Satelitarny telefon wyrwał mnie ze stazy. Sięgnęłam po niego nadpaloną dłonią, palcami wyszukałam właściwy przycisk, który w mglistym wspomnieniu nosił na sobie barwę soczystych traw.
– Tak...?– zapytałam w ojczystej mowie, bezmyślnie sięgając do tego co było we mnie pierwotne, nie zastanawiając się, czyj głos usłyszę po drugiej stronie lekko zniekształconego narzędziami połączenia.

_________________

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Utrzymywał z nią kontakt dopóki pozwolił im na to zasięg. Oczywiście nie mógł odwdzięczyć się jej za zdjęcia z podróży tym samym, w końcu dalej siedział w Paryżu, ale odpowiadał jej licznymi pytaniami o Egipt i "sprawozdaniami" z tego, co robił w laboratorium, pilnując się przy tym, by nie zamęczyć jej niepotrzebnymi szczegółami, chociaż określenie tego, co było zbędną informacją nie zawsze mu wychodziło.
A potem uprzedziła go, że kontakt z nią będzie utrudniony, a on uszanował jej prośbę o dzwonienie jedynie w ważnych sprawach. Dlatego też nie zadzwonił od razu po sytuacji z trupem. Nie mógł przecież narzekać jej, że Ida I Maurice zerwali ze sobą, a młodsza wampirzyca nie była sobą, gdy sama miała ważniejsze problemy na głowie, potrzebowała dużo spokoju, a on naprawdę powinien móc jej to zapewnić i sam sobie poradzić z sytuacją, która nawet nie dotyczyła bezpośrednio jego. Powinien ją wspierać, a nie jeszcze bardziej przytłaczać. W końcu to on miał być tym spokojnym i opanowanym, do którego można się zwrócić o pomoc.
A jednak zadzwonił. Potrzebował dnia, aby podjąć tę decyzję. Dnia podczas którego próbował skupić się na pracy w laboratorium, ale nawet to mu nie wychodziło. Myślami ciągle wracał do Idy, Maurice'a, tego że się martwił i naprawdę nie wiedział co robić, ani jak mógł im pomóc. Incydent z trupem i spięcie z Idą boleśnie uświadomiły mu, że chyba nie dawał sobie z tym rady przez co czuł się jeszcze gorzej. Mógłby skłamać przed samym sobą i powiedzieć, że potrzebował porozmawiać z kimkolwiek o tym, ale to chyba nie byłaby prawda. Potrzebował porozmawiać z nią.
Po długim czasie wpatrywania się w telefon wreszcie wybrał właściwy numer i czekał. Jeśli teraz nie odbierze, to znaczy, że nie powinien był dzwonić i po prostu da jej spokój, dopóki nie wydarzy się coś naprawdę ważnego.
Odebrała. Uśmiechnął się bezwiednie, słysząc jej głos, ale zaraz po tym spoważniał.
- Hej to ja… - zaczął zmęczonym głosem po włosku. - Nie wiem, czy powinienem dzwonić, ale chyba potrzebuję z kimś porozmawiać, a ty… - urwał, nie wiedząc, co powiedzieć. - Jeśli nie uważasz, by był to dobry pomysł, to się rozłączę. Tylko powiedz, czy u ciebie wszystko w porządku

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1256
Cisza przetkana szelestem oddechu. Spokojnego, choć słuchawka była na tyle blisko, że nawet kosmiczne śmieci wyłapywały puls mojej myśli.
– Mów. – szepnęłam, oddając mu przestrzeń w języku, który zawłaszczyliśmy dla siebie w ostatnich miesiącach. Nic co było u mnie, nie było pilne. Dla pilności musiał istnieć czas, który odwiesiłam na haku pogrzebanej przeszłości.

_________________

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Nie mogła tego widzieć, ale skinął głową, gdy pozwoliła mu mówić i… Zamilkł. Przez chwile, które mogły wydawać się nieskończonością nie mówił nic, próbując opanować chaos myśli, który pojawił mu się w głowie już jakiś czas temu, a z każdym dniem, zamiast opadać, jedynie się rozrastał.
Po minucie wpatrywania się w sufit nad łóżkiem, na którym właśnie leżał, wziął głęboki oddech i wreszcie się odezwał.
- Ida i Maurice ze sobą zerwali. I to chyba niezbyt przyjemnie. Myślałem, że sobie z tym poradzą, że będzie ciężko, ale nie beznadziejnie, ale… Sam nie wiem. Maurice wyjechał z Halide do Maroka i mówi, że nie wie, czy nie wyjedzie z Paryża na stałe, a Ida… Od zerwania ciągle pije i siedzi u siebie. Wczoraj wyszła po raz pierwszy, wróciła z mężczyzną podobnym do niego i może to głupie, ale bałem się, że zrobi coś głupiego, więc próbowałem z nią porozmawiać. Zirytowaliśmy się oboje, odpuściłem, po czym okazało się, że go zabiła i zachowywała się jakby nigdy nic, więc pokłóciliśmy się i… Po prostu - Milczenie. - Martwię i chyba nie umiem pomóc.

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1256
– W czasie walentynek prawda...?– i to była pierwsza moja odpowiedź, impulsywna choć pozbawiona barw, malowana żarem świetlistego piasku. Czułam się jak Kasandra, ostrzegając, lecz nie będąc wysłuchaną. W głowie zaiskrzyło mi współczucie zmieszane z gniewem na nich, że nie posłuchali, że wyszli razem, niepomni dziewięciu mieczy zawieszonych nad łożem. – To minie. – dodałam potem cieplej, łagodniej ku temu, który wespół cierpiał ze swoimi dziećmi. – Ból rzadko kiedy słucha, ból pragnie krzyczeć tak głośno, by inni współodczuwali z nim. Alkohol go studzi, ale jeśli jesteś niepogodzona ze sobą, nic nie załagodzi cierpienia. Nic prócz piasku, który przyniesie odpowiedź. Niewygodną, ale prawdziwą. – szeptałam, czując w ustach brak wody i krwi. Mój policzek złożony na kamiennej podłodze chłonął zimny kompres, gdy nade mną płonął świat. – Czy ona wie, że ją kochasz i podziwiasz? Czy wie, że jesteś z niej dumny nawet wtedy gdy jest cierpieniem? Czy wie, że w Twoim sercu jest dla niej miejsce, nawet jeśli krew z Twojej krwi stała się obsydianowym ostrzem raniącym jej czucie?

_________________

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Skąd wiedziałaś? - zaskoczony, aż usiadł na łóżku. Rozmawiała z którymś z nich po zerwaniu? Zgadła, na podstawie domysłów, że skoro rozstali się po tym, gdy kontakt stał się utrudniony, a same
okoliczności tego wydarzenia były dość nieprzyjemne, to pewnie chodziło właśnie o ten dzień?
- Wiem, że to minie - powiedział, z cichym westchnieniem przeczesując sobie włosy. - Ja to wiem i ty to wiesz, ale oni nie wiedzą. Ida twierdzi, że już nic, nigdy nie będzie dobrze, a ja nawet nie wiem co mam na to odpowiadać. Wszystko co mówię neguje, a może po prostu moje słowa są tak głupie… - urwał, na chwilę zmieniając ton na nieco bardziej żartobliwy. - Piasek… Nie ma takich właściwości. Co masz na myśli?
Kolejne pytania sprawiły, że znowu opadł na łóżko, przytłoczony tym wszystkim. Nie byłby to pierwszy raz, gdyby zakładał, że ktoś wie, jak Silvan się czuje wobec tej osoby, po czym okazywało się, że się mylił.
- Ida nie jest moim cierpieniem. Co najwyżej okazjonalnym bólem głowy - zaprotestował, nie chcąc ubierać tego w takie słowa. Jasne, mieli problemy, ale w jego głowie, wampirzyca musiałaby zrobić znacznie więcej, aby przypisać do niej taką łatkę. - Nie wiem, czy wie. Myślałem, że wie, ale może nie… - umilkł, zastanawiając się, czy powiedzieć o jednej rzeczy, która padła podczas ich kłótni, a która niczym kolec utkwiła mu w głowie. - Wyrzuciła mi, że jedynym wyborem, który mogłem za nią podjąć był ten wtedy w laboratorium.
Mogło to brzmieć głupio, ale Silvan dopiero powoli godził się z wypadkiem, który sprawił, że Ida została przemieniona, a słowa, które wypowiedziała sprawiły, że zaczął mieć męczące go myśli, czy aby na pewno te wszystkie zapewnienie z jej strony, że nie wini go za to, były prawdziwe.

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1256
– Nie mówię, że jest dla Ciebie cierpieniem. Mówię, że jest cierpieniem. Kiedy boli, myślisz tylko o bólu, tracisz perspektywę, znika oś czasu. Tu i teraz ogniskuje się wokół rany. – Tylko piasek, dopiero piasek mógł osuszyć łzy, zabrać ropę, wchłonąć wszelką krew. Piasek miał właściwości, które nie śniły się Silvanowi, ale wątpiłam, by kiedykolwiek cierpiał tak dotkliwie. – Byłeś kiedyś cierpieniem Silvan? – zapytałam, gdy tylko zdałam sobie sprawę, że znów zakładam, a przecież nie wiem, nawet jeśli wiedziałam, że połowa lutego okaże się dla mych przyjaciół dniem feralnym. Nie pytałam kart o niego zbyt często, a nawet wtedy gdy robiłam to, arkana wyrzucały mi brak rozmowy. Proszę arkana, widzę was i słucham szelestu prawdy.
– Ona jest młoda i nie rozumie, ani tego czym się stała, ani tego czym teraz jest jej życie. Nie rozumie, że nie jest już człowiekiem. Maurice z kolei nigdy nie był człowiekiem, więc ciężko mu empatyzować z jej rozterkami. Dopiero gdy umrą Ci, którzy pamiętali ją za dnia, dopiero wtedy będzie miała szansę zakwitnąć. Czas... Jest okrutny, ale niezbędny w tym procesie.

_________________

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Czy był kiedyś cierpieniem w sposób w jaki rozumiała to Tahira, a nie on sam jeszcze przed kilkoma sekundami?
- Każdy kiedyś nim był w jakimś stopniu, czyż nie? - odpowiedział powoli, myśląc o sytuacjach, w których czuł jak problemy go przytłaczają, a on próbował odciąć się od nich, rzucając się w wir pracy, lub wręcz przeciwnie, odcinając się chwilowo od badań w tych najgorszych momentach, kiedy w panice sądził, że nic mu więcej nie wyjdzie. Czy było to jednak to o czym mówiła Tahira? Czy koncentrowanie się na unikaniu bólu, też można było uznać w pewien sposób za skupianie się wyłącznie na nim? - Chociaż może nie? Sam nie wiem, czy mógłbym to do tego porównać. Nie odpowiedziałaś na pytanie o Walentynki.
Pomyślał jeszcze raz o całej wczorajszej sytuacji z Idą.
- Myślę, że ona to rozumie, ale i tak jest jej ciężko, a Maurice… - urwał, bo co miał jej właściwie powiedzieć? Że jego syn wyrzucił mu, że to przez niego i Renatę, nigdy nie był w stanie nikogo wcześniej pokochać i w sumie jakby się nad tym zastanowić, to równie dobrze ktoś mógłby ich oskarżyć również o jego inne problemy? Westchnął cicho. - Może rzeczywiście nieco inaczej postrzega pewne rzeczy. To jest okropne uczucie, wiesz? Kiedy martwisz się o kogoś i wiesz, że powinieneś móc mu pomóc, ale ta osoba jednocześnie odtrąca się, a ty jesteś bezradny. Naprawdę powinienem umieć coś zrobić, ale… Chyba brakuje mi talentu do tego. Nie chcę znowu… - Nie chcę znowu dowiedzieć się, że moje akcje wobec bliskich mi osób okazały się potem dla nich problemem. - Po prostu… - Eh… Jak miał jej tak właściwie wyjaśnić o co dokładnie mu chodziło? - W wyniku reakcji różnych pierwiastków z tlenem powstają tlenki, prawda? Powiedzmy, że chcesz otrzymać tlenek żelaza, ale masz przed sobą kilka pierwiastków do wyboru i jakimś cudem nie wiesz, który to który. Oni, a zwłaszcza Ida to tlen, tlenek żelaza to, to co by im najbardziej pomogło, a ja nie wiem, gdzie jest żelazo, rozumiesz?

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1256
Słów było trochę za dużo i gubiłam się w nich, nawet nie ze względu na pojawiające się chemiczne metafory i tlenki... żelaza? Byłam kiepskim słuchaczem, nie mogącym za bardzo skupić się na treści w ciele, które wciąż płonęło, mimo, że byłam ukryta pod powierzchnią ziemi. Byłam doskonałym słuchaczem, milczącym i skupionym, skoro zmysł procesujący dźwięki był jednym z moich obecnych gwarantów przetrwania.

– Uratowałeś jej życie i przyjąłeś za nią odpowiedzialność. – podjęłam powoli, chrapliwie, oddychając ciężko, próbując odnaleźć się w tej odrealnionej sytuacji udzielania porad rodzicielskich. Ja, córka wyklęta, jemu — ojcu w mym odbiorze idealnemu. – Jesteś i słuchasz. Uczysz i zwracasz uwagę. Chciałabym mieć ojca, chociaż w połowie tak zaangażowanego w mój los. – mimo zmęczenia, mimo chrypy i odrętwienia mój głos zadrgał rozżaleniem silniejszym, niż mogłam się spodziewać. Czas mijał, piasek tańczył, ale widocznie była tu zbyt krótko.
– Czasem by zaszła reakcja chemiczna potrzebny jest czas Silvan. Po prostu... czas... Mamy go sporo, jeśli czujesz... jeśli boisz się, że robisz za mało, zapytaj jej, co mógłbyś zrobić, by ją wesprzeć w cierpieniu. Pytaj do skutku. A jeśli nie odpowie, usiądź i bądź obok. I daj jej to ciasto z sera. To z jej rodzinnych stron. Przyniosła mi je gdy byłam u Was. Wtedy... gdy zmusiłeś mnie do życia mimo wszystko. – poprzednie życie, poprzednie smaki tak odległe od suchości we wżartym brakiem wody i krwi językiem.

@Silvan Zimmerman

_________________

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Gdyby nie ja nie zginęłaby w ogóle - wyszeptał, czując pewien dyskomfort, gdy wyrzucił z siebie te słowa. Jej obecność, nawet jeśli jedynie przez telefon, zachęcała go do otworzenia się, a jednocześnie niewielu osobom potrafił opowiadać o tego typu problemach, o tym jak sobie nie radził. W końcu to on miał wspierać i pocieszać, a nie leżeć na łóżku i narzekać. Nie chciał martwić innych. - Obawiam się, że za wysoko oceniasz mnie pod tym względem - stwierdził cierpko i dopiero teraz zdał sobie sprawę, że znowu nie odpowiedziała mu na pytanie o Walentynki, ale nie chciał drążyć. Może później zapyta się o to jeszcze raz, albo wspomni o tym Idzie… Albo i nie bo przecież obecnie miał z nią ciche dni, a nie będzie dzwonić do syna jedynie w tej sprawie.
- Sernik - mruknął, uśmiechając się mimowolnie. Był to jakiś pomysł. - Czemu to brzmi tak prosto, gdy ty to mówisz? - Wiedział, że wszyscy potrzebują czasu. Wiedział, że potrafi pytać, lub po prostu siedzieć obok w milczeniu. Tylko, że to wszystko wydawało się znacznie trudniejsze, gdy widział jak wampirzyca robi głupie rzeczy, co jedynie sprawiało, że bardziej się o nią martwił, a wtedy siedzenie obok było znacznie cięższe.
Wtedy... gdy zmusiłeś mnie do życia mimo wszystko, słowa, które padły sprawiły, że zamarł na chwilę. Zmuszanie do czegokolwiek zabrzmiało okrutnie, a przecież chodziło o dalsze życie, a nie coś okropnego.
- Cieszę się, że dalej tu jesteś. Naprawdę się cieszę.

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1256
– Obawiam się, że oceniasz się zbyt nisko. – odbiłam piłeczkę, a kąciki ust zadrżały w dawno zapomnianym uśmiechu. Możliwe, że moje własne doświadczenia nisko ustawiały poprzeczkę. Jej historia i Idy były bardzo odmienne, ale zdarzyło się i w mojej przeszłości, że twarda ojcowska dłoń uratowała moje istnienie. Wtedy zadecydowała siła mięśni szarpiąca ciało, wyrywane pędem żelaznej lokomotywy. Dziś... co byłoby w stanie zatrzymać ducha? Eteryczny byt rwany pustynnym wiatrem? – Gdybym... gdybym była w takiej sytuacji, że świat zawaliłby mi się na głowę i wszystko wydawałoby mi się bezwartościowym śmieciem, łącznie ze mną... Gdybym straciła wiarę w jakąkolwiek miłość, w jakikolwiek sens dalszej egzystencji... Chciałabym by przed ostatecznym wyborem pojawił się koło mnie ktoś taki jak Ty, kto usiadł i posłuchał. Kto usiadł i był, próbował zrozumieć, nawet jeśli moje istnienie sprawiałoby mu ból. Nie wiem... mam takie poczucie, że... że to by mogło mi pomóc. Gdybym była w takiej sytuacji. – poruszyłam się niespokojnie, a lniana materia zaszeleściła na zimnym kamieniu. Ból fizyczny dawno wyparł ten psychiczny, a jednak jego głos, niemal jak obecność wprawiła mnie w dziwny stan tęsknoty. Oburzałoby mnie to bardziej, gdybym miała siły. Odkaszlnęłam.

– Czasem proste rzeczy są najtrudniejsze. – dodałam jeszcze, przykładając drugi policzek do chłodu, oddychając ciężko w zmęczeniu nieoczekiwanym ruchem. – Dystans zawsze pomaga zobaczyć to co umyka, gdy patrzysz zbyt blisko.

_________________

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Nie mógł powstrzymać krótkiego, cichego parsknięcia, gdy postanowiła odpowiedzieć w ten sposób na jego stwierdzenie.
Było coś w dziwnego w tym, jak mówiła to wszystko w postaci gdybania, jakby jeszcze w zeszłym miesiącu nie martwił się o nią, gdy mówiła, że nic już nie ma sensu, a ona nie chce żyć. Zresztą dalej się o nią martwił, ale, żyjąc w błogiej nieświadomości odnośnie stanu w jakim się obecnie znajdowała, uważał, że było już lepiej.
- Tahiro, jeśli będziesz tego potrzebowała to zawsze usiądę i cię wysłucham - Mówił szczerze, nie przesadzając w swoim stwierdzeniu. Nawet jeśli uważał, że był w tym kiepski, że często gubił się w słowach pocieszenia i nie wiedział co tak naprawdę powinien powiedzieć, to był gotowy wysłuchać jej bez względu na sytuację.
- Prawda. - Uśmiechnął się smutno. - Sam nie jestem w tej sytuacji idealny. Byłem wkurzony, mogłem powiedzieć jej wczoraj o słowo za dużo, a teraz… Chcę z nią porozmawiać, nie zrozum mnie źle, ale jednocześnie nie chcę, nie wiem, może dalej jestem wkurzony, albo po prostu wiem, że to znowu skończy się tym samym.

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1256
-Wkurzony...- powtórzyła za nim powoli, jakby rozsmakowując to słowo, poszukując jego istoty tak odległej od stanu w którym obecnie się znajdowała. Asceza post... chciała wszystkim śpiewać milczeniem o drodze Eremity. Już prawie widziała jego światło. - Powiedz jej lub napisz to. Niech wie co jest powodem Twojego milczenia. Gdyby mój ojciec był w gniewie... gdyby był w emocjach chciałabym wiedzieć dlaczego milczy. Nie chciałabym się domyślać powodu tej ciszy, bo umysł zbyt często w fantazjach zapędza się i gubi.

_________________

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Wkurzony - powtórzył za nią. - Chyba mogłem podnieść na nią głos… I kazać poświęcić dywan z jej mieszkania, by owinąć ciało. - Wczoraj na pewno był wkurzony na Idę, a czy dzisiaj dalej towarzyszyły mu podobne emocje? Na pewno był zmęczony, chciał unikać dalszego konfliktu, nie wiedział co robić i na pewno miał do niej pretensje o wczorajszą sytuację.
- A może po prostu sam przesadzam? Może niepotrzebnie jej się czepiam, gdy jeszcze jest w tym stanie? - Czemu wczoraj tak zareagował? Bo nie posłuchała się go, a potem nie chciała wziąć odpowiedzialności za to co zrobiła, ignorując przy tym wszystko co robił. Czy jednak powinien mieć o to pretensje, gdy widział, co się z nią działo? w końcu to był tylko jeden trup. - To co powiedziałaś… Nie patrzyłem na to w ten sposób.
Nie chciał, aby młoda wampirzyca zastanawiała się czemu tak się zachowuje, ani dopowiadała scenariusze gorsze od rzeczywistości. Nie zasługiwała na to.

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1256
– Nie.– odpowiedziałam mu nagle zaskakująco ostro, jasno, zdecydowanym głosem. – Libertynizm zbyt blisko leży zatraceniu, prowadzącemu w objęcia marazmu, nihilizmu i śmierci. Zaś brak granic, zbyt łatwo zinterpretować jako brak zainteresowania i zobojętnienie na ból bliskiej Ci osoby. Jest... jest taka szansa, że w ten sposób można byłoby to zinterpretować.– umilkłam czując, że ból w piersi staje się nie do zniesienia i nie jest w stanie przykryć go ani nadpalona skóry, ani udręka poruszania się po omacku w ciemnościach. Głos mi odmówił posłuszeństwa, a wszechświat zweryfikował kiełkujące poczucie pewności siebie i własnej wartości, depcząc je falą emocji wywołanymi rozmową. Nie chciałam jednak dawać tego po sobie poznać. Nie chciałam być mu większym zmartwieniem. – Tęsknie za Tobą... – powiedziałam w końcu po dłuższej chwili, umęczona nagle pustką rozlaną, wypełniająca każdy skrawek mięsnego worka, będącego moim trupio-chłodnym ciałem.

_________________

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach