22.II.2023 - Il est temps de faire enfin connaissance

2 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Dzisiejszy występ miał być inny niż zwykle. Alex miał dziś występować razem z Regisem, co było samo w sobie dość nietypowe. Z tego też powodu przyszedł do Kasyna nieco wcześniej, aby na spokojnie się przygotować i ustalić pewne rzeczy z Wilkołakiem. Tak Regis był wilkołakiem i mimo że nie przepadał za specjalnie za przedstawicielami tej rasy, tego akurat osobnika nawet polubił. Ciekawe czy on sam też mógł powiedzieć to samo o nim samym. Cóż może tego wieczoru będzie ku temu okazja, żeby się o to zapytać. Wszedł jak zawsze głównymi drzwiami. Przywitał się z menadżerem sali, zamienił z nim kilka uprzejmych słów, o ile w przypadku Alexa można było mówić o uprzejmości. Trzeba przyznać, że lata obracania się wśród arystokracji Paryskiej, pozostawiało po sobie piętno. Mimowolnie odnosił się do wszystkich w iście arystokratyczny sposób. Dlatego przy pierwszym kontakcie zwykle uchodził za gbura, panicza z wyższych sfer. Gdy poznało się go jednak nieco bliżej, stawał się nieco bardziej przyjazny. Czasami zapominał, że podział na klasy jest już reliktem, ale jak to mówią, starego nietoperza ciężko nauczyć nowych jaskiń, czy to chodziło o psa? Nieważne.

Wszedł do garderoby, powiesił na wieszaku swoją kurtkę, odsłaniając jednocześnie, nieco dopasowany T-shirt, który podkreślał jego muskulaturę, oraz jeansowe spodnie. Usiadł na krześle przed swoim lustrem i patrząc na swoje oblicze, czekał na swojego towarzysza. Do ich występu została jeszcze ponad godzina, wiec będzie czas, żeby trochę porozmawiać. Przy jego lustrze wszystko było przygotowane, kosmetyki ułożone, każde na swoim miejscu, ubrania do występu powieszone na małym wieszaku tuż obok lustra. Skrzywił się nieco, widząc skórzane spodnie, nie przepadał za nimi. Może i faktycznie mogły podobać się kobietom, czy nawet niektórym mężczyznom, oglądającym ich występ, jednak były one niewygodne.
Spojrzał na zegarek - Godzina, piętnaście. Czas się szykować. - mówiąc to, sięgnął po podkład, żeby nieco wyrównać nieco kolor swojej skóry. Co prawda nie używał ich zbyt wielu, ze względu na urodę, odziedziczoną po Matce, jednak pewne kosmetyki były koniecznością.

@Regis
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Występy w duecie nie były dla niego częste - zazwyczaj po parkiecie szalał sam: ewentualnie w towarzystwie porwanej fanki lub fana, lecz nigdy obok drugiego tancerza. No ciekawe, huh - pomyślał więc, po przetrawieniu wieści na temat dzielenia sceny z kimś innym niż widzowie. Złości, rozczarowania, zazdrości czy innej emocji nie uświadczy raczej nikt, ni on sam - może zaborczość warczała cichym tembrem w głowie, no bo jak to tak: dzielić się atencją? Z drugiej strony mogło to być dość zabawne i ciekawe doświadczenie, szczególnie jeśli rzeczony partner zgodziłby się na podjęcie wyzwania i wejścia w odpowiedni rytm.
Tak... To miało szansę się udać, zwłaszcza z nim.
Do Ereteinów wilkołak żywił specyficzne uczucia – w szczególności do ich aury. Jej "siła” dwukrotnie zamotała mu w głowie: raz, gdy poznał syna Merlota, o którym ten nie miał bladego pojęcia i przy drugim starciu, którego efektem było bardzo namiętne zwieńczenie spotkania i to nie z byle kim. Sam Alexandre, mimo iż zasilał szeregi tego samego rodu, nie budził w Regisie żadnych specjalnych czy negatywnych odczuć - no może za wyjątkiem wdzięczności, bo zdaje się, że jako JEDYNY z całej “rodzinki” nie łaził z: wiecznie włączoną aparycją i nie odpalał od razu na pełny full – przynajmniej w jego towarzystwie. Oczywiście to nie tak, że pod jej wpływem Dziecię Księżyca odchodziło od zmysłów, nie – na pewno jednak o wiele ciężej przychodziło mu skupienie się na sprawach innych niż źródło przyjemnej aury. Nie żeby narzekał, lecz czy sprawca byłby gotów ponieść konsekwencje?
Bo kto igrał z wilkiem, z tym samym wilkiem musiał się potem zmierzyć.
- Jak tam nastrój? - w przeciwieństwie do Alexandre: jego zwyczajów i sposobu wysławiania się, Regis ani myślał dorastać szlacheckiemu pochodzeniu choćby do poziomu pięt.
Sam został wychowany na dość luźnych zasadach i w dodatku w “luźnym” towarzystwie: w społeczeństwie cyganów, którzy za nic sobie mieli etykę słownictwa, zachowania czy aparycji. Ludzie ich pochodzenia od wieków brali wszystko takim, jakim było - żyli chwilą i doceniali chwile w umiłowaniu za ich piękno oraz ulotność, bo tak jak one trwali w teraźniejszości, nieprzejęci przyszłością, natomiast przeszłość traktując z należytym szacunkiem ku pamięci przodków.
- A więc jednak skórzane wdzianka. Klasyk. - o ile wilkołak nie miał problemu ze skąpą garderobą, o tyle troszkę podzielał niechęć Alexandre do skórzanych spodni – nie dlatego, że były niewygodne, lecz z powodu ryzyka rozdarcia w czasie gwałtowniejszych ekscesów, które nie zawsze szły w parze z wątpliwą wytrzymałością materiału.
A że ten niekoniecznie pochodził ze skóry zwierzęcia, a był jedynie imitacją...
- Ja tam się jeszcze poprzeciągam. - skoro o ubiorze mowa: poza kubkami kawusi dla rozbudzenia – jednym dla niego i drugim dla wampira – Regis miał na sobie proste jeansy oraz zwykłą luźniejszą koszulkę na ramiączkach.
Chociaż jej zwiewność zakrywała muskulaturę ciała, przynosiła błogie uczucie chłodu, który skutecznie ostudzał ciało o znacznie wyższej temperaturze. Już na sam ten wzgląd, po uraczeniu się łykiem kawy i postawieniem drugiego kubeczka dla towarzysza na stoliku, wilkołak odrzucił koncepcję przyodziania góry, a jeżeli już, to skąpej lub łatwej do “zdjęcia” dla uciechy własnej oraz publiki.
I właśnie z tego tytułu wolną ręką odsunął wieszaki z rzeczonymi “górami’ na bok.

@Alexandre Van der Eretein

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Występy w duecie to dla niego żadna nowość. Przynajmniej w przeszłości, za czasów jego świetlanej kariery w Operach i na deskach teatrów nie raz występował towarzysko. Jednak od czasu kiedy pracował dla Seleny, starał się raczej być solistą. Wiadomość o tym, że będzie dzielił scenę właśnie z Regisem przyjął ze stoickim, typowym dla siebie spokojem. Cóż kolejna robota do wykonania, kolejne przedstawienie do odegrania.
To ciekawie, że wilkołak wspomina, na szczęście w myśli, o zdolności rodowej, którą odziedziczył wraz z darem krwi od Ojca. To prawda, że raczej unikał używania jej publicznie, czy przy lada okazji, jak niektórzy członkowie rodu zapewne mieli w zwyczaju. Problem mógł pojawić się na scenie, umiejętne żonglowanie aurą rodu Eretein potrafiło zaskarbić przychylność męskiej części publiczności. A na męskiej części społeczeństwa przecież żerował prawda?

Słowa usłyszane za plecami wywołały delikatne drgnienie. - Jak zawsze mój drogi Regisie, wyśmienity. - Co by nie mówić większość dzisiejszego społeczeństwa raczej zapominała o szlachetnym wychowaniu i manierach, przywykł już do tego, sam jednak nie pozwalał sobie zapomnieć o swoim pochodzeniu. Skłonił się mężczyźnie na powitanie, po czym usiadł, aby dokończyć swój delikatny makijaż. - Tak - nieco ironiczny ton mógł jedynie wskazywać na niechęć wampira do tego typu ubrań. - Taki mamy temat dzisiejszej nocy, więc i takie ubranie przypadło nam dziś w udziale założyć. - wstał i zaczął zdejmować najpierw koszulę. - Dziękuję za kawę, bardzo to miłe z twojej strony, że pamiętałeś o mojej skromnej osobie. - upił z kubka ostrożny łyk, wcześniej sprawdzając, czy nie jest zbyt gorąca. - Mmm wyśmienita. Co prawda wybrałbym łyk dobrego wina, jednak kawa to wspaniały napój. - znów delikatnie pokłonił się mężczyźnie.  Gdy Regis przechodził koło niego, Wampir poczuł ciepło bijące z ciała Wilkołaka, kątem oka zerkną, jak ten odrzucił część garderoby, która miała na celu ukryć, więcej niż powinna. - Widzisz, skoro mamy sposobność porozmawiać dziś miedzy sobą, pragnę skorzystać z tej sytuacji. Znamy się przecież tyle lat, a zaiste mało wiem na twój temat. Uraczysz mnie jakąś przecudowną historią ze swojego życia? - mówiąc to, zdejmował właśnie Jeansowe spodnie.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Jeszcze trochę, a w Regisie wyrobi się naturalna odporność na zdolność Ereteinów - słowo dajemy! Póki co wilkołak nie zakrzątał sobie głowy konsekwencjami – zamiast tego poprzeciągał się kilka razy – na początek rozluźnił głowę, potem ramiona a na końcu plecy. Gdyby nie fakt, że tors przysłaniała luźna koszulka, ktoś mógłby uzyskać wgląd na całkiem ładny widok wyraźnie zarysowanych mięśni i to jeszcze w ruchu. Śmiechem i żartem: niejedna fanka i niejeden fan wielokrotnie krzyczeli o więcej, co Azjata chętnie prezentował, o ile Ci tak zwani requestorzy wpierw sypnęli groszem, bo jak raczyła mawiać Selcia: nie samą podstawą z pracy żył artysta czy kelner – wystarczyło się dobrze postarać, by otrzymać prawdziwie tłuściutki napiwek.
- A to spokojnie, po występie dorwiemy całą kolekcję do użytku własnego. Jak znam  Selenę, to zamówiła najlepsze butelki winiacza od Merlota. Któreś z nich na pewno przypadnie Ci do gustu. - no tak: i pod tym względem wyszło kilka zasadniczych różnić pomiędzy nimi - otóż Dziecię Luny nie odwzajemniło eleganckiego pokłonu, wręcz przeciwnie – zamiast niego po wypowiedzianych słowach puścił wampirowi oczko, co robił praktycznie zawsze, gdy miał dobry humor.
W tym wszystkim nie zabrakło także uśmiechu oraz jego następstwa pod postacią dołeczków zdobiących oba policzki.
- Tak? To zależy, co chciałbyś wiedzieć. - na kolejne słowa brew Regisa z automatu wystrzeliła do góry. Odkąd zaczął pracę w kasynie, a było to gdzieś w okolicach 2019 roku, nie przypominał sobie, aby którykolwiek ze współpracowników kiedykolwiek wypytywał go o jego historię.
Sama Selena również nie grzebała zbyt głęboko - jasne: znała pochodzenie Regisa – ba, doskonale wiedziała, kim był jego ojciec i niekoniecznie matka, ale nic ponad ponieważ: raz – nie miało to związku i wpływu na pracę - dwa: jak sama raczyła mawiać, nie była z tych, którzy wciskali swoje śliczne noski w nieswoje sprawy, a i On, czyli wilkołak, nie poczuwał się do obowiązku zanudzania jej historią swojego życia.
Zresztą, czy w ogóle miałby o czym opowiadać?
- No więc... - wpierw Azjata dopił kawę, potem zdjął koszulkę, a na sam koniec zajął miejsce na obracanym stołku przy lusterku, gdzie połyskiwały opakowania od kosmetyków.
- Pochodzę z cygańskiego taboru, ale to chyba już wiesz. - rzucił luzem w czasie masażu nasady nosa palcem lewej ręki, a potem, jak gdyby nigdy nic, obrócił się na krzesełku.
W zamiarze lub nie, raczej tym pierwszym, Regis sposobem niewerbalnym uchylił Ereteinowi rąbka tajemnicy poprzez pokazanie mu dwóch tatuaży: jednego na karku, symbolu przynależności do miejscowego gangu/watahy wilków Thunder Wild pod przewodnictwem Mikaylai oraz drugiego przedstawiającego wilczy łeb w roli znaku rozpoznawczego wilczych oraz ludzkich cyganów, którzy zgodnie z ogólnodostępną wiedzą pomieszkiwali nie tylko w Paryżu, lecz zajmowali tereny poza nim: głównie te zalesione, gdzie mieściła się również bardzo specyficzna knajpka, której właścicielem był akurat Regis.
- No a Ty, o Tobie też niewiele wiadomo. - kiedy już wampir myślał, że zdoła wyłuskać od kolegi dość informacji, ten ku potencjalnemu zaskoczeniu, odbił mu piłeczkę w bardzo typowy dla siebie sposób.
Widzisz słodziaku: nic za darmo – informacja za informację i to poprzez ładną prośbę ocząt, które mimo swej dwubarwności, ani myślały zerwać kontakt wzrokowy po przyjęciu dogodnej pozycji wraz z oparciem brody o rękę.  

@Alexandre Van der Eretein

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Na szczęście dla nich Alexandre jeszcze nie włączył swojej Aparycji, wiec na daną chwilę uodpornienie się Regisowi jeszcze nie groziło. Kątem oka przyglądał się w lustrze, jak mężczyzna rozciągał się tuż za nim, wyobraźnia skutecznie podpowiadała mu, co mogło dziać się pod koszulką Wilkołaka, a myśl ta wyjątkowo mu się podobała. Alexandre potrafił docenić ładnie zarysowaną figurę, czy to kobiecą, czy to męską, w swoim życiu nie stronił ani od jednych ani od drugich. Liczyła się jedynie satysfakcja. - Och, z przyjemnością skosztuję, szczególnie w tak doborowym towarzystwie. - Powiedział spoglądając Regisowi w oczy. Gdy ten puścił do niego oko, Wampir spuścił delikatnie wzrok, delikatnie unosząc kąciki ust. Czy Alexandre właśnie się speszył jak nastolatek przy starszym koledze? Nieśmiało podniósł z powrotem wzrok, zatrzymując go na sekundę dłużej na wspomnianych dołeczkach. - To zależy, czym zechcesz się ze mną podzielić - zwrócił uwagę na wyraz zaskoczenia - Jeśli oczywiście chcesz, Do niczego nie zamierzam cię zmuszać. Jeśli cenisz sobie swoją prywatność, uszanuje to. - dodał szybko, znów lekko spuszczając wzrok.

Z ulgą przyjął kolejne słowa Regisa. Z jeszcze większą przyjemnością, przyglądał się mężczyźnie. Gdy założył w końcu skórzane spodnie, oparł się o blat toaletki i przyglądał się, trzeba przyznać dość otwarcie swojemu rozmówcy. Nieco więcej uwagi poświęcał, odsłoniętym mięśniom, nieco wbrew swojej woli, gdyż usilnie starał się patrzeć Regisowi w twarz, jednak wzrok nieco umykał w dół na wyrzeźbione mięśnie. Nagle do głowy przyszła mu pewna myśl, co prawda nie było to zaplanowane, w programie występu, ale czy odrobina improwizacji nie była czasem wskazana? Do myśli tej jednak będzie trzeba wrócić za jakiś czas, gdyż Regis właśnie pokazywał mu swoje tatuaże. - Mogę? - zapytał, wskazując na nie palcem. Jeśli uzyskał zgodę od Wilkołaka, dotknął tatuaży na karku mężczyzny. Ciepła skóra przyprawiła go o delikatny dreszcz, ciepło za którym tęsknił, ciepło które chłonął za każdym razem gdy się pożywiał. Wodził palcami po konturach zabliźnionej od tatuażu skóry, dotykiem czuł jej nieco inną fakturę, tak przyjemną i ciepłą w dotyku. Po chwili wycofał rękę, by samemu odsłonić swój kark - Też mam tatuaż, choć on nie ma oznaczenia przynależności. Przedstawia on, dewizę, jaką kieruję się w życiu. Ying i Yang, jednak zaplatanie się dobra i zła i mieszania się ich między sobą lepiej w moim odczuciu przedstawia wplecione w nie drzewo. - przykucnął i zwrócił się tyłem do Regisa by ten mógł lepiej przyjrzeć się tatuażowi. - Urodziłem się tu w Paryżu. Moja Matka była Koreanką, Ojciec zaś Paryżaninem. Kojarzysz zapewne Wielką operę Garniera? Mój Ojciec był właśnie tym Architektem, który ją zaprojektował. Tak Jestem przemieniony, nie urodzony. - Po tych słowach wstał i ruszył do swojej toaletki, sięgając po jedną z butelek. Odwrócił się do Regisa i spojrzał w jego magnetyzujące oczy. Delikatnie uruchomił aparycję, wysuwając w kierunku wilkołaka plastikową butelkę z olejkiem - Pomyślałem, że dobrze byłoby się nieco natłuścić olejkami, podkreśliłyby one w świetle na scenie to i owo. Byłbyś tak uprzejmy mi nieco pomóc? - zapytał z delikatnym błyskiem w oku.

@Regis





   
   
   
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Dwa razy egzotyczny Eretein nie musiał powtarzać, aby namówić wilczego kompana do picia, bo jak zawsze raczył mawiać w imię kochanej mateczki rodzicieli: powiedz tylko, kiedy, gdzie i z kim. Swoją drogą zabawnie się złożyło: dwójka chłopków: tancerzy o równie pomieszanej krwi co osobowości. Tak, pod pewnymi względami Regis całkiem dobrze rozumiał kolegę z klubu i pewnie dlatego rozmawiał z nim na tak swobodnej stopie - raz: żaden nie cierpiał na ból kijka w rzyci – dwa: nikogo nie trawiła ksenofobiczna przypadłość, na którą cierpiało wielu czystokrwistych Azjatów.
Słowo honoru: wilkołak nic do nich nie miał, niemniej patrząc przez pryzmat podróży po świecie oraz historii doświadczonej na własnym karku, na palcach jednej ręki mógłby zliczyć tych, którzy w czasie konfrontacji wykazywali szczere intencje zamiast sztucznych uśmiechów i słów jakże pięknie poubieranych w fałszywe komplementy. Wobec Radnych zdania nie wypowiadał - na pewno nie wprost, bo to, co kryło się w głowie, stanowiło zupełnie inny rozdział książki.
- Trochę za bardzo się spinasz - śmiało. - okej, Azjata może i nie przepadał za wampirami, albo inaczej: nie żywił wobec nich bezgranicznej miłości, niemniej nie stało mu to przeszkodą, aby wychodzić ponad rasowy stereotyp na poczet spędzania czasu poza pracą, z co ciekawszymi jednostkami – dajmy na to taki Hyunem czy Radną Elisabeth.
Selena w pewnym sensie również zaliczała się do kółka tolerowanych komarków - podobnie jak Alexandre, któremu wilkołak nie tylko rzucił odpowiedź potwierdzającą jego domysły w związku ze wspólnym piciem, ale przede wszystkim zezwolenie na dotyk tatuażu, który zdobił kapkę przysłonięty kark. Oj tak, półdługie włosy z lekko rozjaśnionymi końcówkami należało wpierw odgarnąć, co swoją drogą przeszyło ciało Dziecka Luny nieoczekiwanym dreszczem. Czy był on efektem zbliżenia wrogiej lorowo jednostki? A może powód tkwił w znacznej różnicy temperatur? Wilk wmawiał sobie to drugie, bo przecież nie mogło chodzić o nic innego.
A jednak...
W czasie chwilowego zatarcia granicy, prócz dreszczyku mięśnie wyraźnie się napięły, tym śmielej podkreślając wyrazistą muskulaturę szerokich ramion oraz pleców, wzdłuż których biegła charakterystyczna linia kręgosłupa zwieńczona dwoma dołeczkami, niekiedy nazywanymi Dołeczkami Wenus. Zerkający ukradkiem basior nie chciał się zdradzić, niemniej na wzgląd biologii, wampirze ucho bez trudu miało prawo to wychwycenia szumu lekko przyspieszonego tętna. W jego zwolnieniu pomógł głębszy wdech i wydech zaraz po odsunięciu palca nieśmiertelnego, zupełnie jakby Regis jego faktyczne przeznaczenie nieświadomie okrył płachtą westchnięcia na kolejne słowa Ereteina.
- Paryż huh? W takim razie powinniśmy sobie przybić piątkę, bo ja też, chociaż mój cygański staruszek nie był Francuzem. - bierz, gdy dają i wyrywaj, kiedy zabierają: w prostą myśl Azjata ani myślał o odrzuceniu okazji odbicia piłeczki zerknięcia na znamię na karku nieśmiertelnego.
Chętnie odwrócił się do niego przodem, po czym otaksował starannie wykonane znamię. Wtem i znów wychodząc naprzeciw nieśmiertelnemu, nie powtórzył jego gestu – zamiast tego zrobił coś, co było bardziej typowe dla jego osoby i niejako rasy - mówiąc prościej: Regis zbliżył twarz, w szczególności nos, którym poprzez minimalny, acz możliwy kontakt z chłodną skórą, przejechał wzdłuż nakreślonych linii tatuażu.
Wpierw zatoczył nim koło, potem powiódł po trasie obu drzew, zatrzymując się centralnie pośrodku. Tam też wypuścił całe wezbrane powietrze – to, dzięki któremu zdołał nie tylko poznać woń wampira, lecz które uderzyło jego delikatne obnażone miejsce obłokiem ciepłego powietrza. Wtedy i dopiero wtedy wilkołak odsunął się całkowicie, oddając w ten sposób mężczyźnie jego prywatną przestrzeń.
To, że przy okazji uśmiechnął się do niego w bardzo zawadiacki sposób było oczywiście dziełem “przypadku”.
Jak mawiano: kto mieczem wojował, od miecza często obrywał.
- No tak... Pachniesz jak typowa pijawka. - zaśmiał się, nie mając oczywiście nic “złego” na myśli. W swoim stwierdzeniu był jak najbardziej szczery – inną kwestią było to, co prócz typowego zapachu charakteryzowało Alexandre i nie, nie pytaliśmy o aurę, którą oczywiście postanowił odpalić.
Wysoka czy nie: wyczulone nań ciało i wszystkie zmysły Azjaty po raz kolejny instynktownie napięły wszystkie mięśnie pod skórą. Dwukolorowe ślepia błysnęły, lecz nie było w nich wrogości - temu czemuś o wiele bardziej pasowało określenie: fascynacji.
- No... Skoro... Chcesz. - a więc puenta: wyraźne speszenie odczuwalne nie tyle w momencie odebrania butelki z olejkiem z rąk prowokatora, jej otworzenie czy rozlanie odrobiną na dłonie, lecz w chwili ich przyłożenia do nagich pleców Ereteina, o ile ten oczywiście pozbył się odzieżowej przeszkody.
To nie tak, że Regis czuł wstręt - raczej na odwrót i to jak na złość akurat po namiętnie spędzonych chwilach z Hyunem oraz Elisabeth. Jakim prawem w ogóle dał się temu ponieść? Czemu pijawkom? Był kurna wilkołakiem: potworem, maszyną do zabijania, a co ważniejsze: naturalnym wrogiem wampirów! To, z jaką łatwością zdołali go “zachęcić” do zabawy momentami przerażało.
Zmrużył więc swoje ślepia wilk i warknął cicho, acz gardłowo, bynajmniej nie z powodu wrogości.
- No więc... Jeżeli nie tkwi w tym żadna przesłanka o przynależności to, co Cię skłoniło do przyjęcia takiej filozofii Ying i Yang? - spytał, chcąc niejako odwrócić uwagę od aury oraz faktury skóry wraz z jej muskulaturą. W tym miejscu warto było napomknąć, z jaką precyzją, delikatnością oraz sensualizmem Regis, zapewne nieświadomie, rozprowadzał tłusty olejek: po karku, ramionach, łopatkach i pozostałych rejonach na szerokich plecach.
Heh, widzisz kolego: wilk nie bez powodu obrał je na pierwszy tor. Troszeczkę się dzięki temu wycwanił, co oczywiście rzutowało na zajęcie miejsca idealnie za prowokatorem całego zdarzenia. Tors musiał poczekać na swoją kolej, o ile jego właściciel zniesie dotyk wraz z systematycznymi uderzeniami ciepłego powietrza.
O resztę słów prosimy się nie martwić: do nich zdążymy jeszcze wrócić.

@Alexandre Van der Eretein

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Alexandre w zasadzie mógł uchodzić za Samotnika, nie mieszkał w siedzibie rodowej Ereteinów. Miał własny apartament w Le Marais, w bogatej dzielnicy mieszkalnej. Le Marais miała jeszcze jeden ważny aspekt, który w zdecydowanym stopniu ułatwiał mu przetrwanie. Jednak o tym może kiedy indziej. Biorąc pod uwagę to, że mieszkał sam, i całe swoje życie poświęcił w zasadzie na taniec, wbrew pozorom rzadko bywał na spotkaniach towarzyskich. Dlatego też nie było go na balu sylwestrowym w domu Eretein. Faktem jednak jest też, że mimo zwykle arystokratycznych manier, nie wynosił się ponad stan. Owszem mógł uchodzić w dawnych czasach za szlachcica swobodnie między nimi poruszać, jednak pamiętał swoje dziecięctwo, kiedy to był zdecydowanie z nizin społecznych. Na szczęście też, był też mieszanką parysko- koreańską, co prawda Matula zadbała o wpojenie młodemu Alexandre zasad i prawideł swojej kultury, jednak odejście matki w młodym wieku, i Paryskie wychowanie zrobiły swoje.

- Nie mam w zwyczaju, naruszać czyjejś nietykalności bez pozwolenia. - Mówiąc to, wodził palcem po tatuażach Wilkołaka. Mimowolnie przyglądał się coraz ostrzejszym liniom mięśni, delikatnie oblizał spierzchnięte wargi. Poczuł pod palcami, charakterystyczne dla gęsiej skórki zmiany, zwrócił też uwagę na przyspieszający puls Wilkołaka. Delikatne ruchy skóry w miejscu tętnicy, z tempem nieco szybszym niż tykanie zegara, delikatnie wybrzuszała się i chowała w minimalnym dołeczku. Szum płynącej ciepłej posoki, delikatne uderzenia, bijącej w klatce piersiowej pompy w miarowym rytmie pum pum. Głębszy wdech Wilkołaka zagłuszył na chwilę symfonie, działającego organizmu budząc Alexandre z mimowolnego skupienia, na dotyku. Cofnął rękę, przymykając delikatnie rozchylone wargi.

Gdy zaś on poczuł oddech wilkołaka na swojej szyi, tak ciepły, tak powolny, tak.. rozbudzający. Przeszedł go mimowolny dreszcz. Widząc jego zawadiacki uśmiech, spuścił na chwilę głowę, by spojrzeć w kierunku jego oczu, samym wzrokiem. Delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy, dodając mu nieco uroku. - Nie wypieram się swojego pochodzenia - znów spuścił delikatnie wzrok, przyglądając się przez krótką chwilę mięśniom zwanym Pasem Adonisa. Dostrzegł delikatną zmianę w postawie i spojrzeniu Wilkołaka po uruchomieniu Rodowej umiejętności. Działa, zawsze fascynowało go, jak duża część osób reagowała na tę zdolność. Przez lata nauczył się posługiwania się nią we własnych celach. Teraz pragnął jedynie skłonić stojącego przed nim mężczyznę do odrobiny większej przychylności. Uśmiechnął się samymi kącikami ust i odwrócił się do Regisa plecami. Słysząc za sobą gardłowy warkot, przymknął na moment oczy, delektując się dotykiem jego ciepłych dłoni. - Ekhm. - chrząknął, gdyż w nie chciał, żeby wilkołak usłyszał, z jaką przyjemnością odbiera jego dotyk, a trzeba przyznać, że dłonie wilkołaka, wiedziały, co robić. - Widzisz Regisie, początkowo byłem człowiekiem. Kiedy Lorenzo podarował mi skarb wiecznego życia i przekleństwo wiecznego głodu. Wybacz jeśli cię urażę, ale stałem się maszyną do zabijania. Moje człowieczeństwo zakląłem w tańcu, czymś pięknym, czymś zmysłowym. Taniec jest dla mnie czymś ważnym, a zarazem moją pokutą. W ciele mordercy przeplata się sztuka i piękno. Jak dobro i zło, przeplata się w naszej rzeczywistości. Tak ja morduję, żeby przetrwać, ale tańczę dla odkupienia. Tak tańczę, żeby wabić. Wabię, żeby jeść. - poważny ton zaniknął pod delikatnym jękiem, kiedy Regis zbliżył się, a Alexandre poczuł ciepły oddech na swoim karku. To był odruch, czując bliskość mężczyzny za sobą, powoli uniósł swoją dłoń, cofając ją delikatnie za siebie. Przymknął oczy, i odnajdując dłonią kark Wilkołaka, przysunął go mocniej do siebie.

@Regis







   
   
  
  
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Samotne mieszkanie – a jakie jest? Zapytałby Regis, gdyby tylko myśli wampira ujrzały światło “dzienne”. Niestety jak wielu śmiałków długowiecznych i ludzkich przed nim, tak i on mimo swej potęgi i rangi wśród cygańskich wilków nie potrafił wchodzić i odczytywać słów zawartych wyłącznie w głowie rozmówcy. Musiał więc zadowolić się smakiem, ewentualnie dotykiem, gdy ten nieoczekiwanie przerwał pierwotną nić porozumienia, zawiązując nań zupełnie nową pętelkę. Próba ukrycia aprobaty na kontakt wcale nie musiała kisić w słoju tak zwanej ciemności.
Chociaż Alexandre zdołał ukryć przyjemność “głosową”, ślepia basiora zdołały wychwycić to, czego schować się nie dało: drżenie ciała, gęsią skórkę czy nawet mimowolne napięcie niebagatelnej muskulatury. Czy zaś wiedział, jak obchodzić się z mężczyzną? To pytanie pozostawiało wiele do życzenia - jedni bowiem powiedzieliby, że tak, czego dowód stanowił ciągły spływ pozytywnych “rekomendacji” ze strony zadowolonych Klientów, którym wilkołak udzielał prywatnych pokazów za dodatkową opłatą - inni natomiast powstrzymaliby się od głosu, jako że mimo ekscesów poza reflektorami sceny, tak naprawdę nigdy nie doszło do przekroczenia granicy cielesności ponad to, co obracało się wokół wyłącznej sensualnej kokieterii.
Czy zatem podobny zaszczyt spotkał wampira?
- Nie? A mi się jednak wydaje, że tak. - a może jednak był to efekt aury, jako że każda akcja ciągnęła za sobą reakcję: tako i Dziecię Luny poddane trudnej próbie w jakiś sposób musiało odpowiedzieć słowem i czynem na zaczepki.
Kiedy więc ręka egzotycznego Francuza przekroczyła próg, by chwycić kark, ten sam “kark” pchnął wilczy łeb bliżej, tym samym niemalże niwelując ostatki przestrzeni dzielącej od siebie dwa ciała.
- A jaka jest prawdziwa definicja mordercy? Zabijają ludzie, wilkołaki i wampiry: Ci pierwsi, ponieważ nieustannie dążą do własnej zagłady, drudzy, aby zaspokoić głód ludzkiego mięsa, trzeci natomiast, bo chcą, muszą, a niekiedy z powodu braku świadomości, z czym wiążą się ich czyny. Pytanie jak wiele zniesiesz i jak blisko przysuniesz rękę do ognia? - każde słowo, każdy wdech oraz wydech i przemieszany z nimi mrukliwy tembr głosu wielokrotnie uderzyły podmuchem już nie tylko w kark, lecz bok szyi i ucha, do którego dodatkowo wpadały dźwięczne nutki wypowiadanych zdań, coraz dalej i dalej, aż nie znalazły się w każdej komórce ciała mężczyzny.
Na tym kokietowany wilkołak nie poprzestał, albowiem niedługo po dokończeniu monologu, przygryzł delikatnie odsłonięty fragment skóry na tym samym boku szyi. To, czy tym sposobem posłał mu ostrzeżenie, odpowiedź na użycie aparycji, czy stanowiło niejako ucieczkę od skonfundowania dziwną fascynacją jego osobą specjalnie pozostawił do interpretacji przez sprawcę zamieszania.
Niech wie chociaż tyle, że i wilkołaki potrafiły się “odgryźć”
- Taniec to piękna sztuka, chociaż nie każdy potrafi ją docenić. Ja uczyłem się go, odkąd pamiętam: wpierw od mamy, potem kilku rodaków z taboru, a potem jakoś samo poszło. Wprawdzie nigdy nie zrozumiem, jak to jest zostać przemienionym, przez co mogę jedynie pogratulować tego, że w Twoim przypadku zrobił to wampir. Transformacja w wilkołaka rzadko kiedy bywa przyjemna – jeszcze rzadziej śmiertelnicy przeżywają z takim spotkanie. Z tego tytułu w kulturze naszej rasy nie bez powodu przyjęła się “niepisana” zasada o spokrewnianiu śmiertelnych wyłącznie przez Alfy. - a potem, jak gdyby nigdy nic, Regis odsunął się nieznacznie od Alexandre.
Nadal jednak siedział centralnie za nim, wcierając palcami rąk tłusty olejek, jakże wolno spływający kroplami wzdłuż pleców i to zdaje się gdzieś na poziomie lędźwi, które padły ofiarą miękkich koniuszków nieszczędzących na pieczołowitym wcieraniu “cieczy” w skórę.

@Alexandre Van der Eretein

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Kto wie, może ta ukryta myśl ujrzy światło dzienne jeszcze tej nocy. Nikt przecież nie powiedział, że młody Eretein nie postanowi się ową myślą podzielić, ze swoim towarzyszem. Gdyby zaś wątpliwości dotyczące dotyku dłoni wilkołaka zostałyby wypowiedziane, te również spotkałyby się z odpowiedzią ze strony młodego Wampira. Drżenie spragnionych mięśni nabierało na sile z każdą chwilą bliskości, z każdym kolejnym oddechem owiewającym kark. Dreszcze również przybierały nieco na sile, powodując kolejne dłuższe przymknięcie powiek, rozkoszując się każdą upływającą sekundą. Tik tak, tik tak, czas upływał nieubłaganie, a w głowie Alexandre pojawiła się myśl, aby chwila ta trwała możliwie jak najdłużej.
- Mogłeś odmówić - szepnął - Protestem nie raczyłeś mnie obdarzyć. - uśmiechnął się znów a oczy otworzyły się szeroko gdy Wilkołak przylgnął do Wampira. Cichy prawie niesłyszalny jęk, który jednak musiał zostać usłyszany, przez czuje uszy stojącego za nim mężczyzny. - Patrzysz jednak z perspektywy Urodzonego, Ja z perspektywy kogoś kto kiedyś był człowiekiem. Na myśl o zabiciu człowieka, przechodzą mnie dreszcze - jak od twojego dotyku, dodał w myślach - Jednak nie jest to mój drogi przyjemny dreszcz, gdyż w tym konkretnym przypadku mówimy o obrzydzeniu. Mimo swojego wieku nie przywykłem do zabijania. Żywię się jedynie męską krwią. Dlatego też mieszkam w La Marais, mamy tam dzielnicę gejowską. - zaśmiał się delikatnie, cóż za paradoks prawda, zważywszy na aktualną sytuację. - Podrywam niczego nieświadomego śmiertelnika, upijam go, a potem zapraszam do swojego domu. Mam tam własny apartament. - Cofnął delikatnie głowę, wtulając się nieco w stojącego za nim wilkołaka. - Nikogo nie dziwi delikatne kąsanie po szyi podczas miłosnych uniesień. - szepnął. Na domiar złego w tym samym momencie Regis dziabnął chłopaka w szyję. Na ten drobny gest chłopak odwrócił się i zanim Regis zdążył się odsunąć, Alexandre odwrócił się twarzą do niego.
Spojrzał mężczyźnie w oczy nieco kokieteryjnie, wysunął ku niemu rękę i wsuwając dwa palce za pasek spodni, przyciągnął go mocniej z powrotem do siebie. Cofnął się przy tym, opierając się o Toaletkę i dopiero gdy wsunął swoje udo miedzy nogi Regisa postanowił odpowiedzieć na kolejną wypowiadaną przez Mężczyznę kwestię. - Taniec to arcydzieło. Najpiękniejsza ze sztuk. Tylko podczas tańca można docenić to co najpiękniejsze. - mówiąc to, przesuwał rękę od spodni powoli w górę, niespiesznie badając każde zagięcie mięśni na brzuchu mężczyzny. Delikatnie przegryzł wargę, zanim kontynuował - Mnie tańczyć uczyła moja Matka, mimo sprzeciwów ludzkiego ojca. Na szczęście Lorenzo, nigdy nie zabraniał mi praktykowania tej sztuki, w zasadzie dzięki niej, uratował mnie od śmierci. - kolejne słowa wypowiadał, wędrując dłonią do szyi Wilkołaka. Wzrokiem podążał za wędrującymi palcami, a gdy dotarł do zbiegu obojczyków, spojrzał wilkołakowi w oczy i wyciszył swoją rodową zdolność. Dając mu tym samym wybór czy zabrną w tym dalej, czy jednak ucieknie od niego. - Taniec, to zmysłowość sama w sobie, piękno ruchu ludzkiego ciała. Taniec to uczucie zaklęte w powolnym ruchu dwóch ciał. Taniec to Ekstaza, zaklęta w przyspieszającym oddechu. I wreszcie taniec to.. - przysunął się ostrożnie w stronę Regisa - Pożądanie - szepnął mu wprost do ucha
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Tik, tak: między chcieć, a móc istniała cieniutka granica,
Tik, tak: nie zawsze taka, którą dało radę przeskoczyć,
Tik, tak: i nie taka, którą pokonywać się chciało.
Tik, tak: zegar w istocie tykał, nieubłaganie zbliżając ich dwójkę do drugiego aktu pierwszego odcinka. Hah, czyż nie brzmiało to dwuznacznie, przeto nawet bardziej niż nieoczekiwane położenie par ciał: jednego przyszpilającego drugie i to drugie jakże ślicznie przylgnięte do drewnianej toaletki z jeszcze śliczniej otwartymi udami, między którymi znienacka zagościło czyjeś kolano. Chyba żadnym zaskoczeniem nie będzie stwierdzenie, iż w czasie całego procederu odgłosy ruchów przemieszały się z echem dwóch dodatkowych dźwięków: cichego chrząknięcia, a następnie warkotu w idealnej synchronizacji momentu uderzenia osoby Regisa o toaletkę.
Jego mina była bezcenna, a wyraz twarzy mówiący więcej niż kaskada zdań. Z jednej strony uderzyło ludzkie zaskoczenie, z drugiej zwierzęcy gniew – na trzecią pozycję wskoczyło speszenie niekiedy nazywane zawstydzeniem na zaistniałą sytuacją, która jeśli nawet nie przypominała tej z sylwestra, to mimo wszystko drażniła to, co wilkołak usilnie chciał zepchnąć w najdalsze zakamarki umysłu. Oczywiście to też nie tak, że nie docenił gestu, bo jeżeli miałby coś powiedzieć, to z pewnością w oparciu o kilka komplementów zwracających uwagę na wyrazisty pazur Alexandre, któremu najwyraźniej nie poskąpiono w czasie przydzielania pakietu wampirzych atrybutów.
A może wcale go tam nie było, a chłopak zwyczajnie taki był?
Niewiele brakowało, by się temu poddał, lecz po krótkiej ulotnej chwili wilk zaśmiał się dźwięcznie, gdy w końcu to do niego doszło. Nim jednak wyjaśnił zagadnienie, odbił się kontrą: chwycił smukłe dłonie, co to śmiało błądziły palcami po jego gorącym brzuchu, piersi, szyi oraz obojczykach w swoje własne. Uściskiem ni to bolesnym, ni delikatnym wpierw je odsunął, a potem obrócił wraz z całym połowicznie połyskującym od olejku ciałem mężczyzny tak, aby tym razem to On zajął miło wygrzane miejsce na tej samej toaletce. Dopiero wtedy Regis pozwolił spętanym kończynom “opaść” na powierzchnię blatu, zaciskając się dopiero na nadgarstkach.
- Móc, a chcieć to dwie różne rzeczy – taka sama zasada obowiązuje pomiędzy chceniem, a odmawianiem. Ty jeden wiesz, jak dalece prawdziwe były słowa i na ile faktycznie byłbyś w stanie odpuścić. - na twarz wilkołaka wpełzł bardzo zawadiacki uśmieszek, zupełnie jakby dał się ponieść chwili: nie jako kat chcący zranić towarzysza, lecz w roli osoby o podobnych predyspozycjach - drapieżnika, któremu ktoś podsunął smakowity kąsek pod sam nos - dokładnie ten, którym ponownie przejechał po boku, przodzie i drugiej stronie szyi.
Co on właściwie robił?
- Teraz też przechodzą Cię dreszcze: czuję je i widzę. - mruknął, będąc niebezpiecznie blisko, tak blisko, że wystarczyło tylko chapsnąć, aby trysnęła życiodajna krew, na którą Stwórca skazał Alexandre po sam kraniec jego dni, a która w przeciwieństwie do niego, u Regisa szumiała wyrazistym, kuszącym rytmem, przeto płynąc szybkim prądem wewnątrz wyżłobionych tuneli aż po centrum zwanym sercem.
Tudum, tudum, tudum - śpiewało zgodnie z tykaniem zegara na ścianie.
- Widzisz... Dla mnie nie liczy się płeć, bo mogę zjeść każdego człowieka czy nawet... Wampira. Mógłbym zjeść też Ciebie, tylko że byłoby to zbyt proste, bo po co sobie psuć zabawę, skoro jeszcze jej nie zaczęliśmy? Musisz tylko wiedzieć, że... - przerwał nagle na poczet chwycenia butelki z olejkiem. Kiedy zbyt mocno podsycisz ów pożądanie, musisz skonfrontować się z konsekwencjami. W tańcu to również obowiązuje. - dokończył, wyciskając zeń przeźroczystą ciecz.
Jej krople wolno spływały w dół, sekunda po sekundzie, aż do momentu zetknięcia z nagą skórą piersi. Skoro nieśmiertelny był na tyle bezczelny, aby przyszpilić wilkołaka, to teraz ten sam wilkołak “grzecznie” dokończył dzieła. Oswobodziwszy nadgarstki “ofiary”, począł naoliwiać jej roznegliżowany tors, przy tym nie szczędząc na pieczołowitym obadaniu każdego uwypuklenia i wklęsłości mięśni pod skórą.

@Alexandre Van der Eretein

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Chcieć a móc to zaiste dwie różne sobie rzeczy, jednak czy młody Eretein nie dał jednak wolnej woli Regisowi? Jedynie delikatnie nim manipulując? Czy ta drobna manipulacja emocjami, postrzeganiem była, aż tak dużym obciążeniem, że niski płotek był aż takim wyzwaniem? Czy może jednak pragnienie okazało się silniejsze niż jedynie drobna chęć okazania protestu? Z drugiej zaś po co protestować? Żeby komuś coś udowodnić? A może samemu sobie, że nie jest się jedynie uległym psiakiem na łasce Pana. Zegar nieubłaganie tykał, lecz dla młodego wampira przyjemnie zwolnił. Wyraz zaskoczenia, na twarzy wilkołaka, wywołał małą satysfakcję na twarzy chłopaka. I już miał odtrąbić salwę zwycięstwa, kiedy to Wilkołak wyraźnie przejął inicjatywę po raz kolejny. Gdy ten chwycił go za ręce, w oczach wampira pojawił się delikatny błysk. Kąciki jego ust uniosły się delikatnie, a w głowie pojawiła się pewna dzika myśl.

Poddał się zwierzęcej sile Regisa wiedząc, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Wszystko w swoim czasie mój drogi, pomyślał. Wykorzystując to, że Dziecię Luny musiało się do niego przysunąć, chociażby po to, by przycisnąć jego nadgarstki do blatu, wysunął głowę lekko w przód, by musnąć na krótką chwilę jego szyję swoimi wargami. - Jeśli czegoś naprawdę chcesz, możesz wszystko. - Mruknął, spoglądając Wilkołakowi w oczy, by po chwili błądzić po napiętych mięśniach. Nie zamierzał przeczyć temu, iż wilkołak wywoływał reakcje, o których wspominał. Na potwierdzenie tych słów westchnął, wolno wypuszczając powietrze, wprost na szyję Wilkołaka. Znów bliskość szyi, i miarowy rytm pulsu, tudum tudum, delikatnie odginająca się skóra, tudum tudum, ciepło wilkołaczego ciała. To wszystko wywołało reakcję, do której przymierzał się od momentu kiedy został dopchnięty do Toaletki. I już miał to zrobić, kiedy Regis cofnął się od niego, chwytając buteleczkę z gęstym przeźroczystym olejkiem.

- A co zrobisz, Regisie, Alfo, jeżeli powiem ci, że właśnie, zważywszy na owe konsekwencje, postanowiłem podsycić to pożądanie? Co jeśli powiem, że taki był mój cel od samego początku? - Powoli rozłożył ręce, czekając na chłodne krople, na ciepłe dłonie sunące po jego ciele. Cierpliwie delektował się każdą chwilą dotyku tych rąk. - Co jeśli powiem ci, że tańczysz właśnie według nut, które zagrałem na twoim umyśle? - uśmiechnął się, patrząc na wilka spod pół przymkniętych powiek. - Wszystko to tylko i wyłącznie po byś przez chwilę był panem sytuacji. Nasz czas się kończy, przyjdzie czas na obowiązki. - Poczekał, aż zostanie naoliwiony i zerwał się, korzystając z naturalnej szybkości. Zatrzymał rękę na karku Regisa, mimo iż Wilkołak był nieco wyższy od niego. - Ale może potem spotkamy się u mnie? - Słowa wypowiedział tak blisko twarzy Regisa, że ich wargi o mało nie zetknęły się na krótką chwilę. Ciepły oddech Wilkołaka docierał do jego ust, wywołując kolejny delikatny dreszcz. - Obiecuje nie gryźć bez zgody - Szepnął, cały czas patrząc Wilkowi prosto w oczy, a całość zwieńczył powolnym, lecz namiętnym pocałunkiem.





   
   

  
  
  
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Od ziarenka się zaczynało - zasadzałeś takowe w glebie, to kiełkowało i piętrzyło się w niepoznaki. Podobnie wyglądała kwestia manipulacji – od niewinnej sugestii głowa nie bolała: druga i trzecia natomiast budziły niepokój, niekiedy przepleciony irytacją, które z kolei prowadziły do kształtowania się nieufności. Na pewno nie tu i nie teraz, lecz tylko Czas w towarzystwie Losu wiedzieli, jak dalece posunie się ów rosnące ziarenko w głowie Regisa i to zasiane właśnie przez Ereteinów.
Póki co wilkołak nie raczył się nim przejmować, przeto koncentrując atencję na ewidentnym prowokatorze: jego działaniach i tego, jak mocno rozpraszały go biologiczne procesy ciała: bicie serca, szum krwi, pulsowanie żył oraz jak kokieteryjnie na zmysły nieśmiertelnego wpływało ciepło nie tyle oddechu wypuszczanego z każdym wypowiedzianym słowem, co całokształtu budującego osobę wilkołaka.
- Co zrobię? Nic, a może wszystko, kto wie, kto wie... Czerwony Kapturek również niczego nie podejrzewał. - za to chętnie odpowiedział na zadane pytanie: z uśmieszkiem i błyskiem w oku, których interpretacja niekoniecznie zahaczała o dwojakość czy nawet “trojakość”.
- Przecież jeszcze nie tańczę. - a potem poprawił tok rozumowania pijawki, kierując go na właściwszy tor, jako i po właściwym (bądź nie) wędrowały ciepłe dłonie o długich smukłych palcach, jakże pięknie otulonych kroplami nie tak zimnego olejku o prawdziwie przyjemnym zapachu.
- Obaj dobrze wiemy, że wampiry nigdy nie mówią prawdy, serwując zaledwie jej przedsmak. A jednak po Tobie spływa ona dość chętnie, tym bardziej, gdy tak “uroczo” zdradzasz się z zamiarami. Jak to szło? Wpierw upić, a potem zwabić w sidła pułapki? - zaśmiał się po poznania skrawka skrzętnie uknutego planu. Znów tylko Czas i Los wiedziały, na ile i czy w ogóle zdoła on dojść do skutku.
- Lepiej zachowaj resztę smaczków na występ. - sam za to Regis śmiało odbił i tę piłeczkę, jakoby zachęcając konkurenta do zachowania tajemnicy tych kilku nadal zakrytych kart, które dumnie dzierżył w dłoniach.
Kiedy zaś zimne palce przesunęły się po karku, z gardła basiora uciekł niski, a jak się wkrótce okazało, stłumiony czymś/kimś warkot. Tym jednym cwany “Lis” (nie Ty Orzeszku) zdołał zaskoczyć wilkołaka, podobnie jak kontrą, której zwieńczeniem stało się połączenie pary warg w czymś na wzór pocałunku.
Oj...
Raz: wybiła kolejna minuta, a z nią ą źrenice oczu uległy zwężeniu - przecież on nie gustował w facetach - ponoć.
Dwa: minęła druga sekunda po minucie i wtem wysunął się kieł, którym zaatakowany chwycił i naciął lekko miękką wargę, aż nie spłynęła po niej krew.
Trzy: zegar tyknął ponownie, a z nim spłynęła na język soczyście czerwona kropla, którą wilk chętnie rozpostarł “jego” ruchem, jakoby poznając smak potencjalnego przeciwnika, którego nie dało się w żaden sposób opisać słowami.
- Ja za to rzadko kiedy proszę o zgodę. Pora na prawdziwe przedstawienie. - kiedy wybiła czwarta, piąta, szósta i dziesiąta sekunda, wilk się odsunął od wampira. Oddychał szybko, poliki oraz nos miał okryte rumieńcem, niemniej wbrew temu co samo sugerowało ciało, twarzy nie spowił obraz zawstydzenia, lecz czemuś bliższemu do... Sam zgadnij.
Po oblizaniu własnych warg Azjata spożytkował resztę czasu na przygotowanie się do występu: przyodział strój, nałożył makijaż... W przeciwieństwie do Alexandre wilcze dziecię zrezygnowało z olejku - wystarczył sam fakt, że wkrótce tors pokryje się potem, nie to co skóra nieśmiertelnego, którą tak przy okazji mogły zdobić lekkie zaczerwienienia po czyiś palcach.

@Alexandre Van der Eretein

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Czas był tym, czego oboje mieli aż nadto, jeśli nikt nie połasi się, o nadszarpniecie linii życia, oboje mieli całą wieczność na doglądanie. Atencja skupiona na jego własnej osobie to coś, co spełniało jego wewnętrzne potrzeby najbardziej. Początki kariery na scenach świata w wielkich operach, rozbudziły w nim potrzebę być w centrum uwagi. Taniec zaspokajał zwykle tą perwersyjną wręcz potrzebę, tej nocy był wyjątkowo spragniony uwagi. - Pamiętaj jednak Wilk przez własną pewność siebie i głód wpadł w pułapkę. Myśliwy sprowadził na niego zgubę, Łowca stał się ofiarą. - uśmiechnął się na protest Wilkołaka - Powtórzę taniec to zmysłowość, to ekstaza. To ruch. Nie zawsze musi towarzyszyć temu muzyka - odchylił się nieco w tył, eksponując przy tym nieco swój naoliwiony tors.
- Ukrywanie swoich intencji przed tobą nie miałoby sensu. Wy słyszycie każdy fałszywy ton w biciu naszych serc. Owszem mógł bym zrzucić to na poczet twoich działań, jednak czy bys mi uwierzył? - spytał, nieco spuszczając wzrok. Gdy znów go podniósł, powoli unosząc powieki, nie unosząc aż tak głowy. - Jednak czy widzisz tu gdzieś alkohol? Albo inne używki? - przysunął się znów w jego kierunku, skubnął ustami ucho Wilka - Chyba że.. - mruknął do ucha, ale nie dokończył. Uśmiechnął się uroczo, ostatni raz przed wspomnianym wcześniej pocałunkiem.

Czas zwolnił. Warkot wilkołaka wywołał kolejny mimowolny dreszcz. Palce dłoni wplotły się we włosy mężczyzny. Upływające sekundy jednak w przypadku Wampira, nieprzyjemnie przyspieszyły, nie pozwalając nacieszyć się chwilowym zbliżeniem. Problem w myśleniu Wilkołaka był jeden. Nigdy nie mówił, że nie gustował. Wspomniał jedynie, że się wyłącznie nią żywi. Nagły ból wywołał odrętwienie, poczuł smak krwi. Swojej własnej krwi. Oczy otworzyły się nieznacznie, a gdy usta Regisa oderwały się od jego własnych, przysunął dłoń do zranionej wargi. Przesunął palcem po bladoczerwonej skórze, zbierając na palec spływającą krew. Rana zasklepiała się powoli, Spojrzał na krew na palcu i powoli wessał ją, by nie uronić ani kropli. Nie odezwał się ani słowem. Wzrok Wampira jednak mówił sam za siebie. Gdyby tylko mógł rumienić się, ten zalałby twarz Alexandre. Tak emocje, jakie targały mężczyzną, można było odczytać jedynie po przyspieszonym oddechu oraz przyspieszonym tętnie. Wzrok jednak sugerował wyraźnie, że nie był to gniew. - Dziwnym byłoby, gdyby Alfa pytał o zgodę prawda? - uśmiechnął się delikatnie, przymykając na chwilę oczy. Widać było, jak usilnie stara się zwolnic nieco oddech, jednak nie było to łatwe w zaistniałej sytuacji. Kiedy wilkołak odsunął się, dopiero udało mu się jako tako uspokoić, jednak nie wyciszył zupełnie wszystkiego. Mógł przecież wiele z tego przelać na taniec, którego udziałem miał być również Regis. Coś mu mówiło, że tej nocy, Zyski będą o wiele wyższe niż zwykle. Sam zaczął szykować się na występ, co jakiś czas zerkał na Wilkołaka, nie otwarcie, kątem oka, ale jednak. Kiedy mieli już wyjść na scenę, powiedział jedynie - Powodzenia Regisie, uważaj na siebie. - Po tych słowach ruszył do klubu, a Regis mógł wyczuć, jak Aparycja Wampira się uruchamia, nieco bardziej niż miało to miejsce chwilę wcześniej. Podczas występów, a było ich kilka, Żonglował swoją umiejętnością bardziej lub mniej, aby wpływać na widzów. Podczas powrotów na zaplecze, wyciszał zdolność, aby dać wytchnienie Wilkołakowi, na którego zdolność ewidentnie wpływała.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Tak jak w pomieszczeniu zapadła cisza, tako i postawione pytania musiały na razie obejść się metaforycznym smakiem. Uśmiech oraz błysk w oczach wilkołaka stanowiły sygnał o wyłącznym charakterze informacyjnym: o tym, że słowa i czyny Ereteina wcale nie zostały zignorowane. Cała reszta potoczyła się swoim pędem: przygotowania, ukradkowe zerkanie i chwyty pomniejszych sygnałów - szybszego tętna, oddechu, ucieczki/wędrówki wzroku, zmiany koloru skóry na polikach tudzież woni na wpół roznegliżowanego ciała o znacznie silniejszym natężeniu niżeli przed rozpoczęciem gry słów. Przeplecione pomiędzy nimi gesty mówiły o wiele więcej, zupełnie jak kroki, tak miękko stawiane przez dwójkę artystów: tych jednocześnie kokietujących i rywalizujących ze sobą o jak największą atencję publiczności i nie tylko.
Ta zabawa miała się dopiero zacząć.
Wbrew temu co wielokrotnie mówił i reprezentował wilkołak, na scenie w ogóle nie przypominał siebie. Z rzekomo “nieśmiałego”, powściągliwego i stroniącego od dotyku osobników tej samej płci postaci, wychodził prawdziwy potwór: dziki i nieposkromiony – drapieżnik z krwi i kości, który łapczywie pochłaniał każdy bodziec z zewnątrz - każde spojrzenie, każdy dotyk i krzyk z ust każdego widza w zasięgu oczu i nawet poza nim.
Na tym jednak Regis ani myślał się zatrzymać, albowiem wraz z jedzeniem, rósł jego apetyt. Tak oto więc w czasie spektaklu coraz śmielej wprawiał ciało w ruch: wyginał je, obracał, opadał nim na drewniany parkiet, niemalże czołgając pod samą krawędź jak prawdziwy kot. Wtem wyciągał dłoń, by palcami móc przejechać po szyi i brodzie jednej z dziewczyn, przeto chłonąc piękno rumieńców na jej polikach – tych, których z pewnością nie brakowało rywalowi. O nim nie zapomniał, czemu prędko dał przykład, gdy tylko podniósł się z powrotem na nogi. Nazwanie jego podejścia “zwykłym podejściem” mijało się z celem, ponieważ bliższe i prawdziwsze temu byłoby określenie: zakradł. Dokładnie w ten sposób mężczyzna zajął pozycję centralnie za artystą, przylegając do niego nie tyle swoimi “rozbujanymi” lędźwiami co i rozpalonym torsem, po którym miejscami spływały krople potu.
- Chyba że? - wyszeptał mu wprost do ucha część niedokończonego zdania, którego delikatny chłodny płatek następnie bezczelnie liznął i skubnął zębami, zupełni jak i on przed wyjściem na scenę. Potem posunął się o krok dalej, niejako zatrzaskując sidła rąk, mknących wzdłuż naoliwionego torsu począwszy od bioder, przez brzuch aż po pierś ku uciesze oczu audiencji. Jej krzyki karmiły uszy, z kolei metaforyczne omdlenia podsycały ogień napędowy całej machiny, podobnie jak fascynacja: owoc podkręconej aury.
Wilkołak doceniał przerwy pomiędzy kolejnymi wyjściami, lecz czy aby na pewno Alexandre liczył się z ryzykiem? Jego moc narastała, tak samo jak śmiałość czynów: czasami wszystko sprowadzało się do niewinnych otarć, niekiedy do "sensualno-fikuśnych" piruetów - zdarzyło się jednak, że momentami Dziecię Luny ponownie zatrzaskiwało zębiska pułapki. Każdy nawiązany w ten sposób kontakt fizyczny wydłużał się o mniej więcej pół sekundy, a w ślad za nim chuchnięcia, spojrzenia oraz bezczelne “sztuczne” pocałunki składane na nagiej skórze jakże pięknie przesiąkniętej zapachem Alfy dla zaostrzenia scenicznej pikanterii oraz przelania atencji, po którą tak chętnie sięgał nieśmiertelny.
Niech nie próbuje zliczyć westchnięć ni otarć czoła żaden śmiałek. Krzyki, piski i zaciśnięte nogi osób obu płci mówiły same za siebie. Przedstawienie ewidentnie trafiło w gust, co z pewnością ucieszy nie tylko Selenkę. Pomijając kwestię tłuściutkich napiwków wsadzonych tu i tam, sam Regis lubował się w chwilach takich jak te: momentach wzlotu i miękkiego lądowania - tego dziko nieopisanego uczucia ulgi z satysfakcją jakoby po przeżytej niedawno gorącej namiętności. Taki dyszący, spocony i uśmiechnięty od ucha do ucha, jeszcze przez chwilę pożerający połyskującymi ślepiami personę towarzysza, którego na sam koniec poczęstował bardzo “dwuznacznym” splotem ciał. Niech wampir nie ma mu tego za złe - to był przecież tylko występ, do tego zakończony gromkimi brawami! Nie, żeby wcześniej Azjata nie ostrzegał: przecież sam Alexandre przyznał, iż Alfie nie wypadało prosić - co innego zaprosić na obiecaną popijawę, obalając w ten sposób kolejny argument o braku alkoholu.
On stawiał i to wcale nie dlatego, że chciał komuś zabrać czas – co najwyżej odsapnąć w doborowym towarzystwie.
No to jak będzie Alexandre? Czy i tym razem schowasz rumieńce do kieszonki?

@Alexandre Van der Eretein

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Ukradkowym spojrzeniom nie było końca. Cisza wzmagała apetyt, Alexandre przyglądał się również baczniej szyi mężczyzny oraz jego ruchom. Analizował jego zachowanie. W pewnym stopniu osiągnął swój cel. Cel, który wbrew podejrzeniom Wilkołaka nie było pożywienie się jego życiodajną krwią. Pewna sprężystość ruchów typowa dla wilkołaków, fascynowała go od zawsze. Jego współtowarzysza, cechowała jednak w tym aspekcie drobna przewaga, był również tancerzem. Z trudem jednak opanowywał przyspieszone tetno kiedy zerkał na wilka, co jakiś czas przecierając dłoń na karku, w celu ukrycia, delikatnego speszenia, kiedy ich oczy spotykały się na krótką chwilę. Show dopiero miało się zacząć.

Wybudzony głód, który Alexandre wybudził w Regisie, sterował dzisiejszym pokazem. Wampir również uległ swoistemu czarowi chwili, na scenie jednak był istnym demonem. Wiedział jak działa na ludzi, spojrzenia pełne fascynacji, okrzyki pełne pożądania ze strony widzów obojga płci. Wszystko to wzmocnione "urokiem osobistym". Nie odstawał od Regisa. Lata spędzone na deskach Oper i Teatrów, doświadczenie na największych scenach tego świata, dodawały powabu jego ruchom. Gdy poczuł jednak dotyk Wilkołaczego ciała, wstrzymał oddech na krótką chwilę, finezyjnie unosząc twarz ku górze, odsłaniając tym samym smukłą szyję. - To ja zostanę twoim narkotykiem tej nocy - Po tych słowach cofnął ręce, delikatnie przesuwając je na uda wilkołaka, subtelnie przyciągając go do siebie. Wyruszyli w niezwykłą podróż falujących dwóch ciał, smukłe uda poruszały się zmysłowo w przód i w tył, a dłoń, która niespiesznie zmierzała do wampirzej szyi, została dyskretnie pochwycona drugą dłonią, tylko po to, by poprowadzić ją nieco wyżej, do delikatnych rubinowych ust, które na krótką chwilę zetknęły się z palcami, na których z powodzeniem mogły być pazury.

Widział tchnienia ulgi, kiedy wracali na zaplecze w krótkich chwilach przerw między występami, mimo to widział również, że apetyt mężczyzny rośnie z każdym kolejnym występem. Przerwy wykorzystywał na uzupełnienie płynów, co prawda nie pocił się tak jak Regis, co rekompensował ponownym naoliwieniem ciała, jednak pragnienie trzeba było ugasić. Choć jedno z nich nie była w stanie ugasić woda. Wilkołak również nie ułatwiał tej kwestii. Podczas każdego kolejnego występu podsycał temperaturę, następnymi "podstępnymi" ruchami. Czy mu to przeszkadzało? Skłamałby gdyby powiedział, że tak. Przyznać jednak musiał, że na krótkie chwile zetknięcia się dwóch ciał, wstrzymywał na krótką chwilę oddech. Raz czy dwa nawet sam, unieruchomił wilkołaka w kleszczach własnego uścisku, nie raz drażniąc skórę torsu, karku czy szyi, swoimi ustami czy dłońmi. Ukradkowe, a czasem i bezczelne spojrzenia spod pół przymkniętych powiek, wywoływały, reakcje publiczności, które również podsycały i tak wysoką już temperaturę.
Nie było wątpliwości, że z biznesowego punktu widzenia, nie zdziwiłby się gdyby ich wspólne występy, zaczęły być częstszą atrakcją.
Po występach sprawnie poszedł umyć się pod prysznice, gdy wrócił do garderoby, przebrał się w białe nieco obcisłe jeansy, elegancki luźny sweterek. Podszedł powoli do Wilkołaka - To gdzie uczcimy dzisiejszy występ? Przy buteleczce czy dwóch Merlotowego trunku. - Delikatny uśmiech widniał na jego twarzy, a delikatne iskierki w oczach połyskiwały kokieteryjnie.





Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach