Liczba postów : 270
Szanowny Radny, stworzycielu, ojcze, tato, tatulku, tatulinko… zjebałeś, zaprawdę powiadam ci raz jeszcze, zjebałeś! Jakim prawem, mając tyle lat na karku i muszącym za nim iść jakimś doświadczeniem życiowym, w dodatku z większości zakątków tego świata, dałeś się podpuścić na wspólne zakupy i to przed świętami!?! Nie zanegowała tego Valerie na żadnym etapie wymiany wiadomości, a jedyne co to uwieńczyła ją notką o miejscu zbiórki, przed największym centrum handlowym znajdującym się rzut kamienia od Paryża.
Wcisnęła się w pierwsze lepsze buty z płaską podeszwą, ciemne spodnie, szarą bluzę, powpychała komórkę, nieco gotówki i kartę do kieszeni… i sru, poleciała do garażu po bryczkę i hajda, wydawać kieszonkowe! I pewnie, mogła wystroić się tak, że obsługa bardziej wypasionych sklepów dla snobów padałaby do jej nóżek, jednak zawsze lubiła wodzić ich za nosy i w kluczowym momencie zaszeleścić banknotami lub machnąć kartą za rachunek większy aniżeli zostawiał przeciętny burżuj. Kopara zawsze w dół, gdy z płatnością nie było problemu, a rzucenie kąśliwej uwagi i ich miny przypominające te u zbitego kundla… bezcenne.
Do szukania ojczulka podeszła niczym lwiątko polujące na gazelę, czyli przebiegle i z wmieszaniem się w otoczenie. Akurat japę, zwłaszcza że miała włosy farbowane na brąz, miała pasującą do Francji i nie wyróżniała się jak ten żółtek. To, że nawet gówno w paru odcieniach i węgiel uchodziło za pospolite to inna sprawa, co zrobisz. Dlatego szła tak jak każdy inny i gdy znajdowała się wystarczająco blisko jego plecków… step, step, step i zasłoniła łapkami jego oczka. Zgaduj zgadula, kto to był: delikatne łapcie, trzy centymetry wyższe, atakujące z zaskoczenia jak niestrawność…
@Louis Moreau
Wcisnęła się w pierwsze lepsze buty z płaską podeszwą, ciemne spodnie, szarą bluzę, powpychała komórkę, nieco gotówki i kartę do kieszeni… i sru, poleciała do garażu po bryczkę i hajda, wydawać kieszonkowe! I pewnie, mogła wystroić się tak, że obsługa bardziej wypasionych sklepów dla snobów padałaby do jej nóżek, jednak zawsze lubiła wodzić ich za nosy i w kluczowym momencie zaszeleścić banknotami lub machnąć kartą za rachunek większy aniżeli zostawiał przeciętny burżuj. Kopara zawsze w dół, gdy z płatnością nie było problemu, a rzucenie kąśliwej uwagi i ich miny przypominające te u zbitego kundla… bezcenne.
Do szukania ojczulka podeszła niczym lwiątko polujące na gazelę, czyli przebiegle i z wmieszaniem się w otoczenie. Akurat japę, zwłaszcza że miała włosy farbowane na brąz, miała pasującą do Francji i nie wyróżniała się jak ten żółtek. To, że nawet gówno w paru odcieniach i węgiel uchodziło za pospolite to inna sprawa, co zrobisz. Dlatego szła tak jak każdy inny i gdy znajdowała się wystarczająco blisko jego plecków… step, step, step i zasłoniła łapkami jego oczka. Zgaduj zgadula, kto to był: delikatne łapcie, trzy centymetry wyższe, atakujące z zaskoczenia jak niestrawność…
@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!