Po skończeniu pakowania wszystkich skonfiskowanych gratów do bagażnika, obydwie kobiety wsiadły do auta i ruszyły w drogę powrotną do domeny klanu. Constanza jeszcze przez chwilę dyskretnie wpatrywała się w lusterko wsteczne, obserwując stróżówkę, dopóki uliczka nie skręciła i brama cmentarna nie zniknęła im z oczu, zasłonięta przez załom muru, gołe jesienne drzewa i kolumnadę drogi szybkiego ruchu, która przebiegała nad nekropolią. Jechały stosunkowo szybko, trochę inną trasą niż wcześniej, miej uczęszczaną, ponieważ Connie nie miała ochoty utknąć w wieczornym korku.
— Dobra robota — pochwaliła wreszcie Sonię, nie spuszczając wzroku z jezdni. Po mowie ciała starszej wampirzycy widać było, że przedziwna scena i znaleziska w kapliczce z rzeźbą bez nosa trochę spięły ją nerwowo, ale głos nadal miała spokojny. Panowała nad sobą. Po prostu zdarzyło się coś, czego nie do końca się spodziewała, a Constanza nie za bardzo lubiła, gdy coś wymykało się poza jej kontrolę. — Świetnie dałaś sobie radę z wykonywaniem poleceń i udało ci się nie wsypać mojej gry. Jestem pod wrażeniem. Lepiej się już czujesz? — spytała. Zostawiły za sobą krzyże, Maryjki i wszystkie garbate aniołki, przykre wrażenie powinno znikać z każdym przejechanym kilometrem. Na szczęście auto Connie i rezydencja Draculów były przestrzeniami neutralnymi religijnie.
Była winna panience Evans sporo wyjaśnień w ramach lekcji
@Sonia Evans
@Sahak Darbinyan