28 II - Live And Let Die

3 posters

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
First topic message reminder :

Maurice wrócił z Maroko po tygodniu. W trakcie tego wyjazdu sporo i nic na raz się wydarzyło. Nadrobił swoje dwusetne urodziny z Jannikiem, który niestety nie mógł przyjechać na oficjalną imprezę. Że niby w trakcie rozwodu to ciężko wyrwać się na dobrą balangę. Młodszy blondyn już nie wnikał w to co się działo między jego najlepszym kolegą, a jego żoną. Nie pojmował tych zawiłości, kochanka i w ogóle dlaczego do tego wszystkiego doszło. Wiedział jedynie, że to poziom skomplikowania podobny do jego zerwania z Idą. Wcześniej się śmiał z Fischera, że nie potrafi się ogarnąć i zdecydować kogo kocha, wręcz go krytykował za zdrady (rzadko, bo rzadko, ale z pewnością chociaż raz bąknął, że na parę i żagiel to nie fajnie w małżeństwie). Ale Maurice nigdy nie czuł się na moralizatora tłumów, głównie dlatego, że sam miał swoje za uszami. Co prawda, sam raczej nie zdradzał, aczkolwiek robił o wiele gorsze rzeczy. I nawet nie chodzi o zawodowe łamanie serc, bardziej o manipulacje. Spędzenie czasu nie w samotności, a w gronie najbliższych mu wampirów, pomogło. Dużo żartowali, pili i oglądali sporty. Maurice tylko raz wspomniał o zerwaniu, a dalej to żył na całego. Wrócił do swojego hedonistycznego ja. I szczerze? Dobrze mu było. Serce bolało jak cholera, ale nie czuł ciężaru, którym było bycie z kimś. Tęsknić tęsknił. Żałować żałował. Ale dobrze sobie radził. Ewidentnie lepiej, niż Ida, bo widząc jakie smsy mu wysyłała, wywnioskował, że doprowadził biedaczkę do załamania nerwowego. Nie chciał, żeby to tak wyszło. Jedynie chciał, żeby go kochała. Tylko, że i to nie wyszło. Nic na dobre nie wyszło, a on nie chciał pogrążyć się w smutku. Chociaż był typem męczennika, wiecznego mertyra, to w tym sobie odpuścił. No i jak wrócił, to zrobiło się tylko gorzej. Wszystko mu przypominało o Idzie, jej rzeczy w szafie, kosmetyki w łazience i jej ulubiony kubek. Nie miał siły, ale wszystko spakował w kartony i wpieprzył do pokoju gościnnego. No i od razu było mu jakoś lżej. Zgorzkniał bardzo przez to doświadczenie, wrócił do starych zwyczajów. Aczkolwiek, zrobił sobie jeszcze przerwę. Potrzebował co najmniej miesiąca, żeby wszystko przycichło. Zapłata już wpłynęła na jedno z jego tajemniczych kont na kajmanach, ale teraz nawet nie wiedział co zrobić. Naprawdę myślał wcześniej, żeby kupić IM dom w Monako. Już go jednak nie potrzebował. Co on? Będzie tam sam jeździł albo co najwyżej zabierał Jannika? No nie. To miało być coś dla niego i Idy. Ich wspólne. Nawet był skory naprawdę zrobić własność ich dwojga, żeby i kobieta coś miała własnego. Ale teraz zostało jedynie żyć teraźniejszością i gromadzić pieniądze na wielką wyprowadzkę. Bo to teraz planował. Porzucić Paryż i wynieść się gdzieś w cholerę. Tahira zniknęła, Sahak i Renata sami się sobą zajęli, jego związek pierdolnął. Nie miał co więcej tam robić.

I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie sms w jeden poranek. Maurice miał już iść spać, słońce dawno pojawiło się na horyzoncie, aczkolwiek otrzymał wiadomość, która go trochę zbiła z tropu. Tadeusz Olszewski nie żyje. Ciężko było powiedzieć, żeby śmierć go bardzo przejmowała, ale nie mógł poradzić na to, że od razu pomyślał o Idzie. Przykro mu było z tego powodu, ale jak to on, nie umiał z siebie wykrzesać za dużo empatii. Wymienili się pasywno-agresywnymi smsami i stanęło na tym, że jedzie z nią. Nie chciał, oj jak on nie chciał. Ale musiał to zrobić ze względu na nią. Bo ją nadal kochał. Będąc wobec niej wrednym i oschłym, nie poznawał samego siebie. Czuł się jak jakiś nieznajomy mu mężczyzna. Sam się dziwił, że tak szybko oziębł i wrócił do starych zwyczajów. Myślał, że będzie wobec swojego słońca już zawsze miły, a jednak jego natura z nim wygrywała. Nawet nie wiedział jak szybko znienawidził to słońce. Chociaż nie, to było za gorące uczucie. Zaczął ją po prostu traktować jak kobietę, która i mu złamała serce. W jego żyłach znowu płynęła krew zimniejsza, niż stal i musiał się z tym pogodzić. Kochać to ciężka sprawa. A kochać kogoś, kto tego nie odwzajemnia, a wie, że ty go tak, to jeszcze gorsza. Maurice nie umiał się z tym pogodzić, nie ważne jak zakłamywał rzeczywistość. A zgodził się pojechać na pogrzeb nie ze względu na szacunek wobec Babci Jadzi, a ze względu na Idę. Żeby miała kogoś obok, choć ta osoba, już wcale nie była jej bliska.

Na lotnisko pojechał już ubrany elegancko. Miał na sobie czarny garnitur, czarną koszulę i nawet cholera czarną małą walizkę w ręce. Wcale mu się nie podobała wizja dzielenia pokoju z Idą, ale tym razem z innych względów. Nie wiedział, czy da radę z nią być tak blisko, a jednak tak daleko i się nie rozjebać emocjonalnie. Jak za starych czasów, byli niby na jednym lotnisku, na jeden lot, ale spotkali się dopiero pod gatem. Maurice złapał jeszcze kawę ze Starbucksa, wypalił z pół paczki w palarni i udał się do swojej biznes klasy. Tam sączył drinki za drinkami, żeby jakkolwiek się zaprawić na tę wycieczkę. Dopiero, gdy wylądowali, wynajął im auto i pojechali nim na pogrzeb. Nie wzięli ubera, ponieważ Maurice wolał mieć opcję spania w samochodzie. Tak awaryjnie. Aczkolwiek, nie wypowiedział tej obawy na głos. Na pogrzeb udali się razem, choć Maurice nawet nie próbował jej łapać za rękę. W kieszeni płaszcza trzymał czapkę Mercedesa, z merchu F1. Babcia Jadzia mu raz łamanym angielskim opowiedziała o wielkiej pasji dziadka Tadeusza, więc uznał, że zamiast kwiatów, zostawi coś takiego. Maurice naprawdę był jak dziecko we mgle. Stał koło Idy w kościele, nie wiedząc zupełnie co robić. Nic nie rozumiał, więc po prostu naśladował wszystkich. Potem szli na cmentarz i dopiero wtedy się odezwał do swojej byłej.
- Żyjesz? – Spytał się dość oschłym tonem. On nie chciał, żeby tak wyszło, ale już nie umiał inaczej. Szybko oduczył się bycia chociaż trochę ciepłym. Zajęło mu to tydzień, aby wrócić do ustawień fabrycznych. A z pewnością pomógł mu w tym Jannik, który by na niego nawet złego słowa nie powiedział. Ciężko było Maurycemu być na tym pogrzebie. Wszyscy płakali, byli smutni. A on cierpiał z zupełnie innego powodu, znanemu tylko jemu i Idzie. Słabe uśmiechy na ich widok tylko to pogarszały, musiał znowu odgrywać dobrego chłopaka, co na pewno nie pomoże mu w zapomnieniu o niej. Był w chujowej sytuacji. A jednak, martwił się jeszcze o Idę. Tymi resztkami dobroci, której nie wyplenił, martwił się. Nadal podtrzymywał, że wcale nie cieszy się na widok cierpienia innych. W głowie mu grała tylko jedna piosenka.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Życie z Mauricem było szybkie i nie było w nim miejsca na nudę. Ida jednak równie mocno chciałaby trwać u jego boku, gdyby było bardziej statyczne. Nie była z nim dla pieniędzy, nie traktowała go jako bankomatu, chociaż pozwalała mu siebie obdarowywać. Wiedziała, że to sprawia przyjemność też jemu, więc mu tego nie odmawiała. Rozumiała, se niektórzy też w taki sposób pokazują swoje uczucia, sama starała się po prostu nadrabiać w mniej materialny sposób. Bo ona uważała, że w związku akurat pieniądze nie są najważniejsze. Nie obchodziło jej czy jeśli kolację w drogiej restauracji, czy wzięli butelkę taniego wina by wypić je na kocu na jednej s platform przy Sekwanie. Liczyło się dla niej, że był obok. Okej, jak już kupowała mu jakieś prezenty to takie, które nie były badziewiem, ale jednocześnie starała się, by wszystkie były w jakiś sposób wyjątkowe, ważne i z sercem. Chciała, by korzystając z nich myślał o niej.
No to widzisz, coś jednak sprawia, że to serce bije szybciej po tylu latach. Będzie jeszcze dużo takich momentów, jestem pewna. — Położyła rękę w miejscu, gdzie pod klatką piersiową było skryte jego serce. Niektórzy mogliby powiedzieć, że Maurice Hoffmann takowego nie posiada. Ona jednak przekonała się nie jeden raz, że ono tam było, biło mocno i wyraziście, a sam Maurycy tylko kreował się na brutala i chłodnego cynika bez słabości. Co w tym wszystkim najgorsze, ona sprawiła, że pewnie żałował, że to serce posiadał. W jakiś sposób i niecelowo mu je złamała, czego naprawdę bardzo żałowała. Nigdy nie chciała go skrzywdzić, a wyszło tak, że była jedną z niewielu osób, które zrobiły mu prawdziwą krzywdę.
Może miała jakiś saviour complex i bardzo chciała mu pomóc wyjść z tego marazmu i bezsensu życia w którym tkwił. Może po prostu straciła dla niego głowę już na tamtym weselu, a potem działała bez dogłębnej analizy sytuacji i wyciągnięcia wszelkich za i przeciw. Przy nim zapominała o chłodnym podejściu, wszystko dyktowało jej serce, które biło przy nim szybciej od tamtego pierwszego pocałunku w altance. I faktycznie, wracała do niego jak głupia. Nadstawiała się pod kolejne ciosy, a kiedy jeden policzek robił się czerwony, to wystawiała drugi. Nie umiała o nim zapomnieć, nie umiała odpuścić. Czy było to dobre? Dopiero mieli się przekonać w przyszłości. Może w końcu Maurice tak przeciągnie strunę, że nawet Ida z całą miłością do niego nie będzie mogła mu już pomóc. Że w końcu i ona się podda. Bo ona z każdą kolejną daną mu szansą, z każdym kolejnym powrotem próbowała usprawiedliwiać te działania sama przed sobą. Że mógł na nią nakrzyczeć, bo był rozstrzęsiony, a ona niemiła. Że mógł być chamski w smsach, bo do niego pisała zdesperowana w środku nocy. Że mógł powiedzieć to co powiedział w aucie i garażu, bo był ranny fizycznie i psychicznie. No ale przecież nie mogła przez resztę swojego życia szukać dla niego wymówek i udawać przed sobą, że to nie tylko jego wina. Tkwienie w takim związku obydwojgu nie wyszłoby na dobre.
Dlatego powiedziała mu co powiedziała. Chciała Maurice'a w swojej przyszłości, bo znała jego dobrą i ciepłą stronę. I to tylko od niego zależało jak często będzie ją pokazywał. Od niego zależało jak będzie ją traktował, czy będzie się czuła przy nim doceniania, czy będzie jego prawdziwą partnerką, czy tylko ładną lalką do zabawy i popisania się przed resztą. On mógł to traktować jakby miał wpływ na jej marzenia i wyobrażenia przyszłości, ale tak naprawdę miał wpływ tylko na siebie o czy Ida zechce z nim w takiej formie budować rodzinę.
Uśmiechnęła się na jego zapewnienia i zamiast coś odpowiadać po prostu sięgnęła do jego ust, żeby go krótko pocałować. Zapewnienie, że jest obok i go bardzo kocha. Że już teraz nie jest źle, a będzie jeszcze lepiej. Tego była pewna, że niezależnie co się wydarzy, to jutro będzie lepsze.
Czemu w ogóle wtedy mnie pocałowałeś? Nie lubiliśmy się, wręcz nie mogłeś znieść mojego widoku. Kilka godzin wcześniej strasznie się kłóciliśmy. I nie mów, że to tylko dlatego, że byłeś pijany, bo chyba Carol byś nie pocałował po bimbrze? — Czasami się zastanawiała jak to wszystko się zaczęło, dlaczego tamten wieczór potoczył się tak, a nie inaczej. Nie żałowała, oczywiście, że nie. Po prostu było to dla niej wielką niewiadomą w jaki sposób Maurice Hoffmann, mistrz kontroli i maniak planowania skończył w łóżku z osobą, której nawet nie chciał dotknąć na początku imprezy.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Była pula rzeczy, których Maurice jeszcze nie robił, ale zawężała się z każdym rokiem. Nie da się tego w pewnym momencie przeskoczyć. Ilość rzeczy, które można osiągnąć jest w pewien sposób ograniczona i naprawdę trzeba się postarać, żeby wynajdywać coraz to nowsze. Może dlatego on tak bardzo zaczął chcieć mieć rodzinę. To było pole do popisu. Tego jeszcze nie miał, zwykłej rodziny. Zdawał sobie sprawę, że nic zwyczajnego w niej nie będzie, ale chciał takiej stabilności. Tego jeszcze nie zasmakował. Uważał, że byłby świetnym ojcem. Kochałby swoje dzieci bezgranicznie i nie uciekał od nich. Widział siebie z dzieckiem przy klacie u siebie w biurze. Widział te wszystkie wyjazdy, na pewno pokazałby im świat, nauczył wszystkiego co umiał. Tylko w przypadku swoich dzieci chciałby, żeby uczeń przerósł mistrza. Płeć mu była absolutnie obojętna, traktowałby tak samo córkę jak i syna. Czyli żelazną ręką, ale miękkim sercem. I nie ma nawet mowy o przemocy, żelazna ręka by się przejawiała jedynie przy naukach, gdy trzeba pokazać, jak świat funkcjonuje. Wierzył, że chociaż jedna z jego latorośli odziedziczy po nim chęć i pasję do morderstw. Z kimś w końcu będzie musiał prowadzić agencję, a Ida nie nadawała się do tego. Co najwyżej mógłby ją do księgowości wsadzić, ale wątpił, żeby morale kobiety pozwoliły jej na podatkowe machlojki.

- Mam taką nadzieję – odparł kładąc dłoń na jej, która spoczywała na jego klatce piersiowej. Lubił czuć chłód Idy, zawsze go to koiło. Uwielbiał wracać do jej zimnych objęć, czuł się dziwnie dotykając Scalettich, którzy mieli włączony termostat. Dla niego, kogoś kto nigdy nie zaznał naturalnej temperatury 36 stopni, to właśnie to zimno było przyjemne. Nie był fanem ciepłych temperatur, zawsze brał chłodne, wręcz dla niektórych lodowate, prysznice. Maurice miał takie małe dziwne przyzwyczajenia, które ludzi dziwiły. Kawę pił tylko czarną, czy to cold brew, czy też zwykła, gorąca. Nie jadał słodyczy, nie lubił słodkiego smaku. Nie lubił też pikantnych rzeczy, mdłe, ledwo ze smakiem, to było coś co preferował. Jak już to kuchnia włoska, piwo niemieckie, a papierosy to czerwone Marlboro. Był wybredny, niczym dziecko zapierał się przy swoich przyzwyczajeniach i ich nie odpuszczał. Maurice to ogólnie żył w zacietrzewieniu w swoich postanowieniach i łamanie go, nigdy się dobrze nie kończyło. A przykładem tego była jego relacja z Idą. Na stan obecny, nie było szczęśliwego zakończenia. Nie było niczego. Nie byli razem, ale też nie byli oddzielnie. Tkwili w tym dziwnym miejscu, który musiał ich dwójce wystarczyć.

Mężczyzna nie raz się zastanawiał, dlaczego w ogóle ją wtedy pocałował. I nigdy nie doszedł do jednoznacznej konkluzji. Dlatego też, to pytanie go trochę zagięło. Nie chciał wyjść na brutala, ale też nie zamierzał wciskać Idzie uroczych historyjek o miłości od setnego wejrzenia. Tak nie było. Nie było w jego tamtejszych ruchach ani grama miłości. Czasem po prostu tak wychodzi, jak wychodzi i tak właśnie się wtedy zdarzyło.
- Wiesz co? Właśnie no byłem pijany, cholernie. I chyba chciałem coś sobie udowodnić. Że pomimo Twojej niechęci do mnie, i tak mnie pocałujesz. Że i tak dostanę to co chcę. Wiem, pewnie Cię rozczarowałem. Ale mogę również dodać na osłodę, że zajebiście wyglądałaś. – No taka była prawda. Maurice wcale się w niej nie podkochiwał po tajemku przez te lata. Po prostu tak wyszło. – A ty dlaczego się wtedy nie wywinęłaś? Miałaś sto powodów, żeby mnie zdzielić.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Może Maurycy zdążył zrobić w swoim życiu wiele rzeczy, ale Ida wraz ze swoim ego, które też miała dość duże (nawet jeżeli przy Maurice'u nikło, przyćmione tym jego) uważała, że przeżywając je ponownie wspólnie, przeżywał je jakby na nowo. Przecież spędził na pewno wiele godzin na nartach, a z nią to była kompletnie inna bajka. Wiedziała, że zapewne kiedyś straci cierpliwość do jej nieudanych prób wielu różnych rzeczy, ale na razie traktowała to wszystko jako coś, co sprawia mu radość i pociechę. Nawet jeżeli obejmowało obszary w których już się doskonale odnajdywał.
Z pewnych powodów obawiała się co by się stało, gdyby faktycznie postarali się o dzieci. Nie myślała o tym wcześniej, może przez chwilę, kiedy poruszyli ten temat w grudniu. Potrzebowała na razie większej stabilności, ale miała nadzieję, że jeżeli obydwoje stwierdzą, że chcą spróbować, to nie będzie to wyglądało tak, że będzie miała do odbębnienia jakąś rolę w planie Maurycego. Okej, zamierzali stawiać powolne kroki, kochali się i ogólnie liczyli na jakieś szczęśliwe zakończenie ich historii. Ida jednak podświadomie wiedziała, że na razie to wygląda średnio. Może faktycznie zaczęcie od nowa, odcięcie się od wszystkiego co zdążyło się już wydarzyć w ich krótkiej, ale intensywnej relacji i postawienie na czystą kartę było najlepszym rozwiązaniem jakie mogli wybrać. Nawet jeżeli ciężko było zapomnieć o niektórych rzeczach, nawet jeżeli niektóre słowa wypowiedziane w złości i bólu będą jej się śniły po nocach. Tylko on potrafił sprawić, że nagle traciła całą pewność siebie i zapominała jak się nazywa i ile jest warta.
I ona w jego chłodzie odnajdywała pewien spokój i ukojenie. Chociaż może to nie chodziło o temperaturę ciała, tylko ogólnie o jego obecność. Nie wiedziała, czy przeszkadzałoby jej jakby był ciepły, czy może wręcz w drugą stronę, pomagało w pewnych aspektach. Nie warto było rozprawiać nad rzeczami, których nie mogli zmienić. Chyba, że z ciekawości.
Czy ja wiem czy rozczarowałeś. Przecież wiedziałam, że nic nas wtedy nie łączyło. I że miało niczego nie zmienić. — Nie poczuła się urażona tymi słowami, jedynie uśmiechnęła się na komplement. Faktycznie, nawet wtedy, mimo obupólnej niechęci rzucił w jej stronę komplementem. Później się też pokłócili i zwyzywali. To była naprawdę szalona noc, pełna różnych plot twistów i rzeczy, które nie miały prawa się wydarzyć w jakichkolwiek innych warunkach. Spodziewała się, że zapyta ją o to samo. Chociaż ona, tak jak on nie miała na to jednoznacznej odpowiedzi. Po prostu tak wyszło, jak w jego przypadku. Może to przez ten błękit jego oczu, może przez szybsze bicie serca wywołane wolnym tańcem. Było jej dziwnie miło jak na to, że była w otoczeniu jednej z niewielu osób, która za nią kompletnie i do końca nie przepadała.
Nie wiem. Też trochę wypiłam, ale po prostu całą tę imprezę, po alkoholu, byłeś inny i zaczęłam myśleć, że może nie jesteś taki zły, na jakiego się kreujesz. Kiedy się ode mnie odsunąłeś, miałeś coś takiego w spojrzeniu, że po prostu chciałam więcej. — Wzruszyła ramionami, bo ona się akurat nad tym aspektem nigdy szczególnie nie zastanawiała. Dziwniejsze było dla niej to, że on ją pocałował, a nie, że ona wykorzystała okazję i wzięła więcej. — A potem już samo poszło. Chociaż byłam pewna, że to jeden jedyny raz i że po prostu chciałeś mnie zaliczyć. — Wzruszyła ramionami. Trochę się skrzywiła, kiedy wróciła wspomnieniem do tego konkretnego okresu. Wtedy pierwszy raz poczuła się przez niego w jakiś sposób manipulowana i może nawet nie było to takie błędne przeczucie. — Chociaż jeszcze wcześniej, kiedy na balu u Sahaka tańczyliśmy razem walca, miałam wrażenie, że pojawiło się jakieś dziwne napięcie między nami. Może chciałam je rozładować? Kurde, sama nie wiem, ale nie żałuję, że tak wyszło. Kto wie jakby się to wszystko potoczyło, gdybym cię wtedy odepchnęła.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice faktycznie pokazał swoją ludzką twarz na tym weselu. Od tego czasu coraz częściej to robił i de facto, opłacało się. Czuł, że inni są mu bardziej przychylni, gdy nie jest ostatnim dupkiem. I choć nadal nim bywał, to o wiele rzadziej. Zostawiał to raczej dla spraw służbowych, a wracając do domu otwierał swoje serce dla Idy. Teraz było mu o wiele ciężej je ponownie otworzyć. Czuł imperatyw, żeby wręcz tego nie robić. Nie chciał znowu być skrzywdzony, miał tego dość. Najzwyczajniej w świecie bał się, że znowu to się źle skończy. Chociaż chciał, żeby tym razem mieli szczęśliwe zakończenie i czuł, że to ich ostatnia szansa. To jednak nie potrafił do niej w pełni wrócić. Jeszcze potrzebował chwili. Może obydwoje potrzebowali czasu na wytchnienie i pogodzenie się z tym co się wydarzyło.

- Nie żałuję, że to tak wszystko wyszło, wiesz? Nawet po rozstaniu powiedziałem Silvanowi, że warto było. – Powiedział. Maurice naprawdę uważał, że nawet jakby to miał być jego ostatni związek, to naprawdę było po co to robić. Może i były chwile zwątpienia, ale na koniec dochodził do jednej konkluzji. Warto było. Czasem wracał myślami do tej nocy, gdy się pierwszy raz pocałowali. Faktycznie, na balu już zaczęło coś między nimi współgrać, nutka porozumienia zagrała, choć cicho i nieznacznie. Może gdyby mężczyzna przez te wszystkie lata tak Idą nie gardził, to może by się wcześniej spiknęli. Ale była też szansa, że gdyby nie perturbacje, to by na siebie inaczej, niż jak na wymuszone pseudo rodzeństwo, nigdy nie spojrzeli. Nieznane im były ich inne możliwe ścieżki, zostało jedynie cieszyć się, że znowu w jakiś sposób są razem. Sam Maurice był sceptyczny do natychmiastowego powrotu do związku. Nie dlatego, że nie chciał, a dlatego, że i on potrzebował czasu. Nie był jeszcze gotowy, żeby oddać jej znowu serce. Ponadto, nie chciał tego robić. Miał wewnętrzne opory przed tym, a nie było sensu w tym, żeby zdystansowany pakował się znowu w związek. Zrobiłby tylko krzywdę i sobie i Idzie.

- Bo ja tak działam na kobiety Ida, raz spróbujesz i chcesz więcej – odparł żartobliwie z krzywym uśmieszkiem na twarzy. – A tak serio, to wiesz, nie ma nic lepszego jak od nienawiści do romansu. Każda nastolatka Ci o tym powie. – Biedny Maurice nie był świadomy, że literatura i popkultura obecnie często produkowała takie klimaty. Szczególnie, gdy była celowana w grupę młodych kobiet, które kochają bad boyów i szare myszki, które nagle wyciągają skórzaną kurtkę i odjeżdżają z fifarafą na Harleyu w stronę zachodzącego słońca. Hoffman zdecydowanie był postacią wyjętą z takiego gniotu. Ale tak siebie stworzył, to była tylko jego zasługa. Kto wie, może i był bezpośrednią inspiracją, w końcu tyle biednych Panien zaliczył i potem złamał serce. – Jakbyś mnie odepchnęła to bym Ci robił piekło z życia. Nie to, że wcześniej byłem przyjemniaczkiem.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Nie była przekonana, czy chciała mieć ponownie jego serce na swojej dłoni. Wiedziała, że było ono bardziej kruche, niż można było się spodziewać, że jeden nieostrożny krok, zbyt śmiały ruch i znowu będzie pokruszone na kawałki, którymi ona z łatwością będzie mogła się zranić do krwi. Powolne stawianie fundamentów, odnowienie ich zaufania do siebie i po prostu czas, to było coś czego najbardziej w tym momencie potrzebowali.
A ja powiedziałam Silvanowi, że chciałabym cię nigdy nie spotkać i nie poznać. — Prychnęła pod nosem, rozbawiona dwoma kompletnie różnymi podejściami, które reprezentowali. On jak ten stary mędrzec, który w obliczu negatywnej sytuacji skupia się na pozytywach, które do niej niejako doprowadziły. Ona, szukająca ukojenia i ucieczki od bólu, gotowa była zapomnieć o wszystkim, nawet wszystkich szczęśliwych chwilach, byleby nie musieć radzić sobie ze skutkami ich rozstania. — W ogóle dużo głupich rzeczy mówiłam Silvanowi przez te dwa tygodnie. Dziwne, że jeszcze w ogóle mnie słucha. A może i nie słucha, dlatego przytaknął mi i pozwolił tutaj przylecieć. — W końcu niecałe 4 dni temu zabiła jakiegoś typa. Nie zdziwiłaby się, gdyby Zimmerman definitywnie postanowił zakończyć podejmowanie przez nią okropnych i złych decyzji dopóki sama nie zaczęłaby się zachowywać bardziej odpowiedzialnie.

Może faktycznie tak działał na kobiety. Na nią zdecydowanie tak, bo od kiedy pocałowała go po raz pierwszy, nie mogła się nim nasycić. Każdy skradziony pocałunek, dotyk chłodnej dłoni i twardych mięśni był dla niej jak złapanie kolejnego oddechu w pokoju gdzie brakowało tlenu. A kiedy nagle go przy niej zabrakło, nie umiała doprowadzić się do takiego stanu w jakim była przed tym wszystkim. Być może gdyby Silvan nie był jego ojcem byłoby jej łatwiej, być może gdyby dała sobie więcej czasu też by zaczęło to wszystko wyglądać inaczej. Wyszło jednak tak, że właśnie siedzieli razem po ciemku, pod drzewem i korzystali ze spokoju swoich objęć.
Boże Maurice, nie mów, że oglądałeś After i utożsamiasz się z Hardinem. On też pojechał specjalnie do Tessy na pogrzeb, kiedy się rozstali. — Parsknęła krótkim śmiechem, kiedy uzmysłowiła sobie podobieństwo. W sumie, możne było nawet powiedzieć, że wyglądała jak Tessa. Ona też była o wiele niższą od jej ukochanego blondynką, którą on sprowadzał na złą drogę. Jedynie Maurice był o wiele przystojniejszy od Hardina. I nie był bad boyem, tylko wampirem kryminalistą, parobkiem-grabarzem.
Nie mógł byś przeżyć, że osoba z którą się nie lubisz nie dała ci się zaciągnąć do łóżka? Przecież zrzuciłabym to na alkohol. — Co i tak prawie zrobiła. Na początku nie chciała przecież odwzajemniać tego pocałunku, właśnie ze względu na to, że był pijany. Ona zresztą też. Jakieś ostatnie chłodne myśli, próbowały ją uświadomić, że to nie są decyzje, które podjęliby pełni świadomi tego co robią. Ona jednak postanowiła je zignorować i cieszyła się, że tak wyszło. W przypadku związku z Maurycym jej serce nie dawało dojść do słowa logicznemu myśleniu i analitycznemu podejściu, co jednak miało swoje plusy.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice wcale się nie dziwił Idzie, że mówiła Silvanowi, że najchętniej to by go nigdy nie poznała. Wychodził z założenia, że to normalne podejście po rozstaniu, nie wymagał od niej nie wiadomo jak poważnego podejścia do sprawy. Emocje wygrywają w takich sytuacjach i choć on sam rzadko się nimi ponosił, to najwidoczniej ona była bardziej skłonna do tego.
- Pewnie nie słuchał po jakimś momencie, ja bym nie słuchał. Poza tym, jesteś stara baba, co Ci miał nie pozwolić? – Odparł, bo przecież Ida była dorosła. To, że wszyscy ją traktowali jak dziecko we mgle to jedno. On jednak starał się uciec przed tą stygmatyzacją, dla jej i swojego dobra. Wiadome było, że była między nimi spora różnica wieku, ale Maurice starał się o niej zapomnieć. Tak mu było wygodniej uniknąć myślenia, że może robi coś źle. Nie dość, że byli tym przybranym rodzeństwem to i jeszcze dzieliło ich 172 lata. Ale miłość nie wybiera, bo uwierzcie mi, gdyby Hoffman mógł wybrać to by znalazł sobie prostszy egzemplarz do kochania. A jednak to właśnie Idę obdarzył tym ciekawym i wyniszczającym uczuciem. Był to idealny przykład, że po prostu są osoby, na które nieświadomie czekasz całe życie. Musiał o nią zawalczyć, chciał, ale jeszcze nie miał na to siły. Dawał chwilowo z siebie tyle ile umiał, choć nie było to wystarczające.

- Nie wiem co to After ani nie wiem kim jest Hardin, ale brzmi to kiczowato. A Tessa to imię dla baby ze wsi, z Tennessee najlepiej, która ma więcej obrządku z krowami, niż z ludźmi. – Mruknął będąc nieświadomym istnienia tego gniotu. Z faktu, że Ida zazwyczaj pozwalała mu wybierać repertuar, nie poznał za wielu cudów kinematografii współczesnej. On raczej oglądał te Oskarowe, nagradzane wieloma statuetkami i z natury, ambitne. Największym kontrastem jego całego gustu filmowo-muzycznego było zamiłowanie do Bojacka i landrynkowego popu skandynawskiego, ABBy.
- Nie no, w sumie to bym nic nie zrobił. Tak naprawdę miałbym pewnie wyjebane, jedynie najadłbym się trochę wstydu i hańby. – Odparł szczerze. Maurice nie był typem co będzie nachalny, jeśli chodzi o sprawy łóżkowe. Nagabywał to w pracy, namawiał na coraz to bardziej wybujałe stawki i usługi, ale jak przychodziło do romansów. To stawiał granicę. Nie robił niczego wbrew nikomu i z tego samego punktu uważał, że umiejętność jednego z rodów jest skandaliczna.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Ida nie była pewna, czy naprawdę tak uważała. Z jednej strony, jej życie byłoby o wiele prostsze, gdyby nie było w nim Maurycego. Nie czułaby tego bólu i żalu, który się za nią ciągnął od ich spektakularnego rozstania. Z drugiej strony, miała wrażenie, że bez jego prezencji, jej życie było też bardziej puste. Sprawiał, że zaczynała żyć i oddychać pełną piersią. I już nie chodziło o wycieczki, restauracje i hotele. Chodziło o pogodzenie się z losem, którego nie mogła już zmienić. O powolne przyswajanie tej strony siebie, której jeszcze pół roku temu nie chciała w ogóle znać.
Silvan miał wiele powodów do tego, by stwierdzić, że puszczanie Idy do Polski to nie jest najlepszy pomysł. Poczynając od tego, że przez ostatnie dwa tygodnie można było ze świecą szukać dnia, kiedy nie była pod wpływem, kończąc na morderstwie sprzed kilku nocy. Wiedziała, że najprawdopodobniej to, że tutaj w ogóle była, było bardziej wynikiem obawy Silvana co zdoła odwalić, jeżeli jej nie pozwoli pojechać na pogrzeb dziadka i jeszcze bardziej pochłoną ją czarne myśli niż jego przeczuciem, że wszystko było dobrze. W sumie, gdyby nie to, że ta cała rozmowa potoczyła się w takim, a nie innym kierunku, to obawy Silvana mogłyby okazać się całkiem trafione. Gdyby musiała przeżyć drwiącego, zimnego i cynicznego Maurycego przez cały wieczór mogłoby się to źle skończyć dla niej, i wszystkich dookoła. Już i tak grali w trudną grę, która zaczęła się w momencie, kiedy jej głowa opadła na jego ramię.
Może gdybyś czasami mnie wysłuchał od początku do końca, nic z tego by się nie wydarzyło. — Pokręciła oczami, ale nie komentując wszystkiego jakoś szerzej. Kąśliwa uwaga na przełamanie całej słodyczy, którą się z nim dzisiaj dzieliła. — Stara baba, ale to on jest w pewien sposób jeszcze za mnie odpowiedzialny. Chociaż nie zdziwię się, jeżeli podczas mojej nieobecności stwierdził, że to idealny moment, żeby spakować swoje rzeczy i uciec jak najdalej od Paryża. — Prychnęła, nie dzieląc się jednak szczegółami co zrobiła, że tak bardzo nadepnęła staremu Zimmermanowi na odcisk. Niektóre karty lepiej gdyby zostały nieodkryte. Chociaż Maurice pewnie byłby zadowolony, gdyby dowiedział się, że kogoś zamordowała i nie miała wyrzutów sumienia nawet przez krótką chwilę. Nie komentowała, że co jak co, ale dla niego to była młódką co życia nie znała. Domyślała się, że wszyscy mieli o niej podobne zdanie, dlatego cieszyła się, że chociaż jej chłopak (były chłopak?) nie patrzy na nią przez pryzmat wieku, nawet jeżeli robił to dla spokoju własnego umysłu.
Jest kiczowate, w końcu to dla nastolatek. Dużo seksu, hot chłop bad-boy. Normalnie jakby o tobie. — Prychnęła, nie pogłębiając więcej tego tematu. Nie była taką masochistką, żeby obejrzeć więcej niż pół jednego filmu, ale swego czasu jej przyjaciółka była największą fanką, która streszczała jej każdą kolejną część.
Biedny Maurice. Ida zauważyła szansę na weselu, podchwyciła ją i przez to teraz tkwili po kolana w bagnie i nie mogli nic zrobić. Zapoczątkowała nieodwracalną spiralę zdarzeń, której już nie dało się przerwać. Chociaż może wina leżała po jego stronie, bo mógł tej szansy wcale jej nie oferować? Ciężko stwierdzić. Zaśmiała się cicho jak wspomniał o odczuwaniu hańby, ale szybko zamilkła patrząc w gwiazdy, delektując się chwilą ciszy w jego objęciach. Chciała, by ta chwila trwała wiecznie, ale niestety nie zawsze dostajemy wszystko czego pragniemy.
Wracamy? Jestem bez kurtki, babcia Jadzia na zawał zejdzie, że w lutym po dworze latam taka rozchełstana. — Powiedziała cicho, chociaż nie ruszyła się ani o centymetr, tak jakby sama średnio chciała wykonać to, o czym właśnie wspomniała.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400

To nie tak, że Maurice nie słuchał Idy. Raczej po prostu miewał tendencje do niesłuchania wszystkich. Czasem zwyczajnie nie rejestrował tego co się do niego mówiło, jakoś przepuszczał to jednym uchem, a drugim wylatywało. Chociaż naprawdę, poświęcał wiele uwagi Idzie, co było wręcz nietypowe jak dla niego. To bywały chwile, że się zacinał i zanurzał we własnych myślach. Niekiedy sprawa też prezentowała się prozaicznie, a mianowicie nie zawsze interesowało go co się do niego mówiło. Bywało różnie.
- Ależ słucham – odparł udając oburzonego. – Czasami – dodał dla rozładowania napięcia. Nie widział jak kręci oczyma, siedzieli w takiej pozycji, że nie do końca miał podgląd na jej twarz, aczkolwiek domyślał się, że Ida zrobiła coś w tym stylu. Znał ją za dobrze i już powoli potrafił przewidzieć jej zachowania. Za pewne kobieta też tak miała z nim, choć jednak Maurice był bardziej nieprzewidywalny. Z zasady nie bywał impulsywny, był zwyczajnie za stary na to. Jednakże, bywały takie momenty, że się odpalał. Na przykład wtedy z cynkiem na Kiliana Garcię. Wszystko zależało chyba od sytuacji, okoliczności.

- Jak Ciebie to męczy to postaw sprawę jasno, że nie jesteś dzieckiem. Nie wiem, jak ci pomóc, sam trochę nie rozumiem waszej relacji. Obchodzą się z Tobą jak z jajkiem, bombą jakąś. Aż mnie to dziwi, nie powiem. – Powiedział. Trochę czasem jej zazdrościł, że jego tak nie traktowano, jak był mały. Ale też wtedy były inne czasy, inne okoliczności. Już się z tym pogodził, ale początkowo faktycznie, zazdrościł i również za to jej nie lubił. Był to małostkowy kolega, nie da się ukryć. Jednakże, co było, a nie jest nie pisze się w rejestr. Czasy nienawiści wobec siebie minęły, a teraz musieli zająć się naprawą ich związku. Maurice’owi naprawdę zależało, żeby to wszystko się ułożyło.
- Nie jestem bad boyem, wypraszam sobie. Jestem szarym moralnie recydywistą, który nie ma oporu przed zakasaniem rękawów i wzięcia się do roboty. – Zażartował. Miał gdzieś, czy był podobny do jakiegoś opryszka z filmu dla nastolatek. Wiedział, że tak naprawdę Maurice Hoffman był nie do podrobienia postacią. Tak sobie siebie wymyślił, że już i on nie był w stanie się w tym połapać, co dopiero inni. Propozycja wrócenia wcale nie była taka zła. I on już miał dość siedzenia na wilgotnym drewnie, które groziło zawaleniem.

- Jasne kochanie – odpowiedział i puścił ją ze swoich objęć, żeby wstać. Obydwoje się zebrali, a on dał jej pierwszej zejść, żeby podążyć za Idą. Złapał ją za rękę i razem wrócili do środka. Na szczęście na nikogo nie wpadli, udało im się ominąć wszystkich, głównie dlatego, że większość już spała. Gdy weszli do pokoju, a drzwi zostały zamknięte, Maurice ponownie się odezwał przełamując ciszę towarzyszącą im przy powrocie.
- Czyli jednak nie śpię na podłodze.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Parsknęła na jego odpowiedź, bo co innego im pozostało oprócz śmiechu? Mogła naciskać na niego, żeby to zmienił, ale byłoby to bezcelowe. Wiedziała, że jej słucha częściej niż reszty, wiedziała też, że zdarzało mu się odlatywać nawet jak mówiła coś ważnego. Czasami ją to irytowało, zdążyła już się jednak przyzwyczaić. Wiedziała jak sprawić, żeby jednak jej słuchał kiedy tego potrzebowała.
Może w sumie była taką bombą, która nie posiadała zegara, który mógłby powiedzieć wszystkim dookoła kiedy nastąpi wybuch? Silvan miał ten przywilej, jeżeli można to było tak nazwać, że widział ją w naprawdę wielu sytuacjach i przeżył naprawdę wiele jej humorków. To w niego rzuciła kubkiem, to jemu płakała w ramię, to przy nim testowała na sobie różne nie do końca sprawdzone substancje i to przy nim zabiła jakiegoś chłopa, kompletnie bez wyrzutów sumienia. Wiedział, że jest nieprzewidywalna i wiedział, że może zrobić wszystko. Może dlatego się tak o nią martwił?
My... jesteśmy przyjaciółmi. Chyba. Byliśmy nimi przed wypadkiem, potem chyba miałam wyrzuty sumienia, że nie jestem mu wdzięczna za to co zrobił, a on czuł się źle z tym, że do tego w ogóle doprowadził. No ale wiesz, on się czuje za mnie odpowiedzialny, a ja czasami odwalam... Szczególnie ostatnio nie byłam sobą, no to mógł się martwić, że nie wiem, zagryzę Pawła, a potem sobie tego nie wybaczę i zamiast wrócić do Francji wyjdę na słońce. — Widziała takie sytuacje w swoich koszmarach, chyba też dlatego była wdzięczna Maurycemu, że jednak był z nią i niejako trzymał rękę na pulsie.
Podnieśli się z pozycji i poszli za ręce do domu, a Ida od dawna nie czuła takiego spokoju w głowie jak podczas tego krótkiego spaceru. Spojrzała mu prosto w oczy dopiero jak dotarli do jej pokoju, a on przerwał przyjemną ciszę, która wisiała między nimi.
Co ty się tak uparłeś na tę podłogę, kiedy ja o niej nie wspomniałam ani razu. — Pokiwała głową, bo tak naprawdę to ona była gotowa spać zwinięta w fotelu pod oknem, a jemu oddać łóżko. Drugim planem było w ogóle odpuszczenie sobie spania i to nie z takich powodów, jakie przypadłyby do gustu Maurycemu.
Ida nie wiedziała co powiedzieć, lub jak się zachować. Miała wrażenie, że kiedy to wszystko działo się pierwszy raz, w okolicach listopada i grudnia, to było mniej niezręcznie niż teraz, kiedy się kochali. Może było to spowodowane tym, że teraz Maurice nie był do końca sobą, a może po prostu paraliżowała ją myśl o ponownym straceniu go przez jakiś nieprzemyślany ruch. Nie była pewna.
Dziękuję, że ze mną przyjechałeś. Nie obchodzi mnie dlaczego, ale ja chyba nie chciałabym być tutaj sama. Pomogło mi bardzo, że ktoś stał obok, że mogłam poczuć czyjąś obecność. — Za to musiała mu podziękować, niezależnie od tego jak to wszystko się potoczyło wcześniej i później. Nawet jeżeli zamieszało to w jej dniu, nawet jeżeli dostarczyło kolejnych problemów, to naprawdę doceniała, że mogła się go złapać i oprzeć głowę o jego ramię.
Opadła na kanapę, zachęcając go, aby zrobił to razem z nią. Przygryzła lekko wargę, patrząc na jakieś zdjęcia na ścianie. Tęskniła za tym wszystkim, a nie miała okazji tak naprawdę porządnie pożegnać się z dawnym życiem. Dostawała jedynie jego strzępki w postaci dużych rodzinnych imprez i rozmów telefonicznych, a ona chciała więcej, szczególnie teraz, gdy była w pokoju w którym ostatni raz spała na wakacje między magisterką, a wyjazdem do Francji. Spojrzała na niego i westchnęła.
Pewnie odmówisz, ale nie chcesz zostać ze mną kilka dni w Polsce? Chociaż do piątku. Pokażę ci Wrocław, zabiorę cię do mojego ulubionego baru na karaoke albo pójdziemy na pubquiz. Wynajmiemy hotel, żeby się nie cisnąć tutaj z moją rodziną, ale pójdziemy do babci na ciasto i do mamy na kolację. Znaczy, ja chyba i tak zostanę, ale proponuję ci, żebyś mi towarzyszył. — Wyrzuciła z siebie to, co jej leżało na żołądku od kiedy Paweł poprosił ją, żeby została na chwilę. Powiedziała mu, że nie wie czy będzie w stanie, ale uświadomiła sobie, że pragnęła tego bardziej niż czegokolwiek innego.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400

Maurice po części rozumiał sytuację Idy, a po części jednak nie. Z braku jego empatii, nie potrafił pojąć, czemu Silvanowi tak zależało. Czemu tak się kimś przejmował. Pewnie bo musiał. Tak przynajmniej blondyn zakładał, bo najzwyczajniej w świecie nie umiał sobie wyobrazić brania takiej odpowiedzialności za kogoś, kogo stworzyło się przez wypadek w labie. W końcu Ida nie była dzieckiem Zimmermana, tylko przysłowiową wpadką, wypadkiem przy pracy. No, ale nie zamierzał tego wytykać kobiecie, bo po pierwsze byłoby to niemiłe, po drugie to mu na tym nie zależało. Posłuchał po prostu tego co miała do powiedzenia, pokiwał głową i zastanowił się nad odpowiedzią. Nie chciał mówić, że nie odwala, bo odwala. Bo Ida miała humorki, raz chciała raz nie, raz zabijanie fajnie, potem okazuje się, że nie. Niby kocha, a nie powie. No, więc Maurice miał twardy orzech do zgryzienia w sprawie odpowiedzi. On nie był przyjacielem z Silvanem, to była relacja czysto rodzicielska. Za pewne jego tata w ogóle by się nie chciał kolegować z kimś takim jak jego syn, gdyby nim nie był. A Hoffman sobie zdawał z tego sprawę. Wiedział, że wiele osób w jego towarzystwie musiało go znosić, bo tak wypadało. Kiedyś jeszcze myślał, że może Sahak go szanuje za robotę i etykę pracy, ale teraz miał podejrzenia, że go brał, bo był synem Renaty. No trudno, nie poświęcał temu za dużo myśli, nie opłacało się.
- No i tak to wszystko wygląda – mruknął nie wiedząc, jak inaczej skomentować sprawę, bez obrażania Idy, bądź kogokolwiek innego. Spacer był przyjemny, znowu musiał się nagimnastykować, żeby przejść pod siatką, ale to mu nie przeszkadzało. Lekka gimnastyka jeszcze nikogo nie zabiła, a mężczyzna nie był z tych, co narzekają na wszystko. Robił jedynie wewnętrzny rant na wszystko i tyle. Nie musiał tego artykułować.

- A gdzie indziej miałem spać? Z babcią Jadzią w łóżku? Bo jeśli tak to ja się na to wciąż piszę! Jadzia czekaj na mnie. – Odparł żartobliwie. On by nie dał Idzie spać na fotelu, a sam naprawdę, świadomie, pisał się na nocleg na ziemi. Teraz jednak mogli już we dwoje się położyć bez wymieniania większych niezręczności. Przecież nie zapomnieli, jak to jest być we dwoje. Czyż nie? Chociaż po części, Maurice faktycznie już wyparł to ze świadomości. Nie do końca wiedział jak ją dotykać, co zrobić, żeby nie było źle. No gubił się w tym wszystkim, tak samo jak był zagubiony ze samym sobą. Podobno z romansem jest jak z rowerem. Raz się nauczysz to już zawsze pojedziesz. A przynajmniej miał taką nadzieję, bo za dobrze to nic nie rokowało.
- Nie ma za co, sam nie wiem czemu przyjechałem, ale nie żałuję. Cieszę się, że mogłem jakoś pomóc, od tego tu jestem. – Odpowiedział siadając na kanapie obok niej. Objął Idę ramieniem i na chwilę zamilkł. Nie miał na razie potrzeby jakiejś dłuższej rozmowy czy polemiki. Chciał po prostu spędzić czas z kobietą i pomilczeć chwilę. Taka cisza również była katartyczna, ale i nastrojowa. Przerwana została jej pytaniem. Maurice podniósł brwi i popatrzył na nią. Niekoniecznie chciał wracać do Paryża, ale też nie wiedział, czy siedzenie w Polsce im pomoże. Z jednej strony, mógł to zrobić, żeby sprawić jej przyjemność. Chociaż nie był w nastroju na zwiedzanie, to nie chciał, żeby było jej przykro. Już tutaj planowała kolacje z mamą, ciasto z babcią. Mógł to w sumie zrobić, nic mu nie szkodziło. Dlatego też, wymusił na sobie uśmiech i pokiwał głową.
- Dobra, nie ma sprawy. Zostaniemy. – Maurice i tak musiał mieć przerwę w pracy, aż sprawa morderstwa się nie uciszy, a Dracule poradzą sobie chwilę bez łowcy. Nie czuł się zobowiązany do pomocy rodu, nie po ostatnim kwasie z naradą.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Ida chyba też by czasami wolała, żeby Silvan się tak nią nie przejmował. Wcześniej często miała myśli, że lepiej dla ich obojga byłoby, gdyby po prostu jej wtedy nie przemienił. Teraz miała trochę inne zdanie, które zmieniło się wraz z biegiem czasu i kolejnymi przeżytymi dniami. Jej nie przeszkadzało, że mogła zobaczyć kolejny dzień, ale wszystko co się z tym wiązało. Zastanawiała się czasami co sprawiło, że Zimmerman postanowił podzielić się z nią życiem wiecznym, jednakże od ponad trzech lat bała się mu zadać tego konkretnego pytania ze względu na odpowiedź jaką mogłaby usłyszeć.
Olszewska była też świadoma swoich wad. Wiedziała, że nie była aniołem, że potrafiła porządnie zajść za skórę. Była uparta, często złośliwa, czasami robiła rzeczy, zanim pomyślała o konsekwencjach. Jej zalety w tym przypadku oczywiście przyćmiewały te rzeczy, jednak osoby obcujące z nią musiały czasami spotykać się z tą drugą stroną, co nie zawsze kończyło się dobrze. Przy Maurice'u czuła jednak, że może być sobą, a on nawet jeżeli będzie ją oceniał, to to wszystko zaakceptuje. Myślała tak do momentu ich kłótni w aucie i w tym momencie nie była pewna, czy puściła już to w zapomnienie. Niezależnie ile razy się kłócili, to zawsze on był wygranym, on rzucał takimi komentarzami, które mieszkały w jej głowie nie płacąc czynszu. Zapewne on nie wziął sobie do serca ani jednego gorzkiego słowa rzuconego w jego kierunku, podczas kiedy ona przez niektóre jego słowa wypłakiwała swoje oczy.
Nieważna jednak była przeszłość, musieli się skupić na tym co niosło jutro. Dlatego też porzuciła kompletnie temat, który przypadkiem poruszyła, kwitując wypowiedź Maurycego krótkim uśmiechem i wzruszeniem ramion. Co się miała roztkliwiać, albo co gorsza zwierzać z niektórych wydarzeń. Im Maurice mniej wiedział, tym lepiej spał. Chociaż pewnie uznałby to za strasznie zabawne, że jej wyparcie doprowadziło ją do momentu, kiedy zabiła chłopaczka, który wyglądał podobnie do niego. Cóż, może kiedyś się dowie, że doszła do poziomu jednego trupa na każdy rok swojego wampiryzmu.

Jestem pewna, że babcia Jadzia chętnie by dała ci się wyspać w swoim łóżku. Chociaż pewnie by narzekała, że jesteś taki zimny. — Wzruszyła ramionami, chociaż z pewną ulgą przyjęła to, że będzie mogła ponownie zasnąć w jego ramionach. Był to pewien element, którego jej najbardziej brakowało, szczególnie w kilku pierwszych dobach. On mógł się przytulić do Jannika, a ona została całkiem sama. Przecież nie wpakowałaby się do łóżka Silvanowi, to byłoby więcej niż dziwne i niesmaczne.
Nawet jeżeli nie zapomnieli jak to jest być we dwoje, to pojawiał się inny problem, pewna niezręczność wywołana ostatnimi wydarzeniami. W końcu nie mogli udawać, że wszystko jest jak dawniej, kiedy definitywnie nie było; jednak mówi się trudno i płynie się dalej. Skoro zamierzali walczyć o to, by jednak dzielić wspólną przyszłość to musieli ponownie stawiać te pierwsze niepewne kroki na niepewnym podłożu.
Kiedy objął ją ramieniem to wtuliła się w jego bok, tak jak zwykli to robić wieczorami w jego mieszkaniu. Może to właśnie to sprawiło, że odważyła się zaproponować mu spędzenie kolejnych dni razem, w dość bliskich relacjach. Ciężko było powiedzieć czy to były powolne kroki, ale na pewno nie wyobrażała sobie ich rozstania następnego wieczora, gdzie on wróciłby do Paryża, a ona została w Polsce. Spróbowała połączyć oba swoje pragnienia: spędzenie czasu z rodziną oraz pozostanie jeszcze chwilę w obecności starszego wampira, i o dziwo, udało jej się. Nawet jeżeli widziała, że ten uśmiech nie był do końca szczery, nawet jeżeli mogło to im zaszkodzić bardziej niż pomóc, to i tak cieszyła się na dodatkowe kilka dni w jej ojczyźnie. Nawet jeżeli mieliby przez tydzień posiedzieć w hotelu, to sama bliskość języka i tak odmienny od Paryskiego klimatu klimat Wrocławia były dla niej cholernie istotne.
Może dlatego, po jego odpowiedzi pozwoliła sobie zamknąć oczy i po prostu czerpać przyjemność z tego, że w mroku jej nocy znowu pojawiły się gwiazdy.

koniec

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach