it’s just not enough to wait for the Holy Spirit in silent serenity

3 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
First topic message reminder :

sobota, 4 II 2023
około godziny 20:00

Na następnych zajęciach zajmiemy się literami m, n, oraz u, v i w. — Z jednej z pracowni na piętrze dobiegał stłumiony, spokojny głos Sahaka. — Ze względu na nadchodzące walentynki, poćwiczymy również podstawowe kształty o symbolice romantycznej, na podstawie kart Pieśni nad Pieśniami z tomu pierwszego Biblii z Borso d’Este, iluminowanej przez Taddeo Crivelliego.
Galeria SAHPIR była obsługiwana przez ludzi, to było wiadome. Managerka całego przedsięwzięcia siedziała przy biurku i rozmawiała ze swoją asystentką, przeglądając folder z pracami obiecującego artysty, który chciał zorganizować u nich wernisaż. Gdy ktoś przychodził podpytać o drogę na warsztaty, wskazywały z eleganckim profesjonalizmem białe schody na piętro kamienicy.
Na pierwszym piętrze SAPHIRu, wyremontowanym w stylu industrialnym, znajdowały się szatnie, mniejsze pracownie do kaligrafii i magazynek, a na ścianach wieszano obrazy kursowiczów, którzy niekoniecznie chcieli zabrać je do domu oraz niektóre, jeszcze pachnące mocno farbą, które czekały, aby wyschnąć. Były również te oznaczone znanym Selenie podpisem Sahaka, wszystkie w kolorach czerni, bieli oraz wszelkich odcieni czerwieni. Znacząca większość była abstrakcyjna, nie przedstawiała ludzi, właściwie poza jednym.
Głos Sahaka niósł się przez otwarte drzwi, gdy żegnał uczniów. Wszystkich żywych, zdecydowanie ludzkich, nieznane twarze wielokulturowego Paryża, osoby otulające się płaszczami, rozmawiające o przyziemnych sprawach, zakupach, prezentach, randkach, niczym wielce głębokim, powierzchowne znajomości.
Mężczyzna w czerni (jak zawsze koszula i spodnie na kancik, miękki kardigan z wełny alpaki) oglądał stalówki pozostawione przez uczestników wieczorowego kursu kaligrafii średniowiecznej pod kątem zniszczenia i zdejmował niektóre z drewnianych oprawek, aby włożyć je do specjalnego kubełka. Dłonie miał ubrudzone czarnym atramentem. I jak nie on, był gładko ogolony.

@Selena

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Nawet i nowy byłby dobrą odmianą, choć w żadnym wypadku nie narzekała. Języki ewoluowały, wynajdywały nowe słowa, aklimatyzowały zapożyczenia lub czasem całkowicie zanikały. Taki był urok pędzącego do przodu czasu.
- To była rzeź, Sahaku. Po prostu rzeź, a oni wiedzieli. Wiedzieli, kim jesteśmy, jak nas zabić. – westchnęła cicho, potrząsając delikatnie głową. Przymknęła na chwilę oczy, rozdzielając pytanie na części pierwsze, szukając odpowiednich słów. – Cudem. To, że przeżyłam, to cud. Pomylili mnie wtedy z człowiekiem? Chyba. Nie jestem pewna. Naszych familiantów oszczędzono, sprzedano potem jako niewolników. Ale wampiry… Zostałam tylko ja. – przymknęła oczy, przełykając ślinę i czując paskudny dreszcz spływający po jej ciele. Źle wspominała późniejsze lata, sama rzeźnia nie była wszystkim, ale to była ta część, do której wstyd było się przyznać. Cóż z tego, że nie mogła nic zrobić. Zresztą… Mogła. Tyle, że wtedy nie stałaby tu teraz i nie rozmawiała z Sahakiem.
- Nie była ani odrobinę do mnie podobna. Była przede wszystkim wyższa. Miała zdecydowanie więcej ciała tam, gdzie powinna je mieć. – roześmiała się. – Łączył nas tylko klan, nie krew czy pokrewieństwo, jednak była mi prawie jak siostra. Inzhu… pachniała zawsze kwiatami. Jakkolwiek nie wyglądałby jej dzień, pachniała świeżo i kwiatami, które jej mąż przynosił jej zawsze i dbał, by nie były zwiędłe. Poruszała się trochę ciężej, niż powinna, ale to z winy wypadku, który kiedyś miała. Ale mimo tego tańczyła do świtu, a jej mąż był zapatrzony w nią tak samo jak w chwili, gdy się pobrali… - uśmiechnęła się do samych wspomnień, przerywając chwilę, by zaczerpnąć oddechu. A potem popłynęła opowieść, o muzyce granej wieczorami, o rytmie wygrywanym stopami i na bębnach. I pieśniach, które potrafiła przywołać w każdym możliwym momencie, a idąc za ciosem jedna z nich rozbrzmiała z jej ust w pustej galerii, melodyjnym głosem Seleny, w taki sam sposób, jak czyniła to zawsze, gdy przychodził odpowiedni czas. Ich święta dawno zostały zapomniane, ale na swój sposób Selena nadal je pamiętała.
- Czy ja wiem? Czasem te same błędy popełniamy raz po raz, bez względu na czas i konieczność pojęcia lekcji. Raczej miałam na myśli, że gdyby nie te wspomnienia, gdyby nie wydarzenia, nie wybralibyśmy pewnych ścieżek. Prosty przykład. Gdyby mój klan przetrwał, zostałabym z nimi. Przypuszczalnie nie zwiedziłabym pewnych miejsc. Nie poznałabym pewnych osób. Stawiam nawet, że nie wyszłabym drugi raz za mąż, bo mój pierwszy mąż nadal by żył. – uśmiechnęła się smutno, z delikatną melancholią w głosie. Nie chciała wspominać o swoich dzieciach, bo to był temat, którego nie chciała ruszać. Nie była w stanie. Zwłaszcza nie po tym, czego dowiedziała się wieki później.
Słuchała z uwagą opisu Sahaka, łącząc wątki, pozwalając wyobraźni kiełkować, wydawać swoje owoce. Skinięcie głową było wyrazem zrozumienia, nawet jeśli była to tylko wyobraźnia, to obraz był bardzo plastyczny, pozwalał zobaczyć to wszystko tak, jak widział to Sahak, czy dokładniej jak on to sobie wyobrażał.
- Żałujesz? – spytała łagodnym tonem, wskazując na obraz. – Że nie poznałeś jej osobiście? – dodała, precyzując swoje pytanie. W końcu bez tego mogło mieć wiele znaczeń i jeszcze więcej możliwych odpowiedzi. Delikatnie sięgnęła dłonią, by dotknąć farby, jednak powstrzymała się, zatrzymała opuszek palca milimetry od płótna. – Niczym granat wybuchający w zbyt silnej dłoni, nieumiejącej w odpowiedni sposób obchodzić się z delikatnym owocem. Lubię jego smak… Jest taki soczysty. – mruknęła, z cichym westchnięciem. Nie chciała przywoływać złych wspomnień ani dla siebie ani tym bardziej dla Sahaka.

@Sahak Darbinyan

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Chociaż obraz nie był portretem, wpatrywał się w niego, jakby widział uśmiechające się do niego zalotnie usta i długie rzęsy oraz kohl na linii wodnej oczu. Jeśli Sahak miałby przed kimś uklęknąć, byłaby to właśnie ona, jego Theotokos.
Tamtego dnia? Nie życzę nawet największemu wrogowi widzieć ukochaną osobę przed ołtarzem z kimś innym. To jak marzenia o karmelu i cynamonie. Nie wystarczą same w sobie, nie wystarczy posmakować i zostawić.
Niemal wydawało się, że wyciągnie rękę, aby dotknąć obrazu, jak prawie Selena, ale pozostał w bezruchu, przyglądając się górnej części, tej jaśniejszej z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
To zabawne, że wspominasz o granacie. Trzon jej imienia oznacza granat lub ogień — mówił bez wesołości w głosie. — To jedyna kobieta jaką kiedykolwiek kochałem. — Kłamstwo. Chyba sam się na tym złapał. — Którą kocham. — Prawda. — Przyoblekłem ją w moją wiarę, moją modlitwę, stała się moją Świętą Ciemnością. Z oczami jak jej… nie potrzeba ostrza, aby zabijać. Utkałem dookoła tej miłości całe moje życie, bo gdyby nie ona, nigdy bym obok ciebie nie stanął i teraz pozostałby… nawet nie kości. Jedynie gwiezdny pył. Dla niej przydziałem habit i dla niej mógłbym sprowadzić na świat niewypowiedziane koszmary.
Po ponad trzech wiekach było to przerażające. Jego obsesja.
Jego czy stały się na chwilę niewidzące. Włożył tyle emocji w ten obraz, że ożywił on duchy tych, którzy już dawno odeszli, zarówno w jego sercu, jak i w sercu Seleny. Krok za krokiem tańczyli z czasem i przemijającymi cywilizacjami, oglądali upadki mocarstw i układali do wiecznego snu tych, których spotkali jako nocny wędrowcy. Z niektórymi potrafili się łatwo pogodzić, inne były potrzebne, lecz były takie, które pozostawały mieczem przebijającym sercem.
Był w twoim życiu ktoś, kto stał się twoją religią?

@Selena

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Widziała, że temat zszedł na zupełnie inne wątki, niż miał zejść początkowo. Jednak czy należało na siłę pokierować go w inny nurt? Nie. Po co. Zanurzeni we wspomnieniach rozumieli się lepiej, niż kiedykolwiek, bazując na niciach pamięci i śmierci. Rozumiała jego słowa. Bardzo dobrze je rozumiała, choć może nie w sposób, o którym mówił. Jej ukochana ongiś osoba zrobiła coś o wiele gorszego.
- W smudze cienia cały świat utonął już. Lecz trwa nadzieja jak perełka w głębi mórz… - wyszeptała miękkim, acz bardzo smutnym głosem. Pozornie nie wnosiły te słowa nic, lecz jednak jeśli spojrzeć na kontekst… Mogły znaczyć wszystko. – Czasem lepiej pozwolić odejść. Niż patrzeć, jak z ukochanej osoby zmienia się w kogoś wartego jedynie nienawiści. Jak z bliskiego staje się obcym. Bo nie ma nic gorszego niż patrzyć w twarz ukochanej osoby ze świadomością, że nigdy jej nie znaliśmy. – zabrała dłoń od płótna, układając ją na nadgarstku drugiej. To było fascynujące, jak wiele mógł przypomnieć sam jeden obraz, ile przywołać myśli, nie zawsze tych dobrych i pozytywnych. I ku możliwemu zdumieniu rozmówcy, w oczach Seleny nie było potępienia. Jakby rozumiała i popierała to, bo w pewien sposób tak właśnie było.
- Nie sądzę. Nigdy nie byłam zbyt religijna. – głos Seleny subtelnie zmienił swoją barwę, wkradł się w niego mrok, którego wcześniej tam nie było. Mrok koszmarów, o których wcześniej wspominał Sahak, które mógłby sprowadzić… Ona nie była aż tak subtelna. – Ale mimo to… Dla tych, których uważam za bliskich, za swoich, rozpętam piekło na ziemi. Kiedyś nie byłam w stanie stanąć we własnej obronie i prawdę mówiąc pewnie dalej i tego nie zrobię. Taki mój urok. Ale nikt nie ma prawa nastawać na to, co jest mi bliskie. Taka moja dziwnie pojęta ochrona innych. – wzruszyła lekko ramionami. – Za wielu już w życiu straciłam, żeby pozwolić na utratę kolejnych. Pewnie to egoizm z mojej strony, ale to jedna z nielicznych wad, z którymi nie zamierzam walczyć. – przyznała, z cichym westchnięciem. Serce krwawiło z każdą jedną śmiercią, cierniem kładąc się na dalszej drodze przez życie. Drodze, która nie miała ani kierunku ani celu, po prostu biegła przed siebie, niknąc w oddali.
- Znajoma śpiewka ścichnie w dali gdzieś, cygańska wróżba spełni się lub nie. I tylko drogi, tylko drogi kres nie zbliży nigdy się. Jesteśmy wędrowcami, od zmierzchu do świtu, nieznającymi celu drogi, widzącymi tylko ścieżkę przed sobą. Pogodzeni lub nie z losem możemy jedynie trwać. Pamiętać. I cieszyć się, że nasze serca nadal czują ból, bo on mówi o tym, że cały czas żyjemy. Nie należy bać się bólu, bo oznacza przetrwanie, tak jak nie należy bać się cienia, bo on mówi o tym, że gdzieś jest światło.

@Sahak Darbinyan

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Sahaka bawiło, gdy mówił o swoich deklaracjach, a ktoś od razu próbował je przelicytować. On nie oszukiwał się, nie poświęciłby siebie, święte męczeństwo nie byłoby jego pierwszym wyborem. Już raz dokonał go, już raz przeszedł piekło, które pozwoliłoby dostąpić jego duchowi namaszczenia do błogosławieństwa i świętości, jak Sugihara Chiune, Japoński ambasador na Litwie, który uratował około stu tysięcy Żydów przed nazistami i nieoficjalnie jest uznawany za świętego przez kościół prawosławny, mimo że nigdy nie wyniesiono go na ołtarze. Sahak, tak samo, jak ambasador, wyrabiał fałszywe dokumenty dla Ormian, pozwalając im uciec przed rzeziami. Udzielał ślubów zdesperowanym parom, które nie zdążyły tego zrobić, wypisywał dokumenty na muzułmańskie dane. Razem z innymi z akcji Kukułka działał, aby ratować, zarówno swoich rodaków, jak i Dzieci Nocy.
Nie chodziło mi o religijność dosłownie. — Założył, że nie zrozumieli się przez lingwistyczne kwestie. Język, tak delikatna, filigranowa konstrukcja. — Chodziło mi o miłość tak ogromną, że przypominała bardziej kult tej osoby, niż którąkolwiek z popularnych form przedstawiania miłości w poezji. Zapewne nie znasz Pieśni nad Pieśniami. Jest to metafora miłości Boga do Narodu Wybranego przedstawiająca oblubienicę i jej nowo poślubionego małżonka i znajdujemy tam taki fragment: Dilectus meus misit manum suam per foramen, et venter meus intremuit ad tactum ejus.* Pytałem, czy kochałaś kogoś taką miłością, która równałaby się temu, jak narody wielbią swoje bóstwa, bez względu na to, czy sama jesteś religijna.
Sahak wydał z siebie krótki śmiech, splatając przed sobą dłonie w koszyczek. W tej formie wyglądał tak miękko, pomimo swojego wzrostu i słusznej postury, jakby mówienie o miłości łagodziło jego twardo ciosane rysy. Nie trzeba było być Ereteinem, aby mylić swoim wyglądem, tworzyć iluzję czegoś, czego się nie jest. A on nie był miękki. On składał się z obsydianowych okruchów, rozsypanych na aksamicie duszy.
Pustynia wzywała go płaczem zrozpaczonego dziecka.
To światła powinniśmy się obawiać.

*Mój ukochany wsunął swoją rękę w otwarcie, a moje wnętrze zatęskniło za nim — tłumaczenie bazujące na różnych adaptacjach angielskich biblii. Tutaj link na czym bazowałam, bo polska Biblia Tysiąclecia zdecydowanie nie oddawała vibe'u.

@Selena

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Nie można było nazwać licytacją czystej prawdy. Szczerość za szczerość powiedziałoby się, a skłamałaby twierdząc, że nie weszłaby w ogień dla swoich. Tu nie chodziło o jakiekolwiek męczeństwo, bo równie dobrze mógłby to być nóż lub kula z pistoletu. Nie liczyły się przyczyny, a okoliczności i osoby biorące udział. Czasem życie jednej osoby miało mniejsze znaczenie niż życie wielu, czasem było zupełnie odwrotnie. Kontekst był tu najważniejszy, ale to i tak nie zmieniało faktu, że na tej konkretnej płaszczyźnie różnili się. Z zaskoczeniem za to słuchała wyjaśnień Sahaka, bo to była prawda, że nie do końca zrozumiała, co właściwie miał na myśli początkowo. Teraz obraz był jaśniejszy, lecz mimo wszystko… hmyknęła cicho pod nosem, zastanawiając się mimo wszystko, jak ująć w słowa rozbiegane myśli.
- Przyznam szczerze, że nie do końca potrafię pojąć, jakim tokiem biegną teraz Twoje myśli. Miłość ma zbyt wiele oblicz, by umieć zdefiniować ją w tak prosty sposób. Znaleźć granicę, za którą jest, jak mówisz, kult jednostki, a przed którą mówimy jedynie o prostym, acz bardzo silnym uczuciu. Religijność natomiast ma tu o tyle wpływ, że jeśli nie odczuwasz jej, nie wierzysz i tym samym nie odczuwasz tej miłości do swych bogów, to ciężko Ci wychwycić, czy to to uczucie do ukochanej osoby, czy inne, lecz tak samo silne. Dla mnie tą miarą zawsze było pytanie, ile jestem skłonna zrobić. Ile poświęcić dla tej osoby i dla tego uczucia. – wyjaśniła mu, starając się słowa układać tak, by ta bariera osobnych języków była jak najbardziej zatarta. Swoją drogą ciekawie musiało to wyglądać, dwoje osób z zupełnie innych krajów, będący w jeszcze innym kraju i szukający porozumienia w kompletnie obcym dla siebie języku.
Wygląd był tak złudny, jak osoba, która używała go do swoich celów. Mówiło się, że oczy są zwierciadłem duszy, jednak ktoś dysponujący wprawą był w stanie ukryć ich wyraz, gdy było to potrzebne. Schować emocje, uczucia, zasłonić się płaszczem iluzji tego, czego rozmówca mógł oczekiwać w danej sytuacji. Jednak czy była konieczność ukrywania emocji, które i tak wylały się rzeką, teraz kończąc jako drobny strumień, który w przyszłości także zamrze, zostawiając najwyżej wyżłobione wcześniejszym potokiem.
- W sensie dosłownym czy metaforycznym? – zaśmiała się cicho, słysząc o świetle. – Nie obawiam się jasności światła, bardziej obawiałabym się tego, co może czaić się w cieniu, ukryte z dala od wzroku. – przesunęła palcem po jednej z bransoletek na swoim nadgarstku. – Jeśli pominąć inne kwestie, w mroku nawet krew staje się czarna. Kto wie, co jeszcze może się tam schować.

@Sahak Darbinyan

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 529
Wielki biały wilk kręcił się po ulicach Paryża, wywołując niemałe poruszenie. Ludzie wytykali go palcami, myśląc, że to jakiś happening, inni dzwonili po służby. On sam czuł się jakby właśnie przyjechał z Forks i szukał Belli w wielkim mieście. Bella jednak wolała towarzystwo pięknego, ale zimnego i zamkniętego Cullena. Do takiego wniosku mógł dojść, kiedy zawędrował pod galerię sztuki Saphir. Deszcz, który zaczął padać chwilę wcześniej, moczył mu futro, przez co wyglądał bardzo biednie. Jak taki zbity szczeniaczek, którego ktoś wyrzucił na ulicę. Białe łapy miał przybrudzone przez błoto, niosące się wraz z brudem po ulicach miasta. Właśnie skierował się w kierunku jednej z ruchliwych, jednokierunkowych uliczek. Ludzie krzyczeli, ale go to nie obchodziło. Szedł w jednym celu i nie obchodziły go okoliczności dookoła.
W końcu dotarł na miejsce. Oparł się łapami o parapet i zerknął przez okno. Akurat miał takie szczęście, że para wampirów, którą chciał dostrzec, była w trzecim pomieszczeniu do którego zajrzał. Wisiał na tym oknie, obserwując ich rozmowę, jednak szumiący deszcz, krzyki zaskoczonych przechodniów i klaksony samochodów zagłuszyły mu o czym rozmawiają, mimo przyjętej formy Lupusa. Kiedy spojrzenie przecięło się z pięknymi oczami wampirzycy, zeskoczył na chodnik i odbiegł w bliżej nieznanym kierunku. Prawie przy tym wpadł pod samochód, jednak chciał jak najszybciej opuścić miejsce w którym przebywał.

[zt]
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Myślał o Idzie, która płakała w jego koszulę, nie mogąc pogodzić się z klątwą wampiryzmu, która przywróciła ją do życia. Kiedy myślał o życiu w Wiecznej Nocy, nie miał zbyt wiele do powiedzenia, poza ostrzeżeniem.
Życie osiągnęło ewolucyjny kamień milowy, kiedy wyszło z oceanu na ziemię. Te pierwsze ryby, które wyłoniły się na plaży? One przestały być rybami. Podobnie, kiedy ludzie wkraczają w przestrzeń wiecznego mroku, są uwolnieni od starości i powolnej degradacji, przestają być ludźmi. Jakkolwiek by się nie starali, jak bardzo by tego nie pragnęli, nie będą w stanie kochać światła i słońca, bo nie są już istotami dnia. Czasami nigdy nimi nie byli. Dzieci Nocy to ćmy, które lgną do płomienia, znając jego niszczycielską moc. To ćmy, które wiedzą, że umrą w jego bliskości, bo już wyszły ze stanu poczwarki.
Wiesz, co postrzegam za święte? Księżyc wiszący na nieboskłonie i ośnieżone góry, przeprosiny i nagranie, jak wieloryb przebija lustro oceanu, posiłek przygotowany przez kochającą osobę, powrót do domu, sępy wydziobujące padlinę, światełka w witrażach latarenki ze świecą wewnątrz. To jest to samo doświadczenie — wymienił. — To jest świętość. Czy to grzech odnajdywać piękno w ciemności? Patrzeć, jak nocne niebo ożywa z tysiącami boskich oczu i słuchać, jak las szepcze wiekowe sekrety? Czy to grzech odnajdywać w tych cieniach, w których widzisz strach, spokój, bowiem tańczą te same kroki przez eony? Myślę, że nie. Tak samo, jak święte jest wyciąganie dłoni ku słońcu.
Swobodnie zaplótł dłonie na piersi. Widocznie jego odpowiedź dotycząca światła oznaczała: oba. I Metaforę i znaczenie dosłowne.
Następny obraz ciężko było nazwać obrazem. Było to zamalowane na czarno bazgrołami płótno, zwisające w strzępach, rozerwane, jakby ktoś chciał wyrwać serce ciemności. Sahak zapomniał, że ono tam wisi. Tahira myślała, że jej nie kochał. Że nie dbał o nią, bo nie była kopią miłości jego życia, nie stała się jego perfekcyjną żoną.
Sahak zauważał wszystkie swoje błędy, patrząc wstecz, na wszystkie karty, jakie zostały rozrzucone na stół ich historii. Swoje zaniedbania względem córki, brak szczerej komunikacji, zbyt dużo obojętności pod płaszczykiem słów jak: wolność, wolna wola. Najpierw wprowadził ją w nowy świat, a później zostawił, gdy nie spełniała jego oczekiwań, z tym że oboje mieli inne pojęcie o tych oczekiwaniach. Wypełniał literę prawa, wpoił nauki. Nie dał prawdziwego ciepła.
To był jego grzech, nie miłość do Wiecznej Ciemności.

@Selena

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Jakby się tak zastanowić, wiele racji było w tym lgnięciu do słońca niczym ćmy do płomienia świecy. Kto wie, czy czasem nie dlatego Selena tak bardzo lubiła ciepło? Zimna, mroczna dusza Dziecka Nocy pragnąca ogrzać się w cieple jasności… Nawet za cenę własnego życia. Księżyc był pięknym satelitą, białą tarcza na granacie nieba, ale jednak tylko odbijał światło, nie świecąc własnym. Choć nigdy nie widziała słońca, jakaś część jej pragnęła zobaczyć piękną gwiazdę. Wiedziała, że nie było to możliwe, być może kiedyś, kiedyś, ale teraz… To byłoby samobójstwo, tak po prostu. A jej akurat życie zaczynało się podobać, tak jakby.
Przekrzywiła głowę, uśmiechając się kącikiem ust, słuchając o świętości, a potem niezrozumieniu słów. Nie, nie przeszkadzało jej to. Wyjaśnianie poglądów pozwalało nierzadko zrozumieć samego siebie, pojąć własną duszę, rozłożyć na czynniki pierwsze plątaninę myśli, dotrzeć w niej sens i iść do przodu, trzymając się jednego celu.
- Mylisz się, Sahaku. Nie powiedziałam, że w cieniach widzę strach. Powiedziałam tylko, że nie ma potrzeby się ich bać. To istotna różnica, nie sądzisz? – spojrzała w okno, z lekkim zaskoczeniem widząc wilcze oczy. Tak szybko jednak zniknęły, że musiała zastanowić się, czy naprawdę widziała za oknem białego wilka, czy było to tylko jej przywidzenie? Jeśli to drugie, to chyba naprawdę było z nią coś bardzo nie tak. Wróciła jednak wzrokiem do Sahaka, zostawiając w spokoju swoje przywidzenia, choć spojrzenie prosto w oczy odczuła jako niepokojące. Ale skoro zaraz zniknął, nie widziała potrzeby roztrząsania tego dalej. – Gdyby tylko drzewa umiały mówić… Święty las skrywa od lat przodków wspomnienie i duchów ślad… Stary lesie opowiedz nam historię dziejów dawnych lat… - wyszeptała tekst piosenki, tak bardzo pasującej do wszystkiego, o czym mówili teraz. – Każdy z nas w takim razie ma inne pojęcie tego, co może być dla niego świętością. Ale myślę, że to dobrze. Trzeba szukać tego, co łączy, a nie dzieli. Lubię czasem myśleć, że tańczące cienie to my sami, za eony lat, opowiadający historie, których nikt nie słyszy. Tańczący w rytm muzyki, którą słyszą tylko oni.  A powiew wiatru na karku, podnoszący w wyczekiwaniu wszystkie włoski, to szept tych, którzy dawno odeszli. – westchnęła miękko. Nie była pewna, w jaki konkretnie nastrój w tej chwili wprowadził ją Sahak, przywołując wspomnienia raz dobre, a raz złe.
Wpatrzyła się w obraz, w odciski dłoni na płótnie, na strzępy w środku. Tak proste, a jednocześnie aż tak wymowne. Zbyt wymowne, jeśli ktoś miałby jej pytać. Dlatego właśnie nie spytała, kim jest autor.
- Pytaj o mnie gór wysokich, pytaj o mnie lasów mądrych i uwolnij mnie… - głos cichszy od szeptu, mieszający języki w wyrazie interpretacji. Dwie piosenki, skrajnie różne, jednak złączone urywkami tworzyły obraz, idealnie pasujący do płótna, które miała przed sobą. – But where will you go? With no one left to save you from yourself. You can’t escape. You don’t want to escape… - nie powiedziała nic więcej, bo tu nie było nic więcej do dodania. Patrząc na obraz widziała wyrwane serce, ale coś jej mówiło, że tego akurat nie musiała Sahakowi interpretować.

@Sahak Darbinyan

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Tam, gdzie Selena szukała ciepła, Darbinyan znajdował zimno. Nocne spacery cmentarzami, wysokie gotyckie katedry z kamiennymi posadzkami, lód przestrzeni, w których miał mieszkać bóg. Gdy inni spijali ciepło rozpalonych pieców, pragnęli tego ognia i światła, nawet elektrycznego, on przytulał policzek do marmurowej maski pogrzebowej, on tańczył tango ze śmiercią. Lekko przyspieszony oddech opowiadał szeptem o tym, co było jego winą, o egzystencji spragnionej tego płomienia.
Wszystko w jego życiu rozpoczynało się od pożaru. Organizm, gdy utknie w trybie przetrwania, skupia swoją całą energię na zwalczaniu niewidocznych i widocznych nieprzyjaciół, nie zostawiając miejsca na łagodność, troskę i miłość. Oznacza to, że tak długo, jak uzbrajamy się przeciwko atakom, wznosimy bariery, tak odcinamy się od najbliższych, tracimy możliwość wyobraźni, planowania, zabawy. Prawda była taka, że Sahak nauczył się wierzyć, śpiewając akatysty z pustką grzesznika w duszy, nawiedzany przez Ducha Świętego. Taki był los dewoty, mówiącego językami zaginionych, z ciężkim smakiem Pisma w swoich ustach. Był bez wiary i w boskości jednocześnie i tak jak przeklęci, stał się męczennikiem.
To Tahiry. Stworzyła go podczas warsztatów z panem Wei Liu.
Umieszczenie obok siebie obrazów, jeden o kobiecie, którą kochał nad życie, miłości, której nigdy nie zaznał za życia, które tak doskonale udawał dzięki mutacji wirusa, tej samej, którą nosiła Selena, oraz drugiego, stworzonego przez inną kobietę w jego życiu, pierworodną córkę, nie mogło być przypadkiem. Tak różne, a jednocześnie brzmiało w nich pewne podobieństwo. Nie tematyki, nie kolorystyki, zupełnie nie. To ten moment, gdy dostrzegasz podobieństwo w miejscach, gdzie wydaje się to niemożliwe.
Selena mogła dostrzec, jak pod czernią Sahaka kryje się wszechświat barw, a pod kolorami Tahiry czerń, żałobny kir. Jak Ojciec i Syn, jednako. W Trójcy Jedyny, prawdziwy. Tutaj to było, jaśniało jak czerń obrazu. Ojciec, córka i szkarłatna Matka, uwieczniona w abstrakcyjnym płomieniu. Najświętsza Panienka od Grozy i Cierpienia Potępionych.
Milczał.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Po co tańczyć ze Śmiercią, jeśli można po prostu iść z Nią ramię w ramię? Lub zwyczajnie za Nią podążać, albo pozwalać Jej iść za sobą? Niezbadane były wyroki Losów, a Selena nigdy nie czuła się na stanowisku, by próbować je w jakikolwiek przewidzieć. Nie była również w żaden sposób świadoma aktualnych relacji Sahaka z Tahirą, wiedząc tylko to, co było oczywiste – o wybuchu kamienicy i niczym więcej.
- Och naprawdę? – zamrugała lekko oczami, słysząc, czyjego autorstwa obraz właśnie ogląda. – Potrafi przelać emocje na płótno. Na pewno musisz być dumny ze swojej córki. Ma talent. – uśmiechnęła się, całkowicie szczerze, tak niewinna w swojej niewiedzy, a jednocześnie szczera w każdym jednym słowie. Zresztą przecież naturalnym była duma ojca z córki, nawet jeśli była jedynie przemieniona. Nieważne było pochodzenie dziecka, ważne, że było własne i za własne się je traktowało, dla Seleny było to całkowicie naturalne. Może właśnie dlatego od tak dawna nikogo nie przemieniła i nie powołała dla Nocy.
Jakkolwiek wiele rzeczy można było powiedzieć o wampirzycy, to na pewno jedną z nich był fakt, że umiała dostrzegać drobne niuanse, wychwytywać te delikatne ruchy oczu czy mięśni, jasno wskazujących, że coś mogło być nie do końca w porządku. A choć wścibstwo było ostatnim, co można jej przypisać, nigdy nie kryła faktu, że potrafiła słuchać, jeśli ktoś chciał po prostu mówić. Słuchać i zachowywać dla siebie, bez względu na wszystko inne.
- Wszystko w porządku? – spytała łagodnie, acz bez nachalności. Propozycja, jednak wcale nie z gatunku tych nie do odrzucenia. Ot luźne wyciągnięcie dłoni, jeśli ktoś chciałby ją ująć. Bez względu na historię, bez względu na pochodzenie, wszyscy mieli swoje emocje, swoje troski i swoje zmartwienia, a czasem każdy potrzebował się po prostu wygadać. I bez znaczenia był wtedy język, znaczenie miało tylko to, o czym się mówiło.

@Sahak Darbinyan

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Sahak kochał sztukę, a przez sztukę miał na myśli obrazy, muzykę, poezję, seks, ludzkie ciało, literaturę. Miał w sobie miłość, której większość nie potrafiła sobie nawet wyobrazić i gniew, w który większość nigdy by nie uwierzyła. Jeśli nie mógł zaspokoić jednego, pobłażał sobie w tym drugim. To wszystko było dla niego sztuką. Mówiono, życie imituję sztukę. W jego mniemaniu życie było sztuką. Ten, kto kocha księżyc, kogo go nawet w nowiu, gdy nie ma go na niebie. Kobieta, o której mówił wcześniej, musiała nim być, ale teraz myślał też o nieobecności najstarszej córki.
Obie córki są dumą mojego serca, chociaż tak różne. Halide ma niezwykle cięty język i jest niesamowicie krytyczna wobec wszystkich. Miała siedmiu mężów, niech Wieczna Ciemność świeci nad ich duszami, ma niezwykły umysł do cyfr i rozliczeń. — Sahak wykonał prawosławny gest krzyża, gdy wspomniał o mężczyznach. Nadal żartowali z Halide o profetycznych umiejętnościach klanu Darbinyanów, gdy padło nazwisko Machiavelli, gdyż jeden z mężów kobiety również takie nosił. — Tahira jest... Tahira jest sztuką. Konfundującą, ale czego innego można się po niej spodziewać. Z niej też jestem dumny.
Też wybrzmiało jak dzwon w przestrzeni. Nie wiedział, ile Adonis raportował głowie rodu, nie wiedział, czy Selena wiedziała, czy nie o czasach młodości Tahiry, gdy zachłyśnięta wiecznością, nocą, przyprawiła go o kłopoty. Jako jej patron, poniósł karę, którą wyznaczył mu ojciec. Inspirując się Edypem i Antygoną, wykuł synowi oczy i wysłał go na pustynię, gdzie zajmowała się nim właśnie Tahira, aż gałki oczne nie odrosły.
Zasznurował usta. Bycie szczerym wobec samego siebie, pozwala na ochronienie się przed dużą ilością emocjonalnego bólu. Mówienie sobie prawdy może boleć, jednakże nie trzeba być przywiązanym do tego bólu. Leczenie się jest procesem, który wymaga bólu.
Nie. Tęsknię za nią do głębi, jej nieobecność jest jak rana po zębie, do której ucieka język. Krwawiąca i bolesna.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Czasem sztuka pozwalała wyrazić to, czego nie mogły słowa. Czasem melodia niosła więcej treści, splątana z szumem wiatru, szelestem liści i szemrzącą wodą. Wzbudzała emocje lub je łagodziła, odzwierciedlając stan uczuć autora, a czasem także i słuchacza. Lekki uśmiech pojawił się na twarzy Seleny, gdy usłyszała o siedmiu mężach. Tak też w końcu można, dlaczego nie. Jeśli takie życie pasowało Halide. Selena uczyła się bycia bardzo ostrożną, jeśli chodziło o ocenianie kogokolwiek. Ciężko też było oceniać osobę, którą znało się jedynie ze słyszenia i suchych dokumentów przynależności do Rodu.
- Gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, świat byłby dosyć nudnym miejscem, nie uważasz? – uśmiechnęła się delikatnie, raz jeszcze zerkając ukradkiem w stronę okna. Taaaak, zdecydowanie jej się przewidziało. Skąd biały wilk w środku Paryża? Miała zdecydowanie zwidy, tak. Pewnie z przepracowania albo coś. Wróciła wzrokiem do Sahaka. – Na pewno są w czymś podobne, mają to coś, co łączy całą waszą rodzinę. A to, że rozwijają się w różnych kierunkach… Tym lepiej. To jedynie oznacza, że zamiast konkurować między sobą będą mogły współpracować, na polu zawodowym rzecz jasna. – dodała grzecznie, bo absolutnie nie zamierzała wnikać w relacje panujące pomiędzy poszczególnymi członkami rodu. Jako Radna nie była do tego upoważniona, jako Selena nie była z nikim z nich w aż tak zażyłych relacjach, by móc ze swobodą wypytywać o personalne sprawy. Tak, powoli wiatr zmian wiał jej w twarz, zmieniając to, co zmienione być powinno, ale pewien rdzeń zostawał ten sam, pierwotne wychowanie oczekujące, by nie wcinać nosa w coś, co nie było jej sprawą tak długo, jak ktoś tego jej sprawą nie uczyni.
Jakąkolwiek natomiast wiedzę posiadała, zostawiła to dla siebie. Jeśli cokolwiek wiedziała, jeśli Sahak chciał, by wiedziała, musiał powiedzieć to sam. Z jej ust nie padały żadne pytania, które mogłyby przekroczyć granice prywatności, zagłębić się w świat, który był jego.
- Z jednej strony wiesz, że dotykanie jej i drażnienie nie pomoże w wygojeniu, ale z drugiej strony nie potrafisz powstrzymać się przed dotknięciem. – skinęła lekko głową. – Rzecz jasna nie posiadam wiedzy, dlaczego Tahira zdecydowała się wyjechać, ale mogę jedynie domniemywać, że wróci. Kiedy skończy się powód, dla którego opuściła Francję, zapewne wróci. Niestety jedyne, co zostaje, to oczekiwać z nadzieją tego powrotu. – zerknęła uważnie na mężczyznę, obserwując jego reakcje i zachowanie, sprawdzając, czy wolno drążyć temat, czy nie jest to coś, czego nie chciałby wymówić na głos. – Tęsknota jest czymś, co nigdy nie mija, nawet jeśli blaknie, jest zawsze obecna.

@Sahak Darbinyan

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Darbinyan, chociaż nie miał ekspresyjnej mimiki, głosem wyrażał znacznie więcej, najleżało jednak uważnie słuchać. Gdy opowiadał o tych, na których mu zależało, jego głos łagodniał, stawał się bardziej miękki, a przy tym akcent, obcy, wkradał się do francuskiego swobodną falą, jaka wpływa na piaszczystą plażę, cofał się i znów przybywał, kołysaniem melodii kojarzącej się z Bliskim Wschodem.
Swojego czasu był żart… Tahira była bardzo zawistna o pozycję córki, więc pojawił się onegdaj żart, gdy w do kin weszły te popularne filmy… Igrzyska Głodowe? Igrzyska Śmierci? Jakoś tak. Dziewczęta żartowały, że Halide wygrała z innymi kandydatkami na drugą Darbinyankę, reszta poznaje ogród Tahiry od spodu. Uważam, że to najlepsze określenie ich relacji.
Mnich nie odrywał wzroku od obrazu najstarszej córki, kryształu jego oka, zadry na sercu, chwały i upadku wieży z kości słoniowej. Ciemność dookoła i rozerwane płótno. Czarne Słońce. Alchemia reprezentuje projekcję dramatu zarówno kosmicznego, jak i spirytualnego, w kontekście laboratorium. Opus Magnum ma dwa cele, ratunek ludzkiej duszy i zbawienie całego wszechświata.
Czy interesowałaś się kiedyś alchemią, Seleno? Nigredo, początkowy czarny etap alchemicznego opusu, był uważany za najbardziej negatywną i najtrudniejszą operację w alchemii. Jest on jednym z najbardziej majestatycznych procesów, ale niewielu autorów innych niż Jung, zbadało jego temat. Jung znajduje w obrazie czerni niezamanifestowane opóźnienie, cień słońca, a także Inne Słońce, połączone zarówno z Saturnem, jak i Jahwe, primus antropos. W przeważającej części jest to Sol Niger, utożsamiany i rozumiany tylko w aspekcie nigredo, podczas gdy jest czymś więcej. To wzniosły wymiar, jego blask, jego mroczna iluminacja, jego Eros i mądrość, pozostaje w nieświadomości. Jest to proces uzdrowienia przez śmierć, Seleno. Nie wiem, czy Tahira wróci. Na pewno nie taka sama.

@Selena

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
I sama melodia bez słów niosła ze sobą starą treść, dreszcze na wskroś serc i głów… Tak samo było z głosem, swoistą melodią mówiącą o tym, o czym nie mówiły słowa. Tylko, trzeba było słuchać, a nie jedynie słyszeć. Niby żadna różnica w słowach, a jednak olbrzymia. Niuanse przeznaczone jedynie dla tych, którzy chcieli je wychwycić. Selena chciała, świadoma faktu, że z tego wyciągnie więcej niż z samych słów, że tak będzie łatwiej śledzić temat rozmowy i nie pogubić się w zawiłościach metafor i niedopowiedzeń.
- Podobno zazdrość jest całkowicie naturalnym uczuciem. Świadczy o tym, że nam na kimś zależy. Czasami nawet za bardzo zależy. Ale masz rację, ten opis mówi bardzo wiele. – skinęła lekko głową, zastanawiając się, ile w tych żartach było prawdy, lecz chyba było to coś, czego lepiej było nie wiedzieć. Każdy miał w szafie te metaforyczne trupy, przy życiu długowiecznych trudno było ich uniknąć. Jednak powstawało tak naprawdę pytanie, jak daleko posunie się zazdrość? Spojrzała tym samym na własne ręce, kolejny już raz w przeciągu ostatnich dni zastanawiając się, do czego sama byłaby zdolna w imię uczuć do swojej rodziny…
Ciemność obrazu pochłaniała, jednak mimo swego wydźwięku było to coś kojącego. Bezpieczna pustka otaczająca znajomym mrokiem… W późniejszych dniach miała często przywoływać to wrażenie, przelewając na papier nuty świeżo tworzonej melodii, mówiącej tak wiele o tym, czego słowa nie dawały rady ująć.
- Jung miał wiele możliwości… Dane mu było widzieć powstawanie substancji, a nawet próby odtworzenia kamienia filozofów. Miał też chłonny umysł i korzystał z tego, co pozwalano mu widzieć. Lecz w swoim pragnieniu wiedzy i zrozumienia nigdy nie przekroczył niewidzialnej linii, za którą mógłby stać się zagrożeniem. Tak, byłam alchemikiem przez jakiś czas. To ciekawy proces, patrzyć jak tworzy się coś nowego… Porównywalnie do budzenia dla Nocy, tworzenia nowego dziecka, obdarowując go życiem długich wieków. Uzdrowienie przez śmierć, tak… To dobra nazwa. Ale śmierć zmienia. Zawsze coś zmienia i nigdy nic nie jest już takie samo. Ale bez względu na to, tam w środku zostaje ta pierwotna część, której nie da się zmienić. Ją można jedynie złamać, ale wtedy nie da się uzdrowić już niczego. Pozostaje więc jedynie czekać… I mieć nadzieję, że oczekiwanie będzie owocne.

@Sahak Darbinyan

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Na tyle, ile archiwa opowiadały o Sahaku, nie utrzymywał familiantów, a jedyne dwie, Tahira i Halide, stały się wiecznymi mniej więcej po dziesięciu latach służby, daty były w tej kwestii mało precyzyjne, bowiem kalendarz muzułmanów został przełożony na prawosławny, a dopiero na końcu osoba trzecia wyznaczyła daty według kalendarza Europy Zachodniej, co wprowadziło trochę komplikacji chronologicznych. Były też czasy gdy sam nie mógł określić dokładnej daty, gdy tygodnie pośród wędrownych plemion na pustyniach całkowicie zmieniały postrzeganie świata.
Alchemiczna formuła niemal perfekcyjnie opisuje transformację Dzieci Nocy. Przejście z nigredo, załamania się ego, świadomości koszmarów mroku, do coniunctio, aby stworzyć nową, stabilną formę. Zmiana jest jedyną stałą w tym wszechświecie — odpowiedział. Nigdy nie poznał Junga, ale swojego czasu kilku alchemików pojawiło się w jego życiu, zarówno tym w słońcu, jak i tym w mroku. Sam Silvan, chyba, jeśli dobrze pamiętał, jego serdeczny przyjaciel i swojego rodzaju pokrewna dusza, był związany z tym nurtem. Wiele dzieł znakomitych myślicieli bazowało na podstawach tej sztuki.
Spojrzał na zegarek. Stary przedmiot, mało ozdobny, stalowy, na łańcuszku, teraz określany mianem vintage. Nosił wyraźnie ślady zużycia, wiele rys, ale nadal był zachowany w dobrym stanie. Pomimo wielu zer na wielu kontach bankowych, w kwestii przedmiotów Darbynian zakrawał na sentymentalność. Lubił rzeczy trwałe, a nie modne. Nie używał jednorazowych chusteczek ani ręczników, nie tolerował niemal plastiku oraz słomek, a skórzane torby i zimowe płaszcze nosił tak długo, aż się nie zaczęły rozpadać. Dbał o wszystko, co miał, nauczony tym, że w gruncie rzeczy cyfry są fikcyjne, a ich wartość może się rozsypać w pył.
Mam nadzieję, że nie wprawiłem cię w zbytni smutek, Seleno. Ostatnie tygodnie są dla mnie czasem refleksji oraz postu, stąd moja wędrówka ku Czarnemu Słońcu mojej duszy.


@Selena

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach