Skrót statystyk : S: 2/5
SPT: 1/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 0/3
SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktor
MUTACJE NEGATYWNE
— Bezpłodny
— Okaleczony [-1 ukrycie w tłumie]
— Konserwatysta [-1 skup]
— Lęk [-2 OP]
— Alergik [proszek do prania, -1 PRC]
— Nadwrażliwy [słuch, -2 PRC]
MUTACJE POZYTYWNE
— Farciarz
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
SPT: 1/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 0/3
SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktor
MUTACJE NEGATYWNE
— Bezpłodny
— Okaleczony [-1 ukrycie w tłumie]
— Konserwatysta [-1 skup]
— Lęk [-2 OP]
— Alergik [proszek do prania, -1 PRC]
— Nadwrażliwy [słuch, -2 PRC]
MUTACJE POZYTYWNE
— Farciarz
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 624
Tytuł: You're the daughter of silent watching stones
Data: lipiec 1825 roku
Miejsce: przyjęcie w posiadłości kogoś ważnego, Francja
Kto: Éloise Durand, Cecil de Vere
Wystawne przyjęcia dla wyższych sfer były czymś, do czego łatwo można było przywyknąć. O ile, oczywiście, miało się odpowiednie wykształcenie. Dla Cecila wystawne bale, takie jak ten na który trafił tego wieczora, były wciąż pewną nowością, nawet jeśli w ciągu ostatniej dekady wdrożono w niego zasady zachowania się w towarzystwie z mocą równą przebicia mu serca kołkiem. Tak, ostatnie dziesięć lat postawiło wszystko, co wiedział o świecie, na głowie. A później zawirowało tą wiedzą jeszcze kilka razy wkoło, prezentując mu na koniec jeden wielki, poskręcany bałagan.
Dzisiejsza noc była jedną z pierwszych, gdy ojciec pozwalał mu na samodzielne pokazywanie się wśród nieśmiertelnych, przynajmniej o śmietankę owego towarzystwa chodziło. Sam oczywiście również się na balu pojawił, szybko jednak zniknął gdzieś ze swoimi bliższymi znajomymi, porzucając spokrewnionego wampira... Chociaż Cecil nie łudził się nawet, że jeśli popełniłby jakąś gafę, Auberi momentalnie by się o tym dowiedział. Żałosne, ale pomimo czterdziestu lat na karku, znów czuł się jak strofowane i karane dziecko częściej, niż jak dorosły mężczyzna - chyba każdego coś podobnego by sfrustrowało.
Po drodze do stołu z napojami przywitał się z kilkoma znajomymi osobami kulturalnie, po czym ustawił z kieliszkiem w dłoni gdzieś w kącie, obserwując co działo się wokół niego. Na tym znał się doskonale - patrzeniu.
_________________
Data: lipiec 1825 roku
Miejsce: przyjęcie w posiadłości kogoś ważnego, Francja
Kto: Éloise Durand, Cecil de Vere
Wystawne przyjęcia dla wyższych sfer były czymś, do czego łatwo można było przywyknąć. O ile, oczywiście, miało się odpowiednie wykształcenie. Dla Cecila wystawne bale, takie jak ten na który trafił tego wieczora, były wciąż pewną nowością, nawet jeśli w ciągu ostatniej dekady wdrożono w niego zasady zachowania się w towarzystwie z mocą równą przebicia mu serca kołkiem. Tak, ostatnie dziesięć lat postawiło wszystko, co wiedział o świecie, na głowie. A później zawirowało tą wiedzą jeszcze kilka razy wkoło, prezentując mu na koniec jeden wielki, poskręcany bałagan.
Dzisiejsza noc była jedną z pierwszych, gdy ojciec pozwalał mu na samodzielne pokazywanie się wśród nieśmiertelnych, przynajmniej o śmietankę owego towarzystwa chodziło. Sam oczywiście również się na balu pojawił, szybko jednak zniknął gdzieś ze swoimi bliższymi znajomymi, porzucając spokrewnionego wampira... Chociaż Cecil nie łudził się nawet, że jeśli popełniłby jakąś gafę, Auberi momentalnie by się o tym dowiedział. Żałosne, ale pomimo czterdziestu lat na karku, znów czuł się jak strofowane i karane dziecko częściej, niż jak dorosły mężczyzna - chyba każdego coś podobnego by sfrustrowało.
Po drodze do stołu z napojami przywitał się z kilkoma znajomymi osobami kulturalnie, po czym ustawił z kieliszkiem w dłoni gdzieś w kącie, obserwując co działo się wokół niego. Na tym znał się doskonale - patrzeniu.
_________________
It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you
it ain't always there to please you
milestone 500
Napisałeś 500 postów!