Po skończonym tańcu wreszcie udała się do pracy w poszukiwaniu odpowiednich osób, z którymi mogłaby zamienić kilka istotnych słów. Co prawda ich wataha ostatnio była mocno rozbita i większość jej członków nie dawała o sobie znać, ale nie oznaczało to, że mogła się obijać. Dlatego przespacerowała się z sali balowej wprost do sali fontann, gdzie spodziewała się zastać kogoś interesującego. Tak też się stało, bo gdy tylko przekroczyła prób pomieszczenia od razu w oczy rzuciła się jej inna Azjatka, sama radczyni piastująca to samo stanowisko co ona. Nie miały do tej pory przyjemności rozmawiać, ale kojarzyła ją i podejrzewała, że Selene również miała choć ogólne pojęcie o tym kim była. - Dobry wieczór. – uraczyła kobietę lekkim uśmiechem, gdy podeszła do niej od jej prawego boku. Akurat udało się wbić w lukę, gdy nikt jeszcze jej nie zaczepił i miała scenę całą dla siebie. - Natsume Saori, dyplomatka z rodu Manteau'blanc. – co prawda sojusz miał się całkiem nieźle, ale nie mogła przewidzieć jakie nastroje panowały w Radzie i jak bardzo przychylna była wilkołakom sama kobieta. - Miałam nadzieję na rozmowę, trochę o tym wspaniałym przyjęciu, a trochę o pracy. – uśmiechnęła się uprzejmie, a zarazem lekko przepraszająco, że oto podczas imprezy zawraca jej głowę, gdy powinni się po prostu bawić. Niestety, ale dla ich fachu to właśnie tego typu okazje były najlepsze, by móc pracować. Przeważnie wykorzystywała sytuację zabawiając ludzi rozmowę powoli zmierzając w tylko sobie znanym kierunku, ale Selene wydawała się bardzo konkretną osobą, dlatego darowała sobie owijanie w bawełnę, zamiast tego prosto do brzegu.
Po tak żywiołowych tańcach uznała, że na dzisiaj już dosyć tych pląsów. A przynajmniej dosyć na kolejną godzinkę. Dlatego też zaszyła się w sali z fontannami, wybierając sobie stoliczek gdzieś z boku, by nie mieć zbyt daleko do trunków, a i swobodnie obserwować przechadzających się wokół gości balu. Jej pierwszy wybór padł na rakiję, którą sączyła powolnymi łykami, by opóźnić moment, w którym układ krwionośny będzie zawierał zbyt wiele alkoholu. Nie spodziewała się natomiast, że ktoś zdecyduje się do niej podejść, zwłaszcza osoba, z którą dotychczas nie miała zbyt wiele do czynienia. Dopiero jednak, gdy druga Azjatka przywitała się z nią, zrozumiała, że faktycznie kobieta miała ochotę na konwersację z jej osobą. Cóż, nigdy nie odmawiała innym rozmowy, zwłaszcza na spotkaniach towarzyskich. - Dobry wieczór. – uśmiechnęła się delikatnie, lekko kłaniając na przywitanie. – Selena Kartal, dyplomatka Rady. Miło mi panią poznać osobiście, Saori-san. – powiedziała uprzejmie, z pełną dozą szacunku do drugiej kobiety. Propozycja rozmowy nie była niczym zdrożnym, a sama Selena nigdy nie miała nic przeciwko wilkołakom jako rasie. Ot wiadomo, miewała zatargi z jednostkami, ale nigdy nie zmieniło to jej opinii o rasie jako takiej. Zresztą nie byłaby dobrym dyplomatą, gdyby prywatnym animozjom pozwalała dyktować sposób rozmowy. - Zapraszam w takim razie. Nie jestem pewna, jakie trunki preferujesz, ale tutaj chyba znajdzie się wszystko. I muszę przyznać, że jest to całkiem dobry alkohol, a przynajmniej jeśli chodzi o takiego laika, jak ja. – wskazała kobiecie miejsce przy swoim stoliku, bo przecież nie będą stały jak idiotki. Odczekała grzecznie, aż Saori zorganizuje sobie napitek, a potem uniosła swoje naczynie w ramach toastu. – Nie jestem pewna, czy dane nam będzie zetknąć się później w okolicach północy, także za szczęśliwy przyszły rok, oby był lepszy niż aktualny. – uśmiechnęła się ciepło, mając tu na myśli rzecz jasna paryskiego mordercę, a także nieszczęsną sytuację z balu u Scalettich. W zasadzie prawdą był fakt, że najprościej takie rzeczy było omawiać na balach i innych towarzyskich spędach, niż umawiać się na prywatne spotkania. Szanowała też uczciwe postawienie sprawy, z doświadczenia też wiedząc, że pewne tematy wychodzą samoistnie już w trakcie rozmowy.
- Wybornie. – jeszcze raz uniosła kaciki ust wyżej, by zaprezentować miły uśmiech, który nie miał nic wspólnego ze sztucznością czy udawaniem. Saori być może i była dyplomatką, ale nie uważała, by kwalifikowało ją to do oszukańczego sposobu bycia, który często charakteryzował polityków. Co prawda nie nazwałaby się polityczną ani nie zamierzała mieć z tym tematem więcej wspólnego niż było to absolutnie konieczne, niemniej jednak zawsze starała się zachowywać szczerą i otwartą postawę wobec swoich rozmówców i tak też było tym razem. - Również nie jestem wielką znawczynią, ledwie czasem umoczę usta w jakimś alkoholu, ale przeważnie go unikam poza szczególnymi okazjami. – rozejrzała się szybko po tym co było oferowane i wyłowiła jakieś delikatne, różowe wino. To było zdecydowanie to na co miała ochotę, najlepiej jeszcze jakby zawierało owocowe lub kwiatowe nuty, które dodałyby słodyczy. Zajęła miejsce naprzeciwko swojej rozmówczyni z eleganckim kieliszkiem różowego wina w jednej z dłoni, który zaraz uniosła do małego przednoworocznego toastu. - Ubolewam, ale szczerze wątpię byśmy faktycznie miała okazję. Zdążyłam się nieuprzejmie już z kimś umówić w okolicach północy. – skinieniem głowy przeprosiła kobietę, jakby faktycznie popełniła faux pass, wiedziała jednak, że Selena nie będzie miała absolutnie żadnych pretensji, zwłaszcza że do godziny zero było jeszcze dużo czasu, a niegrzecznym byłoby zagarnąć go całego dla siebie. - Również mam taką nadzieję i zastanawiam się jak wspomóc naszą, niestety, ale spójrzmy prawdzie w oczy, nieco nieudolną paryską policję, która nie potrafi sobie poradzić z szalejącym przestępcą. Szczerze wątpię, by był to ktokolwiek z nas, to tym bardziej powinni sobie poradzić z kimś pozbawionym dodatkowej przewagi. – westchnęła upijając kolejny łyk. Co prawda nie było wykluczone, że mógł to być zarówno wilkołak, jak i wampir, który całkiem nieźle maskował swoje istnienie, ale mimo wszystko jakoś w to wątpiła. - Chociaż kto wie, wszystko jest możliwe, zwłaszcza w tych czasach i przy tych możliwościach.
Czasami dyplomacja polegała na uśmiechaniu się tam, gdzie miało się ochotę rzucać stekiem przekleństw. Czasem natomiast była bardzo przyjemnym zajęciem, pozwalającym poznać wiele ciekawych osobistości, splatając ścieżki losu na jakiś czas. Udawanie natomiast czegoś nigdy nie było dobrym pomysłem, zwłaszcza, gdy udawało się osobę inną, niż w rzeczywistości. Otwartość Saori natomiast sprawiała, że łatwo było zacząć rozmowę, a to przecież było najważniejsze. Sama Selena w kontaktach z nowo poznanymi starała się być otwarta, choć nigdy nie nachalna. - Powiedziałabym, że pewne rodzaje alkoholu wpływają dobrze na zdrowie, ale nas to nie dotyczy. Regeneracja może być zarówno przekleństwem jak i dobrodziejstwem w pewnych przypadkach. Ale myślę, że bez względu na wszystko jeden kieliszek wypity raz na długi czas nikomu nie zaszkodzi. Chyba, że to po prostu kwestia walorów smakowych? – zaciekawiła się. Ktoś jej kiedyś powiedział, że nie ufa tym, którzy nie piją, ale Selena nie podchodziła do tego w taki sposób. To był prywatny wybór danej osoby, czy chciała czy nie korzystać ze smakowych dobrodziejstw alkoholu. Upiła łyczek swojego napitku, by uśmiechnąć się ciepło do kobiety. - Ależ nie widzę w tym żadnej nieuprzejmości. – potrząsnęła głową, rzeczywiście nie mając ani pretensji ani żalu w tym temacie. – Wiele dni, tygodni, a nawet i lat przed nami, nie pomylę się więc twierdząc, że zapewne nie raz i nie dwa przyjdzie nam się jeszcze spotkać. – uśmiechnęła się delikatnie i przy tym całkowicie szczerze. Przesunęła palcem po brzegu kieliszka, zastanawiając się nad słowami Saori i uśmiechnęła się przy tym delikatnie. - Jakby na to nie spojrzeć, to tylko ludzie, czyż nie? Wspaniała rasa, mająca mnóstwo możliwości i rozwijająca się w tempie wręcz ekspresowym, lecz jednak pozbawiona tak wyczulonych zmysłów jak nasze. Kimkolwiek jest morderca, potrafi skutecznie zacierać za sobą ślady, a do tego ciała jego ofiar były poprzenoszone. Nawet w dobie technologii i możliwości, jakimi dysponuje rasa ludzka, jest zbyt wiele zmiennych, które im to utrudniają. Nie zdołają przeszukać każdego mieszkania, ulicy czy zaułka – a morderca z tego korzysta. – westchnęła ciężko, bo morderca, kimkolwiek by nie był, był wrzodem na zacnym ciele nadnaturalnych. – Na pewno jest też zaznajomiony z naszym światem, choć prawdę mówiąc, mam ogromną nadzieję, że jednak nie jest to jeden z nas. – przygryzła wargę. Temat był zarówno bolesny, jak i ze wszechmiar niewygodny. Przede wszystkim ze względu na ilość ciał, które za sobą pozostawił.
- Zasadniczo nigdy nie byłam wielką fanką alkoholu, także w moim domu, w moim kraju nie piło się za wiele, ledwie co by poczuć smak sake na ustach. Był to raczej rodzaj rytuału niż picie dla picia. – patrząc na Selenę wiedziało się, że również ma Azjatyckie korzenie, ale zdecydowanie nie tak bliskie Japonii, by mogła ją nazywać krajanką. I być może dla wielu białych osób wszyscy Azjaci byli jak jedna wielka rodzina, ale w rzeczywistości kultura dwóch sąsiadujących krajów potrafiła być tak skrajnie różna, że było to aż nie do pomyślenia. - No cóż, lubimy robić ze wszystkiego rytuał. Zamiast po prostu wypić herbatę trwa to bez mała jakieś szalone trzy godziny tylko po to, by wypić trzy łyki z mikroskopijnej czarki, czy to nie jest niedorzeczne? – zaśmiała się, bo już dawno wyzbyła się swojej dawnej świętobliwości związanej z każdym elementy kultury japońskiej. Nadal ją szanowała, a jej sentymenty sięgały znacznie głębiej niż mogłaby się spodziewać, niemniej jednak nie traktowała już wszystkiego z taką niewyobrażalną nabożnością. Miała zdecydowanie większy dystans niż dawniej. - I tak, chodzi po prostu o smak, nie przepadam za większością trunków, zwyczajnie mi nie smakują. Chociaż są i tacy co uważają, że alkohol nie ma smakować, a trzepać. Czy jakoś tak. – znów uśmiechnęła się, ale tym razem trochę pobłażliwie, jakby właśnie dla tych osób, którym zależało jedynie na porządnym najebaniu się. - Oczywiście, mam nadzieję na wiele ciekawych dyskusji, które będziemy mogły wspólnie przeprowadzić na tematy rozmaite i nie tylko te dotyczące polityki. – bo czymże by była dyplomacja, gdyby raz na jakiś czas nie odstawić pracy na bok i zwyczajnie porozmawiać, zacieśnić więzy, zwłaszcza z osobą istotną dla sprawy? - Prędzej obstawiałabym, że ma dobre plecy, jeśli wiesz co mam na myśli. Albo nawet odpowiednie kontakty zarówno po stronie ludzkiej, jak i naszej. Być może komuś wewnątrz zależy, by ten osobnik mógł dalej siać zamęt, który nie tylko jest nieznośną muchą w ludzkim świecie, która od czasu do czasu przypałęta się koło nas, ale i wpadnie wreszcie do środka. Wciąż nie potrafię dostrzec samego motywu i czym mógłby się kierować, i to mnie najbardziej wybija z rytmu. – cała ta sprawa była jakaś taka śliska i niejednoznaczna. Niby ich nie dotyczyła, niby mogli żyć sobie spokojnie i mieć to wszystko w nosie, a jednak w jakiś sposób zostali w to wszystko wciągnięci i nie mogli już stać bezczynnie, tylko przyglądając się jak wszystko płonie dookoła. - Właściwie to uważam, że w tych czasach bardzo trudno o morderstwo idealne. Obydwie żyjemy dość długo by mieć świadomość jak drastycznie zmienił się świat. Nie tylko ze względu na technologię, ale i świadomość ludzką. Wszędzie są kamery, każdy może coś nagrać, zrobić zdjęcie, wszyscy naszą małe komputery ze sobą. Według mnie to wielki wyczyn by przy tym wszystkim seryjny morderca był wciąż nieuchwytny i ani razy nic nie poszła niezgodnie z jego planem. Dlatego mam wrażenie, że musi być ktoś wyżej, jakieś wsparcie, które wychwytuje nieproszone donosy? A może naczytałam się za dużo kryminałów. – parsknęła cicho i zamoczyła usta w winie, było całkiem przyjemne, lekkie o orzeźwiające, dokładnie takie jakie lubiła.
Jeśli do tego dorzucić nierzadkie zwłaszcza w dawnych czasach konflikty pomiędzy krajami, relacje pomiędzy różnymi mieszkańcami Azji mogły być kompletnie różne. Dla standardowego „białego” człowieka wszyscy „skośni” wyglądali tak samo, ale różnili się niczym ogień i woda. Tylko żyjąc jako nadnaturalny, wszelkie waśnie narodowe zdaniem Seleny nie miały racji bytu. Cóż więc z tego, że nie były krajankami, skoro i tak pięknie wyróżniały się z tłumu Europejczyków? - Z perspektywy takiej opowieści owszem, jest. – zgodziła się z nią bez wahania, choć nie było to wszystko, co chciała na ten temat powiedzieć. – Lecz czasami taka ceremonia znaczy coś zupełnie innego. Owszem, samo przygotowanie, a potem te trzy łyki… Ale jak to mawiał mój bardzo bliski… przyjaciel, samuraj nie ma celu, ma drogę. Podobnie podchodzę do tej ceremonii. Jest drogą do czegoś. Przygotowaniem. Czasem symbolem, na przykład przeprosin i przyjęcia ich. Wiesz, tak naprawdę wszystko zależy od osób, które biorą w niej udział. Aczkolwiek, jeśli nie ma to głębszego celu, to tak, jest bardzo niedorzeczna. Jakby nie można było rozrobić całego dzbanka i rozlać każdemu po wielkim kubku. – roześmiała się głośno, nie mogąc się powstrzymać. Cóż, duży kubek herbatki podczas pracy był idealnym towarzystwem. A jeśli herbatkę odpowiednio przygotować… Uśmiechnęła się niewinnie mówiąc o tym. Lubiła pewne tradycje, inne jednak uważała za niepotrzebne, albo przynajmniej za zbyt mocno ceremonialne. - Absolutnie nie. Ja uważam, że wszystko, co jemy albo pijemy powinno nam smakować. A co do trzepania… Za wielu widziałam wśród ludzi, którym alkohol za mocno przetrzepał komórki mózgowe. Także nic, tylko im współczuć. – i na twarzy Seleny pojawiła się pobłażliwość dla wszystkich tych, którzy w alkoholu wyglądali remedium na wszystko. Nie uważała tego za dobre myślenie, ale czasem bywały momenty, że nie można było się nie napić. - Powiedziałabym – daj tylko znać, kiedy, ale obie wiemy, że nie jest to aż tak proste. – westchnęła delikatnie. Luźne rozmowy z domieszką polityki były tym, co najbardziej lubiła w dyplomacji, o ile rzecz jasna podczas tych rozmów nie trzeba było tańczyć na ostrzu noża, by nie urazić wrażliwego ego rozmówców. A podczas dyskusji z niektórymi klanami dokładnie tak to wyglądało. Nie zamierzała jednak mówić tego Saori, zwłaszcza, że kobieta wyglądała na całkiem sensownego rozmówcę. I tak samo brzmiała. - To też jest całkiem prawdopodobne. Tak naprawdę nie wiemy o nim zbyt wiele, bo świetnie się maskuje. I jak sama mówisz, nie jesteśmy w stanie odnaleźć odpowiedniego motywu. Ofiary wydają się być dobrane całkowicie przypadkowo, a dochodzi do tego bal sojuszu zorganizowany w siedzibie klanu Scalettich. Przecież jego odpowiedź tam była bardzo jasna. Mamy zostawić go w spokoju, jego i jego morderstwa. A na ofiarę wybrał sobie głównego familianta głowy rodu. – nie do końca wiedziała, jak inaczej określić Thomasa. Był w końcu prawą ręką Szczęściary, ówczesnej przywódczyni rodu. Wprawdzie młody już teraz wampir przeżył, ale taka trauma, jaka została mu zafundowana, nie będzie łatwa do wyleczenia. – Jedyne, co możemy, to próbować go tropić. Prędzej czy później będzie musiał popełnić błąd, a wtedy nie będzie litości. Nie dość, że naraża maskaradę na ujawnienie, to jeszcze w dodatku te morderstwa są bezsensowne. Nie zrozum mnie źle, rozumiem, że czasem nie ma innego wyjścia, jak pozbawić innych życia. Dużo czasu spędziłam wśród wilkołaków, by wiedzieć, że w określonych przypadkach śmierci są potrzebne. Ale te teraz, w Paryżu, nie mają żadnego celu. Chyba, że wprowadzenie zamieszania i strachu wśród ludzi ma być tym celem, wtedy doskonale mu się to udało. – westchnęła, ale po jej całej sylwetce i minie było widać, że Radną sprawa ta bardzo gryzie. Nic dziwnego zresztą, każdego mającego chociaż trochę poszanowania do życia by to gryzło. A poza tym istniała sprawa najważniejsza. Rany na ciałach ofiar były bardzo charakterystyczne, a plotki już zaczynały mówić o Bestii z Geuvaudan. Wsłuchała się uważnie w kolejne słowa Saori i uśmiechnęła się delikatnie. - Zgadza się, nie przeczę, że świat zmienił się bardzo drastycznie. Ale tak naprawdę spójrz. Gdyby zabrać ludziom technologię – nawet nie zabrać, wystarczyłoby, żeby uszkodzić elektrownię i odebrać ludziom prąd. Ilu z nich poradziłoby sobie wtedy? Gdyby cofnąć ich do czasów konnych powozów i papierowych, często niedokładnych map? Niewielu, tak sądzę. Nadal w mieście są jeszcze miejsca, gdzie nie ma kamer. A nawet jeśli, kamery i nagrania, niech będzie. Wystarczy kaptur, działanie po zmroku, a świadka można walnąć w łeb. Nadal nie jest to aż tak trudne, dla kogoś, kto wie, co robi. A nasz morderca zdecydowanie wie, co robi. Nie wykluczam jednak, że masz rację i faktycznie ma wsparcie. Albo jest po prostu jednym z nas, co zmienia wszystko, niestety. – upiła łyk swojego alkoholu, wzdychając cichutko. Poruszyła delikatnie szklaneczką, z zatroskanym wyrazem twarzy. Czuła się bezsilna, choć wiedziała, że śledztwo trwa i prędzej czy później znajdą tego gnojka. Miała tylko nadzieję, że uda się dorwać mordercę, zanim narobi więcej szkód i więcej osób zginie.
- Osobiście staram się unikać zabijania jak ognia, ale też jestem zdania, że nie ma innego wyjścia, nawet jeżeli tego nie pochwalam. – nawet po przemianie miała zbyt wiele szacunku do życia samego w sobie, by z lekką ręką potrafiła je odbierać, a tym bardziej uznawać coś tak haniebnego za potrzebne czy właściwe. Wiele tradycji jeszcze nie zostało wykorzenione z jej umysłu po latach spędzonych w ojczyźnie i miała nadzieję, że akurat tej jednej rzeczy będzie się trzymała do końca swych dni. Samuraje być może i byli wojownikami, ale wysoce honorowymi i ceniącymi życie, dlatego nie odbierali go niepotrzebnie. Była to jedna z cech jej męża, którą wyjątkowo w nim szanowała, jego poszanowanie do ludzkiego życia. - Naprawdę mam nadzieję, że szybko uda się rozwiązać tę zagadkę, by zarówno ludzie, jak i my moglibyśmy wrócić do spokojnego życia. – westchnęła. Rozmowa była przyjemna pomimo tematu jaki się przez nią przewijał. Nagle zorientowała się, że jest wybitnie późno i już dawno powinna zmierzać w stronę umówionego miejsca z Samem. Była pewna, że spojrzy na nią w ten typowy dla siebie, wymowny sposób, ale nic nie powie. - Bardzo przepraszam, tak się dobrze rozmawia, mimo nieszczęśliwego tematu, że aż się zapomniałam i czas mi gdzieś się zagubił. Muszę już zmierzać do swojego towarzysza. Dziękuję i do następnego spotkania, Seleno. Oby w spokojniejszych czasach. – uśmiechnęła się uprzejmie na pożegnanie, gdy podnosiła się z krzesła, skinęła głową i oddaliła się w swoją stronę.