Liczba postów : 1182
First topic message reminder :
Wylot do Chin w gorącym okresie stycznia może nie był zbyt mądrym pomysłem. Zwłaszcza, gdy prowadziła swoje własne biznesy. Wszelkie zestawienia roczne, kwartalne, odprowadzanie wszelkich składek… Zajmowała się tym sama, nie chcąc już dodatkowo obciążać Liski, która przecież sama miała mnóstwo pracy. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ten jeden sms blondynki… Opluła się wręcz popijaną herbatą, czując, jak na policzkach wykwitają jej delikatne rumieńce na samo wspomnienie tamtej sytuacji. W końcu dlatego właśnie bardzo skutecznie unikała kobiety, co na szczęście było całkiem łatwe przy trybie ich pracy. No ale Lisek najwyraźniej miała trochę inne zdanie w kwestii wiadomości, które Sel chciała szybko uciąć, by znowu nie popsuć dokumentacji…
W ciszy gabinetu słychać było najpierw trzask pękającego długopisu, a potem kilka przekleństw, gdy tusz rozlał się po papierach. Zerwała się, by je ratować, ale co najmniej trzy kartki były do przepisania. Mimowolnie pogratulowała sobie, że używała długopisów, a nie klasycznego pióra z atramentem, ale nie zmieniało to faktu, że… była wkurwiona. Czy może konkretniej mówiąc, zazdrosna jak cholera, a Liska zdecydowanie nie pomagała. Przynajmniej o tyle dobrze, że w ostatniej chwili ogarnęła tyłek na tyle, by nie napisać jej czegoś, czego będzie potem solidnie żałować. Wyciągnęła paczkę papierosów i odpaliła jednego, o dziwo tym razem były to jakieś zwykłe mentolowe. I to by było tyle z pracy, musiała się uspokoić. Nie dało się też ukryć, że sam ton odpisów na maile Liski był nieco bardziej sztywny, choć cały czas zasłaniała się byciem zajętą. Przynajmniej do momentu, w którym zorientowała się, że brakuje jej kwartalnego zestawienia sprzedażowego z browaru. I oczywiście znalazło się ono u Liski…
Nie chciała do niej iść. Raz, że nadal była cholernie speszona po wydarzeniach z grudnia, nigdy nie spodziewałaby się takiego zachowania po blondynce, a dwa… skoro byli tam razem z Marcusem, to tym bardziej nie chciała tam wchodzić, zwłaszcza patrząc po smętnych resztkach długopisu. Po prostu świetnie. Nie powinna się tak zachowywać, wiedziała o tym, ale co innego teoria, a co innego praktyka. Odpaliła jeszcze dwa papierosy i dopiero wtedy odetchnęła głębiej i niczym na ścięcie ruszyła do gabinetu Elisabeth. Jestem kwiatem lotosu na spokojnej tafli jeziora… powtarzała sobie przez całą drogę, nie chcąc nawet myśleć o tym, co może zastać w gabinecie drugiej wampirzycy. Ale i tak jak tylko do tego wracała, ciśnienie skakało jej dosyć mocno. Ale plan był prosty – wejść, przywitać się, zabrać papiery i wyjść, wymawiając się dużą ilością obowiązków. A ewentualny wkurw tłumaczyć irytacją na papierzyska, których nigdy nie lubiła. Ani myślała przyznawać się do faktycznych powodów swojego zachowania. Stanęła w końcu przed gabinetem Liska i zapukała, czekając na tak zwane „proszę”. No w końcu nie chciała wejść i w czymś im przeszkodzić… Zaklęła wewnętrznie, zmuszając się do spokoju, przynajmniej na zewnątrz. Była cholera jasna dyplomatką, umiała nie pokazywać po sobie emocji, nawet jeśli przez to robiła się trochę sztywna w odbiorze.
@Elisabeth Riche
_________________
Wylot do Chin w gorącym okresie stycznia może nie był zbyt mądrym pomysłem. Zwłaszcza, gdy prowadziła swoje własne biznesy. Wszelkie zestawienia roczne, kwartalne, odprowadzanie wszelkich składek… Zajmowała się tym sama, nie chcąc już dodatkowo obciążać Liski, która przecież sama miała mnóstwo pracy. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ten jeden sms blondynki… Opluła się wręcz popijaną herbatą, czując, jak na policzkach wykwitają jej delikatne rumieńce na samo wspomnienie tamtej sytuacji. W końcu dlatego właśnie bardzo skutecznie unikała kobiety, co na szczęście było całkiem łatwe przy trybie ich pracy. No ale Lisek najwyraźniej miała trochę inne zdanie w kwestii wiadomości, które Sel chciała szybko uciąć, by znowu nie popsuć dokumentacji…
W ciszy gabinetu słychać było najpierw trzask pękającego długopisu, a potem kilka przekleństw, gdy tusz rozlał się po papierach. Zerwała się, by je ratować, ale co najmniej trzy kartki były do przepisania. Mimowolnie pogratulowała sobie, że używała długopisów, a nie klasycznego pióra z atramentem, ale nie zmieniało to faktu, że… była wkurwiona. Czy może konkretniej mówiąc, zazdrosna jak cholera, a Liska zdecydowanie nie pomagała. Przynajmniej o tyle dobrze, że w ostatniej chwili ogarnęła tyłek na tyle, by nie napisać jej czegoś, czego będzie potem solidnie żałować. Wyciągnęła paczkę papierosów i odpaliła jednego, o dziwo tym razem były to jakieś zwykłe mentolowe. I to by było tyle z pracy, musiała się uspokoić. Nie dało się też ukryć, że sam ton odpisów na maile Liski był nieco bardziej sztywny, choć cały czas zasłaniała się byciem zajętą. Przynajmniej do momentu, w którym zorientowała się, że brakuje jej kwartalnego zestawienia sprzedażowego z browaru. I oczywiście znalazło się ono u Liski…
Nie chciała do niej iść. Raz, że nadal była cholernie speszona po wydarzeniach z grudnia, nigdy nie spodziewałaby się takiego zachowania po blondynce, a dwa… skoro byli tam razem z Marcusem, to tym bardziej nie chciała tam wchodzić, zwłaszcza patrząc po smętnych resztkach długopisu. Po prostu świetnie. Nie powinna się tak zachowywać, wiedziała o tym, ale co innego teoria, a co innego praktyka. Odpaliła jeszcze dwa papierosy i dopiero wtedy odetchnęła głębiej i niczym na ścięcie ruszyła do gabinetu Elisabeth. Jestem kwiatem lotosu na spokojnej tafli jeziora… powtarzała sobie przez całą drogę, nie chcąc nawet myśleć o tym, co może zastać w gabinecie drugiej wampirzycy. Ale i tak jak tylko do tego wracała, ciśnienie skakało jej dosyć mocno. Ale plan był prosty – wejść, przywitać się, zabrać papiery i wyjść, wymawiając się dużą ilością obowiązków. A ewentualny wkurw tłumaczyć irytacją na papierzyska, których nigdy nie lubiła. Ani myślała przyznawać się do faktycznych powodów swojego zachowania. Stanęła w końcu przed gabinetem Liska i zapukała, czekając na tak zwane „proszę”. No w końcu nie chciała wejść i w czymś im przeszkodzić… Zaklęła wewnętrznie, zmuszając się do spokoju, przynajmniej na zewnątrz. Była cholera jasna dyplomatką, umiała nie pokazywać po sobie emocji, nawet jeśli przez to robiła się trochę sztywna w odbiorze.
@Elisabeth Riche
_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!