19 IV 2023 - A jednak to wcale nie tak, że mi nie zależy

3 posters

Go down

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Powrót wspomnieniami wywołał pewnego rodzaju melancholię. Skutecznie zakrywała ją profesjonalizmem, udzielając nowej grupie poszukiwawczej wszelkich niezbędnych informacji, połączonych wraz z wspólną historią. Ale jednak kiedy wyszli? Wzrok znów padł na elektroniczną mapę, wyświetlaną na ekranie. Miejsca, którymi wędrowała kiedyś, teraz też były znajome, ale w inny sposób. Teraz te miejsca były czymś innym. Nowy świat, nowi ludzie, a jedynymi pamiątkami były wspomnienia. Wspomnienia, o których wiedziała, co było dalej. Dłoń sięgnęła do szuflady po kartkę papieru. Kiedyś pozaginana, złożona w częściach, by zmieściła się do koperty. Teraz? Była całkowicie wyprostowana od tak częstego czytania przez ostatnie dni.
Otwarta szuflada zamknęła się z trzaskiem, ale nie wyciągnęła z niej kartki. Wstała zza biurka, odpalając papierosa, powoli zaciągając się dymem. Jak ona go w tej chwili nienawidziła... Za zmuszanie jej do powrotu do tamtych wspomnień. Do tamtych wydarzeń. Do trzech tygodni zakończonych walką z tym wszystkim, co było jej domem. Wygrała ją wtedy, jednak cena była tak cholernie wysoka... Dłoń z odruchu powędrowała do barku, przesuwając się po nim, doszukując się pod materiałem skaz, których tam nie było.
- Idiotka... - wyszeptała do siebie. - I wtedy i teraz. - ale i tak wiedziała, że gdyby cofnęła się w czasie, gdyby stanęła przed tymi samymi wyborami, postąpiłaby tak samo, jak ostatnia kretynka pełna naiwnych uczuć zrobiłaby dokładnie tak samo. Zapłaciłaby tę cenę jeszcze raz, nawet jeśli teraz nie była już wcale tak naiwna, nawet jeśli teraz ten cholerny list rozniecił na nowo coś, czego rozniecać nie miał prawa. Nie wierzyła w ani jedno słowo, a jednak nie umiała powstrzymywać się przed czytaniem, znając zawarte w nim słowa prawie na pamięć.
- Jak to brzmiało, Inzhu? Nie raz jeszcze zapłaczesz? - nie dodała tego, co było oczywistością, zbyt wiele myśli płynęło przez głowę, by zatrzymać się przez tę jedną. Wydmuchała z ust dym, uśmiechając się gorzko do siebie. Mimo prób cały czas wracała do tamtych tygodni, przypomnianych zarówno wskazówką, jak i wcześniej listem. Listem, który ranił bardziej niż cokolwiek. Miała tak wiele pytań, tak wiele wyrzutów, chciała go nienawidzić, nienawidziła tego cholernego wilkołaka, a jednocześnie tak bardzo... tak bardzo chciała, żeby wrócił. Tylko po to, żeby wygarnąć mu, co o nim myśli. Tak, dokładnie tak.
Okłamywała samą siebie.

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 848
Ciche pukanie rozbrzmiało w gabinecie Radnej. Familiant czekał cierpliwie na pozwolenie wejścia do gabinetu. Gdy je uzyskał, wszedł powoli, podchodząc do biurka z naręczem listów.
- Dobry wieczór Pani Yueying - skłonił się delikatnie kobiecie, jednak jego uwadze nie uszło ani zapach papierosowego dymu, ani usilnie ukrywany smutek. Znał swoją Panią od lat, potrafił dostrzec pewne grymasy na jej wyćwiczonej twarzy. Nie dopytywał jednak, gdyż smutek był w ostatnich dniach częstym widokiem.
- Mam dla Pani kilka listów. - mówiąc to, położył pierwszy z nich. - Kasyno, Urzędy, Bieżące dokumenty, kopie raportów o które Pani prosiła - mówiąc to, kładł kolejne koperty i teczki na biurku Radnej. - I to. Niestety, nie wiem, kto jest nadawcą, Adresowany jest jednak do Pani. - mówiąc to, podał grubą kopertę, podpisaną kaligraficznym pismem Selena Kartal. - Czy coś jeszcze mogę dla Pani zrobić? - zapytał.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Czuła się czasem, jakby po prostu wszystko się zwyczajnie waliło. Przesiadywanie w szklarni pomagało, tam potrzebowała się skupić, dzięki czemu nie miała możliwości zastawiania się nad czymkolwiek. Dopiero teraz, konieczność opowieści o tamtych dniach… Pukanie wytrąciło ją z tych myśli i spojrzała w tamtą stronę.
- Proszę. – rzuciła, a na widok swojego familianta uśmiechnęła się ciepło. Tak, wizyta André oznaczała pewnie więcej zajęć, albo jakieś nowe informacje.
- Dziękuję. – skinęła głową, odsuwając papieros na bok i zaczęła przeglądać wszystkie koperty, segregując je sobie na biurku. To dla niej, to do podrzucenia Sophie, to za chwilę… Jej uwagę przyciągnęła nieznana koperta bez nadawcy. – Nie wiesz może, kto w takim razie ją dostarczył? Widzę stare nazwisko, więc ktoś mocno nie stąd i mocno niepoinformowany… - westchnęła cicho, mrucząc do siebie i oczywiście, że sięgnęła po właśnie tę kopertę, by otworzyć ją elegancko nożykiem do kopert.
- Nie, nie, to wszystko jak na razie. Dziękuję Ci, André. Jeśli znajdziesz jakieś dodatkowe informacje, daj mi proszę znać. – odkąd wiedzieli o krecie, kimkolwiek był, o niczym nie mówiła wprost będąc w budynku Rady. A już na pewno nie mówiła na głos, o co jej naprawdę chodziło. – W razie czego, jutro będę w Temple. – dodała oględnie, używając dawnego kodu, którego znaczenie znali tylko we dwójkę z familiantem. Podobny system komunikacji miała z Sophie.

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 848
Widok ciepłego uśmiechu na twarzy Wampirzycy, nieco zmniejszył obawy o jej stan, jednak nie wiedział, co znajdowało się w kopercie. Przez chwilę przyglądał się, jak segregowała pocztę wedle ważności - Niestety Madame. Przyszedł Listonosz, dał mi ją razem z innymi listami. - Niestety nie zwróciło uwagi familianta to, że na kopercie nie było ani adresu odbiorcy ani nadawcy, czy typowych pieczęci pocztowych i znaczków. Błąd, który zapewne narobi wiele kłopotów. Jednak był tylko człowiekiem, do tego zapracowanym człowiekiem. Błędy się zdarzają nawet najlepszym, niestety.
Słysząc kolejne słowa Radnej, ukłonił się jej nisko, na tyle, by okazać szacunek, jednak nie na tyle by było to służalcze. - Oczywiście moja Pani. Jeśli będzie coś ważnego, oczywiście przyjdę. - dodał. Na słowa o Temple skinął głową ze zrozumieniem, po czym wyszedł.

Koperta po otwarciu, ukazała swą zawartość. Kredowy papier, z kaligraficznym wręcz pismem i malutki pendrive. Na kartce napisane było:

List napisał:Może to nauczy was, niebagatelizowania dawnych wrogów i niewpychania nosa w nie swoje sprawy. Przyjdziemy i po was.

Uwaga Drastyczne:









milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Nikt nie wiedział, co było w środku. Nie miała żalu do André, że nie sprawdził listonosza, bo kto inny by w ogóle na coś takiego wpadł? Tak samo jak nie zdziwiło ja, że nie zwrócił uwagi na brak nadawcy czy adresu odbiorcy. Takie listy też się zdarzały, zwłaszcza w formie anonimowych, dyplomatycznych skarg. Nic, co mogłoby wzbudzić jakiekolwiek podejrzenia. Przynajmniej póki nie powiedział o tym, że przyniósł je listonosz.
- Huh…? Listonosz…? Ciekawa rzecz… No ale mniejsza. Uważaj na siebie. – powiedziała ciepło i z troską, bo w końcu skoro podnieśli łapy na Maximiliena, to i z nim mogli zrobić to samo. Może dlatego właśnie teraz poprosiła go, żeby starał się przez jakiś czas nie opuszczać Paryża.
Odprowadziła familianta wzrokiem, dopiero wtedy zaglądając do koperty. Enigmatyczna karteczka wywołała jej niepokój, nie dało się ukryć. Czyżby wiadomość od Novus Ordo? Odpaliła kolejnego papierosa i załadowała pendrive’a do komputera, jakoś tak zapominając w ogóle o przestrogach związanych z wirusami i tego typu rzeczami. W zasadzie spodziewała się jakiejś głosowej wiadomości, może zdjęć, ale to, co tam zobaczyła…
Zerwała się z krzesła, cofając w tył i z przerażeniem widocznym na twarzy obserwowała nagranie. Zapomniała o papierosie, zapomniała o wszystkim, jej świat skurczył się tylko do filmiku, a raczej osoby, którą przedstawiał. Osoby i tego, co jej robiono. Widziała każdą jedną klatkę, jak w zwolnionym tempie, ale czy tak naprawdę jej mózg rejestrował cokolwiek? Miała w głowie pustkę, z ust uciekł ostatni oddech, gdy poczuła, jakby ktoś właśnie rozszarpał jej serce na kawałki.
 
To niemożliwe. To fotomontaż.
 
Kolejny senny koszmar ostatnich dni, gdy kładła się spać.
 
Tak.
To musiało być to. Następny sen utkany z jej niepokojów i strachów przed utratą kolejnej osoby.
 
Ale to wcale nie był koszmar.
Niczym na autopilocie, prawie bez uruchamiania świadomości oglądała każde jedno nagranie po kolei, ledwo pamiętając o tym, by nabierać powietrza do płuc, gdy drżącą dłonią przełączała każde nagranie. Nawet nie wiedziała, w którym momencie zasłoniła usta ręką, a w pustych oczach bez udziału świadomości pojawiły się pierwsze łzy. Przy ostatnim nagraniu opadła na kolanach i z tej perspektywy oglądała ostatnie klatki.
Pierwsza łza spłynęła po policzku.
Potem kolejna.
A na końcu z ust uciekł rozdzierający krzyk, pełen bólu, rozpaczy i łamanych na kawałki resztek człowieczeństwa, które jeszcze w niej się tliły.

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Czy wy naprawdę sądzicie, iż przed wzrokiem Marr ukryje się cokolwiek? Pytanie retoryczne tyczące się spraw: kto wizytował siedzibę rady, znajdował się w jej pobliżu, co robił na służbowym laptopie i prywatnej komórce. Wampirzyca miała stalkować to stalkowała, to i wiele więcej, nie mówiąc o tym absolutnie nikomu. Była cierpliwa, miała mnóstwo wolnego czasu i jeszcze więcej odpowiednich do tego zabawek. Jedne naruszały cudzą prywatność, inne to uniemożliwiały w ramach prewencji - a tacy jak ona nie raz przekonali się, iż lepiej jest działać przesadnie niż potem być jak ten siewca co zbiera zgniły plon. Starczy powiedzieć, że widziała i słyszała to co znajdowało się na ekranie cudzego monitora.
Prawdę mówiąc widok torturowanego Marcusa nie wywarł na niej większego wrażenia. Ci którzy parali się wojaczką przez długie dziesięciolecia - długowieczni przez wieki - prędzej czy później zaliczali wtopę i lądowali w katowni. Niewielu to przyzna, samej Marr też by się nie paliło, jednak i ona w młodości taką kaźń zaliczyła. Rezultaty są dwa, utrata zmysłów albo zahartowanie. Czy Marcus miał swój chrzest, czas pokaże. Jej powieka nie mrugnęła, zwłaszcza iż poza batem na własnej skórze, miała jeszcze więcej praktyki ze smaganiem go innych.
Do wampirzycy, z której gardzieli wydobywał się lament pełen smutku, rozpaczy, bólu i im podobnych zaraz ktoś by przybiegł. Jedno ale, Marr była szybsza i przed wejściem do pomieszczenia warknęła jedynie: zostaw nas samych. Pola do negocjacji familiant, może wierny może zdrajca, nie miał żadnego wiec zaraz ukłonił się i czym prędzej oddalił. Złe rzeczy działy się kiedy ta krwiopijczyni opuszczała swoje leże, jeszcze gorsze gdy jej ton głosu miał barwę odmienną od obojętnej neutralności.
Zamknęła za sobą drzwi i coś ewidentnie wcisnęła, jakieś urządzonko którego przycisk musiał znajdować się w jej kieszeni. Psst Ciężko opisać ten odgłos, jednak starczyło spojrzeć wtedy na monitor, który przez chwilę zdawał się być w stanie agonalnym.
- Ustrojstwo nad którym pracowałam od jakiegoś czasu, zakłóca sygnał i sprawia, że rejestrator dźwięku odbiera szumy. Mamy dziesięć minut gwarantowanego spokoju - rzekła pozornie chłodno, po czym marszowym krokiem zbliżyła się do komputera Yue i wyciągnęła z niego pendrive. Drobna uwaga, miała na łapkach rękawiczki, a przedmiot wylądował w specialistycznym woreczku. Banał kryminalny przy mizernej szansy na zaowocowanie ale może coś się z niego pod kątem odcisków palców wydobędzie.
Wewnętrznie miała przynajmniej jeden powód do radości, będzie mogła rozprostować własne i wkrótce porachować cudze kości. Niech ten który ma odwagę wstanie i pierwszy śmie stwierdzić, iż to nagranie i cała związana z nim otoczka to coś innego aniżeli deklaracja wojny. Tej z prawdziwego zdarzenia dawno nie było, a relikty przeszłości tylko marzyły o powrocie do dawnych czasów...
- Powiedz mi, co zamierzasz zrobić teraz? - spytała, przyglądając się dołączonemu liścikowi do przesyłki. Ten zaraz znalazł się w drugim woreczku, a koperta w trzecim. Dopiero teraz zerknęła ponownie na Yue, spodziewając się z jej strony potoku gróźb i tego czego ona nie zrobi, jeśli tylko - no właśnie, JEŚLI ich dorwie. I tutaj pies pogrzebany, bo koncepcja Azjatki zapewne znacząco odbiega od tego, co podpowiadała chłodna kalkulacja Marr.
Chociaż nie. Wróć. Pozornie chłodna. Gdy priorytetem stawało się szukaj i niszcz, a pojęcia tj. sprawiedliwość i zemsta miały w sobie więcej z synonimów aniżeli przeciwieństw - faktyczny nastrój wyglądał zupełnie inaczej

@Yueying
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Monitoring gabinetu? Oczywiście, że kwestia bezpieczeństwa i ewentualnej podkładki pod niespokojne wydarzenia, które w każdym miejscu się zdarzały, czego dowodem były chociażby wydarzenia z gabinetu Elisabeth. Jednak czy po takim czasie właściwie o tym fakcie pamiętała? Oczywiście, że nie. Pewne zachowania były oczywiste, pilnowanie ewentualnych ruchów, gdy każdy mógł wejść... W momencie jednak, gdy przed oczami miała te koszmarne nagrania, wszystko straciło znaczenie i całkowicie wyleciało jej z głowy.
Nawet papieros, który dzierżyła w dłoni, nie zdołał przywrócić jej do żywych. Popiół upadł na rękę, parząc skórę, a na końcu i sam karmiciel nałogu spadł na drogą jedwabną spódnicę, wypalając w niej dziurę. Tyle, że nawet tego nie zarejestrowała, gdy przed oczami przelatywały jej sceny z nagrań, starannie wyreżyserowane, lecz jednocześnie tak bardzo prawdziwe.
I będą walczyć ze wszystkich sił, by ze srebrną kulą w piersi wył...
Gdzieś kiedyś to słyszała. Gdzie? W ferworze lat zaginęło. Ale teraz pasowało jak ulał do tego, co widziała. Nie sposób powiedzieć, ile tak trwała w ciszy, w całkowitym bezruchu, z wzrokiem wbitym w ekran. Sekundy? Minuty? Godziny? Może tak a może nie, to mogła ocenić tylko Marr. Której swoją drogą też się nie spodziewała we własnym gabinecie.
Wzrok powoli przeniósł się z ekranu na kobietę, ale jej też nie widziała. Była w zbyt dużym szoku i to nie dlatego, że widziała czyjeś tortury, bo tych w życiu widziała sporo. Pływała z wikingami, była u Chińczyków, była w inkwizycjnych lochach i przeszła piekło obozu koncentracyjnego. Nie chodziło więc o to. Chodziło o osobę. Mężczyznę, na którego podniesiono rękę i który był daleko poza jakąkolwiek listą osób, które kiedykolwiek chciałaby widzieć w takim stanie. Mogła być na niego wkurzona i była. Mogła chcieć przygadać mu do słuchu i chciała. Ale nawet w chwilach najgorszego bólu nie życzyła mu tego.
Słowa Marr wyrwały ją z tego... letargu. Ale to wcale nie znaczyło, że była w stanie zrobić cokolwiek logicznego, jakkolwiek odpowiedzieć na jej pytanie. Nope. Z oczu spłynęła jedna łza, potem kolejna... Aż w końcu ukryła twarz w dłoniach i tylko drżenie ramion mówiło o bezgłośnym płaczu, którego dowody było widać na rękawach bluzki, obficie moczonej łzami.
Zemsta? Sprawiedliwość? Co to takiego? Jakaś jej część chciała ich zabić. Inna wiedziała, że i tak nie ma szans. A jeszcze inna osuwała się w otchłań, gdzie czekał stwór, który nigdy wcześniej nie wylazł na powierzchnię. Stwór, któremu było obojętne wszystko, on chciał krwi i śmierci, chciał siać zniszczenie.
- Mają go, Marr... - wyszlochała w końcu, jakby to nie było oczywiste. - Torturują go...

@Marr

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Bardzo prosty zabieg, obserwacja oraz zadanie prostego pytania - co zamierzasz zrobić. Pozornie brak odpowiedzi powinien być - między innymi - niepożądany, irytujący, martwiący. Jak kto woli, choć dla Marr podpowiadało to wystarczająco wiele. W tym momencie wyciągnęła Yue z koszyczka Rada i przeniosła do innego, zwanego Cywile. Jej reakcja na zaistniałą sytuację była jasna - nie nadawała się do akcji. W tej chwili ogarniała ją rozpacz i niemoc, ich następstwem będzie najprawdopodobniej gniew, nienawiść i chęć działania. Błąd, z uwagi na czynnik chaosu - a ten w jej wykonaniu jedynie zaszkodzi nie tylko poszukiwaniom ale i samemu Wilkołakowi.
Myśl, Marr, myśl - jak to rozegrać. Jej własnym problemem nie był brak empatii, doskonale rozumiała Azjatkę bo sama przez to przechodziła. Szkopuł tkwił w reakcji innej niż chłodny racjonalizm, gdyż ten w starciu z osobami dającymi się ponieść emocjom nie miał szans. Gdyby tu był Jun lub Lisek, wysłużyłaby się nimi do pocieszenia a sama maszerowałaby do swojego kącika działać - ale jest inaczej. Musiała zagrać jakąś kartą; choć trzymane w ręku sztuki były do siebie mocno zbliżone. Czas leciał wiec musiała którąś wyłożyć na stół.
- Spójrz na mnie - rozniósł się po pomieszczeniu jej głos, gdy ona sama przysunęła krzesło i usiadła naprzeciwko wampirzycy. Jeśli trzeba to prawą dłonią odsunęłaby którąś z jej, by następnie ułożyć ją na cudzym podbródku i nakierować na siebie. Jeśli coś miała na Yue wymóc to kontakt wzrokowy. - Torturują go i nadal będą to robić przez kolejne dni, dopóki nie wyduszą z niego wszystkich sekrecików niezależnie od ich tematyki, a potem zaczną debatować: zabić na miejscu czy zachować przy życiu i mieć w razie czego kartę przetargową - wypowiedziała to co wcale nie było pocieszające, no chyba iż skupić się na pierwszych słowach. Kolejne dni, czyli pole do ich manewru i odpowiedzi na prowokację; jeśli nie błąd strategiczny po stronie rzucającej im rękawicę. Dzisiejsza technologia i anonimowość potrafiły wykluczać się i to mocno, zwłaszcza z perspektywy tych mających pokaźne zasoby po swojej stronie.
- Moja i Juna w tym głowa, by do chwili dylematu nie doczekali - to zabrzmiało w stosownym tonie, godnym zapewnienia. Zanim stali się Radnymi, tymi aroganckimi próchnami które nic nie robią cały dzień, jedno z nich było egzekutorką a drugi cesarzem muszącym trzymać intrygi pod wodzą. Co by za bardzo nie sobie nie słodzić, punkt zaczepienia i akcja to nie kwestia czy lecz kiedy. - Twoja, by mieć czym go poskładać. Wilkołacza regeneracja sama wszystkiego nie zrobi, nie w chwili gdy będzie trzeba wydłubywać srebro i nastawiać kości na nowo - odparła i bazowała tutaj na doświadczeniu, wliczając w to ten cholerny, palący metal. Chciałaby powiedzieć, iż do niego przywykła, lecz w pełni tego osiągnąć się nie da; co najwyżej miała większą tolerancję związaną z wysokim progiem bólu. Gdy opada adrenalina, bravado trafia szlak.
- I nie być wrakiem wymagającym opieki i głaskania po głowie, lecz tym razem wziąć się i wkrótce go w garść - dodała i przymrużyła oczy, gdyż nie byłaby sobą gdyby nie dodała czegoś kłującego. - Więc potrzebuję cię byś była pod ręką, ze sprzętem medycznym i ziołami na wezwanie, szczególnie że w chwili gdy ktoś będzie musiał poskładać rozum i zmysły Marcusa do kupy - tą osobą możesz być tylko ty - dopowiedziała ciszej, choć każdy kolejny wyraz wydawał się by ostrzejszy od poprzedniego; ten dziwny stan miedzy trójkątem składającym się z porady, sugestii i rozkazu.

@Yueying
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Cóż, wampirzyca rzadko kiedy wchodziła w tryb wojownika, jeszcze rzadziej wysługiwała się szeroko pojętą władzą woląc stać z boku i co najwyżej doradzać. Umiała tym samym stłumić swoje uczucia, a raczej odłożyć je na bok, gdy wymagała tego sytuacja. Jednak teraz, w tej chwili tych emocji było zbyt wiele. Najpierw potwierdzenie okrutnych domysłów, potem powrót do jeszcze gorszych wspomnień… Pozytywne uczucia mieszały się z negatywnymi, tęsknota mieszała się z gniewem, a troska ze smutkiem. No a do tego mętliku, zanim zdążyła sobie cokolwiek poukładać, doszły te przeklęte nagrania, przepalając coś, co w najłatwiejszej wersji można było nazwać bezpiecznikami.
Płacz był najprostszy, by uzewnętrznić emocje. Emocje, które niekiedy wymykały się nazwom. Na pewno był tam strach, a może i jego doroślejsza wersja – przerażenie, była tam rozpacz, było poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, był też gniew i było pragnienie śmierci. Oczywiście nie własnej, myśli samobójczych nie miała od dekad, co innego natomiast chęć uśmiercenia wrogów… Tak naprawdę potrzebowała chwili, może kilku, by zrozumieć, że robienie tego na własną rękę to głupota. Że będzie trzeba wykorzystać dostępne zasoby… Ale nie dostała tego czasu.
Spojrzała pustym wzrokiem na Marr, gdy ta oderwała jej dłonie od twarzy, łapiąc za brodę i zmuszając do spojrzenie na siebie. Łzy strugami płynęły jej po twarzy, a oczy, wciąż trochę zamglone zaczynały dopiero łapać świat wokół. Póki druga wampirzyca się nie odezwała. Tak naprawdę z całej tej wypowiedzi zrozumiała tylko „torturują go i nadal będą to robić przez kolejne dni”. To nie był najmądrzejszy tekst do powiedzenia zrozpaczonej kobiecie, nawet wręcz przeciwnie. Jedynie pogorszył sprawę – bo choć jej uczucia do Marcusa wahały się od nienawiści do chęci zobaczenia go na własne oczy, tak widok tortur i świadomość, że będą jeszcze trwać, włączył w niej to, co przeżyła kiedyś… i co ktoś przeżył niejako z jej winy. Przynajmniej nie dotarły do niej słowa o zabiciu, bo kto wie, czy Marr nie dowiedziałaby się, czego Yue nauczyła się na nocnych treningach.
- Nie… - jęknęła jedynie z rozpaczą, uciekając głową i kuląc się na podłodze. – Nie znowu. Nie z nim. - tam była jeszcze jedna rzecz. Już raz temu zapobiegła. Zapobiegła torturom niszczącym umysł, ale teraz było już zbyt późno. Nie mogła nic zrobić. Znowu nie mogła nic zrobić. Znowu. Nie mogła…
Zerwała się z podłogi, nagle, zaskakująco szybkim gestem, nawet nie zauważając, że droga, jedwabna spódnica ma wypalone dziury od papierosa. Zresztą kto przejmowałby się w takiej chwili wyglądem? Nie ona. Nie dotarły do niej słowa o składaniu, ale kolejne już owszem. Oparta o biurko spojrzała na Marr, ale tym razem rozpacz zastąpiła zimna, wyrachowana wściekłość. Na razie tylko na drugą kobietę.
- Nie przypominam sobie, żebym takich rzeczy potrzebowała od Ciebie. Więc sobie daruj. – warknęła na nią bez namysłu, za to całkiem szczerze. Kusiło rzecz jasna dodać słynne słowiańskie „oddal się z prędkością światła” w nieco mniej łagodnej wersji, lecz to zostało zastąpione głośnym prychnięciem i zjadliwym uśmieszkiem. Na tle wściekłości w oczach wyglądało to zaiste ciekawie. – Elisabeth jak sądzę będzie o wiele lepszym obiektem do składania Marcusa. Jak pokazały wydarzenia ostatnich tygodni, ja nadawałam się mu jedynie do łóżka. Wątpię więc, by w ogóle chciał mnie widzieć na oczy. – oznajmiła jadowicie, zła, zraniona i jednocześnie rozgoryczona sytuacją. Czy wiedziała, co mówi? Oczywiście, że tak. Czy była szczera? Tym bardziej tak. Miała dosyć tej sytuacji, rozkazy Marr tylko dobiły wieko trumny, podczas gdy nagranie było gwoździami.
- Nie wiem tylko, po cholerę to mnie wysłano te nagrania, skoro jestem ostatnią osobą, która wie, co się z nim dzieje i dlaczego. – skrzyżowała ręce na piersiach. Nie była za blisko z Marr, kobieta niespecjalnie wiedziała, jak wyglądają kwestie uczuciowe… Ale zawsze mogła się dowiedzieć, czyż nie? Co natomiast zamierzała zrobić z tym sama Yue, to nie było do końca pewne. Sama jeszcze o tym nie wiedziała.

@Marr

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Cóż, Marr nie przypomina sobie aby potrzebowała obiektu do głaskania i ocierania łez - któremu mogłaby szeptać do uszka same słodkie kłamstewka niemające potwierdzenia w rzeczywistości. To było dla niej o tyle frustrujące, iż względem wielu sytuacji z przeszłości - a była problemem ale bardziej z kategorii serdecznie upierdliwych. Gdyby mieli jebać ich bardziej w dupsko i bez mydła to co, też Radna poszłaby w niemoc zamiast kuć żelazo póki gorące? Skoro grzali wygodne fotele w elitarnej dzielnicy Paryża to wypadało od czasu do czasu udowodnić, iż się stojącej za nimi posady nadawali. Nie powiedziała oczywiście tego na głos, bo to i tak odbiłoby się jak groch o ścianę.
- Może i nie potrzebujesz, lecz zamiast działać z głową to popadłaś w niemoc. Wniosek: raz, ktoś musi postawić cię do pionu. Dwa, nie myśl sobie, że pozwolę ci stąd od tak odmaszerować i działać na własną rękę po zbliżającym się wielkimi krokami focha - odparła, po czym skrzyżowała ręce i zmrużyła oczy. Wiele prawd poznała o ludziach - Długowieczni to ten sam schemat - lubili zaprzeczać, działać impulsywnie i wpadać w jeszcze większe bagno niż to co wyprowadza ich z równowagi. - Co nadal zostawia wolną kwestię medyczną. I nie, nie wiem jak wyglądały "wydarzenia ostatnich tygodni", nie zaglądam wam do łóżka i w relacje o ile nie jest to bezpośrednio związane z moją pracą lub osobami z którymi mam kontakt poza gabinetem - ostatnia kwestia tyczyła się przede wszystkim, kaszl, Liska którego wypadało nieco popchnąć w kierunku innym niż stos papierów. I to, iż kręci się na orbicie Egonka zdaje się potwierdzać, że na swój poryty sposób fortel zadziałał. Monitoring m. in. tutaj był informacją dla nich jawną. Z kolei jakieś dziwne gierki Yue, Marcua i potencjalnie Juna - te ich dziwne wymiany spojrzeń na zebraniach - ujmijmy to poetycko: żadne z nich nie raczyło wspomnieć jej o awarii kanalizacji wiec niech teraz sami łatają to szambo. Marr ani nie miała predyspozycji dydaktyczno-opiekuńczych ani tym bardziej powodu do - właściwie  czego, łatania cudzych serc?
Na pewno obecna chwila nie nadawała się w jakimkolwiek stopniu do łatania dziury informacyjnej. Powód bardzo oczywisty, dupsko do szukania True Alfy musieli ruszyć natychmiast póki mieli jakiś punkt zaczepienia. Nie jutro, nie za dwie godziny, nie za posiedzenie przy kawie i ciastkach ze streszczaniem kilkuset lat znajomości - teraz. W przeciwnym wypadku za tydzień mogą dostać kolejną przesyłkę, tym razem z wilczym futrem.
- Bo zadziałała na ciebie jak płachta na byka; wiec na pojebany z perspektywy emocji  sposób wiedzieli, iż nadal ci na nim zależy - odparła natychmiastowo, wskazując na oczywiste dla obserwatora; osoby trzeciej która znała was defacto w 90% wyłącznie z perspektywy tej roboty.

@Yueying
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Czasem całkiem przyjemnie było mieć kogoś, komu można było chlipnąć w rękaw i zrzucić to, co leżało ciężkim kamieniem na sercu. Inną kwestią był fakt, że zwyczajnie nie przepadała za okazywaniem tego typu emocji, a konkretniej – rzadko kiedy pozwalała sobie na rozklejenie się przy kimś. Sytuacja teraz była kompletnie inna, ale tego nie było potrzeby wyjaśniać. Po prostu teraz chciała, żeby zostawić ją w spokoju, samą, bez żadnych oczu, uszu i towarzystwa. Ostatnie, czego chciała, to wysłuchiwać Marr i jej mądrości, oczekującej od niej samej bycia maszyną bez uczuć, posłusznie zgadzającą się z wszystkim, czego od niej chcą.
Spiorunowała kobietę wzrokiem. Łzy zaschły już na jej policzkach, zamiast żalu też emanowała wściekłością. Przede wszystkim na Marr, choć na tamtych i Marcusa również. Teraz natomiast miała przed sobą kogoś, kto chuja o niej wiedział, a znowu uzurpował sobie prawo do dyktowania jej, co ma robić i pozwalania jej na cokolwiek.
- I skąd w ogóle debilny pomysł, że tym kimś masz być Ty? – spytała jadowitym tonem. – Plus zauważ, że nie zrobiłam jak dotąd nic i nie jest pewne, że w ogóle cokolwiek zrobię. Nie ja jestem tu od tego. Więc może zamiast pierdolić bzdury ruszysz dupę i zajmiesz się tym, co do Ciebie należy? Na przykład ustaleniem kto to w ogóle przyniósł? – no tego to już chyba było za wiele. – I nie stoisz na pozycji kogokolwiek, kto może mi na cokolwiek pozwalać albo i nie. Nie jestem Twoim dzieckiem, żebyś mi mówiła, co mam ze sobą zrobić. – gdyby miała futro, byłoby zjeżone jak u wkurzonego tygrysa. Nadal lekko drżącymi rękami odpaliła papierosa, zaciągając się dymem i głęboko prychnęła pod kątem kwestii medycznych. Serio? Aktualnie miała większą ochotę dać mu w ryj, niż go składać, acz niestety jakkolwiek by na to nie spojrzeć, za mocno bała się, że w emocjach coś by spieprzyła. Nawet jeśli łeb przygotowywał listę potrzebnych składników. Miały być dla niej, ale… co tam kolejne dwa tygodnie bez snu.
- Nikt nie poskłada lepiej wilkołaka niż inny wilkołak. Polecam doktora Whittakera, osobiście kiedyś uczyłam go podstaw medycyny, a potem poszedł w tym kierunku i doszkalał się już na własną rękę. No i jest godny zaufania rzecz jasna. – cóż, Sam był pierwszym, który przychodził jej na myśl i jedynym, któremu nie obawiałaby się powierzyć tak skomplikowanych spraw. Zaciągnęła się znowu papierosem, by nie wydrzeć się na Marr, ale w sumie sama zaczęła ten temat.
- No to wyglądają tak, że ten skurwysyn był uprzejmy przed swoim pożal się boże wyjazdem porozmawiać z każdym, poza mną. Dokumentnie olewał mnie przez cały pieprzony miesiąc, a do tego mnie kurwa śledził, pierdolony stalker, bo przecież on musi wszystko wiedzieć, bo się kurwa martwi. A ja to kurwa co?! Ja to mogę się martwić, ale co to wielkiego pana obchodzi. – jej wargi zadrgały, gdy do oczu napłynęły kolejne łzy. – Ja mam grzecznie siedzieć, czekać i oglądać, jak banda skurwysynów podnosi łapy na kogoś, kto kiedyś był mi bliski. Świetnie po prostu. – burknęła gniewnie. Miejmy tylko nadzieję, że złość jej przejdzie do ewentualnego spotkania z wilkołakiem, bo w innym wypadku można było być pewnym, że nie pójdzie ono w dobrą stronę.
Łatanie serca Azjatki nie wchodziło już w grę. Była prawie jak Davy Jones tuż przed tym, jak wyciął sobie serce, by niczego nie czuć. Była gotowa zrobić to samo, zraniona o jeden raz za dużo.
- Chuja wiedzieli. Na początku miesiąca zmieniłam imię i nazwisko. Na kopercie nadal jest stare. – rzuciła krótko, wskazując najpierw na kopertę, a potem na swoje drzwi, na których przecież były wyrzeźbione nowe dane Yue. – Ich informacje są więc albo bardzo opóźnione, albo wręcz nieaktualne. – odwróciła się tyłem do Marr, podchodząc do okna i zaciągając się kolejny raz papierosem. Kontrolne sprawdzenie paczki mówiło, że zostały jej jeszcze dwa. Mało…

@Marr

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
- Sama sobie na to właśnie odpowiedziałaś - podsumowała krótko pierwsze słowa Yueying. W końcu "debilny pomysł" mocno sprzeczał się z "może zamiast pierdolić bzdury ruszysz dupę i zajmiesz się tym, co do Ciebie należy". W końcu na posadce Radnej miała płacone za proste: szukaj i niszcz - wszystkie inne niuanse pokroju zabezpiecz, pilnuj porządku, daj kandydatom na Ducha jakąś próbę walki, znajdowały się gdzieś po środku. - Jeśli miałabyś wejść mi w drogę to tak, będę tą która powie ci co masz zrobić lub usadzę tam gdzie nie będziesz przeszkadzać - dodała bez żadnego większego wewnętrznego monologu po swojej stronie lub mrugnięcia okiem, jak przystało na kogoś opierającego się na chłodnej kalkulacji i niczym więcej.
Co do jednego miała też rację, nie była jej dzieckiem; przyjaciółką też nie. To i tak nie zmieniało faktu, iż nie zawaha się przed wbiciem kołka w jej serce. W takiej sytuacji nawet i pierworodnego by to nie ominęło. Jak to mówią, lepiej zapobiegać niż leczyć oraz miała nawet pewnego kandydata na opiekuna takiego pakunku w zanadrzu. Może i okrutne ale jak by nie patrzeć jej poprzednik na tej posadce, o którym historia w większości zapomniała, z racji swego usposobienia skończył... gorzej. Inne czasy, inne okoliczności, inna waga problemu lecz nadal skrajne rozwiązania zawsze krążyły po główce tej wampirzycy.
- Więc co zamierzasz zrobić dalej, bo to stoi na drodze mojego opuszczenia tego pomieszczenia - rzekła w myśl wcześniej dewizy o kucia żelaza póki gorące. Minutka tu, minutka tam i czasem ich suma da wystarczające opóźnienie żeby zjebać łowy. Komentarz o Whittakerze pominęła milczeniem. - To i tak czyni cię drugą od końca w kwestii doinformowania. To jednak nie zmienia faktu, że przytaszczenie tutaj jego futra w całości to jedno, a mord na oprawcach to drugie. Będziesz miała niejedną okazję do poćwiczenia tortur na więcej niż jednym obiekcie, a skoro są wampirami to przyjemność rozłożona na długo - skwitowała krótko, wpierw sarkastycznie rant na Marcusa, później poważnie rzecz o dłuuugim patroszeniu skurwysynów. Pewien komunikat, nie przeginać pały bo zamiast kiwać paluszkiem obedrzemy go wam ze skóry, zasypiemy solą, uwalimy w końcu łeb i nabijemy na pal na widok publiczny pod pretekstem sztuki artystycznej należało posłać w tzw. eter. Zainteresowani powinni zrozumieć aluzję.
- Kret się nie stara lub raczej nie miał dostępu do takich informacji, wiec o ile twoi pracownicy są świadomi zmiany w nazewnictwie... - tutaj oczko Marr błysnęło, bo to zawężałoby ilość podejrzanych. Sama gdyby chciała kogoś wyprowadzić z równowagi to użyłaby świeżo zmienionego imienia.

@Yueying
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Marr ocierała się wręcz o ukazanie wampirzych kiełków, lecz Yue brutalnie stłumiła tę chęć, nie zamierzając w żaden sposób ukazywać burzy w duszy i sercu.
- Życzę powodzenia. - zadrwiła tylko w odpowiedzi. Naprawdę tego miała już serdecznie dosyć, osób, które sądziły, że mogą jej dyktować, co powinna zrobić, zwłaszcza w takiej sytuacji. Chciała krwi, ta tłumiona wewnątrz istota domagała się pomsty, ale pomsty inteligentnej - czy może raczej nie chciała powtarzać Oświęcimia, gdzie zamiast odnaleźć Ryuu i powiedzieć mu o synu zwyczajnie trafiła do klatki, przez co skończył jak skończył.
Nie chciała teraz o tym myśleć. Odrzuciła to od siebie, wbijając wzrok znad papierosa w drugą wampirzycę. Która, wedle zapewne niezbyt obiektywnej i sprawiedliwej oceny Yue, nie zamierzała się nigdzie ruszyć. A to znaczyło, że wszystko zostawało na jej głowie, przede wszystkim natomiast należało poinformować pozostałych o sytuacji. A potem przejrzeć monitoringi, by z głową zabrać się za wyrzynanie po kolei tak, by popłynęła krew... Nikt nie wkracza na jej teren, nikt nie podnosi łap na jej towarzyszy. Jeśli chcieli wojny, to ją właśnie wypowiedzieli, tyle że najmniej odpowiedniej osobie. Nie było szans, by się zawahała. Spaliła papierosa i odpaliła kolejnego, sięgając po swój telefon.
- Po pierwsze, poinformować resztę o sytuacji. Po drugie pingnąć Maximiliena i pozostałych, że w Uzbekistanie nie spotkają się z Marcusem, na co najprawdopodobniej liczyli i że mają tylko się upewnić, czy tam był i mniej więcej kiedy. - wyliczyła, o dziwo całkiem normalnym tonem, w trakcie zresztą wysyłając informacje do wszystkich wymienionych. Dopiero potem skrzyżowała ręce na piersiach, patrząc zimnym wzrokiem na kobietę.
- A potem zamierzam przejrzeć od a do z TWÓJ monitoring, skoro Ty wolisz tu siedzieć. Wypadałoby namierzyć, kto to przyniósł, bo niestety Andrè nie widział, a koperta była wśród normalnej poczty. - jeśli to oznaczało, że miała ugrzęznąć wśród monitorów na kolejne kilkanaście godzin, to nie miała z tym problemu, zwłaszcza, jeśli pomogłoby to namierzyć tych skurwysynów. - A potem dorwać osobnika i wypytać do porządku. - wyliczyła, z nutkami groźby w głosie, acz rzecz jasna tylko pod adresem organizacji. Marr ją serdecznie irytowała, ale bez przesady.
- Z tego, co mi wiadomo, rozmawiał z Tobą przed wyjazdem, więc skoro niczego sensownego nie powiedział, to pretensje miej do niego. - wytknęła jej oschle, nie zamierzając jednakowoż wnikać w to, o czym i z kim rozmawiał. Zresztą Sophie prócz księgowości i bycia asystentką Yueying była świetnym obserwatorem. Jeśli widziała, że Marcus wyszedł i udał się porozmawiać z resztą Radnych, to właśnie tak było. Zresztą Jun potwierdził ten fakt swego czasu. - A, żeby przytaszczyç tu czyjekolwiek futro, trzeba najpierw ich znaleźć. - w bardzo wymowny sposób spojrzała na „torebkę z dowodami” znajdującą się w rękach Marr.
- Wszyscy moi ludzie pracujący w budynku Rady są świadomi mojej zmiany tożsamości, a raczej powrotu do starego imienia i nazwiska. Większość nawet nauczyła się to już poprawnie wymawiać, ale mniejsza o to. Poza budynkiem Rady również. Pod tym kątem to nikt z nich, choć rzecz jasna nikogo i niczego nie można być pewnym. - zaciągnęła się papierosem, patrząc zimno na wampirzycę, jakby pytała "co Ty tu właściwie jeszcze robisz?".

@Marr

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Och, żądza zemsty - to słodkie. Nie dlatego, że powtórka Oświęcimia to zło i niesprawiedliwość. Tutaj powód był wystarczający do urządzenia całej eskapady z dodatkowo, dajmy na to, jednostki 731. Tam również tortury były inteligentne, byle tępak zgarnięty z zapadłej pipidówy nigdy nie wpadłby nawet na dziesięć procent eksperymentów które zostały niegdyś tam przeprowadzone. A jak wiadomo, odpłacać się należało z nawiązką, więc nie oko za oko i ząb za ząb lecz głowa za oko i kręgosłup za ząb. Efekt odstraszający musiał być, bo tutaj nie ma co paluszkiem kiwać i nucić: nu nu.
Słodkiego życzenia już nie skomentowała, szkoda oddechu i zamiast tego zaczęła wsłuchiwać się w kolejne słowa Yueying, odsiewając z nich zbędne wstawki. Słowo honoru, ponoć jakiś marginalny miała, rozzłoszczona kobieta jest gorsza od tuzina wkurwionych wilkołaków. Inne porównanie, przysłowiowa bałkańska beczka prochu która zapoczątkowała I wojnę światową.
- Dobrze - skomentowała to raptem jednym słowem, sensowne i trzymające rozhisteryzowaną krwiopijczynię z daleka od kłopotów to i, formalnie, nie od niej poleci kołeczek. - Szafka z moimi ubraniami ma podwójne dno, tam znajdziesz laptopa z nagraniami nieoficjalnego monitoringu - dodała po chwili. To oczywiste, iż zapisków z tej wizji nie przechowywała na swoim roboczym sprzęcie, który zapewne został spenetrowany przez kreta. Sama skrytka zaś to bardzo świeża rzecz, przy okazji niepozorna, gdyż jedyne co ją strzegły to pokryte kurzem ciuchy awaryjne. Głupie? Może i tak ale kto by się tego spodziewał.
- Hm - wydała z siebie odgłos zamyślenia, odwróciła się na pięcie i poszła szperać przy przysłanym pakuneczku jeszcze nim ktoś zdołał dopalić do końca papieroska.

end
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach