1 II 2023 - ja cię wcale nie unikam... - Sel & Liska

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Wylot do Chin w gorącym okresie stycznia może nie był zbyt mądrym pomysłem. Zwłaszcza, gdy prowadziła swoje własne biznesy. Wszelkie zestawienia roczne, kwartalne, odprowadzanie wszelkich składek… Zajmowała się tym sama, nie chcąc już dodatkowo obciążać Liski, która przecież sama miała mnóstwo pracy. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ten jeden sms blondynki… Opluła się wręcz popijaną herbatą, czując, jak na policzkach wykwitają jej delikatne rumieńce na samo wspomnienie tamtej sytuacji. W końcu dlatego właśnie bardzo skutecznie unikała kobiety, co na szczęście było całkiem łatwe przy trybie ich pracy. No ale Lisek najwyraźniej miała trochę inne zdanie w kwestii wiadomości, które Sel chciała szybko uciąć, by znowu nie popsuć dokumentacji…
W ciszy gabinetu słychać było najpierw trzask pękającego długopisu, a potem kilka przekleństw, gdy tusz rozlał się po papierach. Zerwała się, by je ratować, ale co najmniej trzy kartki były do przepisania. Mimowolnie pogratulowała sobie, że używała długopisów, a nie klasycznego pióra z atramentem, ale nie zmieniało to faktu, że… była wkurwiona. Czy może konkretniej mówiąc, zazdrosna jak cholera, a Liska zdecydowanie nie pomagała. Przynajmniej o tyle dobrze, że w ostatniej chwili ogarnęła tyłek na tyle, by nie napisać jej czegoś, czego będzie potem solidnie żałować. Wyciągnęła paczkę papierosów i odpaliła jednego, o dziwo tym razem były to jakieś zwykłe mentolowe. I to by było tyle z pracy, musiała się uspokoić. Nie dało się też ukryć, że sam ton odpisów na maile Liski był nieco bardziej sztywny, choć cały czas zasłaniała się byciem zajętą. Przynajmniej do momentu, w którym zorientowała się, że brakuje jej kwartalnego zestawienia sprzedażowego z browaru. I oczywiście znalazło się ono u Liski…
Nie chciała do niej iść. Raz, że nadal była cholernie speszona po wydarzeniach z grudnia, nigdy nie spodziewałaby się takiego zachowania po blondynce, a dwa… skoro byli tam razem z Marcusem, to tym bardziej nie chciała tam wchodzić, zwłaszcza patrząc po smętnych resztkach długopisu. Po prostu świetnie. Nie powinna się tak zachowywać, wiedziała o tym, ale co innego teoria, a co innego praktyka. Odpaliła jeszcze dwa papierosy i dopiero wtedy odetchnęła głębiej i niczym na ścięcie ruszyła do gabinetu Elisabeth. Jestem kwiatem lotosu na spokojnej tafli jeziora… powtarzała sobie przez całą drogę, nie chcąc nawet myśleć o tym, co może zastać w gabinecie drugiej wampirzycy. Ale i tak jak tylko do tego wracała, ciśnienie skakało jej dosyć mocno. Ale plan był prosty – wejść, przywitać się, zabrać papiery i wyjść, wymawiając się dużą ilością obowiązków. A ewentualny wkurw tłumaczyć irytacją na papierzyska, których nigdy nie lubiła. Ani myślała przyznawać się do faktycznych powodów swojego zachowania. Stanęła w końcu przed gabinetem Liska i zapukała, czekając na tak zwane „proszę”. No w końcu nie chciała wejść i w czymś im przeszkodzić… Zaklęła wewnętrznie, zmuszając się do spokoju, przynajmniej na zewnątrz. Była cholera jasna dyplomatką, umiała nie pokazywać po sobie emocji, nawet jeśli przez to robiła się trochę sztywna w odbiorze.

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Blondynka spokojnie czekała na to, co zrobi Selenka. To, że od tamtej konkretnej nocy jej unikała, to oczywiście już dawno dostrzegła. Ogólnie nie naciskała na nią. Skoro speszyło ją to tak mocno, to dała jej wolną rękę i czas pod tym kątem. Minął już jednak ponad miesiąc. Noż ile można? Co za dużo to nie zdrowo. Nad pewnymi sprawami należy przejść do porządku codziennego. Przecież Lisek nikogo wtedy nie zabiła z jej bliskich czy coś, by aż tyle czasu tak skrzętnie jej unikać. Należało w końcu przełamać te lody.
Wampirzyca była doskonała w dodawanie dwa do dwóch. Jeden smsik. Drugi... Ale skoro była zajęta to ruszyły i maila. Czy świadomie się z nią drażniła? Ależ oczywiście. Czekała cierpliwie na jej reakcje, a dokumenty jakie potrzebne były Selence Elisabeth wykradła trzy dni wcześniej z gabinetu. Tak. Też było to specjalnie wykonane na rzecz ruszenia nieco tyłka Azjatki i danie jej powodu, aby do niej przybyła. Czy była wredna? Ależ oczywiście. Zdarzało się jak widać. No ale czasem potrzeba no...
Odłożyła swój telefon na biurko. Poprawiła swoją sukienkę i podeszła do barku, gdzie to miała zamiar nalać sobie nieco krwi d kieliszeczka. Właściwie nie tak dawno wróciła z jednej z licytacji. Zakupiła co chciała. Była zadowolona. Dokumenty, o których pisała z Seleną leżały sobie grzecznie po środku biurka w teczce. Gdy usłyszała pukanie od razu powiedziała "proszę i odwróciła się w kierunku otwierających się drzwi.
- O, już jesteś... - powiedziała z uśmiechem na twarzy. Jak sama Azjatka mogła dostrzec, Marcusa nie było w gabinecie. Ot małe, drobne kłamstewko ze strony starszej Radnej. Wyszczerzyła się do niej podchodząc do biurka i łapiąc z teczkę z dokumentami. Otworzyła szufladę i tam ją teatralnie schowała zamykając na kluczyk, a ten zaś wsadziła sobie za materiał sukienki skrywający jej pierś.
- Czego się napijesz? Kawy, herbaty? Coś mocniejszego? - zapytała pogodnie nie robiąc sobie z żadnych buntów wampirzycy, jeśli takowe nastąpiły i wróciła do barku, aby tam ewentualnie nalać co by sobie młodsza zażyczyła.

@Selena
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Takiej złośliwości ze strony Elisabeth w ogóle się nie spodziewała. Zresztą to nie tak, że aż tak długo unikała Lisek. W zasadzie dobrym stwierdzeniem byłoby, że samo tak wyszło. Do Sylwestra zdecydowanie jej unikała. Po sylwestrze? Najpierw przygotowania do wyleczenia się, potem sam proces i dochodzenie do siebie… Miecz ojca odnaleziony przez Lorenzo jakimś dziwnym cudem. A w międzyczasie jeszcze próby do występu, choć tych na szczęście najwięcej było w grudniu. No a na końcu wyleciała do Chin i w zasadzie wróciła ledwo dwa dni temu i natychmiast wsiąknęła w papierzyska i rozliczenia. No a wtedy okazało się, że raz, minął już ponad miesiąc, a dwa…
Uspokojenie się wcale, a wcale nie było aż takie proste, jak sądziła. Nie miała pojęcia, jakim cudem papiery znalazły się u Lisek, ale zrzuciła to na karb raz, że swojego roztargnienia, a dwa, że sporo tego typu dokumentów znajdowało się u blondynki. Technicznie więc nie było w tym nic dziwnego. Nawet nie spodziewała się, że Lisek po prostu buchnęła papierzyska wraz z całą teczką. Słysząc pozwolenie do wejścia zrobiła ostatni głęboki wdech i weszła do gabinetu. Pierwsze co, to dostrzegła, że Lisek była całkowicie sama. Zaskoczenia widocznego na twarzy Seleny nie dało się ukryć.
- Mmm. Marcus już wyszedł? Aż tak nie miał ochoty mnie widzieć? – uniosła wysoko brwi, choć mimowolnie uniesiony kącik ust jasno wskazywał, że to żart. Zwłaszcza, gdy poprzednia złość zniknęła, przynajmniej aktualnie. Za to z uchylonymi ustami obserwowała, jak Elisabeth bierze teczkę – którą doskonale rozpoznała – i chowa do biurka.
- Zaraz, przecież to moje dokumenty! – zaprotestowała, patrząc na nią z wyrazem oszołomienia widocznym na twarzy. Kompletnie nie rozumiała, co tu się w ogóle działo i miała totalny mętlik w głowie. Sama miała na sobie biały garnitur, aktualnie z grzecznie zapiętym żakietem. – Lisku, proszę Cię, mam naprawdę dużo pracy, nawarstwiło mi się i muszę je w miarę szybko skończyć. – zaczęła protestować, jednak widząc, że nic to nie daje, westchnęła głęboko i weszła do pomieszczenia, odrobinę niepewnym krokiem. Oczywiście jak to ona miała na sobie szpilki, stukając nimi po podłodze, póki nie weszła na dywan.
- Herbatę… Nadal muszę skończyć papierkologię. – w sumie na upartego mogła spróbować włamać się do szufladki, ale raz, że Lisek pewnie by jej na to nie pozwoliła, a dwa, no jakoś tak trochę głupio jej było. Zwłaszcza, że co tu dużo mówić, wymiana wiadomości z Lisek trochę wybiła ją z rytmu pracowego. Przynajmniej rozwalony długopis nie pobrudził jej nigdzie żakietu, a przynajmniej ona nie zauważyła jakichś konkretnych plam na nim. Chyba, że w zdenerwowaniu czegoś nie przyuważyła. – Dobra, niech już będzie wino, jeśli masz. – poddała się po chwili, machając ręką. I tak było wiadome, że ze starszą kobietą nigdy nie wygra, a nie miała ochoty na przepychanki słowne, zwłaszcza, że jednak dokumentację chciała odzyskać. Oparła się tyłkiem o biurko Liski, obserwując to, jak kobieta nalewa napoje sobie i jej. Nie do końca wiedziała, co ma teraz powiedzieć, postanowiła więc zacząć od rzeczy chyba najważniejszych.
- Wybacz, że tak długo się nie odzywałam, ale trochę rzeczy mi się nawarstwiło, a do tego ostatnie dwa tygodnie byłam w Chinach. Wróciłam dwa dni temu. – wyjaśniła jej, obejmując się ramionami. Trochę jej teraz głupio było, że tyle czasu się nie odzywała, ale przynajmniej mogła to jakoś wyjaśnić.

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Oj Lisek potrafiła być na prawdę złośliwa. Była w końcu Lisem. Gdzies to był w końcu filmik s lisem, który podszedł by go pogłaskać, a potem spierdolił z telefonem w pysku... Tak. To był cudowny filmik. Wraając jednak do unikania. Elisabeth dość mocno mimo wszystko to odczuła. Przecież tak otwarcie rozmawiały u Seleny, gdy to wyjawiły sobie pewne sekrety. Wtedy to starsza przecież proponowała pomoc, swoją krew i w ogóle. A potem? Potem cisza. Owszem, w międzyczasie wydarzyły się ciekawe zdarzenia, no ale by odrzucić chęć pomocy? Tą dłoń, którą do niej wyciągnęła i gdy nie zadawała zbyt wiele pytań? No wiesz ty co?!
Zaskoczenie wampirzycy oczywiście nie umknęło dla Lisicy. Jej uśmiech nieco się pogłębił.
- Od początku tutaj go nie było moja droga - przyznała się ze stoickim spokojem do swojego kłamstweka, jakiego dokonała wysyłając zdjęcia drogą mailową do Selenki.
- Oh... Wiem... - znów przyznała, a jej uśmieszek nie schodził z jej twarzy. O to Lis. A każdy wie jak to jest z Lisem. Jest chytry.
- Ja też mam. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Pół godziny w te czy w te stronę już cię nie zbawi. A potem mogę zawsze ci pomóc. Dla mnie to nie problem przecież - puściła jej oczko.
Już miała sięgać po filiżankę, co by przygotować wspomnianą herbatkę. Co prawda cisnęło się na usta zapytanie, czy aby na pewno tylko to, ale się powstrzymała. Sama jednak młodsza wampirzyca ostatecznie zmieniła zdanie. Ciemnowłosa nie widziała tego charakterystycznego uśmieszku "win win", bo blondynka była odwrócona plecami. Ale tak. Owszem. Takowy na chwilkę zagościł na ustach Elisabeth. Zaraz jednak powróciła do standardowego uśmiechu i dopiero wtedy odwróciła się w jej kierunku trzymając kieliszki z alkoholem. Jeden podała dla Azjatki, drugi pozostawiła dla siebie. Zatrzymała się na przeciwko niej i ani myślała się odsunąć. Patrzyła wprost w jej oczy.
- Rozumiem, że mogło zakłopotać się to, co wydarzyło się w tym gabinecie. Chociaż osobiście uważam, że było cudownie. Jednak... Urwać kontakt? Wiesz jak się martwię o twoją chorobę... Nie chciałam cię pytać ani męczyć. Jednak nawet ja moja droga mam swoje granice. Myślę, że to czas na pewne wyjaśnienia, nieprawdaż? - uniosła delikatnie swe brwi do góry w oczekiwaniu na odpowiedź i upijając pierwszy łyk alkoholu.


@Selena
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
To nie było tak, że Selena nie tęskniła za Liskiem. I w tym właśnie tkwił cały problem, że w całej tej sytuacji nie chodziło o Liska czy wydarzenia z gabinetu. Bądźmy szczerzy, za czasów pobytu w Chinach robiła o wiele "gorsze" rzeczy, a nie peszyła się aż tak. Owszem, była zaskoczona, była zmieszana i była bardzo niepewna kwestii, co powinna o tym wszystkim myśleć. Lecz tamten czas minął, należało przejść do porządku dziennego, wzruszyć ramionami i iść dalej. Tyle, że cała sytuacja była bardziej skomplikowana niż wydawało się na pierwszy rzut oka. Niestety Selena też była jaka była, więc powiedzenie na głos, przyznanie się, w czym tkwił problem, nie leżało w zakresie jej tak zwanych zainteresowań. Mówiąc w skrócie, zwyczajnie nie chciała o tym mówić. Odczuwała to jako przybicie przysłowiowego gwoździa do trumny w myśl zasady, że skoro coś nie zostało wypowiedziane, to znaczy, że tego nie ma. Póki nie mówisz o swoich demonach, nie musisz z nimi walczyć.
- Masz dużo pracy, jak sama wspomniałaś, Lisku. Nie chcę Cię kłopotać moją partią papierzysk i rozliczeń. - uśmiechnęła się delikatnie, decydując się na razie na pominięcie tematu kłamstwa Liska. Nie rozumiała, co właściwie jej oszustwo miało na celu, lecz uznała je za sprawę całkowicie drugiej kategorii.
Odebrała kieliszek od blondynki, czując się w pewnym sensie uwięziona jej spojrzenie. Mimo wszystko nie uciekła wzrokiem, przytrzymując kieliszek, by chociażby jedna kropla nie upadła na śnieżną biel garnituru. W ciemnych oczach Azjatki można było dostrzec coś na kształt pytania: i co właściwie mam Ci teraz odpowiedzieć?
- Nie zrobiłam tego specjalnie kochanie. - głos kobiety wykazywał delikatną łagodność, a może i nawet na kształt żalu. - Przynajmniej nie później. Na początku tak, nie ma co ukrywać, że byłam speszona, więc musiałam sobie poukładać tamte wydarzenia. Zresztą - robiłam o wiele bardziej gorszące rzeczy w przeszłości, także w samej naszej przyjemności nie było nic ani budzącego zakłopotanie ani powodującego konieczność żałowania. W końcu nie ukrywałam przyjemności. - wzruszyła delikatnie ramionami, upijając łyk wina, smakując je na języku. - A co natomiast do pozostałych kwestii... - wciągnęła głęboko powietrze, odcinając się od poprzedniej złości, wyrzucając z głowy zazdrość i... uśmiechnęła się szeroko do Liski. Kieliszek wylądował na biurku, aby przypadkowo nie zachlapał tak starannie dobranych kobiecych strojów. Wolną łapkę objęła wampirzycę za szyję, specjalnie nachylając ją tak, by mogła wyszeptać jej do ucha.
- Jak na razie wszystko działa. - stwierdziła bardzo przekornie, cmokając ją z zaskoczenia w szyję i zaraz potem wbijając w nią kiełki. Delikatnie rzecz jasna, w końcu nie chciała sprawić jej bólu, a tylko pociągnąć łyczek krwi. Ze zwykłej jedynie przekory puściła zaraz kobietę i usadowiła się na biurku, oblizując kropelki krwi z warg. Na jej ustach cały czas widniał pełen zadowolenia, szczęśliwy uśmiech.
- Czy taka odpowiedź Cię satysfakcjonuje?

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Narratorka robi postawę :egon:. Gdyby Lisica wiedziała, co tam krąży nadal pogłowie Selnki to na pewno to samo by zrobiła. W końcu kilka miesięcy wcześniej rozmawiały w tej kwestii i było wspomniane o tym, że młodsza powinna znacznie częściej się odzywać w pewnych sprawach a nie kisić w sobie, bo przecież okazało się to bardzo nie zdrowe. I tylko szkodziło wszystkim dookoła. W końcu niektórzy się wkurzyli, że ukrywała takie sprawy. Spójrzmy na Luśka, gdy pierwszy raz dowiedział się o tym, że Selenka jest chora.
Blondynka prychnęła na słowa wampirzycy.
- Bez problemu bym to ogarnęła. W końcu normalne, że się tym zajmuję - odparła spokojnie. Popijając wino słuchała wszystkich odpowiedzi wampirzycy. Nie spodziewała się jednak tego, co zaszło na ich koniec. Uniosła brwi zaskoczona nie ruszając się, gdy ta ją dziabnęła. Zamrugała kilka razy gdy się od niej odsunęła. Chwilę później z zaskoczenia zeszło na kamienny wyraz twarzy.
- Nie - odparła krótko. - Nie satysfakcjonuje mnie ta odpowiedź - dodała odsuwając się od wampirzycy. Odeszła od niej te kilka kroków w kierunku sofy i na niej usiadła. Założyła nogę na nogę, a kieliszek z winem odstawiła na blat stolika. Rozłożyła swe ręce na oparciu sofy patrząc na Selenę.
- Cieszy mnie, że jesteś zdrowa. Tak to rozumiem, skoro możesz gryźć. Nigdy więcej jednak nie gryź mnie bez mojego pozwolenia. Nie lubię tego. Poza tym... Jak długo już? Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - Tym razem Riche nie miała zamiaru powstrzymywać się przed zadawaniem pytań. Oj stanowczo nie. - Nie zrozum mnie źle. Cieszę się, że jesteś zdrowa. Bardzo się cieszę. Jednak jestem też wściekła i nie mam zamiaru tego ukrywać Seleno - oznajmiła nieco może chłodno. - Chcę dokładnie wiedzieć od kiedy, kto ci pomógł, kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć, kto już wie i jak cię uleczono. Proszę bez wymijających odpowiedzi. Bez szukania wymówek dlaczego tak, a nie inaczej. Ile jeszcze musiałabym czekać, aby się dowiedzieć? I wybacz, ale jakoś nie przyjmuję wymówki, że nie miałaś czasu... Pracujemy razem w jednym budynku mając gabinety na jednym piętrze. A ja, aby móc się spotkać z przyjaciółką wykradam trzy dni wcześniej dokumenty i wysyłam swoje fotki? Nie uważasz, że to nie halo? - spojrzała na nią poważnym wzrokiem. Stanowczo nie miała zamiaru tym razem odpuścić Azjatce tego wszystkiego.

@Selena
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Narratorka już dawno powinna się przyzwyczaić, że współpisząca należy do osób ciężko upośledzonych socjalnie. Niekiedy trochę przenosiło się to na postać. Ale i tak narratorkę kocha! Selena natomiast obserwowała Liskę, z uwagą, zostawiając już w spokoju kwestię papierzysk. Praca nie zając, zwłaszcza ta papierowa, nie ucieknie. Jeżeli zrobi sobie kilka godzin przerwy, krzywda jej się nie stanie. Miała odpowiednie zabezpieczenia przed słońcem, damy jakoś radę. A jak przestanie sobie radzić, to fakt faktem miała Liskę.
Przymrużyła oczy, obserwując wampirzycę z uwagą. Nie powinna jej gryźć patrząc po reakcji, fakt. Czasami, rzadko kiedy, zdarzało jej się zapomnieć, coś na zasadzie dziecka z wyleczonym złamaniem nogi, które biegało i skakało tylko dlatego, że już mogła.
- Nie będę. Wybacz. - nowe nutki wkradły się w głos Seleny. Na pewno zniknął uśmiech z jej twarzy, zastąpiony w zasadzie niczym. Jakby nie była do końca pewna, której emocji użyć, więc jedynie skrzyżowała ręce na piersiach.
Z jej ust nie padło żadne słowo. Jedynie oczy jakby pociemniały, mrokiem, tak rzadko spotykanym w jej spojrzeniu. Jednak jakiekolwiek emocje były ukryte, gdy zwyczajnie słuchała. Analizowała. I postanowiła zacząć od sprawy powiedzmy, że oczywistej.
- Zaczynając po kolei. - ton był bezosobowy, nie było w nim ani chłodu ani ciepła, ot jakby referowała zwykły raport, a nie własną medyczną historię, dosyć trudną warto dodać. - Stanęło na trzecim stycznia. Wtedy Yeong miał już dopięte badania, aktualny stan zdrowia rokował największe szanse powodzenia eksperymentu. Zostało przetoczone około 2 litrów krwi od Louisa, możliwe, że trochę więcej, pod nadzorem prowadzącego Doktora Hana. Mimo chwilowego zatrzymania akcji serca organizm podjął pracę, lecząc wcześniejsze uszkodzenia. Jako zwieńczenie został wprowadzony jad Louisa w celu wprowadzenia czystej i nieuszkodzonej wersji wirusa wampiryzmu. Według obecnych badań uszkodzenia zostały naprawione, organizm się regeneruje. Jak długo i czy ten stan się utrzyma, będzie można wyrokować za minimum pół roku od momentu transfuzji, po około roku będzie możliwość uzyskania pewności rzędu 99%. Był to jednak pionierski eksperyment i w tym konkretnym przypadku istnieje 1% niepewności, że poddany terapii organizm zareaguje niezgodnie z oczekiwaniami badaczy. - zakończyła opis, suchy i ubogi w jakiekolwiek szczegóły emocjonalne oraz odczuciowe. Nie powiedziała ani słowa o bólu, który przetaczał się przez jej żyły, o ryzyku, które podejmowali i ona i Lou. O tym, jak źle reagował wampir na sam proces i jak bliska była przerwania całości. Nic z tych rzeczy nie odbiło się także na twarzy Seleny, jakby żadne wypowiedziane słowo nie dotyczyło jej samej, jakby cały "eksperyment" dotyczył kompletnie obcej jej osoby, a ona była jedynie biernym obserwatorem. Dłoń skierowała się do kieszeni, szukając tam znajomej paczki. Niestety nie odnalazła jej tam, w końcu wcześniej wypaliła jednego u siebie w gabinecie i paczka musiała tam zostać. Zeskoczyła ze stołu, patrząc bezosobowo na Liskę.
- Wie Lou, z przyczyn oczywistych. Po konsultacji z Yeongiem uznaliśmy, że skoro mój organizm już wcześniej preferował tylko męską krew, to tak podniesiemy szanse powodzenia. I wie Marcus. - dorzuciła sucho, kierując się do drzwi gabinetu. - Idę po fajki, bo zostały na stole. - nie czekała na odpowiedź, wychodząc z pomieszczenia. Wróciła może dwie, może trzy minuty później - dosłownie weszła, zgarnęła paczkę (i popielniczkę) i wróciła do Liski, dopiero u niej odpalając papierosa. Nie wróciła na biurko, zaczęła jedynie krążyć po gabinecie, z pełną kulturą dmuchając dymem w stronę odwrotną od Liska.
- Tak, zamierzałam Ci powiedzieć. Kiedy? Jak najszybciej. Czy wyszło? Nie do końca. Pół miesiąca nie było mnie w ogóle w kraju, nie mówiąc o samym Paryżu. Wróciłam wczoraj. Dzisiaj dopiero tu jestem. - powiedziała, odrobinkę szorstko, dopiero teraz odwracając się przodem do kobiety. Biały garnitur mocno kontrastował z czernią jej włosów, ładnie współgrając z jasną jak na Azjatkę cerą. I tylko te oczy, teraz wyglądające niczym dwa węgle. - Wszystko widzę przemyślałaś i przekalkulowałaś, prawda? - podeszła do niej, uprzednio gasząc peta w popielniczce. Oparła dłonie o oparcie kanapy, po obu stronach głowy Elisabeth.
- Poza kilkoma, jakże ważnymi niuansami. Nigdy nie byłam typem osoby idącej do zwierzeń natychmiast. Ja zwierzam się dopiero, gdy wszystkiego robi się zbyt dużo, po to, żeby nie martwić innych. Nie zmienisz tego w, ile, trzy miesiące? - spytała cicho, wpatrując się w oczy blondynki. Odetchnęła głębiej, nie ruszając się z miejsca. - I nie pomyślałaś jeszcze o jednym. Że w tym może być coś więcej. A problem może dotyczyć stricte mnie, a nigdy nie lubiłam, gdy moje problemy odbijają się rykoszetem na innych. Więc może po prostu chciałam powiedzieć Ci osobiście, ale skoro od kilku tygodni mam drobny problem natury emocjonalnej, to nie chciałam, żebyś dostała po dupie za coś, czemu w żadnym wypadku nie jesteś winna? Hmmmm? - dopiero wtedy się odsunęła, kierując do biurka, by napić się wina i odpalić drugiego fajeczka.

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
- Wybaczam - odparła Lisica w kwestii ugryzienia. Tutaj można było uznać tą drobną niedogodność za zakończoną. Blondynka za to uważnie obserwowała dalsze poczynania młodszej wampirzycy siedząc nadal w ten sam sposób, jak przed chwilą obrała na sofie. Gest ze skrzyżowaniem rąk pod piersiami był niezwykle charakterystyczny. Zamykanie się w sobie. Widać to było również po tym jak rozpoczęła opowiadanie o tym, jak doszło do wyleczenia jej dziwnej choroby, która była wynikiem zdarzeń z przeszłości.
Czy bezosobowy ton Seleny robił wrażenie na Elisabeth? Nie. Znaczy może inaczej. Zależy o jakim wrażeniu by się tutaj mówiło. Choć nie okazywała tego, to bolało ją to, iż Azjatka uznała najwyraźniej, iż miała prawo być zła na to, że Lis się wkurzyła. Do tego jednak zaraz i sama na pewno odpowiednio się odniesie.  
Podczas całego tego suchego raportu, jaki to ciemnowłosa jej złożyła, Riche nawet nie drgnęła. Tylko obserwowała, słuchała i czekała. Dostrzegła to, jak ta poszukiwała fajek w swych kieszeniach. A potem ta informacja, że Marcus już też wie. Czyli ona została na szarym końcu? To bolało. Paskudnie bolało Lisicę. Siedziała jednak beznamiętnie patrząc w przestrzeń, gdzie to jeszcze przed chwilą stała młodsza. Usłyszała, jak drzwi się zamykają. Westchnęła cicho. Nie zmieniła jednak swej pozycji, czyli jak Selena wróciła zastałą ją w tym samym miejscu.
Nawet gdy wampirzyca wsparła się dłońmi o oparcie... Nawet gdy nad nią się pochyliłaby zacząć jej zarzucać kalkulowanie. By znów gadać o tym, jaką to jest osobą, co nie lubi się zwierzać. Dopiero gdy odsunęła się od niej i wróciła do biurka blondynka postanowiła się odezwać.
- Przypomnij sobie naszą rozmowę, gdy wyjawiłaś mi swój problem. Przypomnij sobie, jak mówiłam, że pomogę, dam swoją krew, a jeśli będzie trzeba zaprowadzę za rączkę. Wiedziałaś, że chcę pomóc. Sama przyznałaś, że chciałaś prosić mnie o krew... Dałam Ci ją, a potem zero o wynikach. Nie pisnęłaś już później nawet słówkiem o tym. W taki sposób chciałaś, bym się nie martwiła? Poza tym... Czy ja prosiłam o raport, czy o wyjaśnienie mi tej sprawy? Jestem Twoją przyjaciółką, czy przełożoną? - zaczęła swym niezwykle spokojnym głosem patrząc wciąż na wampirzycę. - Od kiedy wie Marcus? I... Jak najszybciej? Zanim wyjechałaś miałaś jakieś dwa tygodnie by do mnie przyjść. Dzisiaj przyszłaś, bo potrzebowałaś dokumentów, które sama zabrałam z twojego gabinetu. Gdyby nie to, nadal bym nie wiedziała prawda? To nazywasz jak najszybciej? Prawie miesiąc po wyleczeniu? - powoli się wyprostowała i sięgnęła po kieliszek z winem. Spokojnie napiła się alkoholu, odstawiła szkło i wróciła do swojej poprzedniej pozycji.
- Ja też mam uczucia Seleno. A ty właśnie mi pokazałaś, że jesteś egoistką - skwitowała chłodno.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Całość była pokłosiem jej poprzedniego wkurzenia. Nie, Selena nie reagowała racjonalnie i była tego świadoma. Nie Liska winą były jej nieszczęsne zawirowania emocjonalne i fakt, że własnym zdaniem solidnie jej odpierdzieliło na łeb po tym wszystkim. Nie umiała sobie wyjaśnić, a czas leciał zbyt szybko. Pewne sprawy odkładała na za chwilę, a w efekcie… w efekcie robiła coś, czego wcale robić nie chciała. Zacisnęła wargi, ćmiąc papierosa, wciągając dym i wypuszczając go. Skrzyżowane wcześniej ramiona były pozycją zamkniętą, ale… przede wszystkim były pozycją obronną. Tak Lisek miała rację.
- Tak, wiem, że jesteś na mnie wkurzona. – powiedziała cicho. – I niech mnie szlag na miejscu trafi, jeśli nie wiem, dlaczego i twierdzę, że nie powinnaś. Tak. Powinnam przyjść od razu. – zgodziła się z nią, a w bezosobowym wcześniej tonie pojawiła się delikatna gorycz. Liska nie miała o niej dobrego zdania na tę chwilę. Czy jej się w jakikolwiek sposób dziwiła? Wcale. Nadal nie chciała jednak powiedzieć, o co chodziło. Przynajmniej we własnej głowie nie chciała, bo coraz bardziej była świadoma, że będzie musiała powiedzieć jej prawdę. Ale skoro i tak już myślała o niej źle – całkiem słusznie – to czy to, że powie prawdę, cokolwiek zmieni? Oczywiście, że nie. Najwyżej pomyśli o niej jeszcze gorzej, więc w ostatecznym rozrachunku będzie jeszcze lepiej. Oparła się przodem o biurko, stając tyłem do Liski, zbierając słowa.
- Tak, wiem, że jestem. Zdaję sobie z tego sprawę. Nie chciałam dawać wam nadziei, że to się uda rozwiązać. Ja swoją straciłam już dawno, ale to w ramach dygresji. Grudzień nie był łatwy. Połowa badań nie wychodziła, kompatybilność krwi raz była, a raz nie, ale zaczęłam żyć nadzieją, bo mi się polepszyło. Minimalnie, ale wyniki były lepsze – piłam wtedy krew Lou, większość wyrzygałam, ale jakieś resztki były. Wyniki wtedy się podniosły, rozpad krwinek spowolnił. – zacisnęła dłonie, zamykając oczy, czego Lisek rzecz jasna nie mogła widzieć z powodu jej pozycji. Głos Seleny lekko drżał. – Sam proces leczenia… Nie wiem, czy umiałabym wytrzymać go jeszcze raz. – wyprostowała się, ocierając lekko zaszklone oczy i odwróciła się do blondynki, upijając łyk wina i gasząc peta w popielniczce. Zbierała się. Do dalszych słów, do przyznania do własnych demonów, do rzeczy, których akurat Liskowi nie chciała mówić wcale, bo sama wiedziała, jak niedorzeczne to były sprawy.
- Tak, prosiłaś o wyjaśnienie. Tak, reaguję irracjonalnie, bo mi odbija. Po kilku dekadach zaczęło odbijać mi na łeb, a Ty nie zasługujesz na to, żeby się z tym gównem męczyć, bo to nie jest Twoja wina. – odpaliła kolejnego papierosa, patrząc gdzieś w bok. – Nadal się boję, że to wróci. Że się okaże, że to było tylko tymczasowe. I tak, Marcusowi powiedziałam praktycznie od razu. Miał ze mną przewalone od samego początku, odkąd tylko wytargał mnie z tego cholernego obozu, że uznałam, że powinien dowiedzieć się jako pierwszy. Że może już przestać się tym przejmować. Ale takich rzeczy nie mówi się nikomu przez wiadomość sms czy telefon, tylko twarzą w twarz. A ja nie mogłam spojrzeć Ci w oczy, Lisku. Przez moją własną odwalającą szajbę, kilkanaście minut temu złamałam długopis, bo wysłałaś mi fotki. – powiedziała z goryczą w głosie, kręcąc głowa. – Przepraszam Cię słońce, bo to kompletnie nie tak miało wyglądać. Jestem egoistką, a do tego małostkową i zazdrosną suką. – dodała na koniec, ponownie obejmując się ramionami i lekko je rozcierając, jakby zrobiło jej się zimno.

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Słuchała. Cierpliwie słuchała i obserwowała poczynania ciemnowłosej kobiety, która wyraźnie zmieniła swoją postawę po jej chłodnych słowach. Trafiony zatopiony. Tak to mogła uznać. W końcu. Usłyszała tą gorycz w słowach Selenki. Wciąż jednak nie zmieniała swej pozycji.
Racją było, iż Lisek nie miała teraz najlepszego zdania o Azjatce. Chociaż czy aby na pewno? Owszem, nazwała ją egoistką. To właśnie w końcu wampirzyca wykazała. Czysty, zwyczajny egoizm. Kłębiła się wokół własnych uczuć, zagubienia i zdezorientowania. Oczekiwała czegoś, nie dając tego od siebie. Blondynka nie była więc w stanie zrozumieć w pełni zachowania młodszej wampirzycy, jeśli ta nadal nie chciała powiedzieć wszystkiego. W taki sposób nie były w stanie dojść do ostatecznego porozumienia. Wewnętrznie gdzieś tam poczuła się usatysfakcjonowana, że wywalenie jej wprost egoizm coś ruszyło. Nadal jednak uważała, że to za mało.
Usłyszawszy o tym, że nie chciała dawać złudnej nadziei miała ochotę wstać i jej jebnąć. Tak zwyczajnie, prosto w twarz z tak zwanego liścia. Nie wstała jednak. Nie ruszyła się ze swojego miejsca. Dalej trwała w ten charakterystyczny sposób, z rękami położonymi na oparciu sofy.
- Nadal, nie wyjaśnia to braku informacji na temat badań. Nie pytałam. Czekałam. Dobrze wiesz, że zwykle nie naciskam na to, aby wszystko mi mówić. Jednak w tej kwestii powinnam była coś wiedzieć. Zwłaszcza, że dawałam próbki swojej krwi. - Zmrużyła swe ocz obserwując każdy kolejny ruch Seleny. Pokręciła delikatnie głową i cicho westchnęła. Mimowolnie przesunęła dłonią po swojej świeżo nabytej bliźnie.
- Jeszcze bym zrozumiała, gdybyś przyszła do mnie nie od razu, a po tygodniu. Wiadomo, co się działo na początku stycznia. Jednak nawet nie przyszłaś osobiście mnie odwiedzić. wdzięczna jestem za wiadomości ale no... Żyłam, regenerowałam się, a ciebie nie było. Może i nie mogłam mówić, ale wież mi, że niezwykle poprawiłoby mi to humor, podniosło na duchu. Tego potrzebowałam. - Elisabeth przymknęła na chwilę oczy. Westchnęła, wstała po chwili dopijając wino i podeszła na nowo do barku, aby ponownie sobie nalać alkoholu.
- Zazdrość... Nie bez powodu wysłałam ci te zdjęcia. Nie od dziś w końcu wiadomo jak blisko trzymasz się Marcusa. Zazdrość jest normalna. Każdy okazuje ją na inne sposoby. Też byłam zazdrosna kiedyś. rozumiem to. Szkoda jednak, że to właśnie to uczucie i brak papierów zmusił cię do przyjścia tutaj. Przepraszasz... A ja jeszcze nie wiem, czy wybaczyć - odparła szczerze. Bolało ją to jak cholera. Marcus dowiedział się już dawno. Była odstawiona na bok, całkowicie. Czuła się porzucona w pewnym sensie.

@Selena
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Kto wie, czy walnięcie w łeb nie zdałoby egzaminu. Czasem drastyczne metody były skuteczne bardziej niż jakiekolwiek słowa, aczkolwiek raczej lepiej się stało, że Lisek zdecydowała się dalej opieprzać ją słownie. Każde jedno słowo trafiało idealnie tam, gdzie trafić powinno, wywołując jeszcze gorsze poczucie winy, o bólu serca nie wspominając. Miała tendencję do kiszenia w sobie wielu rzeczy, co już wcześniej Liska raczyła jej wypomnieć. W końcu jednak poddała się, zgarniając swój kieliszek z winem i podeszła do kanapy, zwalając się na nią ciężko niczym wielki wór kartofli o kształcie Azjatki. Wyglądała na kompletnie rozbitą.
- Dobra, od początku. – westchnęła cichutko, upijając łyk. Wszystkiego tego się nagromadziło, a choć czuła wewnętrzną niechęć do uświadomienia Liski, jak wielką idiotką była, to wychodziło na to, że musiała to zrobić. Zaczynając o badań jako takich, bo na chwilę obecną można było uznać je za najłatwiejszy temat do ogarnięcia. – Zaczynając od badań. Nie robiliśmy ich wiele. Tak po prawdzie to szłam do Yeonga mając już gotową teorię, która wykluła mi się po rozmowie z Tobą, a potem spotkaniem z Lou. Doliczając do tego moje… przejścia w samym obozie, teoria była stosunkowo prosta. Mając krew Twoją i Lou do badań potwierdziliśmy ją i przy okazji pozaustrojowo sprawdziliśmy reakcję mojej krwi na waszą. Nie było to tak obiecujące, jak bym chciała, żeby było. Yeong wpadł na całą procedurę i tak w ostatniej chwili, zaraz po Sylwestrze, praktycznie na drugi dzień po już byłam z Lou w labie, żeby przeprowadzić eksperyment. Nie mówiłam o badaniach, bo tak naprawdę nie mieliśmy nic, tylko niesprawdzone teorie i brak czasu. – drgnęła delikatnie, widząc jak kobieta przesuwa palcami po swojej bliźnie i napięła mięśnie czując, jak znowu budzi się w niej zimna furia na „Hannibala”. Z trudem powstrzymała kły, by nie wysunęły się z gniewu. Upiła łyk wina, uspokajając się powoli i wracając do ogólnego tematu. Unikała wzrokiem blizny blondynki, nie dlatego jednak, że jej w jakikolwiek sposób przeszkadzała – Lisek była tak samo atrakcyjna, jak zawsze – ale dlatego, że szlag ją trafiał, że ktoś aż tak zranił kobietę.
- Lisku, byłaś ranna. I to poważnie. Wierz mi, w tamtym momencie moje własne zdrowie i kwestia mojego leczenia nie miały dla mnie najmniejszego znaczenia. Dla mnie liczyło się tylko to, jak Ty się czujesz. – delikatnie uniosła dłoń, by Lisek jej nie przerwała w tym momencie. Pokręciła głową, domyślając się, co kobieta mogłaby chcieć powiedzieć. Ponownie jej wypomnieć, że powinna ją odwiedzić. – Tak, nie przyszłam. I tu przychodzimy do sedna sprawy. – odetchnęła, przejeżdżając palcami po brzegu kieliszka, a potem zaczynając przesuwać w górę i w dół jego nóżki, charakterystycznym gestem. – Wszystko się ze sobą łączy. – dodała ponuro. – Zazdrość nie jest normalna. Przynajmniej nie w mojej wersji, ale to taki margines, nie mający w tej chwili aż takiego znaczenia. Lisku, jestem terytorialna. – powiedziała wprost, nie chcąc spojrzeć jej w oczy, a raczej wstydząc się to zrobić. Głupio jak cholera było jej się do tego wszystkiego przyznać. – I to nie chodzi mi o zaborczość w stosunku do ewentualnego partnera, tylko do każdego, kto jest mi bliski. W wielkim skrócie, jakkolwiek by to nie brzmiało, na widok tego, co zrobił Ci ten skurwysyn, miałam ochotę go rozszarpać i wydrapać gnojowi oczy. Bo ośmielił się podnieść łapska na MOJĄ. przyjaciółkę. – wyszeptała cicho, skrywając twarz za włosami i wbijając wzrok w kieliszek z resztką wina. – Coś na zasadzie nie ruszaj osób, które są mi bliskie, ale aż do przesady. Nawet teraz, jak patrzę na Twoją bliznę, to mi się coś skręca w środku. Mówiłam Ci, że nie potrafiłam i spojrzeć w oczy. Właśnie dlatego. Że zamiast przejąć się Twoim losem w pierwszej kolejności, ja myślałam tylko o tym, żeby tamtemu wydrapać oczy. Zawsze miałam drobny problem z terytorializmem, ale odkąd się wyleczyłam, to leci prawie do przesady. A co do zazdrości… Nie mam o co być zazdrosna. – wzruszyła ramionami, a było to tak perfidne kłamstwo, że nawet bez zdolności spowiednika łatwo było je wykryć. – Nie mogłam spojrzeć Ci w oczy, ale jednocześnie cholernie się martwiłam, że rany były zbyt poważne i że wyleczenie ich będzie koszmarnie ciężkie. A wina wiem, że lubisz… - westchnęła cicho, dopijając alkohol i odkładając kieliszek na stolik. Czuła się jak idiotka, ale w końcu nią była. Zrzuciła buty, podciągając kolana pod brodę i obejmując je ramionami.
- Wiem Lisku, wiem. Postąpiłam cholernie głupio. Zdaję sobie sprawę, że zrobiłam Ci świństwo i wcale się nie zdziwię, jak mi nie wybaczysz. Bądź co bądź niekoniecznie na to zasługuję. I… - zawahała się na chwilę. – Nieważne. Przepraszam. Sama nie wiem, co jest ze mną nie tak, poza faktem, że wszystko. – mruknęła w końcu jedynie.

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Znając życie nic by nie dało trzepnięcie w łeb. Co najwyżej utratę pamięci i bolącą głowę/rękę (niepotrzebne skreślić bo zależy od strony. Ewentualnie przy zbyt mocnym uderzeniu groziło również zniszczenie mienia. Ogólnie rachunek był prostu - nie ważne jak zła byłaby Lisek, nie było to warte świeczki i sprawdzania teorii, czy to w czymkolwiek pomoże i poukłada wszystkie klepki Selenki.
No nareszcie usłyszała coś więcej, niż jedynie suche fakty. W końcu. O to jej chodziło. Jakieś konkretne wytłumaczenie, większy potok słów. Cokolwiek. Znacznie lepsze było to, niż oschłe fakty raportowe, czy zero odzewu we wcześniejszym czasie. Upiła łyk alkoholu powracając na swe miejsce i słuchając informacji na temat całych tych nieszczęsnych badań.
- Wystarczyłby mi tylko sms. Prosta wiadomość... Cokolwiek. Nawet, jeśli byś napisała, że "Twoja krew nie do końca współgra. Robimy badania dalej". Przynajmniej wiedziałabym czego mogę oczekiwać, a nie żyć w nieświadomości i zatapiać się w papierach by się nie zastanawiać nad tym. - Blondynka nie miała zamiaru w żaden sposób ściemniać. - Nie pytałam, bo wiedziałam, że to trudny temat dla ciebie. Dobrze wiesz, że nie wypytuję, że rozumiem. Jeden sms. A ta rozmowa też byłaby inna - stwierdziła.
Cicho westchnęła na dalszą wypowiedź przyjaciółki. Cierpliwie jednak poczekała, aż ta wypowie się do końca w kwestii całego tego zamieszania z mordercą, który okazał się jej przemienionym synem.
- Przede wszystkim musisz przestać okłamywać samą siebie Seleno. - Elisabeth usiadła tak, by móc spojrzeć jej prosto w oczy. Ba, nawet złapała ją za podbródek by obrócić jej głowę zmuszając do tego wampirzycę. - Przestań okłamywać siebie. Jesteś zazdrosna. Jesteś zazdrosna o Marcusa. To po pierwsze. Po drugie, gdybym wiedziała to wszystko wcześniej to i nie byłabym tak zła. Gdybym wiedziała wcześniej to i lepiej by mi się leżakowało nie mogąc mówić. Wiedziałabym, że chociaż coś ruszyło do przodu. A tak... Moje serce było w rozsypce. Mój przemieniony syn okazał się zdrajcą, mordercą, psychopatą, który tylko czekał by mnie zamordować. A do tego ty, która nie chciałaś mnie nawet odwiedzić, gdy tego właśnie najbardziej potrzebowałam. Byłaś zła. Złość jest normalna. Każdy okazuje ją w inny sposób. Tak samo terytorializm. Nie jestem na to zła. Jednak przestań... Przestań oszukiwać siebie i zamykać się na nas. Przestań być dyplomatką wśród swoich najbliższych. - Przez cały ten trzymała ją za podbródek. Zapach konwalii delikatnie roznosił się w powietrzu. Blondynka w końcu lekko się uśmiechnęła i złożyła gorący pocałunek na ustach Azjatki.
- I oczywiście, że ci wybaczam głuptasie. Tak jak wybaczyłam ukrywanie tego, kto jest ojcem Jacka. I tak jak wybaczam ukrywanie tego, kto jest matką... Chociaż nie będę ukrywać swoich domysłów, że ty nią jesteś - w końcu ją puściła. - Oboje uparci i ukrywający swe prawdziwe oblicza myśląc, że ja tego nie dostrzegę. Za dobrze was znam - zaśmiała się lekko i upiła kolejny łyk wina.

@Selena

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Skoro już mowa o klepkach, należało zadać sobie podstawowe pytanie, czy ona w ogóle wszystkie klepki posiadała. Bo że o ułożeniu ich nie mogło być mowy, to jedno. Ale czy był ich komplet, oto jest właśnie podstawowe pytanie. Brakujące co poniektóre w końcu jednak całkiem dobrze wychodziły na światło dzienne, gdy ujawniała przed Liskiem meandry swojego pochrzanionego umysłu. Zdecydowanie przydałby się wampirzy psychiatra, jak nic – zakładając, że ktokolwiek byłby w stanie nie zwariować z różnymi indywiduami pokroju Selenki.
- Szczerze? – spojrzała na Liskę, spinając się w sobie. – Cały czas się bałam, że guzik z tego wyjdzie. I cholernie chciałam uniknąć sytuacji, gdy po informacji o dalszych badaniach będę musiała napisać Ci, że się nie udało. Że nic z tego. Zresztą. Prawdę mówiąc i tak w pewnym momencie byłam gotowa przerwać cały eksperyment ze względu na Lou. Nie zamierzałam się leczyć cudzym kosztem. Ale. Wyszło. A potem tylko pachniałam luśkową wanilią na odległość i mogłam na bezczela podawać się za jego familiantkę. – mimowolnie zaśmiała się cichutko na samo wspomnienie, nawet jeśli była wtedy nieco złośliwa dla biednego Claude’a. No cóż, trudno się mówi, czyż nie? Szybko jednak wróciła myślami do tematu, zwłaszcza, gdy Lisek złapała ją za brodę, zmuszając do lekkiego wyprostowania się i ciągłego patrzenia jej w oczy. Cóż, poczuła się bardzo nieswojo, jednak słuchała uważnie wypowiedzi Liski. No miała rację, co tu dużo mówić. Bardzo dużo racji. W zasadzie ze wszystkim, choć w kwestii zazdrości chciała zaprzeczyć natychmiast, gdy tylko padły te słowa. Nie zdążyła tego zrobić, bo wtedy właśnie Lisek ją pocałowała. Na policzkach Sel natychmiast pojawił się głęboki rumieniec zawstydzenia.
- Lisku! – oburzyła się, bardziej jednak speszona niż faktycznie zła. – Jesteś gorsza niż Marcus! – wyprostowała nogi tylko po to, żeby było łatwiej jej skrzyżować ręce na piersiach i łypać na Liskę. Rumieniec jednak nie znikał z jej twarzy, nawet gdy zaczęła wyjaśniać swój punkt widzenia. – Ja się wcale nie okłamuję. Po prostu… Na litość bogów! Ile się ze mną męczy? 80 lat? Odkąd mnie wytargał z Oświęcimia w ’41. I ani razu mi tak nie odwalało. Zresztą. On nie ma żadnych deklaracji wobec mnie, żebym miała o co być zazdrosna. – burknęła, odwracając lekko wzrok w drugą stronę, bez względu na to, czy Lisek nadal ją przytrzymywała. Nie czuła się komfortowo z tym, że czego by nie powiedzieć, faktycznie była zazdrosna. Nawet jeśli niejako nie miała do tego żadnych praw, ale to akurat próbowała sobie wytłumaczyć od dobrych kilku tygodni.
- To nie tak, że nie chciałam. Po prostu wiedziałam, że to się nie skończy dobrze, bo jednak nie wszystko ze mną w porządku. W końcu nie łudźmy się, nie mam nikogo poza wami. – westchnęła cichutko. – A kim innym mam być, skoro to część mnie? – popatrzyła na nią, unosząc lekko brwi, by zaraz potem przewrócić oczami. Jednak skoro już niejako głupota była jej wybaczona, to wtuliła się w Liskę, obejmując ją mocno w pasie z głębokim westchnięciem.
- No dobrze się domyślasz, dobrze. – wymamrotała, układając łepek na jej ramieniu. – Ja urodziłam Jacka, ale nie mogłam tego powiedzieć, bo lepiej dla niego było, żeby o mnie nie wiedział. Moje dzieci nie przeżywają za specjalnie długo, jak widać Jack jest wyjątkiem. Bo był z dala ode mnie. – westchnęła, a potem parsknęła śmiechem słysząc takie posumowanie ich osób. No nie powiedziałaby, że Liska jakoś mocno się pomyliła. – Cóż, sądziłam, że ma więcej po Ryuu niż po mnie. – puściła ją w końcu, prostując się i sięgając po kieliszek z alkoholem. Upiła wino, tylko po to, by odwrócić się i usiąść centralnie na kolanach blondynki, z szerokim uśmiechem na wargach.
- No i weź Ty mi wyjaśnij teraz. Co ja właściwie mam z Tobą zrobić? – udała zamyślenie, zaczynając wyliczać Lisce wszystkie „grzechy”, choć w bardzo żartobliwym tonie. – Buchnęłaś mi papierzyska, raz. Wysłałaś swoje fotki I TO JESZCZE JAKIE, to dwa. Złamałam przez Ciebie długopis, to trzy. A cztery? Radośnie zmusiłaś mnie do przyznania się, że w kolejce po rozum to na pewno nie stałam. – wargi zaczęły jej drgać ze śmiechu, gdy zabrała oba kieliszki i odłożyła je na stolik. – Za to moja droga należy się kara! – i bez najmniejszego wahania zaczęła ją łaskotać, bo niby dlaczego nie!

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Czy jednak wampirzemu psychiatrze udałoby się dorobić owe brakujące klepki? Wątpliwe. Prędzej sam by ześwirował i stracił swoje własne. Każde z nich miało swoje dziwactwa i tego nie dało się ukryć w żaden sposób. Mogli jedynie jakoś sobie trwać po swojemu dalej.
- Powiadasz luśkową wanilią... Ciekawe - zrobiła nieco zamyśloną minę. Takie ich spotkanie mogłoby być wtedy na prawdę ciekawe. Lubiła zapach Lou. Zawsze był taki smakowity. Nigdy go nie zapomni. Ten cudny zapach. A już zwłaszcza zmieszany z wiśnią Ryuu... To w ogóle było cudnie szalone połączenie. No ale nie wypadało jednak o tym mówić. Wanilia. Do tej pory lubiła jeść waniliowe przysmaki. W cremie brulee było dużo wanilii. Mniami...
- Najważniejsze, że się udał i oboje jesteście cali i zdrowi - podsumowała odsuwając od siebie swoje drobne przemyślenia na temat zapachu Louisa.
Blondynka uśmiechnęła się zadziornie na widok speszonej miny Selenki. Najzabawniejsze z tego wszystkiego było to, jak to jeszcze próbowała być groźna swoim obrażeniem się. Zachichotała nawet cicho na ten widok. Kiwała głową przy tym, jak kobieta się wypowiadała na wspomniany temat.
- Tak, tak. Wmawiaj sobie tak dalej, a nigdzie nie zapełźniesz. Może i nie macie między sobą żadnych deklaracji, ale nie wmówisz mi, że nie czujesz się z nim związana. Toż to widać gołym okiem. Dlatego jesteś zazdrosna. czujesz coś do niego - puściła je oczko. Parsknęła i pokręciła głową.
- Bądź dyplomatką dla innych. Nie dla nas. Nie baw się w dyplomację z nami, bo to nie na tym nasze relacje polegają, nie sądzisz? - uniosła jedną brew do góry. Objęła ją jednym ramieniem i cicho westchnęła.
- Głuptas z ciebie. Już mu mówiłaś, czy jeszcze nie? - zapytała spokojnie. - On jest waszym miksem. Urwipołeć z niego, ale wie jak dbać o swoich. - Sama również upiła łyk wina, gdy Selenka wyplątała się z objęcia. Uniosła zaraz brwi, gdy ta postanowiła usiąść na jej kolanach i zacząć ją łaskotać. Akurat łaskotek to starsza wampirzyca nie posiadała. Wyliczanie jej przewinień było w sumie zabawne. Lisica jednak uśmiechnęła się chytrze. Złapała Selenę za biodra i podsunęła nieco wyżej. Trzymała ją mocno, by ta nie mogła się wyrwać. Spojrzała w jej oczy.
- Lepiej uważaj, bym to ja kary zaraz ci nie wymierzyła... Co prawda nie mam już tutaj kartonów, ale sypialnia jest niedaleko. Jesteś pewna, że tak chcesz zaczepiać głodną lisicę? - wyszczerzyła się do niej.


@Selena
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Nie tylko Liska lubiła waniliowe przysmaki, sama Sel też była ich zagorzałą fanką. Takie na przykład rurki z kremem waniliowym albo lody... A wspomniany crème brûlée to już w ogóle był rarytas. No ale zostawmy w spokoju pomysły żywieniowe, choć kto wie, kto wie, może jeszcze kiedyś przyrządzi deser waniliowy z wiśniami i jeszcze pokryty czekoladą… Na pewno nie protestowałaby przeciwko temu. Teraz jednak skupiła się na Lisce, która ewidentnie postanowiła sobie za punkt honoru, by ją speszyć. I nikt nie powiedział, że jej się to nie udało…
- Toż pełznę… Powoli, ale pełznę. Gdzieś. – westchnęła głęboko, delikatnie się czerwieniąc. – Możesz mieć rację… Coś mnie do niego ciągnęło od pierwszego momentu, w którym się poznaliśmy… Cholerny oszust i uwodziciel. – burknęła, jednak z tak trochę bardziej rozmarzonym uśmiechem. Szybko jednak potrząsnęła głową. – Ale nadal, mi odbiło i zdecydowanie przesadzam. Nie mam o co być zazdrosna. A to, że zwyczajnie lubię jego towarzystwo… Twoje też lubię. – wystawiła jej język, zgrabnie obracając wszystko w żart. Lekko uszczypnęła Liskę w boczek, o wiele jednak bardziej woląc się wtulać w boczek wampirzycy, nawet jeśli był ciut zimna. I jedynie skinęła jej głową, chociaż nadal gadanie pewnych rzeczy prosto z mostu nie leżało w jej naturze. Westchnęła wewnętrznie, przymykając oczy.
- Nie miałam jeszcze dobrej okazji. Ale… na Sylwestrze u Ereteinów wspominał, że chce mnie wypytać odnośnie naszyjnika, który zresztą mu został po mnie, więc jeśli mi się uda, to powiem mu wtedy… - westchnęła głęboko, przewracając lekko oczami na ten opis Liski. – Na pewno całkiem nieźle wyłapuje, gdy się z czymś wsypujesz. I bardzo lubi działać w tak zwanych białych rękawiczkach. – zaśmiała się lekko, wspominając ich wspólną rozmowę. Nie spodziewała się tylko, że blondynka postanowi wykorzystać próbę wymierzenia kary na swoją korzyść.
To zdecydowanie nie było fair, że Liska nie posiadała łaskotek. Selenka jednak była uparta, więc nadal wspomniane miejsca próbowała znaleźć, póki ta nie pokrzyżowała jej planów. Podciągnięta wyżej tylko złapała ją za ramiona, chcąc jakoś ustabilizować swoją pozycję. Przełknęła ślinę, ostrożnym ruchem zaczynając się wiercić w poszukiwaniu ewentualnej drogi ucieczki.
- Mnie? Niby za co? I jakiej kary?! – położyła ręce na własnych bokach, nad rękami kobiety. – O nie nie nie, cokolwiek insynuujesz, żadnych sypialni. Nadal, mam pracę… - szybko wróciła do poprzedniej wymówki, czując, że robi jej się trochę gorąco. Liska naprawdę była gorsza od Marcusa… W niektórych sytuacjach oczywiście. – Jak jesteś głodna, to coś zjedz. – uśmiechnęła się niewinnie i cmoknęła ją w nos, ot zwyczajnie dlatego, że mogła. A potem dźgnęła ją delikatnie palcem, dokładnie między piersiami. – A karę dla Ciebie zaraz jakąś wymyślę. – zmrużyła oczy, układając palec na swoich ustach w wyrazie zamyślenia i faktycznie zrobiła pozycję, jakby się nad tym zastanawiała. Opuszczać kolan Liski chwilowo nie zamierzała, pomijając fakt, że uścisk na biodrach jej na to nie pozwalał. Przynajmniej w spodniach było jej całkiem wygodnie. A potem nagle, bez ostrzeżenia połaskotała kobietę po karku. – I tak to znaczy jak?

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach