05 I 2023 - A więc zapraszamy na Grand Final

+4
Universal Person
Valerie von Rosenthaler
Adrienne Ortega
Mistrz Gry
8 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 848
First topic message reminder :

Chociaż Szczęściara była dziwna i wedle niektórych podstępna, miała serce. Pomimo zamieszania, jakie wywołała, pozostawiła kilka prezentów: list dla swoich dzieci z wyjaśnieniami i drugi, krótkim rysopisem rzeczonego mordercy wraz z namiarami na jego kryjówkę, by grono śmiałków, mogło porównać dane ze zbiorem już zebranych informacji na poczet na niesienia ewentualnych korekt.
   
   Tym razem garść ciekawostek powędrowała do łapek przywódczyni Ereteinów, co jak się miało kazać, nie było przypadkowym zabiegiem. Gdy Beatrice otrzymała list od Szczęściary, od razu wysłała wiadomość do  @Adrienne Ortega oraz  @Valerie von Rosenthaler, aby jak najszybciej przyszły do jej gabinetu.
Czekała niecierpliwie, gdy tylko kobiety zjawiły się w jej gabinecie, powiedziała. - Usiądźcie proszę i słuchajcie mnie uważnie. - głos kobiety mimo sporego zdenerwowania nie zadrgał jej nawet odrobinę, lecz było słychać, że nerwy są tam obecne. - Dostałam informacje, od innych rodów z dochodzenia w sprawie Hanibala. Oraz pewien list, który potwierdził w pełni moje przypuszczenia w kwestii tego, kto może być mordercą. - wysunęła w stronę kobiet ładnie wykaligrafowany list. - Proszę zapoznajcie się z jego trescią.

List od Szczęsciary napisał:
Moja słodka Beatrice,

Jak Ci idzie inwestygacja? Słyszałam, że mocno zaangażowałaś się w sprawę. Czyżbyś przejrzała pewne rzeczy? A może już wiesz, że sprawcą całego zamieszania jest jeden z Was? Zabawna sprawa: biedaka zmieniono wbrew jego woli – nic dziwnego, najwyraźniej ktoś zapomniał po sobie posprzątać, zostawiając go na pastwę losu. Nie pytaj skąd wiem: po prostu to wiem: że tą, która podarowała łaskę biedaczynie była Elisabeth. Przypadek? A może dziwne poczucie obowiązku wobec swoich rodaków? Intencje miała dobre – szkoda tylko, że młody nieśmiertelny nie przyjął transformacji dobrze.

~S

PS: Oto garść informacji...

Imię: Jacques Lefebvre (nie ja wymyślałem Wybaczcie Razz)
Rasa: wampir przemieniony (z umiejętnością rodową)
Spokrewniony przez: Radną Elisabeth
Status: żyje
Stanowisko: morderca z Paryża odpowiedzialny za morderstwo ludzi.
Powód: pragnienie zemsty na swoim mordercy, wampirzycy, którą do dziś opisuje mianem Azjatki z dziwnym kolorem włosów, która podobno przybyła do Paryża przed balem u Scalettich.
Miejsce pobytu: Dom Rodu Van Der Eretein

- Odkąd zaczęły spływać do nas raporty ze śledztwa, nie chciałam uwierzyć w to, że to mogł, by być Jacques, Niestety teraz mamy pewność. Trzeba go zatrzymać i przekazać w ręce Rady. Elisabeth będzie niepocieszona, w końcu to jej dziecko. - w jej głosie dało się usłyszeć smutek. Która głowa rodu nie smuciłaby się, gdyby dowiedziała się, że jej podopieczny naraża sojusz na szwank. - Ostatni raz widziałam go w jadalni. Jakieś pytania?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Adrienne skradała się z nożem, bardzo dobrze. Hannibal pozostawał w miejscu, świetnie. Radna wcale nie wyglądała na skorą do ruszenia tyłka z miejsca, niedobrze. To psuło plan, bo im bliżej Ortega się znajdowała, tym szansa na jej detekcję wzrastała. Z tego powodu cały czas zbliżała się do nich, nie bliżej niż na dwa metry. Jej normalny krok był głośniejszy, więc liczyła, że ewentualnie to „wytłumiłoby” te Adrienne.
- Więc? - spytała, niby zerkając w kierunku Elisabeth, jednak mając na oku ręce tego skurwysyna. Nie miał żadnego wyeksponowanego (poza kroczem, o ile mu nie opadł?) gnata, z kolei jeszcze mniejszy… wyciągnąć go zza pazuchy chwilę zajmie, tak jak i w jej wypadku, analogicznie z nożami i innymi cudami. Jedyne co miał do dyspozycji to sztućce, zdecydowanie za mało by móc od tak spełnić ewentualne groźby zabicia wampira. Do tego zakładnik działał do momentu w którym otoczeniu zależało na jego życiu… - Bo mi ucieknie, a to wyjątkowo śliski kąsek. Ochrzczony Hannibalem, choć zwie się Jacques Lefebvre i stoi tuż za tobą - Kłamstwo? Sama Radna i stojący za nią facet niech ocenią. Atak Ortegi wymusiłby na Elisabeth agresywną reakcję wobec niej i siebie samej, więc Val nie widziała żadnej innej opcji jak grać w otwarte karty tu i teraz. O życie blondynki się nie martwiła, to nie dziecko, a ponad tysiącletnia wampirzyca, więc musiała wychodzić z gorszych opresji i umieć się zachować. W końcu wychowała córkę będącą doomguyem.
Niezależnie od tego co stanie się dalej, zamierzała sięgnąć po pistolet. Celem byłaby ta ręka Hannibala, która próbowałaby sięgnąć po jakąkolwiek broń, z priorytetem: dłoń, łokieć, mięśnie ramienia. Taki scenariusz zakładała i sama na jego miejscu próbowałaby zrobić z Lisicy żywą tarczę. Brak osób trzeci na linii ognia i gwałtowna akcja z jego strony oznaczałby oddanie strzału w któryś ze wspomnianych trzech punktów. Wyjątek to doskoczenie do niego Adrienne, wtedy nie ma mowy o prowadzeniu ognia.

@Elisabeth Riche @Adrienne Ortega @Universal Person @Mistrz Gry
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 529
A więc stało się. Karty zostały odsłonięte i nie było sensu bawić się w to dalej. Wiedział to już w chwili gdy wypowiedziała nadany mu przydomek. Łowczyni rodu nie odpuści tak łatwo, a jego jedyną szansą była siedzącą przed nim blondynka. Szkoda że jednak nie zwiedzą Alhambry. Szybkim ruchem objął szyję Elizabeth, drugą ręką wyciągając ukryty nóż by przystawić to do szyi radnej.
- Tylko ostrożnie, to srebro. - powiedział spokojnie, nachylony nad kobietą, by po chwili powiedzieć jej ciszej do ucha. - Nie chcesz sięchyba poparzyć prawda? - głos blondyna ociekał nienawiścią. Wreszcie zrzucił maskę, pokazując jaki jest naprawdę. Dosłownie milimetry dzieliły srebrne ostrze od szyi Elizabeth, kiedy Jacques podniósł się i spojrzał na Valerie.

- Dobrze Ci radzę, żadnych sztuczek. Cofnij się. Nie chcesz chyba żeby radna ucierpiała. Zapewne wiesz, że srebro jest wyjątkowo nieprzyjemne w dotyku. - warknął w stronę łowczyni, szarpiąc blondynkę i zmuszając ją by wstała. Miał zamiar się nią zasłaniać by bezpiecznie opuścić posiadłość. Oczywiście nie miał zamiaru później puścić Elizabeth wolno. Jak tylko znajdzie się w miarę bezpiecznym miejscu, pozbędzie się jej, tak jak to planował.

Blondyn nie miał świadomości, że za nim skrada się Adrienne, jednak wierzył, że mając radną jako żywą tarczę, nikt nie odważy się go zaatakować.

@Valerie von Rosenthaler @Elisabeth Riche @Adrienne Ortega @Mistrz Gry
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Adrienne Ortega

Adrienne Ortega
Liczba postów : 119
Chyba trzeba będzie nauczyć Radnych by byli mniej gadatliwi i bardziej słuchali Łowców, może jakieś słowo klucz, które sprawiłoby, że wiedzieliby, że najwyższy czas ruszyć dupę z miejsca. Bo jak na razie, to zachowanie Radnej zdecydowanie utrudniało całą akcję. No, ale to wnioski na przyszłość, teraz muszą się uporać z zaistniałą sytuacją.
Valerie dobrze maskowała jej własne kroki, do tego zagadywała Hannibala, też dobrze. Jednak trzeba było coś zrobić, bo sytuacja była dosyć patowa. Choć była przekonana, że Radna przeżyła tak długo również dzięki temu, że potrafiła o siebie zadbać i skopać kilka tyłków, to jednak w obecnej sytuacji lepiej było nie ryzykować.
Wcześniej już wiedziała, że Valerie chętnie sięga po pistolet, a teraz była całkiem dobra sytuacja, w której można by było go użyć. Jednak Adrienne musiałaby jakoś zejść z linii strzału. Jednocześnie sytuacja była dynamiczna i nie można było już czekać za bardzo.
Wobec tego Adrienne przykucnęła, kiedy była już blisko, by Valerie mogła bez problemu oddawać strzał w tułów i wyżej. Sama natomiast postarała się wbić srebrne ostrze od tyłu w nogę Jacquesa, na wysokości kolana, całą swoją pokaźną siłą. Liczyła na to, że odruchowo się zachwieje i poleci do przodu, z powodu nagłego bólu, jego równowaga zostanie zachwiana, co spowoduje, że nóż znajdzie się daleko od szyi Radnej. Po tym postarała się odskoczyć na bok, by zejść zarówno z lini strzału, jak i potencjalnego ciosu

@Valerie von Rosenthaler  @Elisabeth Riche  @Mistrz Gry
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Ze względu na to, iż Adrienne pojawiła się w zasięgu Hannibala Val nie oddaje strzału. Chwyt, jaki zastosował morderca na Lisicy zwiększał również ryzyko postrzelenia Radnej. Atak Adrienne poskutkował tym, iż Hannibal pociągnął Lisicę ze sobą w dół.

Wszystko działo się w tempie wręcz ekspresowym. Blondynka miała niewiele czasu na reakcję. Zwróciła swą uwagę na Val, która zagrała w otwarte karty. Czy był to najlepszy pomysł? Sama nie była pewna. Osobiście by poczekała. W końcu mężczyzna powiedział, że je zostawi same. Jakby poczekała te dwie minuty dłużej, to Radna byłaby już z dala od niego. Niestety stało się jak się stało. Karty zostały rzucone już nie tylko przez Łowczynię. Blondynka nie miała czasu nawet na zaskoczenie tym wszystkim. Jedynie przez ułamek sekundy miała minę typu WTF. Potem zadziałał już instynkt, gdy została zmuszona do wstania. Złapała syna za obie ręce zaciskając mocno swe palce. Siłę to ona miała. Może i nie było po niej tego widać, ale nie należała d bezbronnych damulek, które trzęsły się ze strachu. Na twarzy Elisabeth zagościł jej kamienny wyraz twarzy. Pociągnęła z ogromną siłą jego ręce co by odciągnąć je od swej szyi. Wtem jednak nastąpił atak Adrienne. W tym połączeniu srebrne ostrze przejechało przez jej skórę i mięśnie zadając głęboką i niezwykle mocno krwawiącą ranę. Blondynce udało się wydostać i odskoczyć. Zaraz jednak złapała się za szyję. Nie miała nawet jak jęknąć przez uszkodzone struny głosowe. Na jej twarzy było widać ból i wściekłość. Zaraz potem pojawił się w oczach charakterystyczny płomień głodu. Nim upadła odsunęła się jeszcze kilka kroków, aż upadła tuż obok Val.

rzuty: k6 - wydostanie się z uchwytu mordercy, parzyste na tak; k20 - jak mocno ranna jest wampirzyca

The member 'Elisabeth Riche' has done the following action : Dices roll
   
   #1 'K6' : 4
   
   --------------------------------
   
   #2 'K20' : 15
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
- Katrupisz ludzi, wysługujesz się dzieciakiem szantażując go zabiciem jego śmiertelnej dziewczyny, teraz zasłaniasz się żywą tarczą. Przynosisz wstyd seryjnym mordercom. Boisz się stanąć do walki z kimś równym sobie? - pyskowała do Hannibala, nim Adrienne nie zadała ciosu. Kwestia skupienia uwagi na sobie, nic więcej. - Śmiało, dźgnij ją, zobaczysz czym to się zakończy. Zatańczymy we dwoje i poznasz definicję mordu ze szczególnym okrucieństwem - kontynuowała teatrzyk, w którym było mnóstwo kłamstewek. Nawet gdyby, bądźmy hojni, poskromiłby ją, Adrienne i radną, miałby przeciwko sobie resztę domeny z głową rodu, która raczej wiedziała co się tutaj właśnie odgrywa i Valerie nie zdziwiłoby, gdyby w tej chwili familianci odpowiedzialni za ochronę nie zmierzaliby tutaj i to z bronią w ręku. Stąd nie ma drogi wyjścia. Z kolei sam zamordyzm w jej wykonaniu, jest żołnierzem i wykonuje rozkazy. Komenda brzmiała, brać żywcem… ale cel nie musi być w jednym kawałku, więc „policyjna brutalność” jest więcej niż możliwa.
Dobry plan wykonany od razu jest lepszy niż idealny za tydzień, to nie czas na ocenę tego, czy postępowała słusznie, zwłaszcza gdy wydarzenia nabrały znacznej dynamiki. Miała go na muszce, tak jakby bo to zmieniało się z każdym ułamkiem sekundy, jednak nie próbowała strzelać. Zbyt ryzykowne zwłaszcza gdy towarzystwo poleciało na ziemię. Rezultaty… Adrienne odskoczyła, świetnie. Elisabeth ranna w gardło ale w końcu z dystansem od Hannibala, umiarkowanie dobrze. Sama gwiazda wieczoru… jak na widelcu? On miał srebrny nóż, ona dwanaście kulek w magazynku, co chyba kwalifikowało Niemkę jako najlepszą kandydatkę ro rozprawienia się z Jackiem.
Teraz zamierzała zrobić dwie rzeczy jednocześnie, z czego do kwestii dialogowej nie przykładała się niemal wcale, czyli kompletnie nie zwracała uwagi na odbiorczynię, zamierzając skupić się na zrobieniu z przeciwnika sita.
- Ortega, ucisk na krwotok materiałem, teraz! - rozkazała, mimo że była gówniarą, jednak rozdwoić się nie mogła. W tej chwili była w lepszej pozycji do walki niż starsza wampirzyca, która wcześniej musiała odskoczyć. O medycynie wiedziała niewiele, jednak do większości krwotoków stosowało się ucisk, z czego wyjątkiem była głowa. Czemu to było ważne? Bo inaczej będą mieli minutowe tango z wygłodniałą wampirzycą, która jest w porównaniu do nich OP. Czy to ładnie zwracać się po nazwisku? Przyzwyczajenie z armii, sorki...
I druga rzecz, na której była skupiona, strzelanie do Hannibala. Miała zamiar wpakować mu kulki, kolejno, o ile to możliwe: dwie w tętnicę na nodze (w tę która była bardziej wyeksponowana), trzy w brzuch, kolejne dwie w rękę dzierżącą nóż. Na dobrą sprawę jedyne czym się przejmowała to omijaniem serca i głowy. O ile chciałby po czymś takim wstać, najbardziej wierzgająca kończyna również zostałaby poczęstowana ołowiem, w końcu miała jeszcze pięć zapasowych pigułek.

@Elisabeth Riche @Adrienne Ortega @Universal Person @Mistrz Gry
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 529
Gdyby nie był tak bardzo skupiony na łowczyni, być może dosłyszał by zbliżające się od tyłu kroki, jednak było inaczej. Pod wpływem ciosu jaki wyprowadziła kubanka, blondyn zachwiał sie zszokowany i upadł na ziemię, ciągnąć za sobą radną, jednocześnie mocno ją raniąc. Chwilowy szok minął i pomieszczenie wypełniło sie przeraźliwym krzykiem bólu. Zapewne nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw.

- Nie...błagam...nie strzelaj... - Jacques zwrócił się do Valerie, która mogła dostrzec strumień łez na jego twarzy. Wampir był szczerze przerażony A twarz wykrzywiał grymas cierpienia. - Boli...tak bardzo boli... - jęczał żałośnie, próbując odsunąć się jak najdalej od Val. Był ranny, być może nawet umrze...nie chciał umierać...nie dokonał swojej zemsty. I chociaż zadawał innym nawet większy ból niż ten który odczuwał i pozbawiał życia, teraz gdy sam został zraniony, dostał ataku paniki. Stracił kontrolę nad sytuacją, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. Zawsze to on był górą, on kontrolował bieg wydarzeń, wedle swoich zachcianek. Łkał niczym małe dziecko,  które pierwszy raz się zraniło. Zalały go wspomnienia tamtej nocy, traumatyczne zdarzenia, jakie to spotkały, odcisnęły trwałe piętno w jego umyśle. W tej chwili, przeżywał na nowo tamtą noc, gdy został ciężko raniony i porzucony ze znikomą nadzieją na przeżycie. Ból i strach, przed powtórzeniem sytuacji, obudziła w nim taką A nie inną reakcję. Wszystko inne nie miało w tej chwili znaczenia. To czy Elizabeth się wykrwawi czy nie, nie obchodziło go. Był ranny i potrzebował lekarza.

@Valerie von Rosenthaler  @Elisabeth Riche  @Adrienne Ortega  @Mistrz Gry
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Adrienne Ortega

Adrienne Ortega
Liczba postów : 119
Gdyby tylko Adrienne miała więcej czasu prawdopodobnie wymyśliłaby coś lepszego. Gdyby, gdyby, gdyby... Czy w tak dynamicznych sytuacjach można w ogóle liczyć na to, że cokolwiek pójdzie zgodnie z planem? Jak pokazuje ta sytuacja, to chyba nie za bardzo. Jedyne co poszło zgodnie z planem to fakt, że Jacques nie usłyszał jej przedwcześnie, a jej ugodzenie w nogę przyniosło skutek. Jednak liczyła na to, że opadnie na ziemię sam bez Radnej, a już na pewno, że nie zrani jej w szyję. Z drugiej strony tak czy siak chciał to zrobić. Również fakt, że Valerie nie udało się oddać strzału nie zwiastował nic dobrego, bo właśnie na to w dużej mierze liczyła. Miała szczerzą nadzieję, że Valerie dobrze go podziurawi.
A tak mamy rannego Jacquesa i jeszcze bardziej ranną Radną, mimo tego, że się wyswobodziła. -Puta madre!- Szczerze mówiąc Adrienne wolałaby szarpać się z Jacques'iem niż mieć na karku ranną Radną. Jednak wyglądało na to, że Jacques będzie się bawił z Valerie, szkoda sama chciałaby wziąć w tym udział. Zawołanie po nazwisku, wydanie rozkazu od młodszej wampirzycy jej nie przeszkadzało, może dlatego, że mimo wieku i stanowiska nie miała kija w tyłku, a reagowanie na sytuację liczyło się dla niej zdecydowanie bardziej niż konwenanse.
Doskoczyła do Radnej, ściągając po drodze obrus ze stołu, a jeżeli ich nie było to zdjęła własną bluzkę i docisnęła do szyi Radnej, starając się za wszelką cenę zatamować krwotok. Miała nadzieję, że ma wystarczająco siły by dociskac jedną ręką, drugą bowiem wyjęła swój telefon i próbowała skontaktować się z familiantami. Jeżeli Elisabeth dopadnie głód, cóż lepiej by to familiant zamienił się w posiłek. Choć na dobrą sprawę chciała pomocy z ranną Radną, sama nie ma pojęcia jak postępować z rannymi na dłuższą metę. Szczęście w nieszczęściu, że potrafiła zachować zimną krew w takich sytuacjach.

@Valerie von Rosenthaler @Elisabeth Riche @Mistrz Gry
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Pogdybać sobie zawsze można. Ot tak i było w tym przypadku. Możliwość rozwiązań było wiele. Każdy to wie. Wydarzenia potoczyły się jednak tak, a nie inaczej. Teraz Val i Adrienne miały na karku Radną, która obficie krwawiła, a jej głód zwiększał się z każdą upływającą bezlitośnie sekundą i krwią z rany.  Błaganie Hannibala o litość i strzały Valerie mieszały się że sobą. W jadalni zrobiło się głośno. Dodatkowo ten charakterystyczny dźwięk tłuczącej się zastawy, która została zrzucona w momencie ściągania obrusu ze stołu.  Chaos. A jednak w tym czasie, nim Adrienne dotarla do Lisicy, Radna dzięki swojej zalecie mistrza skupienia rozejrzała się po pomieszczeniu. Cel - odnalezienie komody, w której była zarówno zastawa jak i ukryta lodówka z krwią/alkoholem. Po zlokalizowaniu owego mebla wzrokiem powoli zaczęła się czołgać w jego stronę. Wtem i Adrienne doskoczyła do niej zaczynając uciskać głęboką ranę na szyi. Elisabeth robiła się co raz bardziej głodna. Z trudem zaciskała szczękę co by nie rzucić się zaraz na wampirzycę. Spojrzała wygłodniałym wzrokiem wprost na nią łapiąc ją jedną ręką za jej nadgarstek. Chwyt był bardzo silny, wręcz mógł być jak najbardziej bolesny dla Adrienne. Blondynka czuła, że jest już na granicy. Nie chciała jednak zrobić dla niej krzywdy. Z trudem wskazała mebel. Zapach krwi unoszący się w pomieszczeniu nie pomagał. Uczucie silnego głodu mieszało się z osłabieniem. Adrienne wyglądała co raz bardziej smakowicie. Była blisko, za blisko. Elisabeth coś czuła, że nie zdążą napoić jej krwią nim wpadnie w szał. Wolała już w tym momencie jak najszybciej stracić krwi na tyle, by zapaść w letarg. To było bezpieczne rozwiązanie. Ostatecznie przytrzymała przy sobie Adrienne jedną ręką, a drugą sięgnęła po sztylet przy boku wampirzycy. Jeśli tylko udało jej się go złapać to wbiła sobie go w udo, aby przeciąć tętnicę. Zaraz go wyciągnęła i zamknęła oczy pozwalając własnemu ciału zapaść w letarg po przez utratę dużej ilości krwi. Po prostu chciała, aby obie młodsze wampirzyce były bezpieczne i nie musiały się nią teraz przejmować.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
To było… żałosne, przynajmniej z perspektywy Valerie? Parafrazując pewne powiedzonko, jak Kali bić to dobrze, jak Kalego biją to źle. Serio, aż chciałaby rzucić paroma docinkami, z czego jeden brzmiałby mniej więcej tak, czyż to nie są konsekwencje twoich czynów? Niby nie wypadało znęcać się nad przeciwnikiem, gdy wykrwawiał się pokonany, jednak ze względu na charakter jego zbrodni… zaletę opanowanej powinni dopisać jej z urzędu!
- Stul pysk - wypowiedziała tylko albo i aż tyle, przeładowując pistolet gdy mężczyzna próbował odczołgać się jak najdalej. Lepsze to niż wpadnięcie w głodowy szał i nawet jeśli ten miałby nastąpić, to lada chwila będzie niczym więcej jak ekwiwalentem czołgającego się po podłodze zombiaczka. Hannibal mógł zawsze próbować, wtedy zostałby poczęstowany kolejnymi pestkami w nogi. Tych znowu miała przecież tuzin…
- Przynajmniej obyło się bez ofiar śmiertelnych - rzuciła jeszcze względnie radośnie, dla rozluźnienia tej ponurej atmosfery. Pozytywów należało szukać wszędzie… byle nie na teście ciążowym. Zaraz też wyciągnęłaby telefon i wybrała nr do Beatrice, dla której miała krótki komunikat: gagatek podziurawiony jak sito i mocno ranna Radna. Dla jasności, na wyświetlacz zerkała co jakiś czas nim nie wybrała numeru (i Val umie w telefony!), gdyż większość uwagi i tak skupiała na Hannibalu.
Reszta należała do… serwisu sprzątającego?

@Adrienne Ortega @Elisabeth Riche @Mistrz Gry @Universal Person
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 529
Przy każdym oddanym przez kobiete strzale, słychać było okrzyk bólu, a błaganie O litość nie ustawało. Jacques skomlał żałośnie, nie ustając w próbach odsunięcia się jak najdalej. Pamiętał, że w pomieszczeniu była ukryta lodówka z krwią. To mogło być jego wybawienie. O ile uda mu się do niej dostać. Potrzebował jedynie chwili w której Cal na chwilę straci czujność na tyle by mógł dopaść do lodówki. Czołgał się po podłodze kierując się w stronę zbawiennego napoju. Mimo wielkiego bólu jaki odczuwał, był zdeterminowany by uciec. Plan był prosty. Złapać krew i uciec poza zasięg broni Val. Jak postanowił tak zrobił. Napędzany adrenaliną i strachem, robił wszystko co mógł, by zdobyć krew. W tym celu musiał minąć Adrienne. Nie obawiał się jej zbytnio, nie widząc w niej zagrożenia. Zdawała się być za bardzo skupiona na rannej blondynce. W jego chorym umyśle był to idealny, prosty plan

@Valerie von Rosenthaler  @Elisabeth Riche  @Adrienne Ortega  @Mistrz Gry
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Adrienne Ortega

Adrienne Ortega
Liczba postów : 119
No niestety z Radną nie było tak dobrze jakby wszyscy chcieli. Trzeba było robić co było możliwe, żeby z nią było wszystko możliwie w porządku. A potem zacząć myśleć o tym, czy Radna nie będzie wściekła za to co się stało, ale to na razie na dalszym planie. Na razie po prostu uciskała ranę mocno, starając się wierzyć wbrew własnemu instynktowi, że to coś naprawdę pomoże i przyniesie pozytywny skutek. A przynajmniej tej nadziei się trzymała dopóki Radna nie złapała ją za nadgarstek w naprawdę żelaznym uścisku, jakiego chyba Adrienne do tej pory nie czuła. Wiedziała, że nawet z jej większą niż przeciętna siłą jakiekolwiek wyrywanie się nie ma najmniejszego sensu. Popatrzyła za Radną komodę i zawołała -Valerie, krew w lodówce, w komodzie, szybko! wiedziała, że sama nie zdoła się ruszyć dopóki Radna ją trzyma. Co więcej, to wygłodniałe spojrzenie nie zwiastowało niczego dobrego, dlatego też nie zatrzymała Radnej kiedy ta sięgnęła po jej własny nóż i wbiła go sobie w tętnice. Wiedziała co trzeba robić by zagwarantować im bezpieczeństwo, nawet w takim stanie. Jak przyjdzie odpowiednia pora, trzeba będzie jej podziekować. Skoro jednak uścisk Radnej zelżał, Adrienne mogła się rozejrzeć, i wtedy właśnie zobaczyła pełzającego obok Jacquesa. O nie, ostatnie na co pozwoli to udać mu się gdziekolwiek i nie miała zamiaru tym razem się hamować. Nóż, który miała w bucie, najmniejszy, znalazł się teraz w ręku Adrienne, która wbiła go Jacquesowi prosto w lewe oko, po czym kopnęła go w żebra. -Mam nadzieję, że ktoś szybko przyjdzie po Radną... i tego skurwiela. rzuciła do Valerie wzdychając. Kobieta najpewnie zadzwoniła już do kogo trzeba.

@Valerie von Rosenthaler @Elisabeth Riche @Mistrz Gry @Universal Person
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Gdy Beatrice dostała wiadomość od Seleny, że jadą do nich, czekała przed posiadłością. Gdy tylko przyjechali, Marcus, Selena, oraz Marr, od razu skierowali się w kierunku jadalni. Głowa rodu nie wiedziała jeszcze, co się działo przy mordercy. - Elisabeth jest w środku z nim! - Marcus krzyknął, gdy tylko wysiadł z samochodu. Nie patrząc na to, czy zostawił otwarte, czy zamknięte drzwi od auta ruszył w kierunku Beatrice - Szlak.. - Beatrice zaklęła. Było to niespotykane jak na kobietę, jednak w zaistniałej sytuacji nie można było się jej dziwić. Sytuacja wymykała się spod kontroli. Wszyscy biegiem ruszyli do jadalni, po drodze słysząc strzały.
Pierwsza weszła Beatrice z dzwoniącym telefonem w ręku, która widząc dźgająca się właśnie Elisabeth znieruchomiała. Marcus ostrożnie przesunął zesztywniałą głowę Rodu Eretein i wszedł głębiej do pomieszczenia. Widząc, co się święci, krzyknął - Stój! - jednak spóźnił się o sekundę, nóż z głośnym plaśnięciem wszedł głęboko w oko mężczyzny.
Rozejrzał się po jadalni, a jego oczy zaświeciły fioletem. - Marr zajmij się nim, niech tylko przeżyje. Sel pomóż Adrienne zająć się Elisabeth. Val szybko z tą krwią do cholery. - Mówił nad wyraz spokojnym tonem, mimo iż słowa mogły na to nie wskazywać. Marcusa umiejętność rodowa wpływała na takie sytuacje jak błogosławieństwo. Zachowanie zimnej krwi było niezwykle istotne. Jedyne co świadczyło o kipiącej w nim wściekłości, były oczy. Oczy które Beatrice i pozostałe przedstawicielki rodu Eretein, miały okazje widzieć po raz pierwszy, Gdyż zwykle jak już pokazywał kolor Alf, kolor czerwony. - Powiecie mi do cholery co tu się do diabła stało?

Za plecami odezwała się lekko nerwowym głose Beatrice - Radna ma w posiadłości swój gabinet, tam jest łóżko. - I Valerie i Adrienne, jeśli usłyszały słowa Kobiety, mogły być lekko zdziwione. Czy to znaczyło, że Elisabeth była jakoś związana z ich rodem? - Zaprowadzę was tam. - dodała. Po tych słowach wyciągnęła telefon, dało się usłyszeć, że rozmawia z jakimś lekarzem, którego wzywała w trybie natychmiastowym. Miejsce, w które kierowała lekarza, to gabinet, który zawsze był zamknięty w posiadłości.


@Adrienne Ortega @Valerie von Rosenthaler @Selena @Marr @Elisabeth Riche

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Marr nie czekała aż drużyna pierścienia zbierze się i wejdzie do jadalni jak do siebie. Zamiast tego od razu skierowała się od zaplecza i do środka wparowała najprostszą możliwą metodą: drzwi z buta, pistolet w jednej ręce i ostrze w drugiej. Szkoda - dla jej samej - że za późno na imprezę. Dla samego Hannibala wręcz przeciwnie, bo już po pierwszym rzucie oka na matkę z jej spojrzenia dało się odczytać jedno - przejechałaby się po nim jak Napoleon po Austriakach i Ruskich pod Austerlitz. Obdarłaby go ze skóry, wytarzała w soli, napoiła krwią dla regeneracji i powtórzyła ten proces od początku. Szczera spowiedź byłaby przy okazji; krew w przeciwieństwie do słów nie jest zwodniczą suką.
- Piękne pchnięcie prosto w mózg, zapadł w śpiączkę i nawet jeśli podać mu teraz świeżą krew, minie sporo czasu nim w ogóle kiwnie palcem - odparła spokojnie w kierunku Marcusa, trochę bardziej detalicznie niż jest potrzeba, jednak nie była pewna czy młodsze wampirzyce zdawały sobie sprawę z konsekwencji uszkodzenia łba na zaprezentowanym tutaj przykładzie. Pominęła już fakt, iż z gościa zrobiono sito. Zaraz też schowała broń.
- Elisabeth i tak już odpłynęła, więc łamanie przez to nóg podczas biegania w amoku w niczym już nie pomoże. Oprócz krwi weź też gazę i bandaż, profilaktycznie, na wypadek gdyby regeneracja nie zadziałała wystarczająco szybko - zwróciła się do Valerie, to nie wyścigi, po czym jej wzrok wylądował na Marcusie. - I może jeszcze niech zaparzą nam kawę? Pociągniesz je za języki za parę minut, jak już zaczniemy restartować śpiącą królewnę - w skrócie: chill-the-fuck-out, wilczku. Marr przywykła do znacznie gorszych sytuacji, a tutaj nikt nawet do nich nie strzelał!
I nie pozostało jej nic innego jak tylko wyciągnąć telefon i zadzwonić do asystenta, a słowa klucze to: poszukiwane ścierwo, ser szwajcarski, jednooka pierdoła, transport więźnia i nie mogę doczekać się tego przesłuchania. Najchętniej wyrok wykonałaby tu i teraz ale wiadomo, procedury rzecz święta.

@Marcus Wijsheid  @Elisabeth Riche  @Valerie von Rosenthaler  @Adrienne Ortega @Selena
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
SMS od Beatrice po prostu poderwał ją na nogi. Nie miały znaczenia żadne okoliczności towarzyszące, musieli się znaleźć natychmiast na miejscu i niedługo później tak się właśnie stało. Wpadła di budynku zaraz za Marcusem, kierując się do jadalni, w której zastała kompletną jatkę. Wszystko stało się zbyt szybko, by mogła w jakikolwiek sposób zareagować, zostało jej łatanie dziur już po. Przede wszystkim czuła, jak ogarnia ją zimna, perfidna wściekłość, jedna z tych sprawiających, że gdyby teraz ktokolwiek dał jej broń do rąk, to zrobiłaby z niej całkiem dobry użytek. W zasadzie wpakowanie Hannibala w letarg było z korzyścią dla niego - właśnie odkryła w sobie nieposkromione pokładu sadyzmu zaczynające się od chęci wydrapania mu oczu gołymi rękami w sensie dosłownym, a kończące na pieczołowitym wydarciem jaj. Wszystko oczywiście żywcem. Niestety nieprzytomny nie nadawał się do tych zabiegów. Nie odezwała się ani słowem, świadoma faktu, że jedyne co wyszłoby z jej ust to stek przekleństw, bo ten skurwiel śmiał podnieść brudne łapska na to, co było jej... bliskie.
Podeszła do nieprzytomnej Lisek, sprawdzając jej stan. Rana szyi była bardzo głęboka, stawiała przy tym na przecięte struny głosowe, ale to nic z tych rzeczy, które nie są możliwe do wyleczenia. Z udem było tak samo, dźgnięcie uszkodziło tętnicę. Wynikiem obydwu ran był letarg Liski, co miało sporo sensu. W innym wypadku zapewne rzuciłaby się z głodu na którąś z młodych wampirzyc, a oszalała z głodu Radna to nie był dobry pomysł.
- Nie zadziała. Rany trzeba osłonić. Jałowy bandaż i gazy, już. - głos Seleny był suchy i zimny jak lód, co dla znających ją osób jasno wskazywało na zimną furię zwykle łagodnie usposobionej wampirzycy. Gdy otrzymała przedmioty natychmiast zabezpieczyła rany Liska - w razie ich braku użyła do tego swojej własnej koszuli podartej na odpowiednie pasma.
- Przeniesiemy ją tam, Beatrice prowadź. - rzuciła jeszcze do głowy Rodu, by po założeniu opatrunków wraz z Adrienne przenieść Lis do wygodniejszego i spokojniejszego miejsca. Musiały jednak przejść obok Marr, więc spojrzała uważnie w oczy córki Liski.
- Chcę mu wyrwać jaja. Pamiętaj o tym. - poprosiła bezgłośnie i całkowicie poważnie.

@Marr @Marcus Wijsheid @Adrienne Ortega @Valerie von Rosenthaler @Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Jeszcze tylko mojego starego tutaj brakuje. Pomyślała widząc wpadających do pomieszczenia kolegów i koleżanek z pracy tatuśka, delektując się widokiem gówniarza, który przed chwilą wyrwał cios nożem prosto w japę. Tylko i wyłącznie dlatego, że tak pociesznie i żałośnie się czołgał, nie opróżniła magazynka. Bo co innego mógł zrobić, poza przyniesieniem sobie wstydu? Co najwyżej zesrać się na środku jadalni i zrobić im wszystkim, w tym i familiantom którzy będą to sprzątać, na złość.
Marcus może i brzmiał spokojnie ale ewidentnie był nie w sosie, dlatego bardziej zwracała uwagę na komendy wydawane przez bardziej opanowaną, żeńską część rady, czyli zaraz zgarnęła krew i apteczkę ze wspomnianymi przez nie rzeczami… a i parę innych też tam było, jak to w dobrze wyposażonym pakiecie. Podrzuciła je Selenie i odsunęła się, pozwalając szwaczom pracować. I skoro zaraz mieli wynosić Elisabeth do innego pomieszczenia, a Marr ogarniała kwestię transportu Hannibala, dla Valerie nie pozostało nic innego jak tylko zaaranżować sprzątanie jadalni, bo trochę tutaj nabrudzili krwią, gdy tylko wszyscy się stąd wyniosą. W końcu, halo, tak wyglądał przeciętny poniedziałek (?) w wampirzym świecie! Nie ma czym się ekscytować, a żreć w takich warunkach... no nie wypada.

@Marcus Wijsheid  @Elisabeth Riche  @Adrienne Ortega  @Marr  @Universal Person  @Mistrz Gry
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach