05 I 2023 - A więc zapraszamy na Grand Final

+4
Universal Person
Valerie von Rosenthaler
Adrienne Ortega
Mistrz Gry
8 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 848
Chociaż Szczęściara była dziwna i wedle niektórych podstępna, miała serce. Pomimo zamieszania, jakie wywołała, pozostawiła kilka prezentów: list dla swoich dzieci z wyjaśnieniami i drugi, krótkim rysopisem rzeczonego mordercy wraz z namiarami na jego kryjówkę, by grono śmiałków, mogło porównać dane ze zbiorem już zebranych informacji na poczet na niesienia ewentualnych korekt.
   
   Tym razem garść ciekawostek powędrowała do łapek przywódczyni Ereteinów, co jak się miało kazać, nie było przypadkowym zabiegiem. Gdy Beatrice otrzymała list od Szczęściary, od razu wysłała wiadomość do  @Adrienne Ortega oraz  @Valerie von Rosenthaler, aby jak najszybciej przyszły do jej gabinetu.
Czekała niecierpliwie, gdy tylko kobiety zjawiły się w jej gabinecie, powiedziała. - Usiądźcie proszę i słuchajcie mnie uważnie. - głos kobiety mimo sporego zdenerwowania nie zadrgał jej nawet odrobinę, lecz było słychać, że nerwy są tam obecne. - Dostałam informacje, od innych rodów z dochodzenia w sprawie Hanibala. Oraz pewien list, który potwierdził w pełni moje przypuszczenia w kwestii tego, kto może być mordercą. - wysunęła w stronę kobiet ładnie wykaligrafowany list. - Proszę zapoznajcie się z jego trescią.

List od Szczęsciary napisał:
Moja słodka Beatrice,

Jak Ci idzie inwestygacja? Słyszałam, że mocno zaangażowałaś się w sprawę. Czyżbyś przejrzała pewne rzeczy? A może już wiesz, że sprawcą całego zamieszania jest jeden z Was? Zabawna sprawa: biedaka zmieniono wbrew jego woli – nic dziwnego, najwyraźniej ktoś zapomniał po sobie posprzątać, zostawiając go na pastwę losu. Nie pytaj skąd wiem: po prostu to wiem: że tą, która podarowała łaskę biedaczynie była Elisabeth. Przypadek? A może dziwne poczucie obowiązku wobec swoich rodaków? Intencje miała dobre – szkoda tylko, że młody nieśmiertelny nie przyjął transformacji dobrze.

~S

PS: Oto garść informacji...

Imię: Jacques Lefebvre (nie ja wymyślałem Wybaczcie Razz)
Rasa: wampir przemieniony (z umiejętnością rodową)
Spokrewniony przez: Radną Elisabeth
Status: żyje
Stanowisko: morderca z Paryża odpowiedzialny za morderstwo ludzi.
Powód: pragnienie zemsty na swoim mordercy, wampirzycy, którą do dziś opisuje mianem Azjatki z dziwnym kolorem włosów, która podobno przybyła do Paryża przed balem u Scalettich.
Miejsce pobytu: Dom Rodu Van Der Eretein

- Odkąd zaczęły spływać do nas raporty ze śledztwa, nie chciałam uwierzyć w to, że to mogł, by być Jacques, Niestety teraz mamy pewność. Trzeba go zatrzymać i przekazać w ręce Rady. Elisabeth będzie niepocieszona, w końcu to jej dziecko. - w jej głosie dało się usłyszeć smutek. Która głowa rodu nie smuciłaby się, gdyby dowiedziała się, że jej podopieczny naraża sojusz na szwank. - Ostatni raz widziałam go w jadalni. Jakieś pytania?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Adrienne Ortega

Adrienne Ortega
Liczba postów : 119
Wezwana przez samą Beatrice, na pewno nie kazała jej długo czekać, tylko bez zbędnej zwłoki udała się do gabinetu głowy własnego rodu. Może pewne przeczucie, może szósty zmysł, może cokolwiek innego mówiło jej, że w tym momencie wyjątkowo nie powinna zwlekać.
Jak tylko dotarła na miejsce, to zapukała, po czym weszła do środka, uprzejmie kiwając głową Beatrice na powitanie. Przywódczyni wydawała się być poddenerwowana, a nawet strapiona czymś, Adrienne wiedziała, że na co dzień, należy do raczej pogodnych osób, więc sprawa musiała wywrzeć na niej na pewno duże wrażenie. Chciała już uprzejmie się przywitać, jednak pierwsze słowa kobiety sprawiły, że bez słowa wykonała polecenie i usiadła na krześle z lewej strony.
Kiedy tylko wysłuchała krótkiego komunikatu, uniosła z zaciekawieniem brew. Jako, że aktywnie od pewnego czasu brała udział w wykryciu mordercy, sprawa, a przede wszystkim rozwiązanie zdecydowanie jej ciekawiło, tym bardziej, że było ważne dla całej społeczności. Nachyliła się i przeczytała wykaliografowany list, po czym lekko zmarszczyła brwi. Nie podobało się jej, że morderca jest pod nosem, może to w przyszłości zostać przez kogoś wykorzystane, wyciągnięte w nieodpowiednim momencie. No, ale cóż trzeba było przede wszystkim myśleć o chwili obecnej.
-Dwa pytania. Czy jest coś o Jacques'u co powinniśmy wiedzieć? tutaj miała na myśli jakąś nietypową moc, ale w ogóle jakąś o której powinni wiedzieć, a może nie wiedzą. -Czy jest do dyspozycji jakaś broń biała? Tak na wszelki wypadek całkiem dobrze sobie z nią radziła, a coś jej mówiło, że mężczyzna grzecznie się nie podda.

@Mistrz Gry @Valerie von Rosenthaler
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Szef karze, pracownik robi, więc Valerie przybyła posłusznie na wezwanie, usiadła na wskazanym krzesełku i zamieniła się w słuch. To że w końcu zlokalizowali „Hannibala” wcale jej nie zdziwiło, w końcu mieli bardzo dobry rysopis, o co postarała się zaraz po przyprowadzeniu tutaj dwójki… ujmijmy to grzecznie, świadków. List to co innego, choć sam w sobie już niespecjalnie dużo zmieniał, w końcu opisywał tę samą mordkę. Co najwyżej wbijał gwoździa do czyjejś trumienki.
- Dlaczego mam wrażenie, że opisuje Amelię? - zabrała głos i pomachała kosmykiem własnych włosów, nawiązując do opisu. Niebieska czupryna i dalekowschodnie rysy twarzy pasowały do niej jak ulał. Ewentualny powód, zakładając że trafiła, tutaj już nie zamierzała zgadywać, za dużo do teoretyzowania w ramach i tak daleko idącego przypuszczenia.
- Pamiętaj, żeby nie przychodzić na walkę na noże bez giwery - powiedziała, kierując swoje spojrzenie na Adrienne i uśmiechając się lekko, a następnie kiwając głową w kierunku własnej kabury z pistoletem. Nie żeby nie miała też nożyka po wewnętrznej stronie skórzanej kurtki… Val i brak broni, niezależnie od okazji? Dobre sobie!
Następnie skierowała spojrzenie na głowę rodu.
- Fanatycy mają to do siebie, że nigdy nie poddają się bez walki, niezależnie od pobudek, artystycznych przemieszanych z zemstą jak w tym wypadku lub bardziej politycznych, co przerabiałam jeszcze za czasów SS… - i tutaj akurat Beatrice powinna kojarzyć to, że Valerie miała swój epizod w walkach i z tą formacją w minionym okresie, to musiało znajdować się w jej referencjach w ramach wskoczenia na posadkę Łowczyni. - Chcesz go żywego za wszelką cenę, czy gdyby miało dojść do sytuacji, w której byłby wybór między nim a wiernym sługą rodu lub zaistniała groźba zniszczeń… - resztę pozwoli dopowiedzieć szefowej samej. W skrócie, jako że mieli działać we „własnym” domu, to czy miała przejmować się ewentualnymi postronnymi w osobach familiantów lub jakąś bombą lub dwiema? W końcu gość mógł mieć przygotowaną jakąś niespodziankę, która jego zdaniem miałaby dać mu furtkę do spieprzania gdzie pieprz rośnie. Ewentualnie zawsze mógł zrobić z jakiegoś człowieka, mniej lub bardziej użytecznego, żywą tarczę i spróbować nawiać w ten sposób. Niby detale ale, przynajmniej dla Niemki, istotne by zrealizować rozkaz zgodnie z wytycznymi. Moralnie jest jej wszystko jedno. Więcej pytań nie miała, gdyż jeszcze jedno pokryłoby się z tym Adrienne.

@Adrienne Ortega @Mistrz Gry
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 848
Siedziała, wiercąc się lekko niespokojnie. Słuchała pytań z uwagą i zastanawiała się nad każdym z nich. Najpierw odpowiedziała na pytania od @Adrienne Ortega - Szczerze mówiąc, nigdy nie spodziewałabym się, że Jacques byłby do czegoś takiego zdolny. Więc sama nie jestem pewna, co tak naprawdę o nim wiemy. - zamilkła na chwilę przecierając palcami skronie. - Zawsze wydawał się taki miły spokojny, teraz wychodzi, że tak naprawdę go nie znaliśmy. Spodziewajcie się wszystkiego. Dlatego bierzcie ze sobą wszystko, co będzie wam potrzebne. - skinęła głową, dając delikatnie potwierdzenie, że zgadza się na wzięcie broni.

Kolejnymi kwestiami były pytania od @Valerie von Rosenthaler - Być może chodzi o Amelie, dowiemy się, jak go zatrzymacie. - spojrzała na obie kobiety. dłuższe spojrzenie zawiesiła na Valerie. - Ma być żywy. - stanowczy ton i enigmatyczny uśmiech sugerował już co nieco prawda? Żywy nie musiało znaczyć cały. - Co do zniszczeń, cóż ryzyko wymaga poświęceń. Sprzętami czy Familiantami raczej się nie przejmuj. - dodała po czym wstała od biurka. - Złapcie go szybko, ja idę powiadomić Radę.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Adrienne Ortega

Adrienne Ortega
Liczba postów : 119
Sugestia, że chodzi o Amelię była niewątpliwie ciekawa. Pasowała na pewno do opisu, choć Adrienne zapamiętała ją z przyjęcia jako słodką, nieco roztrzepaną wampirzycę. Ale warto też pamiętać, że Amelia to nie jedyny wampir o azjatyckich rysach w Paryżu, nawet jeżeli czas jej przybycia, o ile Kubanka dobrze pamiętała również się zgadzał. Ale i nie było sensu wysuwać teraz daleko idących przypuszczeń.
Uśmiechnęła się szerzej do Valerie po jej słowach. -Masz rację, w 100%. musiała przyznać, że kobieta wywarła na niej bardzo dobre wrażenie swoim podejściem świadczącym o tym, że nie pieprzy się w robocie. Jeszcze większe uznania wzbudziły jej kolejne słowa tym razem skierowane do głowy rodu. Czasem Adrienne zapominała jak ciężkie były lata 30 i 40 dla mieszkających w Europie, podczas gdy ona bawiła się na Kubie prezydenta Batisty na przyjęciach organizowanych za pieniądze amerykańskiej mafii. Diametralnie inne doświadczenia, jej te lata kojarzą się z całkiem przyjemnym czasem.
-Czyli naprawdę trzeba się spodziewać wszystkiego... skoro nie mieli jakichś pewnych i prawdziwych informacji o Jacques'u, to trzeba było przyjąć, że może próbować im wywinąc jedną lub więcej niespodziankę, pewnie się przygotowywał na najgorsze. Na kolejne słowa skinęła głową, po czym wysłała wiadomość do jednego z familiantów by przyniósł jej kilka egzemplarzy broni białej, z którą nieźle sobie radziła. Od broni palnej na szczęście też mieli tutaj ekspertkę.
-Żywy, to jedyny warunek, jasna sprawa. rzuciła. Na pewno nie miała zamiaru być jakaś łagodna wobec niego. Jak tylko dostarczą jej broń, będa gotowi by ruszać.

@Mistrz Gry @Valerie von Rosenthaler
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Dla Valerie „żywy” oznaczało nic więcej jak „zdatny do poprowadzenia ostatniego dialogu lub przywrócenia do elementarnej sprawności po paru(nastu?) zabiegach lekarskich”, w tym wypadku nacisk na to drugie. Tym samym nie powinno być problemów ze zrozumieniem tej wytycznej. Na zielone światło w przypadku metodologii łapania, gdyby rachunek miał być spory, jedynie skinęła głową i uśmiechnęła się nieznacznie. Alles klar!
Nim broń nie zostanie dostarczona Adrienne, zamierzała wykorzystać ten czas na odrobinkę teoretyzowania, odnośnie planu działania. Nic specjalnie detalicznego, bo znając życie i tak coś się spieprzy w trakcie, ale bardziej jako coś na wzór szkicu.
- Sugerowałabym podejść do tego metodą młota i kowadła - skierowała swój wzrok na Frau Ortegę, po czym kontynuowała. - Będę kowadłem i wejdę tam głównymi drzwiami, zagadam go, o czymś artystycznym typu śpiew lub malarstwo, czyli o dupie Maryni albo od razu prowokująco - wyszczerzyła kły. Akurat jechanie po kimś było zawsze prostsze no i może zagra na którejś z wrażliwszych strun. Pyskówka lub szarpanina, obie opcje osiągnął swój cel.
- Ty z kolei zaszłabyś go od tyłu, od strony kuchni i… - BAM! Uderzyła lekko pięścią prawej dłoni w otwartą lewą. Nic skomplikowanego, jednak z jedną zasadniczą zaletą, bez wzbudzenia podejrzeń przez, dajmy na to, ogłoszenie alarmu w całej domenie…
Minimum sprzętu miała przy sobie, więc była gotowa do drogi, o ile nie było innych sugestii i korekt.

//informacyjnie dla MG, detale broni wspomnianej w poprzednim poście
pistolet – USP, amunicja .45 (12 w magazynku z jednym zapasowym)
nóż - Eickhorn KM 2000

@Adrienne Ortega  @Mistrz Gry
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Adrienne Ortega

Adrienne Ortega
Liczba postów : 119
Zgadzała się tutaj z Valerie w jej definicji słowa "żywy", tutaj miała zamiar zastosować dosyć wąską definicję tego słowa, którą możliwe, że nawet nie mieściła się w stwierdzeniu "w jednym kawałku". Jacques zdecydowanie sobie na to zasłużył. Przede wszystkim ilością kłopotów, jakie spowodował dla nich wszystkich. A skoro familianci, ani tym bardziej meble i ich potencjalna utrata nie stanowiły problemu to tym lepiej. Może i była dyplomatką, ale zdecydowanie lubiła trochę przemocy od czasu do czasu, szczególnie kiedy to ona miała ją zadawać.
Kiedy czekała na dostarczenie jej broni, również posłuchała, a także włączyła się w teoretyzowanie o planie działania, bowiem bądź co bądź był to ważny element.
-W porządku, dla mnie wszystko jedno czy będę pełnić rolę młota czy kowadła. Mogę być i młotem. Tylko, ja będę mieć ze sobą broń białą, zazwyczaj polegam na niej dużo bardziej niż na palnej, z której nie mam aż takiego obycia. stwierdziła szczerze, bo wolała by jej partnerka przy takiej akcji znała jej silne i słabe strony. Wkrótce potem przybył familiant z trzema nożami czy też sztyletami, jak kto woli. Dwa większe schowała po boku, jeden mniejszy w bucie. Była gotowa do wykonania zadania.

@Valerie von Rosenthaler @Mistrz Gry
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 529
W czasie gdy kobiety rozmawialy w gabinecie głowy rodu, mężczyzna będący tematem głównym, przesiadywał w jadalni. Nie był jednak sam, gdyż towarzyszyła mu radna Elizabeth. Przybrana matka. Jacques nienawidził jej tak samo jak wszystkich innych wampirów. Nigdy jednak nie dał jej tego odczuć. Tworzył wokół siebie iluzję kochającego dziecka, które jest wdzięczne za uratowanie życia. Chciał by wierzyła w jego dobre intencje, chciał zdobyć jej zaufanie, by w odpowiedniej chwili się jej pozbyć. Udawał zagubionego i ciekawego nowego życia, chcąc przez to zdobyć jak najwięcej informacji. Na ile skutecznie działał, miało się dopiero okazać.

Spojrzał na kobietę znad talerza, wspólnie spożywanego posiłku, ze sztucznym zamyśleniem na twarzy.
- Co byś powiedziała, gdybyśmy udali się gdzieś wspólnie na wycieczkę? Wiesz...jak matka z synem... -nieśmiałość w głosie i wyraz zakłopotania na twarzy, wszystkie drobne gesty były zwykłym oszustwem. Doskonałą grą aktorską. Tak naprawdę blondyn nieustannie obserwował otoczenie jak i reakcję radnej. Od ostatniego morderstwa minęło już trochę czasu i chociaż sprawa trochę przycichła, mężczyzna wciąż zachowywał ostrożność. Nie tak duża jak wcześniej, jednak wciąż.
- Oczywiście jeśli nie chcesz, zrozumiem to...
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Wampirzyca akurat tego wieczoru byłą umówiona z przeminionym synkiem na wspólne spotkanie i posiłek. Każdemu ze swych dzieci starała się przeznaczać w jakimś stopniu swój własny czas. Nawet jeśli nie byli zrodzonymi z jej krwi jak Marr. Ta to już swoje z matką niby przeżyła, a i tak przecież potrafiły pogadać. Choć może nie zawsze w ten właściwi sposób. Mniejsza...
Blondynka siedziała prostopadle do mężczyzny przy stole. Ot tuż obok. Uśmiechnęła się do niego spoglądając w jego oczka. Nie przypuszczała w żadnym wypadku, iż za morderstwami stoi właśnie on.
- Oh z przyjemnością. Masz jakąś już propozycję? Myślę, że termin dałabym radę ogarnąć bez większych problemów. - Serwetką otarła ostrożnie własne usta. Odłożyła ją na bok. Usłyszała, iż na jej telefon przyszła wiadomość. Nie przejęła się nią jednak. Nie zajrzała na niego. Miała chwilę dla syna. Cichać tam.
- Chcesz tylko we dwoje jechać? Czy z rodzeństwem? - zamyśliła się nieco. Nie była w sumie pewna, czy cała reszta rodzinki znalazłaby w sumie czas. Powróciła wzrokiem do Jacques'a. Posłała mu swój ciepły uśmiech. Położyła delikatnie dłoń na jego ramieniu.
- Skarbie, dobrze wiesz, że lubię spędzać z Tobą czas. - kolejny sms. Westchnęła cicho. Przeprosiła go i zaczęła grzebać w torebce. Nie wyciągnęła całkiem telefonu. Ot sprawdziła kto pisał. Beatrice i Marcus. Nie skupiła się na odczytywaniu. Od tylko do Marcusa na szybko odpisała, że jej spamią, a jest zajęta. Odłożyła telefon. Wywróciła teatralnie oczętami i uśmiechnęła się do synka.
- Wybacz. Zawracają tylko gitarę. Myślałam, że coś ważniejszego - zaśmiała się lekko.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 529
Słuchał i obserwował ja uważnie. To akurat nigdy nie było udawane. Dokładnie zapamietywał jej słowa, by w razie potrzeby obrócić to przeciwko niej. Na pytanie o cel podróży "zamyślił się". Już dawno wiedział, gdzie chce ją zabrać. Stare miasteczko, gdzie nietrudno o wypadki.
- Alhambra w Grenadzie. Słyszałem, że te zamki warto zwiedzić. A przy odpowiedniej "zachęcie", wejdziemy tam również nocą. - posłał jej sztuczny uśmiech. Pieniędzmi można było dużo załatwić, wystarczyło wiedzieć komu dać łapówkę.

Rzucił szybkie spojrzenie na torebkę kobiety, w której zawibrował telefon, jednak podobnie jak Elizabeth, nie przejął się tym zbytnio. Doskonale wiedział, że w chwili obecnej, on był dla niej najważniejszy. Było tak przy każdym ich spotkaniu.

- Chyba lepiej będzie jak pojedziemy tylko we dwoje. Ciężko będzie zgrać całą rodzinkę na jeden termin. Oczywiście można zaproponować na późniejszy czas. - znowu sztuczny uśmiech. Jacques wiedział, że kolejnego razu nie będzie. Planował wrócić sam, opowiadając wszystkim o tragicznym wypadku, w którym kobieta straciłam życie. Był pewien swojego planu.

- A ja lubię spędzać czas z Tobą...mamo... - z trudem powstrzymał grymas i odruch wymiotny, gdy nazwała go "skarbem". Naiwna idiotka, głupia szmata i wiele innych obelg pod adresem radnej, szalało w umyśle blondyna. Utrzymywał maskę kochającego dziecka, wiedząc, jak bardzo Elizabeth się cieszyła, gdy nazywał ją matką. Jacques wiedział jakich słów i gestów używać względem blondynki. Już nie mógł się doczekać, aż zobaczy jej przerażoną buźkę, gdy zajrzy śmierci w oczy i zorientuje się, że tak naprawdę nigdy nie uważał jej za matkę. Aż mu stawał na samą myśl.

@Elisabeth Riche
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
- Oh, Hiszpania! Piękny kraj. No i w sumie nie jest to daleko - powiedziała pogodnie. Już w głowie miała mniej więcej obliczony czas podróży. A po drodze jeszcze tyle miejsc. Przecież i Barcelona, Walencja. A na powrocie przecież przez Madryt można jechać. No chyba, że wolałby lecieć. Osobiście chyba wybrała by podróż autem. Skontaktować się z tamtejszymi nadnaturalnymi, co by poprosić o "nocleg" w ciągu dnia to przecież też nie byłby problem.
- Masz rację. Każdy zajęty i o terminy ciężko - przyznała spokojnie. Sama w końcu o tym pomyślała. Marr, Jacuś, Flore. A ta ostatnia przecież zapewne bez Merlota by nie chciała. Co akurat w cale jej nie dziwiło. Czasami wypad tylko w dwie osoby też był przecież potrzebny.
Kolejny sms. Ciche westchnięcie kobiety. Pokręciła delikatnie głową nie wierząc, że tak się dzisiaj jej uczepili. Przeprosiła go, bo nie wiedziała o co chodzi. Zerknęła do torebki ponownie. Zerknęła na powiadomienie, gdzie pojawił się fragment wiadomości od Marcusa i w tym momencie usłyszała słowa jakie wypowiadał mężczyzna. Jej wykrywacz kłamstw zadzwonił w głowie. Mamo... Wcześniej zawsze to zbywała. Faktycznie przecież nie była jego mamą. Była stwórczynią. Nigdy z resztą nie narzucała mu tego, by tak ją nazywał. Mógł mówić po imieniu. Wybrał jednak to. Już kiedyś dzwoniła ta jej wampirze zaleta. Jednak zbywała to na to, iż faktycznie to niejako było kłamstwo, nazywanie jej matką. Chociaż jakby się nad tym zastanowić... Jacek tak ją nazywa i nigdy tego nie miała. A przecież nie jest jego rodzicielką. Szósty zmysł zadzwonił. Nie dała jednak tego po sobie poznać. Zasunęła torebkę i powróciła do swojego posiłku uśmiechając się tak jak wcześniej.
- Marcus ostatnio ma chyba zbyt dużo na głowie - stwierdziła. - Już myślałeś o dacie? Chcesz krótką podróż jednodniową? Czy dłuższą? - zapytała z faktycznym zainteresowaniem, ciekawa co kryło się za tym wszystkim.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
- … o farby do obrazu, zdecydowanie, potrzebuję odcienia czerwieni do płomienia zamku podobnego do Hogwartu… - powtórzyła po raz ostatni ostatni fragment wersji tematu, który chciała poruszyć z bandziorem, nim w ogóle znalazła się w zasięgu wzroku drzwi do jadalni. Jechanie po nim za wykorzystywanie innych do swojej roboty i dobieranie celów mających małe szanse w bezpośredniej walce niby najechałoby mu na ego, jednak gdyby zechciał dać w długą przez okno to byłoby więcej problemów. Z dwojga złego lepiej związać się walką wręcz i poczekać na przybycie Adrienne, młota wbijającego komuś rozumu do głowy… tak jakby.
Adekwatnie do zamiaru, do jadalni weszła pozornie zrelaksowana, w końcu i tak zamierzała łgać, byle zbliżyć się do Jacquesa. Obecność Elisabeth była jednak zaskakująca, co dała po sobie poznać, zatrzymując się w miejscu po przekroczeniu progu i wydając z siebie klasyczne: ou. Nie przewidziała obecność wampira tutaj, a już tym bardziej takiego kalibru. Nie żeby człowiek był na rękę. No nic, pora improwizować. Może reakcję uda zwalić się na coś w stylu nadmiaru słodyczy znajdującej się przed nią.
- Wybaczcie, że przeszkadzam, to będzie chwilka - powiedziała, uśmiechając się lekko i zmniejszając dzielących ich dystans, wolniejszym krokiem. Musiała jakoś odseparować Radną od jej celu, bez wzbudzenia podejrzeń. To staroć więc od razu zakładała opanowanie większości rasowych sztuczek, co automatycznie pozostawiało Valerie jedną opcję, użyć chińskiej dyplomacji do osiągnięcia celu. W skrócie, kłamać przy jednoczesnym mówieniu prawdy. KURRRWAAAAA, mogłam częściej słuchać wykładów tatuśka. Państwo pozwolą, że cały wywód rozłoży na czynniki pierwsze.
- Beatrice zleciła mi zadanie, typowo łowieckie, więc najpewniej skończy się na mordobiciu - prawda, w końcu miała razem z Adrienne pochwycić Hannibala. Postrzegała go jako fanatyka, tak więc  zakładała przemoc jako rozwiązanie tej kwestii. - Szkopuł w tym, że teren ten podlega pod twą działalność inwestycyjną - najsłabsza część wypowiedzi, co do której sama nie miała pewności, ale starała się zupełnie nie dać po sobie tego poznać. Liczyła na to, że w cokolwiek inwestowała kobieta, zahaczało o ród Eretein oraz pośrednio całokształt działalności, familia współpracowała z radą, kwalifikował się jako rzeczona „inwestycyjność”. - Wiec nie chciałabym działać tam samowolnie i bez konsultacji przed wejściem na nie swoje podwórko - przecież i tak musiała jakoś jej szybko dać znać, że Jacques to jebany Hannibal! Tudzież uzyskać, ujmując to inaczej w słowa, przyzwolenie na aresztowanie z klauzulą „zaraz wyjaśnię”. W przeciwnym wypadku, czegokolwiek nie chciałaby mu zrobić, dostanie od niej łomot szybciej niż wypowie słowo: szekle. Do tego przed przybyciem tutaj podlegała pod Berlin, co rozpatrując przez pryzmat czasów w których się urodziła i zaczęła działać, tym bardziej nie postrzegała Paryża jako swojego „podwórka”. W pewnym sensie była tutaj na emigracji zarobkowej. - Mogłabym więc prosić cię, Radno, na stronę? To zajmie chwilę - … niezależnie od tego co wydarzy się w przeciągu najbliższych kilkunastu sekund?


@Mistrz Gry  @Adrienne Ortega  @Elisabeth Riche  @Universal Person
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 529
Od początku planował dłuższą podróż, nie określał jednak ile czasu by miała ona trwać. Przecież finalnie Elizabeth miała stracić życie na wycieczce. Jednak by podtrzymać pozory niewinnej wycieczki, wypadało by określić przedział czasowy. Dwa tygodnie powinny być w porządku prawda? Da to radnej iluzjonistyczną wizję wielu miejsc do odwiedzenia.

Nie zdążył jednak nic odpowiedzieć, gdy do jadalni weszła kolejna kobieta. Kojarzył ją jako łowczynie rodu i chociaż słowa jakie wypowiadała nie były w żadnym stopniu niepokojące, biorąc pod uwagę jej profesje, tak reakcja na jego widok była Co najmniej podejrzana. Blondyn stał się nieco bardziej czujny, chociaż na zewnątrz wyglądał na zrelaksowanego.

- Cóż, wygląda na to, że wzywają Cię ważne sprawy. - odezwał się do radnej, ocierając delikatnie usta serwetką, po czym wstał z miejsca. Zamierzał zostawić obie kobiety, jednak wcześniej wypadało pożegnać się z "matką".

- Wrócimy jeszcze do tej rozmowy. Podobnie jak Marcus, pracujesz za ciężko. Należą ci się wakacje. - powiedział z fałszywą troską, zaczynając delikatnie masować ramiona blondynki. Jak na troskliwego syna przystało.

@Elisabeth Riche @Valerie von Rosenthaler @Adrienne Ortega @Mistrz Gry
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Adrienne Ortega

Adrienne Ortega
Liczba postów : 119
Adrienne na szczęście w stresujących sytuacjach potrafiła zachować spokój, tak samo było i też w tej sytuacji. Czekała więc tylko na to aż przyniosą jej noże czy też sztylety jakie sobie zażyczyła, dwa dłuższe i jeden krótszy, który można by sobie włożyć do buta jako ostatnią deskę ratunku, jakby sytuacja zrobiła się naprawdę zła, chociaż nie przewidywała tego.
Odczekała chwilę po tym jak ruszyła Valerie, po czym sama skierowała się w kierunku jadalni. Odczekała jednak znowu w pewnej, dosyć znacznej odległości lecz wciąż w zasięgu słuchu. Chciała nasłuchiwać rozwoju sytuacji. Najwidoczniej Jacques nie był sam, co gorsza jak się okazało, była tam któraś z Radnych. Adrienne zdecydowanie wolałaby uniknąć konfrontacji, fizycznej lub jakiejkolwiek innej z nią, gdyż mogło to zdecydowanie skomplikować ich plany. Radna nie wiedziała, prawdopodobnie, kim tak naprawdę był Jacques i mogła stanąć w jego obronie.
Dopiero kiedy usłyszała, że Valerie ją zagaduje i próbuje odciągać, weszła od tyłu do jadalni i zaczęła skradać się tak cicho jak mogła w kierunku Jacquesa, z wyjętym nożem gotowa do ataku jak tylko znajdzie się odpowiednio blisko
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Fakt, iż ktoś akurat wszedł do jadalni nieco ją zaskoczył. Obróciła głowę w kierunku Val. Z uśmiechem lekko skinęła jej głową na przywitanie. Oczywiście nie umknęło jej zaskoczenie kobiety na jej widok. Uśmiechnęła się pogodnie.
- Oh, akurat miałam kolację z Jackiem... - odwróciła głowę w jego kierunku, gdy ten akurat wstawał. Uniosła nieco brwi do góry w geście zaskoczenia. - Wybacz synku... Nie spodziewałam się, że tak się stanie. No ale bycie Radną jednak sprawia swoje - uśmiechnęła się do niego przepraszająco. Odłożyła swoje własne sztućce na talerz i również otarła usta serwetką. Odłożyła ją na bok i poczuła, jak zaczął masować jej ramiona. Miała bardzo spięte mięśnie, co łatwo było zrzucić na pracę. Sama jednak była spięta z tego powodu, iż wiedziała, że nie odczytała wszystkich wiadomości z telefonu, a Marcus kazał jej uważać na siebie. Wolała jednak nie wykonywać żadnych dziwnych ruchów. Co ma być to będzie. Przymknęła na chwilę oczy.
-Masz rację. Wakacje na pewno by mi się przydały - odparła spokojnie na jego słowa. Poklepała jego dłoń, która była na jej ramieniu w geście podziękowania.
@Adrienne Ortega @Valerie von Rosenthaler @Universal Person
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach