28 xii 22 || Take me through the darkness to the break of the day

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
First topic message reminder :

Noc mijała, ABBA wybrzmiewała w głośnikach, a Idę wręcz fizycznie bolało, że musi unikać swojego chłopaka. Chciała nie wypuszczać go z ramion, przetańczyć z nim każdą piosenkę i śpiewać karaoke aż do zdarcia głosu. Wiedziała, że gdyby miała przebywać z nim w jednym pomieszczeniu to pewnie podążałaby za nim tęsknym spojrzeniem, więc po prostu unikała go na tyle, na ile mogła. W końcu nikt nie podejrzewał ich o jakieś ciepłe uczucia, a wręcz większość myślała, że się nienawidzą. Dlatego nikogo nie dziwiło, że nawet w urodziny Olszewska nie biega za jubilatem, by pławić się w jego blasku. Ona wiedziała, że ten blask i tak pochodził też od niej, dlatego nie zamierzała mu go zabierać.
Ida kręciła się po domu, piła całkiem smaczne kolorowe drinki, a nawet dała się przekonać do spróbowania kokainy. Zabawa by była doskonała, gdyby on mógł być u jej boku. Trochę zaczynało jej być przykro, że musieli się ukrywać. Szczególnie po kilku godzinach, kiedy była napita i naćpana.
Nie było jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przewidując taki rozwój wypadków, jeszcze przed całą imprezą umówili się na basenie. Romantycznie, o 3 nad ranem. Ida przyszła kilkanaście minut wcześniej, żeby przypadkiem nie zniknęli razem. Rozejrzała się, czy nikogo nie ma dookoła, a potem usiadła na leżaku. Przez chwilę głupie pomysły chodziły jej po głowie, a że była naprawdę mocno wstawiona, to pozwoliła im wygrać. Zrzuciła z siebie cekinowe wdzianko i zeszła do basenu po schodkach, po czym przepłynęła się kilka razy w tę i we wtę. Musiała rozładować trochę energii, która wręcz ją przepełniała po narkotykach. Zapewne dawka którą wzięłą by mogła jej zrobić całkiem poważne problemy, gdyby była człowiekiem. No ale cóż, nie była nim i jak powiedziała Maurycemu kilka dni wcześniej, nie zamierzała więcej żałować, zamierzała korzystać.
Kiedy usłyszała jego kroki, podpłynęła do krawędzi basenu i oparła się o jego krawędź. Uśmiechnęła się szczerze na jego widok. Brakowało jej go, by ten wieczór był w końcu naprawdę udany.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice wiedział, że wtedy na weselu nie powinien był być, aż tak surowy. Aczkolwiek, wciąż pamiętał czemu to zrobił, znał powody i swoje lęki, które całkowicie nie zniknęły. Gdzieś tam się w nim wciąż czaiły. Po prostu zaczął z nimi aktywnie walczyć. Nie było to proste, ale nie chciał zranić ani siebie, ani Idy. A zrobiłby to, gdyby poddał się strachu, który go nawiedzał raz na jakiś czas. Tak jak wtedy, tuż po rozmowie z Sahakiem, przeżywał tyle możliwych emocji, że aż sam nie wiedział, że tak można. Kraina emocjonalności była dla niego wcześniej nieznana. Większość życia udawało mu się oddzielić uczucia od funkcjonowania, nawet w relacjach. Jednakże, bywały takie chwile, gdy się łamał. I wtedy krzyczał, płakał i wyrzucał z siebie wszystko co w nim tam siedziało. Jednakże, w przypadku Idy to wyglądało zupełnie inaczej. Chociaż chował w sobie pewne uczucia to one nie wiązały się z histerycznym rozwiązaniem sprawy. Nie zamierzał zrobić sceny wraz z uwolnieniem ich, a przynajmniej nie takiej, jaką zrobił ojcu i matce w listopadzie. Czy Maurice chciał przeprosić za to co zrobił Idzie? Nie. Czy powinien był to zrobić? Zapewne tak. Aczkolwiek, Hoffman to mężczyzna ze stalowym kręgosłupem moralnym. A jego etyka egzystowania wymagała od niego nie przepraszania. Wtedy przyznałby się do błędu, a on ich nie popełniał. Tylko, czy on w ogóle rozważał to jako błąd? Niekoniecznie, skoro wszystko się dobrze rozwiązało. Powtarzał sobie, że wszystko miało swój powód istnienia i jeśli wyszło znakomicie, to oznacza, że tak właśnie miało być. Jednakże, czuł że może Ida by chciała te przeprosiny. Nie wiedział. Nie miał pojęcia. Jednakże, to byłoby całkiem spodziewane, skoro płakała przez niego. Przykro mu było z tego powodu. Nie chciał, żeby jego dziewczyna z jego powodu przelewała niepotrzebne łzy. Maurice to w ogóle bardzo źle się czuł, gdy Ida płakała, niezależnie dlaczego. Na przykład, po polowaniu to zupełnie nie wiedział co robić, ale i ten widok go smucił. Szkoda mu zawsze jej wtedy było, a bezradność z jego strony go dobijała. Hoffman najchętniej by rozwiązał każdy problem, a z takimi miał już problem. Potrafił jedynie przytulić i popieprzyć głupoty, trzy po trzy i liczył, że to coś polepszy. Przykre było to, że Ida od razu pomyślała, że Maurice wykorzystał ją dla seksu. Było to pewną pobudką dla niego. Że naprawdę inni tak źle o nim myśleli. W przypadku normalnej osoby, każdy by się doszukiwał jakiegoś powodu. A w jego przypadku, kobieta założyła, że po prostu był miły, aby się zabawić, wykorzystać kogoś. Nigdy mu nie zależało na tym, czy inni myślą, że jest dobrym wampirem, czy też nie. Jednakże, nie chciał, żeby jego Ida kiedykolwiek znowu myślała, że ich relacja to jakaś gra, manipulacja blondyna. Gdyby mógł to by nosił jej zdjęcie w portfelu, tam nie było już żadnej intrygi.

Nie odpowiedział jej. Nie miał nic do powiedzenia, co by wniosło cokolwiek do konwersacji. Na przeprosiny nie było szans, a gdzie był sens, żeby mówić Przykro mi, że tak zinterpretowałaś moje zachowanie. Zaleciałby takim gaslightem, że nawet dla niego byłoby to za dużo. Wspomnienie felernego wieczora wywołało w nim mieszane emocje. Z jednej strony czuł się winny powiedzenia jej co wtedy zaszło, a z drugiej nie wiedział, czy był na to gotowy. Aczkolwiek, kokaina wymieszana z alkoholem i krwią, dodała mu skrzydeł. Gdzie będzie lepsza okazja na wyjawienie prawdy, jak nie w podgrzewanym basenie w jego posiadłości?
- Nie zmieniaj się słońce pod tym względem. To piękna cecha, dzięki niej jesteśmy w końcu razem. Zawsze będę Ci wdzięczny, że mnie wtedy nie zostawiłaś. – Powiedział głaszcząc jej policzek wolną ręką. Odliczył do trzech, wziął wdech i kontynuował. Raz rowerzyście Maurycy. – Mówiłem Ci w ogóle co się wtedy dokładnie wydarzyło? Ze mną i z rodzicami? – Zapytał. Po części chciał się wyżalić komuś. W końcu mieć kogoś po swojej stronie w tym za ewaluowanym konflikcie. Może dzięki temu Idzie łatwiej by było zrozumieć, dlaczego Maurice jest jaki jest. Dlaczego postawił te wysokie mury, przez które niechętnie przepuszcza innych. Oczywiście, nie wszystko było winą rodziców, wręcz mało. Aczkolwiek, sam koncept Maurice’a powstał na ich podstawie. Dali mu pewne fundamenty, a on zamiast wybudować dom, wybudował chiński mur z elektrycznym pastuchem na szczycie. Wnętrze, to co to kryło, mieli okazję zwiedzać na przepustce rodzice, a Ida miała praktycznie stałą wejściówkę. Wiadomo, nawet wewnątrz tej fortecy kryły się zagadki i tajemnice, które skrzętnie zatajał przed ukochaną. Aczkolwiek, od jakiegoś czasu zwiedzała świat wykreowany przez Maurycego. Była to skomplikowana budowla, szczyciła się miszmaszem architektonicznym. Można było dostrzec relikty przeszłości, takie jak traumy z dzieciństwa. Jak i również sekrety w stylu art deco, czy też rany w psychodeliczne wzory znane z lat siedemdziesiątych. W nowoczesnej części niewiele się znajdowało, było to wynikiem całkowitego odcięcia się emocjonalnego Maurice’a na prawie pięćdziesiąt lat. Aczkolwiek, był szklany wieżowiec w budowie. Jednym z głównych materiałów były uczucia do Idy. Tę strefę próbował ukryć nie tylko przed nią, a i przed sobą. Dwustuletni wampir w końcu nie jest gotowy na, aż taki ruch, taki skok z ery do ery. Chociaż odpuścił już stare czasy, to i na nowe musiał się jeszcze chwilę przygotowywać.

Propozycja Idy była kusząca. Jemu nic nie szkodziło spędzić czas w stylu ludzkim. Lubił ich niektóre rozrywki. Aczkolwiek, był pewien, że będzie i tak męczyć Idę o te polowania częściej, niż raz na jakieś pięć, czy też dziesięć lat. Był przekonany, że robi to dla jej dobra. Chociaż i w tym kryła się pewna egoistyczna zachcianka. Wolał, żeby kobieta bardziej przypominała wampira, niż człowieka. Nie wpływało to na jego uczucia wobec niej. Aczkolwiek, czysto egoistycznie chciał, żeby polowała. Z nim, bez niego, obojętne mu to było.
- Myślisz, że wymigasz się od polowań, aż do moich następnych okrągłych urodzin? – Zapytał będąc przekonanym, że tak łatwo jej to nie pójdzie. – Ale możemy na twoje urodziny robić co tylko chcesz – dodał, aby nie wyjść na ostatniego dupka. Nawet z jego zapędami do kontroli wszystkiego i wszystkich, nie zamierzał ustawiać Idzie co będzie robić na urodziny. Niespodzianki, tak. No, ale nie zmuszanie do polowań. Nawet Maurice miał na tyle dobroci, żeby tego jej nie robić. Poza tym, był pewien, że wtedy by go chyba pobiła. Albo się popłakała. Nie wiedział co gorsze. Zakładał, że to drugie.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Czy Ida dalej miała mu za złe to co wydarzyło się na weselu i tuż po nim? Nie, chociaż czasami zdarzało jej się wracać do tamtej chwili myślami. Na początku ich relacji zastanawiała się czy na pewno to co robią jest właściwe, czy to nie będzie prowadziło do faktycznego i prawdziwego złamania serca, jeżeli coś się stanie, a Hoffman na przykład się rozmyśli. Jednak z każdym dniem spędzonym u jego boku odrzucała od siebie taką ewentualność. Była naiwna, krótko żyła, to fakt. Nie kalkulowała wszystkiego, nie stawiała chłodnej fasady i dawała się ponieść uczuciom. I w tym przypadku wyszło im to na dobre. Po weselu czuła się naprawdę dziwnie i może to wszystko przesądziło na tym co w ogóle między nimi zaszło. Gdyby nie rozbiło jej to, że musiała zostawić rodzinę, może lżej by zniosła jedno odrzucenie i zobojętnienie. Bo ona do teraz nie potrafiła zracjonalizować sobie tamtych wydarzeń. Powiedział jej, że nie żałował tamtych wydarzeń. Że nie chciał, żeby tak wyszło. I nawet jeżeli próbowała sobie to powiązać z jego ogólną postawą, z chłodnym zdystansowaniem, z alkoholem i ogólnym stanem w jaki się wtedy wprowadzili, to dalej brakowało jej jakiegoś elementu układanki. Po prostu nie umiała zrozumieć co się między nimi wtedy zmieniło. Że tak po prostu przeskoczyli z krzyczenia na siebie, niechęci i antypatii, którą wykazywali na początku tamtej imprezy, do nocy w swoich ramionach. To on zrobił pierwszy krok, ale ona przyciągnęła go do siebie, pozwoliła dać upust pożądaniu i innym gorącym emocjom. Rozładowała napięcie między nimi w dość niekonwencjonalny sposób, ale nie zrobiłaby tego, gdyby nie on, a następnego dnia to on się wycofał. I chyba to ją najbardziej bolało w tym wszystkim, że oplątał sobie ją wokół małego palca, że to ona go pragnęła. Zapomniała się na jeden wieczór i po prostu wyrzucała sobie od idiotek. Pewnie każdy dookoła by ją tak nazwał. Wróciła do niego jak piesek do pana, a nawet kiedy ją zwyzywał to została, bo poprosił. Bo się przełamał, bo w jego oczach błyszczały łzy. Ciężko jej było zrozumieć Maurice'a Hoffmana, ale dała mu szansę mimo tych wszystkich okropieństw. I jak do tej pory ani razu nie żałowała, nawet jak kilka nocy w jej snach pojawiał się ten nieszczęsny rowerzysta.
Idzie może zrobiło się trochę głupio, kiedy nie skomentował tego co powiedziała, zastanawiała się czy nie powiedziała za dużo głupich rzeczy i właśnie Maurycy nie walczy z facepalmem z cringu. W końcu wyrzucił jej, że nie myślał, że jedna wspólna noc mogłaby na nią tak wpłynąć, być może dalej tak myślał. Z drugiej strony ścisnęło ją trochę serce, tak tylko odrobinkę, przez to, że nie zaprzeczył. Odrobina wątpliwości wkradła się do jej głowy, ale Ida szybko ją przepędziła. Nie byłą paranoiczką, odkąd jej obiecał, że nie robi tego wszystkiego tylko po to, żeby pokazać, że może, to nie myślała o tym w takich kategoriach. Wyciągnęła do niego rękę, pomogła stanąć na tym bardzo chybotliwym moście, który prawie do końca spalił. Odbudowywali go razem, budując też między sobą zaufanie i coraz większe uczucia. Nawet jeżeli nie mówili o tym głośno.
Przymknęła oczy z zadowoleniem, kiedy pogłaskał ją po policzku. Przez myśl przez chwilę przebiegło jej pytanie, czy mu w ogóle tak wygodnie, trzymając ją cały czas, ale była zbyt skupiona na jego słowach. Chciała coś odpowiedzieć, rzucić ze śmiechem, że było bardzo blisko, ale powinien się cieszyć, że oprócz tej cechy którą tak lubi jest jeszcze nad wyraz cierpliwa i pała do niego jakąś dziwną sympatią. Być może spróbować skraść całusa. Jednakże zanim zdążyła wymyślić jakąkolwiek odpowiedź na ten komplement powiązany z zawoalowanymi podziękowaniami, to on zaczął mówić dalej.
Bardzo zwięźle... Coś, że pokłóciliście się o przeszłość, że najpierw pokłóciłeś się z tatą, a później przyszła Renata i piłeś jej krew? — Zakończyła wypowiedź pytaniem, bo w sumie nie była pewna do końca tego co właśnie powiedziała, szczególnie tej ostatniej partii. Nie rozmawiali o tym zbyt wiele tamtej nocy, bo chłopak nie potrzebował dyskusji, tylko bliskości. Chciał się poczuć adorowany i Ida mu to dała, ale przez to nie dostałą żadnych szczegółów. Może powinna wtedy zapytać, może to by nadało głębi ich relacji? Być może też odsunęłoby go od niej. Ciężko powiedzieć. Ich relacja od początku była bardzo cielesna, ale wampirzyca nie widziała w tym nic złego. Szczególnie, że w jakiś sposób to tez pomagało im przełamywać kolejne bariery i uczyło zaufania. Wiedziała, że Maurycy był świadomy tego, że mógł się zgłosić do niej ze wszystkim co go męczyło. Blondynka by go nie wyśmiała, spróbowałaby pomóc. Zamierzała zostać jego najbliższym powiernikiem, chciała by przy niej czuł się bezpieczny i akceptowany w każdym stopniu, ze wszystkimi swoimi niedoskonałościami i wadami. By faktycznie być jego domem, gdzie może zrzucić wszystkie maski.
Jestem tutaj, jeżeli chcesz powiedzieć coś więcej, ale zrób to dla siebie, a nie dla mnie. — Cmoknęła go krótko w usta. Nie chciała, żeby założył, że przez to, że ona mu powiedziała o tym co się działo u niej po weselu, on też musiał coś opowiedzieć. Nie wiązała w ogóle tamtej kłótni w żaden sposób z sobą, dlatego też może nie umiała zrozumieć dlaczego napisał właśnie po nią.
Ida nie widziała w polowaniach jakiegoś dobra, które koniecznie musiało być w jej kręgu zainteresowań. Mimo wszystko chciała to z nim robić, chciała się trochę zahartować i wyzbyć niektórych ludzkich odruchów. Może nie chciała wyciąć z siebie empatii i dobroci, ale nie mogła za każdym razem rozmyślać miesiącami nad każdym trupem. Miała wrażenie, że odkąd została wampirem płakała o wiele częściej niż za swoich ludzkich lat. Będzie musiała się kiedyś zastanowić, czy wampiryzm wzmacnia też takie emocje, czy może po prostu miała bardzo dużo do przeprocesowania.
No chyba nie myślisz, że mnie namówisz, żebyśmy robili to co roku. — Spojrzała na niego pochylając nieco czoło, gestem też przekazując mu "nie żartuj sobie ze mnie". Miło było tak planować przyszłość, nie przejmując się tym co się wydarzy. Wyobrażała już sobie naprawdę miłą dekadę i nie zamierzała celowo sabotować ich związku. — Uważaj, bo jeszcze tego pożałujesz. Wymyślę nam coś tak ludzkiego i poniżej twoich standardów, że się załamiesz. — Uśmiechnęła się szeroko, pokazując ponownie zęby, gdzie dalej były wysunięte kły. Jakoś tak nie chciała ich chować, czuła na nich jeszcze jego słodką krew. Mogła jeszcze dodać, że zażyczy sobie bycie na górze, ale nie już mu dokładać w jego urodziny. Szczególnie, że zrobiłaby to jedynie mu na złość.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice nie do końca był pewien, czy mówienie o tym wszystkim Idzie to dobry pomysł. Z jednej strony czuł potrzebę się w końcu komuś z czegoś wyżalić. Całe życie zagryzał zęby i nic nie mówił i naprawdę mu się ulewało. Z drugiej jednak, nie wiedział w ogóle od czego zacząć. Czy miał zrobić krótki wstęp do jego całego życia? Opowiedzieć o dzieciństwie, a potem o dorosłości? A może w ogóle podejść do tego od dupy strony i tylko wyjaśnić konflikt? Nie wiedział, jak do tego podejść. Swój wzrok skupił gdzieś w oddali i zastanawiał się co tu począć. Zawsze był sam, prowadził swoją łódź w pojedynkę, a tu nagle miał drugiego pasażera. Ida została integralną częścią jego funkcjonowania i nie umiał sobie z tym poradzić. Dotychczas potrafił oddzielać swoje życie prywatne od relacji. Wymyślał nowe persony i je przedstawiał jakimkolwiek ‘’partnerkom”. Z Olszweską było zupełnie inaczej, ona znała całą jego rodzinę, znajomych. Wiedziała kim jest na zewnątrz i poznawała jego wnętrze. Przed nią ciężej mu było się ukryć i też nie do końca próbował to robić. Zaczął się na nią otwierać przepuszczając kobietę przez wysokie mury, które postawił. Wbrew pozorom, łatwiej mu to było zrobić z nią niż z rodzicami. Jednakże, Ida mu nigdy nic nie zrobiła. Poza wrednymi komentarzami, które po nim spływały, nie wyczyniła mu żadnej krzywdy. Dlatego też prawie, że naturalnie, wprowadzał ją do swojego świata. I nadeszła chwila, żeby wprowadzić ją i do tej części.

- Jak już Ci mówiłem, moje dzieciństwo było bardzo samotne. Nie miałem za bardzo nikogo poza rodzicami. No i jak na tamte czasy, Renata i Silvan mieli bardzo nowoczesne, wręcz prekursorskie, podejście. A mianowicie, zajmowali się mną po połowie. Szybko się rozstali i w sumie to bardziej siedziałem z ojcem. A on siedział w laboratorium, zawsze się tam zamykał jak coś szło nie tak. I wiesz, ja zawsze nie rozumiałem, dlaczego mama tak wyjeżdża. Długo jej to miałem za złe. Ja byłem ciężkim nastolatkiem, co rusz mordowałem albo sypiałem z kim nie powinienem. No i tak czułem, że ich zawodzę. Potem zacząłem studiować, żeby chociaż ojca zadowolić. I no to też na dłuższą metę nie wyszło. Miałem wrażenie, że byłem jego takim niewypałem. No, ale wtedy uznałem, że będę jak matka. I tak to sobie wszystko wymyśliłem, że nikt nie wiedział co się dzieje. Że ktoś taki jak ja robi w tym zawodzie. Że mu wychodzi, że jest specjalistą. Mało lepszych znajdziesz. To wszystko dzięki Renacie. Ale i ona nigdy mi nie mówiła, że coś poszło dobrze. Że jest dumna. Wiesz, ja tylko chciałem, żeby oni byli ze mnie dumni i jakoś tego nigdy nie poczułem. I potem robiłem różne kwestionowane rzeczy. Chociażby stary jechał do Włoch mnie z małżeństwa wyciągać. Wtedy się zorientował, że stałem po złej stronie barykady. Zawiodłem go, wiesz? I tak żyłem te dwieście lat w poczuciu, że ich zawiodłem. No i po weselu mi się ulało. Bo wiesz, ja nie zawsze taki byłem. Taki się stałem pod wpływem życia. I nie mówię, że to źle. Ale naprawdę miałem dużo żalu, że nie potrafiłem nawet przy tobie zostać wtedy po ślubie. Więc wygarnąłem im wszystko. I o ile Silvan, jak to Silvan, się zmieszał i nie wiedział co powiedzieć. To Renia miała bomba reakcję. Rozcięła sobie rękę i mi pokazała swoje wspomnienia. Jak to wyglądało z jej strony. Wiesz, nie chcę się w to zagłębiać, bo to mocno prywatne. Ale dopiero wtedy zorientowałem się czemu tak to wszystko wyszło. – Mówił i mówił, patrząc raz na sufit, raz na ścianę, a raz w wodę. Łatwiej mu było się tak skupić na składnym ułożeniu wszystkiego. Dopiero jak skończył, spojrzał na Idę, prosto w jej zielonkawe oczy. – Ale nadal mam trochę żalu. Że mnie nie nauczyli kilku rzeczy. – Dodał ciszej. Miał na myśli miłość. Nigdy się jej nie nauczył, nie miał pierwowzoru prawdziwego, zdrowego związku. Dlatego się tak bał wchodzić w poważne relacje. Bał się, że spierdoli sprawę. A on w swoim perfekcjonizmie nie dopuszczał do sytuacji, w której to on robi coś źle. Z Idą obchodził się jak z jajkiem, byleby nie zepsuć tego co mieli. Maurice już chciał tylko jednego. Móc Idę pokochać. Było to jego marzenie, a on ich miał niezmiernie mało. Bo z pozoru miał wszystko co tylko facet może sobie wymarzyć. Samochody, domy, pieniądze, drogie zegarki i jeszcze droższe obrazy. Jedyne czego nie mógł posiąść to odwagi, aby pokochać ją. Nie umiał podjąć tej decyzji, choć bardzo chciał. Czuł, że to niesprawiedliwe. Zawsze miał co chciał, a tego nie mógł posiąść. Nadeszły takie czasy, że Maurice jedynie marzył o miłości. Chciał być kochany zawsze, ale w tym przypadku po prostu pragnął kochać. Obiecał sobie, że do tego jeszcze dojdzie. Że uda mu się wywalczyć ten niezmiernie ciężki układ, z samym sobą.

- Przecież wiesz, że ja to robię dla Ciebie – powiedział mając na myśli polowania. Chciał, żeby kobieta umiała polować nie tylko dla własnej satysfakcji, a i dla jej bezpieczeństwa. Nadeszły straszne czasy dla wampirów, wszędzie kamery, wszędzie telefony. Musiała umieć się z obchodzić z takimi warunkami i wciąż móc zdobywać pokarm. Nadejdzie zły dzień, nie będzie syntetyków i będzie musiała wypić z człowieka. Chciał ją na to przygotować, żeby po prostu była bezpieczna i gotowa na wszystko. Nie chodziło już o chorą ambicję, żeby jego dziewczyna nie była ‘’wybrakowana”. Maurice po prostu musiał być pewien, że Ida sobie poradzi w różnych warunkach.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Ida nie naciskała. Czekała aż Maurice się przekona i zacznie opowiadać, albo zmieni temat. Naprawdę cieszyła się, że się powoli przed nią otwierał, ale dalej liczyło się dla niej, żeby nie robił niczego wbrew sobie. Dlatego po prostu czekała. Patrzyła na niego z lekkim uśmiechem, starając się po prostu samą obecnością pokazać, że jest obok i wspiera go całym sobą. Była świadoma, że to nie było dla niego łatwe. Nie była głupia, żeby nie zauważyć, że nie przepada za opowiadaniem o swojej przeszłości. Nie poruszał takich tematów, a i ona nie czuła się na takiej pozycji, żeby dopytywać o jakieś szczegóły sama z siebie. Za to kiedy już zaczynał opowiadać, to wysłuchiwała ze skupieniem, oferując po prostu wsparcie i to, że była otwarta na to, by przyjąć jego opowieść. Chciała by czuł w niej opokę, której może powiedzieć o wszystkim co go trapi. Była gotowa nawet na to, by strapiony po pracy mógł opowiedzieć jej o tym co się wydarzyło. Dla niej po prostu w partnerstwie ważne było to, żeby obydwoje mogli na sobie polegać i starała się mu to pokazać. Zaprezentować pewne wzorce. Chwycić go za rękę by mogli przejść przez ten kawałek życia wspólnie.
Słuchała go uważnie, nie przerywając, nie nalegając, by patrzył prosto na nią. Nie mówiła nic, żeby przypadkiem go nie rozproszyć. Nie chciała, żeby pomyślał, że jej komentarze są ważniejsze od tego co mówił. W końcu to była bardzo intymna rozmowa. Wspomnienia, które na pewno nie były dla niego łatwe i proste. Gładziła go jedynie lekko po plecach, pokazując, że cały czas jest obok. Przygryzała lekko wargę słuchając tego wszystkiego. Nie znała Silvana i Renaty z takiej strony. Ona po prostu uznała, że to wyglądało tak jak w normalnej rodzinie, po około dwudziestu latach się rozstali, każdy obrał własną ścieżkę i dlatego właśnie rzadko widziała go u jego własnego ojca w mieszkaniu. Nie sądziła, że między nim, a jego rodzicami były jakieś zaszłości i średnio dobre relacje. Było jej naprawdę przykro, że tak wyglądało jego życie. Wieczna walka o dumę i atencję własnych rodziców, chęć zadowolenia ich. Dotarło do niej, że kiedy wspominał jej, że całe życie poświęcił, by być taki jak ona, to chodziło mu o matkę. Chciał przypominać Renatę i chyba był średnio zadowolony z tego jak mu to wyszło. Idę naprawdę ścisnęło coś w środku, po prostu empatyzowała z Maurycym i z tym co się działo w jego życiu. Nie wiedziała też co mogła powiedzieć, bo domyślała się, że to nie ona powinna zapewniać, że Silvan i Constanza na pewno byli z niego dumni, że ich nie zawiódł. To nie były jej słowa do powiedzenia. Trochę sama odczuła żalu do rodziców swojego chłopaka, że tak to z nimi wyglądało. Nie spodziewała się takiej przeszłości w ich wykonaniu, zwłaszcza, że dla niej zawsze byli naprawdę w porządku osobami.
W końcu na nią spojrzał, w jej szeroko otwarte oczy, uśmiech który znikł gdzieś w połowie jego historii. Sięgnęła do jego twarzy, by delikatnie pogładzić go po policzku, a zaraz potem, wykorzystując to, że ją trzymał, a nawet jeżeli by ją puścił, to byli w wodzie i nic by jej się nie stało, chwyciła jego twarz w obie dłonie, czule ściskając jego twarz.
Możesz mieć żal, też bym miała, to normalne. — Przyciągnęła się bliżej jego twarzy, zaciskając nieco mocniej mięśnie ud. Spojrzała na niego z bardzo niewielkiej odległości, prosto w błękit jego oczu. — Zawsze możemy nauczyć się ich wspólnie. — Dodała, chociaż wcale nie wiedziała o co mu chodzi. Nachyliła się lekko i krótko go pocałowała, jakby chcąc pokazać, że jest obok, niezależnie co by się działo. Odsunęła się dość szybko, bo nie chciała, by pomyślał, że chce w ten sposób uciąć rozmowę, zakończyć wszystko w bardzo "ich sposób", gdzie głęboką konwersację spłycają do fizyczności. — Ja wiem, że ciężko naprawić krzywdy z przeszłości i nic ich nie zmaże, ale teraz nie jesteś już sam. Wiesz o tym, prawda? — Spytała prawie szeptem, nie odsuwając się ani o milimetr. Spoglądała na niego, próbując przekazać mu, że naprawdę miała to na myśli. Byli teraz w tym razem, nie ważne co sądził. Miała być jego drugą połową, dopełniać go i uzupełniać tam, gdzie czegoś mu brakowało do szczęścia. Obydwoje brali od siebie garściami, dlatego zależało jej by zobaczył, że chciała też mu coś od siebie dać. Dobrowolnie.  — Razem stworzymy nowe wspomnienia do których będziesz chciał wracać. Dziękuję, że mi powiedziałeś. — Dodała, przesuwając lekko kciukiem, w słodkim, romantycznym geście. Coraz łatwiej im przychodziły takie sytuacje, gdzie wybierali ważną rozmowę, zamiast oddanie się pragnieniom, a Idzie to nieszczególnie przeszkadzało. Nawet była z nich dumna.

Skinęła głową, kiedy stwierdził, że robi to dla niej, chociaż z jej perspektywy to wcale tak nie wyglądało. Przy tym jak jednak wyglądała ich rozmowa w basenie, nie chciała znowu przypadkiem poruszyć tego drażliwego dla nich tematu, który zawsze kończył się mniejszą lub większą sprzeczką. W końcu mogła mu odparować, że wydawało jej się, że robi to bardziej dla siebie samego, by mogła w jego oczach przyjąć formę prawdziwego wampira, a nie wampirzej ofermy jaką była teraz. Nie zamierzała mu tego robić  w urodziny. Nie chciała go denerwować, szczególnie po takim wyznaniu, jakim ją wcześniej obdarzył.
Dziękuję. — Cmoknęła go w policzek i uśmiechnęła się, po raz kolejny tego wieczoru. Kiedyś jeszcze się o to pokłócą, była tego pewna.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
No i Maurice miał ten żal, jasne że go miał, chociaż trzeba było przyznać, z czasem wyblakł. Z pewnością złość na nich się drastycznie zmniejszyła, a przynajmniej wobec mamy. Nigdy nie myślał, jak to wyglądało z jej perspektywy. Mężczyzna miał ten dar, że w ogóle rzadko myślał o innych. Przez to właśnie nigdy się nie próbował postawić na jej miejscu. Również i sama kobieta mu mało mówiła, zostawiając dla siebie dużo informacji. Rozumiał to po czasie, w końcu sam miał takie tendencje do zatajania i omijania tematów. W końcu krew z krwi. Wbrew pozorom, byli naprawdę do siebie podobni. Mieli podobne mechanizmy obronne. Chociaż z wyglądu mieli mało cech wspólnych, to tam gdzieś głęboko wewnątrz, byli bardzo zbliżeni do siebie.

- Mam i będę mieć, ale zmniejszył się jakoś po tej rozmowie. Nie wiem, chyba też nasza relacja mi pomogła trochę prze priorytetować rzeczy. – Wyznał patrząc w jej oczy. Byli tak blisko siebie, że chciał ją pocałować, ale nie chciał również psuć chwili. Gdyby się na chwilę zatrzymał z otwieraniem się, mógłby już tak łatwo do tego nie wrócić. A naprawdę miał ochotę otworzyć się bardziej na Idę. Zasługiwała na to, żeby wiedzieć z kim jest w związku. W tę relację wchodziła trochę na ślepo, nie będąc pewną kim tak naprawdę jest Maurice Hoffman. A żeby dowiedzieć się, musieli obydwoje odkopać z warstw kurzu, Zimmermana. Pierwszą, prawdziwą, edycję mężczyzny, której się pozbył przy pierwszej lepszej okazji. Dopiero wracając tak bardzo do korzeni, był w stanie sobie ułożyć bardziej rzeczy w głowie. Wiedział, że tego co się bał nazwać na głos, będzie musiał się nauczyć z Idą. Że to jej krzyżem będzie nauczenie Maurice’a miłości, której nie dość, że się bał to i również nie wiedział jak w niej postępować.
- Możemy – odparł i dał się ponieść pocałunkowi. Ręce go wcale nie bolały od ciągłego trzymania Idy, ale przeszkadzało mu, że mógł tylko jedną dłonią operować. Wplótł swoje palce w jej włosy i przyciągnął ją jeszcze do namiętniejszego pocałunku. Jak bardzo chciał móc ją kochać w tamtej chwili, tak nie mógł. Aczkolwiek, wynagradzał jej to inaczej. Pokazywał, że naprawdę jest dla niego wszystkim. Jego słońcem, powietrzem i krwią. Tylko Ida potrafiła go tak dobrze przekonać, żeby kochał. Żadna tak na niego nie wpływała, żadnej się nie udało pokazać Hoffmanowi, że warto się kroić za miłość. Na szczęście, zanim wszedł na poważnie w tę relację, Renata uświadomiła synu jedno. Że nie można się zabijać za miłość. Ani dla matki, ani dla ojca, ani dla Idy. Gdyby miał wciąż to przekonanie, to możliwe, że by ta relacja poszła w zupełnie innym kierunku. Może byłby lepszym chłopakiem, może nie. Ale z pewnością, był już w bezpiecznym miejscu. Wiedząc, że to on musi ‘’przeżyć”, łatwiej mu było podejmować pewne decyzje. Nie to, żeby wcześniej nie był egoistą. Aczkolwiek, nie szedł w ekstremę.
- Wiem, że nie jestem sam, ty też nie jesteś – odpowiedział jej, gdy już się odsunęli od siebie. Naprawdę przy Idzie Maurice po raz pierwszy od wielu lat nie czuł się samotny. Był jej za to bardzo wdzięczny, tak samo jak za wiele innych rzeczy. Tkwili przy sobie w związku i ona dawała mu bardzo wiele. Miał nadzieję, że i kobieta tak się czuje z nim. Nie był dobry w dawaniu od siebie, aczkolwiek starał się. Robił jak umiał i jak mógł. Czy to starczało? Czas musiał pokazać. Jednakże, jak na razie próbował nadrabiać wszystkie swoje braki. I robił to dla Idy i dla siebie. Chciał, żeby i ona go chciała kochać, tak samo jak on tego pragnął.
- Wspomnienia z Tobą są jednymi z moich ulubionych – wyznał.

Wiedział, że kolejna rozmowa o polowaniach nie miała sensu, nie teraz. Nie chciał znowu psuć atmosfery, więc również przestał na ten temat się wypowiadać. Dlatego też, przyciągnął ją do głębokiego pocałunku. Narkotyki wciąż szumiły mu w uszach, a pragnienie wygrywało z chęcią pogaduszek. Nie ważne jak tematy by nie były poważne, na koniec i tak chciał się zbliżyć do Idy. A może i nawet bardziej, bo pod wpływem emocjonalnych rozmów.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Ida nie sądziła, że całe to ich potajemne spotkanie, które miało być w miarę szybkie i krótkie, obróci się w taką emocjonalną bombę pełną wyznań, bliskości i bycia razem. Zaskakiwał ją z każdym dniem, już nie ważne ile w tym było alkoholu i kokainy, nie ważne, że być może będzie zła, że wszystkie duże i istotne kroki dla ich relacji podjęli w bardzo konkretnym settingu nietrzeźwego umysłu.
Kiedy usłyszała, że ich relacja mu jednak we wszystkim w jakiś sposób pomogła, to zmiękły jej lekko kolana. Uśmiechnęła się, po raz chyba setny tego wieczora, jeżeli w ogóle uśmiech schodził z jej twarzy, i pogładziła go po policzku, by pokazać mu, że naprawdę się cieszy, że odnalazł w niej jakiś spokój i odpowiedzi których szukał, Nie wiedziała zbytnio co na to w ogóle powinna odpowiedzieć. Powiedzieć, że nie ma za co? Podziękować. Dlatego po prostu cicho szepnęła, że cieszy się. Nie powiedziała co konkretnie tę radość wywołało, czy jej udział w tym wszystkim czy sam fakt, że po prostu łatwiej mu było w tym momencie to wszystko przetrawić, nawet jeżeli temat nadal był ciężki. Faktem było, że weszła w tę relację trochę w ciemno, trochę podążając za własnymi żądzami i pragnieniami. Widziała w jego oczach smutek, kiedy stała w tamtym przedsionku jego mieszkania. Ciężko jej było konkretnie pojąć wszystko co między nimi zaszło, nawet w tamtej chwili, nawet kiedy wyznał jej, że miał do rodziców żal o to, że nie potrafił przy niej zostać w tamtym hotelu. Ida też chyba tak ogólnie nie wiedziała na co się pisała wchodząc w tę relację. Nie chciała go naprawiać, nie chciała go zmieniać. Chciała chyba po prostu mu pomóc. Spełnić jego prośbę, kiedy w ciężkim stanie poprosił ją, by go nie zostawiała. Tutaj właśnie ukazało się jej dobro, które tak w niej lubił. Jej ciepła strona. Nie potrafiła go zostawić, rzucić płonącej zapałki na ten drewniany most, któremu on wcześniej zniszczył dwa wsporniki i polał całego benzyną. Wystarczyło by załamał mu się głos, by wyglądał jakby przeżył coś bardzo ciężkiego, by poprosił ją o coś po raz pierwszy podczas ich znajomości, żeby ona uległa. I co, weszła wtedy przez te lekko uchylone drzwi do jego świata, znając jedynie kolor wycieraczki i wygląd futryny. Rozgaszczała się powoli, jednak dalej dużo kart pozostawało zakrytych, a ona musiała wykazać się cierpliwością. Wiedziała, że nie dowie się wszystkiego od razu, więc starała się po prostu być jak najlepszą wersją siebie, szukając odpowiedniej poduszki do metaforycznego salonu.
Nie powiedziała już nic, jedynie oddając się pocałunkowi. Czuła jak jego ręka wplątuje się w jej włosy, jak brutalnie przyciąga ją do siebie, chcąc więcej niż krótkiego całusa. I ona pragnęła większej bliskości, przylgnęła więc do niego, samej wplatając palce w jego włosy. Dziwne było, że w ogóle udało im się odsunąć, że nie przerodziło się to w coś więcej. Jednakże faktycznie, odsunęli się od siebie po dłuższej chwili, chociaż Ida zdążyła zapomnieć o całym świecie. Kokaina, którą wcześniej przyjęła stymulowała jej układ nerwowy, prowadząc w stan euforii, a ona miała tyle energii, że nie mogła się powstrzymać. Cmoknęła go jeszcze w nos, nie zważając na to jak wilgotne były ich usta.
Ona nie potrzebowała tego zapewnienia, że nie jest już sama tak jak on, ale i tak bardzo doceniła jego słowa. Wiedziała, że to nie było coś, co przychodziło mu łatwo, a przynajmniej nie tak łatwo jak jej. Potrafił jednak kupić jej serce w kilka chwil, szczególnie, że zanim zdążyła mu odpowiedzieć dodał, że wspomnienia z nią są jego ulubionymi. To naprawdę dużo znaczyło, szczególnie z ust kogoś, kto miał na karku dwa stulecia. Wzruszyła się, serce jej zabiło szybciej, a ona wręcz zaniemówiła. Najgorsze, że jeszcze nie mogła odpowiedzieć, że jej najlepsze wspomnienia też wiązały się z nim, odpowiedzieć tym samym. Dlatego po prostu oddała się kolejnym pocałunkom, jakby zapomniała o wszystkim co się działo dookoła. Chciała być adorowana, tak jak on ją właśnie adorował w tym momencie. Poddała się wszystkiemu, zaczęła nawet sięgać między ich ciała, w dół, tak jakby nie przejmując się tym gdzie byli i co się działo na górze. Na szczęście na górze ktoś musiał upuścić kieliszek, przez co Ida wyrwała się z transu. Odsunęła się zdezorientowana i spojrzała zamroczonymi oczami w jego zasnute mgłą.
Dokończymy w pokoju, gwiazdo. Ciesz się imprezą, wszystkiego najlepszego. — Cmoknęła go jeszcze szybko, po czym przestała oplatać go nogami i odsunęła się, by zebrać swoje rzeczy z basenowej podłogi i zniknąć gdzieś w korytarzu z obietnicą bliższego spotkania za kilka godzin.

[koniec]
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach