28 xii 22 || Take me through the darkness to the break of the day

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Noc mijała, ABBA wybrzmiewała w głośnikach, a Idę wręcz fizycznie bolało, że musi unikać swojego chłopaka. Chciała nie wypuszczać go z ramion, przetańczyć z nim każdą piosenkę i śpiewać karaoke aż do zdarcia głosu. Wiedziała, że gdyby miała przebywać z nim w jednym pomieszczeniu to pewnie podążałaby za nim tęsknym spojrzeniem, więc po prostu unikała go na tyle, na ile mogła. W końcu nikt nie podejrzewał ich o jakieś ciepłe uczucia, a wręcz większość myślała, że się nienawidzą. Dlatego nikogo nie dziwiło, że nawet w urodziny Olszewska nie biega za jubilatem, by pławić się w jego blasku. Ona wiedziała, że ten blask i tak pochodził też od niej, dlatego nie zamierzała mu go zabierać.
Ida kręciła się po domu, piła całkiem smaczne kolorowe drinki, a nawet dała się przekonać do spróbowania kokainy. Zabawa by była doskonała, gdyby on mógł być u jej boku. Trochę zaczynało jej być przykro, że musieli się ukrywać. Szczególnie po kilku godzinach, kiedy była napita i naćpana.
Nie było jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przewidując taki rozwój wypadków, jeszcze przed całą imprezą umówili się na basenie. Romantycznie, o 3 nad ranem. Ida przyszła kilkanaście minut wcześniej, żeby przypadkiem nie zniknęli razem. Rozejrzała się, czy nikogo nie ma dookoła, a potem usiadła na leżaku. Przez chwilę głupie pomysły chodziły jej po głowie, a że była naprawdę mocno wstawiona, to pozwoliła im wygrać. Zrzuciła z siebie cekinowe wdzianko i zeszła do basenu po schodkach, po czym przepłynęła się kilka razy w tę i we wtę. Musiała rozładować trochę energii, która wręcz ją przepełniała po narkotykach. Zapewne dawka którą wzięłą by mogła jej zrobić całkiem poważne problemy, gdyby była człowiekiem. No ale cóż, nie była nim i jak powiedziała Maurycemu kilka dni wcześniej, nie zamierzała więcej żałować, zamierzała korzystać.
Kiedy usłyszała jego kroki, podpłynęła do krawędzi basenu i oparła się o jego krawędź. Uśmiechnęła się szczerze na jego widok. Brakowało jej go, by ten wieczór był w końcu naprawdę udany.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice tańczył, pił krew, wciągał kokainę i śpiewał, aż do zdarcia głosu. Obtańczył Halide do takiego stopnia, że mu się zaczęło kręcić w głowie. Zawracał dupę swojej siostrze astralnej na tematy wszelakie i zmuszał ojca do karaoke z co drugim szlagierem. Przypomniały mu się te wszystkie czasy, gdy te piosenki wychodziły i jak z Jannikiem bawili się na koncercie ABBY. Każdy pamiętał zupełnie inne wydarzenia i razem składali to w całość. Według lekarza to Maurice Björna Ulvaeus, a według samego zainteresowanego to była Anni-Frid Lyngstad. Prawda była taka, że choć dotarli na backstage, to byli tak naćpani, że spieprzyli się ze schodków i zainteresowana para musiała im pomóc wstać. Oczywiście żaden tego nie pamięta, tak samo jak tego, że Maurice kazał sobie złożyć autograf na brzuchu i potem latał bez koszulki po hotelu pokazując wszystkim co miał. Jeszcze wtedy przeżywał porzucenie Violi, więc robił dużo głupich rzeczy. No, ale wracając do teraźniejszości. Chłopak się po prostu świetnie bawił, ale brakowało mu Idy w tych celebracjach. Nie mogli razem się bawić, choć przez przypadek kilka razy spotkali się przy barze i wymienili spojrzeniami. Ba, nawet przez przypadek na nią wpadł podczas jednego z dzikich tańców. Za każdym razem jak nie mógł się powstrzymać, szedł zapalić, otrzeźwieć na dworze. W rezultacie wypalił całą paczkę. Na szczęście miał ich wiele kupionych, posłał familianta na stację paliw.

Umówili się o trzeciej na basenie, ale dla niego opuszczenie towarzystwa nie było takie łatwe. Powiedział, że idzie do winniczki po znakomite wino, które tam leży od chrzcin Amelii Fischer i chwiejnym krokiem, ze stukotem obcasów, zszedł na dół. Rozejrzawszy się dookoła, czy przypadkiem nikogo nie ma, wszedł na teren basenu. Nikogo nie widział, jedynie słyszał ”Gimme! Gimme! Gimme! (A Man After Midnight)”. Na leżakach nic, przy drzwiach nikogo nie było. Ale jego wzrok padł na leżący na ziemi kombinezon. Od razu spojrzał na wodę i tam już znalazł swoją ukochaną. Oj jakie wielkie oczy zrobił, gdy dostrzegł stan w jakim była. Uśmiechnął się szeroko i stanął przy brzegu. Od razu zrzucił z siebie różową kamizelkę, następnie spodnie, buty i skarpetki. Wskoczył dość mało zgrabnie, bo był naćpany, do wody i złapał ją w pasie ze śmiechem.
- To tak dla mnie? – Zapytał wyszczerzony. Oczywiście, że nie spodziewał się półgołej Idy w basenie, ale jemu to nie przeszkadzało. Ba, wręcz był uradowany takim widokiem. Choć miał go już na co dzień, to wciąż go doceniał. Jedną z najlepszych rzeczy w wampiryzmie było to, że mógł go mieć już na wieki. Nie bali się starzenia, śmierci. Maurice tkwił już prawie dwieście lat w jednym, niezmiennym stanie. Mogli się jedynie ulepszać, o regresie nie było mowy.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Dziewczynę naprawdę czasami korciło, żeby przypadkiem wyjść na balkon wtedy kiedy on wychodził, złapać papierosa, którego trzymał między palcami i zaciągnąć się nim bez słowa. Przypadkiem oczywiście. Chyba tylko ostatki zdrowego rozsądku ją przed tym powstrzymywały, ale sfrustrowana dała się zaciągnąć Tahirze do stolika z kokainą. Jeszcze ją trochę kręciło w nosie na samo wspomnienie. Na szczęście nie dała się namówić na familianta, chociaż szczodrze korzystała z fontanny z krwią. Dzięki temu nie musiała aż tak dużo pić, chociaż kiedy nie tańczyła z przyjaciółkami (bo Halide nie wiadomo dlaczego zamiast trzymać z nią była co chwila porywana przez jej chłopaka) i nie rozmawiała na jakieś głupie tematy z wampirami dookoła to faktycznie piła. Unikała maszyny do karaoke, trochę wstydziła się śpiewać przy wszystkich. Jeszcze trochę za krótko żyła, żeby nie obchodziły ją konwenanse i zniknęły wszystkie ludzkie kompleksy. Nawet jeżeli wiedziała, że nikt jej nie będzie oceniał, to po prostu miała jakiś hamulec w głowie.
Ida naprawdę się szczerze uśmiechnęła, kiedy usłyszała jego kroki. Tęskniła za nim, chociaż był tuż obok. Nigdy wcześniej nie czuła tak bardzo, że był jak zakazany owoc, jak tego wieczora. I chociaż już w wigilię czy ogólnie przez cały wyjazd do Saint Moritz musieli być bardzo ostrożni, to wcześniej nie była aż tak bardzo pod wpływem wielu różnych substancji, które wręcz pchały ją w jego ramiona.
Spoglądała jak rozgląda się po pomieszczeniu, nie odzywając się i czekając jak ją dostrzeże. Odwzajemniła jego uśmiech, bo chociaż może nie planowała, żeby witać go półnagą, to cieszyła się, że sprawia mu to przyjemność. Lubiła, że na niego działała, naprawdę cieszyła się, że docenia i jej charakter, ale też wygląd. Odpłynęła trochę od brzegu basenu, żeby spoglądać na niego z uśmiechem nieschodzącym z twarzy, kiedy zrzucał z siebie kolejne ubrania, po czym zaśmiała się cicho, kiedy wskoczył do wody z gracją daleką od gracji łani. Chwilę później w końcu znalazła się przy nim i nie czekając nawet sekundy przytuliła go ciasno do siebie, Naprawdę tylko tego potrzebowała i tylko na to czekała przez cały wieczór.
No przecież nie będę się kąpać w ubraniach. — Odwzajemniła jego uśmiech, zarzucając mu ręce na ramiona. Jej woda sięgała do obojczyków, więc on trochę nad nią wystawał. — Ale możesz to uznać za część prezentu. Wszystkiego najlepszego Maurice. — Wcześniej nie złożyła mu życzeń, nawet krótkiego "kolejnych stu lat", które mogła powiedzieć przy wszystkich. Trochę obawiała się, że jeżeli podejdzie do niego i zacznie coś mówić to popłynie, a to miał być jego dzień, jego noc i to on miał być w blasku reflektorów, a nie nagłe ogłoszenie ich romansu. Zasługiwał na to, by być na świeczniku, by wszyscy się nim zachwycali i skakali dookoła niego. Przyciągnęła go do urodzinowego pocałunku, ale nie dała mu się rozwinąć. Wiedziała, że jeżeli cokolwiek teraz zaczną, to stracą sporo cennego czasu, którego nie mieli aż tak dużo. W końcu na ile jubilat mógł zniknąć w trakcie imprezy?
Jak się bawisz? — Zapytała, kiedy po dłuższej chwili odsunęli od siebie swoje twarze. Dalej byli w basenie i nadal stała obejmując go. Nie zamierzała go puszczać, teraz była ich chwila.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Oczywiście, wymaganie od Idy kąpania się w ubraniach byłoby kretyńskie. A jednak w ogóle się nie spodziewał, że będą pływać. Wybrał basen, bo tam raczej nikt nie będzie nikogo szukać. Nie spodziewał się, żeby impreza przeniosła się nagle nad wodę, gdzie mogli się potopić. Miało to być bezpieczne miejsce, choć nie włożył za dużo myśli w wybranie go. Już był w takim stanie, że mało co go interesowało. Dlatego też pozbierał się ubrań z prędkością światła, o mało nie zaplątując się w nogawki różowych spodni. Oczywiście, kamizelkę się łatwo zdjęło. I tak cały wieczór świecił klatą bez skrępowania. Maurice nie miał kompleksów, nigdy się nie martwił, że ktoś pomyśli, że źle wygląda, czy też, że coś nie halo. Był w końcu chodzącym ideałem w swoich oczach, więc zrozumiałe było, że i inni tak będą myśleć. Nie wkładał w to za dużo rozważań, bo i tak ostatecznie nie zależało mu na ich opiniach.

- Wiesz, imponujesz mi kiedy jesteś nago – zaśmiał się. Woda była podgrzewana, więc było im komfortowo. Byli do siebie przytuleni, jakby nie widzieli się latami. A tak naprawdę to było tylko kilka godzin z dala od siebie. A w sumie to nie z dala, bo ciągle byli w jednym miejscu, po prostu unikali się nawzajem. Ale nie można było winić graczy, to była wina gry, którą sobie wybrali. Wciąż Maurice nie był do końca gotowy na wielki coming out, z niewiadomych mu powodów. Po prostu nie i już. Wolał oswoić rodziców do myśli, że w ogóle kogoś ma, zanim powie, że to Ida. Ale w ogóle nie było na to czasu ani miejsca. Sahakowi powiedział jedynie, że w ogóle ma dziewczynę. A widząc jego ostatnią bliskość z Renatą, bał się, że jej powie. To nie tak, że mu nie ufał. Maurice raczej po prostu nie ufał bezgranicznie. Zaufanie minus kontrola to głupota. Zawsze to powtarzał niczym rasowy socjopata.

- Dziękuję Ida – odpowiedział jej. Miał gdzieś życzenia i inne konwenanse, po prostu chciał być obok niej. A ten dreszczyk emocji, który wiązał się z uciekaniem gdzieś na boki przed resztą, też mu się podobał. Dodawało to pewnego smaczku, tajemnicy. Dał się pokrążyć pocałunkowi, a żeby było mu wygodniej, podniósł Idę, żeby znajdowała się twarzą na jego wysokości. Trzymał ją za uda i całował bezgranicznie, jakby naprawdę zjednali się po długich latach. Może to kokaina, może to ten alkohol z krwią, a może to była czysta miłość. Nie wiadomo. Jednakże, zatracił się w pocałunkach i wybudził się dopiero, gdy ona się odsunęła. Zamrugał kilka razy, żeby potwierdzić, że faktycznie są w basenie i faktycznie to się dzieje. Jak to było, że te używki ich najbardziej łączyły. Pierwszy raz? Po alkoholu z krwią. Związek? Po kokainie. Więc co niosła ta noc?

- Świetnie, ale tu z Tobą najlepiej. Wiesz jak żałowałem, że nie mogłem z Tobą zaśpiewać? – Powiedział zaaferowany. Słyszał z góry ‘’Lay All Your Love On Me” i zaczął śpiewać piosenkę. Początkowo cicho, aż się rozkręcił przy fragmencie Don't go wasting your emotion. Lay all your love on me. . Maurice był we własnym świecie, on już średnio rejestrował co się dzieje. Wiedział jedynie, że śpiewa ABBę, że jest z Idą w basenie i, że ma urodziny. Dalej to już mało co pojmował. Wczuł się w rytm piosenki, aż nie przypomniało mu się, że nie dostał prezentu. – Właśnie. Gdzie mój prezent? – Spytał na chwilę przerywając show.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Wampirzyca też nie spodziewała się, że skończy w basenie, jednak woda ją tak bardzo kusiła jeszcze kilkanaście minut wcześniej. Nie miała czego żałować, kiedy przyglądała się szybkiemu striptizowi, który został jej zafundowany przez ukochanego, nawet jeżeli w taką okazję role powinny być raczej odwrócone. Jakimś jednak cudem wylądowali w wodzie, a ona wcale nie narzekała. Jedynym minusem było to, że gdyby ktoś teraz wszedł to ciężej by im było się wytłumaczyć w wiarygodny sposób z okoliczności w jakich się właśnie znaleźli, niż gdyby zajęli leżaki jak cywilizowane wampiry.
Tylko jak jestem nago? — Zaśmiała się, ale przyjęła komplement cmokając go szybko w usta. Czuła pod ramionami twarde mięśnie pleców, kiedy głaskała go po nich w trakcie przytulasa. Po prostu cieszyła się jego bliskością, którą musieli porzucić przez kilka ostatnich godzin. Rozumiała, dlaczego to robią. Ona sama bała się trochę reakcji wampirów dookoła, bałą się, że zaczną się ją pytać co ona widzi w takim chłodnym gburze. A ona nie chciała i nie zamierzała się spowiadać komukolwiek ze swoich uczuć i wyjaśniać, że Maurycy to wcale nie był taki zły. Nie chciała też znać reakcji Silvana na to wszystko, obawiała się najgorszego, nawet jeżeli wiedziała, że mężczyzna życzy jak najlepiej i dla niej, i dla swojego syna. Zabawnie by było, gdyby Sahak poinformował starszyznę wampirów o tym co powiedział mu Hoffman, a Silvan połączył by to z tym co Ida opowiadała mu o tajemniczym chłopaku na urodzinach Tahiry. Wtopa roku.
Nie odpowiedziała na jego podziękowania werbalnie, po prostu dała się pochłonąć pocałunkom, które w ciągu kilku chwil stały się naprawdę bardzo namiętne. Ida także zgubiła gdzieś porzucie rzeczywistości. Miała wrażenie, że woda w miejscu gdzie trzymały ją jego dłonie była wręcz wrząca. Przyciśnięta do niego, drapała go lekko po plecach jedną ręką, drugą wplątując lekko we włosy i wymieniając je co jakiś czas. Naprawdę musiała wykorzystać wszystkie pokłady silnej woli, żeby odsunąć się od niego, a i tak, tym razem ona, przygryzła jeszcze jego wargę. Ledwo powstrzymała imperatyw, by przegryźć ją do krwi i spróbować jej smaku, na szczęście jakieś resztki samokontroli błąkały się gdzieś po jej umyśle i odsunęła się zanim do tego doprowadziła.
Uradowała ją jego odpowiedź, jeszcze bardziej rozświetlając jej twarz w uśmiechu i pozytywnych emocjach. Wiedziała, że bawił się naprawdę dobrze, więc podkreślenie faktu, że z nią i tak było mu najlepiej, rozlało ciepło po jej żołądku. I chociaż Ida nie śpiewała przy ludziach praktycznie nigdy, to przy nim nie miała takiego problemu, często robili sobie karaoke w aucie. Dla niego nawet by się przełamała i wystąpiła przed wszystkimi. Skoro Silvan dał pokaz do mamma mia, to i ona mogła by coś wykonać.
Ciesz się, że stary Silvan tego nie słyszy, bo zrobiło by mu się naprawdę przykro, że pocałunki w basenie stawiasz ponad wasz wspólny duet. — Zaśmiała się, po czym zamilkła, dając mu śpiewać i patrząc w te jego niebieskie oczy z uwielbieniem. Pławiła sięw jego blasku, nie potrzebowała niczego więcej do szczęścia. Ona mogła już tak zostać do rana, spychała więc na dno świadomości, że będą musieli wrócić na imprezę, prędzej czy później. Na razie czerpała ile mogła z ich bliskości. Kiedy Maurice nagle przerwał, spojrzała na niego z zaskoczeniem. No tak, prezent. Miała coś zaplanowane, nie była tylko pewna czy warunki były odpowiednie.
Chcesz dostać prezent będąc praktycznie nago w basenie? — Zaśmiała się, odgarniając mu grzywkę, która przez ferwor imprezy i gorących pocałunków, opadla mu na czoło. Skradła mu kolejny króki pocałunek, nie mogąc się nim nasycić. — Ktoś tu jest niecierpliwy. — Jej usta rozciągnęły się w uśmiechu, a ona sama skupiła się na piosence, którą oczywiście znała. Zanuciła kolejne wersy, może nie robiąc takiego show jak on, ale nie liczyło się to w tamtej chwili. Być może na trzeźwo bardziej by się przejęła tekstem, w tamtym momencie jednak bardzo rozbawiło ją to, że nawet pasuje.
I still don't know what you've done with me
A grown-up woman should never fall so easily
— Wydobyło się z jej ust, a ona przyciągnęła go do ponownego pocałunku. Nie była pewna czy to było dobre miejsce i czas na jej prezent, chociaż imperatyw narkotykowy bardzo pchał ją do tego, by zrobiła to, na co miała tak wielką ochotę.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Oczywiście, że Ida imponowała Maurycemu w różne sposoby. Swoją cierpliwością wobec niego, ciepłem, inteligencją i urodą. Irytowała też go niekiedy. Tą dziwną moralnością, stawianiu jednej etyczności, nad drugą. Tylko, że i w tym umiał znaleźć zalety. Uwielbiał tę dobroć w niej, choć bywały momenty, że było mu z nią nie po drodze. A szczególnie to nie dochodzili do porozumienia co do polowań. Po ostatnim to prawie, że jej nie zostawił na poboczu, bo narzekała jak to ona nie chce tego więcej robić. Roszczeniowe się zrobiło to towarzystwo. Tylko na sztucznej krwi by leciało, porzucając korzenie. On miał misję przekonać swoją dziewczynę, że z człowieka to najlepiej. Nie zamierzał się poddawać, to nie było w jego naturze.
- Nie tylko – zapewnił ją. Dotyk Idy wyjątkowo na niego działał, jej dłonie przesuwały się po jego umięśnionych plecach, a jemu jedynie zostało samemu eksplorować jej ciało. O ile fizyczność była bardzo ważnym filarem ich relacji, to ona ich połączyła, to nie tylko dla niej z nią był. Uwielbiał zbliżać się do niej, ale tak samo wspólne rozmowy oraz choćby spanie koło siebie. Zawsze się jakoś ułożyła, żeby być jak najbliżej jego. I Maurice czasem robił za dość twardą poduszkę, czasem za podpórkę, a czasem za rozdzielacz nóg. On też te długie ręce układał we wszystkie możliwe sposoby i na koniec jakoś to wychodziło, że budzili się splątani ze sobą. Ile razy miał jej włosy w buzi to nie zliczył, ale przywykł. Kazał jej je wiązać w grube warkocze albo koki, byleby nie budzić się z jej kłakami w oczach.  W końcu związek to sztuka kompromisów. Maurice jeszcze nie spał przy niej w czepku na loki, ale był coraz bliżej tego. To była kwestia czasu, aż zacznie wyjmować satynowe czepki i zasłonki na oczy. Może tygodni, może dni. Musiał po prostu poczuć się na tyle komfortowo, żeby zrobić z siebie debila. Akurat nie lubił wychodzić na ostatniego frajera przy niej. A trochę się tak czuł w tej całej swojej zaprawie i na dodatek piżamce z Victoria’s Secret, którą dostał pod choinkę od Halide. Do pary ze szlafroczkiem. Miał w posiadaniu zestaw, który był skrytym marzeniem każdego samca alfa. Po co spać w jakiś koszulkach, jak można mieć jedwabne zestawiki? No po co?

Gdy Ida przygryzła wargę Maurice’a, trochę się zdziwił, a trochę chciał poczuć więcej bólu. Jakaś masochistyczna część chłopaka się obudziła wraz z tą kokainą. Uśmiechnął się szeroko, a i zaśmiał słysząc jej komentarz. No nikt nie wzbudzał w nim tylu pozytywnych emocji na raz, nikt.
- Ależ ten duet był ikoniczny! Trochę mu zajęło obudzenie w sobie króla disco. No może księcia, ja jestem zdecydowanym królem. – Odparł skromnie jak zawsze. Gdy śpiewał, czuł na sobie wzrok kobiety, ale go to w żadnym stopniu nie krępowało. Lubił być w centrum uwagi, a jeszcze bardziej, gdy to o jej uwagę chodziło. Chciał być przez nią adorowany, żeby patrzyła na niego z zaaferowaniem. I Maurice skupił swój wzrok na Idzie i śpiewał tekst romantycznej piosenki, patrząc prosto w jej oczy. Gdyby był trzeźwy, skrępowałby się śpiewaniem o miłości przy niej. Jednakże, te wszystkie używki go tak zniewoliły, że miał to gdzieś. Nawet nie straszna mu była miłość. Chociaż na tę krótką chwilę.

- Chcę – odpowiedział zastanawiając się jaki to był prezent. Przyjąłby wszystko, już dostał tyle pięknych podarunków, że i kolejny nie był mu straszny. Nie wiedział co miała dla niego w zanadrzu. – Bardzo niecierpliwy – podkreślił i tym razem to on ją pocałował. Ciągnęło go do niej, jak pszczołę do kwiatka. Na chwilę zapomniał o tym całym prezencie, ponieważ pogrążyli się w pocałunku, a on nawet bez przerażenia, przyjął do siebie wyśpiewane przez Idę słowa. Po części chciał, żeby go kochała. Bardzo chciał. I to byłaby dobra okazja na powiedzenie tych ciężkich, okropnych i jakże prawdziwych, dwóch słów. Na trzeźwo Maurice mógłby tego nie zdzierżyć, a narkotyki wyciągają prawdę. Niech staną w prawdzie, a ich związek będzie tylko bogatszy. Również o okropnego kaca, który by przyszedł wraz z wypowiedzeniem Kocham Cię. Tylko w takiej sytuacji, bez wahania, mężczyzna by powiedział Ja Ciebie też. Była to taka chwila, w której nie bał się, nie myślał o ucieczkach i jedynie pogrążał się w hedonizmie. Chciał czerpać z tej okazji i robić wszystko, na co normalnie by nie miał siły, czy odwagi. Jednak to nie był jeszcze czas na to, a Maurice po prostu chciał dostać swój prezent. Nie ważne jaki by on nie był.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Maurycy też imponował Idzie w niejeden sposób. Był odważny, inteligentny, zabawny. Nigdy nie można było się z nim nudzić. Dysponował top peak sarkazmem, a w dodatku w stosunku do niej był szczególnie czuły. Nie wspominając oczywiście o tym, że wyglądał jak model z okładki vogue. Może i czasami się spierali i nie potrafili znaleźć kompromisu i porozumienia w pewnych kwestiach, szczególnie podczas tych konfliktów których podłoże stanowiło pochodzenie z odmiennych światów. Dla niego ludzie byli pożywieniem, dla niej stanowili duży fragment jej życia. Ich skale moralności mocno od siebie odbiegały i podczas gdy Idę można było porównać do Golden Retrievera, tak Maurycy był groźnym Rottweilerem. Nie przeszkadzało im to jednak jeszcze aż tak mocno. Może z biegiem lat jedno przekona drugie, albo po prostu znajdą jakiś złoty środek, który zadowoli obydwoje. Dopasują się do siebie i dotrą, bo w końcu związek też powinien rozwijać i poszerzać horyzonty.
Ty mi też imponujesz. Szczególnie jak tak chodzisz cały wieczór bez koszulki i kusisz. Nawet nie wiesz ile razy byłam blisko tego, żeby podejść do ciebie i pokazać wszystkim, że jesteś mój. — Zwierzyła mu się, bo nie mogła poradzić, że on tak na nią działał. Poza tym, była pewna, że wampir był tego świadomy. Perfidnie spojrzał się na nią, kiedy krew pita z fontanny pociekła mu w dół brody. A przynajmniej tak jej się wydawało, ale to było już na tyle późno, że wiele rzeczy które przechodziło jej przez myśl mogło wcale nie być prawdą. Szczególnie po kokainie.
Prawdą było jednak to, że faktycznie oprócz czysto fizycznej bliskości, zbliżyli się też do siebie w inny sposób. Idzie coraz bardziej zależało, coraz częściej łapała się na tym, że myśląc o przyszłości widzi bardzo wyraźnie go obok siebie. Chciała z nim zobaczyć inne kraje, chciała spać i budzić się koło niego, rozpoczynać kolejną noc kawą i papierosem na balkonie z widokiem na miasto. Widziała te wszystkie bale, gdzie uczyłby ją kolejnych tańców towarzyskich, widziała kolejne godziny spędzone na nauce narciarstwa, tysiące obejrzanych wspólnie filmów i eventów, na których by się wspólnie bawili. I chociaż sama się do tego nie przyznawała, po ich rozmowie sprzed kilku dni, czasami w tych przemyśleniach pojawiało się obok nich małe wampirzątko. Nie w kontekście jakichś bliskich lat, ale jednak. I chociaż Ida nie bała się miłości, nie bała się uczuć, którymi go coraz mocniej darzyła, to przerażało ją to, jak to wszystko się szybko toczyło. Niecałe dwa miesiące wcześniej nie mogli być w jednym pomieszczeniu bez rzucenia niemiłego komentarza w kierunku drugiego, a teraz w jej wyobrażeniach pojawiał się u jej boku razem z dzieckiem. Strasznie było to jak się związali że sobą. Prawie jakby znalazła t*warzysza, albo jakąś inną interpretację bratniej duszy. Nie chciała o tym myśleć w takich kategoriach, dlatego odrzucała wyglądanie zbyt daleko w przyszłość. Nie mogła samej sobie obiecać wieczności u jego boku, byłoby to zbyt bolesne, gdyby jednak coś nie wyszło.
Idę tego wieczora też prowadziły narkotyki, dlatego tak ochoczo robiła rzeczy, które być może na trzeźwo czy jedynie po alkoholu by jej nie przyszły na myśl. Niczego jednak nie żałowała, cieszyła ją sytuacja w jakiej byli. Chwilo trwaj.
Był ikoniczny, a ty jesteś królem nie tylko disco— Zaśmiała się, komplementując go po raz kolejny tego wieczora. Zasługiwał na wszystkie miłe słowa, szczególnie w taki dzień jak dzisiaj. — Czy to mnie czyni królową, czy ten tytuł nie przechodzi? — Ida przez chwilę zapomniała, że królowe to były żony króla, a nie jego kochanki z nieprawego loża. Z drugiej strony, Maurcycy cały był nieprawy. Ciężko, żeby nagle obowiązywały go jakieś durne zasady dotyczące małżeństw. Serce może zabiło jej trochę szybciej, kiedy zaczął śpiewać piosenkę w jej stronę. Nie obchodziło jej, że być może zaśpiewałby wszystko, co leciało w tle. Bóg Narrator był dla nich łaskawy, że poleciało akurat to, a ona mogła sobie powiązać to z jakimś pośrednim wyznaniem uczuć. Nawet jeżeli nie to miał na myśli, jej to nie obchodziło.
Zaśmiała się, kiedy stwierdził, że warunki w jakich byli nie zmieniały tego, że chciał dostać prezent w tej chwili. Pozwoliła mu się przyciągnąć do kolejnego pocałunku, przeciągając go trochę, zyskując trochę czasu na przemyślenie co chciała dokładnie powiedzieć. Obawiała się trochę, że Maurycy może być zawiedziony z takiego prezentu, który chciała mu dać, szczególnie, że nie był zbytnio materialny. Po dłuższej chwili się jednak od siebie oderwali, ale Ida nie odsunęła się zbyt daleko, przygryzając lekko wargę ze zdenerwowania.
Długo nie wiedziałam co ci dać, żebyś na sto procent wiedział, że jesteś dla mnie wyjątkowy, wiesz? — Uśmiechnęła się lekko, patrząc prosto w jego oczy, odnajdując w nich odwagę na to co chciała powiedzieć i przekazać. — Dlatego mój prezent będzie raczej skromny w porównaniu do dwustuletnich zegarków. Ja, może powinnam chociaż jakąś wstążkę przyszykować, ale myślałam, że wrócimy do ciebie. Nie ważne, to by było chyba głupie. — Denerwując się wpadła w słowotok, nie potrafiąc się wyraźnie tak, żeby nie brzmieć żenująco. Sięgnęła do jego twarzy i dała mu krótkiego buziaka, szybko cmokając jego usta, walcząc o kolejne sekundy na namysł. — Chciałabym, byś znowu był moim pierwszym Maurice. Ugryź mnie, napij się. — Wiedziała, że to może być dla niego ważne. To było coś bardziej intymniejszego od seksu. Chciała pokazać mu, że ufa mu całą sobą. Nie bała się, chciała tego, nawet jeżeli jej poglądy na picie z kogoś były dość krytyczne. On z niej mógł, nawet jeżeli w głowie miała jakąś obawę przed bólem.
Chyba, że naprawdę mam iść po wstążkę, żeby zawiązać ją sobie na szyi. — Dodała, może niepotrzebnie, ale potrzebowała takiego zepsucia poważnej atmosfery, którą sama spowodowała.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Uśmiechnął się szeroko, gdy Ida stwierdziła, że jest jej. Nigdy by nie pomyślał, że tak polubi to określenie. Początkowo walczył z nim, ale teraz dał już się oddać mu i pogodził się z tym. Kobieta miała jego serce w garści i choć tego nie lubił tego, zdawał sobie sprawę, że właśnie tak jest. O wiele bardziej mu się podobał fakt, że i on miał we władaniu jej emocje. Wiedział, że jego małe ruchy, słowa, bardzo na nią wpływały. Miewał momenty, w których to wykorzystywał, ale już nie robił tego, żeby uzyskać jakiś niecny cel. Po prostu, nieświadomie, chciał być kochany i robił wszystko, żeby tak było. Czy to była manipulacja? Ciężko było stwierdzić, odruchowo po prostu zachowywał się tak, aby Ida pałała do niego uczuciem, żeby zdobywał co chce. Ale to było normalne w związkach według niego. Każdy dąży do czegoś, a on podświadomie celował w stan, w którym jest na pierwszym miejscu u blondynki. Z początku dziwnie było Maurycemu się przyzwyczaić, że już nie jest sam. Aczkolwiek, bardzo mu się podobało bycie z nią. I tak, miało to pewne ograniczenia. Jednakże, czym były małe usterki w obliczu tego co miał? Posiadał piękną kobietę, która dla niego by wiele zrobiła. A i on dla niej by poruszył gwiazdy i ziemię.

- Mogę się tylko domyślać, że całą noc chciałaś mnie rozebrać – zaśmiał się. Faktycznie, gdy ściekała mu z kącika ust krew, spojrzał się na Idę sugestywnie, a potem kciukiem otarł smugę. Zrobił to dla zabawy. Nikt wtedy nie patrzył, a on chciał się zabawić, rozerwać. Pokazać jej, że pamięta o niej i, że chce ją teraz zaraz. Śmiesznie było spędzać własne urodziny z dala od dziewczyny. Głupie to było, a trzymał ich od siebie jedynie ten upór, że nikt nie może wiedzieć. Za każdym razem jak już miał pójść ją pocałować, zatrzymywał się w pół kroku zdając sobie sprawę, że będzie miał na głowie rodziców i obszerne tłumaczenie się czemu i jak i w co. Nie chciał tego, nawet bardziej niż chciał posiąść Idę. Sam był własnym ograniczeniem i po prostu musiał to sobie przepracować. Albo wystarczająco się naćpać i napić. Obstawiał, że to drugie jest bardziej prawdopodobne. Zasługiwał na szczęście i nie rozumiał, czemu tak bardzo bał się innym pokazać, że faktycznie, Maurice Hoffman, posiada kogoś i jest z nią radosny. Nie bał się, że pomyślą, że Ida jest dla niego za dobra. Był tego pewien, że niejednej osobie przejdzie to przez głowę. Bardziej napawała go lękiem wizja tego, że ktoś to jej powie. Paranoicznie obawiał się tego, że Olszewska pod wpływem innych uzna, że Maurice nie jest dla niej. On sam uważał, że zasługiwał na nią w stu procentach. Aczkolwiek faktem było to, że nie byli typowo dobraną parą. Mało ich łączyło, więcej wciąż nawet dzieliło. Doceniał w niej cechy, których sam nie miał i za nie szczególnie ją uwielbiał. Dopełniali się idealnie. Jednakże, dla kogoś z zewnątrz mógłby być to związek, w którym mężczyzna powoli sprowadza kobietę na złą stronę. Nie raz obawiał się, że Ida sobie przypomni jak na nią nawrzeszczał. Wiedział, że nie była to dobra rzecz, ale wciąż nie zamierzał przepraszać. Uważał, że nie miał innego wyboru. Usprawiedliwiał się, choć nie był dumny z tego, że ją skrzywdził. Naprawdę starał się nie zadawać jej więcej ran.

Wiedział, że był królem disco. Był idealny, wspaniały. Nawet mając swoje nieperfekcyjne cechy, to to sprawiało, że był jeszcze bliżej perfekcji. W jego zawiłym umyśle, nawet będąc złym wampirem, był bez skazy. A Ida zasługiwała na kogoś takiego. Kogoś tak bliskiego ideału. A i Maurice był godzien jedynie najlepszych rzeczy i osób.
- Będziesz królową jak już zostaniesz moją żoną – odpowiedział uśmiechając się nikczemnie. W tamtej chwili, imperatyw narkotykowy mówił mu TAK. Tak, żeń się z nią. Lepszej nigdy nie znajdziesz. I choć naćpany Maurice był oponentem trzeźwego, to nawet bez kokainy wyobrażał ich sobie kiedyś pod ślubnym kobiercem. Oczywiście, bał się tego. Nie umiał się pogodzić z tym, że chce kogoś tak blisko. A jednak serce chciało co chciało. Coraz częściej oddawał się temu co serce chciało, a czemu mózg mówił stanowcze nie. Walczył z tym, ale dzienne sny i tak przynosiły mu inne scenariusze. Czasem chciał płakać na myśl o tym, jak był przy niej słaby. Wtedy szedł polować, przypomnieć sobie kim jest. A był odważny. I dlatego tym razem pozwolił sobie adorować. A może i nawet kochać.

Nie odezwał się słysząc, że jest wyjątkowy. Wstrzymał oddech, bo nie wiedział jakie kolejne słowa będą wypowiedziane. Obawiał się, (znowu) że będą to te wielkie dwa słowa. I choć jego kokainowe serce mówiło tak, to jakaś resztka rozsądku mówiła, że to może być za wcześnie. Słysząc jednak, że chce, żeby ją ugryzł, nie umiał się posiąść ze szczęścia. Odkąd się zbliżyli, marzył żeby móc to zrobić. Było to intymne, ale był na to gotowy z nią. Robił to z innymi, to czemu nie z Idą. Ida była jedyna w swoim rodzaju, była jego słońcem, sensem życia. Nie odpowiedział na komentarz o wstążce, jedynie pocałował ją w usta, potem w oba policzki, w nos i w czoło. Robił to w szale maniaka, bo nie potrafił się opanować.
- Dziękuję – powiedział. Odgarnął jej włosy z szyi, na lewy bok i pocałował ją tam, gdzie chciał ugryźć. – Będzie trochę bolało, ale nic strasznego. Jesteś gotowa? – Spytał nie potrafiąc się powstrzymać. Gdy wyraziła mu zgodę, szybko wysunął kły i wbił je w szyje. Nie umiał odczytywać wielu wspomnień, ale wraz z zamkniętymi oczyma, wyczekiwał na obrazy. Zacisnął mocniej palce na udach Idy, niecierpliwie czekając na to co mu pokaże. Naprawdę się cieszył, że mu tak zaufała. Że zdecydowała się go wtajemniczyć w coś takiego. To był zdecydowanie najlepszy prezent jaki dostał. A konkurowała z nim Tahira i jej złoty zegarek! No i Silvan! A jednak, wszyscy odpadli w przedbiegach, gdy weszło w grę gryzienie. Także stali tak w basenie, Ida oplatała nogami Maurice’a, a on trzymał ją, żeby była jak najbliżej. Z kłami w jej szyi i zamkniętymi powiekami, wyglądał groźnie. Musiał się powstrzymać, żeby nie wypić za dużo, a jednak słodki smak krwi go tak kusił.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
A co, wiesz z własnych doświadczeń? — Zapytała, kiedy wspomniał, że domyśla się, że chciała go rozebrać cały wieczór. No nie mogła zaprzeczyć, szczególnie tuż po tym jak Tahira namówiła ją na kokainę, jednakże umiała się dotychczas powstrzymać. Jakoś. Ledwo. Szczególnie, kiedy ją prowokował. Naprawdę coraz ciężej jej przychodziło chowanie się przed wszystkimi. Wiedziała, że to będzie ciężkie, ale nie sądziła, że aż tak. Już nawet nie chodziło o jakieś namiętności czy wielkie okazywanie sobie uczuć, to robili za zamkniętymi drzwiami, kiedy za oknami zaczynało pojawiać się słońce. Po prostu zdążyła się przyzwyczaić do jego obecności, do splecionych palców u rąk, do wspólnych rozmów przy kawie. Czasami chciała po prostu zarzucić mu swoje nogi na kolana czy oprzeć głowę o ramię podczas oglądania filmu. Byli na bardzo wczesnym etapie związku, gdzie po prostu pragnęło się trwać w swoim towarzystwie praktycznie non-stop. Nie obchodziło ją co pomyślą wszyscy dookoła, że zapewne stwierdzą, że Maurycy ją jakoś omotał, że to jego kolejna gierka. Ida wiedziała jaką wampir miał reputację, szczególnie, że sama w to kiedyś wierzyła. Ona jednak się tym nie martwiła. Najbardziej obawiała się reakcji Silvana. Powiedziała mu, że nigdy nie pojawi się więź porozumienia między nią, a jego synem. Na tamten moment to byłą prawda, sytuacja się jednak zmieniła. Nie widziała nic złego w tym, że nie pobiegła od razu do opiekuna, by przyznać się, że może jednak się polubią. Ich relacja rozwijała się w taki sposób, że nie było na to dobrego momentu. Po weselu nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek coś między nimi zajdzie, że znowu będzie jej dane posmakować jego ust. Potem była zbyt niepewna, czy to nie jest jakaś kolejna gierka. A kiedy wszystko zaczęło się rozwijać w dobrym kierunku, to nie umiała się do tego nikomu przyznać, chciała zachować to dla siebie. Mimo wszystko była pewna, że nie będzie umiała znieść zawodu w oczach Silvana, kiedy zrozumie, że jedne z bliższych mu osób nie zaufały mu z takim sekretem. Wolałaby stopniowo go oswajać, a nie całować przy wszystkich podczas karaoke, na kokainowym rauszu.

Spojrzała na niego dziwnym wzrokiem.
Planujesz nasze wesele? — Nie wiedziała jak to interpretować. Nie sądziła, że wampiry w ogóle się wiążą w taki sposób. W końcu nie zostawały w jednym miejscu na stałe, nie mogły mieć papierków w jakimś urzędzie stanu cywilnego. Chyba, że chodziło ogólnie o sam fakt. Ida się tylko odrobinę zlękła, a ogółem przytłoczyło ją ciepłe uczucie, które rozlało się po jej ciele. Przed oczami stanęła jej scena, gdzie w długiej białej sukni jest prowadzona do ołtarza przez tatę i przez chwilę zrobiło jej się przykro, przez taki ułamek sekundy. Wiedziała, że coś takiego nie będzie mieć miejsca, bo zanim oni się ustatkują to jej ojciec pewnie nie będzie żył, a dodatkowo nie mógłby być gościem na wampirzym weselu. Zbyt duże ryzyko, nie pozwoliła by na to. Uśmiechnęła się jednak do Maurycego, żeby nie pomyślał, że to na myśl o związaniu się z nim zrzedła jej na chwilę mina. — Tylko pamiętaj, pierścionek ma być szałowy. I wymagam, żeby były żywe kwiaty na stołach. Najlepiej peonie. — Skradła mu szybkiego całusa.

Na szczęście nie zirytowało go jej paplanie. Jej zdenerwowanie było wręcz namacalne, szczególnie kiedy uciekała od tematu jak najdłużej można. Jego szczęście było jednak wystarczającym wynagrodzeniem. Widziała jego ekscytację, widziała uśmiech sięgający jego oczu, które tak ładnie się błyszczały, odbijając taflę basenu. Dała się obcałować, uśmiechała się sama, nawet jeżeli trochę się obawiała tego co miało nastąpić. Było to dla niej trochę dziwne, nie była przyzwyczajona do takich rzeczy. Nie odpowiedziała na jego podziękowania, jedynie skinęła głową. Poczuła jak woda z jego dłoni spływa po jej ramieniu, kiedy odgarniał jej wilgotne włosy na lewą stronę. Odgięła szyję, gdy do niej sięgnął i zadrżała, kiedy wpierw ją pocałował w miejsce, pod którym kryła się pulsująca żyła. Nie chciała go trzymać w napięciu, nie potrzebowała długiej gry wstępnej do gryzienia, dlatego po prostu wyraziła zgodę.
Tak Maurice. — Szepnęła, a chwilę później poczuła jak wbija w nią kły. Syknęła, kiedy przebił skórę, ale faktycznie, nie zabolało jakoś szczególni. W pewnym sensie przyzwyczaił ją do bólu, tego który jedynie wzmagał doznania. Odgięła głowę jeszcze bardziej, żeby ułatwić mu to wszystko i wplotła palce w jego włosy, jednocześnie przymykając oczy. Może nie było to szczególnie przyjemne, ale fakt, że byli tak blisko i był tuż obok sprawiał, że cały dyskomfort zanikał. W tamtym momencie była chyba najbliżej, żeby wymówić coś, czego mogła żałować. Nie powiedziała jednak nic, zacisnęła jedynie mocniej palce na jego plecach, czekając aż się posili, czekając aż skończy.

Wspomnienia były chaotyczne. Strzępki obrazów, fragmenty rozmów. Czasami dźwięki urywały się w połowie zdania, czasami zaczynały w środku wyrazu. Wraz z ilością wypitej krwi wizja stawała się jeszcze bardziej szalona, coraz więcej obrazów przenikało przez siebie. Nie wszystkie się dało wyłapać, nie wszystkie składały się w jakiekolwiek historie. Były po prostu ładne widoki z wyjazdów czy szare ulice Wrocławia, które robiły przebitki dla tych widzeń, które mogły już zainteresować wampira. Maurice mógł zobaczyć znany sobie wystrój z imprezy urodzinowej Tahiry, konkretnie z parkietu, gdzie ręce Idy zarzucone były Silvanowi na ramiona. Obydwoje się śmiali, widać było, że byli w naprawdę dobrych humorach. Kolejna bardziej wyraźna scena przedstawiała Tahirę, odsuwającą się od blond wampirki po pocałunku w sercu nocy i oferującą jej własną szyję, do której Ida się chętnie nachyliła. Ciemność korytarza zamieniła się w jasny dzień. Młoda Ida, około dziesięcioletnia, siedziała przy stoliku na działce z młodszą wersją babci Jadzi, prawdopodobnie dziadkiem i młodym Pawłem, grali w karty i się śmiali, kiedy dziadek najwyraźniej przegrał turę w tysiąca. Słońce sprawiało, że jej włosy były bardziej złote niż blond, a na jej twarzy można było zauważyć piegi. Kolejna krótka scena – rzut kubkiem w Silvana, pierwszego dnia po przebudzeniu. Krew rozbryzgująca się na jasnym swetrze i tłuczona porcelana. Cięcie. Ida na kanapie po weselu, wypłakująca się opiekunowi w sweter.  W końcu przed oczami wampira pojawił się on sam, sytuacja sprzed kilku tygodni, kiedy to Ida wyjątkowo obudziła się przed nim i mogła zobaczyć jak Maurycy się budzi i uśmiecha na jej widok obok siebie. Następnie jak podekscytowany opowiada jej o czymś na kanapie. Ich wspólny prysznic. Moment jak omijał ją w drzwiach pokoju hotelowego na weselu. Chwila, kiedy poprosił ją aby została. Pierwszy pocałunek. Wspólnie pita kawa na balkonie, która płynnie przeszła w moment ich historycznej kłótni. Aż w końcu błękit jego koszuli kiedy stała wtulona w niego, a on ją całował w czoło. Przez całą tę sekwencję słychać było różne dźwięki. Szum ulicy, trzask tłuczonego szkła, chichot młodziutkiej Olszewskiej czy oburzona babcia Jadzia, zarzucająca po polsku wnukom oszukiwanie przy tasowaniu. Mówię ci, dawno nie byłam taka szczęśliwa, dawno nie czułam się taka... żywa. Słowa z jej rozmowy z Silvanem. I ostatnie pełne zdanie, coś czego nie mógł zrozumieć, bo były to słowa z jej niedawnej rozmowy telefonicznej z bratem, którą prowadzili po polsku. Przy nim wszystko jest takie nowe Paweł. Myślę, że nigdy wcześniej się tak nie zakochałam. Kolejny cichy śmiech, jego imię powtarzane na różne sposoby, piosenka nucona przy gotowaniu i jakieś strzępki jej kłótni z Silvanem, kiedy testowali środek paraliżujący. Wszystko to przebiegło przed oczami Hoffmana, niekoniecznie w takim porządku, niekoniecznie z pełnym sensem, w końcu nie trwało to długo.

Ida zacisnęła trochę mocniej dłoń, którą wsunęła w jego włosy chwilę po tym jak wbił w nią kły. Ufała mu, wiedziała, że przestanie w takim momencie, by nie zrobić jej krzywdy. Było w tym naprawdę coś intymnego, oddawała mu się cała. Tym razem nie chodziło o ciało, a o skrawki duszy. Krew była dla nich czymś najcenniejszym, niosła ze sobą życie. I ona się właśnie z nim dzieliła tym życiem, skrawkami historii zapisanymi w niej. Czuła zaciśnięte palce na jej udach, zimne usta przyciśnięte do skóry, kontrastujące z ciepłą krwią, która wypływała z zadanych ranek. Naprawdę była jego, już w całości. Posiadł jej serce, ciało i duszę, nie mogła nic na to poradzić.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
- Absolutnie nie – odparł drocząc się z Idą. Lubił tak sobie popierdzielić głupoty trzy po trzy, bo i tak oboje wiedzieli, że prawda była inna. Cały czas myślał o tym, jak bardzo chciał ją przytulić, pocałować i wziąć gdzieś na bok. Ale nie mógł, bo sobie wymyślili (a głównie to on), że będą potajemnie razem. Także musiał pić piwo, które sobie sam nawarzył. Już i tak przez narkotykowy rausz był blisko ujawnienia ich tajemnicy. Raz by się zapomniał i wszystko poszłoby w pizdu. Wtajemniczyłby wszystkich do swojego prywatnego życia, co mogłoby być sporym szokiem dla otoczenia, jak i dla niego. Kto by pomyślał, że Maurice Hoffman wpadnie w sidła zauroczenia, adoracji i wszystkich pokrewnych rzeczy miłości? Na pewno nie on.
To nie tak było, żeby on planował wesele. Prawie w ogóle o tym nie myślał. Czasem jak myślał o ich przyszłości, przychodziło mu to do głowy. Aczkolwiek na co dzień żył teraźniejszością. Nie rozważał oświadczania się Idzie, z pewnością nie w najbliższych miesiącach. I to nie dlatego, że patrzył na to jako na potencjalny błąd. Najzwyczajniej w świecie nie był gotowy na takie duże kroki. Bądź co bądź, znali się dopiero niecałe trzy lata, a byli ze sobą tydzień. A jak ktoś się śpieszy to się diabeł cieszy. Już Maurycemu wystarczało, że był bratankiem szatana. Więcej radości nie chciał mu sprawiać.

- Jasne, że nie. Wpierw trzeba się oświadczyć, musiałbym lecieć do Polski prosić o zgodę. Ja mam napięty harmonogram, nie mam czasu na takie eskapady. – Odparł w taki sposób, że Ida nie mogła z tego niczego wyjąć. Jak nie o ślubie, to o zaręczynach. Maurice pieprzył głupoty jak połamany pod wpływem i ona właśnie była tego świadkiem. Oczywiście, nie zamierzał w rzeczywistości prosić nikogo o zgodę. Prędzej by się pytał Renaty, czy aprobuje takie przedsięwzięcie niż wtajemniczał ludzi w swoje życie. Nic nie miał do rodziny Idy. Lubił ich, jednakże oni byli tylko ludźmi. Nie wiązał z nimi przyszłości ani nie rozważał ich obecności w jakiś dalekosiężnych planach. W końcu trzeba będzie odciąć od nich Olszewską i chociaż on musiał być tym z zewnątrz. Zabawa w wielką, międzynarodową, międzyrasową, rodzinkę by się tylko źle skończyła i Maurice bardzo dobrze o tym wiedział. Może i był egoistyczny, może i powinien był inaczej o tym myśleć. Ale to były całkowicie obce mu osoby, nie był do nich przywiązany i nie czuł żadnego obowiązku wobec nich z racji bycia z Idą. To kobieta była członkiem jego rodziny, nie on jej. Nie zamierzał tego zmieniać. Dla jej i jego dobra. – Peonie, bomba pierścionek. Dobra, zapamiętałem. – Rzucił kręcąc głową w niedowierzaniu. Że też w ogóle na takie tematy rozmawiali, niesamowite.

Widział jak bardzo Ida była zdenerwowana, ale wyjątkowo, dobrze to przyjmował. Normalnie męczyła go taka słabość, ale miał o wiele więcej serca pod wpływem. Zresztą, no cholera, to był jej kolejny pierwszy raz, nic dziwnego, że się stresowała. Sam Maurice nachylając się nad jej szyją, czuł lekką presję. Wszystko musiało pójść nadzwyczajnie dobrze, żeby Ida się nie zniechęciła. Tego przecież kategorycznie nie chciał. Na szczęście, udało mu się bez problemu wbić w żyły. Ilość obrazów na sekundę go przygniatała. Widział Polskę, Silvana, Tahirę, Babcię Jadzię. Twarze przelatywały mu przed oczami, a kadr ciągle się zmieniał. Widział jak Ida się śmieje i płacze. Potem nawet był on, chwile spędzane wspólnie. No i rozmowy po polsku. Maurice nie umiał pojąć tego co widział. W końcu oderwał się od szyi kobiety i o mało jej nie opuścił. Było to wszystko tak zagmatwane, słowa, widoki, pejzaże i osoby. No czysty galimatias. Zupełnie nie wiedział co powiedzieć. Nie było słów, którymi mógłby wyrazić szczęście związane z tym, że podzieliła się z nim wspomnieniami. W końcu nie każdy by chciał pokazać Maurycemu co mu w duszy grało. Sam mężczyzna bałby dać się napić Idzie. A jednak kobieta odważyła się otworzyć na niego. Dlatego też, odważył się i zaproponował jej coś, co mogło skończyć się tragicznie.
- Chcesz się ze mnie napić? – Zapytał
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Pewnie dlatego wcisnąłeś mnie w to cekinowe wdzianko, żebym za bardzo nie kusiła. Dobrze, że ci się nie pomyliłam z Carol, podobnie ubrane, obie prawie-siostry. — Zaśmiała się tak, jakby była jakakolwiek szansa, żeby mógł je kiedykolwiek pomylić. Na początku dziwnie było jej zamienić niemiłe komentarze na bardziej niewinne droczenie się, jednak doceniała takie niewinne gry słowne i to, że nie musieli sobie cały czas słodzić.
Mogli sobie żartować o weselach, dyskutować o dzieciach, śmiać się z zaręczyn i według Idy nie było w tym nic dziwnego. Może kiedyś nie byłaby w stanie w ogóle poruszyć przy nim takiego tematu, ale w tym momencie obydwoje wiedzieli, że żadne z nich nie oczekuje od drugiego wielkich słów i kroków. Obydwoje też, mniej lub bardziej, przywiązywali się do siebie. Zauroczeni i zakochani w sobie nawzajem, sprawiali, że ich serca biły szybciej. Nic więc dziwnego, że we własnych wyobrażeniach chcieli, by ta chwila trwała jak najdłużej. Byli jeszcze na takim etapie tego całego związku, że na razie usprawiedliwiali cechy, które im nie do końca pasowały. Nie szukali kłótni, szukali kompromisów. Możliwe, że niektórych rzeczy nie dało się zmienić, przez co ich związek w końcu się posypie tak samo jak wyobrażenie wspólnego życia. Patrząc na wszystko przez różowe okulary, widziała ich przyszłość tylko w jasnych barwach. Co zabawne, jej jasne barwy nie pokrywały się z tymi jego, przez co pewnie pojawi się niejedno spięcie, kiedy zaczną na serio o tym myśleć i rozmawiać na te tematy, zamiast żartować po tonie kokainy, stojąc półnago w basenie.
Parsknęła śmiechem, kiedy wyobraziła sobie Maurice'a, przerastającego jej ojca o dobre dziesięć centymetrów, proszącego o rękę Idy i zgodę na ślub. Była pewna, że jej tata by się oburzył, że córka nie jest jego własnością i to nie jego sprawa. Chociaż może trochę by docenił, że jej wybranek chciałby uzyskać aprobatę rodziców. Trochę ją bolało, że nie będzie mogła już praktycznie nigdy dzielić się swoimi szczęśliwymi chwilami z rodziną. Szczególnie wykluczenie brata spędzało jej sen z powiek. W głębi serca zgadzała się jednak z Maurycym, że nie mógł się wplątać w sieć jej powiązań rodzinnych. Już wystarczająco bolesne było to, że ona musiała się z niej wydostać, nawet po trzech latach unikania kontaktu. Gdyby jeszcze razem z Maurycym zaczęli się spotykać z Pawłem, czy jej rodzicami, nawiązywać jakieś bliższe relacje, to to wszystko nagle byłoby jeszcze trudniejsze.
Czekała aż skończy pić, zastanawiając się jak dobrze umie odczytywać wizje. Silvan powiedział jej kiedyś, że jest to umiejętność, którą można rozwijać. Ona pijąc z Tahiry widziała jedynie krótkie strzępki historii, obrazy jak gify, w kółko powtarzające niektóre sytuacje. Nie umiała tego kontrolować, co tylko pokazywało jak bardzo mu ufała. Mógł zobaczyć praktycznie każdy aspekt jej życia, a ona nie miała nad tym zupełnie żadnej kontroli. Kiedy już się od niej odsunął nie wiedziała co powiedzieć. Lekko kręciło jej się w głowie od dość szybkiej utraty krwi, ale ranki już powoli zaczynały się zasklepiać. Ostatnie krople krwi spływały powoli w dół jej bladej szyi, idealnie kontrastując na jasnej skórze. To on przerwał ciszę, a ona spojrzała na niego zaskoczona.
Skinęła głową, nie przyznając na głos tego, że faktycznie, może przeszło jej przez głowę, że chciałaby też napić się z niego. Już nawet nie chodziło o krew, o jakiś głód i smak. Chodziło o fakt zaufania, że chcieli się ze sobą podzielić tą częścią siebie. Nie miałaby mu za złe, gdyby on nie był na to gotowy, gdyby nie chciał by i ona ugryzła. Jednakże, kiedy jej to zaproponował, nie potrafiła odmówić, nie chciała tego robić. Uśmiechnęła się promiennie i cmoknęła go szybko w usta.
Jesteś pewny? — Zapytała, zanim w ogóle poczyniła jakiś ruch. Nachyliła się do zgięcia w jego szyi i musnęła je lekko ustami. Nie ugryzła go jednak od razu, najpierw wyprostowała się jeszcze na chwilę i spojrzała na niego. — Jakby coś się działo to odsuń mnie, ufam bardziej tobie niż sobie. — Może gdyby się go słuchała i chodziła razem z nim na polowania to miałaby większą kontrolę nad samą sobą, kiedy świeża krew spływała jej do ust. Niestety, z własnej woli i uporu, nie miała zbyt wielkiego doświadczenia w tym temacie, więc faktycznie mogła się obawiać, że nie będzie umiała się powstrzymać. I chociaż świadomie nie chciała mu zrobić krzywdy, to nie mogła być w pełni pewna czy słodki smak jego krwi, wymieszanej z narkotykami i alkoholem nie sprawi, ze się zapomni. W końcu przytuliła go ciasno, wtulając się w zagłębienie jego szyi i wysunęła kły, które chwilę później wbiła w chłodną skórę. Westchnęła cicho, kiedy w końcu na języku poczuła jego smak, po czym zamknęła oczy, by tak jak on delektować się tą chwilą.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
- No byłem tuż tuż od pomylenia, już chciałem zagadać, czikita chodź na solo. Ale jakoś nie wiem czemu, ale się zatrzymałem w ostatniej chwili. Dziwne, prawda? – Odparł kręcąc ponownie głową. Jak on lubił się z nią tak przekomarzać, to aż dziw. Sprawiało mu to dużą radość, bo on złośliwy i sarkastyczny to był z natury. Łatwiej mu było w za ewaluowany sposób pokazywać, że lubi z Idą spędzać czas i się śmiać, niż otwarcie o tym mówić. Nie zmieniał się dla niej, tego nie chciał robić ani nie umiał. Aczkolwiek, kobieta tego nie wymagała. Dawała mu być sobą, nie oczekując, że stanie się kimś innym. Dla Maurice’a było już za późno na diametralne zmiany, trzeba było brać co dawał. A dawał naprawdę dużo, okazjonalne ciepło, długie rozmowy, zaopiekowanie się. Kochał zajmować się Idą. Kupować jej rzeczy, zabierać w ładne miejsca i pokazywać swój świat. Nie potrafił jej pocieszyć po zabiciu człowieka, ale siedział przy niej starając się nie być wrednym. Może i jego charakter nie był wymarzony. Może i jedynie wyglądał jak książę z bajki, a wewnątrz był zepsuty. A jednak Ida z nim tkwiła, związali się w końcu. Związek sam w sobie nie był nie wiadomo jak zobowiązujący. Aczkolwiek, dla Maurycego to wyglądało inaczej. Skoro już chciał w nim być, oznaczało to, że dawał z siebie tyle ile mógł i chciał. Dla niego to było poważne. To, że nie obiecywał jej wieczności, nie oznaczało, że jej nie chciał. A zapragnął jej tak szybko, że aż sam się dziwił. Trochę zwalał to na kryzys dwustulatka, trochę na nią. To w końcu była Idy wina, że tak poruszyła starym serce, starego wampira. Bał się jednak ciągle, że to nie wypali, dlatego powstrzymywał się i swoje zapędy. Starał się zwolnić tempa, choć w ogóle mu to nie wychodziło. Jednakże, po prostu nie umiał powiedzieć temu wszystkiemu nie. Nie potrafił postawić na swoim, uginał się pod żądzami serca, pokazując słabość. Był odważny, naprawdę był, ale nie wiedział, że ta brawura nie kończy się tam, gdzie zaczyna miłość. Aczkolwiek, kochanie Idy zdawało się być najbanalniejsze na świecie. Wydawało się być odpowiednie, na miejscu. O wiele łatwiej było mu ją po cichu kochać niż uciec. W tej sytuacji po prostu nie potrafił. Bał się, że go kobieta zostawi, choć wiedział, że to nieprawdopodobne. Był idealny. Wspaniały. Cholera, tutaj mowa była o Maurice Hoffmanie, a nie o byle podlotku. A jednak, czasem martwił się, że nie wytrzyma z nim. I nie wywodziło to się z niskiej samooceny, a z tego jak bardzo mu zależało, żeby tkwić przy niej. To był jego najcenniejszy skarb, który posiadał. Nie stać go było na stracenie go.

Odważył się zaoferować Idzie wypicia własnej krwi. Nie bał się bólu, bardziej go przerażało co zobaczy. Rzadko kiedy dawał się gryźć. Jednakże, czuł że to czas, żeby i ona go trochę bardziej poznała. Bo choć otwierał się przy niej, to wciąż nosił pewne maski, które spadały i zakrywały go naprzemiennie. Teraz nie było miejsca na żadne chowanie się pod wyuczonymi schematami. Miała zobaczyć jego historię, jego dawne życie, o którym tak chętnie nie mówił.
- Jestem pewny – odparł nie będąc wcale pewnym. Ale nie ma to jak robić dobrą minę do złej gry. Powiedział to przekonującym tonem, choć mózg krzyczał, żeby się jeszcze wycofał. Ale może nie będzie lepszej okazji. Może już nigdy by się na to nie zdecydował, a mógłby tego żałować. Dlatego też, zaryzykował. Skoczył na głęboką wodę i po prostu dał się porwać nurtowi. Był gotowy na to, żeby w razie czego odepchnąć Idę. Odepchnąć, wyrwać jej zęby z jego szyi, nie wiem, podtopić, cokolwiek. Nie musiała mu o tym mówić, bo Maurice sam nie ufał do końca jej umiejętnością wampirzym. A tak między Bogiem, a prawdą, to w ogóle nie ufał tym kwestionowanym umiejętnością. Czując wbijane kły, zmrużył oczy delektując się bólem. Takie upuszczanie krwi było czyście katartyczne. Lubił je.

Wizje, które miała Ida były szybkie i krótkie. Ale zaczęło się zupełnie nie chronologicznie. Wpierw widziała palmy, wysokie, zielone i żywe, z okna samochodu. Widziała jego dłoń z papierosem, która wystawała zza szyby, pejzaże się ruszały, a w tle było słychać ABBę. Przez ruch głowy, który wykonał, zobaczyła kobietę na miejscu pasażera. Rudowłosą wampirkę, która kiwała się w raz z nim do melodii. Było to wspomnienie z dnia, gdy ją stracił. Jedno z tych, które dziwnym trafem zostaje w głowie i nie może z niej uciec. Do niedawna w ogóle nie znalazło drogi ucieczki.
Następny obraz to było dziecko, mała Amelia, która przytulała się do niego z krwią cieknącą z jej ust. Pierwsze polowanie z wujkiem Maurycym. Szybki przeskok do XIX wieku, Maurice stał w śniegu, a na jego dłoniach, na które się patrzył, była krew. Kolejny obraz, wychodząca z domu Renata i zakłopotany Silvan. Wyglądali tak samo, ale stroje wskazywały na to, że to było dawne wspomnienie. I nagle przeszli na wydarzenia ponad sto lat później, uśmiechnięta twarz Halide w jakimś egzotycznym miejscu, Jannik wyciągający rękę do tańca. Przewijało się dużo trupów, w różnych sceneriach. Ostatni denat padł przez wbijanie noża. Był to Giacomo Matteotti. Kolejne wspomnienia były nieco weselsze, była to Ida we wszelakich wydaniach. Zaspana, poranna, wszystko co możliwe. I na koniec, obraz Renaty rozdzierającej sobie żyły. Koniec. Maurice poczuł, że już za dużo krwi poszło, więc złapał Idę za głowę i odsunął ją od siebie, starając się nie zrobić jej krzywdy. Nie wiedział co kobieta widziała. Był niezmiernie ciekawy tego co jej pokazał. Jednak, potrzebował chwili, żeby to wszystko przetrawić. Patrzył na jej piękną twarz, dał jej wyjść z szoku. Odczekał chwilę, aż w końcu zapytał się.

- Co widziałaś? – Bał się, że widziała rzeczy, które by ją zniechęciły do niego. Na przykład sceny, jak ucieka od innych kobiet. Obawiał się, że to coś między nimi zmieni. Oczywiste było, że po tej nocy nic nie będzie takie same, ale po prostu liczył, że to będzie w ten dobry sposób. Że jedynie zawiążą bliższą relację, że bardziej sobie zaufają. Bo Maurice wykazał się naprawdę dużą dozą zaufania, dając Idzie się ugryźć. Mało osób miało ten przywilej. Ale nikt nie był jak ona, więc musiała spróbować smaku jego krwi. Zobaczyć co mu tam siedzi w głowie.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Dobrze, że się jakoś powstrzymałeś. Jeszcze by mnie wygryzła. — Zaśmiała się, bo wiedziała, że nie było na to szans. Nie była głupia, widziała jak na nią patrzył, widziała jak cudownie jest im w tym momencie razem. Nie musiała się bać o swoją pozycję u jego boku, była pewna tego, że dopóki nic się między nimi nie zmieni, to będą przy sobie. Wiadomo, kiedyś będą musieli przejść ten największy test, kiedy się do siebie bardziej przyzwyczają, kiedy w ich związek zacznie wkradać się rutyna, kiedy pierwsze etapy zakochiwania się miną. To był jednak problem przyszłych ich. Na razie widzieli teraźniejszość i przyszłość przez różowe okulary i jej to w ogóle nie przeszkadzało. Być może Ida podchodziła też do tego odrobinę bardziej racjonalnie, w końcu to nie był jej pierwszy związek. Teraz mimo wszystko i tak odczuwała wszystko mocniej. Może było to zasługą wampirzych zmysłów, może była to wina Maurycego i jego ogólnej postawy. Nie wierzyła w bratnie dusze, chociaż przy nim naprawdę czuła się bardziej dopełniona niż z kimkolwiek innym, z kim się wcześniej związała. Był stanowczy, tam gdzie potrzebowała stanowczości i coraz bardziej miękki i gotowy na kompromisy, tam gdzie było to potrzebne. Widziała, że zaczynają się coraz bardziej rozumieć, coraz bardziej sobie ufać i doceniać. Ich relacja nie była normalna, nie przypominała tych wszystkich opowieści o księciu z bajki i pięknej księżniczce. I to chyba w niej było najpiękniejsze, że mimo, że zaczęli od dramatu, to poszukiwali swojego własnego szczęśliwego zakończenia, na swoich własnych zasadach. Pewnie na tiktoku ich historia byłaby scancelowana na wielu poziomach, ale co Ida mogła powiedzieć. Serce chce tego, czego chce. A jej chciało Maurycego. Bardzo mocno.
Skinęła głową, kiedy potwierdził, że jest gotowy, a po chwili czuła się jakby tonęła w jego duszy. Słodki smak krwi na języku był jedynym co trzymało ją w poczuciu, że jest faktycznie przy nim, że smakuje go w najbardziej intymny sposób w jakim mogli się połączyć. Widziała wiele szybko przeskakujących obrazów, na początku nie mogąc się skupić na tym co pojawiało jej się przed oczami. Miała wrażanie, że jest gdzieś indziej, co w sumie nie było takie dalekie od prawdy. Zacisnęła mocniej dłonie na jego skórze, jakby szukając potwierdzenia, że nadal jest obok, po czym skupiła się na wizjach. Nie chciała przez przypadek nie docenić tego co dla niej robił i ominąć ważne wspomnienia. A nie było takich nieważnych.
W końcu poczuła jak dotyka jej głowy. Oczywiście, że się zatraciła w tym wszystkim. Smakował tak dobrze, a do tego chciała zobaczyć wszystko co jej oferował. Odsunęła się jednak, oblizując ze smakiem usta. Nie chciała zrobić mu krzywdy, nie chciała mu zaszkodzić. Spojrzała na niego, uśmiechając się szeroko. Nie schowała jeszcze kłów, na jej zębach i twarzy była jeszcze jego krew. Wyglądała bardzo wampirzo, a mało kiedy miał okazję widzieć ją w takim wydaniu. Potrzebowała chwili na ochłonięcie, którą jej zapewnił, aż w końcu przełamał ciszę, krótkim pytaniem. Zastanowiła się przez kilka sekund, zanim udzieliła mu odpowiedzi.
Dużo trupów. — Zaczęła chyba od tego, co jej najbardziej zapadło w pamięci. Wiedziała kim był, wiedziała z czym się wiązała jego praca, ale i tak doświadczenie tego wszystkiego i zobaczenie na własne oczy trochę nią wstrząsnęło. — Równie dużo siebie. Twoich rodziców. Jannika, Halide... Małą dziewczynkę, co się przytulała, jakąś kobietę... — Zawiesiła się na sekundę, próbując sobie przypomnieć, czy kiedyś widziała ją na jakimś zdjęciu, które jej pokazywał. Nie potrafiła jednak wskazać nikogo podobnego, postanowiła więc zignorować temat. — Chyba to wszystko. — Powiedziała, zbierając palcem resztkę krwi, która zdążyła jeszcze wypłynąć z zasklepiającej się rany na jego szyi. Oblizała go, patrząc się mu w oczy, po czym ponownie objęła go ramionami. — Dziękuję Maurice. Naprawdę dziękuję. — Cmoknęła go szybko w usta, zbliżając ich twarze do siebie, tak jak kilka dni wcześniej, kiedy wymieniali się prezentami gwiazdkowymi. — A ty co zobaczyłeś? Pewnie same nudne rzeczy, jak siedzę po nocach i uczę się chemii organicznej. — Ida nie sądziła, że jej życie było szczególnie kolorowe i warte oglądania. Żyła dość krótko, można powiedzieć, że średnio ciekawym życiem, na pewno nie imającym się nawet tego, co kryła jego przeszłość. Jedno z jej wspomnień nawet nie było z jej perspektywy, co sugerowało, że były raczej wyobrażeniem pewnej sytuacji na podstawie urywków własnych wspomnień, opowieści rodziny i zdjęć bądź nagrań. I chociaż Ida by zapewniała, że tak to właśnie pamięta, to dopiero przy odczytywaniu, kiedy zwróciłaby uwagę, że w jej wspomnieniu widzi samą siebie, zrozumiałaby, że coś może być nie tak. Może gdyby żyła dłużej nie miałaby takich problemów, ale najwyraźniej ten obraz jakoś szczególnie plątał jej się po głowie. Zaciekawiło ją, czy gdyby nauczyła się lepiej odczytywać wspomnienia, to mogłaby dotrzeć do rzeczy, o których sama nie pamiętała. Remedium na powoli blaknące wspomnienia. Chciałaby móc za trzysta lat napić się własnej krwi i zobaczyć wyraźny obraz brata czy rodziców, ale wątpiła, że było to możliwe.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice się wcale nie zdziwił, że Ida widziała wiele trupów. Morderstwa były jedną z nielicznych stałych w jego życiu. Wcale się nie spodziewał niczego innego. Nie wiedział, jak na to kobieta zareagowała. Nie umiał powiedzieć. Nie powinno ją to szokować, aczkolwiek znał jej wrażliwą naturę i podejrzewał, że mogło to nią jakoś ruszyć. W jej oczach nie chciał być jedynie mordercą. To, że nim był, nie oznaczało, że chciał, żeby to przyćmiło jego postać. Był wieloma innymi rzeczami. Uczonym, detektywem, złodziejem, parobkiem-grabarzem, synem i kochankiem. Najbardziej chciał, żeby utożsamiała go z tym ostatnim. Kimś kto pała do niej bliżej niezidentyfikowanym uczuciem, niewypowiedzianymi emocjami. To były całkiem oczywiste rzeczy, choć obydwoje unikali tych dwóch ciężkich słów. Omijali się, byleby któreś ich nie rzuciło. Maurice nieco niecierpliwie na nie czekał, ale głównie to potwornie się ich bał. Żył w pewien sposób rozdarty między jednym, a drugim, nie wiedząc, która strona wygrywa. Podobało mu się to wydanie Idy. To, w którym widać było, że jest wampirem. Zakrwawione kły i usta. Nie chciał jej tego ścierać, wolał zostawić, poczuć jeszcze chwilę, że naprawdę są blisko. Piją własną krew, robią rzeczy zarezerwowane jedynie dla wampirów. Zawsze chciał mieć taką relację, ponieważ jego rasa była dla niego bardzo istotna. A tak, teraz mógł dzielić się tym z Idą. Cieszył się bardzo i z dumą patrzył na ściekającą z jej kącika ust, krew.

- Taka moja natura – odpowiedział i wsłuchiwał się dalej. Jannik, Halide. Przeraził się, co konkretnie się działo w tych wspomnieniach z panną Darbinyan. Podejrzewał, że nic wielkiego, bo na Idzie nie zrobiło to wrażenia. Aczkolwiek, wypatrywał po niej śladów, które by świadczyły, że widziała coś czego nie powinna. Mała dziewczynka musiała być Amelią, jednym z nielicznych dzieci, z którymi w ogóle miał kontakt. A obca kobieta? Nie miał pojęcia, wiele ich mogło być. Równie dobrze mogła to być Patrizia, kochanka z XIX wieku albo Viola. Nie wnikał, nie chciał. Póki obydwoje wybierali nie rozmawiać na ten temat, było dobrze. Będąc ponownie przytulonym do Idy, z ulgą poczuł chłód dobiegający od jej ciała. Podziękowania przyjął całując ją w czoło i uśmiechając się. To było dla niego bardzo ważne, wręcz przełomowe, takie podzielenie się swoimi wspomnieniami. On miał ich o wiele więcej niż ona. Maurice przeżył 200 lat, gdy ona tylko trzydzieści. I widać to było po wielu zachowaniach. Kobieta bardziej przeżywała rzeczy, jemu naprawdę musiało się ulać. Tylko, że on gromadził żale przed dwadzieścia dekad, w jego przypadku wybuchy były większe, jednak rzadsze. Nie chciało mu się już wielu rzeczy robić, miał jasno sprecyzowane co lubi, a czego nie. Nie robił rzeczy wbrew sobie. Nie uginał się pod cudzymi prośbami ani lamentami. Przez to kompromis w wykonaniu Maurycego był czymś rzadkim, prawie że nie spotykanym. Po prostu te setki lat go znieczuliły. A Idzie się jeszcze chciało. I dawała tym mu pewną energię, którą gdzieś zatracił.

- Widziałem twoją rodzinę, Silvana, siebie. Tahirę, którą całowałaś. Mówiłaś coś po polsku. – Wymieniał zobojętniały na widoki łez i pocałunków. Nie mógł mieć żalu wobec Idy, wiedząc że sam nie zawsze był tylko jej. Kolejna rzecz, która z niego wyparowała wraz z biegnącymi latami oraz zdobywaną odwagą, nie był już zazdrosny. Czuł się tak pewny siebie, że nie martwił się, że wybierze kogoś innego. Gdyby Olszewska go zostawiła dla kogoś innego, to pewnie byłoby mu makabrycznie przykro. Może i by próbował zawalczyć o związek. Aczkolwiek, nigdy by nie prosił się o zostanie z nim. Na to go nie było stać. Wolałby widzieć, jak jest z innym, jak rozwija swoje skrzydła u boku obcego niż błagać o zostanie. Maurice w takiej sytuacji by się po prostu usunął na bok. Zniknął z jej życia, najpewniej z Paryża również. Pewnie by zamieszkał z Jannikiem i jęczał pół roku, a potem by wrócił do konsekwentnego omijania miłości. Nie chciał żadnej innej po Idzie. Albo ona, albo żadna. Wolałby prowadzić aromantyczne życie, przeplatane jedynie przygodnym seksem niż prosić się o drugą szansę. – Czy ty przeze mnie płakałaś po weselu? – Zapytał, bo akurat to go nurtowało. Nie czuł wyrzutów sumienia, bardziej jakiś żal do świata, że tak wyszło. Nie chciał ranić Idy. Jednakże, czasem miał z tym problem. Nie umiał artykułować wielu myśli, emocji. Więc wychodziło, jak wychodziło. Czasem marnie, czasem wręcz na odwrót. Słowa się nie liczą, liczą się czyny. Tak przynajmniej Maurice sądził.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Trupy, które widziała w jego wspomnieniach jakoś specjalnie na nią nie wpłynęły. Zdążyła już wcześniej pogodzić się z tym, że z niektórymi aspektami charakteru i temperamentu Maurycego będzie musiała się pogodzić. Gdyby tylko mu, z całego jej wampirzego otoczenia, wypominała trupy przeszłości i teraźniejszości, byłaby wielką hipokrytką. Szczególnie, że sama się żywiła ludzką krwią, chociaż jej prawie-ojciec zajmował się tworzeniem jednego z najlepszych jakościowo synt-mixów. Była pewna, że każdy z jej znajomych wampirów zabił przynajmniej sto razy więcej ludzi niż ona (co nie było wielkim wyczynem, patrząc na jej ogólne ratio dwóch trupów), a od kiedy Sahak przyznał jej, że nie jest w stanie nasycić się syntetykiem, zaczęła rozważać też sprawę na innych poziomach niż "to żyjący ludzie". Dlatego też wspomnienia swojego chłopaka traktowała jak film, nie przywiązując aż takiej wagi do morderstw, jedynie próbując wyrzucić z głowy te bardziej brutalne. Na szczęście nie trafiło jej się żadne szczególnie brutalne, chociaż była świadoma, że i takie pewnie wyszły spod ręki Maurycego.
Przyjęła buziaka w czoło z uśmiechem. Bardzo ceniła i lubiła takie bardziej romantyczne i intymne gesty, których pojawiało się coraz więcej wraz z rozwojem ich relacji. Nie skupiali się już tylko na fizycznym poznawaniu siebie, dowiadywała się coraz więcej o tym co wampirowi w duszy grało. I chociaż było to ciemne miejsce, to zamierzała rozświetlić je powoli bijącym od niej światłem. W końcu była jego słońcem; ciepłem i blaskiem.
Wsłuchała się w to, co on widział, tylko trochę uciekając wzrokiem kiedy powiedział o Tahirze. Nie to, żeby się tego wstydziła, ale wcześniej w ogóle nie pomyślała o tym, że może zobaczyć takie aspekty jej życia. Miała nadzieję, że nie zobaczył jakiejś średnio przyzwoitej sceny z jej byłymi facetami, tak samo jak cieszyła się, że jej nie przytrafiła się scena z żadną panienką, którą obracał. Wiedziała, że to była przeszłość i naprawdę nie zamierzała mu tego wypominać, ale nie była pewna, czy chciałaby zobaczyć jakąś inną kobietę w jego objęciach, w dodatku z jego perspektywy. To mogłoby być trochę za dużo. I to też nie tak, że byłaby zazdrosna, po prostu czuła, że mogłoby ją to zaboleć z punktu teraźniejszości, że właśnie to podsunęła jej jego krew. Nie spodziewała się, że mógłby ją zdradzić, że bawiłby się w jakieś podwójne związki, ale jeżeli by tak się stało, to coś by się w niej złamało. I nie jest mowa tutaj tylko o sercu. Nie była pewna, czy w takiej sytuacji nie zabrałby całego jej ciepła i światła razem z sobą, zostawiając tylko pustą skorupę.
Głównie przez to, że zostawiłam rodzinę i dotarło do mnie, że to było jedno z naszych ostatnich spotkań. Chociaż przez ciebie trochę też. Czułam się jak debil, że tak szybko ci zaufałam. Myślałam, że udawałeś dla pewnych względów, a ja się łatwo dałam złapać na miłą stronę Maurice'a. — Wzruszyła ramionami, chociaż wcale nie było jej tak lekko o tym wspominać. Targały nią wtedy różne sprzeczne uczucia. Cieszyła się, że mogła się spotkać z rodziną, jednocześnie czując żal, że musi ich opuścić. Ponadto myślała przez pewien moment, że udało jej się przeskoczyć mury Maurycego, które tak skrzętnie budował i zobaczyła, że nie jest tylko zdystansowanym, cynicznym i nielubiącym jej dupkiem, a kryje się w nim coś więcej. Rano jednak zaczęła wątpić w to "coś więcej" i pojawiły się w niej wątpliwości, czy to wszystko nie było tylko manipulacją w którą ona bardzo łatwo wpadła. Jego zachowanie nie rozwiało jednak jej wątpliwości, a ona zrzuciła winę na alkohol, swoją naiwność i dobre serce. Dobre serce, które on teraz tak cenił, a ona w tamtej chwili chciała się go pozbyć. Chciałaby umieć mu to wszystko przekazać, ale obawiała się, że zabrzmi patetycznie. Ważne było to, że jeżeli żałowała pewnych rzeczy, to nie miała mu za złe tego co wtedy zrobili. Skończyli w łóżku także z jej woli i nie żałowała, ani nie cofnęłaby tych wydarzeń. Nie czuła się wykorzystana. — Czasami nienawidzę tego, że w każdym widzę dobrą stronę, wiesz? Ale czasami się cieszę, bo w innym wypadku nigdy bym do ciebie wtedy nie przyjechała. — Obydwoje wiedzieli o jakie wtedy jej chodziło. To był największy pokaz jej dobroduszności, ciepłej strony i naiwności jakim się popisała. I to też jej, a przynajmniej im, wyszło na dobre. Dzięki niech będą Halide, z którą wtedy się upiła, bo być może gdyby nie alkohol, to nie miałaby odwagi stanąć u jego progu. Dzięki niech będą jej cierpliwości, dzięki której wysłuchała go do końca. Bo Ida w tej relacji była naprawdę szczęśliwa. Nawet jeżeli według połowy ludzi dookoła to był błąd, nawet jeżeli nie mieli być na zawsze, to dla niej każda minuta z nim obok, była warta tego wszystkiego co przeszli.
Chciałam ci jeszcze coś zaproponować, ale nie wiem czy będziesz chciał... Moglibyśmy na twoje okrągłe urodziny chodzić polować, też jako prezent. Ale tylko jeżeli na moje będziemy robić coś ludzkiego, nie wiem, parki rozrywki albo wspólna kolacja, gdzie też będziesz jadł? — Nie umiała się przełamać, że może mogliby polować co roku na jego urodziny. Wydawało jej się to zbyt niepotrzebne i brutalne, chociaż może z biegiem lat zmieni zdanie. Na razie raz na pięć lat wydawało jej się odpowiednim okresem, w którym zdąży pozbyć się wyrzutów sumienia po poprzedniej ofierze, tuż przed zabiciem następnej.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach