Liczba postów : 904
Gdy pan Merlot i jego połowica zeszli z parkietu, a pan Darbinyan i pani Moreau wywinęli się od lepkich łapek wesołego przedszkola, które się dookoła nich zebrało przez wspólne i niekoniecznie wspólne znajomości i udało się im spotkać pośród aromatów wielorakich alkoholi, które dosłownie lały się strumieniami, szumiąc delikatnie, niczym strumyki podczas Bachanaliów, w końcu mogli nawiązać rozmowę.
Brakowało jedynie leżanek, winogron i krwawej rzezi ku czci Dionizosa. Sahak pomyślał, że leżanki to doskonały pomysł, bo obawiał się, że w połączeniu z Liny Hop, ciągle stanie wywoła w jego nogach nieprzyjemne dolegliwości. W końcu jego ciało od trzech setek należało do strudzonego pracą czterdziesto-parolatka, nie młodzieńca w pełni sił, chociaż Sahak tego nie lubił po sobie pokazywać. Nosił swoją siwiznę z dumą, nawet teraz sugestię wizażystki, aby przykryć je tymczasowo czarnym lakierem, odrzucił całkowicie.
— Panie Chardonnay, pani Cerise, miło państwo widzieć w doskonałej formie — pochwalił. Chociaż w żaden sposób nie byli przyjaciółmi, ciężko nie znać się w socjecie Dzieci Nocy, która nie liczyła sobie więcej członków, niż przeciętna paryska szkoła podstawowa, może dwie. Zwłaszcza nie, gdy jest się potentatem winiarskim i zaopatrza swoimi produktami większość imprez w społeczności. — Czy takie napowietrzanie nie wpływa na smak?
Zapytał z ciekawości, wskazując głową na wina w fontannach. Sahak nie mógł czuć żartu, jaki sam się tworzył z imion pary, przypominał mu się utwór pewnego irlandzkiego barda, który na nieszczęście śpiewał tylko po angielsku: Blood is rare and sweet as cherry wine.
— Od czego proponujesz zacząć, zdążyliśmy skosztować jedynie szampana — miał na myśli siebie i Constanzę oczywiście.
_________________
Brakowało jedynie leżanek, winogron i krwawej rzezi ku czci Dionizosa. Sahak pomyślał, że leżanki to doskonały pomysł, bo obawiał się, że w połączeniu z Liny Hop, ciągle stanie wywoła w jego nogach nieprzyjemne dolegliwości. W końcu jego ciało od trzech setek należało do strudzonego pracą czterdziesto-parolatka, nie młodzieńca w pełni sił, chociaż Sahak tego nie lubił po sobie pokazywać. Nosił swoją siwiznę z dumą, nawet teraz sugestię wizażystki, aby przykryć je tymczasowo czarnym lakierem, odrzucił całkowicie.
— Panie Chardonnay, pani Cerise, miło państwo widzieć w doskonałej formie — pochwalił. Chociaż w żaden sposób nie byli przyjaciółmi, ciężko nie znać się w socjecie Dzieci Nocy, która nie liczyła sobie więcej członków, niż przeciętna paryska szkoła podstawowa, może dwie. Zwłaszcza nie, gdy jest się potentatem winiarskim i zaopatrza swoimi produktami większość imprez w społeczności. — Czy takie napowietrzanie nie wpływa na smak?
Zapytał z ciekawości, wskazując głową na wina w fontannach. Sahak nie mógł czuć żartu, jaki sam się tworzył z imion pary, przypominał mu się utwór pewnego irlandzkiego barda, który na nieszczęście śpiewał tylko po angielsku: Blood is rare and sweet as cherry wine.
— Od czego proponujesz zacząć, zdążyliśmy skosztować jedynie szampana — miał na myśli siebie i Constanzę oczywiście.
_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!