Liczba postów : 100
Tytuł: "Wine is the answer, but I can't remember the question"
Data: wczesne lata 80. XX. wieku
Miejsce: winiarnia Merlota
Kto: Merlot i @Selena
To był jeden z tych dni, a właściwie był to ciąg kilku dni, które Caussimon (bo takie nazwisko nosił obecnie Merlot) niemal w całości spędzał w jednej ze swoich winiarni. Flore podróżowała obecnie gdzieś po świecie poszukując czegoś, czego najwidoczniej jej brakowało, a Claude zajmował się swoimi sprawami... Staruszkowi nie pozostawało więc nic innego od pracy. Nie żeby narzekał. Lubił to. Lubił papiery i formalności wiążące się z jego pracą, lubił spokój i ciszę, które tutaj miał. Dochodzący z parteru szmer rozmów klientów i brzęk butelek wina uspokajał go właściwie na równi z muzyką. Czy był pracoholikiem? Bardzo możliwe. Ale winiarstwo było dla niego czymś więcej niż pracą; było jego najprawdziwszą pasją, zajmując miejsce na piedestale tuż obok muzyki. Co prawda nie przypominał swojej matki z wyglądu ani trochę, ale to właśnie po niej odziedziczył słabość zarówno do muzyki, jak i do wina. I choć nie miał z rodzicami zbyt dobrych relacji, to za zakorzenienie w nim tych pasji był swojej rodzicielce bardzo wdzięczny.
Po kilku godzinach nieprzerwanego wertowania i weryfikacji dokumentów, postanowił zrobić sobie przerwę. Marynarkę zarzucił na oparcie krzesła, rozluźnił krawat. Do tego, oczywiście, nalał sobie wina. Może i nie wyglądało to do końca profesjonalnie, ale uwielbiał ten trunek, a do tego, na wszystkie świętości (choć specjalnie wierzący w sumie nie był), przebywał właśnie w winiarni, której był właścicielem. W połączeniu z wampirzą odpornością, picie wina było dla niego jedynie urozmaiceniem i uprzyjemnieniem dnia.
Ów chwilę odpoczynku przerwały mu kroki, które rozbrzmiały na schodach prowadzących na piętro, gdzie znajdował się jego gabinet. Odruchowo skierował wzrok w stronę okna, ale przez grube zasłony nawet w środku dnia nie przedostawał się do wnętrza żaden promień światła, więc nie pomogło mu to ani trochę w określeniu pory dnia. Usiadł więc wygodniej, i uniósł wyżej kieliszek wina, by przyjrzeć się trunkowi, który go wypełniał. Chwilę później rozległo się pukanie do drzwi. Wszyscy jego pracownicy wiedzieli, że do jego gabinetu nie można wchodzić tak od razu.
- Proszę - powiedział po chwili, a jego głos, po godzinach milczenia, brzmiał jeszcze niżej niż zwykle. Uniósł wzrok na otwierające się drzwi. A nuż znał gościa?
Data: wczesne lata 80. XX. wieku
Miejsce: winiarnia Merlota
Kto: Merlot i @Selena
To był jeden z tych dni, a właściwie był to ciąg kilku dni, które Caussimon (bo takie nazwisko nosił obecnie Merlot) niemal w całości spędzał w jednej ze swoich winiarni. Flore podróżowała obecnie gdzieś po świecie poszukując czegoś, czego najwidoczniej jej brakowało, a Claude zajmował się swoimi sprawami... Staruszkowi nie pozostawało więc nic innego od pracy. Nie żeby narzekał. Lubił to. Lubił papiery i formalności wiążące się z jego pracą, lubił spokój i ciszę, które tutaj miał. Dochodzący z parteru szmer rozmów klientów i brzęk butelek wina uspokajał go właściwie na równi z muzyką. Czy był pracoholikiem? Bardzo możliwe. Ale winiarstwo było dla niego czymś więcej niż pracą; było jego najprawdziwszą pasją, zajmując miejsce na piedestale tuż obok muzyki. Co prawda nie przypominał swojej matki z wyglądu ani trochę, ale to właśnie po niej odziedziczył słabość zarówno do muzyki, jak i do wina. I choć nie miał z rodzicami zbyt dobrych relacji, to za zakorzenienie w nim tych pasji był swojej rodzicielce bardzo wdzięczny.
Po kilku godzinach nieprzerwanego wertowania i weryfikacji dokumentów, postanowił zrobić sobie przerwę. Marynarkę zarzucił na oparcie krzesła, rozluźnił krawat. Do tego, oczywiście, nalał sobie wina. Może i nie wyglądało to do końca profesjonalnie, ale uwielbiał ten trunek, a do tego, na wszystkie świętości (choć specjalnie wierzący w sumie nie był), przebywał właśnie w winiarni, której był właścicielem. W połączeniu z wampirzą odpornością, picie wina było dla niego jedynie urozmaiceniem i uprzyjemnieniem dnia.
Ów chwilę odpoczynku przerwały mu kroki, które rozbrzmiały na schodach prowadzących na piętro, gdzie znajdował się jego gabinet. Odruchowo skierował wzrok w stronę okna, ale przez grube zasłony nawet w środku dnia nie przedostawał się do wnętrza żaden promień światła, więc nie pomogło mu to ani trochę w określeniu pory dnia. Usiadł więc wygodniej, i uniósł wyżej kieliszek wina, by przyjrzeć się trunkowi, który go wypełniał. Chwilę później rozległo się pukanie do drzwi. Wszyscy jego pracownicy wiedzieli, że do jego gabinetu nie można wchodzić tak od razu.
- Proszę - powiedział po chwili, a jego głos, po godzinach milczenia, brzmiał jeszcze niżej niż zwykle. Uniósł wzrok na otwierające się drzwi. A nuż znał gościa?
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!