Wine is the answer, but I can't remember the question

2 posters

Go down

Merlot Chardonnay

Merlot Chardonnay
Liczba postów : 100
Tytuł: "Wine is the answer, but I can't remember the question"
Data: wczesne lata 80. XX. wieku
Miejsce: winiarnia Merlota
Kto: Merlot i @Selena

To był jeden z tych dni, a właściwie był to ciąg kilku dni, które Caussimon (bo takie nazwisko nosił obecnie Merlot) niemal w całości spędzał w jednej ze swoich winiarni. Flore podróżowała obecnie gdzieś po świecie poszukując czegoś, czego najwidoczniej jej brakowało, a Claude zajmował się swoimi sprawami... Staruszkowi nie pozostawało więc nic innego od pracy. Nie żeby narzekał. Lubił to. Lubił papiery i formalności wiążące się z jego pracą, lubił spokój i ciszę, które tutaj miał. Dochodzący z parteru szmer rozmów klientów i brzęk butelek wina uspokajał go właściwie na równi z muzyką. Czy był pracoholikiem? Bardzo możliwe. Ale winiarstwo było dla niego czymś więcej niż pracą; było jego najprawdziwszą pasją, zajmując miejsce na piedestale tuż obok muzyki. Co prawda nie przypominał swojej matki z wyglądu ani trochę, ale to właśnie po niej odziedziczył słabość zarówno do muzyki, jak i do wina. I choć nie miał z rodzicami zbyt dobrych relacji, to za zakorzenienie w nim tych pasji był swojej rodzicielce bardzo wdzięczny.
Po kilku godzinach nieprzerwanego wertowania i weryfikacji dokumentów, postanowił zrobić sobie przerwę. Marynarkę zarzucił na oparcie krzesła, rozluźnił krawat. Do tego, oczywiście, nalał sobie wina. Może i nie wyglądało to do końca profesjonalnie, ale uwielbiał ten trunek, a do tego, na wszystkie świętości (choć specjalnie wierzący w sumie nie był), przebywał właśnie w winiarni, której był właścicielem. W połączeniu z wampirzą odpornością, picie wina było dla niego jedynie urozmaiceniem i uprzyjemnieniem dnia.
Ów chwilę odpoczynku przerwały mu kroki, które rozbrzmiały na schodach prowadzących na piętro, gdzie znajdował się jego gabinet. Odruchowo skierował wzrok w stronę okna, ale przez grube zasłony nawet w środku dnia nie przedostawał się do wnętrza żaden promień światła, więc nie pomogło mu to ani trochę w określeniu pory dnia. Usiadł więc wygodniej, i uniósł wyżej kieliszek wina, by przyjrzeć się trunkowi, który go wypełniał. Chwilę później rozległo się pukanie do drzwi. Wszyscy jego pracownicy wiedzieli, że do jego gabinetu nie można wchodzić tak od razu.
- Proszę - powiedział po chwili, a jego głos, po godzinach milczenia, brzmiał jeszcze niżej niż zwykle. Uniósł wzrok na otwierające się drzwi. A nuż znał gościa?
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Minusem posiadania własnego biznesu był przede wszystkim fakt, że trzeba było o niego dbać, a tym samym osobiście pilnować pewnych spraw. Niezależne źródło własnych finansów było bardzo dobrą i przyjemną opcją, która zdecydowanie jej się podobała, ale nie podobało jej się to, że spora ilość ludzki uważała, że można puścić ją kantem. Kasyno funkcjonowało świetnie, tu nie narzekała, ale problem robił się przy trunkach. Szanujące się miejsce, takie jak Moon Casino, powinno mieć szampan i wino z wyższej półki. A tu co? Dostawca postanowił lecieć w kulki i dać po prostu szajs. Może i nie była wielkim znawcą win, ale na wszystkich bogów pogańskich, umiała rozpoznać taniego, kwaśnego sikacza. Po zrobieniu karczemnej awantury zerwała umowę za niedotrzymanie warunków, a karą obciążyła dostawcę, ale nie zmieniało to faktu, że nie miała co puszczać w obieg w kasynie.
Sprawdzenie ewentualnych wytwórców wina w Paryżu i okolicach wskazało smutny wniosek, że jest trochę w dupie. Nawet troszeczkę bardzo, bo kompletnie nie miała co z tym faktem zrobić, że większość z nich albo próbowało ją kantować, albo oferta nie pasowała do profilu. Winiarnia monsieur Caussimona była tak naprawdę ostatnią deską ratunku zanim zacznie bawić się w sprowadzanie alkoholu mocno spoza Paryża a może i nawet Francji. Na spotkanie się nie umówiła z wyprzedzeniem. Czasem lepiej było nie pozwolić rozmówcy przygotować się do targów, mogła wtedy ocenić, jak bardzo wartym zaufania był kontrahentem. Zastanowiła się też, czy to nie kwestia jej obcego nazwiska, dlatego tymczasowo postanowiła zmienić je na jakieś francuskie. Przygotowałabym się dosyć porządnie do rozmowy, mniej więcej sprawdziła sobie profil winiarni. Nie zamierzała udawać ekspertki, bo nią nie była, ale jakieś pojęcie chociażby niewielkie miała.
Szofer podwiózł ją pod samą winiarnię. Rozejrzała się wokół, musząc przyznać, że na pierwszy rzut oka wszystko wydawało w porządku. Nie pchała się na siłę do budynku, po prostu weszła najpierw do sklepu, by rozejrzeć się wokół. Wybór był zaiste całkiem duży, odpowiadający jej, więc po krótkiej rozmowie z pracownikiem sklepu poprosiła o zaprowadzenie do szefa, od razu uspokajając, że to w celach czysto biznesowych, a do sklepu na pewno wróci, jak będzie wychodzić.
Biuro było na piętrze, więc zaczekała grzecznie, aż pracownik ogarnie temat, na własne szczęście nie słysząc w ogóle odzewu z gabinetu, czy raczej w ogóle się na nim nie koncentrując. Przynajmniej nie skończyła negocjacji zanim się jeszcze zaczęły. Po chwili weszła do gabinetu, z uprzejmym uśmiechem, ubrana w stylu lat 50, jako że obecna moda nijak nie pasowała jej do własnego wyobrażenia stroju biznesowego.
- Bonsoir, monsieur Caussimon. - odezwała się uprzejmym tonem, ze śladem francuskiego akcentu. - Nazywam się Selene Rousseau. Jeśli zechciałby mi pan poświęcić chwilę, to przychodzę w sprawie biznesowej. - wyjaśniła grzecznie, odrobinkę przekręcając aktualnie używane imię, by brzmiało bardziej z francuska. Oczywiście na chwilę obecną nie sposób było odróżnić ją od człowieka, jak zawsze wśród ludzi utrzymywała tę umiejętność aktywną. Nie podeszła do mężczyzny, czekając po prostu na to, co zrobi. Nie wypadało panoszyć się i samej zajmować miejsce.

@Merlot Chardonnay

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Merlot Chardonnay

Merlot Chardonnay
Liczba postów : 100
Jako ktoś siedzący w przemyśle winiarskim blisko dwieście lat, Merlot naprawdę znał się na rzeczy. W końcu nie bez powodu jego wina cieszyły się niemałym uznaniem, a winiarnie popularnością, choć wizualnie pewnie nie wyróżniały się aż tak bardzo. Zarówno w etykietach butelek, jak i w wystroju lokali, Merlot stawiał na prostotę i elegancję. Od dziecka uczył się doceniać to, co niewidoczne było dla oczu. Stawiał na wyrazisty, niepowtarzalny smak wina, a nie na rzucającą się w oczy etykietkę. I właśnie to zdobywało mu przychylność rynku. Właściwie niespecjalnie interesował się poczynaniami konkurencji, więc nie był świadomy, w jak opłakanym (pod względem jakości) stanie znajdował się teraz rynek win i napojów im podobnych. Może i lepiej. Przynajmniej nie stracił jeszcze wiary w ludzkość.
Wysłuchał słów pracownika, po czym poprosił o wprowadzenie gościa. Nie spieszył się nigdzie, więc nic nie stało na przeszkodzie, by odbyć to niespodziewane spotkanie. W jakiejkolwiek sprawie by ono nie było. Poprawił jedynie krawat, by nie wisiał mu u szyi jak pętla samobójcy. Wolał wyglądać w miarę porządnie.
Ruchem dłoni odprawił pracownika, gdy ten wprowadził do gabinetu wspomnianego gościa. Merlot wstał ze swojego miejsca i wyszedł zza biurka, by przywitać nieznajomą. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że jej strój nie do końca pasuje do obecnej mody. Ubrania nie były czymś, do czego on sam przywiązywałby większą uwagę. W jego szafie pełno było garniturów i smokingów, które wyglądały jak wyjęte z innego stulecia.
- Ach tak, dzień dobry - przywitał się, wykonując lekki ukłon. Słysząc o interesach, uśmiechnął się. - Oczywiście, na dobry interes zawsze jest czas. Proszę usiąść - powiedział, wskazując kobiecie fotel naprzeciwko biurka, a sam wrócił na swoje miejsce. Jego głos nadal brzmiał dziwnie nisko, ale sam Merlot ledwo zwracał już na to uwagę. Przynajmniej brzmiał poważnie, jak to na biznesmena przystało. - Skoro, zapewne, będziemy rozmawiać o winie, to może zechce pani skosztować… przedmiotu umowy? - zapytał, wskazując stojącą na biurku butelkę i zestaw kieliszków, z których jeden był wypełniony trunkiem. Co prawda poza winnicami i winiarniami posiadał także inne interesy, ale wątpił, by to one interesowały jego gościa.

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Etykietki butelek interesowały ją tak naprawdę tylko na tyle, by wiedzieć, co konkretnie znajdowało się w butelce. Wszak nie będzie otwierać butelek w sklepie, by dowiedzieć się, co jest właściwie w środku. Chociaż była to też kwestia zaufania do producenta, a z tym ostatnimi czasy Selenka miała bardzo duży problem. Naprawdę kończyły jej się opcję, miała nadzieję, że kimkolwiek będzie ten cały Caussimon, to będzie chociaż uczciwy. Reszta jej nie obchodziła, nawet gdyby pod spodem odprawiał satanistyczne orgie i kąpał niemowlęta w krwi dziewic.
Widok Azjaty z francuskim de facto nazwiskiem był… zaskakujący. Nawet bardziej niż zaskakujący, chociaż sama przecież robiła to samo. Większość klasyfikowała ją jako Chinkę, więc z przyzwyczajenia się już tak przedstawiała, nie było sensu tłumaczyć zawiłości jej pochodzenia. Dziwniejszą sprawą jednak był fakt, że mężczyzna był… wampirem. Tego się właściwie kompletnie nie spodziewała, spotkanie wampira jako ostatniej winiarskiej nadziei było czymś niejako intrygującym. Miała nawet sama się ujawnić, ale w tym momencie facet się odezwał.
O kurwa mać. Tak mniej więcej brzmiała pierwsza myśl Sel, gdy usłyszała słowa przywitania. W oczach wampirzycy pojawił się szok pomieszany z czystym przerażeniem. Jak można mieć aż tak niski głos?! I skąd ten gość się w ogóle urwał?! Kilka niecenzuralnych słów jeszcze się pojawiło w jej umyśle, a co ze sobą zrobić podpowiedział jej tylko gest wskazujący na fotel. Uśmiechnęła się, nieco sztucznie i na miękkich kolanach podeszła do fotela, starając się usiąść na nim z gracją, a nie po prostu opaść jak worek kartofli. Nie mogła stąd po prostu uciec, bo interesy to interesy, ale zaczęła się zastanawiać, jak ona w ogóle zdoła przeżyć tę rozmowę, skoro już docierało do niej piąte przez dziesiąte z tego, co mężczyzna do niej mówił.
- Uh… Tak, oczywiście. – skinęła głową, próbując zebrać się do kupy. Nie miała pojęcia, na co się zgadza, ale kij z tym. Najłatwiej było jednak zacząć mówić, po prostu po to, żeby ten facet nie zaczął. Założyła za ucho niesforny kosmyk włosów, wzięła oddech i zaczęła wyjaśniać powód przybycia. – Prowadzę kasyno. Konkretnie Moon Casino tutaj, w Paryżu. – zaczęła grzecznym głosem, w miarę dochodząc do siebie po pierwszym szoku związanym z jego głosem. – I tak się składa, że jestem aktualnie w trakcie poszukiwania dostawcy win i szampana do kasyna. Od razu mówię, że nie będą to małe ilości. – dodała, układając się na fotelu i ciesząc się, że miejmy nadzieję zdołała nie dać nic po sobie poznać, jak bardzo reagowała na niespotykanie niski głos mężczyzny. Na litość bogów, miewała okazję śpiewać w operze i to nie tylko solo, ale takiego głosu nigdy nie słyszała.

@Merlot Chardonnay

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Merlot Chardonnay

Merlot Chardonnay
Liczba postów : 100
Merlot był już właściwie przyzwyczajony do zdziwienia, jakie wywoływał jego wygląd, niezupełnie pasujący do nazwiska, którym się przedstawiał. Wiedział, że swoją aparycję niemal całkowicie zawdzięcza azjatyckim genom ojca. Jednak ani ten wygląd, ani znajomość azjatyckich języków nie zmieniały tego, że w połowie był też Francuzem. Wychował się w Paryżu i właśnie to miasto uważał za swój dom, dlatego też najczęściej wybierał dla siebie nazwiska francuskie. Rzadko kiedy wdawał się w dyskusje dotyczące swojego pochodzenia, ale jeśli już miało to miejsce, nie ukrywał europejskich korzeni. Zazwyczaj nawet mówił z francuskim akcentem, co dodatkowo dziwiło i dezorientowało rozmówców. Bywało to jednak szalenie pomocne przy prowadzeniu interesów w tym mieście, więc właściwie ów reakcje były mu na rękę.
Zachowanie przybyłej kobiety wydawało się jednak wykraczać poza normalną skalę. Nie miał pojęcia, czym aż tak ją zaskoczył, bo właśnie to sugerowało mu jej spojrzenie. I choć nie dawał po sobie nic poznać, to ów reakcja nieco go chyba zestresowała, bo niczym odruch obronny - na nieco wyższy poziom wskoczyła intensywność jego rodowej umiejętności. I to nie tak, że Merlot wykorzystywał ją celowo. Po prostu… od zawsze miał pewne problemy z opanowaniem tej cechy, więc w pewnych chwilach zdarzało mu się tracić nad nią panowanie. Tak jak teraz.
Poczuł się pewniej, gdy w końcu wrócił na swoje miejsce. Nic nie mógł poradzić na to, że bywał do bólu oficjalny i formalny. A interesy najlepiej prowadziło mu się właśnie w takim układzie. Gdy zatem potencjalna klientka przystała na propozycję, nalał wina do kieliszka, który przed nią postawił. Miał nadzieję, że wpasuje się ono w jej gust. Lubił, gdy jego wina zdobywały kolejnych zwolenników.
- Ach tak. Kojarzę wspomniane kasyno, choć wprawdzie nigdy tam nie grałem. Słyszałem jednak, że to lokal na poziomie - powiedział, kiwając głową z uznaniem, i unosząc swój kieliszek z winem, by w świetle lamp móc ocenić przejrzystość trunku. - Jestem zaszczycony, że poszukując odpowiedniego dostawcy, pomyślała pani o moich winiarniach - dodał, posyłając kobiecie uśmiech, i rozsiadając się wygodniej na swoim miejscu. Gdy już wiedział o co chodzi, poczuł się jeszcze pewniej. - Tak, wypada, by tak dobry lokal miał w swojej ofercie równie dobre trunki. Niektórzy producenci lubią dodawać sobie co nieco i swoje wina musujące przedstawiają jako szampan - kontynuował, a po jego twarzy przemknął grymas. Zapłacił naprawdę niemałą sumę za winnicę w Szampanii, i to taką, która kiedyś była częścią winnic królewskich, by móc szczycić się tym, iż produkuje szampana. A niektórzy śmieli nazywać tak jakieś przeciętne, bąbelkowe sikacze… Aż się osikowy kołek w kieszeni ostrzył. - Oczywiście, z chęcią podejmę się tego zlecenia. Proponuję jednak, by pierwsza dostawa była, że tak to ujmę, na próbę. Jeśli pani i pani gościom posmakują dostarczone alkohole, zawrzemy normalną umowę - zaproponował, upijając nieco wina z kieliszka. Nie chciał żadnych pomówień czy insynuacji, że ugrał umowę a towar nie był tego warty. Naprawdę dbał o wizerunek swoich firm, i nie miał zamiaru zepsuć go w tak prosty sposób.

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
To, że Azjata posługiwał się francuskim nazwiskiem akurat nie było niczym dziwnym, sama to zresztą robiła. Utkanie historyjki o rodzicach imigrantach czy mieszanym małżeństwie nigdy nie było trudne, a przecież nikt i tak tego nie sprawdzi. A nawet gdyby ktoś wpadł na tak twórczy pomysł, od dawien dawna dbała, by pewne detale były niemożliwe do sprawdzenia. Zresztą wypytywanie kogoś o jego korzenie było w niezbyt dobrym tonie, a już na pewno na pierwszym spotkaniu. Poza tym przyszła tu prowadzić interesy, a nie…
No właśnie. Interesy. To było już potężne pasmo nieszczęść, które zaczęło się w chwili, gdy tylko facet się odezwał. A potem było jeszcze gorzej. Musiała przyznać, że był cholernie atrakcyjnym mężczyzną. Nie powinna patrzyć w taki sposób na potencjalnego kontrahenta, ale nie dało się zaprzeczyć faktom. Tak samo jak nie dało się walczyć z faktem, że jej myśli pokierowały się w zupełnie nie taką stronę, co powinny i zamiast myśleć o winach, zaczęła myśleć, jak w zasadzie byłoby usłyszeć ten głos w zupełnie innych okolicznościach i scenerii. Może nawet na twarzy dziewczyny pojawił się delikatny rumieniec, na pewno jednak w pomieszczeniu zrobiło się gorąco. A przynajmniej dla niej.
Od razu więc sięgnęła po postawiony przed nią kieliszek, próbując w ten sposób chociaż oderwać myśli od zupełnie innych spraw. Zwilżyła wargi najpierw językiem, a potem upiła łyk alkoholu, zamykając oczy i skupiając się na jego smaku. Nieco mniej słodkie, niż preferowała tak na co dzień, o dobrze wyczuwalnym bukiecie, zakończone nutką cierpkości, zachęcającej, by wypić kolejny łyk. Tak też zrobiła, dopiero wtedy odpowiadając na pytanie mężczyzny.
- Staram się, by taki był, choć jeszcze wiele przede mną. – uśmiechnęła się uprzejmie, świadoma tego, że wygląda bardzo młodo, a przez to niezbyt poważnie jako właścicielka kasyna. – Zależy mi przede wszystkim na tym, by dostawca był z Paryża. To dosyć ułatwia kwestię dostaw i przede wszystkim skraca ich czas. – otworzyła oczy, nie do końca świadomie taksując mężczyznę wzrokiem. I oczywiście natychmiast rozpłynęła się pod wpływem jego uśmiechu. Cholera, facet był gorący. Nie dosłownie rzecz jasna, ale nadal. Westchnęła delikatnie, nawijając na palec niesforny kosmyk włosów i zerknęła na mężczyznę spod rzęs, słuchając o tym, co robili inni producenci. No, wiele się nie pomylił. – Nawet gorzej. Niektórzy uważają, że mogą zawrzeć umowę na dobre wino, a wysłać jakieś gówno, bo przecież młoda kobieta nawet się nie zorientuje… - wygięła lekko wargi w bardzo smutnym westchnięciu, upijając kolejny łyczek wina. Nie kłamała, tak właśnie straciła poprzednich dostawców i efekty były jakie były. – Tak naprawdę jest pan moją ostatnią nadzieją, że istnieją jeszcze dobrzy i uczciwi producenci win. – przygryzła delikatnie dolną wargę, wzdychając cicho. Odłożyła kieliszek na stół, zamyślając się lekko nad jego propozycją. Miała sens, nic by nie straciła na tym, a jedną dostawę w razie czego będzie łatwiej upłynnić. Swoją drogą, dlaczego łatwiej było jej myśleć, gdy zamykała oczy…? Chyba jakiś wewnętrzny magnetyzm mężczyzny…
- Jestem za. Oboje przekonamy się odnośnie własnej uczciwości i czy będzie nam się dobrze współpracowało. A co do wina – prywatnie wolę nieco bardziej słodkie, lecz nie zmienia to faktu, że to zachęca, by wypić na raz praktycznie cały kieliszek. Można więc uznać, że bywalcy kasyna pomyślą tak samo. – i nie mogąc się powstrzymać oczywiście dopiła resztę małymi łyczkami, delektując się smakiem. Cóż, nikt jej nie powie, że będzie kupować kota w worku. – Swoją drogą, jaką moc mają pańskie wina? – wypadało wiedzieć, do kiedy może sobie pozwolić na degustację, żeby nie wyjść potem z gabinetu kompletnie nawalona. Czasami spaprana regeneracja odrobinkę ssała.

@Merlot Chardonnay

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Merlot Chardonnay

Merlot Chardonnay
Liczba postów : 100
Cóż, pewnie gdyby wiedział, że reakcja kobiety ma zupełnie inne podłoże niż niechęć do jego osoby, nie przejmowałby się tym aż tak bardzo. Nie miał jednak nawet najmniejszych podejrzeń co do prawdziwych powodów wspomnianej reakcji. Przez to jego ciało i podświadomość automatycznie używały czarującej aparycji jako reakcji obronnej… a to zapewne jedynie bardziej nakręcało to ów młyn niezręczności i zgubnych reakcji.
Gdy kobieta próbowała wina, on również sięgnął po swój kieliszek. Po wzrokowej ocenie przejrzystości zaciągnął się jego zapachem. Uwielbiał zapach wina. Po dziesięcioleciach pracy w przemyśle winiarskim, po woni wina potrafił ocenić je niemal równie dokładnie i trafnie jak po smaku. I choć jego zdolności w ocenie rozmaitych win były naprawdę dobre, to w swoich winnicach i winiarniach zatrudniał również sommelierów i profesjonalnych degustatorów, którzy bezstronnie oceniali produkowane przez niego trunki. By nikt nie mógł mu zarzucić stronniczości. Właściwie niejednokrotnie sam Merlot oceniał swoje wyroby surowiej od specjalistów… ale to był już tylko drobny szczegół.
- Zapewne ma pani rację. Prowadzenie biznesów w pewnych kręgach to nieustanna praca nad swoją firmą i walka z konkurencją. Oraz innymi przeciwnościami - zgodził się ze słowami rozmówczyni, w zamyśleniu wodząc palcem po krawędzi kieliszka. W końcu sam też coś o tym wiedział. Prowadził nie tylko winiarnie, i niejednokrotnie przeżywał bolączki związane z rozwijaniem nowego biznesu, czy z innymi problemami. W końcu mało osób spoza biznesu winiarskiego zdaje sobie sprawę jak wielkie szkody może poczynić w uprawach zwykły grzyb czy susza. Albo jak ciężkie w tym przemyśle były lata po obydwu wojnach. - Tak, to prawda. Do tego redukuje koszty związane z transportem towaru czy jego importem z zagranicy. Bo jeśli interesuje panią wino z innych zakątków świata, to jestem w stanie zapewnić również dostawy znakomitych win włoskich, win hiszpańskich czy niemieckich, a także win zza oceanu. Oczywiście nie ukrywam, że ich cena w moich lokalach jest nieco wyższa niż oryginalna, ale ze względu na zaostrzone przepisy co do importu napojów alkoholowych i ogólnie winiarstwa, ich sprowadzenie również do tanich nie należy. Nadal jednak hurtowe kupowanie ich z tutejszej winnicy czy winiarni jest tańsze niż sprowadzanie wina na własną rękę - zapewnił. Mówił o tym spokojnie i z pełnym przekonaniem. Nikt nie wie, ile musiał się gimnastykować przy sprowadzaniu ów trunków. System kontroli trunków skutecznie utrudniał prowadzenie biznesów wszystkim winiarzom. - A tak. Niektórzy chyba nadal podstępem stosują niechlubną technikę mieszania tanich win z lepszymi jakościowo, jaka kiedyś miała miejsce na rynku w kryzysowych czasach. Tacy producenci od lat psują opinię wszystkim winiarzom - powiedział z lekkim smutkiem, kiwając przy tym głową. Czasem wydawać się mogło, że te najczarniejsze czasy przemysł winiarski ma już za sobą, ale wtedy stykał się z kolejną podobną historią, która niszczyła te jego złudne nadzieje. Przez takie zagrywki państwo zaostrzało przepisy, co utrudniało handel nawet uczciwym producentom. - Mam zatem nadzieję, że sprostam oczekiwaniom i nie zawiodę wiary pokładanej we mnie i moje winiarnie - odpowiedział, posyłając kobiecie uśmiech i upijając jeszcze trochę wina ze swojego kieliszka. Pozwolił jej przemyśleć swoją propozycję, samemu skupiając się na winie, które popijał. Tak, było dobre. Spodoba się klientom. Wysłuchał słów Selene, kiwając głową na znak zgody co do jej opinii. A gdy wspomniała o słodszym winie otworzył jedną z szafek przy biurku, wyjmując z niej inne wino. Białe, słodkie. Napełnił nim nowy kieliszek i podsunął go w stronę kobiety. Dopiero wtedy skupił się na odpowiedziach.
- Barwę, rodzaj czy smak wina może pani wybrać. Mam w ofercie zarówno wina wytrawne, jak też bardzo słodkie. Choć te drugie dopiero zyskują popularność. Mogę dostarczyć po kilka win z każdego rodzaju. Winiarnie mojej rodziny od początku zajmowały się produkcją różnych win - zapewnił. Co prawda win słodkich miał na chwilę obecną w swojej ofercie nieco mniej, ale niektóre z partii przechowywanych w winnicach właśnie kończyły dojrzewać. - Jeśli zaś chodzi o zawartość alkoholu, to nie jest ona stała. Średnio waha się w granicach dwunastu czy czternastu procent, ale niektóre z win mogą pochwalić się nawet mocą siedemnastu procent - odpowiedział. Wszystko zależało od rocznika i momentu otworzenia butelki czy beczki.

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Jedne rzeczy były oczywiste, inne wręcz przeciwnie. Przecież nie zamierzała zdradzać się, co tak naprawdę w osobie Merlota wywoływało jej reakcję, a tym bardziej nie zamierzała przyznawać się, że jej przyszły kontrahent zwyczajnie jej się podoba. Włożyła więc pełnie wysiłku, by pozostać w miarę logicznie myślącą. Atrakcyjność atrakcyjnością, ale podstawą były interesy, a tego nauczyła się już jako bardzo młoda kobieta. Choć zdecydowanie patrzyła na Merlota w odrobinę inny sposób, niż wcześniej.
- W biznesie trzeba po prostu najpierw udowodnić swoją wartość. Chyba tak jak wszędzie. – uśmiechnęła się delikatnie, mocząc wargi w winie i rozkoszując się jego smakiem. Każdy miał jakieś swoje typy, do czego się przyznała wcześniej, ale nie oznaczało to, że nie potrafiła docenić bukietu. Poza tym w pewnych momentach i cierpkość pasowała do okoliczności. – A przeciwności podobno są po to, by tylko nas wzmocnić. Więc proponuję drobny toast za współpracę? – spytała łagodnie, w pełni świadoma, że biznes winiarski na pewno nie wyglądał tak różowo, jak można było przypuszczać. Zresztą jak każdy inny, miał swoje wzloty, upadki i na pewno istniało mnóstwo spraw niezależnych, które mogły mu zaszkodzić. – Sprawdzałam ceny importu zza granicy, więc jestem tego świadoma. Uważam, że przybytek taki jak kasyno oprócz oczywistego hazardu powinien oferować wszelkiego typu napoje alkoholowe, nie tylko miejscowe, choć będę szczera, że jednak z lokalnych trunków zamierzam zrobić podstawę. Hurtowe kupno zawsze jest tańsze, ale też nie chcę brać w dużych ilościach czegoś, co nie będzie się sprzedawać. Jeśli pańskie wina się przyjmą, będę brała najpierw po 2-3 butelki win spoza Francji. A jak będę miała rozeznanie, co jest najbardziej pożądane, wtedy możemy zacząć negocjować ilości hurtowe. Zdaję sobie sprawę, że przynajmniej z początku tak wyjdzie drożej, ale przynajmniej w razie czego nie zostanę ze skrzyniami win, na które nie ma żadnego zbytu. – wyjaśniła swobodnie, nie kryjąc się w ogóle z faktem, że jej plany są dalekosiężne. Jak na człowieka zapewne było to coś zaskakującego, bo w końcu jak długo mogłaby pozostać w biznesie? 30 lat? 40? I to przy dobrych wiatrach, jeśli choroby nie dojdą do głosu. Na całe szczęście była wampirem, więc takie problemy jej w żadnym wypadku nie groziły.
- Czy ja wiem, czy mieszają… Myślę, że tych lepszych było im po prostu szkoda. Do degustacji wyrobów trafiały te odpowiednie, a gdy przyszło do pierwszej dostawy… Butelka ta sama, etykieta ta sama… Smak bardzo nie ten sam. Na tyle bardzo, by wymówić umowę ze skutkiem natychmiastowym. – uśmiechnęła się przy tym do własnych wspomnień. Powiedzmy, że wypowiedzenie umowy przez właścicielkę kasyna było najmniejszym z problemów wspomnianych dostawców. Ale nie o tym przecież przyszła rozmawiać. Skłoniła lekko głowę mężczyźnie, odkładając pusty kieliszek na biurko i z zaintrygowaniem obserwując, jak nalał jej zupełnie innego trunku. Zapach już z odległości był nieco inny, ale najpierw wzięła naczynie, by się upewnić. Pachniało nieco bardziej słodko, nie było co do tego wątpliwości. Zanim jednak spróbowała alkoholu, wsłuchała się w dalsze wyjaśnienia.
- Mówiąc brutalnie, lepsze będą te słabsze. Im słabsze, tym więcej wypiją i tym więcej zarobi kasyno. – rozmawiała w końcu z drugim biznesmenem, więc musiał rozumieć takie niuanse, a Selena nie zamierzała się z tym kryć. – Jednak i mocniejsze będą odpowiednie, choć jak sądzę nie w tak dużej ilości. Wszystko kwestia wypośrodkowania. – oblizała lekko wargi i upiła łyk białego wina, aż zamykając oczy z przyjemności. Tak, to było dokładnie to, co lubiła. Zamruczała mimowolnie, w bardzo miękki sposób niczym kot, który dorwał się do śmietanki. – Widać, że nie jest pan amatorem, monsieur. Dokładnie to jest mój smak, choć z tego co wiem, niewielu jest chętnych na słodkie alkohole. Może poza miodem. – przyznała swobodnie, przejeżdżając palcem po brzegu kieliszka. Taaaak, wychodziło na to, że współpraca z mężczyzną będzie całkiem dobrym pomysłem, o ile nie spróbuje zrobić jej w przysłowiowe jajo. – Chętnie się zgodzę na każdy rodzaj. Gusta są różne, a im większy wybór, tym lepiej będzie to świadczyło o moim kasynie. Skoro więc to mamy omówione, to podstawowe pytanie brzmi jak będzie prezentował się kosztorys. Na razie tylko tutejszych win z pańskiej winiarni, nie importowanych. – spytała wprost, upijając kolejny łyczek, dbając jednak o to, by nie pić zbyt szybko, nawet jeśli wino było przepyszne.


@Merlot Chardonnay

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Merlot Chardonnay

Merlot Chardonnay
Liczba postów : 100
Pokiwał powoli głową, całkowicie zgadzając się ze słowami kobiety, co do tego, że w biznesie trzeba się wykazać. W końcu dotyczyło to chyba wszystkich dziedzin, i to nie tylko rozrywkowych (jak kasyna), czy też gastronomicznych i alkoholowych (do których należało winiarstwo). Wszędzie trzeba było najpierw się wyróżnić, by zostać zauważonym, a potem trzeba było nieprzerwanie działać, by nie zostać zapomnianym, i by wyrobić sobie mocną pozycję na rynku. Prowadzenie własnego biznesu i utrzymywanie go przy życiu przez dekady wcale nie było tak łatwe, jak mogłoby się niektórym wydawać.
- Tak to prawda. A w obecnych czasach, gdy konkurencja jest coraz większa, trzeba tę wartość udowadniać nieustannie - powiedział z lekkim zamyśleniem. Choć obecne czasy i tak nie były najgorszymi. Świat był inny niż w czasach jego dzieciństwa. Prowadzenie interesów, choć obłożone ogromem przepisów, pod wieloma względami było o wiele prostsze niż dawniej. - O tak, chętnie. Za współpracę i jak najmniej problemów - dodał, i uniósł nieco swój kieliszek w symbolicznym geście. Współpracę zawsze należało opić. A już szczególnie wtedy, gdy dotyczyła ona takich branż. - Właściwie to dobry chwyt, by promować lokalne trunki. A pani plan brzmi dobrze i logicznie. Zawsze dobrze jest wybadać klientów i popyt. A jeśli zdarzy się, że jakaś partia moich win nie będzie miała w pani kasynie powodzenia, możemy wtedy pomyśleć o ewentualnym systemie zwrotów - dodał. W końcu czemu nie? Co prawda niektóre wina mogły czekać na otwarcie nawet czterdzieści lat, ale czemu dobre wino miało tak po prostu leżeć? Równie dobrze mogli się jakoś ze sobą dogadać.
- Tak, to też możliwe. Ale ta… procedura mieszania to nic wymyślonego. Była popularna kilka dekad temu, gdy na rynku było zbyt wiele kiepskiego wina. Sztucznie podnoszono jego jakość, mieszając je z lepszym winem, i sprzedając je pod lepszą etykietą. Praktyka haniebna, ale nadal przez niektórych stosowana - powiedział, kręcąc głową. On sam w życiu by się takiego bluźnierstwa nie dopuścił, ale niestety, nie wszyscy w tym biznesie podzielali jego podejście.
- Słuszne podejście. Do tego mocny alkohol potrafi namieszać w głowie, i wtedy niektórzy nie potrafią nad sobą zapanować - zgodził się z kobietą. Doceniał takie podejście do interesów. Sam może kierował się nieco innymi zasadami, ale tu różnicę robiła odmienna branża. Nie mógł nie dostrzec, że drugie wino zdecydowanie przypadło kobiecie do gustu. Po jego ustach przemknął uśmiech. - Tak, niestety. Słodkie wino nie cieszy się u nas zbyt wielkim powodzeniem. O wiele lepiej sprzedaje się zagranicą. Aczkolwiek powoli zdobywa coraz więcej zwolenników - powiedział, kiwając głową. Słodkie wina doceniały kobiety, które kiedyś raczej unikały picia. Wyczuł, że tak będzie, dlatego już kilka lat temu nastawił się na produkcję półsłodkiego i słodkiego wina. I nawet zakupił kilkanaście hektarów winnic w Chile. Obecnie ich wina nie były uznawane za dobre, ale według niego region miał potencjał. Zwłaszcza do produkcji win słodkich. Podejrzewał, że za kilka lat inwestycja mu się ładnie zwróci. - Oczywiście. Dostarczę zarówno popularne wina, jak też nowe, które właśnie skończyły leżakować. Według degustatorów, mają one potencjał. Zaś co do ceny… - mówiąc to sięgnął po kartkę, po czym rozpisał na niej wstępnie kosztorys pierwszej dostawy. Potem podsunął zapiski w stronę kobiety. Osobiście uważał, że o pieniądzach nie powinno mówić się na głos.

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
W niektórych miejscach albo tak zwanych niszach w ogóle było trudno się utrzymać. Po prostu czasem podobnych przybytków było zbyt dużo, albo za małe było zapotrzebowanie na dany towar. Niestety w biznesie nadal działało tak zwane prawo silniejszego, a kto nie miał samozaparcia, to niestety nie dawał rady utrzymać się na powierzchni i tonął. Oczywiście, Selenka mogłaby się zająć czymś innym, ale była po prostu kompletnie uparta i uparła się na to, że będzie mieć kasyno. Bez względu na to, jak bardzo paskudne przeszkody nie pchałyby się jej pod nogi. Samo kasyno działało dobrze, problem polegał na dostarczeniu napitków. Ale wychodziło na to, że nawet z tym właśnie dała sobie radę.
- Albo z tarczą albo na tarczy, monsieur. – uśmiechnęła się lekko. – Biznes budzi skojarzenia z dżunglą, w której jedynym prawem jest prawo silniejszego. Albo zaoferuje się lepsze warunki lub towar niż konkurencja, albo można pakować walizki. – westchnęła delikatnie. Nie, żeby narzekała. To było pewnego typu wyzwanie, które pozwalało po prostu się rozwinąć dalej, a nie zostać w stagnacji. Chociaż to, jak społeczeństwo schodziło na psy, irytowało okrutnie. Nikomu nie można ufać, nikomu. Skłoniła lekko głowę wampirowi i upiła łyk wina, dochodząc do wniosku, że jeśli zawsze będzie dostawać coś z podobnej półki, to klienci nie będą mieli na co narzekać. I ona sama też nie będzie miała.
- Hmmm. Osobiście myślę, że nie powinno być problemów w kwestii powodzenia trunków, ale to moja decyzja. Ale pomyśleć zawsze można, nic to nie kosztuje, a lepiej zawsze takie rzeczy omawiać w spokoju, a nie gdy na gwałt są potrzebne. – stwierdziła zgodnie, lekko kręcąc kieliszkiem i obserwując, jak wino zachowuje się w naczyniu. Ot taka lekka fascynacja bąbelkami ulatującymi w górę… Coraz bardziej też skłaniała się do stwierdzenia, że głosu mężczyzny mogłaby słuchać a słuchać. Niech to szlag trafi.
- W dawnych czasach tak zwanych wieków ciemnych do wina czy piwa dolewano wody, by więcej zarobić. Tak zwane chrzczenie trunku. Też uważam, że to haniebna praktyka. Nawet w stosunku do klientów że tak powiem dalszych. – zgodziła się z Azjatą, odkładając na razie kieliszek na biurko, by powstrzymać się od dopicia tego do końca. Zapewne mężczyzna poczułby się zobowiązany jej dolać, a tego właśnie wolała uniknąć. Prowadzenie interesów po pijaku było średnio mądrym pomysłem, zwłaszcza, że przy kwestiach finansowych należało mieć umysł ostry jak strzała.
- Jeśli nie będą umieli nad sobą zapanować, to od tego mam ochronę. – uśmiechnęła się, unosząc wysoko kąciki ust. To było zdecydowanie złośliwe podejście, aczkolwiek słuszne. Biznes musi się kręcić, a jak ktoś chce robić afery, to pod zły adres trafił i do złego właściciela. – Cóż, są gusta i guściki. Najwyżej słodkie będę raz na jakiś czas zamawiała tylko dla siebie i ewentualnie gości, o których wiem, że im na pewno posmakuje. Niestety bycie wybrednym trochę nie popłaca. – mruknęła, co tyczyło się w zasadzie każdej jednej dziedziny, a nie tylko win. Zresztą to nie tak, że pijała tylko słodkie trunki, ot po prostu zwykle uważała, że miała już wystarczająco dużo goryczy w życiu, żeby jeszcze katować się gorzkimi napojami. O wiele bardziej wolała poprawiać sobie nastrój słodkim, a skoro była wampirem, to o linię nie musiała się obawiać.
- Świetnie! W takim razie zdam się na ich opinię. A potem zobaczę, co na to moi klienci. – uniosła lekko brwi widząc jak przygotował kartkę i nie skomentowała tego faktu, ciekawa zachowania mężczyzny. Każdy miał swojego bzika, nie zamierzała się z tym kłócić. Przysunęła się do biurka, obserwując sobie czujnie wypisany kosztorys. No miał on nawet sens, ale kwoty były wysokie. Nie to, że jej nie byłoby stać, ale jak na sam początek, trochę sporo. Zresztą potem umowę można zawsze renegocjować. Sięgnęła po długopis mężczyzny i wykreśliła pewne kwoty, poprawiając je na nieco niższe, ale żeby właściciel winiarni nie był stratny dorzuciła swoją własną propozycję w postaci drobnego procenta od dochodu płynącego ze sprzedaży wina. Tak czy siak marżę i tak musiała narzucić, nie była instytucją charytatywną.

@Merlot Chardonnay

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Merlot Chardonnay

Merlot Chardonnay
Liczba postów : 100
Prawda była taka, że biznes od zawsze rządził się przecież swoimi prawami. Czasem bywało trochę łatwiej, innym razem ocierało się o bankructwo, ale tak to już było. Jeśli chciało się utrzymać, trzeba było umieć się dostosować i walczyć o swoje. Nawet jeśli czasem trzeba było przy tym łamać pewne zasady.
- Tak, dokładnie. Na ogół właśnie tak jest. Chociaż, oczywiście, od każdej reguły bywają wyjątki - dodał, w zamyśleniu kiwając lekko głową. Nie miał na myśli żadnej konkretnej sytuacji; tak po prostu było. Czasem gdzie dwóch gigantów biznesowych prowadziło krwawe walki, funkcjonowały też mniejsze przedsiębiorstwa, mniej popularne, ale jednak dające radę się utrzymać. Były to jednak nieliczne sytuacje.
- Owszem. Możemy jednak ten temat poruszyć za jakiś czas, gdy zdecyduje się pani na normalną umowę, po okresie próbnym - zaproponował. W końcu ten ewentualny dopisek do umowy nie był niczym koniecznym, a jedynie dodatkową opcją. Równie dobrze kobieta mogła sama znaleźć inny, pasujący jej sposób na pozbycie się niesprzedanego wina. Do niczego nie zamierzał jej usilnie namawiać. Proponował jedynie względnie dobre i korzystne dla obu stron rozwiązanie.
- Tak, o tym też słyszałem. To jeszcze gorsze niż mieszanie ze sobą dwóch skrajnie odmiennych jakościowo win - stwierdził ze słyszalną w głosie pogardą, krzywiąc się przy tym z niesmakiem. Takie zachowania zakrawały już o paskudne, niemoralne procedery. Aż napił się nieco wina, by pozbyć się tego niesmaku.
- Ochrona to dobra sprawa, ale jednak nie ma co kusić losu - powiedział z lekkim rozbawieniem. Nie żeby wróżył komuś kłopoty, ale jeśli zbyt wiele osób na raz zaczęłoby broić, to sytuacja mogłaby być nieciekawa. W pewnych sytuacjach nawet świetna ochrona mogłaby nie dać sobie rady. - Dokładnie, o gustach się nie dyskutuje. Każdy na swoje smaki. Wina słodkie dopiero zyskują na popularności, więc myślę, że ich czasy jeszcze nadejdą - dodał, posyłając rozmówczyni lekki uśmiech. Rzadko spotykał ostatnio entuzjastów słodkiego wina. Dobrze było wiedzieć, że warto zwiększyć ich produkcję.
- Dobre podejście - stwierdził, kiwając lekko głową. W końcu tak było najwygodniej. W końcu opinie i gusta klientów i degustatorów mogły się nieco rozmijać.
Spojrzał na wprowadzone poprawki i skinął głową. W końcu przy umowie próbnej nie musiał się aż tak upierać przy konkretnych sumach. Przy umowie właściwej, gdy już będą oszacowane dokładniejsze ilości zamówień, będą mogli lepiej dogadać się co do cen i ewentualnych upustów.
- Według mnie dobrze to wygląda- powiedział, ponownie kiwając głową i podnosząc wzrok na rozmówczynię.

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Aż zaskakującym było, jak dobrze dogadywała się z wampirem siedzącym naprzeciwko niej. Z jednej strony można było nazwać to szczęśliwym zrządzeniem losu, z drugiej jednak strony budziło to delikatny niepokój. A prócz niepokoju także mnóstwo głupich pytań, choć nie zamierzała się nad nimi zastanawiać, przynajmniej nie teraz, zafascynowana swoim rozmówcą.
Bardzo chętnie zgodziła się na późniejsze omówienie kwestii zwrotów i dalszych cen. W końcu obracali się aktualnie wśród domysłów i hipotez. Rynek konsumencki był mało przewidywalnym rynkiem, nawet jeśli wina miały spory potencjał. Uśmiechnęła się kątem ust, widząc skrzywienie mężczyzny. Cóż, mogła z pewną dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że gdyby wampir żył w tamtych czasach, to większość karczmarzy miałaby przy nim po prostu przegwizdane. Ciekawie byłoby to zobaczyć, musiała przyznać.
- Kiedyś dla ciekawości wypiłam taki chrzczony trunek. Może mi pan wierzyć, jedynie kultura powstrzymała mnie od wyplucia. – a potem poszła uświadomić karczmarzowi, w jaki sposób skończy, jak kolejny raz poda jej takie świństwo za cenę normalnego piwa. O dziwo całkiem elegancko się dogadali, o tej historii jednak nie było potrzeby aktualnie wspominać. Ważnym było, że wampir nie próbował przynajmniej na razie jej oszukiwać. Na razie wystarczyło, co będzie dalej, okaże się.
- Mam taką nadzieję. Słodycz alkoholu jest idealna, by w spokoju delektować się nim przy płonącym ogniu i z książką w dłoniach. – przymknęła na chwilę oczy, wracając pamięcią do chwil, gdy faktycznie taki sposób spędzania wolnego czasu jawił się jako czysta przyjemność.
- W takim razie cieszę się, że dobiliśmy targu. Za współpracę. – uniosła kieliszek z resztą wina i w ramach toastu dopiła je do końca. W zasadzie interes został dopięty, mogła się zwinąć, ale w sumie była bardzo ciekawa, jak wyglądała winiarnia. Nie musiała jednak żyć w niewiedzy, jako że mężczyzna sam zaproponował zwiedzanie przybytku. Nauczyła się wtedy trochę o szczepach winogron, a także zakupiła to samo wino, którym częstował ją w biurze. Zostawało więc tylko czekać na przyszłą współpracę.

zt x2

@Merlot Chardonnay

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach