No song unsung, no wine untasted, but the tigers come at night

2 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Skrót statystyk : S: 2/5
SPT: 1/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 0/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktor

MUTACJE NEGATYWNE
— Bezpłodny
— Okaleczony [-1 ukrycie w tłumie]
— Konserwatysta [-1 skup]
— Lęk [-2 OP]
— Alergik [proszek do prania, -1 PRC]
— Nadwrażliwy [słuch, -2 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Farciarz
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 624
Tytuł: No song unsung, no wine untasted, but the tigers come at night
Data: koniec 1939 roku
Miejsce: tymczasowy postój romskiego obozowiska, gdzieś we Francji
Kto: Regis, Cecil de Vere

Na początku września Cecil chciał jeszcze wierzyć, że wszystko może wciąż przybrać zupełnie inny obrót. Że wbrew temu, co podawali spikerzy radiowi, wbrew wszystkim plotkom, wbrew rzeczywistości, kolejnej wojny nie będzie. A jednak wojska brnęły jedynie dalej. Nie minął miesiąc nim Wielka Brytania wysłała swoje oddziały do Francji, a z początkiem października pierwszy kraj upadł pod naporem nazistowskiej machiny. W tym momencie ślepa wiara w to, że wampiry nie musiały martwić się o nic, była już tylko złudą i głupotą.
De Vere nie stracił jeszcze całkiem nadziei, przynajmniej nie jeśli o jego prywatne poszukiwania chodziło, ale pierwotna desperacja, z jaką je rozpoczął sześć lat temu, przeżywała właśnie drugą młodość. Wojenna zawierucha sprzyjała rozpaczy na równi z determinacją, a on znów dawał się porwać obydwu.
Wbrew pozorom podróżowanie po świecie w poszukiwaniu zaginionego rodzica nie było jedyną rzeczą, jaką Cecil trudnił się ostatnimi czasy. Miał swoje powody, by przebywać znów na terenach francuskich i to, że w ogóle usłyszał o tym, że pod miastem zatrzymały się niedawno romskie tabory było całkowitym przypadkiem. Przypadkiem, którego nie zamierzał ignorować. Czego szlachcic mógłby chcieć od grupy wiecznych podróżników, szczególnie takich mających, jak się zdawało, jakieś nadnaturalne konotacje? Cóż, pozostawało mieć nadzieję, że on sam to wiedział.
Na obrzeżach zajmowanego przez wozy pola pojawił się, jak można się było spodziewać, nocą. Niebo upstrzone było gwiazdami, które szczególnie dobrze widać było, gdy okoliczne miasta gasiły nocami wszystkie większe światła, chcąc unikać ściągania na siebie spojrzeń pilotów wrogich maszyn lotniczych, którzy w każdej chwili mogli pojawić się na horyzoncie.
Samo obozowisko nie napawało romantycznymi myślami - wypalone trawy, rozrzucony tu i ówdzie złom, jakieś kości, których pochodzenia lepiej było nie znać... I przewijające się w cieniach postacie. Cecil nie krył się przed ich wzrokiem, wręcz przeciwnie - ze swoją laską w dłoni, ubrany zupełnie nieodpowiednio do okazji i zdeterminowany, przyciągał spojrzenia, z czego doskonale zdawał sobie sprawę. Chciał porozmawiać z kimś odpowiedzialnym za to miejsce bez zostawania odstrzelonym przy okazji, więc frontalny "atak" wydał mu się najrozsądniejszym podejściem.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Wojna, wojna nigdy się nie zmienia – zawsze siała chaos i zniszczenie. W perspektywie 20-lecia międzywojennego czas ten prysnął jak marzenie. Dla ludzi był przystankiem dla wytchnienia, dla długowiecznych zaledwie chwilą, która jak szybko się pojawiła, tak szybciej zniknęła. Wystarczyło jeno zamknąć i otworzyć oczy, by dostrzec roztaczający się wokół obraz pożogi.  
A jednak w morzu smutku i nieprzemijających łez, życie potrafiło odnaleźć drogę. Trasą zalesionych ścieżek, w cieniu ruin budynków swoje kroki stawiali nieustępliwi podróżnicy. Żyli raczej beztrosko w imię chwytania dnia – czasem coś ukradli, sprzedali, niekiedy dobili, a innym razem wspomogli zagubione dziecię. Zwani nomadami współczesnych czasów stanowili zlepek ludzi i wilkołaków z najróżniejszych stron świata. Wyzbyci różnic kulturowych czy wierzeniowych postrzegali siebie przez obraz wspólnej rodziny i tak też widzieli ich inni – ludzie czy nadnaturalni, którzy jakimś cudem skrzyżowali ścieżkę z trasą cygańskich wozów.
Kości - były po posiłku, ciała - bez obaw, leżały martwe, złom: broń, mundury, biżuteria - wszystkie bibeloty miały pójść na sprzedaż. Widok niecodzienny dla ludzkiego oka, ale Ci tutaj doskonale znali sytuację i zdawali się ją akceptować przy wyłączeniu dzieci. Tym oszczędzono wojennych krajobrazów na poczet przekazania pod opiekę cioteczkom w wozach - już dość się napatrzyły, nie to oczy rosłych śmiertelników i wilkołaków po wychwyceniu obcej sylwety. Trochę jak w tych wszystkich filmach ucichła muzyka, śmiechy i rozmowy. Towarzystwo przy większym ognisku również zastygło, trzymając metalowe kubki z Bóg jeden wiedział czym w środku, pewnie wodą, herbatą lub innym powszechnie dostępnym napitkiem, może nawet odrobiną rumu podwędzonego któremuś z generałów?
- Czego tutaj szukasz obcy? - Dwóch najmasywniejszych osiłków stanęło na drodze Cecila, zasadnie w instynktowym odruchu obronnym swojej rodziny. Zaciągnąwszy się jego zapachem, nie wyczuli weń podejrzanej nuty. To pomogło rozluźnić mięśnie pod luźnymi koszulami wiązanymi na sznureczki. Złagodniało również spojrzenie, choć nadal pozostawało czujne, tym mocniej po otaksowaniu mężczyzny w poszukiwaniu kosztowności. Sami nosili wyłącznie kolczyki w akompaniamencie kolorowych koralików, zapewne wplecionych im w dłuższe pasma włosów przez tutejsze dzieciaki w ramach zabawy.
- Przyjaciel, gość, wróg? - Strzepnięciem właściciel innego głosu pozbył się okruszka z koszuli – jak u pozostałych luźniejszej, zawiązanej na sznureczki. Zaraz też poprawił zajumaną komuś brązową marynarkę, przeczesał do tyłu półdługie ciemne włosy i zeskoczył z wielgachnego kamora, na którym wcześniej spoczywał. Ciut mniejszy od osiłków i zdecydowanie bardziej stonowany w posturze wyłonił się zza ramienia jednego z nich, po czym jaśniejszym okiem otaksował Cecila.

@Cecil de Vere

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Skrót statystyk : S: 2/5
SPT: 1/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 0/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktor

MUTACJE NEGATYWNE
— Bezpłodny
— Okaleczony [-1 ukrycie w tłumie]
— Konserwatysta [-1 skup]
— Lęk [-2 OP]
— Alergik [proszek do prania, -1 PRC]
— Nadwrażliwy [słuch, -2 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Farciarz
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 624
Cecil słyszał wielokrotnie prawidło o tym, że wojna nigdy się nie zmienia, a jednak... Jednak w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nabył doświadczenia, które zdawały się tym słowom przeczyć. Nie dziwił się wcale, że tę poprzednią nazywano Wielką Wojną, mimo że przecież widział ją z pewnej perspektywy, schowany jeszcze bezpiecznie za plecami swojego wampirzego rodzica. Ta, która rozpętywała się właśnie na ich oczach zaś wydawała się jeszcze gorsza od poprzedniej. Na tyle, by nawet ktoś żyjący postronnie wobec wydarzeń z wielkiego świata, tak jak sam panicz de Vere, czuł potrzebę zaangażowania się w jej trzewia. Kto wie, może to nie wojna się zmieniła koniec końców, tylko on sam?
Resztki ciał i pozostawionych przez ich byłych właścicieli bibelotów nie robiły na wampirze większego wrażenia - widział w swoim życiu wystarczająco trupów, by przyzwyczaić się do nich. Jedyne co, to gdyby od niego zależał wystrój obozowiska, pewnie poukładałby to wszystko nieco lepiej. Kto to widział, mieć taki burdel w swoich kościach?
Nie zdążył dotrzeć daleko, nim drogę zagrodziło mu dwóch osiłków. Cecil zmierzył ich obu spojrzeniem, od stóp do głów, bardziej w sposób oceniający, niż jakkolwiek wystraszony.
- Przyszedłem porozmawiać z kimś, kto ma w tym miejscu jakiś autorytet. - odpowiedział im spokojnie. - Mam do zadania kilka pytań. - dodał, w ramach niewiele wnoszącego wyjaśnienia. Z drugiej strony jakiej innej odpowiedzi od niego oczekiwali, co? Już leciał z opisami swojego nieszczęśliwego dzieciństwa i resztą tragicznej historii, niech poczekają tylko sekundę.
Nie miał jednak widać użerać się z mięśniakami nazbyt długo, bo na scenie pojawił się inny delikwent. Nie wyglądał może jak jeden z romskiej rodziny, ale z drugiej strony Cecil wiedział lepiej, niż oczekiwać, że każdy w taborze będzie wyglądał identycznie - szczególnie w tych czasach.
- Powiedziałbym, że gość, ale to już chyba zostawię do ocenienia tobie. - odparł, przenosząc spojrzenie na dwubarwne oczy nowoprzybyłego.
- Póki co mogę jedynie zapewnić, że przychodzę w zamiarach pokojowych. Obstawa nie będzie potrzebna. - uśmiechnął się kątem warg i uniósł lekko ręce, pokazując, że trzymał w nich jedynie laskę. To, że ta konkretna laska miała rękojeść obitą srebrem, a on miał na sobie rękawiczki nie miało żadnego związku z czymkolwiek.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Srebrna laseczka, choćby i z ukrytym sreberkiem w rękojeści i diamentem jeszcze głębiej, już przez samo wykonanie przyciągnęła spojrzenie – tak samo rękawiczki, ładny kapelusik, jeśli obecny oraz płaszcz lub marynarka wraz z zawartością kieszeni. No nie miał szlachcic szczęścia, nie po wtargnięciu na teren cyganów - srok wśród mas społecznych, które tylko czekały na okazję do podwędzenia smakowitego kąska. Azjata nie wychodził poza granice wyjątku - dwukolorowymi oczyskami również wpierw dokładnie otaksował ubiór oraz dodatki przybyłego, dopiero później skupiając się na jego twarzy.
- To się jeszcze okaże, ale niech będzie. Co Cię do nas sprowadza? Potrzebujesz schronienia? Strawy? A może chciałbyś coś kupić lub... Oddać? - Sprzedaż oczywiście nie wchodziła w grę, a jeśli nawet to tylko po zaniżonej stawce, aby “oni” mogli to opchnąć drożej. Był to klasyczny przykład cwaniactwa, jeśli ktoś spyta, również w czynie obchodu wokół wampira w wykonaniu rzeczonego Azjaty, który, póki co ręce JESZCZE trzymał przy sobie, ale było wyraźnie widać chrapkę na kosztowności, między innymi zadbaną laskę, ładny zegarek – ewentualnie cały pakiet ku uciesze chciwego.
- Ale, ale, gdzie moje maniery! Pavel, przewodnik taboru, do usług Panicza...? - Niech nikogo nie zwiodą szlacheckie maniery ni niski pokłon, wcale nie na potrzebę zerknięcia na stan i jakość noszonego przez Cecila obuwia, w wykonaniu cygana. Przebiegły cwaniak dobrze wiedział, co czynił - grał, chcąc wybadać przybyłego śmiałka, na którym wciąż spoczywało wiele zaciekawionych spojrzeń.
Z lepszych nowin było oddanie przestrzeni osobistej po odsunięciu się dwóch osiłków, wilkołaków w gwoli wyjaśnienia. Trzeci, mniejszy i bardziej egzotyczny stał przed wampirem. Po wyprostowaniu sylwety poprawił dłonią włosy i właśnie wtedy ukazał nań pięknie zdobiony złoty sygnet. Przy kolejnym ruchu Pavel, aka Regis wówczas noszący się pod wypowiedzianym mianem, zachęcił pobratymców do powrotu do swoich czynności przed zastygnięciem, a gościa do zajęcia miejsca obok niego przy ognisku.
Znów rozbrzmiała się muzyka, wznowiły tańce, śpiewy i wróżby w wykonaniu jednej z wróżek, przez niektórych nazywanej także szamanką.

@Cecil de Vere

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Skrót statystyk : S: 2/5
SPT: 1/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 0/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktor

MUTACJE NEGATYWNE
— Bezpłodny
— Okaleczony [-1 ukrycie w tłumie]
— Konserwatysta [-1 skup]
— Lęk [-2 OP]
— Alergik [proszek do prania, -1 PRC]
— Nadwrażliwy [słuch, -2 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Farciarz
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 624
Cecil nie był człowiekiem, którego łatwo było okraść, ale jeśli jego rozmówca chciał próbować w tym swoich sił, to nikt mu nie bronił. Osoby poznające wampira po przemianie i "wychowaniu" przez nadnaturalnego ojca pojęcia nie miały o tym, jak faktycznie wyglądało jego życie zanim... Umarł. I lepiej w sumie, żeby tak zostało. Ot, choćby po to, by mógł mieć przewagę w sytuacjach, gdy uznawano go za łatwy cel.
Po co tam przyszedł? Patrząc na swojego rozmówcę, sam się nad tym zastanawiał.
- Szukam informacji. Doszły mnie słuchy, że macie... Alternatywne metody na zdobywanie takowych. - wyjaśnił, zastanawiając się jakiej reakcji mógł się spodziewać.
- Oczywiście nie spodziewam się charytatywnej pomocy z waszej strony. - dodał, chociaż przecież jasnym było, że nic nie otrzymałby od tej bandy za darmo. Nie on i nie w tych czasach. Niemniej jednak szlachta miała często wygórowane mniemanie o własnej ważności i nie zdziwiłby się, gdyby jego rozmówca pomyślał, że i on wpadł tam z żądaniami bez pokrycia.
- Cecil de Vere. - przedstawił się, wyciągając w kierunku mężczyzny rękę, utrzymując kontakt wzrokowy. Jego nazwisko nie należało może do żadnego wielkiego rodu wampirów, ale jego ojciec był znany wśród nadnaturalnej społeczności. Na wyspach mówiono o nim nie raz, że był larger than life - robił wrażenie, zapadał w pamięć, wielu fascynujących ludzi kręciło się w jego orbicie, szukało towarzystwa i uznania. Poza tym pochodził z Francji i lubił spędzać tam czas, istniała więc szansa, że żyjący już trochę na tym świecie wilkołak słyszał o Auberim de Vere.
Cecil nie widział powodu do tego, by za nim nie pójść. W końcu po to tam przybył, czyż nie? Podążył więc za przewodnikiem taboru w kierunku ogniska i zajął wskazane mu miejsce. W cudzym domu (albo na cudzym polu) nie wypadało narzekać na brak krzeseł, czy prywatności podczas rozmowy. Nie, żeby Cecil planował.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Spragnieni wyzwań cyganie nie zawahaliby się podjęcia próby, choćby i najtrudniejszej pod “słońcem”. Znalezienie, okradzenie i zostawienie – potem, skoro już gościa zaproszono do wspólnego ogniska. Jego płomienie trzaskały żwawo w głodzie powietrza, a nad nimi pichciły się poporcjowane mięsiwa - wątpliwe, aby wyłącznie w ludzkim wydaniu. Wyglądem oraz fakturą niektóre kawałki przypominały klasyczną dziczyznę, może nawet lepiej, jeśli zechcieć poczęstować nią “ludzkiego” towarzysza, bo przecież nie wampirzego po ponownym zapoznaniu się z zapachem. Wybór oczywiście należał do Cecila, tak jak decyzja wobec przyjęcia napoju, sądząc po zapachu herbaty z odrobiną rumu pływającego w przestrzeni metalowego kubeczka.
- Niewielu “ludzi” kręci się po tutejszych okolicach. Jeszcze mniejsza ilość ma dość odwagi, aby przyjść do cyganów, zwłaszcza w tak szlachetnym wydaniu. To ryzykowne zagranie wobec ilości złodziejaszków, którzy tylko czekają na dobrą okazję. - Pavel chętnie uścisnął dłoń, a jako że ta była zapewne ciepła, za nic nie miał podstaw do podejrzewania Cecila o nadnaturalną przynależność. Wyłącznym wyznacznikiem podejrzliwości były wygląd oraz niecodzienny ubiór wampira - coś zbyt kunsztowny jak na cygańskie oczko w porównaniu do powszechnie panującej biedy.
Chociaż nazwisko de Vere z dumą zapisało się na kartach historii, nie było szczególnie znane wśród Nomadów. Również i cygańska szara komórka nie od razu połączyła kropki. Oświecenie przyszło dopiero po szturchnięciu towarzysza po drugiej stronie wilkołaka oraz szybka wymiana zdań na tak zwane uszko.
- Z Tych de Vere? - Uniesione do góry brwi potwierdziły działanie umysłowych zębatek a za nimi jakże “szybką” interpretację faktów.
- A więc... - Odchrząknął wilk, odstawiwszy kubek na kamienną nawierzchnię. - Cecil de Vere, od samego Auberima de Vere, to niemalże jak zaszczyt. Słuchy Cię nie zwiodły, mamy swoje sposoby na pozyskiwanie ich, informacji. Pytanie moje do Ciebie brzmi, czego dokładnie potrzebujesz. - Błysk w oku Azjaty po odwróceniu się przodem do towarzysza jednoznacznie potwierdził jego podejrzenia. Cygan był skory do pomocy, on i niejako cała gromada, ale nie za darmo. Zadane pytanie odgrywało istotną rolę, miało stanowić wyznacznik ceny, mniej lub bardziej uczciwej, może ciut przechylonej ku drugiej opcji z uwagi na “pochodzenie”, przynajmniej w teorii.

@Cecil de Vere

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Skrót statystyk : S: 2/5
SPT: 1/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 0/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktor

MUTACJE NEGATYWNE
— Bezpłodny
— Okaleczony [-1 ukrycie w tłumie]
— Konserwatysta [-1 skup]
— Lęk [-2 OP]
— Alergik [proszek do prania, -1 PRC]
— Nadwrażliwy [słuch, -2 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Farciarz
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 624
Cecil nie był w tej chwili w nastroju na jedzenie, ale kto wie? Może gdyby podsunięto mu jakiś kawałek mięsa albo kubek z napojem nawet by nie odmówił? Z czystej grzeczności, ma się rozumieć - w końcu był w gościach, nawet jeśli miejsce zamieszkania "gospodarzy" ciężko było nazwać domem.
Szczególnie herbatą z rumem by nie pogardził, chociaż szkoda, że alkohol nie trafiał i tak tam gdzie powinien w jego przypadku.
Może niewielu ludzi miałoby odwagę pojawić się w romskim obozie, w dodatku bez zapowiedzi, ale Cecil nie uznał słów swojego rozmówcy za komplement. Bardziej za stwierdzenie faktu i, być może, zasugerowanie mu, że głupio postępował. A może wilkołak chciał go zastraszyć, kto wie?
Jego zakryta rękawiczką dłoń nie zdradzała wampirzej przynależności właściciela, ale on sam nie planował też jakoś bardzo tej cechy swojej osoby ukrywać. Nie, jeśli miał faktycznie do czynienia z innymi nadnaturalnymi.
- Myślę, że każdemu złodziejowi z dobrym okiem do interesów wystarczy jedno spojrzenie, by wiedzieć, że lepiej wyjdzie na współpracy ze mną, niż wyciągnięciu zegarka z kieszeni. - skomentował niewzruszony. Miał pieniądze, potrafił zrobić z nich użytek i był hojny - przynajmniej wobec osób, które nie próbowały go okradać.
Z "tych" de Vere. Cóż, nie znał innych, więc podejrzewał, że owszem. Skinął więc głową w odpowiedzi na dramatyczne słowa swojego rozmówcy. Widać tamten miał smykałkę do teatralnych komentarzy - ciekawa odmiana, nawet jeśli wampir odczytywał ich wydźwięk jako prześmiewczy.
- Potrzebuję informacji na temat miejsca pobytu zaginionej osoby. Jak do tej pory wszystkie... Tradycyjne sposoby na zdobycie takowych zawiodły mnie całkowicie. - wyjaśnił, spoglądając na Azjatę wyczekująco. Zastanawiało go, do jakich środków miał dostęp i czy w ogóle zdecydowałby się na uruchomienie ich w wampirzej sprawie.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Perspektywa zarobku stanowiła niewątpliwie twardy argument przy trwających pertraktacjach. Następnym, zaraz za cieniem pierwszej wizji nadal był czyn kradzieży, chwilowo uciszony przez cygańską ciekawość. Jej poziom rósł proporcjonalnie do słów i informacji dzielonych w trakcie dyskusji. Pomasowawszy nasadę nosa, wilkołak rozważał różne opcje, lecz przed podjęciem decyzji wzbraniała go jedna rzecz.
- Hm... Tradycyjne powiadasz. Czyli nici ze sprzedaży pomysłu na wynajem psów tropiących. Może więc coś z lepszego pułapu. Coś by się znalazło w jej asortymencie, ale wpierw muszę coś potwierdzić. Jaką osobą jesteś Cecilu de Vere? Człowiekiem czasów ówczesnych? Przyszłych? A może dawno zapomnianych? Familiant czy raczej...? - W myśl podejrzliwości - nie, pokrętnego łączenia kropek Azjata szczerze wątpił, aby pod nazwiskiem lub bez niego na drogę do cygańskiego taboru Los zesłał zwykłego człowieka. Takowych niewielu chodziło po obrzeżach miast, a w lasach na ilość palców jednej ręki. Jeszcze mniejsze grono zasilał krąg ciekawskich w tak wypasionych wdziankach, co choć eleganckie, ciepłe i wygodne, zbyt mocno wyróżniały się na tle powszechnej biedy.
Podejrzenie już dawno usadowiło zadek w wilczej głowie - teraz w geście nosiciela było dokonanie poprawnej inwestygacji i to, uwaga, nie w celach prześmiewczych, bo jak raczył mawiać Regis. Jeżeli robić interes, to jeno na poważnie.
- Nadia! - Głos rozbrzmiał się po okolicy, aby ostatecznie przebić się przez zalesione tereny obozowiska i dotrzeć do uszu wezwanej niewiasty. Ach i ten, jak coś, cygan nie wydarł się specjalnie mocno, bez przesady, po co, skoro po niespełna minucie zza jednego z wozów wyłoniła się kobieta?
Cerę miała oliwkową, a włosy dziko pokręcone po zanurzeniu w czekoladowym kolorze. Czarne oczyska spoglądały wszędzie i po wszystkich przy ognisku, Cecilem także, z lub bez kubeczka z całkiem dobrą herbatą z rumem. Pełne okryte karminem usta drgnęły w kącikach na ruch ku górze w uśmiechu i eleganckim pokłonie na przywitanie. Szelest tkaniny typowo cygańskiej dwuczęściowej kreacji prześlicznie zsynchronizował się z "szumem” mnóstwa łańcuszków na szyi, licznych bransolet, kolczyków oraz koralików w roli ozdób na chuście wokół bioder oraz mniejszej siostry okrywającej część głowy. Całości dopełniały buty, jako jedyne niepasujące do aparycji - porządne, skórzane i bankowo wygodne, ale ciut za duże na kobiecą stopę.
- Poznaj Nadię naszą wróżkę. Nadio, to nasz gość, którego chciałbym oddać w Twoje dłonie. - Pytanie o przynależność Cecila jak najbardziej wisiało w powietrzu. Przybycie kobiety nie wyprzedziło decyzji, stanowiło jedynie wyznacznik dobrej woli – dema możliwości ku zachęcie do bycia szczerym wobec cyganów w imię dobrze ubitego interesu.

@Cecil de Vere

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Skrót statystyk : S: 2/5
SPT: 1/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 0/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktor

MUTACJE NEGATYWNE
— Bezpłodny
— Okaleczony [-1 ukrycie w tłumie]
— Konserwatysta [-1 skup]
— Lęk [-2 OP]
— Alergik [proszek do prania, -1 PRC]
— Nadwrażliwy [słuch, -2 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Farciarz
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 624
Jeśli o płatności w jednostkach monetarnych chodziło, to Cecil był ich człowiekiem (wampirem) - nawet jeśli nie wziął ze sobą jakiś szalenie dużych sum, z powodów wiadomych, to był w stanie zorganizować liczby o sporej ilości zer, w razie potrzeby. Z zaspokajaniem ciekawości wilkołaka mogło być już nieco ciężej, bo tak po prawdzie, to młody de Vere nie zdecydował jeszcze, jak dużo chciał owemu delikwentowi powierzyć. Szczególnie przed tym, jak ten zaoferował mu cokolwiek w kwestii zdobywania odpowiedzi na jego pytania.
- Obawiam się, że nawet najlepsze psy gończe nie złapałyby tropu po sześciu latach. - odparł, postanawiając przemilczeć to, co nasunęło mu się na myśl: nawet wilkołaki z najczulszymi nosami by tu nie pomogły.
Więc tak, wyglądało na to, że potrzebowali czegoś z wyższej półki. A jaką osobą był..? Wysunął kły, pokazując je swojemu rozmówcy w pozbawionym wesołości uśmiechu. Czy to odpowiedziało na jego pytania? Miał nadzieję, że tak. A jeśli Azjata chciałby podyskutować na temat o tym, który z nich należał do przeszłości, a który do teraźniejszości czy przyszłości, to mogli się tym zająć, kiedy już omówią najistotniejsze kwestie - kto wie, może nawet okazałby się ciekawym towarzyszem rozmów?
Kim była owa Nadia Cecil jeszcze nie wiedział, ale najwyraźniej dane mu było przekonać się o tym w trybie przyspieszonym. Kiedy pojawiła się przed nimi, zmierzył kobietę spojrzeniem, po czym skinął jej głową uprzejmie, choć bez zbędnych uniżeń. Wróżka, tak? To faktycznie było podejście mniej tradycyjne, nie dało się ukryć. Ale kto wie, może tego właśnie potrzebował? Wampir nie był może religijny, ale wierzył w to, że światem rządziły jakieś wyższe prawa i prawidłowości, nie zdziwiłby się więc, gdyby okazało się, że niektórzy potrafili zaglądać w przyszłość na podstawie fusów z herbaty.
- Słyszałem wcześniej o cygańskich wróżkach. To znaczy, głównie o osobach, które się za takie podają. Bez urazy, ale wiesz chyba sam, jakie krążą o nich opinie. - odparł, wracając spojrzeniem do osobnika wyraźnie tam dowodzącego.
- Zakładając, że to faktyczna wróżka, czym konkretnie się zajmuje?

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Wampirze kły stanowiły wystarczający dowód przynależności. Potem pałeczkę przejęła kobieta. Bez cienia wstydu poczyniła kilka kroków w przód - każdy kolejny po pierwszym po przybyciu przed oblicze grona stawiany bosą stopą na ziemi. Ciałem i duszą chłonęła jej podszepty, póty nie dotarła na miejsce przed personę Cecila idealnie po jego śladach.
Z wilczym połyskiem w szmaragdowych ślepiach Nadia uniosła dłonie, aby wykonać niby odrys osoby wampira w powietrzu. Po wszystkim spoglądała to na jego twarz i laskę, aż nie postanowiła przemówić.
- Nadia nie jest zwyczajną wróżką i nie każdemu funduje pokaz umiejętności. - Regis wyjaśnił pokrótce różnice pomiędzy zwykłą oszustką, a prawdziwą wróżbitką z krwi i kości. - Zwiemy ją po naszemu, ale w rzeczywistości jest szamanką. Nie zdziw się brakiem słów z jej strony. Obowiązuje ją pakt, na mocy którego powierzyła duchom usta, aby mogły przez nie przemawiać. Z nami komunikuje się przy pomocy gestów. A Ciebie jak widać z jakiś powodów, postanowiła wybrać. - Następnie dokończył myśl, aby uchronić Cecila przed atakiem wątpliwości podczas prezencji niekontrolowanych ruchów ze strony Nadii.
Ułożenie palców w połączeniu z nierytmicznymi zmianami pozycji całych rąk było dalekie od alfabetu klasycznego języka migowego. Forma wypowiedzi częściowo czerpała z jego dobrodziejstw, ale drugie tyle uzupełniała własnym inwentarzem. W związku z tym zrozumienie przekazu kobiety nie było łatwe, lecz zaznajomiony cygan miał wprawę, toteż zaraz wszedł w rolę tłumacza.
- Spowija go cień skryty w lasce. Przyniósł go z ulicy i wpuścił do domu. Usłany senną marą nie ustępował na krok, a kiedy ten zasypiał, kierował spojrzenie w drugą stronę. Widział, jak ojciec wyszedł przez drzwi i już nigdy nie wrócił. Pochłonęła go mgła, lecz jest szansa. Cień może pomóc, ale żąda ofiary. - Gesty ustały w momencie uderzenia pięści o otwartą dłoń. Kobieta poczyniła płynny ruch w tył z wyraźnie przymkniętymi ślepiami, aż nie znalazła się przy punkcie wyjścia, czyli tam, gdzie zostawiła buty.
- Mówi, że decyzja należy do Ciebie. - rzekł Regis. Teraz to Cecil posiadł w dłoni patyk kontrolujący sytuację. Mógł zażądać więcej poprzez przystanie na warunki lub odpuścić. W dowodzie swojej prawdomówności kobieta ponownie otworzyła oczy, po czym wbiła je w mężczyznę, czekając na jego wyrok.
Który kłamca zachowałby się w podobny sposób?

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Skrót statystyk : S: 2/5
SPT: 1/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 0/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktor

MUTACJE NEGATYWNE
— Bezpłodny
— Okaleczony [-1 ukrycie w tłumie]
— Konserwatysta [-1 skup]
— Lęk [-2 OP]
— Alergik [proszek do prania, -1 PRC]
— Nadwrażliwy [słuch, -2 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Farciarz
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 624
Cecil obserwował dalsze poczynania "wróżki" bez słowa, przynajmniej z początku. Z czego właściwie ona wróżyła? Ile potrafiła powiedzieć o przyszłości, ile o przeszłości? O ile cokolwiek, ma się rozumieć. Wampir może i wierzył, że takie umiejętności mogły istnieć na świecie, niekoniecznie jednak ufał wilkołakowi i jego hałastrze. Równie dobrze mogli odstawiać szopkę, by nakłonić go do wydania pieniędzy lub by jakieś pieniądze mu jednak przy okazji ukraść. Kto wie, może koniec końców miał tylko do czynienia z bandą zdesperowanych głupców? On sam nie mógł tego wykluczyć.
Kiedy Pavel postanowił się odezwać, objaśniając działania wróżbitki, Cecil przeniósł na niego spojrzenie. Miał do czynienia z szamanami, zarówno na odległej Syberii, jak i w jeszcze odleglejszej Korei, ale jak dotąd żaden, z którym się spotkał, nie był jednocześnie nadnaturalnym. Kto wie, może ich rasy miały szczególne powiązanie z duchami? Kolejna teoria, której nie można było z miejsca wykreślić, spisując na straty.
Nie drgnął nawet, kiedy kobieta wykonywała swoje gesty w jego kierunku. Nie był tak strachliwy, za jakiego brał go wilkołak, nawet jeśli być może na to nie wyglądał. Patrzył na nią wciąż, kiedy przewodnik karawany znów się odezwał, biorąc za tłumaczenie.
Cień w lasce. Senne mary i postacie przyniesione do domu. Drzwi, odejście bez powrotu. I... Szansa?
Nie był pewien, jakie uczucie odezwało się w jego wnętrzu, gdy słuchał tych historii, ale jakie to miało znaczenie? Nie dał po sobie poznać własnych odczuć.
Nie był przywiązany do laski na tyle, by odmawiać jej kobiecie nawet, gdyby poprosiła z mniej istotnego powodu. Obrócił ja w palcach jak batutę zgrabnym ruchem i wyciągnął w stronę wróżki tą częścią, która akurat nie była obita srebrem. Jeśli tak wyglądała ta żądana przez nią "ofiara", to kosztowało go to naprawdę niewiele. W zasadzie to nawet jeśli kłamała, nie miałby jej tego za złe. Patrząc na jej brudne stopy, jej to srebro przydałoby się do przetopienia bardziej, niż jemu do odganiania grupki niesfornych wilkołaków w razie potrzeby.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
O cyganach wiele można było powiedzieć - sporo też odnajdywało odzwierciedlenie w rzeczywistości. Kiedy jednak wróżka, szamanka, wybierz sam, odebrała laskę, wokół zapadła cisza. Zniknął śpiew kobiet i muzyka grana przez mężczyzn. Osobniki siedzące przy ognisku również ustąpiły miejsca, a za nimi wstał Regis.
- Pozwól za mną. - W myśl zgody z Nadią i podjętą przez nią decyzję, Azjata za przyzwoleniem zamierzał zaprowadzić wampira w głąb tymczasowej osady, niech będzie, że obozowiska, dokładnie za teren jednego z wozów, tego stojącego najdalej od reszty. Przed nimi ruszyła Nadia, a za nimi dwóch ludzkich cyganów, którzy najwyraźniej doskonale znali swoje role w epizodzie.
Malunki znacząco różniły się od pozostałych, tych, którymi dekorowano wozy stojące bliżej przyjemnie tańczącego i trzaskającego ognia. Gdyby się im przyjrzeć, to na jednej mniejszej części przyczepki, kampera, jak zwał, tak zwał, przypominały zlepek symboli wielu religii: chrześcijańskiej, egipskiej, indyjskiej... Wśród nich, na odosobnionej większej nawierzchni w bardziej uporządkowanym schemacie nie zabrakło także znaków przynależnych starodawnym plemionom, które od wieków kultywowały koncept szamanizmu, rodzaju magii pozwalającej na nawiązanie kontaktu z duchami.
Kobieta nie tracąc czasu ułożyła laskę Cecila na środku szerokiego pnia stojącego w miejscu przy “jej” ruchomym lokum. Obok na drewnianej powierzchni stał ładnie przyozdobiony moździerz z tłuczkiem wewnątrz a wokół kilka szklanych buteleczek wypełnionych suchą zmieloną zawartością, pewnie traw oraz cztery kapkę “zużyte” świeczki, kolejno rozstawione na szczytach kierunków świata.
- Wierzysz w duchy i magię? Ja średnio, ale ona co dzień i noc zmienia moje zdanie. Od lat jest naszą mistyczną przewodniczką. Laska będzie do zwrotu. Nadia potrzebuje jej do rytuału do roli przekaźnika. - Regis poczuł się w obowiązku wyjaśnienia kilku zagadnień, między innymi tego w związku z zabranym przedmiotem. W tym samym czasie dwaj inni cyganie na krótko zniknęli gdzieś za zaułkiem, a gdy zjawili się z powrotem, trzymali cielsko świeżo (bo niedawno) upolowanej zwierzyny.
- Oto co Cię czeka. - Kiedy kobieta skończyła oporządzać pień, tj. po ułożeniu laski i wsypaniu do miseczki mieszaniny rzeczonych traw oraz zalaniu ich wodą z pobliskiego czajnika z kroplą własnej krwi po lekkim przecięciu skóry, odwróciła spojrzenie w kierunku mężczyzn, po czym zaczęła przemawiać gestami.
- Wraz z Nadią zostaniecie zamknięci w kręgu z krwi sarny i otoczeni płomieniami, które rozpalimy po wykopaniu odpowiedniego rowu wokół okręgu. Podczas trwania rytuału zostaniesz poproszony o upuszczenie kilku kropel krwi na laskę w roli właściwej ofiary pożądanej przez ducha, aby Nadia mogła wywołać z niej Cień, który ujrzała. Potem pozwoli mu wejść do swojego ciała, a Ty będziesz mógł z nim porozmawiać. Zyskasz prawo do zadania pięciu pytań i ani jednego więcej. Po nich połączenie zostanie przerwane, a Cień wróci do swojego świata. - Przekład ruchów na słowa zakończył się w momencie zastygnięcia szamanki w bezruchu. Regis więc zamilknął w oczekiwaniu na reakcję wampira. Nadia na czas pauzy powróciła do mieszania zmielonej trawy z płynną zawartością. Dwaj mężczyźni również czekali na podjęcie decyzji. W dłoniach trzymali odpowiednio ostre noże, aby móc w każdej chwili naciąć ciało martwego zwierza.

@Cecil de Vere

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Skrót statystyk : S: 2/5
SPT: 1/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 0/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktor

MUTACJE NEGATYWNE
— Bezpłodny
— Okaleczony [-1 ukrycie w tłumie]
— Konserwatysta [-1 skup]
— Lęk [-2 OP]
— Alergik [proszek do prania, -1 PRC]
— Nadwrażliwy [słuch, -2 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Farciarz
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 624
W obozie zapanował osobliwy nastrój, kiedy kobieta odebrała od niego laskę. Cecil obserwował ją uważniej, uniósłszy brwi. Był ciekawy tego, co była w stanie osiągnąć, czy może chociaż zaprezentować. Ile prawdy było w jej uzewnętrznieniach, tego nie wiedział. Cóż, czas pokaże, prawda? De Vere był gotów zaryzykować - gdyby nie był, w ogóle by go tam raczej nie było.
Podążył za dowódcą karawany, jego wróżką i obstawą w głąb obozowiska. W najgorszym wypadku spodziewał się ciekawego przedstawienia, w najlepszym... Nie chciał podchodzić do tej całej szopki zbyt optymistycznie, nie ważył się więc nawet ubierać niepewnych myśli w słowa.
Przechodząc za wozy przelotnie dotknął jednej z wymalowanych znakami ścian pojazdów. Trzeba im było przyznać, że mieli rozmach. Jeśli robili to tylko po to, by wyciągać pieniądze z ludzi, to musieli być swojemu złodziejskiemu fachowi naprawdę oddani.
Czy wierzył w duchy i magię? Spojrzał na wilkołaka z ukosa.
- Najwyraźniej wystarczająco, by spędzać tu z wami dzisiejszą noc. - mruknął w odpowiedzi, trochę ironicznie. Czy faktycznie wierzył w takie rzeczy, czy nie, nie musiało być wykładane jego rozmówcy wprost.
Zostaną zamknięci w kręgu z krwi sarny i płomieni, to ci dopiero. Cecil uniósł wyżej jedną brew, ale nie skomentował jeszcze swojego "losu". Dopiero kiedy Azjata zamilknął, de Vere strzelił karkiem w prawo i lewo, podciągnął rękawy płaszcza wyżej i postąpił w kierunku szamanki.
- Nie przyszliśmy tu stać jak kołki. - odparł bardzo praktycznie podchodząc do sprawy.
- Ale podpal mnie przy okazji, a jak słowo honoru, zrobię z ciebie dywanik przed kominek, zanim zdążysz powiedzieć "krew sarny". - te ostatnie słowa skierował do swojego wilkołaczego "przewodnika", rzucając mu spojrzenie przez ramię na moment przed wejściem w ten przeklęty krąg. Może w innej sytuacji jego słowa zabrzmiałyby jak żart, ale w tej konkretnej Pavel musiał chyba liczyć się z realną perspektywą oskórowania, jeśli cała ta parada była tylko wyjątkowo skomplikowanym planem mającym na celu podpalenie wampirowi dupy nad ogniskiem.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Niewielu miało jaja, aby zagrozić cyganowi w jego “leżu”. Powiedzmy, że tym wampir zaimponował wilkołakowi - drugie tyle przelało się na myśl o wyjęciu kija z rzyci do formy krótkiego słowa, którego dźwięk nigdy jednak nie wyszedł na wolność. Zamiast tego Azjata pokręcił łbem w dezaprobacie. Mógł zrobić wszystko, ale nie był na tyle głupi, aby choćby i w pragnieniu zjarania długowiecznego, wystawił swoją na niebezpieczeństwo.
Cokolwiek usłyszysz, będzie przeznaczone tylko dla Twoich uszu. - Nadia skończyła przygotowywać tajemniczy napar na bazie nieznanych ziół, w tym sporej ilości tojadu, zalanych wodą i czymś jeszcze na samym końcu. Mężczyźni w tym czasie wpierw zajęli się wykopem dość sporego na głębokość rowu na poczet wypełnienia go odpowiednim paliwem dla ognia w bezpiecznej odległości od krwistego kręgu wewnątrz przyszłej ognistej klatki, który pojawił się na samym końcu.  
Wykorzystane do malunku zwierzę nie zostało wyrzucone w leśne zarośla. Po upuszczeniu z niego vitae para cyganów zabrała je do obozowiska, gdzie miało zostać odpowiednio obrobione przez innych celem ochrony przed zmarnowaniem cennego smacznego mięsa oraz solidnej skóry.
- Usiądź. - Regis jeszcze przez chwilę towarzyszył Cecilowi w roli tłumacza. Gdy wszystko zostało przygotowane: rów wykopany, krąg narysowany, mikstura przygotowana, świeczki zapalone, a symbole na pniu rozrysowane białą kredą lub czymś na jej wzór, Nadia gestem ręki zaprosiła wampira do spoczynku naprzeciwko niej.
Wypiciem tajemniczego wywaru kobieta dała sygnał Azjacie, aby ten podpalił połamane drewno, liście, ogółem ściółkę w wykopanym kanale. Płomyczek po wznieceniu począł wolniutko kroczyć za leśnym przysmakiem, ostatecznie zamykając parę przy pniu w swoim objęciu. W tym samym momencie z oddali zapewne z gardzieli innych cyganów, którzy wpierw zamilkli, a potem opuścili swoje miejsca: w ludzkich lub już przeistoczonych formach, zaczęła dobiegać wilcza pieśń.  Zdradziła ich obecność - ich skrytych gdzieś w drzewach, osobliwości przemienionych oraz ludzkich w pojedynczych sztukach, których dłonie dopełniały nuty muzyki rytmicznymi uderzeniami o bębenki - raczej w ilości jednego lub dwóch.
Potwierdziły się słowa Regisa: świadkowie wydarzenia w szacunku dla tradycji rozsiedli się wokół na czele z nim po oddaleniu się, lecz niezbyt blisko, ponieważ wszystko, co miał usłyszeć Cecil, było przeznaczone wyłącznie jego uszom.
Nadia mocno chwyciła drewnianą laskę w dłonie, dokładnie obadała i jeśli tylko znalazła ukryte weń ostrze, jeśli nie, to swoim własnym, nacięła skórę na wewnętrznej stronie prawej ręki. Rozbujana w takt bębnów i wilczego wycia poczęła recytować niedosłyszalną inkantację. Jej wersety były długie, a pieśń coraz głośniejsza. Wstrząśnięta działaniem naparu odchyliła głowę do tyłu. Zacisk na przedmiocie zamroził jej ciało w bezruchu i wystawił na otulenie przez dym z ognia. Po niespełna minucie z nosa wilkołaczycy poleciała krew, potem z ust – po dwóch dziwne uderzenie pchnęło jej ciałem, przede wszystkim łbem, zmuszając do przyjęcia sztywnej wyprostowanej postury bez odrywania rąk od laski Cecila.
Choć w perspektywie oczu uczestnika proces przygotowawczy oraz spektakl po rozpoczęciu wydawał się trwać krótko, całość znacząco rozciągała się na osi czasu. Kulminacją był oczywiście odzew, bardzo dziwny i niepokojący dźwięk mocno zachrypniętego i zniekształconego głosu kobiety już nie o zielonych, a “wywróconych” białych oczach wbitych w personę wampira.

@Cecil de Vere

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Skrót statystyk : S: 2/5
SPT: 1/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 0/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktor

MUTACJE NEGATYWNE
— Bezpłodny
— Okaleczony [-1 ukrycie w tłumie]
— Konserwatysta [-1 skup]
— Lęk [-2 OP]
— Alergik [proszek do prania, -1 PRC]
— Nadwrażliwy [słuch, -2 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Farciarz
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 624
Oj tam, od razu kij w dupie. Cecil był bardzo rozrywkowym człowiekiem, być może wilkołakowi będzie to jeszcze dane dostrzec, po prostu w aktualnej sytuacji nie był w nastroju na takie "żarciki" jak podpalanie go żywcem. Ale czy można mu się było dziwić pod tym względem? Stracił swojego wampirzego ojca w nieznanych okolicznościach, zaczynało mu brakować opcji na szukanie go, a na dodatek jeszcze rozpętała się wojna - każdy byłby chyba trochę znerwicowany na jego miejscu.
Cecil posłusznie usiadł po drugiej stronie wykopanego rowu. Teraz nie było już odwrotu, nawet gdyby na taki przyszła mu ochota. Mógł jedynie pocieszać się myślą, że w życiu podejmował się już znacznie głupszych pomysłów.
Przeniósł spojrzenie na siedzącą naprzeciw niego kobietę, a dobiegające zdawać by się mogło zewsząd wycie wilków przyprawiło go o mimowolny dreszcz przebiegający po plecach.
Zastanawiał się co było w tym nieszczęsnym wywarze, by doprowadzić szamankę do obecnego stanu... A może to siła sugestii zrobiła jednak swoje? Poczekał, aż skończyła swoje małe przedstawienie, wbijając w niego spojrzenie niewidzących oczu, nim sam przygryzł bok swojej prawej dłoni wysuniętymi wciąż kłami i wyciągnął rękę w jej kierunku. Skoro potrzebowała jego krwi do osiągnięcia stanu duchowej przemiany, nie zamierzał odmawiać.
Kilka kropel jego krwi spadło na laskę. Czy to znaczyło, że mógł zadawać swoje pytania? Porozmawiać jak jeden nieczysty duch z drugim?
- Nie chciałbym wyjść na nieuprzejmego, ale nie jestem pewien, jak wita się z cieniami i duchami. - przyznał konwersacyjnym tonem, przesuwając spojrzeniem po postaci szamanki.
- Niemniej, przyszedłem tu, żeby zapytać, gdzie znajduje się obecnie mój ojciec, Auberi de Vere. - zadał pierwsze, najważniejsze pytanie. Podejrzewał, że istota nie odpowie mu wprost, ale nie mógł przecież po tym wszystkim po prostu o to nie zapytać.
Musiał przyznać, że nie spodziewał się spędzać dzisiejszej nocy w taki sposób, ale z drugiej strony nie była to najgorsza z opcji.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach