3 XI 2022 Hast du dein Führerschein im lotto gewonnen?!

2 posters

Go down

Halide Darbinyan

Halide Darbinyan
Liczba postów : 81
3 XI 2022

   Młodsza Darbinyan nie określiłaby siebie mianem „pechowej". Ba, patrząc na to, jak potoczyło się jej życie, ośmieliłaby się nawet powiedzieć, że miała w nim dość dużo szczęścia. Jednak za każdym razem, kiedy wsiadała za kierownice samochodu, całe to szczęście zdawało się ją w mgnieniu oka opuścić. Gdyby jeszcze chodziło o skłonność do rysowania czy obijania lakieru, to może nie byłoby to nic strasznego, w końcu koszty nie były czymś, czym musiała się przejmować. Ale nie, niestety nie chodziło o notoryczne drobne usterki, a o niewyobrażalnie długie korki panujące na paryskich ulicach, akurat wtedy, kiedy ona musiała gdzieś jechać. Paryż sam w sobie był dosyć zakorkowany, ale Halide zdawała się konsekwentnie znajdować w epicentrum każdego zatoru. Bogowie ruchu drogowego musieli jej nienawidzić, a ona nawet nie wiedziała czym i kiedy im podpadła.
   Zapewne właśnie z powodu jej skłonności do niedocierania na czas do celu skończyła na miejscu pasażera w samochodzie Silvana, z którym to wybierała się na wystawę mydeł i perfum. Chemik nalegał, żeby to on prowadził, ponieważ zna dobre skróty i dzięki temu zdecydowanie dotrą na miejsce na czas. Oczywiście szatynka nie narzekała, usługi szofera nie były tanie, a jej przyjaciel oferował je jej za darmo.
   Niestety fakt, że to nie ona prowadziła samochód, nie uchronił ich przed gniewem Bogów oraz niesamowicie długim korkiem w centrum miasta. Trąbienie zirytowanych kierowców napastowało uszy dwójki wampirów, wybijając się ponad lecącą z głośników piosenkę Shut Up and Drive od Rihanny. Piosenka naturalnie została wybrana przez kobietę, która uparła się, że nie ma ochoty słuchać jazzu Silvana, bo zbyt przypomina jej on o jej piątym małżeństwie. W jej zakrytych rękawiczkami dłoniach (bo Silvan najwyraźniej lubił swój samochód zimniejszy niż prosektorium) spoczywał jej telefon, w którym grzebała w swojej ukochanej playliście na Spotify, decydując się jaki hit puścić jako następny.
   — Wolisz Maneater od Nelly Furtado, czy może Applause od Lady Gagi? — Zapytała stawiając przed starszym wampirem dwie kultowe opcje, prawdziwe klasyki, które każdy powinien znać. — Swoją drogą, co tam u Idy i Maurice'a? O, a co powiesz na Sonne od Rammsteina?

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Plan był naprawdę prosty.
1.Pojechać na wystawę z Halide swoim samochodem.
2. Po drodze kupić sobie i jej kawę w McDonaldzie. 
3. Uniknąć wszystkich większych korków w mieście, korzystając z jego znajomości terenu i tego, że to nie wampirzyca siedziała za kierownicą.
4. W spokoju dojechać na miejsce.
5. Być z siebie dumnym że, pomimo Halide na pokładzie, byli na tyle przed czasem, że jeszcze zdążą pójść na drugą kawę.
Okazało się jednak, że nawet wszystkie środki zapobiegawcze, które podjął nie uchroniły ich przed korkiem, który na domiar złego wydawał się nie mieć końca.
- Zepsułaś najmniej problematyczną trasę w całym Paryżu - wymamrotał z niedowierzaniem, bardziej do siebie, niż do siedzącej obok wampirzycy. Był przekonany, że nie napotka żadnych trudności na drodze poza dłuższą zmianą świateł w jednym miejscu, a tu proszę jaka niespodzianka.
Zdrowy rozsądek nakazywał mu odrzucić jakiekolwiek nadnaturalne wytłumaczenia tej sytuacji i założyć, że Halide miała po prostu strasznego pecha w jej samochodowym życiu, ale że właśnie stali w naprawdę paskudnym korku, w miejscu które prawdopodobnie nigdy wcześniej nie doświadczyło tak wielkiego zastoju, jakiś głosik w głowie Silvana zaczął mu sugerować, że może na najmłodszej córce Sahaka rzeczywiście spaciążyła jakaś klątwa. 
Sytuacji nie polepszał to, że w geście dobrej woli, pozwolił młodszej wampirzycy wybierać muzykę w samochodzie, bo przecież i tak nie miała być to długa trasa, i teraz odczuwał ciężkie konsekwencje tej decyzji. Pewnie Rihanna nie drażniłaby go, aż tak bardzo, gdyby nie towarzyszyło jej wydające się nie mieć końca czekanie, świadomość, że cudem będzie, jeśli w ogóle dotrą na wystawę i atakujące ich ze wszystkich stron klaksony zirytowanych Francuzów.
- I jazz naprawdę dalej odpada? - spytał, biorąc łyka swojej karmelowej latte. Jak dobrze, że zatrzymali się po jakieś napoje wcześniej. Westchnął cicho, domyślając się od razu jaka będzie odpowiedź na jego pytanie. - Wolę Rammsteina, jak już.
Nie kojarzył za bardzo muzyki zespołu, ale wiedział po jakiemu śpiewają i uznał, że skoro już musi cierpieć, to przynajmniej w ojczystym języku.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Halide Darbinyan

Halide Darbinyan
Liczba postów : 81
— Nie obwiniaj mnie o opłakany stan ruchu drogowego w Paryżu. — Odparła obruszona oskarżeniem które padło z ust starszego wampira. Jakie znowu "zepsułaś", ona nic nie zepsuła, samo się zepsuło, ot co. Niczym stereotypowa, znienawidzona przez boomerów młoda kobieta w 21 wieku nadal siedziała z telefonem w dłoni i scrollowała szukając idealnych piosenek, którymi jeszcze mogłaby pomęczyć swojego przyjaciela, tak z miłości (rzecz jasna platonicznej). — Ty prowadzisz oraz jedziemy twoim samochodem, więc ja umywam ręce od jakiejkolwiek odpowiedzialności za nasze spóźnienie.
   Sytuacja na drodze się nie poprawiała, kierowcy dostawali powoli pierdolca i wyżywali się na klaksonach, jakby im coś zrobiły, co skutkowało kakofonią trąbienia, która zdecydowanie była gorsza od samochodowej playlisty Halide. A przynajmniej Darbinyan liczyła, że Silvan jest tego samego zdania, kiedy podkręcała głośność muzyki chcąc, chociaż odrobinkę zagłuszyć orkiestrę kierowców i ich niemile widziany koncert.
   — Ewentualnie jeden utwór, jako zwrot za kawę. — Stwierdziła po chwili namysłu dodając do kolejki Sonne od Rammsteina i Fly Me To The Moon Franka Sinatry, niech Silvan słucha i się cieszy. Prawa wyboru utworu jazzowego nie dostał, bo jak to mawiają, życie nie jest koncertem życzeń. — Ale jeden nie więcej, bo zacznę za bardzo myśleć o moim byłym mężu. — Wyjaśniła, popijając łyka swojej latte macchiato z McDonalda. Napój był jeszcze ciepły, więc trzymając go przy okazji ogrzewała sobie swoje zimne dłonie, z których w końcu zdecydowała się zdjąć rękawiczki. W końcu jak już miała takie ładnie pomalowane na bordowo paznokcie, ta aż szkoda je zakrywać. Nie, żeby Silvan wydawał się typem, który komplementowałby wybór koloru lakieru do paznokci.
   — Wiesz, że nie wyglądasz na takiego co słuchałby Rammsteina? Pasujesz bardziej na słuchacza zapętlonej playlisty top 100 letnich hitów. — Wypaliła, kiedy z głośników poleciała wybrana przez Silvana niemiecka piosenka i samochód wypełnił głos wokalisty odliczającego do dziewięciu po niemiecku. Silvan zapewne rozważał wysadzenie jej na chodniku i odjechanie z torturowanie go takimi wymysłami dzisiejszych ludzi. — Bez obrazy. Pamiętaj, że bardzo cię lubię. — Dodała pośpiesznie na przeprosiny, promienny uśmiech mając go przekonać, że wcale nie uważa, żeby wyglądał na boomera czy innego millenialsa.
   — Jak tak dalej pójdzie, to wystawa się skończy, zanim tam dojedziemy. A ja tak chciałam zobaczyć jakie perfumy w tym roku pokazują, może bym się czymś zainspirowała, albo przynajmniej znalazła jakiegoś przystojnego, młodego perfumiarza.

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Nie obwiniam! Po prostu… - zamilkł i pokręcił głową, bo prawdę mówiąc w pewien irracjonalny sposób wciąż zakładał, że korek był spowodowany obecnością Halide w samochodzie. Zdawał sobie sprawę, że nie miało to żadnego sensu. Jak sama wampirzyca zauważyła to on prowadził i nawet wybrał trasę. Nie było żadnej logiki w oskarżaniu jej o to. To tylko frustracja i zmęczenie sytuacją podpowiadały my głupie rzeczy, które nie przystawały jego naukowemu podejściu do życia. - Po prostu mamy pecha. Mniejsza o to. I tak teraz tego nie zmienimy. Maurice i Ida?  - Szczerze? Nie wiem. Osobno całkiem dobrze. Maurice jak zwykle świetnie sobie radzi w pracy, a Idzie wciąż dobrze idzie bycie wampirem. Razem? W sumie to dalej nie wiem, co stało się na balu, skąd ten taniec i macanie się, jak tam dokładnie jest między nimi po weselu, a tak poza tym to chciałbym by zaczęli się dogadywać, a nie, na myśl, że mogliby być ze sobą, deklarować, że prędzej skończyliby w zakonie. Nie, że chciałbym by byli razem. W końcu wtedy kompletnie nie wiedziałbym co robić. Po prostu miło by było gdyby ze sobą po ludzku rozmawiali, ale to chyba niemożliwe. A może możliwe? Nie wiem. Naprawdę nie wiem i chyba trochę mnie to męczy. Oczywiście nic z tego nie powiedział na głos. -  Wszystko u nich w porządku. Kilka dni temu mieliśmy akcję "Wesele w Polsce". Polecieli razem na ślub brata Idy i o dziwo nawet się przy tym nie pozabijali. A co u ciebie?
Samochody ruszyły i Silvan przez jedną, cudowną chwilę myślał, że wkrótce uwolnią się z tego zastoju, ale niestety jego radość nie trwała długo, gdy po niecałej minucie wszystko znowu stanęło. Westchnął ciężko. Przynajmniej nie mógł mieć sobie do zarzucenia, że nie próbował uniknąć tej sytuacji na wszystkie mu znane sposoby.
- Dobrze. Jeden wystarczy - powiedział ugodowo, chociaż jeśli ich sytuacja była tak beznadziejna, jak się obecnie wydawała to równie dobrze wkrótce mógł próbować wywalczyć jeszcze jeden jazzowy utwór.
Nawet nie zdążył się poczuć urażony uwagą Halide, bo gdy tylko jego samochód został opanowany przez te niemieckie jazgoty, od razu pożałował swojego wyboru. Chyba jednak nie lubił Rammsteina. - Nie. Nie. Absolutnie nie. Proszę przełącz to. Nawet na Lady Gagę - Jakby tego było mało, jakiś kierowca obok nich zaczął wyżywać się na swoim klaksonie. Kolejny głęboki wdech. Teraz to Silvan zaczął odliczać po niemiecku, ale jedynie w swojej głowie i zdecydowanie spokojniej. To tylko korek. Nie ma co się denerwować. Gorsze rzeczy nie wytrącały go z równowagi, więc paryskie bolączki drogowe  też nie dostąpią tego zaszczytu. 
Pokręcił głową.
- Nie. Jak tak dalej pójdzie, to po prostu będziemy siedzieć tu do rana i spalimy się na słońcu. - oznajmił ponuro, nawet jeśli nie mówił tego na poważnie. Zerknął na nią z zaciekawieniem. - Przystojnego, młodego perfumiarza? - zagadnął. Czyżby Halide planowała wkrótce kolejny ślub? Dobrze dla niej, chociaż jego zdaniem wampirzyca powinna znaleźć sobie jakiegoś wilkołaka, lub wampira w jej wieku, a nie celować w ludzi, których życie było tak kruche. Nie jemu jednak było oceniać.[/b]
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Halide Darbinyan

Halide Darbinyan
Liczba postów : 81
— Polskie wesele? Brzmi ciekawie, niekoniecznie jak coś, czego fanem byłby Maurice, ale ciekawie. — Tak między bogiem a prawdą, to Maurice chyba ogólnie nie był fanem wielu rzeczy. Lubił zegary, (faktycznie ładne i eleganckie) markowe ubrania i seks w dniu śmierci osób zapisanych na liście ich autorstwa. Wczoraj na przykład kolejnym wykreślonym imieniem został Thomas, prawa ręka głowy rodu Scaletta. Nie pozostał martwy przez długi czas, ale umarł i to się liczy. Ale chyba jednak nie powinna myśleć o tym, co działo się pomiędzy nią a Hoffmannem dzień wcześniej, siedząc w samochodzie z jego ojcem. Tym bardziej że tym razem Maurice wydawał się zdecydowanie mniej uradowany, niż jak kiedy 2 miesiące wcześniej umarła królowa Elżbieta II (która rzecz jasna również znajdowała się na ich liście). Młodsza Darbinyan wolała nie wnikać, z czego to wynikało. Nie jej cyrk i nie jej małpy. Każdy niesie swój krzyż, a radzenie sobie z nieszczęśliwym Maurycym było krzyżem Silvana i Constanzy, nie Halide. — Grunt, że wszyscy uszli z życiem i Ida mogła się zobaczyć z rodziną.
   Ona sama mogła sobie tylko wyobrazić co musiała czuć przemieniona tak niedawno Ida, która została bez swojej zgody wciągnięta w świat, o którego istnieniu nie miała dotychczas pojęcia. Jak ciężko musi być, urwać kontakt z najbliższymi ze świadomością, że każdy z nich prędzej czy później zginie, ale ona sama pozostanie bez zmian. Myśląc o rodzinie nie widziała przed oczami twarzy kobiety, która urodziła ją 172 lata temu, nie myślała też wtedy o nieznanym mężczyźnie, który przyczynił się do jej narodzin. Sahak był jej jedynym ojcem, a Tahira jej jedyną siostrą. To ich trzymała głęboko w swoim sercu i szczęśliwie dla niej, byli oni tak jak ona, wolni od przekleństwa, jakim było starzenie się.
   — Świat stanął na głowie, ot co! Mój własny ojciec zorganizował naradę online, mój ojciec! Ten sam, który za telefon ma cegłę bez dotykowego ekranu — Zaczęła, wspominając niedawną rozmowę, jaka odbyła się pomiędzy członkami rodu Scaletta. Trzymany w dłoni telefon odłożyła na kolana, bo koniecznie musiała być w stanie gestykulować, aby wyrazić, jak bardzo przełomowym wydarzeniem było zobaczenie Sahaka podczas rozmowy video. Okazało się, że nowoczesne wynalazki naprawdę miały swoje zalety. Na przykład oszczędzały jej nerwów, bo rodzinne narady mogły się odbywać przez internet, co pozwalało jej trzymać się z daleka od paryskich ulic. — Tak poza tym to wiesz, typowo, rodzinny bankiet okazał się fiaskiem, z sufitu spadł trup pachołka głowy naszego rodu, który okazał się nie być trupem i do tego sama głowa rodu też leci sobie z nami w kulki.
   Samochody znów ruszyły, jednak euforia nie trwała długo, bo marne sekundy później wszystko znów stanęło w miejscu. Silvan okazał się nie być fanem Rammsteina, a Halide dobrodusznie uznała, że biorąc pod uwagę, że stoją w tym korku z piekła rodem, jest w stanie powstrzymać się od puszczania kolejnych utworów niemieckiego zespołu, z troski o zdrowie psychiczne jej przyjaciela. W końcu kogo innego jak nie jego mogłaby ciągać na wystawy mydeł i perfum. Co jak co, ale taki Silvan był pod tym względem skarbem.
   — Dobrze, dobrze, już zmieniam. — Oznajmiła starając się ukryć rozbawienie błaganiem Silvana jeszcze zanim piosenka na dobre się zaczęła, nie dotarli nawet do momentu, gdzie Til Lindemann faktycznie śpiewa o tytułowym słońcu. — Nie jestem masochistką, jak chcesz mi zaproponować podwójne samobójstwo à la Osamu Dazai, musisz wymyślić coś mniej bolesnego.
   Z marnie ukrytym uśmiechem stuknęła w ekran telefonu, aby pominąć aktualną piosenkę. Tym razem starszy wampir mógł odetchnąć z ulgą, bo z głośników poleciał obiecany mu jazz.
   — Nie musi być perfumiarzem, nie jestem aż tak wybredna. — Stwierdziła, wzruszając ramionami i biorąc kolejnego łyka swojej nadal ciepłej kawy. — Ale nie patrz na mnie jakbym oznajmiła, że planuję ślub z pierwszym napotkanym człowiekiem, nie jestem desperatką. — Jakby się na tym zastanowić, to od dawna nie miała tak dużej przerwy między mężami. Auguste (mąż numer osiem) zginął w 2003, zostawiając jej po sobie piękny dom na obrzeżach Paryża, w którym do dzisiaj mieszkała.
   — Niemniej jednak biorąc pod uwagę aktualną sytuację chyba i tak będę musiała poczekać z kolejnym zamążpójściem, bo kto wie, wezmę ślub i jeszcze na następnym balu to mój mąż spadnie pokiereszowany z sufitu, i co wtedy?

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Nie jest i chyba nigdy nim nie zostanie - odpowiedział na uwagę o tym, czego fanem jest Maurice, nie wspominając jej ile musiał mu zapłacić, by w ogóle tam pojechał. Skinął głową. - Tak. To najważniejsze. No i to, że wszystko się udało, a kolejne polskie wesele raczej szybko nam nie grozi.  - Chociaż wiedział, że kontakt z rodziną dla Idy był naprawdę ważny, to jednak tego typu wyprawy były czymś ryzykownym i kosztowały wszystkich, a przynajmniej jego, dużo skrzętnie skrywanych nerwów. Nie mówiąc już o tym, że wyjazd spowodował u jego podopiecznej dość kiepski nastrój, tym samym wywołując u niego powrót wszystkich wyrzutów sumienia. Może lepiej było na razie porzucić temat Polski.
- Sahak? Naprawdę? - zdziwiony, aż pokręcił głową. Wiele pozytywnych rzeczy można było powiedzieć o ojcu Halide, a jego przyjacielu, ale nie to, że dobrze sobie radził w nadążaniu za wszelkimi nowinkami technologicznymi. Nie, że sam uważał się za eksperta w tej dziedzinie, ale pewnie, gdyby on wezwał swoją rodzinę na rozmowę online, nikt nie byłby w aż takim szoku. To znaczy pewnie by ich nastraszył, bo musiałoby się stać coś naprawdę złego, aby Silvan zrezygnował ze zwykłej rozmowy, na rzecz gadania do zacinającego się ekranu laptopa, ale to była zupełnie inna sprawa. Na wspomnienie o balu, posłał jej zmęczony uśmiech. - Tak. Wiem. Byłem tam, a potem jeszcze pomagałem ogarnąć jego ciało - tu skrzywił się na wspomnienie kolejnych wydarzeń. - Które oczywiście potem ożyło i chyba nam wszystkim przysporzyło sporo kłopotów. Ale przynajmniej go ugryzłem. - Nawet nie próbował powstrzymać złośliwego uśmieszku, który wypłynął na jego usta po tych słowach. Co prawda naraził się na zarzuty o złamanie jednej z zasad Kodeksu i to jeszcze na oczach Radnego, ale patrząc jakim problemem dla wszystkich był Thomas, nie żałował swojej decyzji. Nie wspominając o jego niechęci do wampirów, chociaż teraz sam był jednym. Frajer. 
- Nie jesteś? To czemu z własnej woli słuchasz tego czegoś? - rzucił, co mogło być jego zgubą, skoro Halide właśnie zlitowała się nad nim w kwestii utworu. Westchnął, już sam nie wiedział, po raz który dzisiejszej nocy. Lubił miasta. Lubił życie wśród tylu ludzi, gdzie zawsze coś się działo, a wampiry łatwo mogły się wtopić w resztę mieszkańców, ale w chwilach takich jak ta, przychylniej patrzył na życie w chociażby lesie. Albo na te czasy, gdy korki samochodowe nie były problemem, bo samochodów jeszcze nie wymyślono. Czasem jednak miło było powspominać minione wieki. 
Słysząc wyczekiwana przez niego muzykę, nieco się odprężył, dźwięki ulicy nagle stały się nieco mniej bolesne, a jego palce mimowolnie zaczęły wystukiwać rytm na kierownicy. Spojrzał z wdzięcznością na Halide, posyłając jej szeroki uśmiech, który jeszcze bardziej się powiększył, gdy samochody ponownie ruszyły, a im tym razem, udało się przejechać więcej, niż jedynie kilka metrów. Jeśli jakaś muzyka mogła mieć magiczne właściwości to zdecydowanie był to jazz.
 - Nie uważam, że jesteś desperatką - zapewnił ją szczerze, biorąc łyka kawy, która nieubłaganie się kończyła.  - Zresztą jeśli mogę ci coś poradzić, to najważniejsze jest, byś na randce nosiła ze sobą fenoloftaleinę. No wiesz, po to by znaleźć faceta z zasadami. - Mina, która pojawiła się na jego twarzy, gdzieś tak od połowy żartu wskazywała, że był zdecydowanie zbyt dumny z tego co właśnie powiedział. Na jej kolejne słowa wzruszył ramionami. Nie znał się na ślubach, formalizowanie związków uważał za raczej zbędne, a już na pewno nie mógł się wypowiadać w kwestii małżeństwa człowieka i wampira - Z wampirzym mężem nie byłoby takich problemów. - zauważył ostrożnie, nie chcąc jej przy tym urazić. Nie rozumiał czemu Halide tak bardzo uparła się na randki z ludźmi. Przecież oni tak szybko umierali, a na pewno wśród ich społeczności znalazłby się ktoś, kto byłby dla niej odpowiednim kandydatem.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Halide Darbinyan

Halide Darbinyan
Liczba postów : 81
— …ugryzłeś? — Zapytała, obracając głowę w jego stronę, tak żeby mieć go przed oczami. Tak na wszelki wypadek, jakby przez to, że go nie widziała, miała go źle usłyszeć. — Ty to jesteś jednak mój drogi, pełen niespodzianek, i to nawet po dekadach znajomości. Ogólnie to był z niego okropny gbur, buc jakich mało, więc należało mu się całkowicie. Jakby to ode mnie zależało, to bym go dawno na jakieś perfumy przerobiła… chociaż patrząc na jego zepsuty charakter, taki twór to by pewnie zalatywał padliną.
   W akompaniamencie ukochanego przez Silvana jazzu w końcu byli w stanie faktycznie przejechać większy odcinek trasy, nie jechali w zabójczym tempie, ale przynajmniej jechali. W takich momentach trzeba było już cieszyć się z małych rzeczy, bo może to właśnie w nich wzór na szczęście zapisany jest. Chociaż sama Halide Szczęściar i Szczęściarzy wszelakiej maści miała już po dziurki w nosie.
   — …masz ogromne szczęście, że jesteś świetnym przyjacielem i, że cię kocham. — Stwierdziła, mając na myśli chemiczny suchar, jakim uraczył ją jej przyjaciel. No ewidentnie każdy niesie swój krzyż. Niemniej jednak, na jej twarzy pojawił się uśmiech, nie wiadomo czy taki z rozbawienia, pożałowania czy może mieszanki obu, ale uśmiech. — Skąd ty masz te wszystkie swoje żarciki? Macie jakąś przekazywaną z pokolenia na pokolenie księgę naukowych sucharów i tylko czaisz się na okazję, czy to taka improwizacja na biegu?
   Jazz Silvana okazał się w ostateczności nie być aż tak tragicznym, młodsza wampirzyca w którymś momencie zaczęła delikatnie kiwać głową na boki w jego rytm. Chociaż gdyby jej to wytknąć, to by się zapierała rękami i nogami w uparte. Do kolejki na Spotify wleciał za to kolejny jazzowy utwór, Halide oczywiście nie go nie znała, tylko wybrała pierwsze, co się napatoczyło jak wpisała "old jazz hits" w wyszukiwanie.
   — Ale ludzcy mężowie są… mniej permanentni. A taki wampir to ani ze starości, ani przez choroby nie umrze, a łamanie kodeksu mnie nie kręci… przynajmniej nie na tak trywialne afery, jak nieudane małżeństwo. — Wyjaśniła typowym dla siebie neutralnym tonem, jakby wcale nie opowiadała o tym jak nie na rękę są długo żyjący mężowie. Nie ma co się dziwić, temat dla niej normalnie chleb powszedni, w końcu jakoś się tej swojej fortuny musiała dorobić. Oczywiście jej pieniądze wynikały nie tylko ze związków matrymonialnych i morderstw, ale to nie było tak istotne.
   W pewnym momencie samochód znów stanął, ale tym razem na szczęście na czerwonym świetle, a nie przez nieludzko długi korek. Szatynka przez chwilę myślała, że ich szczęście się wyczerpało. Jednak koniec końców kamień spadł jej z serca, bo rokowania, że faktycznie dojadą na tę wystawę, poszły w górę.
   — Trochę się też boję, że nie jestem wystarczająco interesująca dla innych wampirów. Ludzie są łatwiejsi do oczarowania, więc trzymam się znanych i sprawdzonych nawyków.

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Ugryzłem - powiedział wesoło i poczęstował się kolejnym łykiem kawy. Szybko jednak spoważniał. - No cóż. Thomas niewątpliwie popisał się tamtej nocy, ale o tym już pewnie wiesz. - zerknął na nią z zaciekawieniem i już wiedział, że może zna odpowiedź na pytanie, które zaraz zamierzał zadać. - To naprawdę takie szokujące, że mogłem kogoś ugryźć, gdy była taka potrzeba? - Syntetyki były stosunkowo nowym wynalazkiem, a on miał wrażenie, że niektórzy zakładali, że żywił się nimi od początków bycia wampirem. Nie, że obecna sytuacja mu przeszkadzała. Wręcz przeciwnie, świat byłby naprawdę smutny bez sztucznej krwi, a i wygodę płynącą  powstanie banków krwi naprawdę doceniał.
No, ale aby ktoś zajmujący się perfumami tak bardzo kręcił nosem na jego chemicznego suchara? Skandal.
- Mam nadzieję, że wiesz, że właśnie odrzucasz całkiem porządną poradę sercową i wybitny żart. - oznajmił z kamienną miną, chociaż błysk w jego oczach wyraźnie sugerował, że tylko się z nią droczył. - Gdy naukowiec udowodni, że jest godzien, dostaje dostęp do sekretnej księgi żartów, ale tylko do rozdziałów związanych z jego dziedzinami. Podobno tak samo jest u duchownych. Możesz się o to kiedyś spytać Sahaka. I o to czemu niektóre noże idą do Piekła.
Klaksony dwóch pobliskich samochodów znowu się wściekle odezwały, ale tym razem, jako że wciąż grała jego muzyka, zbieranina dźwięków nie była, aż tak bolesna dla jego uszu, a Halide najwyraźniej postanowiła się nad nim zlitować, bo z głośnika, zamiast jakiegoś jej łubudubudubu, na które już się mentalnie szykował, poleciał kolejny jazzowy kawałek. O jak cudownie.
Spojrzał na nią wyraźnie zaskoczony.
- Ale… Czy małżeństwa właśnie nie powinny być bardziej… permanentne? - spytał ostrożnie. Dla niego samego idea małżeństwa nie wydawała się znowu jakaś szczególnie fascynująca, ani romantyczna. Jeśli by był z kimś kogoś kocha, to jaka różnica, czy będą się bawić w ceremonie i łapać za głowę przy wybieraniu smaku tortu, czy po prostu będą ze sobą i tyle?  Nie potrafił więc do końca pojąć myślenia Halide, która nie dość że chciała się męczyć z organizacją  ślubu, to jeszcze myśląc o tym, byle nie był to związek na stałe. Jednak jej życie, jej sprawa. Nawet jeśli tą "sprawą" było zabijanie kolejnych małżonków. Może gdyby była dla niego obcym wampirem, miałby nieco mniej przychylne zdanie na ten temat, ale Silvan za bardzo lubił młodszą Darbinyan, by ją za to krytykować. 
- Hej nie mów tak - zaprotestował, gdy usłyszał obawy wampirzycy. - Ty i nieinteresująca? Z nikim tak dobrze nie gada się o mydłach jak z tobą. Ani stoi w korku. - Dokładnie w tej chwili światło zmieniło się na zielone, a oni ruszyli. I znowu się zatrzymali, ale tym razem chyba naprawdę tylko na chwilę.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Halide Darbinyan

Halide Darbinyan
Liczba postów : 81
— Nie no, znaczy, no trochę tak. Ale tylko trochę. Ja osobiście bym się nie spodziewała, że ty ze wszystkich obecnych złamiesz kodeks. Tylko nie zrozum tego jakoś opacznie, ja cię bardzo lubię takim, jaki jesteś. Po prostu tak bardzo kojarzysz się z tymi twoimi syntetykami, że czasami zapominam, że jesteśmy takimi samymi wampirami. — Zaczęła, usiłując wyjaśnić swoje początkowe zaskoczenie. Chcąc czy nie chcąc, w którymś momencie Silvan stał się w jej oczach swego rodzaju definicją wampira żyjącego na syntetykach. Nie było to nic złego. Może, gdyby Silvan nie był Silvanem, trochę inaczej by do tego podchodziła. W końcu mężczyzna był dla niej cennym przyjacielem, dlatego miała zamiar zwyczajnie uszanować jego preferencje.

Wraz ze zmniejszającym się korkiem na ulicy, atmosfera w samochodzie stawała się coraz bardziej odprężona. Oczywiście nawet stojąc w korku, nie byli turbo zestresowani wizją przegapienia wystawy perfum i mydeł, co najwyżej podirytowani. Jednak podróż od razu była przyjemniejsza, kiedy samochody za tobą nie brały udziału w konkursie pod tytułem "kto da radę dłużej wciskać klakson?!".

— Chcesz mi wmówić, że mój ojciec zna takie suchary? Bogowie, w takim razie widać czemu się dogadujecie. — Swój rozbawiony uśmiech ukryła biorąc łyka kawy, która swoją drogą już nie była pysznie gorąca, a zwyczajnie ciepła. Naprawdę nie chciała napędzać karuzeli sucharów Silvana, ale jak już nadarzyła się okazja i nie było nic lepszego do roboty, to uznała, że raz nie zaszkodzi. — …to, czemu niektóre noże idą do piekła?

Z głośników nadal leciały hity z playlisty "old jazz hits", które niekoniecznie dawały radę zagłuszyć trąbienie samochodów. Taki Rammstein by to zagłuszył bez problemu, just saying. Jednak zostali przy jazzie, a Silvan wydawał się wyraźnie zaskoczony litością wampirzycy, posyłając jej niedowierzające spojrzenia.

— Nie patrz na mnie jakby mi nagle druga głowa wyrosła, ciesz się muzyką i skup się na drodze, żebyś przypadkiem w kogoś nie wjechał jak zaczną hamować. — Stwierdziła, odmawiając przyznania się do bycia tak zwanym people pleaserem.

— Sama nie wiem Silvan, małżeństwa potrafią być fajne, ale nie potrafię się pozbyć tej myśli, że prędzej czy później znudzę się mojemu mężowi. A z doświadczenia wiem, że złamanym sercem radzę sobie niekoniecznie dobrze. Więc po prostu pozbywam się ich, zanim oni zdecydują się pozbyć mnie.

Silvan był naprawdę dobrym przyjacielem, Halide nie była tylko pewna, czy sam o tym wiedział. Umiał, mniej lub bardziej świadomie, powiedzieć rzeczy, które były w stanie naprawdę podnieść kogoś na duchu, nieważne jak absurdalne potrafiły momentami być. — Ty to wiesz jak kobietę oczarować. — Odparła żartobliwie, w głębi duszy będąc wdzięczną za jego słowa. Nie był to jakiś wymyślny komplement, ale był od niego i przede wszystkim, był szczery. I to wystarczyło, aby młodsza Darbinyan znów, chociaż na chwilę, zapomniała o swoich wątpliwościach dotyczących jej własnej osoby. — Ale jedno trzeba przyznać, mydła to bardzo interesujący temat do rozmowy! A ile można się dzięki niemu dowiedzieć o rozmówcy.

Zanim zdążyła swój zacząć monolog o tym, jak interesujące i różnorodne potrafią być mydła, jej uwagę przykuł widok za szybą samochodu. A dokładniej jak znajomy się on wydawał. Wcześniej sprawdziła na Google Maps, cudowny wynalazek swoją drogą, w jakim budynku miała się ta wystawa odbywać, i okolica, w jakiej znalazła się z Silvanem wydała się bardzo podobna, do tej pokazanej w internecie. — Jest opcja, że się mylę, ale czy my przypadkiem nie jesteśmy prawie na miejscu? Bo ta ulica wygląda bardzo znajomo.

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Hej. Radny zasugerował, że skoro było to w obronie własnej i twojej siostry to się nie liczy - Że niby od razu złamał kodeks… Po prostu dostosował go do swojej sytuacji i zdecydował, że w tym wypadku lepiej będzie gryźć, niż nie gryźć. W końcu musiał jakoś ratować sytuację, po coś miał te kły, a szklany słoik, którym chciał uderzyć Thomasa w twarz stał za daleko. Skoro nie postawiono mu żadnych zarzutów, to nie zamierzał się tym przejmować. - Zresztą nie zrobiłem tego, by się najeść. Po prostu wiele się działo, on trzymał kły w szyi Tahiry, a jego wspomnienia mogły być cenne. Gdyby sztuczna krew zrobiła coś podobnego, też bym się na nią rzucił.
Zerknął na Halide z zaciekawieniem. Po prostu tak bardzo kojarzysz się z tymi twoimi syntetykami, że czasami zapominam, że jesteśmy takimi samymi wampirami. Czasami się zastanawiał ile osób uważało, że zainteresował się sztuczną krwią ze względów moralnych. W rzeczywistości pewnie, gdyby nie było syntetyków, po prostu piłby krew z banków, jako że było to praktyczniejsze rozwiązanie, niż polowanie, z którego nie czerpał jakiejś wielkiej przyjemności. Nie miał w sobie tego pragnienia adrenaliny wywołanej gonieniem przypadkowych ludzi, którzy zaraz mieliby się stać jego kolacja. Sztuczną krew pił głównie dlatego, że po prostu go fascynowała. Był przy jej tworzenie od dawna, patrzył jak się zmienia i "dorasta" do tego czym była teraz. Mógł wciąż nad nią pracować. Picie jej po prostu dostarczało mu znacznie więcej czystej radości i pozytywnych emocji, niż jakakolwiek prawdziwa krew byłaby w stanie. Zarówno ta z worków, jak i ze zbłąkanych rowerzystów.
- Bo są potępione - powiedział, niezwykle dumny z tego suchara i sam nie mógł się powstrzymać, by się z niego po cichu nie zaśmiać. Nie ważne, jaka była reakcja Halide na to, co właśnie usłyszała. Nie miał zamiaru psuć sobie dobrego humoru jej przewracaniem oczami.
Iiii ruszyli. Znowu, tym razem na dłużej. Zerknął na zegarek w pojeździe. Korek ich mocno opóźnił, ale sytuacja nie była dramatyczna. Zdążą na wystawę, on jeszcze miał trochę kawy, Halide nie zabiła go za suchary, a z głośników leciał jazz. Normalnie żyć, nie [s]umierać[/s] kląć na ruch uliczny.
Halide chwilę wcześniej kazała mu się na nią nie patrzeć, ale on po jej słowach znowu to zrobił. Tylko, że było to zmartwione spojrzenie, a nie spojrzenie pod tytułem "O boże. Halide. Masz drugą głowę", jak mogła pomyśleć młodsza Darbinyan. I co właściwie miał na to odpowiedzieć? Przecież był naprawdę beznadziejny w pocieszaniu ludzi. Nigdy nie wiedział, które słowa będą tymi najlepszymi, a które jedynie pogorszą sytuację. No i dalej nie rozumiał czemu wampirzyca potrzebowała akurat ślubu do związku. Przecież w długiej, "nieoficjalnej", relacji, ktoś również mógł złamać jej serce. Oczywiście tego mówić na pewno nie zamierzał.
- Prawdę mówiąc twoi mężowie prędzej umarliby ze starości, niż znudzili się tobą - powiedział ostrożnie, posyłając jej pocieszający uśmiech. - Chociaż zgaduję, że nic ci po moim gadaniu, skoro głowa i tak podpowiada co innego. - Mózg samego Silvana podpowiadał mu czasami scenariusze, o których nie chciał myśleć. I co z tego, że mógł sobie powtarzać, że to tylko lęki, a on jest świetny w tym co robił, jeśli każde większe, a w gorszych dniach i to mniejsze, niepowodzenie od razu sugerowało mu coś innego.
- Naprawdę? - zainteresował się. - Czyli potrafisz dowiedzieć się czegoś o rozmówcy na podstawie mydeł które lubi? I co byś wywnioskowała o jednej z moich sąsiadek, gdybym powiedział ci, że podobno najbardziej lubi mydła marsylskie, ale nie stroni też od mydła glicerynowego o ile ma zapach kaszmiru? - Tak. Wiedział to o swojej sąsiadce. Nawet nie z własnej woli. Po prostu raz pomagał jej wnieść zakupy do mieszkania, a ona, chyba w obawie, że zacznie opowiadać o swoich przygodach w krainie BDSM (wszystkich wymyślonych oczywiście przez niego i Idę na potrzebę gorszenia wścibskich staruszek), cały ten czas gadała o mydłach, co akurat Silvana ciekawiło. To było nawet sympatyczne piętnaście minut jego sąsiedzkiego życia. A potem ta stara baba zaczęła gadać reszcie, że pewnie wie tyle o mydłach, bo robi z nimi jakieś zbereźne rzeczy.
Halide się nie myliła. Rzeczywiście byli w pobliżu. Nie minęło wiele czasu, a już zaparkowali przed budynkiem, w którym miał odbywać się event.
- Wychodzi na to, że jednak przeżyliśmy - Na twarzy Zimmermana malował się szeroki uśmiech, gdy otwierał drzwi, by wreszcie rozprostować nogi.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach