21/10/2022 - Ty w wolnej chwili czasem na mnie spójrz...

2 posters

Go down

Philomena Deveraux

Philomena Deveraux
Liczba postów : 45
1.

outfit

Minęło trzydzieści lat od kiedy Archibald po prostu zniknął... Złamał tym jej serce, nie potrafiła zrozumieć dlaczego ją opuścił. Tak, wiedziała o Marcusie i innych jego zmartwieniach, jednak łudziła się, że będzie przy niej już zawsze. Czym jest wieczność spędzona samotnie? Doskonale wiedział, jak obawia się samotności, w końcu to jej największy lęk. Pomimo to odszedł... A ona? Musiała sobie jakoś radzić, nie odpuszczała poszukiwań, jednak Sinclair zapadł się pod ziemię. Czasami była wściekła, obiecała sobie, że jeśli kiedykolwiek wróci to mu wszystko wygarnie.
Wieczorami uwielbiała kręcić się w okolicach panteonu, gdzie przed zamknięciem mogła podziwiać freski. W pewnym sensie uspokajało to Deveraux, a wracając do mieszkania rozkoszowała się ciemnością nocy. Dziś tak, jak zazwyczaj przechadzała się po sali, kiedy dotarł do niej znajomy zapach. Momentalnie zaczęła się rozglądać po sali, idąc za wonią, która wywoływała jakby szybsze bicie serca. Chociaż wiadomo, że to jej... Cóż, jest od dłuższego czasu martwe.
Dostrzegła dobrze znaną sylwetkę, a po chwili również twarz. Przyspieszyła krok, a potem złapała mocno mężczyznę za ramię, odciągając w ciemniejszy kąt. Była wściekła, szczęśliwa, kotłowało się teraz w niej mnóstwo emocji.
- Sinclair! Ty pieprzony bucu! Zostawiłeś mnie, cholera! Zostawiłeś! - syknęła do niego, szturchając go pięścią w klatkę piersiową. Robiła to dość lekko, jak na wampira. Potem po prostu się do niego przytuliła, tęskniła za nim piekielnie.
- Nie było Cię prawie trzydzieści lat! Co Ty sobie wyobrażasz, co? - odezwała się już znacznie łagodniej, nadal wtulając się w niego.

@Archibald Sinclair

Archibald Sinclair

Archibald Sinclair
Liczba postów : 42
Nie lubił Francji. Tak po prostu. Ta nienawiść płynęła już w jego żyłach z dziada pradziada. Jego rodacy zbyt wiele razy przelewali swoją krew w potyczkach z tymi żabojadami by narodziły się tutaj jakieś lepsze emocje. Owszem, znał ich język, ale jak to mówił jego ojciec. Język wroga trzeba znać. Kiedyś może się przydać. Podobnie podchodził do biznesu. Miał wykupione kilka tutejszych winnic, zaopatrywał nawet samą głowę państwa w najlepszą Szkocką whisky, lecz by pałać do nich czymkolwiek więcej niż tolerancją? Nic z tego. Jedyne, co mógł im przyznać, że rzeczywiście jedzenie mieli całkiem dobre. Nie był w kuchnię wielce wtajemniczony, lecz rzeczywiście opanowali tę finezyjną sztukę do perfekcji. To i o wiele lepiej radzili sobie z konserwacją swoich zabytków niż Szkoci. Dobra, oni w ogóle mieli ładne zabytki, ich zamki zawsze były dość surowe, jak ich klimat oraz ludzie. Takie rozterki spowodowały, że pojawił się tego wieczoru w Panteonie. Tuż przed zamknięciem. Ludzi było mało, a jeśli dobrze się ukryć to spokojnie można było przechadzać się chłodnymi, kamiennymi korytarzami ciesząc oko słowami co sławniejszych Francuzów.
Ta przeprowadzka była mu wybitnie nie na rękę. Do tej pory nie rozumiał, co skłoniło Marcusa do osiedlenia się akurat w tych stronach. Było tyle przyjemniejszych miejsc, gdzie ludzie nie byli takimi mendami. Czasami wydawało mu się, że są ulepieni z podobnej gliny, aczkolwiek przez ostatnie miesiące zaczynał poddawać to w wątpliwość. Nie mniej nie zamierzał zaprzepaścić swojej szansy na odkupienie win i spokojną śmierć. Musiał dotrzymać raz danego słowa, nawet jeśli przyjdzie mu zdychać akurat tutaj.
Doskonale znał te kroki. Wiedział, że nie było żadnego sensu w ucieczce. Dałby radę, aczkolwiek ta dziewczyna była cholernie uparta. Jeśli już wiedziała, że tu jest nie przestałaby go ponownie szukać. Dlatego lepiej było się z tym po prostu skonfrontować. Raz jeszcze z przeszłością. Nie oponował, kiedy zaciągnęła go za jedną z masywnych rzeźb. Oczy szybko przyzwyczaiły się do ciemności. Znów zobaczył tę twarz. Wiele wspomnień, które głęboko w sobie zakopał znów wyszło na wierzch. Na jej mały wybuch mógł się tylko krzywo uśmiechnąć.
- Że jesteś już dorosłym wampirem i nadeszła pora żeby odciąć pępowinę? - pomimo swojego, tradycyjnie, chłodnego tonu również ją przytulił przykładając dłoń do jej głowy i powoli głaszcząc.
Nie był w stanie przyznać się do tego, że czasami patrzenie na nią bolało bardziej niż wszystkie tortury sprezentowane mu przez inkwizycję. Była jego Ailsą, a jednak nią nie była. Normalny wampir powiedziałby sobie, że los dawał mu jeszcze jedną szansę, dla niego jednak... Znów z niego kpił. Oddał mu coś, czego nigdy nie mógł mieć.

@Philomena Deveraux

Philomena Deveraux

Philomena Deveraux
Liczba postów : 45
Pamiętała o jego niechęci do jej Ojczyzny, jednak miała nadzieję, że chociażby ze względu na nią będzie miał sentyment. W końcu to właśnie Philomena uczyła go ciepłych odruchów, czułości oraz troski. Dla Deveraux potrafił być cudowny, dlatego tak szybko oddała mu serce.  Nawet nie wyobrażał sobie, jak cierpiała, kiedy nagle odszedł, bez jakiegokolwiek pożegnania. Musiała to uszanować, ponieważ jest jej Stwórcą, jednak wiedział, jak piekielnie bała się samotności. Miała tylko i wyłącznie jego, żadnej rodziny, nikogo. Powinna być samodzielna, poniekąd była, ponieważ radziła sobie całkiem dobrze. Nauczyła się pozyskiwać jedzenie, nawet bez polowania, miała pracę, funkcjonowała jak prawie normalny człowiek, którym kiedyś była.
Szukała go po tych wszystkich pieprzonych alkoholowych biznesach, nigdzie go nie było, jakby nagle piekło postanowiło się rozstąpić i porwać Archibalda. Powtarzała sobie, że kiedy wróci to pozna siłę jej gniewu, wykaże się wszystkimi zdolnościami, których ją nauczył. Jednak nie potrafiła... Znajoma twarz zmiękczyła Minę.
Nigdy nie wspominał o swojej zmarłej ukochanej, o tym, że wygląda, jak ona. Może wtedy potrafiłaby zrozumieć, dlaczego czasem nie potrafi na nią spojrzeć. Czy też dlaczego, kiedy się od siebie za bardzo zbliżają... On w pewnym momencie się wycofuje.
- Pępowina już dawno została odcięta. Jeśli masz zamiar znikać to przynajmniej się pożegnaj pacanie. - dodała jeszcze, zaciskając palce mocniej na jego koszuli. - Mam ochotę Cię rozszarpać za to! - mimo wszystko nadal nie ruszyła się z miejsca, ciesząc się jego obecnością. Jakby nadal nie dowierzała, że jest przy niej.
- Nawet nie wiesz, jak tęskniłam. - wyznała cicho, odsuwając się od niego, a potem przykładając drobną dłoń do jego policzka. Pogłaskała go po nim delikatnie, próbując wypatrzeć jakąkolwiek zmianę na jego twarzy. Wiedziała, że to niemożliwe, jedyne co nowego mogłoby się pojawić to jakaś blizna.
- Zostajesz we Francji? Gdzie się podziewałeś? Wiesz ile mam pytań? Opowiadaj wszystko! - teraz to już przepadł, ponieważ Philomena nie da mu spokoju, skoro już wie doskonale, że jest w Paryżu.

@Archibald Sinclair

Archibald Sinclair

Archibald Sinclair
Liczba postów : 42
Celowo przeoczył fakt, że to właśnie w tym kraju poznał swoją Minę. Pomimo tego, że przed zniknięciem zadbał żeby niczego jej nie brakowało. Jak chociażby pokaźne konto do którego miała dostęp. Wystarczyło rozejrzeć się za platynową kartą zostawioną w jej mieszkaniu. Poprzez ogólne mentorskie przygotowanie którego udzielał jej przez te wszystkie dekady. To wszystko nie wystarczyło by mógł po prostu przestać myśleć o tym, jak sobie z tym poradziła. Z tym, że tak po prostu zniknął bo wiedział, że poszłaby za nim w ogień, a tego dla niej nie chciał. Przekleństwo pozostawało jego ciężarem i nie zamierzał jej w to mieszać. Zwłaszcza, że po wszystkim planował po prostu ze sobą skończyć. Wystarczająco długo tułał się po tym świecie, a zdając sobie sprawę ile dla niej znaczył nie chciał by musiała patrzeć na jego upadek, jakkolwiek pokręcone by to nie było. Chociaż nigdy tak bezpośrednio tego nie przyznał, zależało mu na niej i wiedział, że im dłużej z nim przebywa tym naraża się na większe niebezpieczeństwo.
Nie mieli się spotkać. Przez te kilka dekad tropienia Marcusa gdzieś się w tym wszystkim pogubił i nawet przez myśl mu nie przeszło, że Mina mogłaby osiedlić się w Paryżu, chociaż w tym momencie wydawało mu się to zupełnie naturalne. W końcu poza winem była jedyną dobrą rzeczą, jaką spłodził ten kraj. Zapomniał się i to właśnie go zgubiło.
- Hej, co to za sposób mówienia do swojego stwórcy? - pociągnął ją lekko za ucho, chociaż wcale nie miał jej tego za złe, zachował się jak palant i był tego świadom - Nie możesz. Przynajmniej dopóki nie wypełnię danego słowa. Potem sama możesz odsłonić żaluzje w mojej sypialni o poranku. - powiedział to tym enigmatycznym tonem, po którym ciężko było stwierdzić czy żartował, czy mówił to kompletnie poważnie, to też musiało doprowadzać ją do szału.
Jeszcze przez chwilę nie wypuszczał jej ze swoich objęć ponieważ wiedział, że kiedy to zrobi będzie musiał spojrzeć jej w twarz po tym jak ją zostawił. Na co dzień mógł wydawać się wampirem zupełnie wypranym z emocji, jednak dla niej taki nie był. Nadal odczuwał ból. Zwłaszcza ten, który wyrządzał jej i tutaj granice jego empatii się kończyły.
- Naprawdę musisz znaleźć sobie faceta, jesteś silniejsza niż kiedykolwiek. - przyłożył swoją dłoń do jej zdobywając się na ten jeden, czuły gest podczas którego chociaż przez chwilę spojrzał w te niesamowite oczy.
Też tęsknił. Bardzo. Lecz nie mógł tego przyznać. Nie tutaj i nie teraz. O wiele prościej było to zbyć czymś, co wielokrotnie jej powtarzał. Był dla niej za stary, a co ważniejsze całkiem możliwe, że nigdy nie byłby w stanie odwzajemnić jej uczuć. Zasługiwała na więcej niż mógł jej dać.
- Powoli... Wszystko w swoim czasie. - kącik ust drgnął w bardzo subtelnym uśmiechu - Tak, zostaję w Paryżu. Pewnie na dłużej bo Marcus nie zamierza pakować się w kłopoty. - zmarszczył brwi wyraźnie tym faktem poirytowany - A jeśli chodzi o to, gdzie się podziewałem... Wszędzie. Nie było łatwo go znaleźć. - westchnął przeciągle nawet nie zauważając, że po tym jak zdjął jej dłoń ze swojego policzka, nadal ją trzymał.

@Philomena Deveraux

Philomena Deveraux

Philomena Deveraux
Liczba postów : 45
Mogła być zapomniana, przeoczona przez wszystkich, ale nie przez niego. Kiedyś wydawało jej się, że znaczy dla niego wiele, a potem po prostu rozpłynął się w powietrzu. Mieli dość wyjątkową więź, jak na Stwórcę i Ucznia. Emocje, które do niego żywi na pewno nie pomagają w trzeźwym osądzie całej sytuacji. Teraz złość powoli opuszczała Deveraux, a na jej miejsce przyszło pewnego rodzaju rozżalenie. Nie potrzebowała jego pieniędzy, wolała po nie nie sięgać, wolała sobie radzić sama. Poza tym trzeba było nauczyć się samodzielności. Teraz ma pracę, którą nawet lubi i gdzie nie musi się przejmować, że za moment ktoś ją poczęstuje srebrną kulą. Nawet nie polowała, używała głównie substytutu oraz dostaw z banków krwi, gdzie mogła łatwo uzyskać, co potrzebowała ze względu na swój zawód. Czasem tylko dawała ulgę w cierpieniu niektórym pacjentom, ale tylko, kiedy o to prosili. Zastanawiała się, jak sobie radzi jej były partner, który chyba powinien jeszcze żyć... Lata mijały tak szybko, że Deveaux pomału traciła rachubę. Nigdy nie próbowała go odszukać, za każdym razem, kiedy o nim myślała to piekły ją blizny, pozostałości po tamtej tragedii. Może kiedyś trafi do jej ośrodka, a wtedy pomyśli, co z nim zrobić.
Gdyby tylko znała historię o Ailsie to pewnie próbowałaby to jakoś z nim przepracować, w końcu Archie nie może ciągle żyć przeszłością. Nic jej nie grozi, dobrze ją przygotował, potrafi o siebie zadbać i jest zawsze czujna. Przy nim mogłaby być bezpieczna, w końcu na pewno nie pozwoliłby jej skrzywdzić. Jednak czy potrafiłby na nią spojrzeć, jak na Minę, a nie zmarłą ukochaną?
- Stwórca sobie zasłużył. Żyjemy w czasach, gdzie można mieć komórkę i chociażby wysłać smsa. - zaśmiała się, kiedy ją pociągnął za ucho. Teraz będzie musiał się kajać za to, że go nie było przez tyle lat, raczej mu tak łatwo nie odpuści... Chociaż już powoli mu wybaczała, obecność Sinclaira wynagradzała wszelkie jego grzechy.
- Nawet sobie tak nie żartuj! Nie mogłabym tego zrobić i nie chcę Cię stracić na zawsze. - oparła swoje czoło o to należące do mężczyzny, przymykając na moment oczy. Nieśmiertelność to wspaniały dar oraz najgorsze przekleństwo. Doskonale sobie zdawała z tego sprawę, chociaż nie zdążyła jeszcze zmierzić się życiem. Szła z duchem czasu, szukając drobnych pozytywów.
- Nie potrzebuję faceta, zresztą na horyzoncie nie pojawił się nikt interesujący. - wywróciła oczami, uśmiechając się lekko. Blokowało ją głównie to, co było między nimi. Poza tym czy ktokolwiek mógłby zrozumieć przez co przeszła? Kto pokochałby wampira? Średnio wierzyła w te jego wymówki o wieku, czy też odwzajemnianie uczuć. Wiedziała, że im dłużej z nią przebywał tym bardziej jego skamieniałe, niebijące już serce stawało się miękkie. Gdyby tylko dał im szansę...
- Masz gdzie się zatrzymać? Możesz zostać u mnie, wiesz, że mieszkanie jest spore, a ja ciągle jestem w nim sama. Zresztą miałbyś trochę przestrzeni, ja i tak wieczorami wychodzę do pracy. - delikatnie przesuwała kciukiem po powierzchni jego dłoni. - Pozwól sobie teraz na odpoczynek, tułałeś się wystarczająco długo, a sam mówiłeś, że Marcus na razie pozostaje w Paryżu. - obawiała się dnia w którym Sinclair załatwi wszelkie swoje sprawy i postanowi ze sobą skończyć, nie mogła na to pozwolić.

@Archibald Sinclair

Archibald Sinclair

Archibald Sinclair
Liczba postów : 42
Jej nie dało się zapomnieć. Przynajmniej on nie potrafił nie ważne jak mocno próbował. Zarówno dla siebie jak i dla niej. Wierzył, że tak po prostu będzie lepiej. Zlitował się i przemienił ją ze złych pogódek. Ciężko to nawet nazwać litością. Próbował wynagrodzić sobie to, że te wszystkie wieki temu nie zdołał uratować kobiety, którą kochał. Wtedy widział ją jako Ailsę. Tak bardzo chciał by była to ona, nawet jeśli wiedział, że to niemożliwe. Na własne oczy widział jej ciało. Waga tego, co zrobił dotarła do niego dopiero później, kiedy przyszło mu pomóc odnaleźć się dziewczynie w nowej rzeczywistości. Odebrał jej całą niewinność profanacją jej dotychczasowego żywota, chociaż tak naprawdę przed nim dokonał tego jej chłopak? Narzeczony? Mąż? W swojej furii nie zadawał zbędnych pytań. Po prostu wyzbył się problemu, do czego po dziś dzień jej się nie przyznał, a ona po prostu nie pytała. Chyba oboje woleli żyć w błogiej niewiedzy.
- Stwórca nie jest najlepszy z tymi wszystkimi technicznymi nowościami. Jest starym piernikiem. - pozwolił sobie na delikatny uśmiech w jej stronę w geście, który można uznać za przekomarzanie.
Dla innych był zabójczo bezpośredni i zazwyczaj szczery. Przede wszystkim nie widział potrzeby w używaniu zbyt wielu słów tam, gdzie nie były one potrzebne. Z nią jednak nauczył się korzystać ze swojego głosu nawet gdy nie zadawała mu pytań. Ba, nawet czasami sam powiedział jej coś od serca. O swoich podróżach, napotkanych cudach natury. Nigdy natomiast o tym, co zrobiła mu inkwizycja, czy o tym, czym im się odpłacił. Na to jeszcze nie był gotów.
- Daj mi jeszcze kilka dekad i stracisz cierpliwość, zobaczysz. - mruknął nie opierając się przed jej czułym gestem, a nawet samemu nie mogąc się powstrzymać od założenia kilku niesfornych kosmków za jej ucho, a przy okazji pogładzenie policzka swoimi palcami.
- W takim razie może pora poszerzyć swoje horyzonty? Wyjechać? Skorzystać z życia? - spojrzał na nią jak zwykle jakby wiedział lepiej.
Archie myślał, że jego zniknięcie wkurzy ją na tyle, że postanowi rzeczywiście pozostawić Francję w tyle i uwije sobie jakieś przytulne gniazdko w innej części świata. Będąc w końcu wolna od jego wpływu mogła zrobić wszystko. Być sobą, poznać nowe osoby. Znaleźć lek na samotność, którym nie był on. Zdecydowanie była z niego zbyt gorzka tabletka do przełknięcia. Mina zasługiwała na o wiele więcej niż mógł jej dać i starał jej się to od początku pokazać. Dać każdą szansę by ułożyła sobie życie na nowo, lecz ona uparcie trzymała się jego boku.
- Mam, oczywiście, że mam. Nie śpię u tego futrzaka na kanapie. - spojrzał na nią z pewnym politowaniem, pamiętajmy, że był o wiele starszy i wiedział jak sobie radzić - Nadal pracujesz, chociaż wiesz, że nie musisz? - posłał jej delikatny uśmiech - Wiesz, że moje konta są dla ciebie zawsze otwarte. - odwzajemnił jej gest lekko ściskając jej dłoń - Pozostaje, pozostaje i dlatego muszę siedzieć mu przy dupie. A nóż się poślizgnie, wpadnie pod samochód i będę miał szansę się odpłacić. - mruknął z wyraźną irytacją kręcąc głową.
- Ale dość już o tym. Skoro już mnie znalazłaś jest coś, czego ode mnie chcesz? Ktoś ci się naprzykrza? - spojrzał na nią pytająco lekko przekrzywiając głowę i już wiedziała, że nic przed nim nie ukryje.

@Philomena Deveraux

Philomena Deveraux

Philomena Deveraux
Liczba postów : 45
Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego aż tak od niej ucieka. Nie chciała gmerać w jego przeszłości, ale w końcu będzie myślała. Może istnieją jakieś źródła w których znajdzie osobę Sinclaira? Oby, ponieważ czuła, że z niego wyciągnie cokolwiek za kolejne trzydzieści lat, o ile ponownie nie ucieknie gdzieś w świat. Był dla niej cholernie cenny, nie chciała pewnego dnia dowiedzieć się, że zrezygnował w samotności z daru długowieczności. Kto wtedy jej pozostanie? Nie za bardzo ufała innym wampirom, przyjaciół ma kilku, a nie wyobrażała sobie związku z człowiekiem. Musiałaby po latach pożegnać daną osobę, nie była gotowa na przemienianie kogokolwiek.
Nie ważne z jakich pobudek wtedy ją uratował, dla Miny liczyło się to, że otrzymała drugą szansę. Kiedy leżała w kałuży własnej krwi to płakała, błagając go o pomoc. Nie chciała umierać, miała mnóstwo życia przed sobą, chciała się cieszyć wszystkim. Powoli dławiła się krwią, aż przyszło wybawienie. Nie istotne czy zrobił to, ponieważ przypominała jego ukochaną. A może jakimś cudem były spokrewnione? Nigdy nie wiadomo! Powinien ten ratunek potraktować, jak rozgrzeszenie. Stracona miłość na pewno nie miałaby mu za złe tego, że wtedy nie zdążył jej uratować. Archibald zatapiał się coraz głębiej we własnych smutkach, zupełnie niepotrzebnie. Chciałaby mu pokazać, jak życie potrafi być piękne. Tylko musiałby jej dać szansę. Była mu wdzięczna za nowe życie, nie uważała tego za profanację. Znała jego podejście do wampiryzmu, uważał to za największe przekleństwo. Jednak potrafiłaby mu pokazać wiele plusów... Gdyby tylko w końcu odpuścił wszelkie bariery, otworzył przed nią serce.

- W takim razie nauczę starego piernika wysyłać wiadomości, żebym miała pewność, że żyje i ma się w miarę dobrze. – spojrzała na niego wymownie, już mu nie odpuści i nie da ponownie uciec bez słowa. Lubiła te ich przekomarzania, należała do dość inteligentnych i wygadanych kobiet więc nigdy mu nie ustępowała. , Pokręciła tylko delikatnie głową, ściągając usta w linię, ciesząc się kolejnym czułym gestem. Nigdy nie straci cierpliwości, był dla niej zbyt ważny. W końcu karmił ją swoją krwią, tak? Uczył nowego życia, bez niego pewnie by zginęła. Lekki prąd przeszedł przez kręgosłup Deveraux, kiedy przejechał palcami po jej policzku.
- Korzystam z życia tutaj, poza tym czekałam aż wrócisz. Jakbyś mnie znalazł gdybym nagle zmieniła miejsce zamieszkania? – chociaż bardziej to ona znalazła jego, całkiem przypadkiem, ale nadal. Posłała mu kolejne wymownie spojrzenie, żeby nie zapomniał, że nadal gdzieś tam w środku jest na niego zła. Jak widać nawet gdyby doprowadził Philomenę do szału to ona nadal by się od niego nie odczepiła. Nie potrafiła wyjechać z myślą, że może kiedyś będzie chciał do niej powrócić. Mógłby dać jej naprawdę wiele, tylko sam najpierw musiałby w to uwierzyć, przestać ciągle się biczować. Czy nie zasługuje na szczęście? Faktycznie, jest piekielnie gorzką tabletką, której ona nadal nie chciała się pozbyć.
- Bardzo dobrze, jeszcze byś śmierdział, jak on. – zaśmiała się, chociaż nie miała nic szczególnego do zapachu wilków. – Wiem, ale lubię to robić, czuje się wtedy potrzebna. Poza tym mam słabość do moich pacjentów. – wzruszyła ramionami, nie była przyzwyczajona do bogactwa oraz wygód. Dlatego ciągle szukała sobie jakiegoś zajęcia. – Wiem, wiem... Duża ze mnie dziewczynka, potrafię sobie radzić sama. Ale obiecuje, że jak jeszcze raz znikniesz bez słowa to wyczyszczę wszystkie Twoje konta i pozostaniesz bez grosza przy tyłku. – zagroziła, marszcząc przy tym brwi.
_W takim razie oby mu się żyło, jak najlepiej, bo wtedy usiedzisz w jednym miejscu, czekając na jego wezwanie. – chwała Marcusowi, będzie musiała go poznać. – Wszystko jest w porządku, potrafię się bronić, tak jak mnie uczyłeś. Po prostu chciałabym z Tobą spędzić trochę czasu, tak długo Cię nie było... Może wyjdziemy gdzieś w nocy? Tak, jak dawniej? – zaproponowała, posyłając mu piękny uśmiech, aż jej się oczy zaświeciły na samą myśl.

@Archibald Sinclair

Archibald Sinclair

Archibald Sinclair
Liczba postów : 42
Zdążył przez te kilka dekad poznać już ją na tyle by wiedzieć, że teraz mu nie odpuści. Czysty przypadek zadecydował, że spotkali się ponownie i przyjdzie mu teraz płacić za to jak zostawił sprawy kiedy zniknął. Mógł się pożegnać, oczywiście, tylko chyba nie potrafił. To pożegnanie byłoby dla niego zbyt trudne, więc wybrał swoją bucowatą drogę postanawiając po prostu zniknąć z jej życia. Przynajmniej w formie swojej skromnej osobistości, ponieważ przynajmniej raz na kilka lat starał się ją wytropić i upewnić się, że nie wpakowała się w żadne kłopoty. Może rzeczywiście była teraz wampirzycą, a co za tym idzie, silniejsza i szybsza od standardowego człowieka, aczkolwiek były jeszcze wampiry oraz wilkołaki, które mogły nie podzielać jego sentymentu. Patrząc bardzo obiektywnie, co przychodziło mu z trudem, nie trudno zauważyć, że była naprawdę smakowitym kąskiem, a wiele wieków spędzonych na tym świecie potrafi spaczyć charakter.
- Tak... W Paryżu... - mruknął z wyraźnym przekąsem nie czując romantyzmu tego miasta tak, jak niektórzy - Zawsze znajduję to, czego szukam Mina. - posłał jej subtelny uśmiech, który oczywiście nie wyjaśniał czy miał na myśli szukanie jej, czy wyrażał się tak ogólnikowo.
To część jego wątpliwego uroku. Zdawkowe i enigmatyczne odpowiedzi, najczęściej wypełnione sarkazmem bądź ironią. Dusza towarzystwa, jak się patrzy. Nie można się chyba dziwić, że nie miał zbyt wielu przyjaciół, o ile jakichś miał w ogóle. Nie należał do najbardziej popularnych wampirów.
- Lepiej żeby Marcus tego nie usłyszał, czasami ma kij w dupie. - na jego twarzy po raz pierwszy dzisiaj pojawiło się coś na wzór rozbawionego uśmiechu, a w oczy wstąpiła iskierka życia. Tak to już przy niej bywało.
- Podejrzewam, że oni również mają słabość do Ciebie. Mają szczęście mając cię w swoim życiu. - mówił całkowicie szczerze i tym razem nie powinno to być zbyt trudne dla niej do rozszyfrowania - Skąd pomysł, że dostajesz dostęp do wszystkich moich kont? - uniósł lekko pytająco brwi, chociaż oczywiście była to prawda.
Nie miał nikogo innego, komu mógłby zostawić swoją fortunę, więc wszystko było przepisane na nią. Miała dostęp do wszystkiego, tylko jeszcze o tym nie wiedziała. Właśnie na wypadek gdyby kiedyś hormony w tej młodej osóbce zaczęły buzować i posunęłaby się do takich kroków żeby zwrócić jego uwagę.
- Z tym wezwaniem to kurewsko nieśmieszna historia... Później Ci opowiem. - głośno westchnął znów przeklinając w myślach imię wilkołaka - Próbujesz wyłudzić ode mnie obiad? - spojrzał na nią znacząco ponieważ tak zazwyczaj się te spacery kończyły - Ale chyba jestem Ci to winien... - uśmiechnął się przepraszająco po czym po prostu pociągnął ją za rękę w głąb Panteonu.

z/t

@Philomena Deveraux

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach