5 X 2022 Sahak i Silvan

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Mieszkanie w centrum Paryża miało wiele plusów, na przykład masę samotnych turystów, którzy znikali w niewyjaśnionych okolicznościach, wcale nie stając się ofiarami wampirów, których zaginięcie zgłaszano dopiero po miesiącu, bo postanowili szukać ścieżek życia bez telefonu i regularnego kontaktu z bliskimi, a przecież Francja cywilizowany kraj. Miało też masę minusów, na przykład okropne korki, z którymi non stop zmagała się Halide i problemy z parkowaniem.
Musiał zaparkować dość daleko od mieszkania Silvana i Idy, bo nigdzie dookoła nich nie było miejsca i przejść resztę na piechotę. Na szczęście noc była ciepła jak na tę porę roku, cieplejsza niż niektóre wampiry, a i powietrze było suche, więc nie skończył z typową dla siebie o tej porze roku aureolką loczków godną Einsteina.
Dopiero co odebrał swoją wiekową już Toyotkę od mechanika, samochód średniej klasy, który służył mu od dawna i nie jedno widział, niejednego trupa w bagażniku woził, więc musiał wziąć ją na przejażdżkę. Szkoda tylko, że taką krótką. Oby nikt mu nie zarysował, bo nowy lakier zrobił. Piękna, niewyróżniająca się szarość.
Nie ociągając się zadzwonił domofonem pod numer Drakulich (chociaż żadne nie nosiło takiego nazwiska, w sumie nie pamiętał, skąd się wzięło to, które nosił Silvan i Maurice, natomiast Ida nadal nosiła swoje prawdziwe, bo mogła), ktoś mu otworzył, to nie tak, że przyszedł niezapowiedziany, po prostu zamiast zwyczajowego liściku słanego chłopcem na posyłki pół godziny przed wizytą, był w tych czasach esemes.
Wdrapał się na najwyższe piętro zabytkowej kamienicy, gdzie mieszkali jego znajomi, jego w sumie jedyny przyjaciel i Ida. Cieszył się, że w czasie przemiany nie był typowym zakonnikiem z rycin, z ogromnym brzuchem, inaczej miałby niezłą zadyszkę. Na szczęście w Khor Virap lubili pokutne wspinaczki na szczyty gór i skromne posiłki. A swoim zdaniem Sahak grzeszył bardzo dużo, pomimo minimalnego kontaktu ze światem zewnętrznym.
Windą zaś nie jeździł, bo kiedyś się w niej zaciął i nie było fajnie.
Zapukał trzykrotnie do drzwi.
To ja! — musieli słyszeć, jak idzie, poza tym przecież był umówiony z Silvanem, a i Ida znała jego i jego głos. W sumie nie wiedział, czy dziewczyna będzie w domu. Nie miało to znaczenia.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Skłamałby, gdyby powiedział, że wczorajsza wiadomość od Sahaka go nie zmartwiła. Nawet przy całym swoim optymizmie i świadomości, że na razie nic nie było jeszcze potwierdzone, nie mógł nie martwić tym czego się dowiedział. Zwłaszcza, że przecież miał się o kogo martwić. Prawdę mówiąc po  cichu liczył na to, że rozmowa z Sahakiem chociaż trochę go uspokoi. W końcu sam nie znał tak naprawdę zbyt szczegółów, a z doświadczenia wiedział, że nic tak nie podsycało paniki, jak szczątkowe informacje na dany temat. 
W oczekiwaniu na przyjście przyjaciela Silvan zamknął się w niewielkim laboratorium na końcu korytarza. Nic nie uspokajało go tak, jak zapach świeżej syntetycznej krwi, a teraz jeszcze, wraz z przyjściem Sahaka, nadążyła się okazja do przetestowania kilku rzeczy. A przynajmniej tak zakładał, bo chociaż był pewny, że wysłał do wampira wiadomość z pytaniem, czy mógłby mu pomóc w całkowicie bezpiecznym testowaniu kolejnych wersji sztucznej krwi, nad którą właśnie pracował, to w rzeczywistości jedynie pomyślał, by to zrobić zbyt mocno zanurzony w swoim własnym świecie.
Właściwie to do rzeczywistości przywołało go dopiero przybycie Sahaka, który pewnie stałby długo pod drzwiami kamienicy, gdyby Silvan szczęśliwym trafem akurat nie wszedł na chwilę do mieszkania, gdy zadzwonił domofon. Wtedy to zorientował się, że chyba nieco zatracił się w czasie, bo albo zepsuły mu się wszystkie zegarki w tym ten w telefonie, albo było znacznie później, niż zakładał. Zirytowany samym sobą, chociaż i nie za bardzo, bo do tego typu sytuacji był już przecież przyzwyczajony, wrócił do laboratorium i najszybciej jak tylko potrafił, zaczął przelewać przygotowane próbki krwi do kolorowych kubków. Wtedy usłyszał pukanie do swojego mieszkania.
- Hej! Tu jestem - oznajmił radośnie, uchylając drzwi laboratorium, gestem ręki przywołując Sahaka do siebie. - Pomożesz mi przenieść krew do salonu? Chyba, że wolisz pić i rozmawiać tutaj - Skinieniem głowy wskazała pomieszczenie, z którego właśnie się wyłonił, wciąż w swoim fartuchu labolatoryjnym, dalej wesoło żyjąc w przekonaniu, że Sahak doskonale wie o co mu chodzi.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Uśmiech Sahaka trochę stężał. Poprawił nerwowo oprawki okularów, zupełnie zbędnych, ale podobno ładnie w nich wyglądał i zaczął zdejmować szaliki z szyi. Cóż, relacja Sahaka z jedzeniem nigdy nie byłam zdrowa i przeniosło się to na jego wybory dietetyczne w nie-życiu, ale Silvanowi chwalił się jedynie tym, jak bardzo specyficzna musi być to krew, nie w jaki sposób konsumuje swoje ofiary. Na szczęście syntetyki nie burzyły jego spokoju tak, żeby był to jakiś wielki problem.
Uściskał Silvana jednym ramieniem, mówiąc coś w guście dobrze cię widzieć, chociaż aż tyle czasu nie minęło od ich ostatniego spotkania. Mnich również był poruszony wieściami od Seleny.
W laboratorium. Nie chcę zachlapać ci kanapy — prawie dodał, że Renata się wścieknie, ale przełknął te słowa. — Najwyższej dasz mi swoją koszulkę.
Silvan wiedział, że Sahakowe kły czasami wchodziły w paradę w piciu z kubka i mężczyzna siorbał przez to ją niesłychanie, chociaż nie miał takiego problemu przy kawie czy innych, ludzkich napitkach. Tak naprawdę była to ogromna samokontrola Sahaka, żeby nie pozwolić wyjść na wierzchu bestii. Chociaż Sahak wyglądał jak człowiek dużo bardziej niż Silvan, jego wirus nie zmienił jego aparycji w żywego trupa, to widział siebie jako dużo bardziej potwornego.
Zdjął płaszcz, włożył w rękaw szalik, rękawiczki do kieszeni i powiesił na wolnym haczyku przy drzwiach laboratorium. Wziął też gościnny biały fartuch i założył na siebie. Teraz już oboje wyglądali jak profesorowie Sorbony, chociaż mnichowi do nauk ścisłych było niesamowicie daleko.
Gdy tylko poczuł krew w kubkach, poczuł jak robi się niespokojny i ślinianki zaczynają pracować. Usiadł na metalowym taborecie z dala od kubeczków.
Czerwony i zielony. Tych nie ruszę — powiedział zawczasu. Z jakiegoś powodu już na wejściu pachniały paskudnie.


_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Machnął ręką. 
- Spokojnie. Odrobina krwi jeszcze nie zabiła żadnej kanapy, ale jak ci wygodniej. - Właściwie to trochę mało obchodził go los swojego mebla, który i tak już, w swoim stosunkowo krótkim życiu, padł ofiarą przypadkowego wylania kubków zarówno z krwią, jak i kawą. Laboratorium jednak miało tę zaletę, że wszystkie potrzebne mu rzeczy już tam były, toteż nie zamierzał szczególnie namawiać Sahaka na zmianę zdania.
Wszedł pierwszy do pomieszczenie, szykując niezbędne przedmioty, ale na widok przyjaciela w białym fartuchu nie mógł się powstrzymać, by nie parsknąć ze śmiechu.
- Wiesz kogo mi tak przypominasz? Tych wszystkich profesorów z głupich filmów, na których leci każda studentka - rzucił żartobliwie, jednocześnie wszędzie szukając swojego długopisu, bo przecież jeszcze niedawno miał go w ręku, a teraz nigdzie go nie było. Co prawda w magię nigdy nie wierzył i wierzyć nie zamierzał, ale czasem skłonny był uznać, że jakaś niewyjaśniona siłą musiała ukrywać jego wszystkie przyrządy do pisania, gdy akurat nie patrzył. Hah… A może to właśnie była rola tego całego Boga w ich świecie. 
Zmarszczył brwi i zerknął na wskazane przez drugiego wampira kubki, ukrywając rozczarowanie, że te dwa odpadły już na samym starcie. Zamiast protestowania po prostu odsunął je nieco dalej od reszty i mamrocząc pod nosem jakieś zdania, które rozumiał tylko on sam, nabazgrał coś w czerwonym kołonotatniku, długopisem, który cały ten czas znajdował się ściśnięty między jego stronami. 
- Możesz proszę określić co dokładnie jest z nimi nie tak? - poprosił, nie odrywając oczu od kartki papieru, gotowy do spisanie wszystkiego co usłyszy. Zupełnie nie zauważył zachowania przyjaciela, które mogłoby wskazywać na to, że te testy to Silvan sam sobie wymyślił, a Sahak nie był na nie szczególnie chętny. Pewnie wtedy po prostu poprosiłby Idę o pomoc, albo w najgorszym wypadku Maurice'a, którego raczej wolał nie męczyć takimi rzeczami. O inkwizycję planował się natomiast zapytać dopiero za chwilę, bo no cóż…  Oczywiście przejmował się tym i to bardzo, ale nawet w obliczu takiego zagrożenia pięć minut poświęconych na chemię nic w tej kwestii ,by nie zmieni. Zresztą gdyby miał już ginąć od pogromu wampirów, to naprawdę wolałby najpierw dokończyć te badania.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Powiedz Idzie, że doceniam komplement — zaśmiał się, wydychając powietrze przez nos w urywany sposób, bardziej parskając bezgłośnie, niż rzeczywiście wydając z siebie dźwięk. Nie wiedział, czy przyjaciel wyczuł instynktownie napięcie Sahaka, ale doceniał żart na rozluźnienie. Trochę pomogło, razem ze sterylnymi zapachami przestrzeni i śmierdzącymi kubeczkami. Przynajmniej dla niego śmierdziały.
Czerwony pachnie dla mnie trochę jak… sztuczny smak wiśniowy, trochę amoniakiem, jakby… Jakbyś próbował ukryć pod aromatem zapach moczu. Znów ten zielony… Pamiętasz, pamiętasz zapach starego atramentu do kaligrafii? Tego tradycyjnego, który był popularny w siedemdziesiątym szóstym, w kształcie kwiatków lotosu — Sahak mówił oczywiście o tysiąc osiemset siedemdziesiątym szóstym, bo chociaż wtedy jeszcze się nie znali, to żyli w tamtych czasach, a całą Europę ogarnęła gorączka orientu (oraz opium). — Przywodzi właśnie na myśl jakaś nuta z tego zapachu i mam od razu wrażenie, że zaraz poczuję popiół w ustach.
Wszystko dlatego, że gdy ćwiczył malunki tym atramentem, przez przypadek chwycił wodę z pędzelkami, już ubrudzonymi, zamiast szklanki z wodą i napił się roztworu o brzydkiej, szarej barwie i paskudnym smaku. Bardzo subiektywna opinia.
Spokojne skrobanie po papierze Silvana i cisza laboratorium koiła jego nerwy, nawet jeśli miał ochotę założyć maskę gazową. Czuł, że zaczynają mu działać ślinianki i wcale nie chodziło o to, że jego kolega wygląda równie ładnie w laboratoryjnym fartuchu. Ukradkiem przełknął ślinę i językiem maniakalnie sprawdzał zęby. Oczywiście, wszystko jak na tacy, tylko wzywać inkwizycję i poprosić o uśmiech.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792


- Rozumiem, że chwalić cię mogą tylko młode doktorantki? - zaśmiał się na komentarz o Idzie, ale nie ciągnął dalej dyskusji, by odpowiedzieć przecząco lub twierdząco na jego pytanie.
Opis Sahaka sprawił, że aż na chwilę przestał pisać i spojrzał na niego z czymś pomiędzy rozbawieniem, a zaskoczeniem wymieszanym z podziwem.
- Gdyby każdy potrafił tak dobrze opisywać zapachy, jak ty to moja praca byłaby znacznie łatwiejsza. I oczywiście, że pamiętam. Raz kiedyś taki dostałam i następnego dnia zgubiłem. Do dzisiaj nie wiem, gdzie, bo na pewno nie opuszczał mojego gabinetu - rzucił wesoło, wciąż nie odrywając wzroku od kartki. Oczywiście to pierwsze stwierdzenie było znacznie przesadzone, ale jakie to miało znacznie? Nagle oderwał się od pisania i spojrzał prosto na Sahaka, jakby dopiero dotarła do niego coś, co przed chwilą powiedział.
- Ale nie myślisz, że dałbym ci do wypicia krew z moczem, prawda? - zapytał, bo jednak ten opis zawartości czerwonego kubka nieco go zaniepokoił. Dla niego samego substancje, chociaż musiał przyznać, że ich zapach rzeczywiście pozostawiał sporo do życzenia, nie pachniały, aż tak tragicznie. Wiedział jednak, że odczucia wobec jakiekolwiek formy syntetycznej krwi mogły być skrajnie różnie, toteż po prostu, może nieco mocniej, niż zwykle przyciskając długopis do papieru, dokończył notatkę i uznał, że najwyżej poprosi później Idę o drugą opinię. Dwa natychmiast odrzucone kubki z pięciu nie były jeszcze powodem do stresu. Gorzej jeśli wszystkie okażą się podobną porażką.
Gdy skończył pisać, zdecydowanym ruchem chwycił niebieski kubek, którego zawartość powinna być najmniej kontrowersyjna, i odwrócił się w stronę drugiego wampira. Dopiero teraz zauważył, że coś jest nie tak, a przyjaciel zachowuje się nieswojo. Natychmiast spoważniał. No tak. W końcu mieli porozmawiać o Inkwizycji, co pewnie i samego Sahaka musiało być stresującą kwestią, a on jak głupi uznał, że rozmowa na ten temat mogła zaczekać. 
Spokojnym krokiem podszedł do mężczyzny i stawiając kubek obok nich na blacie, sam usiadł na drugim taborecie, tak że teraz patrzył prosto w twarz przyjaciela. Prawą rękę w pocieszającym geście położył na jego ramieniu.
- Hej, co się dzieje? Chodzi o Inkwizycję? Co dokładnie powiedziała ci Radna? - tu wziął głęboki oddech, bo prawdę mówiąc obawiał się tego, co mógł zaraz usłyszeć. - Jak źle jest?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Sahak uniósł jedną brew na pytanie o krew z moczem w bardzo wymowny sposób, ale nie zaprzeczył. Ani nie potwierdził. Silvan był naukowcom, co natychmiast stawiało go w kręgu podejrzeń najbardziej niemoralnych zachowań, ku chwale wiedzy i empiryzmowi. Widział za dużo, żeby inaczej weryfikować świat. Chociaż umysł Sahaka nie upodobał sobie nauk ścisłych we współczesnym znaczeniu, to znał podstawy alchemii i innych dziedzin, które teraz nazywano okultystycznymi, a wcześniej stanowiły opracowania uznawane za naukowe. Kopiował na Armeński, z łaciny Declamatio de nobilitate et praecellentia foeminei sexus eiusdemque supra virilem eminentia libellus Agryppy, którego obecnie uznawano za mistrza sztuk magicznych.
Mocz nie brzydził go specjalnie.
Zamiast odpowiedzieć na kwestię inkwizycji, zachęcony zadowoleniem Silvana z nader kwiecistego języka, sięgnął pewnie po kubek. Niczym somelier, zakręcił naczyniem lekko, ślina znów wezbrała, gotowa niemalże spłynąć mu bo brodzie.
Mógł udawać, że chodzi o Inkwizycję, oczywiście. Nawet lepiej. Nie był głodny, więc nie miał aż takiej potrzeby rzucenia się na krew, ale z jakiegoś powodu jego palce ułożyły się w szpony. Dobrze, że były krótkie, inaczej zatrzeszczałyby o ceramikę. Wziął łyk. Później drugi.
Aromat wschodnich zboczy… — zażartował. — Bardzo normalna, trochę słodka, jakbyś próbował odtworzyć kogoś z cukrzycą i wysokim cholesterolem. Smakuje trochę jak gruby zakonnik z rycin. Ma taki posmak… — zastanowił się chwilę, próbując nie wyżłopać całości kubka na raz. Powoli go odłożył, dużo ostrożniej niż wymagało naczynie i  odsunął od siebie.
Przepuszczenia. Kręcenie się, jak… najpierw obawia się, że to inkwizycja odrodzona, a następnie wycofuje, bo przecież Inkwizycja nie istnieje. Bardzo… letnie uczucie, a wiadomym jest, że takim ani Theotokos ani historia nie sprzyja.
Odnosił się tutaj trochę od Apokalipsy świętego Jana chociaż w bardzo zawoalowany sposób. Wydawał się bardzo zmęczony, jakby natłok myśli nie dawał mu spać od czasu, gdy dostał sprzeczne informacje.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Nawet nie zdawał sobie sprawę, że wstrzymuje oddech, gdy Sahak napił się zawartości niebieskiego kubka, który z ulgą wypuścił dopiero wtedy, gdy przyjaciel pozytywnie określił smak krwi.
- Dobrze. Bardzo dobrze. Dokładnie o to mi chodziło. - Sukces. To był sukces. Na razie tylko jeden, ale zawsze sukces. - Chociaż niestety nigdy nie dane mi było posilić się grubym zakonnikiem z rycin. Polecasz? - zażartował. Kiedyś, gdy dopiero został przemieniony, spróbował pożywić się jakimś duchownym, ale ten nie dość, że smakował wyjątkowo paskudnie, to jeszcze niemal dźgnął go krzyżem w oko i uciekłby z raną na szyji, gdyby jego wampirzy opiekun nie wziął spraw w swoje ręce. Skrzywił się na to wspomnienie. Nigdy nie przepadał za polowaniami, a jego pierwsze próby można było spokojnie opisać w jakiejś komedii. Całe szczęście nie musiał już nigdy wracać wracać do tych czasów. 
Niestety kolejne słowa wampira nie były już tak pełne pozytywnych informacji. Uśmiech zszedł mu z twarzy. Liczył na większe konkrety, a właściwie jakiekolwiek konkrety. Nie dziwił się, że Sahak wykazywał zaniepokojenie, skoro dostał tak niewiele informacji na tak poważny temat. Nie odpowiedział od razu, zamiast tego przez chwilę wpatrywał się w bliżej nieokreślony punkt laboratorium, w zamyśleniu stukając palcami o blat, przy którym oboje siedzieli.
- Popraw mnie jeśli się mylę, ale gdy ostatni raz sprawdzałem, to słowo odrodzony, sugeruje właśnie, że coś czego nie było ponownie powróciło - odezwał się wreszcie ostrożnie, w pierwszej chwili walcząc ze swoim odruchem, by uspokoić Sahaka i zapewnić, chociaż sam przecież nie mógł tego wiedzieć, że to na pewno jedynie głupie przypuszczenia i plotki. W tym wypadku nie chciał lekceważyć potencjalnego zagrożenia. Pokręcił głową. - Czyli co? Tak naprawdę zarówno ona i my wiemy tyle co nic. I co ja mam powiedzieć rodzinie? Uważajcie na siebie, ale w sumie to nie za bardzo, bo Inkwizycja być może powróciła, ale może nie, bo przecież nie istniała przez lata? Mają chociaż jakiekolwiek inne dowody?
Nie chciał straszyć bliskich i niepotrzebnie wprowadzać nerwową sytuacją, a jednocześnie nie wyobrażał sobie, by ich o tym nie poinformować. Liczył po prostu, że będzie im w stanie udzielić jakichkolwiek odpowiedzi na pytania, które pewnie przed nim postawią.
Z niepokojem przyjrzał się Sahakowi. Wyglądał na zmęczonego i Silvan aż pożałował, że w tym momencie nie przychodziło mu do głowy nic, co mógłny powiedzieć, by poprawić humor przyjacielowi.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Owszem. Miejcie się na baczności, ale nie panikujcie, czyli najgorsza z możliwych opcji. — Oboje z Silvanem byli dość wiekowymi wampirami, aby wiedzieć, że niewiedza jest najgorszym doradcą. Chociaż z różnych dziedzin, byli ludźmi nauki już za życia. Filozofia, teologia, sztuka, nauki naturalne. Mogli rozmawiać w różnych językach godzinami, również ich archaicznych odmianach. Mogli sobie cytować dzieła wielkich mistrzów oraz poezję wieków, które minęły nawet przed nimi, sumeryjskie kołysanki, jak ta dla syna Šulgiego: Odkrywaj… Jedz… Bądź… Bądź…
Piękny sentyment, przez utracone fragmenty tekstu, odpowiedni dla spojrzenia. Refleksja, czy chłopiec dorósł, czy odkrywał, czy zaznał głodu. Pozostawała pewność, że istniał, jego ojciec i on zostali uwiecznieni po wieki, nieśmiertelni inaczej.
Nie wyobrażam sobie, żebym nie powiedział ci o podejrzeniach, a z drugiej strony… — przetarł twarz dłonią, przesunął palcami po powiekach, tak mocno, że pojawiły się mu przed oczami mroczki. — Panika na nic się nikomu nie zda. Ja bym jednak pomyślał nad jakimiś wzmocnionymi zabezpieczeniami mieszkań. Strzeżonego Theotokos strzeże. I zaopatrzyć się w zapasy. — Westchnął. — Parafrazując Tennese Williamsa, nie mamy wiele czasu na miłość, światło nie zostaje. Delikatne rzeczy odkładamy, aby się nie zniszczyły, a nosimy szorstką tkaninę. Pora więc wyciągnąć najtrwalszy sztruks.
Wskazał głową na kubki z krwią. Zdecydowanie zazdrościł Silvanowi możliwości znalezienia sytości w syntetyku. On mógł pić i, pić i nawet napęczniały jak balon, aż by mu chlupało w przełyku, nadal byłby głodny, musiałby zwymiotować i opróżnić człowieka lubi inną osobę, która przedstawiała sobą jakąś funkcję religijną, osobę, która nosiła w sobie jakiś boski pierwiastek zwierzchnictwa. Zrobiło mu się trochę niedobrze, ale nagłą bladość można przecież zrzucić na stres.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Piękne słowa, ale nie cytujmy może autora, który zmarł, bo zakrztusił się plastikową nakrętką, gdy rozmawiamy o byciu ostrożnym - zażartował, ale natychmiast spoważniał. Zabezpieczenia w domu, zapasy… Tak. To dało się załatwić. - Hm.. A może to właśnie jest ten problem? My przeciwieństwie do naszego dramaturga szybko nie umrzemy. Mamy czas na to wszystko na co on myślał, że nie miał. Żyjemy długo, a inni jeszcze dłużej i może po iluś wiekach istnienia niektórzy…. No cóż… Nie pamiętają już, jak to jest nosić najtrwalszy sztruks, jak to poetycko określiłeś. Łatwo lekceważyć pewne niebezpieczeństwa, gdy zapominasz, że twoje życie może się skończyć. - zamyślił się na chwilę, bezwiednie bawiąc się stojącym przed nimi kubkiem. - Z drugiej strony mam wrażenie, że niektórzy jeszcze się tego nie nauczyli - westchnął ciężko. - Wiesz, to pewnie głupie, ale zastanawiam się nad tym, jak zareaguje na tę informację reszta i… Nie wiem. Renata to Renata. Oboje wiemy, że sobie poradzi, ale młodzi? Ida jest bystra i potrafi zawalczyć o swoje, ale jest wampirem dopiero od dwóch lat. Maurice na całe szczęście pod wieloma względami wdał się w matkę i umie o siebie zadbać, ale urodził się już po Inkwizycji. Boję się, że oboje nie zrozumieją powagi sytuacji z tak małą ilością dowodów. - widząc skinięcie głowy Sahaka, wstał z taboretu i chwycił dwa ostatnie kubki. Jeden fioletową kratkę, a drugi w podobnym pomarańczowym kolorze, co jego sweter. - W każdym razie doceniam, że mi o tym powiedziałeś.
Jeszcze raz obrzucił wzrokiem przyjaciela. Nawet fartuch labolatoryjny nie był w stanie ukryć faktu, że Sahak wyglądał, jakby zasłużył na naprawdę długi odpoczynek.
- Na pewno dobrze się czujesz? Chcesz kawy? Herbaty? Zwykłej krwi? Chyba zbladłeś - spytał z kubkami w rękach, jednocześnie próbując ocenić, czy Sahak jest po prostu zestresowany, niewyspany, czy może krew, którą mu podał nie była tak świetnej jakości, jak myślał.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Naprawdę? — parsknął Sahak, jego twarz rozjaśnił na chwilę uśmiech rozbawienia. Na usta cisnęło się frajer. Pisać tak piękne słowa i umrzeć w tak… idiotyczny sposób. Z drugiej strony, on niemal nawiedził świętego Piotra w dojrzałym wieku lat dwudziestu, ponieważ wziął sobie posługę zbyt poważnie i brodził po kolana we wioskach zatrutych trupim jadem i pomagał ratować dobytki życia z zatopionych domów. Nie zatruł się, jednak dostał tak ogromnego zapalenia płuc (teraz wiedział, że było to zapalenie płuc), że namaszczono go świętymi olejami, niejako wyprawiając w drogę w zaświaty. — Chyba  już nigdy nie będę mógł poważnie przeczytać żadnego jego dzieła.
Serce drgnęło na myśl o Renacie, ale nie zdradził się. Potaknął.
Maurice ma ogromne ego i poczucie boskości, Cerise nie zna brutalności ludzi poza fikcją literacką, a Ida zwyczajnie jest młoda. Większość z nas chroni swoje szczenięta, jak tylko umie. Boję się o Tahirę, jest przecież w takim samym wieku, jak Maurice… wampirzym przynajmniej. Albo Halide… nadal dla mnie obie wyglądają jak dzieciaki, które zgarnąłem z ulicy, z granicy świata w inną granicę. Nam jest trochę łatwiej, puls, przywykliśmy do podróżowania, chyba nigdzie nie zabawiliśmy tak długo, jak w Paryżu, ale… Pokój trwał tak długo. — Sahak, słychać było, miał w głowie tak wielki zamęt, o tylu rzeczach myślał, że trudno mu było ułożyć sensowny ciąg zdań. Zwykle poukładany, stoicki, pierdolony mnich medytujący wśród kwiatów lotosu, wydawał się bardziej rozbitą zlewką na podłodze, którą trzeba posprzątać i wyrzucić do śmieci, przynajmniej jak na swoje standardy. To nic, że dla większości był i tak spokojny.
Pokręcił głową.
Nie, daj, testujemy dalej. Może odkryjesz coś, co będzie działo na substytut dla mnie. Daj ten pomarańczowy — wziął od Silvana kubek i zamieszał nim, ponownie. Wziął łyk. — Dziwna faktura, ale smakowo bardzo podobna do ludzkiej… nieco… jakby truskawkowa? Trochę za bardzo się lepi, jakby zaczynała już krzepnąć.
Przejechał językiem po zębach, jakby chciał je policzyć. Nie miał tylnych siódemek na dole i jednej szóstki na górze, na szczęście siódemka przesunęła się na tamto miejsce, więc nie podpadało. Popsuły mu się za życia i zostały wyrwane.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Ale przynajmniej nie zginął znowu aż tak młodo. No i zostawił po sobie sporo dzieł, a to zawsze coś. - skomentował, jednocześnie sam nie mogąc powstrzymać rozbawienia, tak jakby on nigdy w życiu nie naraził swojego własnego bezpieczeństwa z jakiegoś głupiego powodu, a ta blizna na jego ręku po bolesnym oparzeniu w pracowni jeszcze za jego życia, znalazła się tam przez czysty przypadek. Zresztą z perspektywy czasu zaczynał mieć wrażenie, że chociaż pod koniec swojego ludzkiego życia, głupoty raczej opuściły jego głowę, tak po przemianie, która wywołała u niego jakieś dziwne poczucie wampirzej pewności siebie, znów potrzebował kilku lat, by się opanować. Całe szczęście teraz już było dobrze, chociaż Ida pewnie miała na ten temat inne zdanie, gdy raz po raz odmawiał założenia rękawiczek w laboratorium dla lepszego komfortu własnej pracy.
Na słowa o synu zacisnął usta, a w jego spojrzenie na chwilę mignęło coś na kształt urazy w stronę przyjaciela. Nie zgadzał się z jego oceną Maurice'a. Jasne, wampir bywał nieco zbyt pewny siebie, co było często główna przyczyną niepokoju Silvana o niego i zawód, który wykonywał, ale nigdy nie ująłby tego w taki sposób i już miał zaprotestować, że Sahak przesadza, ale ostatecznie nic nie powiedział. Głównie dlatego, że nie chciałby usłyszeć argumentów, które udowodniłyby mu, że to jego też jest błędna, a które zawsze tak usilnie starał się ignorować.
- Halide i Tahira są młode, ale poradzą sobie. Zawsze byłeś dla nich świetnym opiekunem i nauczycielem - Nie dodał Nie martw się, bo chyba tylko głupi nie martwiłby się w tym momencie o bliskie mu osoby. Westchnął i przez chwilę znowu chciał podzielić się swoimi obawami w związku z całą tą sprawą, ale darował sobie. Nie powiedziałby przecież nic odkrywczego, ani pomocnego, a tylko jeszcze bardziej pogrążyłby w ponurym nastroju siebie i przyjaciela. - Po prostu się przygotujmy tak jak potrafimy i czekajmy na rozwój sytuacji. A ty zacznij od dobrej drzemki, bo wyglądasz jakbyś naprawdę jej potrzebował. - stwierdził, zanim ponownie wrócili do tematu sztucznej krwi.
Na chwilę odstawił kubek, ten z którego Sahak jeszcze nie zdążył się napić, i sięgnął po kołonotatnik, by uzupełnić notatki. Podczas opisu faktury i smaku krwi skrzywił się dwukrotnie. Najpierw, bo gdy nalewał ją do kubka ciecz była jeszcze płynna, a potem, bo co do cholery w jego sztucznej krwi robił smak truskawek? 
- Dlaczego ona mi to robi? - mruknął bardziej sam do siebie, niż do Sahaka. Wampir tworzy sztuczną krew, stara się, by była jak najlepsza, a ta śmie smakować, jak owoc, od którego dostaje reakcji alergicznej. Przynajmniej, nawet dla Sahak, była w smaku podobna do tej ludzkiej. To zawsze było coś. Zerknął na ostatni kubek. Ostatnia szansa. Na razie zadowolony był w pełni jedynie z poprzedniego testu smaku. Nie, że zaczęło mu zależeć jeszcze bardziej na sukcesie, gdy Sahak zasugerował, że mogliby znaleźć dla niego substytut. Wcale. Zaraz… Zmarszczył brwi i zdziwiony spojrzał na wampira.
- Jesteś zainteresowany piciem syntetyków? - Pytał, bo zazwyczaj wampiry, którym nie podchodziła sztuczna krew po prostu piły zwykłą bez żadnych chęci zmiany tego stanu rzeczy. Do tej pory wyjątkiem była Ida, ale ona była młoda i jeszcze bardzo ludzka pod wieloma względami. Dodatkowo wiedział, że Sahak lubował się w pożywianiu się na konkretnym rodzaju ludzi.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Jesteś lepszym ojcem, niż ja byłem kiedykolwiek i dużo lepszym niż większość Dzieci Nocy — stwierdził, myśląc o tych wszystkich patronach, którzy dymali na boku swoje pacholęta. Obrzydliwe.Maurycy jest efektem miłości, a Ida przynajmniej troski — prawie wzruszył ramionami. To nie tak, że nie kochał Tahiry i Halide, zwyczajnie ich stworzenie wynikało z czegoś innego niż Silvanowe dzieci. Zazdrościł mu tego. Mówił na swoje córki właśnie w taki sposób, ale zawsze bardziej czuł się jak pasterz dusz, niż rzeczywiście tata. Nauczyciel. — Za dużo wolności. Bardzo szybko wyrastają ze mnie. Właśnie ta niezależność mnie martwi. Żeby ich pewność i samowystarczalność nie zgubiła. Co do spania. Od miesięcy nie śpię dobrze.
Wyznał przyjacielowi z wyrazem jakiegoś żalu. Oczywiście był to żal do samego siebie, nie do Silvana. Niektóre rzeczy ciążą bardziej, niż inne. Niemal czuł się jak Syzyf, który niesie swoją karę na barkach. Całkiem słusznie zresztą. Nie chciał jednak o tym rozmawiać, nie teraz, najlepiej nigdy.
Pomijając praktyczność takiej możliwości… tak, chciałbym móc nasycić się syntetykiem. Może moje sumienie się obudziło po latach — zaśmiał się gorzko, a spojrzenie ciemnych oczu aż błyszczało jakimś ogromny smutkiem i żałobą.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
W odpowiedzi na słowa przyjaciela posłał mu smutny uśmiech. Co miał na to odpowiedzieć? Że może i nie miał się za złego ojca i opiekuna, ale daleko mu było do kategorii, w której Sahak właśnie go umieścił? Że chociaż minęło już niemal dwieście lat, dalej łapał się na tym, że nie potrafił zrozumieć własnego syna, a ich relacja nie była taka, jaka by chciał by była?  A jeśli chodziło o Idę… No cóż. Smutna prawda była taka, że przy całej jego sympatii do młodej wampirzycy, stał się jej opiekunem  jedynie dlatego, że przez głupi błąd w laboratorium doprowadził do śmierci dziewczyny. Nie chciał jednak teraz o tym myśleć. Tak samo, jak o potencjalnej zgubie ich podopiecznych. Zwłaszcza, że podzielał obawy Sahaka w tej kwestii. 
Teraz, gdy przyjaciel wspomniał o niewyspaniu, Silvan rzeczywiście zauważył coraz więcej oznak wskazujący na nieprzespane noce, które wcześniej zinterpretował jedybue jako niepokój po spotkaniu z Radna. 
- Kolejne problemy, czy nie znasz przyczyny? - spytał, próbując zrozumieć co się działo z drugim wampirem. Domyślał się, że miał sporo na głowie. Zwłaszcza, gdy tak bardzo angażował się w sprawy wampirzo-wilkołaczej społeczności, robiąc tym samym coś, co dla Silvana wydawało się szalenie stresuje i męczące. - Wiesz. Zawsze są też inne sposoby, niż liczenie owiec. Może gdybys wziął coś na uspokojenie i popił krwią? Może to by pomogło - zasugerował w głowie już podmieniając otumiające substancje w   narkotyzującej krwi, o której tyle rozmawiali z Tahirą, na coś co pomogłoby w szybkim zaśnięciu.
- Nie warto oceniać swojego sumienia na podstawie tego jaką krwią się żywisz - stwierdził stanowczo. Nawet jeśli wiele wampirów, pożywiających się syntetykami kierowało się chęcią uniknięcia krzywdy ludzi, on nigdy czuł potrzeby przepychania tego typu narracji. Prawdę mówiąc, Silvan pił sztuczną krew ze względu na wygodę, a przede wszystkim czystą fascynację i zachwyt nad produkowaną substancją. Myśl o tym, że ciecz została stworzona od zera w laboratorium sprawiała, że wydawała mu się ona znacznie apetyczniejsza, niż gdyby znajdowała się w żyłach jakiegokolwiek człowieka stąpającego po tej ziemi. Coś na zasadzie burgera, którego zjedzenie dostarszało większą radość, gdy był przygotowany wlasnoręcznie, niż w przypadkowej knajpce przy drodze. - Myślałem trochę nad tym. Nie sumieniem, a tym jak ją ulepszyć i tutaj dużo zależy od tego czemu teraz ci ona nie podchodzi. Smak można zawsze poprawić, ale gdy ma się pewne szczególne preferencje… - pokręcił głową - Zimna krew nigdy, by mnie nie nasyciła, nawet gdyby smakowała, jak najlepsza rzecz na świecie. Domyślam się, że w twoim przypadku byłoby to samo. Chyba, że… Nie wiem. Poświęciłbyś ją. Wrzucił różaniec i wykonał znak krzyża, czy jakkolwiek się to robi. - zażartował, opierając się o blat, nie patrząc gdzie kładzie ręce, czego od razu pożałował, gdy usłyszał cichy stukot potrąconego kubka, a jego dłoń oblała czerwona ciecz. Od razu obrócił się, by ratować sytuację. Całe szczęście potrafił tylko jedno naczynie, niestety to jeszcze nie testowane, którego krwista zawartość właśnie rozlewała się po całym blacie. Od razu rzucił się do ratowania notatek, przeklinając cicho pod nosem.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Przez chwilę myślał o rozwiązaniu Silvana. Gdyby dodać adrenalinę oraz kortyzol i pobłogosławić, aby stworzyć ułudę strachu i ucieczki, czy to by zdało egzamin? Wcześniej próbował eksperymentować ze święconą krwią, jednakże nadal była to prawdziwa krew, więc może tym razem… Nie był do końca szczery z Silvanem, dlaczego chciał przejść na syntetyki, chciał spróbować. To nie był moralny problem. I był jednocześnie.
Życie stawało się coraz bardziej skomplikowane.
Znam przyczynę, ale nie mogę nic z nią zrobić. — Zanim zdążył się zebrać w sobie, aby zapytać o kilka zbyt personalnych pytań o relację Silvana i Renaty, których odpowiedzi i tak nie aplikowały się w żaden sposób do ich sytuacji, w końcu tamtą dwójkę łączyło dziecko, nie tylko uczucie, krew rozlała się ze szturchniętego kubeczka. Jak w zwolnionym tempie patrzył jak gęsta, czerwona posoka tworzy lepkie jezioro na blacie, a później ciągnące się, zawiesiste krople, wydłużające się, aż w końcu spadające na podłogę, rozchlapując się, jak kwiaty życia, na białych płytkach. Odurzający zapach krwi wybuchnął bogatym bukietem, jak najprzedniejsze perfumy, rozwijając wszystkie swoje nuty i owijając Sahaka śliskimi mackami.
Źrenice wampira rozszerzyły się, nagle widoczna stała się różnica pomiędzy ciemnym brązem i całkowitą czernią w jego oczach. Zęby wyraźnie się wysunęły, a cała twarz mnicha przybrała wyraz zdziczałego zwierzęcia, wygłodniałego. Wpatrywał się w bezruchu polującego kota na mokre od krwi przedramię Silvana. Zamarł w tym momencie, gdy drapieżnik zastyga, nie chcąc się zdradzić przed ofiarą.
Zerwał się.
Nie do ataku. Zatkał sobie nos i usta ramieniem i odsunął bardzo szybko w najdalszy kąt laboratorium, potykając się o jakiś sprzęt, osunął po ścianie i skulił w kącie, w panicznej próbie oszacowania czy dotrze do drzwi, bez atakowania swojego przyjaciela. Na razie balans wychodził bardzo źle, nie sądził, że jest z nim tak źle, ale ostatnie dni dodały mu ciężaru. Napięcie całych dni sprawiło, że nienaganne opanowanie wisiało na ostatnim włosku, przestało być idealnie nastrojoną struną. Młoteczki kolejnych zdarzeń naciągały ją coraz bardziej i coraz bardziej. Miał przed oczami zbyt wiele obrazów, miał wrażenie, że leży w kałuży krwi.
Swojej.
Cudzej.
Skrwawione posadzki Khor Virap.
Pożar.
Zielone łąki Haystanu.
Piętnaście tysięcy sześćset zgaszonych istnień dla jego życia.
Próbował wdychać zapach papierosów ze swojej koszuli, opanować ślinę, która zbierała się w ustach. Zamknął oczy, aby nie widzieć czerwieni, ale ona była wszędzie, aż dzwoniło mu w oczach. Ciało, spięte, czekało na rozbudzenie, na zaatakowanie. Zalewał go wstyd. Silvan nigdy nie powinien tego widzieć. Dlatego nie brał nikogo na polowania.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach