07 X 2022 Restauracja niedaleko Opery

2 posters

Go down

Lucie Van der Eretein

Lucie Van der Eretein
Liczba postów : 9
Jej obecne wampirze życie miało tak naprawdę kilka plusów. Z każdym dziesięcioleciem zresztą odnajdywała ich znacznie więcej, co było znaczne lepsze od pogrążania się w rozpaczy podobnej do tych z jej pierwszych lat po przemianie. Niewątpliwie jednak najbardziej kochała możliwość tak łatwego kontaktu ze sztuką, która powstawała przez całe dekady, które przyszykował dla niej los.
Słowik nigdy nie mogłaby sobie pozwolić, by wybrać się do Opery Garnier. Lucie mogła z łatwością kupić bilet i spędzić czas otoczona muzyką i łapiąca za serce historią. I podobnie spędzić kolejny weekend. Kochała to, choć rzadko o tym mówiła. Zresztą, nie musiała, radość z możliwości pójścia na kolejny spektakl czy koncert zawsze dość wyraźnie odbijała się na jej twarzy.
Wystawiana “La Cenerentola” była naprawdę dobra. Zarówno dla niej jak i dla Lorenzo, który postanowił do niej dołączyć, miała w sobie drobne, sentymentalne elementy. W końcu sztuka była włoska. Do tego została stworzona w 1871 roku, w tym samym, w którym odrodziła się jako wampir. Miała więc sobie coś z dwóch żyć, które wiodła. Jej słowa i dźwięki oddawały czas przełomu, tragiczny, ale ważny.
Sama historia zresztą była bardzo dobra, na nowo opowiadając historię kopciuszka, którą Lucie poznała znacznie później, niż jej wypadało. Zresztą, nadal przeglądała broszurę, choć występ już jakiś czas temu stał się przeszłością. Studiowała ją znacznie bardziej intensywnie, niż menu, które zostawił przez nią kelner restauracji, do której zaprosił ją Lorenzo. Doceniała gest, bo choć nie musieli jeść, czasem lubiła o tym zapomnieć. Szczególnie jeśli danie ktoś miał podać jej pod nos. Choć pewnie po powrocie do domu będzie musiała sięgnąć po woreczek z krwią.
- Śpiewaczka obsadzona w głównej roli miała naprawdę wspaniały głos, to fakt, ale szczerze to książę dla mnie zdecydowanie bardziej ściągał uwagę - mówiła, nadal lekko rozmarzona, tkwiąc myślami w świecie opery. - Choć nie wiem, czy wolę zakończenie oryginalne, czy właśnie to, w którym główna bohaterka wybacza rodzinie. Owszem, piękny gest z jej strony i wspaniale, że nie otworzyła całego tego kręgu nienawiści, ale pozostawia to pewien niedosyt. Z drugiej, ta od braci Girmm jest dla mnie zbyt brutalna z tym całym wydziobywaniem oczu i ucinaniem stóp. - Skrzywiła się, w końcu racząc spojrzeć na spis dań, zaczynając się zastanawiać, na co miała ochotę. Trochę czasu minęło od kiedy ostatnio jadła coś ludzkiego, nie licząc czekoladek, które dostała w prezencie w poprzednim tygodniu, więc chciała, by to, co w końcu poruszy jej kubki smakowe, było naprawdę pyszne. I najlepiej by pasowało do białego wina, na które miała ochotę.

@Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein
Liczba postów : 88
Lorenzo miał troszeczkę inne podejście jeżeli chodziło o jego wampirze życie, gdyż nigdy nie widział w nim negatywów. Dla niego odrodzenie się jako dziecko nocy było drugim, lepszym życiem, gdzie dowoli mógł realizować swoje wygórowane ambicje. Jego ludzkie doświadczenia były tylko prologiem. Dopiero gdy odrodził się mógł w pełni rozwinąć skrzydła jako dyplomata i polityk. Lubił to, chociaż ta praca nie należała do najłatwiejszych. Rzadko kto pałał sympatią do polityków. Bardzo szybko można było spaść ze swojego stanowiska, nawet zwykłymi, fałszywymi oskarżeniami, które zostałby ujawnione publicznie. Nawet zdementowane kilkukrotnie mogłyby pozostawić niesmak. Z tego też powodu Lorenzo nie pozwalał sobie na opuszczenie gardy.
Uwielbiał wszelaką sztukę i kulturę, dlatego bardzo chętnie zabierał na przedstawienia Lucie, która także podzielała jego pasje. Dzisiaj wypadło na operę włoską. Gdyby miał poukładać w kolejności co lubi najbardziej za pewne byłby to obrazy, występy teatralne i koncerty orkiestry. Opera była by zaraz za tymi trzema, chociaż bardzo doceniał jak trudna to była sztuka. Śpiew operowym głosem był jednym z trudniejszych zwłaszcza, śpiewając tak, żeby widownia doskonale rozumiała.
Po występie obydwoje udali się do pobliskiej, wykwitnę restauracji, na którą wcześniej Lorenzo zrobił rezerwacje. Jaki wampiry nie musieli przyjmować ludzkich posiłków, lecz i tak lubili tam chodzić. Często starał się zabierać Lucie w takie miejsca w przeszłości, aby poczuła się znowu człowiekiem. Doskonale wiedział jak trudno przeżyła przemianę pałając czystą nienawiścią i niechęcią do gatunku dzieci nocy. Enzo starał się to zrozumieć, a także pomagał, żeby jak najlepiej przystosowała się do nowej rzeczywistości w jakiej przyjdzie jej żyć.
- Myślę, że jedno i drugie zakończenie ma w sobie głębie, a także niesie odpowiednie przesłanie, którym artyści chcą uraczyć widownie. Prawda że Grimmowie mają dość specyficzne podejście dla osób, które wolą bardziej krwawe przedstawienia. - odpowiedział z lekkim uśmiechem. - Co najbardziej ci się podobało w księciu? - zapytał z lekkim zaciekawieniem. Chciał bardziej poznać gusta Lucie gdyż ciekawiło go co ją intrygowało najbardziej w sztuce.
Lorenzo już wiedział co będzie chciał zjeść dlatego czekał tylko na to, aż Lucie zdecyduje. Gdy podszedł kelner widział, że jego towarzyszka zaczęła zamawiać dlatego dając jej więcej czasu postanowił zacząć.
- Poprosimy jedno Ratatouille, z win będzie wytrawne Barbier Louvet z Pinot Noir. Na co masz ochotę? - zapytał się swojej towarzyszki aby dopełnić całe zamówienie.

Lucie Van der Eretein

Lucie Van der Eretein
Liczba postów : 9
Dla niej przebudzenie się jako zupełnie inna istota stało się traumą, z której wykaraskanie się trwało naprawdę długo i kosztowało ją przewartościowanie całego dotychczasowego istnienia. Była zwykłym ulicznikiem, który dostał szansę od losu i mógł wynieść się do klasy robotniczej. Przy pozostałych członkach swojej wampirzej rodziny była nikim, a jednak jej stwórca myślał, że będzie do nich pasować. Ona, która chciała walczyć przeciwko takim jak oni, nagle zaczęła należeć do ich świata. Tego, którego jako dziecko zazdrościła i który potem znienawidziła. Przez co straciła niemal wszystko.
A jednak tkwiła półtora wieku później w drogiej restauracji po obejrzeniu występu w Operze, do której przed zmianą w krwiopijcę nikt by jej nie wpuścił, a jedzenie, które miała zaraz zjeść, nie dostarczy jej niczego, poza rozkoszą dla kubków smakowych, bo do przeżycia potrzebowała jedynie krwi.
Jakoś to zaakceptowała, choć gdzieś nadal odczuwała wyrzuty sumienia. Wobec siebie z przeszłości, wobec tych, którzy oddali życie za lepszy los. Taki, który w końcu większość ludzi zyskała, choć ona nie przyłożyła do tego ręki.
Bolało, ale roztrząsanie tego nigdy jej nie pomogło. Jedynie prowadziło na krawędź rozpaczy, z której przecież nie wygrzebała się po nic. Za dużo osób jej w tym pomagało, ona włożyła w to za dużo energii, by wszystko poszło na marne. Smutne.
Zatracała się więc w sztuce i przyjemnościach świata, chcąc żyć w zapomnieniu o tym co sprawiało jej ból i dyskomfort, jakoś próbując prześlizgnąć się przez kolejne dekady i stulecia. Działało, choć czasem znów gryzło ją sumienie, zagłuszane kolejną sztuką czy lampką dobrego wina.
- Artysta w ten sposób w końcu dzieli się z widzem swoimi przemyśleniami. Do nas należy zgodzić się z nim lub nie, choć szczerze mówiąc, wolałabym prawdziwą dyskusję, w której ten by mi odpowiedział, niż rozmowę z milczącym duchem. Cóż, przynajmniej ich światopogląd jakoś dzięki temu wszystkiemu przetrwał. Każdy chce chyba coś po sobie pozostawić. - Uniosła lekko kąciki ust w słabym uśmiechu, nadal lekko pogrążana w myślach, by zaraz pozwolić na jej twarzy wykwitnąć pełnemu rozbawieniu.
- Poza tym, że książę był przystojny? - W jej oczach coś błysnęło, gdy ukazała zęby w uśmiechu. - Miał w sobie coś romantycznie delikatnego. Jak to księciu z bajki wypada, nieprawdaż? Roztaczał w sobie magię, która sprawiała, że chciałoby się wskoczyć w skórę głównej bohaterki i doznać tego delikatnego uczucia kształtującej się miłości. Naiwne, ale słodkie. - Pokręciła głową. Nadal było w niej coś z młodej dziewczyny. Nie pozwalał tej cząstce siebie odejść, by nie stać się staruszką w ciele dwudziestokilkulatki. Choć powoli łapała się na tym, że było to coraz trudniejsze.
W końcu musiała podjąć decyzję co do dzisiejszego posiłku. Szczególnie że czuła powoli wyczekujący wzrok kelnera, który już zdążył zapisać wybór Lorenza, który jako gentelman dał jej dodatkowe sekundy na zastanowienie się.
- Poproszę kaczkę w sosie ze śliwek, jabłek i moreli. - Uśmiechnęła się niemal słodko, choć zawsze miała w sobie tę nutę nieokrzesania i dzikości, która objawiała się nawet w tych delikatnych gestach i pewnie nie miała się już nigdy jej pozbyć. W końcu czym skorupka nasiąknie za młodu, tym na starość trąci.

Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein
Liczba postów : 88
Lorenzo nie mógł narzekać na swoje ludzkie życie. Był człowiekiem sukcesu, który dostał od życia bardzo dużo. Urodził się w prosperującej, szlachetnej rodzinie, ale uczył się pilnie aby spełnić wszelkie, stawiane przed nim wymagania. Udało mu się to zostając kanclerzem Wielkiego Księcia Toskanii. Kontynuował swoją passę sukcesów poprawiając jakość życia w regionie dobrym zarządzaniem i zawieraniem lukratywnych umów międzynarodowych. Niestety to mu nie wystarczało. Jego ambicje były zbyt wielkie, aby mógł zatrzymać się tylko na tym poziomie. Został zauważony przez rodzinę wampirów, która postanowiła wcielić go w swoje szeregi. Enzo nie musiał zastanawiać się dwa razy. Widział w tym gigantyczną okazje na rozwój. W swoim człowieczym życiu zaszedł bardzo daleko, bardzo możliwe że więcej nie mógłby osiągnąć, dlatego zrzucił okowy ograniczające jego rozwój i odrodził się jako krwiopijca. Nigdy nie żałował tej decyzji.
Po latach szkoleń i przyzwyczajania się do nowego życia, mógł faktycznie przyczyniać się do rozwoju rodziny poprzez zajęcie stanowiska dyplomaty. Prowadził szerokie rozmowy z innymi rodami, czy wilkołakami, aby zapewnić pokój i dobrobyt. Jako polityk doskonale zdawał sobie sprawę, że wojowanie przynosi o dużo więcej start niż pożytku, zwłaszcza że istniały inne drogi do osiągania postawionych celów.
- Oczywiście, że każdy chce coś po sobie pozostać. Osobiście myślę, że jest to jeden z najistotniejszych powodów naszego istnienia. Chęć ulepszenia świata ucząc się na błędach naszych przodków. Niestety... rzadko kiedy to wychodzi, gdyż pamięć śmiertelników może przeminąć, a gdy nie przekazuje się mądrości dalej całkowicie zanika. - kolejną pasją Lorenzo była dyskusja na tematy filozoficzne. O tyle dobra była to dziedzina, że każdy może mieć swoje zdanie i obydwie osoby o różnych poglądach mogą mieć racje. Wszystko zależało od perspektywy.
- Brakuje ci przystojnych mężczyzn w Paryżu? Myślę, że w naszej rodzinie, czy też innych wampirzych rodach znajdziesz paru z wyjątkową aparycją. - powiedział z delikatnym uśmiechem. Ciekawił go ten temat, gdyż chciałby poznać preferencje Lucie. Nie miał okazji nigdy o to zapytać, więc cieszył się że sama zaczęła mówić.
- Chciałabyś doznać prawdziwej, wielkiej miłości? - zadał pytanie z lekkim uśmiechem, wyczekując odpowiedzi. Myślał, że jeżeli Lucie chciałaby taką miłość przeżyć nie miałaby z tym wielkiego problemu. W końcu była piękna i mądra.
Gdy kelner spisał ich zamówienie wrócił na kuchnię. Po chwili wrócił z butelką białego wina i dwoma kieliszkami. Położył je na stole i rozlał trunek zostawiając przy tym flaszkę.
- Możemy wypić za miły, udany wieczór. - powiedział i wzniósł zgrabnie kieliszek przykładając go do ust i popijając delikatnie.

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach