Liczba postów : 9
Jej obecne wampirze życie miało tak naprawdę kilka plusów. Z każdym dziesięcioleciem zresztą odnajdywała ich znacznie więcej, co było znaczne lepsze od pogrążania się w rozpaczy podobnej do tych z jej pierwszych lat po przemianie. Niewątpliwie jednak najbardziej kochała możliwość tak łatwego kontaktu ze sztuką, która powstawała przez całe dekady, które przyszykował dla niej los.
Słowik nigdy nie mogłaby sobie pozwolić, by wybrać się do Opery Garnier. Lucie mogła z łatwością kupić bilet i spędzić czas otoczona muzyką i łapiąca za serce historią. I podobnie spędzić kolejny weekend. Kochała to, choć rzadko o tym mówiła. Zresztą, nie musiała, radość z możliwości pójścia na kolejny spektakl czy koncert zawsze dość wyraźnie odbijała się na jej twarzy.
Wystawiana “La Cenerentola” była naprawdę dobra. Zarówno dla niej jak i dla Lorenzo, który postanowił do niej dołączyć, miała w sobie drobne, sentymentalne elementy. W końcu sztuka była włoska. Do tego została stworzona w 1871 roku, w tym samym, w którym odrodziła się jako wampir. Miała więc sobie coś z dwóch żyć, które wiodła. Jej słowa i dźwięki oddawały czas przełomu, tragiczny, ale ważny.
Sama historia zresztą była bardzo dobra, na nowo opowiadając historię kopciuszka, którą Lucie poznała znacznie później, niż jej wypadało. Zresztą, nadal przeglądała broszurę, choć występ już jakiś czas temu stał się przeszłością. Studiowała ją znacznie bardziej intensywnie, niż menu, które zostawił przez nią kelner restauracji, do której zaprosił ją Lorenzo. Doceniała gest, bo choć nie musieli jeść, czasem lubiła o tym zapomnieć. Szczególnie jeśli danie ktoś miał podać jej pod nos. Choć pewnie po powrocie do domu będzie musiała sięgnąć po woreczek z krwią.
- Śpiewaczka obsadzona w głównej roli miała naprawdę wspaniały głos, to fakt, ale szczerze to książę dla mnie zdecydowanie bardziej ściągał uwagę - mówiła, nadal lekko rozmarzona, tkwiąc myślami w świecie opery. - Choć nie wiem, czy wolę zakończenie oryginalne, czy właśnie to, w którym główna bohaterka wybacza rodzinie. Owszem, piękny gest z jej strony i wspaniale, że nie otworzyła całego tego kręgu nienawiści, ale pozostawia to pewien niedosyt. Z drugiej, ta od braci Girmm jest dla mnie zbyt brutalna z tym całym wydziobywaniem oczu i ucinaniem stóp. - Skrzywiła się, w końcu racząc spojrzeć na spis dań, zaczynając się zastanawiać, na co miała ochotę. Trochę czasu minęło od kiedy ostatnio jadła coś ludzkiego, nie licząc czekoladek, które dostała w prezencie w poprzednim tygodniu, więc chciała, by to, co w końcu poruszy jej kubki smakowe, było naprawdę pyszne. I najlepiej by pasowało do białego wina, na które miała ochotę.
@Lorenzo Van der Eretein
Słowik nigdy nie mogłaby sobie pozwolić, by wybrać się do Opery Garnier. Lucie mogła z łatwością kupić bilet i spędzić czas otoczona muzyką i łapiąca za serce historią. I podobnie spędzić kolejny weekend. Kochała to, choć rzadko o tym mówiła. Zresztą, nie musiała, radość z możliwości pójścia na kolejny spektakl czy koncert zawsze dość wyraźnie odbijała się na jej twarzy.
Wystawiana “La Cenerentola” była naprawdę dobra. Zarówno dla niej jak i dla Lorenzo, który postanowił do niej dołączyć, miała w sobie drobne, sentymentalne elementy. W końcu sztuka była włoska. Do tego została stworzona w 1871 roku, w tym samym, w którym odrodziła się jako wampir. Miała więc sobie coś z dwóch żyć, które wiodła. Jej słowa i dźwięki oddawały czas przełomu, tragiczny, ale ważny.
Sama historia zresztą była bardzo dobra, na nowo opowiadając historię kopciuszka, którą Lucie poznała znacznie później, niż jej wypadało. Zresztą, nadal przeglądała broszurę, choć występ już jakiś czas temu stał się przeszłością. Studiowała ją znacznie bardziej intensywnie, niż menu, które zostawił przez nią kelner restauracji, do której zaprosił ją Lorenzo. Doceniała gest, bo choć nie musieli jeść, czasem lubiła o tym zapomnieć. Szczególnie jeśli danie ktoś miał podać jej pod nos. Choć pewnie po powrocie do domu będzie musiała sięgnąć po woreczek z krwią.
- Śpiewaczka obsadzona w głównej roli miała naprawdę wspaniały głos, to fakt, ale szczerze to książę dla mnie zdecydowanie bardziej ściągał uwagę - mówiła, nadal lekko rozmarzona, tkwiąc myślami w świecie opery. - Choć nie wiem, czy wolę zakończenie oryginalne, czy właśnie to, w którym główna bohaterka wybacza rodzinie. Owszem, piękny gest z jej strony i wspaniale, że nie otworzyła całego tego kręgu nienawiści, ale pozostawia to pewien niedosyt. Z drugiej, ta od braci Girmm jest dla mnie zbyt brutalna z tym całym wydziobywaniem oczu i ucinaniem stóp. - Skrzywiła się, w końcu racząc spojrzeć na spis dań, zaczynając się zastanawiać, na co miała ochotę. Trochę czasu minęło od kiedy ostatnio jadła coś ludzkiego, nie licząc czekoladek, które dostała w prezencie w poprzednim tygodniu, więc chciała, by to, co w końcu poruszy jej kubki smakowe, było naprawdę pyszne. I najlepiej by pasowało do białego wina, na które miała ochotę.
@Lorenzo Van der Eretein