Sala balowa - niedaleko stołów

+2
Mistrz Gry
Flore Cerise
6 posters

Go down

Flore Cerise

Flore Cerise
Liczba postów : 59
Flore na moment wyłączyła się z rozmowy. Wyjątkowo kulturalny kelner sprezentował jej żelka, a każdy kto ją znał wiedział że w życiu nie odmawia tylko trzech rzeczy: paciorka, wina i słodyczy. Musiała przyznać, że były całkiem dobre. Nawet jeśli na chwilę zablokowały jej zdolność kulturalnego mówienia. W końcu dobrała się do karteczki i zmarszczyła brwi na widok pytania. Zamierzała się nad nim zastanowić mocniej później. Wszak bal był od rozmów i zabawy, a nie rozmyślań.
Uśmiechnęła się na słowa Claude'a. Miała wrażenie, że jego formalność i subtelne odpowiedzi pochodzą od Merlota. Ona sama raczej prędzej mogła popełnić gafę niż ktokolwiek inny, a subtelność w jej przypadku występowała rzadko kiedy. Na szczęście na balu nie zdążyła jeszcze nic palnąć i miała nadzieję, że tak zostanie.
Nie zamierzała odpowiadać na pytanie syna, zostawiając tę działkę Edmé. Sama uśmiechnęła się lekko i postanowiła z powrotem włączyć do rozmowy.
- Bo zdarzyło nam się raz już spotkać, więc całkiem dobre wrażenie - uznała rozbawiona, nie wchodząc w szczegóły. Podejrzewała, że jeśli mężczyźni byli ze sobą blisko to wyjaśnią to sobie sami.
Z Edmé łączyła ich po prostu przyjaźń. Z początku traktowała mężczyznę może ciut zbytnio oficjalnie, ale z czasem przy herbatkach nauczyła się rozluźniać i jakoś to szło. Ciekawa była kiedy jej syn zorientuje się kim może być ich towarzysz.

(przenoszę tylko wątek!)

@Claude Van der Eretein
@Merlot Chardonnay
@Ayato Shin
@Edmé Le Blanc

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 781
Post osadzony dzieje się po wszystkich wątkach na evencie: tych zakończonych i niedokończonych. Nie wpływa na zagrożenie życia postaci: jej jakąkolwiek krzywdę psychiczną czy fizyczną. Nie blokuje również bilokacji. Jest wyłącznie informacją, którą gracze mogą, ale nie muszą wykorzystać.

Zabawa trwała w najlepsze. Zarówno na górze jak i na dolnych poziomach obiektu toczyły się rozmowy, tańce i wszystko to, co aktualnie zajmowało umysł istot nadnaturalnych. Nic nie zwiastowało katastrofy, a rzeczone żelki i ciasteczka - stanowiły wyłącznie miły dodatek do całej zabawy: nikogo nie miały prawa otruć ani zaszkodzić w żaden inny sposób. Jedynym zaskoczeniem mogło być spięcie sieci elektrycznej, które doprowadziło do chwilowej, góra minutowej utraty prądu. Zgasły światła, nagłośnienie - wszystko co “żywiło” się energią elektryczną. Wtem po zaciemnionej sali rozszedł się odgłos - przypominał uderzenie tudzież upadek czegoś bądź kogoś na podłogę - dokładnie na główny parkiet, po którym tańczyli nadnaturalni – potem wrócił prąd.
Oczom wszystkich zebranych na sali głównej (balowej) miał ukazać się trupek: dla jednych człowiek nieznany, innych – przede wszystkim z rodu organizatorów bankietu: Tomas, prawa i lewa ręka samego Szczęściarza.
Ciało było pocięte w... Nazwijmy to finezyjny sposób: rana na szyi, wzdłuż rąk i na brzuchu. Całość przypominała rany tysiąca cięć. Niechlujnie rzucony mężczyzna wypuścił z dłoni coś na wzór klucza.
- Drogie Panie... Drodzy Panowie – Mili wszyscy! Radujcie się bankietem miast niszczyć moje dzieło! Niech to ciało będzie Wam przestrogą. Powiadam Wam: nie rujnujcie mojej sztuki, bo ja i tak ją dokończę! - w nagłośnieniu głównej sali – i zapewne tym na dole, z którego korzystał DJ, rozbrzmiał się donośny męski głos. Jego właściciela nigdzie nie było widać, ale kto wie - może był blisko? Ten sposób morderstwa i paranoja w głosie. Czy mógł to być morderca z Paryża? Czy w ten sposób sprawdziła się wiadomość, którą Sahak swego czasu wysłał do Szczęściarza?
Po przemowie głos umilkł. Wszystko tak jakby pojawiło się szybko i zniknęło szybko: wróciło do... Względnej normy z dodatkiem trupa?

Edmé Le Blanc

Edmé Le Blanc
Liczba postów : 56
Nie wątpił w jeden aspekt tego typu wydarzeń.
Są duszące. Niczym dłoń zaciskająca się na szyi, niczym wejście do nagrzanego pomieszczenia; niczym najgorętszy dzień lata, niczym ostatnie myśli przed śmiercią. Serce pod sklepieniem klatki piersiowej uderzało w swoim spokojnym rytmie. Mógł to kontrolować, a przynajmniej na tyle, na ile nauczył się w przeciągu tych kilkuset lat. Jako najmłodszy z Rady, jak i jako człowiek, którego iskra w nim jednak była.
- Znajdę ku temu najbliższą okazję. - odpowiedział Flore, pozwalając na to, aby na jego twarzy pojawił się lekki, widoczny dla osób uczestniczących w rozmowie, uśmiech. W życiu, w którym jest wiele wzlotów i upadków, każdy zaczyna traktować element zamknięcia się na zewnętrzny świat i celebrowania picia herbaty niczym oczyszczenie, którego tak bardzo potrzebuje.
Było przyjemnie. Przynajmniej na ten moment Edme mógł zastąpić te całe myśli o formalności zwyczajną rozmową. Taką, która nie uderzała zbytnio swoim tonem w elementy wyższości czy czegokolwiek innego. Musiał przyznać, że nawet jeżeli był w Radzie, męczyło go to. Doceniał zatem właśnie takie sytuacje; doceniał to, że mógł po ludzku porozmawiać.
- To prawda. Słowo altruizm może byłoby bardziej odpowiednie. - poświęcenie prędzej kojarzy się z tym, że ktoś oddaje siebie w zamian za to, aby zachować kogoś innego przy życiu. Prędzej kojarzy się z tym, jak samotna matka dwójki dzieci wypruwa sobie żyły, aby zapewnić im namiastkę normalnego życia, pełnego miłości i tego, czego nie da się opisać słowami. Niemniej jednak, na rozumowanie własne, w wyniku doświadczeń wcześniejszych, zawsze było to dla niego poświęcenie. I czasami skupiał się na tym aż nadto.
Odnajdował się w tym tłumie. Fakt faktem, że ilość osób, która zagościła w rezydencji, była spora, to jednak nie mógł zaprzeczyć temu, że w tym małym światku gdzieś jest miejsce. Dla niego, dla innych, kwestia podejścia i zagadania właśnie. Uśmiechnął się zatem na odpowiedź ze strony Claude'a. Nie bez powodu; mógł ciągnąć ten temat i wymagać słodzenia względem bliskich, ale nie widział w tym sensu. Wyczuwał, że mężczyzna mówi te rzeczy szczerze. Być może nawet i brak słów jest czymś w rodzaju ignorancji, ale nie na tym Le Blanc się skupiał. Cisza potrafi znaczyć więcej; między innymi zgodę.
Długo ona nie trwała - w końcu wszystko toczyło się dalej. Tak samo i pytanie, i włączenie się do rozmowy ze strony Cerise. Tak samo i podejrzenie, tak samo intuicja.
- Owszem, zdarzyło się. - spojrzał raz to na Flore, raz to na jej syna; był szczerym człowiekiem. Może niezbyt gadatliwym, przynajmniej nie tutaj, ale szczerym. Tak samo jak podniesienie kącików ust do góry na odpowiedź z jej [kobiety] strony. Jak bardzo mógł się zagłębiać w szczegóły, tego nie wiedział. A może po prostu stał się dla wielu typem od rozmowy i od próbowania nowych rodzajów herbat. - Nie byłbyś, spokojnie. - przytaknąwszy, rozpraszając w eterze wszelkie wątpliwości na ten temat, zerknął na Merlota męczącego (metaforycznie) Ayato i kontynuował. - Po prostu się znamy. Przypadkiem — a dokładniej mówiąc, od ponad stu lat. Co nieco razem podróżowaliśmy. Potem, w wyniku wojen, w ogóle się nie spotykaliśmy. Stare dzieje. - pozostawało mu mieć nadzieje, że odpowiedź dla mężczyzny będzie zadowalająca. Zresztą, mogli w tamtym wieku liczyć tylko i wyłącznie na kartki. Faks natrafił na lata siedemdziesiąte, a kilkudziesięciokilogramowy telefon z lat pięćdziesiątych nie był zbyt... poręczny. - I tak pozostało. Na szczęście XXI wiek pozwala na swobodę w zakresie komunikacji. - mało kto z młodych to docenia, w szczególności urodzonych pod koniec XX wieku. Jemu nie było to dane. Jak i innym.

@flore cerise, @merlot chardonnay, @claude van der eretein, @ayato shin

mam dużo rzeczy na głowie i nie bójcie się kontynuować rozmowy beze mnie; nie chcę Wam blokować wątku

_________________
the neck lifted to see
tomorrow Was cut off By somebody someday When it’ll be forgiven to Laugh out loud

Ayato Shin

Ayato Shin
Liczba postów : 236
Rozmowa potoczyła się w nieco innym kierunku niż Japończyk się spodziewał. Wymienił uprzejmości z rodzicami swojego partnera i teraz stał obok Claude'a, nie widząc swojego miejsca w nowej dyskusji jaką się toczyła. Czuł się zbędny, co cicho przekazał brunetowi. Natłok osób wokół niego, zbyt mocno go przytłaczała. Potrzebował trochę odetchnąć, gdzieś na świeżym powietrzu, gdzie nie będzie tyłu różnych istot i zapachów. Grzecznie przeprosił towarzystwo, równie grzecznie się pożegnał, po czym cicho przekazał Claude, że będzie w ogrodzie. Wytłumaczył się gorszym samopoczuciem, jednocześnie prosząc pozostałych, a szczególnie swojego chłopaka, by nie przerywali rozmowy z jego powodu. Pożegnał się raz jeszcze i odszedł w kierunku ogrodów.

Z.T

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Początkowo obawiał się tego wydarzenia. Jadąc na miejsce z Shinem, zakładał że będzie bardzo oficjalnie, do przesady elegancko i po prostu sztywno. Nie był fanem spontanicznych spędów czy imprez w barach, ale i za zbyt nadętymi bankietami nie przepadał. W tym wypadku, jak i w wielu innych, najlepszy był złoty środek.
Obecność Ayato u boku z jednej strony sprawiała, że czuł się dobrze, lecz równocześnie wywoływała stres - czy Merlot i Flore zaakceptują związek swojego syna? Tak, byli bardzo liberalni i już niejeden wyskok Claude'a przyjęli ze stoickim spokojem, jednak młodemu wampirowi nadal zależało na dobrych stosunkach z rodzicami.
Z czasem okazało się, że chociaż pierwszy taniec był faktycznie trochę sztywny, rozmowa z bliskimi rozładowała napięcie. Miłym zaskoczeniem była dyskusja z Edme, którego Claude cały czas nie mógł umiejscowić w swojej pamięci (a skądś go kojarzył) a z którym Van der Eretein bardzo chciał nawiązać trwalszą znajomość, głównie przez sam jego sposób bycia i ciekawość. Czystą ciekawość.
Flore poznała już Shina i chociaż ona wyglądała na zadowoloną, Japończyk sprawiał wrażenie onieśmielonego. Claude mógłby drążyć temat ale nie zamierzał zawstydzać chłopaka. Ich relacja, chociaż znali się już bardzo długo, nadal wydawała się dość krucha.
Posłał matce uśmiech, szczery i ładny, jeden z tych którymi obdarzał tylko bliskich.
Gdy Edme podjął temat znajomości z Flore, Claude przeskoczył spojrzeniem najpierw na Merlota, dyskretnie sprawdzając reakcję ojca. Nie wietrzył kłamstwa, wszak Flore przecież nie była żoną Chardonnaya. Po prostu był ciekaw, to wszystko.
- Rozumiem. - powiedział gładko, również mężczyznę racząc uśmiechem, nieco mniej wylewnym ale nadal grzecznym i szczerym - Chciałbym kiedyś posłuchać o tych podróżach. Być może byłyby inspiracją dla mojej twórczości. - dodał swobodniej. I pewnie powiedziałby coś więcej, ale jego uwagę skradł Shin, który to postanowił oddalić się w poszukiwaniu świeżego powietrza. Już wcześniej zgłaszał dyskretnie, że czuje się przytłoczony, lecz Claude kulturalnie ignorował uwagi partnera, dbając by towarzystwo nie zauważyło, że chłopak odczuwa pewien dyskomfort. Teraz, gdy otwarcie powiedział o swoim zamiarze i pożegnał się z nimi, udając się w swoją stronę, Van der Eretein odprowadził go spojrzeniem zimnych jak lód, jasnych oczu zaciskając lekko szczękę. Nie podobał mu się taki tok wydarzeń ale nie mógł przecież wiecznie trzymać go na uwięzi, prawda?
Kiedy tylko stracił Ayato z oczu, powrócił do rodziców i Edme, ponownie się do nich uśmiechając jakby nie stało się nic, co mogłoby zachwiać jego pewnością siebie.
- Proszę wybaczyć, być może wyjdę na ignoranta i na swoje usprawiedliwienie mam jedynie to, że ostatnimi czasy nie bywałem na wielu uroczystościach Sojuszu... - zaczął, patrząc na mężczyznę - Ale czy mógłbym zapytać o profesję? Mam wrażenie, że skądś pana znam, Edme. - maniery miał nienaganne i tylko znająca go od urodzenia Flore mogła wyczuć w głosie syna lekkie podenerwowanie spowodowane tym, że stracił z oczu swojego partnera.

Merlot Chardonnay

Merlot Chardonnay
Liczba postów : 100
Podobnie jak Flore, on również na chwilę wyłączył się z rozmowy. Nie skupił się jednak tak jak kobieta na żelku, ale na toczącej się imprezie. Kręcąc w dłoni kieliszkiem z winem, przyglądał się trwającym tańcom i z przyjemnością słuchał grającej muzyki. Co jakiś czas unosił też kieliszek w geście powitania, gdy łapał kontakt wzrokowy z kimś znajomym. Oczywiście, jednym uchem wysłuchiwał rozmowy swoich towarzyszy, ale że nie dotyczyła ona znanych mu tematów - wolał się nie wtrącać. Co w końcu mógł dodać? Nie znał się na ziołach, i raczej nie mu wypadało tłumaczyć znajomości Flore…
Gdy rozmowa zeszła na temat tych właśnie znajomości, przeniósł spojrzenie na kieliszek z winem, który nadal trzymał w dłoni, a potem uniósł go do ust i opróżnił. Czuł na sobie spojrzenie Claude, ale udawał, że nic nie dostrzega. Cóż, pewne znajomości Flore były mu wprawdzie srebrem w oku, ale nie ta z członkiem Rady. Dlatego bez większego wysiłku zdołał posłać synowi spokojne spojrzenie i uśmiech, gdy już wymienił opróżniony kieliszek na taki pełny, zgarniając go tacy przechodzącego obok kelnera. Cóż, przez dwa wieki zdołał przyzwyczaić się do tego, że musi mu wystarczyć rola przyjaciela. No prawie się przyzwyczaił. Gdzieś tam tliła się w nim jeszcze iskierka nadziei na coś więcej, ale…
Gdy Shin postanowił się od nich oddalić, skłonił się lekko na pożegnanie, a potem przeniósł swoją uwagę na pozostałych towarzyszy. W końcu wypadało poświęcić im nieco więcej uwagi.

@Claude Van der Eretein
@Flore Cerise
@Edmé Le Blanc

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach