Liczba postów : 74
Telefon, jaki otrzymał na swojej taksówkarskiej warcie, nie był niczym wyjątkowym. W końcu jeździć i wozić tyłki niewdzięcznym ludziom to była jego praca. Drobna różnica była taka, że ta kobieta miała jego numer prywatny. Nie jest to jednak rzadka praktyka. Nie spamiętał nawet konkretnie nieznajomej, choć podane imię i nazwisko sprawiło, że coś kojarzył.
Powrót do pracy traktował jak zbawienie. Nie musiał przynajmniej słuchać narzekań Justine. Rana miała się lepiej od ostatniej wizyty Makoto, ale wciąż doskwierała. Całe szczęście, nie na tyle, by zmusić go do dalszego urlopowania w mieszkaniu siostry. Czasem lepsze ułożenie się na fotelu kierowcy mogło zostać skwitowane krótkim i cichym syknięciem z bólu, ale nic poza tym.
Podjechał pod wskazany adres z uchyloną szybą. Renault Clio czekało na klientkę. Michel nie robił nic innego, jak palił papierosa. Stereotypowa, zielona choineczka, która zwisała z dachu samochodu, nie potrafiła zamaskować jabłkowym zapachem tej tytoniowej zaduchy. Zapewnienie lekkiego dostępu do powietrza też nie za wiele pomagało, ale Rieulowi to nie przeszkadzało.
- Dzień dobry się z panią, pani... Anais. - Przywitał się, kiedy blondynka wkroczyła do komory gazowej. Zamierzał nawet wypowiedzieć jej nazwisko, ale w porę zorientował się, że nawet nie spamiętał, prawdopodobnie przez nietypowe brzmienie. - Dokąd jedziemy? - Spytał zaraz, przełączając piosenki w swojej playliście. Tym razem padło na ten utwór. Leciało sobie po cichu, w tle, aby nie zakłócało komunikacji z klientką. Pomijając ranę, wkurwionego szefa, niedawne potrącenie pieszego... Miał wyjątkowo dobry humor. Wystarczyło tylko uwolnić się spod ciągłego ględzenia Justine.
Powrót do pracy traktował jak zbawienie. Nie musiał przynajmniej słuchać narzekań Justine. Rana miała się lepiej od ostatniej wizyty Makoto, ale wciąż doskwierała. Całe szczęście, nie na tyle, by zmusić go do dalszego urlopowania w mieszkaniu siostry. Czasem lepsze ułożenie się na fotelu kierowcy mogło zostać skwitowane krótkim i cichym syknięciem z bólu, ale nic poza tym.
Podjechał pod wskazany adres z uchyloną szybą. Renault Clio czekało na klientkę. Michel nie robił nic innego, jak palił papierosa. Stereotypowa, zielona choineczka, która zwisała z dachu samochodu, nie potrafiła zamaskować jabłkowym zapachem tej tytoniowej zaduchy. Zapewnienie lekkiego dostępu do powietrza też nie za wiele pomagało, ale Rieulowi to nie przeszkadzało.
- Dzień dobry się z panią, pani... Anais. - Przywitał się, kiedy blondynka wkroczyła do komory gazowej. Zamierzał nawet wypowiedzieć jej nazwisko, ale w porę zorientował się, że nawet nie spamiętał, prawdopodobnie przez nietypowe brzmienie. - Dokąd jedziemy? - Spytał zaraz, przełączając piosenki w swojej playliście. Tym razem padło na ten utwór. Leciało sobie po cichu, w tle, aby nie zakłócało komunikacji z klientką. Pomijając ranę, wkurwionego szefa, niedawne potrącenie pieszego... Miał wyjątkowo dobry humor. Wystarczyło tylko uwolnić się spod ciągłego ględzenia Justine.