Do opery została dostarczona kilka dni po nowym roku paczuszka w kształcie serca. Po otworzeniu okazywała się ręcznie robioną bombonierką z ułożonymi malutkimi sercami o różnych kształtach i kolorach, wewnątrz których znajdowały się smakowite wampirze słodkości - w odróżnieniu od jabłuszek te były mniejsze i niosły ze sobą aromat krwi człowieka pijanego różnymi gatunkami trunków. Co najistotniejsze, była to krew syntetyczna, pozbawiona wspomnień i zbędnych pytań. Jak widać Tahira wciąż pracowała nad udoskonaleniem swoich pomysłów promocji - mimo własnych preferencji - krwi sztucznej.
Na serduszka położony był niewielki bilecik w granatowej kopercie, a w nim nie cała talia a pojedyncza karta, przedstawiająca bardzo klasycznego głupca, chłopca idącego z psem u boku i kwiatkiem w dłoni, nie dostrzegajacego przepaści przed nim. Czarnym atramentem ktoś ów chłopcu domalował czarne loki, psu groźną minę i kły, a kwiat przeistoczył się w dość niepokojącą czarną różę. Po drugiej stronie na rewersie znajdowała się nota:
Niech wszelkie niespodzianki tego roku będą dla Ciebie jak zawartość tego pudełka. Tylko na moment, tylko na chwile, smaki lepsze i gorsze, nigdy gorzkie.
T.
ps. czekam z niecierpliwością