28.01.2024 Przyjdzie kiedyś nam zapłacić za grzechy

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Po krótkiej wiadomości do Andre, by ten odebrał go z ulicy, na której mieszkał, długowłosy już na niego czekał. Vanin skierował się do samochodu ubrany w ciemnogranatowy płaszcz i sztruksowe, czarne spodnie. Usiadł na miejscu pasażerskim i zapiął pas.
- Witaj. - Zwrócił się do kierowcy-debila na dzień dobry i zamilkł. Może to refleksja na temat rozumienia komunikacji międzyludzkich, która została sprowokowana przez pytanie mechanika, skłoniła Marcusa do przywitania się z mężczyzną. Choć lekarz starał się, jak zwykle zresztą, zająć czymś strudzony umysł, rozmyślał nad rozmową z Andre. Do teraz zastanawiał się, czy posiadał jakąkolwiek osobowość poza byciem lekarzem. Pomyśleć można, iż była to bzdurna rozmowa, a jednak jakąś zaprzątała myśli Marcusa.
Kierunek ich jazdy był oczywisty i znany, gdyż zmierzali w stronę domu tego, który stał na samym szczycie całego biznesu. Dimitri. Rusek mieszkał na jednej z bogatszych i spokojniejszych dzielnic. Człowiek, którego zdolności aktorskie przy osobach trzecich były na najwyższym poziomie. Zupełnie nikt nie podejrzewał, w jakich sprawach maczał ręce i jak bardzo miał je brudne. Idealna żona, idealna córka posłana do najlepszej strony. Ba, ze względu na jej dość długi epizod choroby, Rusek i cała jego rodzina zyskała współczucie i wsparcie sąsiadów.
Zaproszenie do domu zapewne było podyktowane właśnie zachowaniem pozorów. Albo być może przyczyna leżała gdzieś indziej. Vanin podejrzewał, na czym będzie polegać rozmowa. Podobne rzeczy przerabiał na Białorusi, kiedy pracował jeszcze dla Ludwika.
- Jak było w piątek? - Spytał obojętnie Marcus, jeszcze w trakcie jazdy i jeszcze zanim znaleźli się na podjeździe na teren domku. Wiedział, że Andre zrobił swoją robotę i nic nie mogło pójść nie tak - inaczej wiedziałby już o tym dawno. Niemniej, ponownie coś odezwało się w tym strudzonym umyśle lekarza. Coś, co nakazało mu spróbować small talku, którego tak nie lubił. Koniec końców, wolał kiedy Andre się odzywał, niż jak milczał. Obserwował Francuza ukradkiem. Nie miał jednak zamiaru pytać się o jego samopoczucie. Doszedł do wniosku, że to byłoby trochę za dużo, jak na niego nawet z tymi całymi staraniami z byciem bardziej komunikatywnym. Choć nie umknęło jego uwadze, że długowłosy wyglądał o wiele lepiej, niż te kilka dni temu. A to, że Marcus wcale nie zachowywał się jakby był jakkolwiek przejęty faktem, jakoby mieli problemy z powodu nowego biznesu - o czym zdążył oświadczyć kierowcy kilka dni temu - to swoją drogą.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
Chevalier zdążył się wykurować. A przynajmniej na tyle, by nie wyglądać jak siedem, a nawet siedemdziesiąt, nieszczęść. Wolny od gorączki, dreszczów i odgórnie narzuconej przez chorobę niechęci do czegokolwiek i kogokolwiek mógł wrócić do pełni własnego „ja”. A więc znów być kierowcą-debilem, świrem i wszystkim tym, czym określały go postronne osoby. Wypisz wymaluj, Andre w pełnej krasie z przyklejonym do twarzy głupawym uśmieszkiem, krzywym z niewiadomego powodu nosem i niedbale zapuszczoną brodą. Fryzjera nie widział pewnie z kilka lat, a jedyne, co sprawiało, że wyglądał jako-tako, to obecne w szufladzie kuchennej nożyczki. Pewnie raz na jakiś czas przycinał nimi to, czego było za dużo. Na tym dbanie o wygląd i prezencję się kończyło. Nie dbał o takie sprawy, podobnie zresztą miała się kwestia odzienia – losowe przedmioty, wyciągnięte z półek szafy, które zamiast sterty ułożonych ubrań, niosły stertę wrzuconych bez większego przemyślenia ubrań. Nikogo więc nie powinno dziwić, że ubrania francuza były wygniecione jak bok starego malucha.
— No, moja ulubiona passenger princess na swoim miejscu — rzucił (nie)dyplomatycznie. Chevalier był w dobrym humorze. Może działo się tak za sprawą unoszących się w środku pojazdu damskich perfum, a może była to jedynie poza mająca za zadanie maskować przedwczesne skołowanie tym, do czego to wszystko tak właściwie dąży. Chuj wie. O to drugie raczej ciężko posądzać francuza. Nie wyglądał, jakby całe te „rodzące się” problemy z Bratvą jakkolwiek go obeszły. Ani wtedy, przy ostatnim spotkaniu, ani też dziś. Wielce prawdopodobne, że nawet ta długa przerwa między ujawnieniem problemu, a jego właściwej skali, niewiele zmieni w postrzeganiu kłopotliwej kwestii – wciąż niezachwianie uznawał, że to nie jego cyrk i małpy.
Niedługo po odbębnieniu grzeczności i kurtuazji ruszyli w drogę. To prawo, to lewo. Andre nigdy nie wybierał tej samej trasy. Zawsze zmieniał ją tak, by w razie „w” móc się wykaraskać z ewentualnych problemów. Oczywiście, nigdy nie mówił tego na głos, ale podczas tych kilku kursów, niekiedy mających swój ostateczny cel w już raz odwiedzonym miejscu, Vanin mógł to dostrzec. Dosłownie, bo wlepiony jak (tu cytat słów Chevaliera) szpak w pizdę w okno przez większość czasu, musiałby jechać z zamkniętymi oczami, żeby było inaczej.
— Normalnie, żadnych wybuchów, pościgów i postrzałów — odparł sucho.
Rzeczywiście nie działo się nic wartego przedłożenia. Transport z punktu A do punktu B. Robota wręcz idealna, bo nie musiał przy niej nadmiernie główkować, a i sama w sobie, po raz zresztą pierwszy, spełniła założenia współpracy, w której miał być TYLKO kierowcą, nie zaś poszukiwaczem zrabowanego auta. Ta zielona strzała, jeśli już o niej mowa, stała w warsztacie jak niegdyś, zakopana w rzędzie podobnych mu gruchotów. Chevalier uznał, że notowane w policyjnych systemach numery rejestracyjne mogłyby krzyżować plany. Wolał nie ryzykować i na jakiś czas, bliżej nieokreślony, umieścił pojazd w dziupli. Jeszcze nie był pewien, czy rozłoży go na części, czy też przemaluje i wymieni tablice, ale planował rozwikłać tę kwestię, gdy tylko znajdzie czas. W skrócie – nigdy, nie w najbliższym czasie.
— Czemu pytasz? — pociągnął temat, co zdaje się, wyniknęło z naturalnego impulsu — dotychczas Vanin nie pytał o nic, o co nie musiał. Powodów tej zmiany mogło być kilka, toteż francuz wolał na wstępie dowiedzieć się, jakie były motywy kontrahenta. Przecież jakieś musiał mieć, prawda? W życiu nie podejrzewałby, że w robot-kosmicie-lekarzu zrodziłaby się idea kłapania gębą bez drugiego dna. To była jego rola.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Ulubiona passenger princess. Marcus obdarzył Francuza dłuższym spojrzeniem, unosząc przy tym sugestywnie brwi ku górze. Całe szczęście, że brunet nie należał do tego rodzaju mężczyzn z kruchym męskim ego, a na wszelkie urocze nazwy nie czuł natychmiastowego przymusu wyparcia. Tak samo, nie skręcało go na widok różowego koloru.
-Ulubiona passenger princess? - Powtórzył za nim, co poprzedził jeszcze krótkim parsknięciem przez nos. Tak, Vanina nawet to rozbawiło. Dobrze było widzieć Andre w dobrym humorze. Co ciekawe, zważywszy na to, że właśnie jechali rozmawiać o problemach, które wyrosły gdzieś po drodze. Nie umknęło mu uwadze też to, że Andre zdawał się być aż za wesoły w stosunku do sytuacji. Niemniej, Vanin nie był lepszy. Ciągła maska obojętności go nie opuszczała, a na domiar złego, zaśmiał się przed chwilą z określenia go księżniczką.
- No ja myślę, że ulubiona. - Dodał za chwilę, odwracając wzrok. Usta wyginały się dalej w uśmiech, który formował je w linię poziomą. Nic ponad to.
Zapach był czymś, na co zwracał szczególną uwagę, nawet jeszcze przed przemianą. Teraz, wampirze zmysły podbiły intensywność wrażeń, stąd nie omieszkał sobie otworzyć delikatnie okna. Kobiece perfumy z reguły były drażniące. Słodkie i mdłe, zupełnie jakby większość kobiet miała podobny typ zapachów. Albo współczesny kanon nie pozwalał na zapewnienie większego wachlarzu dla płci pięknej.
Gust Vanina już od kilku lat ograniczał się do jednej, tej samej perfumy. To nie tak, że nie może lub go nie stać na więcej. Był okropnie wybredny w tej kwestii. Dior Sauvage wygrywał za każdym razem, kiedy tylko w jego głowie powstawała idea, że być może czas nadszedł na niewielkie zmiany. Teraz w samochodzie nuty perfum kobiecych mieszały się z orientalną, choć nieoczywistą słodkością.
- Mhm. - Mruknął na potwierdzenie, iż aktywnie słuchał Andre, nawet jeśli ten odpowiedział dość zdawkowo. Cóż, może rzeczywiście zahaczanie o tematy ich pracy nie były najlepsze do rozwinięcia rozmowy. Zaraz przeniósł wzrok na Francuza, kiedy padło pytanie z jego ust. - Z ciekawości. - Odpowiedział od razu. Wolał się do tego nie przyznawać, ale słowa Andre sprzed kilku dni rzeczywiście zmusiły Vanina do ruszenia zwojów mózgowych do czegoś innego niż do zachowania osobowości lekarza. Potem zamilkł. Co prawda, męczyła go kwestia, czy długowłosy, koniec końców, zażywał leki, które mu kupił, ale wolał to zostawić. Na razie.
Oczywiście, widok za szybą wskazywał na to, że Andre wybrał nieoczywistą do przebycia drogę do domu Dimitriego. Przezorność była kluczowa w ich zawodzie. Już wkrótce podjechali pod znanych przez nich obu adres. Brama wjazdowa była zamknięta, ale za nią ktoś stał i wyraźnie oczekiwał ich przyjazdu. Zanim jednak tajemnicza osoba otworzyła im bramę, podszedł do samochodu od strony kierowcy. Po opuszczeniu szyby, kamerdyner obejrzał dwójkę bez słowa.
Wadim, starszy Rosjanin, który na emigracji wybył z kraju kilkadziesiąt lat temu i przez ten czas ani mu do głowy nie przyszło, żeby nauczyć się francuskiego, czy jakiegokolwiek innego języka, żeby móc porozumiewać się z kimkolwiek innym niż z Dimitrim. Dobiegał już siedemdziesiątki i biernie uczestniczył we wszystkich zgromadzeniach, gdyż Dima darzył go niezwykłym zaufaniem. Nic dziwnego, skoro Wadim przeważnie nic nie rozumiał i, nawet gdyby chciał, to nie sprzedałby żadnej ważnej informacji komukolwiek z zewnątrz.
- Vkhodit! - Rzucił twardo, kiedy rozpoznał twarze, machając sugestywnie w stronę bramy. Zaraz otworzył ją, by Andre mógł wjechać do środka.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
— Najlepsza z najgorszych, ale ulubiona — dokończył myśl francuz. Wznieść na wyżyny, potem z nich strącić. Klasyczna strategia toksycznych ludzi. Niemniej, choć mogło to tak wyglądać, nie był to zabieg jakkolwiek zamierzony, wyrachowany czy wycelowany wprost w psychikę pasażera. Chevalier nade wszystko cenił sobie naturalność rozmowy, jej niemożliwy do przewidzenia przebieg. Choćby znał techniki, cóż, nie pokusiłby się o tak niecne zagrywki.
Zdziwiła go nadmierna, jak na Marcusa, otwartość. Nie mógł temu zaprzeczyć – ba, nawet nie próbował. Wdzierające się w mimikę francuza sygnały, przemawiające za coraz uważniejszym przyglądaniu się poczynaniom Białorusina, były wyraźne i ostre. Zauważalne.
— Proszę, proszę. Szybko się uczysz — powiedział z zadowoleniem i pokiwał głową w akcie aprobaty. „Z ciekawości” przeczyło temu, co Vanin głosił zaledwie kilka dni wcześniej. Czyżby coś się zmieniło? Jeśli tak; z jakiego powodu? Francuz bynajmniej nie zakładał, że miał w tej materii jakiś udział. To byłoby naiwne i pozbawione sensu. Nie miał podstaw, by tak uważać. Ot, tyle i aż.
Kierowca-debil zatrzymał pojazd przed bramą i opuścił szybę. To nie był pierwszy raz, kiedy dane było mu nawiedzić Dimę w jego włościach, ale pierwszy, kiedy czynił to tak późną porą i, co najważniejsze, w towarzystwie. Znał zasady, kojarzył podstarzałego kamerdynera, choć ni chusteczkę nie rozumiał co do niego gada. Za każdym razem brzmiał tak, jakby był wściekły. Niemniej, otwierał wrota. I tylko to się liczyło.
Brama z umieszczonymi nań mosiądzowymi i rozdziawionymi paszczami lwami, pozłacane i błyszczące w świetle księżyca pręty, później zaś długi korytarz wzniesiony na kostce brukowej. Pewnie metr wyłożenia drogi kosztował Dimitriego więcej, niż francuz będzie w stanie zarobić za życia. Cóż, gdyby nie rozrastająca się wokoło murów roślinność, osłaniająca to, co za nią, pewnie rusek i jego krystalicznie czysta rodzina padliby ofiarą ciekawskich aż za bardzo. Dobrze, że miłośnik polityki Moskwy stosował się do znanej powszechnie zasady – sąsiedzi chuje, sadź tuje. Posadził. Było ich tutaj chyba… Kwadrylion. Jedno drzewko obok drugiego, tak ciasno, że nie w sposób było przez nie zajrzeć. Tak. Chevalier miał dobrą pamięć do miejsc; raz widziane, uzurpowały sobie miejsce w pamięci po wsze czasy. Nie musiałby nawet wjeżdżać do środka, by oczyma wyobraźni rozrysować mapę miejsca z dokładnością co do centymetra.
— Mają rozmach skurywysny — skwitował cały ten niepotrzebny, pełen burżujstwa, ambaras.
Wciąż nie wiedział jakie rozmowy będą się toczyć w środku, do czego to wszystko ich zaprowadzi, ale niósł w sobie ten cichy głos nadziei, ledwie słyszalny, że to jedynie dobrego zły początek. A skoro o początkach mowa… Andre zaparkował pojazd w odpowiednim miejscu, wyłączył silnik i wysiadł z niego jak gdyby nigdy nic. Leniwie rozejrzał się po okolicy, na krótki moment zawieszając oko na altance w niedalekiej odległości. Ładna, z surowego dębu. Nie było jej tutaj. Pamiętałby na pewno.
— Chodź księżniczko, nasz pan i władca już pewnie czeka — rzucił od niechcenia i ruszył przodem, wprost na drzwi, jakby chciał je co najmniej staranować. Parę kroków w akompaniamencie kręcących się na palcu kluczy i znaleźli się w środku. Chevalier, a jakże, przytrzymał drzwi dla swojej „damy”, całość zamykając przygłupim, zadziornym uśmiechem.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Parsknął i jeszcze raz. Nie odebrał tego jako obelgi. Najlepsza z najgorszych, ale dalej ulubiona. I dalej najlepsza. Wolał to, niż ciągłe i namiętne zwracanie się do niego Vanin.
W jednym Andre miał rację. Głęboko zakorzeniona kłamliwa natura Białorusina kazała mu mówić sporo rzeczy. Nie zawsze też mówił to, co rzeczywiście by zrobił. Czasem mówił coś, co zdawałoby się być najrozsądniejszym, ale postąpiłby wręcz przeciwnie. To, że lepiej byłoby zachować stosunki z Andre na chłodniejszych torach jest niezaprzeczalne. Ale czy to było zamiarem Vanina? Cóż, najwyraźniej rzeczywiście coś się zmieniło.
- To nie kwestia uczenia się. - Sprostował zaraz razem ze swoją charakterystyczną obojętnością w głosie. Musiał to podkreślić, gdyż Marcus dalej uważał się za (nie)człowieka zdolnego do komunikowania się z innymi. Przyjrzał się uważniej twarzy Francuza, na której zaczęło się malować zdziwienie. - Jakby nie patrzeć, na razie jesteśmy na siebie skazani. Przez ten czas możemy czasem się do siebie odezwać. - Dodał zaraz, analizując ich relację i położenie chłodnym okiem. Jak na kosmitę przystało; ludzie piją wodę, ludzie rozmawiają, ludzie muszą jeść, żeby czerpać energię i spać, żeby ją odzyskiwać. Vanin Poznaje Świat.
Vanin przeniósł wzrok na Wadima, który zerknął do środka. Zaraz później wjechali przez otwartą bramę. Kiedy wysiedli, obdarzył Francuza krótkim zerknięciem, gdy tylko podzielił się komentarzem. Brunet z kolei nie odezwał się nic, nie wiedząc nawet, co dokładniej Andre miał na myśli. Z kolei altanka w ogrodzie nie była nowym dla Marcusa widokiem. On częściej odwiedzał Dimitriego.
Marcus przystanął na słowo "księżniczko" tuż przed otwartymi drzwiami, które zostały przytrzymane przez Chevaliera.
- Widzę, że ty też się uczysz. - Skomentował krótko, nie rozwijając chwilowo swojej wypowiedzi. Ruszył naprzód, żeby móc przekroczyć próg domu. Dopiero wtedy obrócił głowę za sobą i dodał: Nie mówisz już do mnie Vanin.
- Gospodin Dmitriy zhdet na kukhne. Nu, davay zhe. - Rzekł Wadim, machając dłonią w geście pójścia za nim. - Ne shumi, uzhe pozdno. - Dodał jeszcze, przystając i obrócił się w stronę dwójki z przyłożonym sugestywnie palcem do ust.
Stary Rosjanin poprowadził ich w stronę kuchni. Otworzywszy drzwi, dotarł do nich duszący smród dymu papierosowego. Przez chwilę dwójka mogła usłyszeć dość żywą rozmowę, prawdopodobnie przebiegającą w języku rosyjskim. Wszyscy umilkli, gdy tylko drzwi się uchyliły, a ciekawskie spojrzenia przeniosły się na Marcusa i Andre.
W pomieszczeniu znajdywały się jeszcze dwie osoby poza Dimitrim. Oboje stanowili znajome twarze, które już od lat współpracowały z Ruskiem. Ci zaraz wstali.
- Do svidaniya, gospoda. - Rzekł Dimitri do dwójki, a ci również pożegnali się i opuścili kuchnię. Wadim podążył za nimi, zapewne towarzyszyć im przy wyjściu. - Andre. Pan Vanin. Napijecie się czegoś? - Spytał zaraz, strzepując popiół z papierosa do szklanej popielniczki na stole. Oprócz tego, na meblu jeszcze stała napoczęta butelka wódki, dwie koperty, złożone w stertę zdjęcia oraz kilka papierów, które na pierwszy rzut oka mogły stanowić jakąś dokumentację. Dimitri był miłośnikiem domowej atmosfery, którą wyniósł z Rosji. O wszelkich problemach najlepiej rozprawiało się przy wódce.
- Nie, dziękuję. - Odmówił Vanin na wstępie i przyłączył się do stołu. Dimitri zawiesił wzrok na Andre, sięgając obiema dłońmi po dwie koperty na stole. Zaraz sugestywnie wysunął je w stronę dwójki.
- Wasza część za piątek. - Oznajmił niewyraźnie, trzymając chwilowo papierosa w ustach. - Jak leci robota? - Spytał, co miało być wstępem do rozpoczęcia ich głównej rozmowy.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
— Jasne — uśmiechnął się. — Prawie ci wierzę. Nieważne, że brzmisz jak zbuntowany robot chcący przekonać ludzkość, że nie planuje zagłady masowej.
Chevalier był do bólu szczery i prosty w swoich rozważaniach. Oglądany poprzedniej nocy film sci-fi dał mu się we znaki i objawił w wypowiedzianym naprędce zdaniu. Co jednak nie ulegało wątpliwości – absolutnie nie wierzył w to, co starał się sprzedać mu Vanin. Ni chu-chu. Tak nagła zmiana wzbudzała w nim uzasadnione, być może, podejrzenia.
— Mam zacząć?
I choć bardziej idiotycznie, niż zwykle, ciężko było mu wyglądać, tak teraz… Teraz wyglądał jak naczynie głupoty. Miedza, z której wylewała się klejąca melasa androny. Nie rozumiał absolutnie niczego z słów, które padały w obcym języku, dlatego, bodaj niechcący, wykrzywił twarz w grymasie niezadowolenia. Niemniej, podążył śladem dziadka.
— Co on pierdoli? — wyszeptał, nachylając się głowę bliżej uszu Marcusa. Liczył, że skoro już pierwsze lody zostały stopione, Białorusin zechce mu wytłumaczyć, co mówił podstarzały kamerdyner. Fakt, Andre potrafił domyślić się znaczenia niewerbalnych przekazów ciała, ale mimo pełnego zaangażowania w przełożenia obcych zwrotów na te francuskie, nic mu nie przychodziło do głowy. Uznał zatem, że wykorzystanie do tego celu Vanina będzie bardziej niż na miejscu.
Wpełzłszy do pomieszczenia, omiótł je wzrokiem. Tak, jak miał to w zwyczaju. Leniwie, nienachalnie, powoli i dokładnie. Każda twarz i znamię, każdy tytuł książki i każdy ułożony skrzętnie element na stole. Był ciekawski. Jest ciekawski. Będzie ciekawski. Lubił wiedzieć i ta sympatia do poszerzania zaznajomienia z terenem, na którym bytował, uwidoczniała się w całym jego żywocie. Marnym, jednak żywocie.
— Daj jakieś herbaty — rzucił od niechcenia, wywalając się na siedzisku jak pierdolony Rezus. I choć Vanin zdawał się pasować do wystroju, tak kierowca-debil ni krztę. W każdym razie: trunki, z oczywistego powodu, odpadały. Andre miał ochotę umoczyć ryj w czymś z procentami, tym bardziej, gdy w głowie rysowała się wizja niewesołej rozmowy, ale znów – zasady. Był im wierny jak pies łańcuchowi. Kusiło się zerwać, ale nigdy na tyle, by rzeczywiście roztrzaskać budę. A to dziwne, bo nie wyglądał na kogoś o sztywnym kręgosłupie moralnym. Zdawał się wręcz zaprzeczeniem wspominanego elementu szkieletu. Pozory.
Skinął głową na przysuniętą kopertę. Nie wziął jej jednak. Jeszcze. Wszystko miało swój czas i miejsce. A to nie był dobry moment.
— Nowe hobby? — zagadnął, pochwytując w dłoń kończącą się paczkę papierosów, która leżała na jednym ze zdjęć. Palcem wskazującym obrócił nań wydruk przodem względem swoich oczu. Tak, by bez przeszkód i zbędnego kręcenia łbem zlustrować to, co się na nim znajdowało. Następnie, jak gdyby nigdy nic, sięgnął zapalniczki i rozpalił płomień nad gilzą. Skoro w środku domostwa i tak chuchnęło, grzechem byłoby się do tego nie dołożyć. Nim odłożył pudełko na uprzednie miejsce – nienachalnie zaproponował truciznę Marcusowi. Nieważne, że Vanin zwykle odmawiał. Nieważne, że nikotynowe zwitki nie należały do Andre. Rozporządzał nimi tak, jakby to on, a nie poprzedni goście, zostawił je na stole.
— Może darujmy sobie uprzejmości i przejdźmy do konkretów — zaproponował, ujawniając tę twarz, która zwykle chowała się za nietkniętym intelektem uśmiechem. Wyglądał poważnie. Surowo jak zima za oknem. Dodał po chwili, gdy tylko szary i gęsty dym opuścił jego płuca: — Najpierw obowiązki, potem przyjemności i rozmowy o niczym. Pamiętasz, Dimitri? To twoje słowa.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Brew bruneta drgnęła nieznacznie, co mogło świadczyć o wewnętrznym zdezorientowaniu. Jednak postanowił nie dzielić się swoimi przemyśleniami z kierowcą-debilem. Zastanawiał się tylko, skąd ten powód do niewiary do... Właśnie, do czego?
- Nie. - Odparł krótko, a uśmiech - o ile można było nazwać to uśmiechem - znikł. Wolał nie wracać do zwracania się do niego po nazwisku. Żarty żartami, ale co za dużo to niezdrowo.
Białorusin odwrócił głowę w stronę Andre, kiedy usłyszał pytanie.
- Mówi, że pan Aleksiejewicz jest w kuchni i żeby iść za nim. Po cichu. - Odpowiedział od razu, kierując z powrotem spojrzenie przed siebie, lokując je na plecach starego Ruska. Jako, że Marcus urodził się w kraju, którego stosunku z Rosją były mocno zacieśnione, nie ominęła go nauka rosyjskiego. Już pal licho podobieństwa obu języków - po prostu potrafił mówić w języku swojego wroga.
- Wadim, prigotov' etomu idiotu chashku chaya - Rzucił w stronę starszego mężczyzny, kiedy tylko Andre zażyczył sobie herbaty. Marcus z kolei zerknął na Francuza, zastanawiając się przez chwilę, czy wyłapał charakterystyczne i niepochlebne słowo na jego temat. Vanin nie był częstym świadkiem ich potencjalnych przepychanek słownych. Zaraz potem zawiesił oko na podsuniętej kopercie. Złapał ją, przysunął do siebie, podziękował - ale jeszcze nie chował.
- Nie do końca. Moje zainteresowanie Bratvą nie jest czymś nowym. - Zaczął Dimitri na pytanie Andre. Francuz, sięgnąwszy po zdjęcie, mógł dostrzec na nim widniejącą fotografię samochodu z widocznymi tablicami oraz kierowcą, który znajdował się za kierownicą. Inne zdjęcia przedstawiały podobny obraz - auto z kierowcą w środku, z tą różnicą, że zmieniały się miejsca, w których zostały wykonane fotografie, marki samochodów, tablice rejestracyjne.
- Pozhaluysta - Rzekł Wadim, stawiając szklankę herbaty na stole tuż przed Francuzem, który akurat postanowił poczęstować się cudzesem. Vanin spojrzał najpierw na paczkę, którą podsunął mu Andre pod nos, a potem przeniósł na niego zdziwione spojrzenie. Zamrugał, a potem spojrzał na Dimitriego.
- Nie palę. - Odmówił Marcus, czując dziwny dyskomfort spowodowany tym, że Andre chciał go właśnie poczęstować nieswoimi papierosami.
- Ano, moje. - Przytaknął Rusek i spalonego papierosa docisnął do popielniczki, by ugasić żar. - Chciałem was poinformować, że teraz jestem na celowniku Bratvy jeszcze bardziej niż wcześniej. Skurwysyny się dowiedziały o tym, co robię. - Rozwinął swoją myśl, a potem, jak gdyby nigdy nic, sięgnął po butelkę wódki i nalał sobie kieliszek pięćdziesiątki. Nie przeszkadzało mu to, że nie miał już towarzystwa do picia.
- Pamiętasz, jak próbowali cię zmieść z toru? - Spytał, zwracając się do Andre zaraz po tym, jak już przechylił szkło, a jego zawartość zniknęła w przełyku. Zero skrzywienia. - Nie wiem jeszcze, do czego będą w stanie się posunąć, ale, nie będę owijać w bawełnę... Kojarzą cię, Andre. Nie wiem jeszcze, w jaki mój punkt będą chcieli uderzyć, ale po prostu miej się na baczności. Oboje miejcie oczy szeroko otwarte. - Ostrzegł Rusek i podrapał się w potylicę. Widać, temat go dręczył. Zwłaszcza teraz, kiedy nie wiedział jeszcze dokładnie, na czym stał. Brał pod uwagę, że Bratva będzie chciała uderzyć w Ruska, powoli dopadając do jego ludzi. Tylko od kogo zaczną?

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
Nie wyłapał.
— Może ja, dla odmiany, zacznę mówić po swojemu, żebyś przypadkiem nic nie zrozumiał? — zwrócił się najserdeczniej, jak tylko był w stanie, do Dimitra. Dialekt, jakim posługiwał się Andrem, był bardzo specyficzny. Dla kogoś z zewnątrz kompletnie niezrozumiały, o czym ten doskonale wiedział. Dlatego wyrażenie niezadowolenia w taki, a nie inny sposób, klarowało dość jasny przekaz. Francuz westchnął po chwili. Liczył, liczył i się przeliczył. Tłumacz, a tym tytułem mianował Marcusa, okazywał się przydatny tylko wtedy, gdy złożono mu proste i konkretne polecenie. Teraz milczał. Milczał i patrzył, jakby brunet miał co najmniej wyczytać z niego znaczenie słów ruska. Odpuścił drążenie.
Chevalier pokiwał tępo głową. No – nie było. Bratva interesowała się Dimą, Dima interesował się Bratvą. Wroga należało poznać lepiej niż przyjaciela. Absolutnie go to nie dziwiło, co więcej; był tej zależności świadom. Dlatego skrzętnie przeskanował każdą z fotografii, szukając przy tym znajomych twarzy. A, jak na pacyfistę i p r z y k ł a d n e g o obywatela, wiedział dużo za dużo. I może w tym był cały problem.
— Ah, byłbym zapomniał — powiedział z ironią. Chciałby dodać – ostatnio nie miałeś z tym problemów. Powstrzymał się jednak. Nadmierne gadulstwo, zwłaszcza w takim towarzystwie, to ścieżka, którą nie warto podążać. Lepiej mówić mniej, niż naciąć się na ślady własnych słów w obcych ustach. Ufał Dimitriemu – a przynajmniej na tyle, na ile musiał, by obracać się w jego towarzystwie. Nie ufał natomiast sobie i temu, czy nie chlapnie o dwa słowa za dużo.
Prawa ręka Andre była teraz zajęta kubkiem. Usta zaś, w chwili, gdy odsuwał od nich papierosa, schładzaniem napoju.
— No — potwierdził niedbale, niejako przewidując to, co nastąpi zaraz po tym. Wiedział, ale i tak się łudził. W całej tej próbie zaprzeczenia niechybnie rodzącemu się dramatowi nie chodziło jednak o to, że martwił się o własny los. Nie. Cenił żywot – cudzy. Własny – tak długo, jak nie stawało się to kłopotliwe. I tyle. Mina nieznacznie mu zrzedła. Nagła myśl wpadła do pustego bębna umysłu i zakotwiczyła się nań dotkliwie. Nim odpowiedział, otarł dłonią usta. — Dziwne jakby nie kojarzyli. Co wiedzą i co wiesz ty? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zdjęcia tablic, to jedyne co masz.
Francuz jakby się ożywił – rozluźniona sylwetka przybrała na ciężkości, a wbite w czoło ruska chłodne spojrzenie zdawało się go przenikać. To już nie była przyjemna rozmowa. Nie od chwili, gdy Andre nabrał podejrzeń co do ilości informacji, jakie posiadała Bratva. Ruskie były uparte. I niestety pamiętliwe. Poza tym ciężko było poznać ich intencje, bowiem z zemstą i karą za grzechy potrafili wstrzymywać się choćby latami. Robili dobrą minę do złej gry i ta zasada nie minęła nawet Dimitriego. Chevalier podskórnie czuł, że za tymi krótkimi, łagodnymi słowami kryje się coś jeszcze.
— Poza tym, od dawna nie mieszam się w te wasze brudne gierki i… — urwał nagle, jakby kontynuacja zarezerwowana była jedynie dla dwóch paru uszu. W tym układzie Vanin był zbędny. Francuz złapał głębszy oddech. Wspomnienia, głównie te, których wolałby się pozbyć, powróciły. — Doskonale o tym wiedzą. Zmiana kadry raczej nie wymazała ich wspomnień. Więc czego niby mieliby u mnie szukać? Z nas dwóch to princessa powinna na siebie uważać.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
- Wadim nie rozmawia po francusku. Ani po twojemu. - Zwrócił uwagę Dimitri zupełnie niewzruszony słowami Francuza. Zapewne pokusiłby się o dalsze robienie durnia z długowłosego, ale nie dopisywał mu dzisiaj humor. Za to Wadim odwrócił się w stronę Dimitriego, gdy tylko usłyszał swoje imię i przyłożył dłoń z wyciągniętym palcem wskazującym w klatkę piersiową.
- Chto? U idiota problemy? - Spytał zaraz, zerkając na długowłosego. Dimitri machnął ręką.
- Net net. Sdelay chay. - Odparł mężczyzna, a Marcus uśmiechnął się pod nosem i odwrócił wzrok od Francuza. Byle tylko, żeby ten nie wyczytał nic z jego mimiki, co naprowadziłoby go na to, iż dwójka Rosjan miała zabawę z nazywania długowłosego idiotą. W końcu i tak przyszedł koniec zabaw.
- Nie. Zdjęcia tablic to nie jedyne, co mam. - Pokiwał przecząco głową i odruchowo złapał za plik dokumentów, które dotychczas spoczywały po jego prawicy. Jednak nie otwierał tego ani nie przekazywał dwójce. - Ale to moja w tym głowa. Mam dane o każdym, kto należy do Bratvy. Włączając ich rodziny. - Rozwinął Rusek, patrząc na Francuza. Zdanie kluczowe. Rodziny. Ruskie były uparte, to fakt. I zawsze uderzały w najczulsze punkty człowieka, byleby tylko osiągnąć swój cel. Słysząc, jak Andre się rozwinął dalej z tłumaczeniami, Rusek pokręcił głową z niedowierzeniem.
- Kurwa, Andre. Mózg ci się pomniejsza z wiekiem, czy jak? Zgodziłeś się na robotę. Liczy się to, co widzą. A widzą ciebie robiącego dla mnie. - Wtrącił, kiedy Francuz urwał swoją sentencję. Marcus uważnie przyglądał się dwójce i przysłuchiwał rozmowie. Dotychczas nie czuł potrzeby, żeby się odezwać... Ale został wywołany.
- ...Jaka, kurwa, princessa? - Spytał skonsternowany i wytrącony z rozmowy Rusek, po czym przeniósł wzrok na Marcusa, kiedy dotarło do niego znaczenie słów "z nas dwóch". Z kolei lekarz obdarzył Andre krótkim zerknięciem niemówiącym absolutnie nic, po czym spojrzał na Dimitriego.
- Co wiedzą, panie Aleksiejewicz? - Spytał Marcus, od razu chcąc nakierować rozmowę na odpowiedni tor, jednocześnie powtarzając pytanie, jakie padło wcześniej z ust długowłosego. - I ile wiedzą? - Dopytał jeszcze.
- Zapewne tyle samo, co ja dowiedziałem się o nich. - Odpowiedział i poklepał sugestywnie dokumenty, które spoczywały pod jego dłonią. - Będą próbować dokopać się o przeszłości i rodzinie każdego. A z informacji dotyczących bezpośrednio naszego biznesu... Znają nasze kanały przerzutowe, którymi przewozimy brudasów, więc pora na zmiany. Całe szczęście na razie nie znają lokalizacji miejsca naszej kliniki. - Wyjaśnił, po czym podsunął zdjęcia bliżej dwójki. Podsunął też trzy szczególne dokumentacje ze zdjęciami Rusków należących do Bratvy. - Przyjrzyjta się bardziej. To samochody, którymi najczęściej jeżdżą. Jak tylko zobaczycie, że was śledzą, pod żadnym pozorem nie podjeżdżajcie w stronę cegielni. A te trzy niesympatyczne mordy to zwiadowcy Bratvy. - Ostrzegł Dimitri, polewając sobie jeszcze raz kieliszek wódki. Dał im czas na obejrzenie zdjęć.
Vanin sięgnął po zdjęcia. Marcus, choć sprawiał wrażenie niewzruszonego, spiął się na wieść o przeszukiwaniu przeszłości. Jego przeszłości. Zaciskał szczękę, co odznaczało się charakterystycznym wyostrzaniem rysów twarzy. Zauważył, że spora część samochodów były marki Sedan i to jakieś dość podstarzałe modele, puszczone na rynek więcej niż dziesięć lat temu.
- ...Skąd wiedzą? - Spytał Marcus, kiedy już przyjrzał się zdjęciom. Przeniósł spojrzenie z powrotem na Ruska.
- To jeszcze staram się ustalić. Dlatego was wezwałem do siebie, osobiście. - Odpowiedział, sugerując tym samym sporo rzeczy.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
— Alti un dumm — westchnął i mcahnął ręką Andre, choć w tym westchnięciu, na pozór pełnym beznadziei, kryła się swego rodzaju satysfakcja. To, co powiedział, brzmiało niebezpiecznie blisko niemieckiego. Może stąd, kompletnym – rzecz jasna – przypadkiem, już we wczesnej młodości niezwykle łatwo było mu nawiązywać kontakty z „kolegami” z Niemiec. Oh, to były czasy! Pierwsze BMW, pierwsze przebicie tablic i również pierwsze kłopoty z prawem. To ciche echo przeszłości pozwoliło wrócić do odległych czasów, gdzie poza zapewnieniem sobie dachu nad głową i czegoś do żarcia, niewieloma sprawami musiał się martwić. Czy by tam wrócił? Pewnie nie. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki; wrażenia bledną.
Nie ukrył jednak krótkiego spojrzenia, jakie złożył oczom Vanina. Nie był wściekły. Ale ciekawy, z jakiego powodu ten osioł się tak cieszy – a i owszem. Zapyta. Nie teraz, nie zaraz, ale później. Jak sam zresztą Marcus powiedział – są na siebie skazani. A francuz potrafił być uparty. Tym bardziej, jeśli coś tam mocno uczepiło się jego łba.
— Mi? — prychnął i nachylił się w stronę ruska. Po pacyfizmie jakby nie było śladu. Dawny Chevalier właśnie się obudził. I to ta najgorsza z wszystkich wersji – uruchomiona jednym tylko przyciskiem. Cytując: Zdanie kluczowe, rodziny. — Rusz tą swoją ospałą i starczą głową i przypomnij sobie, co zaważyło na tym, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy?
Pauza, podczas której mechanik zgniótł papierosa na stole. Ślad, którego już żaden rzemieślnik nie ukryje. Chevalier wyglądał jak nie on. Zachowywał się, a jakże, jak nie on. Jakby ta ledwie ulotna chwila wystarczyła, ażeby stał się kompletnie innym człowiekiem. Takim, jakiego ani Dimitri, ani Vanin nigdy nie widzieli i nie poznali. Z przepełnionego złością wyrazu twarzy zniknęły pionowe zmarszczki. Spoważniał. Wybuchł i zgasł. Czy dzięki temu atmosfera przestała być gęsta? Wprost przeciwnie. Surowość i chłód, jaki na siebie nałożył, ten wiecznie świecący głupotą i pogodą ducha facet, uderzyła niczym kryształowe ostrze wbite prosto w szyję. No, element zaskoczenia zdawał się dobiec celu.
— W chuju mam te twoje zdjęcia i ich rodziny. Dobrze wiesz, o co mi chodzi pierdolony carski psie. Nie pogrywaj sobie ze mną — dokończył już zdecydowanie ciszej, acz z większą mocą w tonie. Aleksiejewicz raz, jeden i jedyny, widział go w podobnym anturażu. A to nie była nawet połowa tego, co zrobił teraz.
Nie spojrzał już na zdjęcia. Nie spojrzał nawet na Marcusa. Cały czas mordował wzrokiem ruska. A bardziej niż jego, to zdjęcia, które miał za plecami. Uśmiechnięta, wesoła rodzina. W centrum córka Dimitra. Ładna i niemądra. Nie zrobiłby jej krzywdy, to raczej pewne, ale istniała hańba większa, niż bezsensowna śmierć.
— Przepatrz swoich Dimitr. Wy we krwi macie zdradę. Może znajdziesz winnego — zasugerował cynicznie. Wiedział coś? Wiedział. Tylko co z tego, że zamiast ułatwić zadanie, jakby nie patrzeć, przełożonemu, rozpierdolił się jak żaba na liściu i jak gdyby nigdy nic przytknął oczy w sufit. Czerpał satysfakcję ze słuchania, jak ten jełop, przeświadczony o swojej nieomylności, mota się i nie wie, która owca jest wilkiem.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Rusek, jeszcze zanim sytuacja eskalowała w gniew, kiwnął głową na słowa Andre. Alti un dumm. Bynajmniej nie dlatego, że znał znaczenie tych słów - bo nie znał. Zrobił to lekceważąco, żeby szybko uciąć ten zbędny temat, a że przy okazji nieświadomie przyznał się do bycia starym i głupim, cóż...
Postawa Andre zmieniła się nagle. Rusek jakby spokorniał, choć mogło zdawać się na początku, że kłótnia jedynie jeszcze bardziej wznieci konflikt. Mało kto i rzadko kiedy był w stanie rzeczywiście przywrócić Dimitriemu jakieś skrawki logicznego myślenia, podczas gdy powoli lejce przejmował gniew. Rusek wyciągnął rękę, zaciskając dłoń w pięść. Zapadła cisza, podczas której mierzyli swoje spojrzenia. Mężczyznę zalewały fale gniewu, ale... Andre miał rację.
- Kurwa, Andre. Moi zaufani ludzie będą pilnować twojego domu. - Wycedził przez zęby, kładąc z impetem zaciśniętą pięść na stół. Mężczyzna wyglądał na przybitego, jakby odniósł porażkę.
Rzeczywiście tak było. Poniósł częściową porażkę, ale wciąż mógł wywiązać się z obietnicy. Niemniej nie mógł puścić mimo uszu nazwania go carskim psem. Brwi Ruska ponownie ściągnęły się do siebie, założył dłonie po bokach blatu i podniósł się. Tym razem to on nachylał się w stronę Francuza.
- Zważaj na ton, żabojadzie. Zapominasz, że jesteś w moim domu. - Wysyczał. Alkohol uderzał Ruskowi do głowy. Jego oczy mówiły, że będzie w stanie się pobić.
- Dmitriy, chto proiskhodit?! Ostal'nyye uzhe spyat. - Wtrącił Wadim wyraźnie zaniepokojony nagłą zmianą nastrojów w kuchni.
Vanin obserwował postawę Andre, a później Dimitriego. Siedział z wyraźnie zaniepokojoną miną i jednocześnie konsternacją na twarzy. W jednym momencie Ruse był gotowy skoczyć Francuzowi do gardła, a Wadim zaczął lamentować po rosyjsku i zrobił się niezły harmider.
- Wadim, ukhodi. - Rzekł Białorusin do Wadima, a starszy mężczyzna, w drodze wyjątku, zdał się na zdolności łagodzenia konfliktu Vanina i opuścił pomieszczenie. Zaraz położył dłoń na ramieniu Andre na wypadek, gdyby ten chciał jednak wystartować do Ruska. Nie chciał, żeby mężczyźni zostali pochłonięci przez bójkę. - Panowie, najgorsze, co możemy teraz zrobić, to zacząć toczyć konflikty między sobą. Te emocje są teraz zbędne. - Marcus podzielił się swoją uwagą, jak zwykle w chłodny i rzeczowy sposób. Oczywiście z kontekstu całej rozmowy domyślał się, że Andre i Dimitri musieli zawrzeć pewien układ, zanim Francuz zdecydował się wejść w tę robotę, ale nie wiedział dokładniej co i nie wiedział, czy powinien wnikać. Wolał to na razie zostawić.
Dimitri spojrzał na Vanina. Twarz Ruska, choć nadal chłodna i wzburzona, powoli łagodniała. Mężczyzna usiadł i wbił równie mordercze spojrzenie w Francuza, co on w niego.
- Pan Vanin ma rację. - Przyznał chłodno mężczyzna. Tonem niezwykle niskim i niechętnym, jakby ostatkami jaźni trzymał w ryzach gniew, który nie chciał już dłużej dawać się tłamsić. Na kolejną szpilkę ze strony Andre prychnął.
- Dzięki za cenną uwagę, Andre. Zawsze dobrze usłyszeć coś od kogoś, w kim płynie krew dezerterów i uciekinierów. - Zauważył Dimitri, łapiąc za kolejnego papierosa, którego odpalił. Rusek nie był głupi. Ani też nie zamierzał łatwo odpuszczać. Jeśli nie mogli dać sobie po mordzie, to niekulturalna potyczka słowna wchodziła jak najbardziej w grę. No, a przynajmniej do kolejnej eskalacji.
Dimitri zaraz położył dłoń na zdjęciach i znowu przesunął w stronę Andre.
- Umowa dalej mnie obowiązuje i jej dotrzymam. Zachowaj te zdjęcia i uważaj na siebie. A teraz stąd spierdalaj. - Warknął, wypuszczając dym z ust.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
— Tak samo, jak pilnowałeś tego, żeby nie dowiedzieli się, gdzie jest i kto w nim mieszka? — zapytał zagotowany do czerwoności, ale z tą absolutnie spokojną manierą. Jeszcze gorszą, niż jakby krzyczał. Nietypową. — Zastanów się nad karierą kabareciarza.
Odgiął się, po raz kolejny tego wieczoru, na krześle i umiejscowił wzrok w suficie. Tam przynajmniej nie musiał znosić rosnącej potrzeby przydzwonienia ruskowi w tej przygłupi, brzydki łeb.
— Ciesz się, że nie odziedziczyłem genów matki, bo wtedy musiałbym ci wstawić piec w salonie. Ale kto wie, wszystko przede mną — zasugerował, zagroził — do wyboru, a w tym niewątpliwym amoku, nieostrożnie zdradził kolejną porcję informacji. Nieistotne, ale jedynie z pozoru. Bowiem to właśnie takie małe cząstki przeszłości pozostawiały człowieka takim, jakim był. Niemka z francuzem. Ciekawe połączenie. Niewątpliwie.
Chevalier do perfekcji opanował potrójny przewrót oczyma z piruetem i ociężałe westchnięcia. Tak też kwitował każdą obecność Wadima. Grał mu na nerwach podobnie jak rusek. Niespecjalnie jednak potrafił określić czy wynika to z koneksji z Dimitrem, czy jednak po prostu był wkurwiający. Nie zastanawiał się nad tym. W takiej nerwówce nawet obecność Marcusa, która ewidentnie nie była Andre na rękę, potrafiła na parę sekund umknąć. Od jakichś paru chwil zapominał, że miejsca zajmuje trójka, a nie dwójka, ludzi i uwagi Vanina, co by nie mówić – zasadne, puszczał mimo uszu. I to, poniekąd, dobrze. A przynajmniej dla Białorusina. Tak można przypuszczać.
— Swój swego pozna, co?
Chevalier mógł tak w nieskończoność. Wszelkie obelżywe zwroty w jego stronę, jakby to ująć, nie imały się go. Co innego Dimitra, który począł przyjmować purpurowo-karmazynowe kolory na swej dziabniętej zębem czasu mordzie. Nie miał do siebie dystansu, jak zresztą większość Słowian; o tym francuz zdołał się już przekonać parę razy.
Po wymownym zaproszeniu do opuszczenia domostwa – wstał. Wstał, rozprostował gości i obolały od niewygodnej pozycji kark. Kolano też go napieprzało tak, jakby miało zaraz wylecieć z zawiasów. Ból zakuł go niemiłosiernie, ale nie dał tego po sobie poznać bardziej, niż grymasem. A w tej sytuacji mógł być to równie dobrze grymas niezadowolenia.
— Ty to potrafisz powiedzieć spierdalaj w taki sposób, że aż cieszę się na drogę — rzucił w ramach równie „koleżeńskiego” pożegnania i, nim wyszedł, zabrał ze stołu wspominaną, nienależącą do niego, paczkę papierosów. Podatek od grania mu na nerwach. Na zdjęcia rzucił tylko okiem i prychnął. Znał te mordy aż za dobrze. Wychodząc, puścił przed sobą Marcusa i by zakończyć całą tę telenowelę z przytupem – trzasnął drzwiami tak, aż w ruch poszły się framugi i szyby okienne.
— Skurwysyn — burknął pod nosem Andre, plując Dimitrowi na wycieraczkę. Nie robił tego niepostrzeżenie, oj nie. Musiałby być co najmniej zidiociały, by nie wiedzieć, że rusek ma dom oblepiony kamerami. Francuz chciał, by Aleksiejewicz wiedział, o nim sądzi. Inaczej: wiedział, co sądzi o jego słowności. Bo tego, że nie byli przyjaciółmi, nikomu nie trzeba było tłumaczyć. Łączyła ich relacja biznesowa z twistem. Ot, nieważne jak się kłócili, jak wyzywali, zawsze mogli na siebie (przynajmniej z pozoru) liczyć. — Idziesz czy nie, mój ty gołąbku pokoju?
I niezależnie od tego, czy Vanin rzeczywiście poszedł za nim, parł przodem. Choć na powrót wyglądał jak „dawny” Andre, to ten obłok wściekłości, zdolny wjechać rozklekotanym autem choćby do salonu ruska, nadal unosił się w powietrzu. A to dziwne. Dziwne, bo Chevalier w wielu sytuacjach, w których miał absolutne prawo się zdenerwować, tego nie robił. A teraz? Cóż. Najwyraźniej bezpieczeństwo osoby, która mieszkała razem z nim, znaczyła dla niego naprawdę wiele.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Na ten wymuszony spokój w głosie, jakim obdarzył go Andre, Rusek uśmiechnął się. Sarkastycznie, nieprzyjemnie i pobłażliwie. Porażkę, owszem, poniósł - częściową. Jednak tok rozumowania Andre był dziecinnie naiwny.
- Mogli to wiedzieć nawet i wcześniej, ale nie uznawali cię za zagrożenie. - Podzielił się swoim przypuszczeniem, dalej utrzymując nieprzyjemny uśmiech, choć na propozycję zmiany zawodu na kabareciarza zrzedła mu nieco mina. Dimitri miał sporo do powiedzenia. Sporo do wytłumaczenia. Jednak humor Andre i to, jaki miał kolosalny wpływ na atmosferę, absolutnie odwiodło Ruska od podzielenia się wszystkim, co wiedział.
- Ahaaa, przodkowie twojej matki akurat próbowali zadrzeć z Rosjanami. Odrób lekcje i dowiedz się, jak to się skończyło. - Skwitował Dimitri z chłodnym spokojem, zupełnie niewzruszony pogróżkami - czy czymkolwiek to miało być - czy sugestią. Cokolwiek nie mówić o Rusku; stary, głupi, furiat, ale miał głowę na karku. Nie bez powodu przewodził grupą Rosjan. Był charyzmatyczny, cwany, przebiegły, miał posłuch wśród ludzi. Wspiął się na szczyt, prawdopodobnie po trupach do celu. Miał dom, rodzinę, córkę, za którą byłby w stanie oddać życie. Dlatego też, im dalej Andre brnął w przepychanki słowne, tym Dimitri zaczynał zyskiwać trzeźwość. Zaczynał widzieć Francuza jako małego Ratlera, który tylko potrafił ujadać i nic poza tym.
Marcus tylko czekał na deeskalację konfliktu, która... Prawdopodobnie nadeszła. Rusek nie wyglądał już tak, jakby był o krok przywalenia Andre w twarz. Oczywiście, z tej rozmowy wynikało sporo, a przynajmniej kilka pytań pojawiło się w głowie Vanina.
- Vy zanimayetes' etim neopravdanno dolgo. Otvali, lyagushad. - Rzekł na pożegnanie Dimitri, machają nonszalancko ręką w geście wypędzenia mechanika. Rusek też miał nieskończone pokłady zaborczości. Zaraz zawiesił wzrok na Vaninie, który zdezorientowany zerknął na Francuza, a potem wrócił wzrokiem na Ruska.
- Panie Aleksiejewicz... Pomówmy jutro. Na osobności. - Zaproponował Marcus i odsunął się od stołu. Zabrał zdjęcia ze sobą. Wiedział, że będzie musiał jeszcze raz pogadać z Ruskiem, tylko nie teraz, kiedy był w takim stanie. Mężczyzna zdecydowanie musiał ochłonąć.
Podobnie jak Andre, który przy stole pokazał swoje drugie oblicze. Oczywiście Vanin nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo skrywane było to oblicze. Za krótko go znał. Zdążył zauważyć, że większość rzeczy go nie ruszała. Nie przejmował się zbytnio kradzieżą auta i generalnie sprawiał wrażenie lekkoducha, ale nic poza tym Marcus o nim nie był w stanie powiedzieć.
Brunet wyszedł przed Andre i zaraz wzdrygnął się w reakcji na zatrzaśnięte drzwi. Potem zerknął ukradkiem na to małe przedstawienie ze strony Francuza, który postanowił napluć na wycieraczkę i wyzwać Ruska pod nosem. Milczał. Dopóki nie usłyszał słów mechanika.
- ...Widzę, że awansowałem. - Mruknął nieco markotnie - lub markotnie na tyle, na ile zawsze brzmiał. Prawda była taka, że humor, jaki zapanował w środku w jakiś sposób wpłynął również na niego. Nie podobało mu się, że w takiej sytuacji mężczyźni wybuchli wobec siebie tak silną agresją, że mogli się pobić. Nie pierwszy raz pojawiały się problemy, ale największą słabością Vanina było utracić kontrolę.
- Rodzina, tak? - Spytał Vanin bardzo zdawkowo.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
— Niech uznają mnie za kogo chcą — postawił jasno. — Niech wiedzą co chcą. Ale poza oczywiście, no kto by się spodziewał, ruskimi, to większość w tym biznesie wie, że nieświadomych się nie tyka.
I rzeczywiście tak było. Nie istniała jednak za tym żadna głęboka przesłanka, dudniący jak orkiestra kręgosłup moralny niecnych serc. Gdzież tam znowu. Wszystko rozchodziło się o ewentualne, nikomu niepotrzebne, problemy z policją. Jeśli nieboszczyk widniał w kartotekach, sprawę szybko zamykano i ucinano jej łeb. Nikt nie chciał taplać się w błocie mafijnych porachunków. Co innego, gdy ofiarą padał niewinny człowiek, przykładny obywatel, zwykły francuz. Wtedy robiło się gorąco. A to nie pomagało ani rozwikłać problemu, ani dać nauczki. Czysty biznes. Czysta, matematyczna kalkulacja, jakiej można się spodziewać po wyjętych spod prawa ludziach.
— No i zobacz. Gdzie są przodkowie mojej matki, a gdzie Rosjanie? — odbił francuz, ostentacyjnie pukając się w sam środek czoła, na której zdążyła wyrosnąć napuchnięta od nerwów żyła. Jedna. W cholerę widoczna. — Liczy się to, co tu i teraz stary dziadzie.
Resztę wydarzeń zignorował, uznając najwyraźniej, że dalsza dyskusja nie ma sensu. Rzecz jasna, widział się jako wygranego tego starcia, choć, po prawdzie, przegrali oboje. To, co winno być załatwione w warunkach kontrolowanych, załatwili w najgorszy możliwy sposób. Pewno, gdyby francuz nie uległ pokusie wybuchu, a rusek obronie mateczki Rosji, wyciągnęliby z tego spotkania coś więcej, niż przyrzeczona w duchu obietnica sięgnięcia pięścią oponenta.
I jak parł, tak parł. Niespecjalnie przejęty ani tym, że obserwował to wszystko Vanin, ani tym, że właśnie zapaskudził zleceniodawcy wycieraczkę. W ogóle zdawał się, przynajmniej z pozoru, mieć to wszystko gdzieś. W sensie – nie to, że bliskiej mu osobie grozi niebezpieczeństwo, a to, że Aleksiejewicz może, niby przypadkiem, odpuścić sobie tak rzewne angażowanie się w sprawę bezpieczeństwa Cyrila.
— Zgadza się, Vanin — odparł dziwnie pogodnie, jakby ta cała sytuacja, jeszcze z domu Dimitriego, nigdy się nie wydarzyła. A przecież się wydarzyła, wciąż miał powyginane mięśnie mimiczne i uśmiech nakładał już najpewniej z przyzwyczajenia, niż rzeczywistej chęci wyciągania ust.
Dotarłszy pojazdu, zaparł się plecami między szybą pasażera a tą z tyłu. Wyciągnął z kieszeni zwiniętą paczkę papierosów i jak gdyby nigdy nic, wcześniej odnajdując również i zapalniczkę, rozpoczął rozkosz podniebienia. Inaczej – nie podniebienia, bo smakowały paskudnie, rozkosz dla ujadającego wściekle demona uzależnień. Ba, ten potworek zawodził jakby mocniej przez sam wgląd na stan emocjonalny francuza.
— Nie — I znów, jak zawsze w tego typu sytuacjach, Chevalier stosował lakoniczne podejście do rozmowy. Nie przeczył, że osoba, która mieszkała z nim pod jednym dachem, jest ważna. Ale nie byli rodziną. Nie taką, o jaką podejrzewał, że pyta Marcus. Niemniej, to okazja czyni złodzieja. A złodziejem był wybitnym – niezależnie od tego, czy przyszło mu rabować auta, czy jednak informacje. Dlatego też, bez grama powściągliwości dodał: — Opowiedz o swojej, to podzielę się tym samym.
Skończywszy wypowiedź, swój wzrok skierował na Białorusina. Zimny jak sam pieprzony grudzień, ale okraszony ciepłem czerwca. Dziwne połączenie, może nawet nielogiczne, ale w jego przypadku jak najbardziej możliwe. Był, koniec końców, człowiekiem pełnym kontrastów: dobry, ale zły, uczciwy, ale trochę kanciarz. Można by tak w nieskończoność, bo Chevaliera naprawdę ciężko było zamknąć w jakichś konkretnych ramach.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
- Ta? To im to, kurwa, wytłumacz. Może chłopaki zejdą na dobrą drogę. - Rzucił ironicznie, krzywiąc usta w absolutnej pogardzie, kiedy spoglądał na Francuza.
Rusek tym razem zarechotał w odpowiedzi na słowa Andre. Wyśmiał go, a wściekłość wylewała się z jego głosu. Następnie pokręcił głową z dezaprobatą. Różnica kulturowa. Dla Dimitriego Rosja zawsze była, jest i będzie potęgą. Niezależnie od tego, że większość terenów jego rodzimego państwa trawił głód i ubóstwi i z tego właśnie powodu uciekł za granicę. Nic nie miało znaczenia i nie obchodziło go, iż właśnie sięgał szczytów własnej hipokryzji. Skoro w Rosji tak wspaniale... Dlaczego więc siedzi we Francji? Wymówka zawsze się znajdzie, ale Rosja jest najwspanialsza. Rosja wygrała. Tak był uczony w szkołach od najmniejszego.
- Poshla na khuy. - Tak skwitował właśnie wszelkie próby Andre wyprowadzenia go z równowagi. W bardziej kulturalnych okolicznościach wyjaśniłby Francuzowi, że nie dowodził bezpośrednio Bratvą i nie miał jak ręczyć za inną grupę mafijną oraz obiecać, iż na pewno nie tkną jego ojca.

- Aha... - Mruknął Vanin, słysząc, że znowu został nazwany Vaninem. - Widzę, że degraduję jeszcze szybciej. - Skomentował z nikłym uśmiechem na twarzy. Pogodność w tonie Andre brzmiała jednak nienaturalnie.
Obserwował, jak długowłosy kieruje się do pojazdu, opiera się o niego plecami i odpala papierosa. Marcus już odruchowo odsunął się w stronę, żeby nie narazić się na bezpośredni kontakt z dymem papierosowym. Krótkie "nie" wymusiło na brunecie kiwnięcie głową w potwierdzeniu. Już miał odpuścić i w milczeniu poczekać, aż kierowca-debil nakarmi swoje wielonożne zwierzątko.
- W ten sposób. - Skwitował, spoglądając na chwilę na bok. Andre złodziejem był może i wybitnym, ale zbyt oczywistym. - Z tego, co się orientuję, poznawanie drugiej osoby nie opiera się na tak chamskich próbach wyszarpania informacji na jej temat. - Podzielił się swoją dygresją, subtelnie nawiązując do tematu, kiedy to właśnie Francuz nabijał się z niego i zakładał, że Marcus nie miał bladego pojęcia, jak działają relacje międzyludzkie. Zaraz jednak westchnął cicho.
- Niech będzie, ale nie tutaj. - Przystanął na ten warunek, z góry szykując się na zostanie oszukanym przez utalentowanego kanciarza. Informacje, szczególnie te o sobie, ciężko czasem było wypowiedzieć na głos. Marcus, tak samo jak i Andre, mieli pewne powody, by się nimi nie dzielić. Nie spodziewał się więc, że wyciągnięcie czegokolwiek od długowłosego będzie łatwe. Niektórzy wymagali dłuższej, cierpliwej i regularnej inwestycji. Niemniej, z jakiegoś powodu chciał podjąć się tej próby. Kierowca-debil w całej tej swojej otoczce lekkoducha zdawał się skrywać sporo. - Co powiesz na whisky, jak to określiłeś, ze złota, ze złotem, w złocie?

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach