Drogą na sam szczyt, gdzie skała łączy się z chmurami

3 posters

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Go down

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 848
First topic message reminder :

Góry Huang Shan - tylko tyle wiedział Wei i nic więcej. Wampir musiał więc sobie poradzić, jeżeli faktycznie chciał zdobyć krew Pierwszego. Podpowiedź mogły stanowić zapiski, które miał okazję odczytać po wejściu do tajemniczego skarbca w Xi'an.
Drugą była pora - noc wraz z nastaniem dnia, lecz co mogła dokładnie oznaczać?
Czas podróży, pakunek oraz lokum były do wyboru wampira. Jako rodowity Chińczyk nie musiał borykać się z papierologią, bynajmniej nie w aż tak dużym stopniu co przeciętny turysta, który chcąc spędzić czas w Chinach był zobligowany do załatwienia wizy, uiszczenia niechcianych opłat i załatwienia sprawy szczepień. Dodatkowy problem fanów również odpadał, zapewne z powodu przerwy ich ukochanego idola no i miejsca docelowego, który raczej nie sprzyjał śledzeniu i strzelaniu fotek. Na tapecie widniał więc tylko jeden mankament, mianowicie rozplanowanie trasy no i przede wszystkim odnalezienie odpowiedniego zaczepu, aby w ogóle wiedzieć, od którego miejsca rozpocząć przygodę i który faktycznie górski szczyt wchodził w grę.
A więc...
Od czego rozpocznie Wei?

@Wei Liu
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Na to pytanie nie odpowiedział strażnik choć zablokował cios, nie odskakując. Nagłe zbliżenie się Juna na pewno go zaskoczyło i sprawiło, że lekko drgnął. Spoglądał swoimi oczami wprost w jego, odważnie i bez cienia strachu. Mimo, że nie chciał, wampir był gotowy oddać życie jeśli było to konieczne.
Patrzył jednak jak Cesarz uspokaja się, co na pewno nie wydarzyłoby się gdyby był Pierwszym. Ten nie szukał drugiego dna. Zazwyczaj było to parcie do celu po trupach bez poddawania się próbom. On musiał być zwycięzcą.
Czy Jun mógłby pamiętać Minga? Z tła możliwe, ale nie wchodził z nim nigdy w interakcję. Był ot tłem, które go obserwowało. Raz bliżej, raz dalej.
- Wiem kto spoczywa w jego Grobowcu. Zostałem poinformowany. Mam swoich ludzi w twoim klanie. Spokojnie. Nigdy nie działali przeciw tobie. Musiałem jednak wiedzieć czy żyjesz i czy ON żyje. - mruknął zerkając na Weia sugestywnie, bo doskonale wiedział, ze ich los jest złączony.
- Bracia o mnie nie wiedzą. Pierwszy zmienił mnie podczas swojej wędrówki ku odkupieniu. - dodał po chwili wyjaśniając brak jego osoby, choćby wzmianki, na kartach historii. Unikał kontaktu z Braćmi, bo nie widział powodu czemu miałby się ujawniać. Miał swoją misję i nie chciał by ktoś ją zakłócił, a ów trójka wampirów poszukiwała tego Grobowca by zniszczyć go. Nie mógł do tego dopuścić.
Wypuścił jednak i swój miecz, kończąc pojedynek. Czy Jun zdał próbę krwi? Tak. Nie dotyczyła ona bowiem zwycięstwa, a zrozumienia siebie, opanowania uczuć oraz zapanowania nad sytuacją. Wszak Jun był Cesarzem, reinkarnacją Pierwszego. Ming musiałby go posłuchać gdyby wydał rozkaz.
- To koniec walki. Zdałeś. Miałem sprawdzić czy jesteś taki sam jak on. Wtedy nie dostałbyś krwi. Pierwszy wyraźnie zaznaczył, że nie podaruje swojej spuścizny komuś, kto może powtórzyć te same błędy. To był zakład ze Smokiem. Przepowiednia miałaby się dopełnić tylko wtedy gdybyś okazał się taki sam.... Ale nie jesteś nim. Jesteś kimś kompletnie innym. - powiedział spokojnie i odsunął się od Juna, powoli ściągając rynsztunek z siebie, odkładając go na ziemi. Ubrany był w szatę i wyściółkę pod zbroję. Nie ukrywał, że gruby metal pancerza ciążył nawet wampirowi.

Wei widząc jak skończyli walczyć od razu podbiegł do Juna i obejrzał go uważnie czy nic mu się nie stało, po czym przytulił się do niego mocno.
- Nie strasz mnie tak więcej. - mruknął cicho do Smoka, ale oczywiście, że słyszał większość rozmowy i miał w głowie pytania, którymi obarczy Juna w późniejszym terminie.

Strażnik jednak wyciągnął klucz i podszedł do sarkofagu.
- Tu spoczywam Ruo Lai. Ukochany Pierwszego, który stał się jego pierwszą ofiarą. Ten czyn rzucił go w szpony jeszcze większego obłędu. Szukał wszelkich sposobów na ożywienie zmarłego. Niestety albo stety, bezowocnie. Są czyny, których nie da się odwrócić i trzeba żyć z ich brzemieniem. Zabalsamował ciało ukochanego i je tutaj złożył. Licząc, że kiedyś go wybudzi z wiecznego snu. - wytłumaczył im spokojnie, ale ową postacią, posągiem, śpiącym na sarkofagu w objęciach smoka był właśnie owy Lai. Jego podobieństwo do Weia było uderzające. Jak dwie krople wody, choć tutaj był o wiele starszy. Może w okolicach czterdziestki.
Strażnik włożył klucz i otworzył wieko sarkofaga, które osunęło się obok na ziemię. W środku leżało ciało nietknięte przez czas, bo starannie spreparowane. W dłoniach śpiącego jednak było pudełeczko. Trzymał je dłońmi, na których widniał cesarski sygnet.
- Jun, czemu on wygląda jak ja? Wiedziałeś o tym? Czy ty wiedziałeś o mnie wcześniej? - spytał się go poważnie, bo było to dla niego lekkim szokiem.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
- Byłym klanie. - rzekł spokojnie Jun z małą poprawką w związku ze statusem rodziny. Ta niestety przestała istnieć długie lata temu, mianowicie w czasach wojny w Azji z Inkwizycją. Dzisiejsze niedobitki, aka Scaletta, mimo iż tulaśne i bystre, raczej nie stanowiły serca rodu, który ongiś zrzeszał długowiecznych z całego Państwa Środka i zza oceanu.
- Więc wiesz... - z o wiele ciekawszym odbiorem, tuż po przykryciu górnej golizny ciała ku uldze pewnych ocząt i uspokojeniem ich właściciela cmoknięciem w czoło, Jun przyjął słowa na temat...
Grymas szybko pokrył lico i przepędził wzrok, który z twarzy Strażnika powędrował gdzieś na bok. To, do czego “pił” długowieczny ewidentnie było mu nie w smak, ba, zaliczało się do jednej z tych rzeczy, o których wolał nie wspominać i niestety, ale zgadzało się ze słowami rozmówcy.
Czasy Dynastii Ming, kolejny romans i kolejna porażka. Fakt, że nosiciel klątwy nie pamiętał rzeczonej przeszłości, nieco łagodził ból, gorzej, że wraz z odsłonięciem kart prawdy, puzzle zaczynały łączyć się w jednolitą całość. Wizerunek bowiem zabalsamowanego ciała nie mógł być przypadkiem, nie po tym, jak już raz doszło do krwawej masakry w wykonaniu, tym razem, spiskowców.
- O tym, że wygląda jak Ty? Nie. - dziwnym trafem Smok nie odpowiedział na dalszą część pytania. Zamiast tego zmarszczył mocno brwi, po czym wypuścił wezbrany obłok powietrza.
- Zaczynam się zastanawiać, czy na pewno chcę poznać prawdę. Raczej mi nie powiesz, że to przypadek i nie potwierdzisz tego, że moja wyobraźnia płata mi figle, a teoria jest mylna, prawda? - to pytanie zostało wyjątkowo skierowane do Strażnika, jakoby w akcie odnalezienia... No właśnie, czego?
Wypuściwszy Weia, Azjata zamilkł i zastygł w bezruchu, wyraźnie pogrążony w myślach. Może jednak przeznaczeniem Seleny faktycznie było zabicie go? Co, jeśli jego myśli okażą się prawdą i cała historia się powtórzy? Niby do “trzech” razy sztuka, ale...
Tyle dobrego, że przynajmniej Wei miał zapewnioną ochronę na wypadek...

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
- Nic nie trwa wiecznie. W niezmienionej formie. - mruknął spokojnie do Juna, bo od dłuższego czasu nie mieszał się w ich sprawy. Gdy dowiedział się, że ponownie się połączyli, Jun i Wei, po tylu latach, odsunął się w cień, by znów obserwować rozwój wydarzeń.
Wei obserwował Juna uważnie i gładził go lekko po plecach dłonią. Był tu dla niego. W sumie zapewnienie, że jest kimś innym było ulgą, bo przecież Smok nie chciał być taki sam jak jego poprzednik. Wei jednak czuł się dosyć nieswojo, patrząc na martwe ciało posiadającego jego twarz. To było bardzo dziwne uczucie. Nieprzyjemne.
- Ujmę to tak... Jeśli historia miałaby znowu się powtórzyć, już dawno by się to stało. Choć nie raz było blisko. Dla obu z was. To były próby, twoja droga do odkupienia win przodka. - powiedział spokojnie, chcąc zapewnić Juna, że on sam nie wierzy w to by śmierć ich tak prędko rozłączyła. Choć ostatnie czasy bywały burzliwe. Zwłaszcza w miejscu gdzie przebywają.
- Radziłbym powrót do rodzimego kraju. Europa już nie jest tak bezpieczna. Nowi łowcy mogą czyhać na wasze życie. To duże ryzyko. Ale jak mówiłem, tylko doradzam. - rzucił szczerze, bo nie wiedział jak się to potoczy dalej w miejscu w którym teraz mieszkają. Francja była polem walki, które niebezpiecznie zbierało żniwa coraz większej liczby osób.
- Jesteś mądrzejszy od swojego przodka, Cesarzu. Jestem pewien, że tym razem oboje sobie poradzicie. Pierwszy też niepotrzebnie się tak bardzo obwiniał. Ale to już zależy od ciebie, od was, czy chcecie poznać prawdę. Nie powinna wam zaszkodzić, to były inne czasy. Nigdy nie dotrwaliście tak długo, a to już coś znaczy. Wydaje mi się, że nie masz czego się obawiać od Losu i Przeznaczenia. - zakończy swoją wypowiedź i odszedł od nich zostawiając ich z tym samych. Nie znikał jeszcze, bo musiał ich stąd wyprowadzić, a tylko on znał drogę do wyjścia. Dał im jednak prywatność.
Wei zerknął na ukochanego i złapał go za dłoń. Nie rozumiał o czym rozmawiali, a Jun unikał tematu. Wyczuł, że zignorował jego dalsze pytania.
- Obiecałeś mi, że nie będziemy mieć przed sobą tajemnic Smoku. Czego się boisz?

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
- Wielu rzeczy Wei, jak każdy człowiek i w teorii długowieczny. - strach ludzka rzecz, tylko głupcy się do wyzbywali. - Możemy porozmawiać o tym... No nie wiem, kiedy indziej? - i tak samo dyskomfort.
Jun nie chciał niczego ukrywać przed Weiem, ba, rozumiał jego skonfundowanie, niemniej nie uważał, aby rozmowa w takim miejscu sprzyjała głębokim wyznaniom. Wolał mimo wszystko przeprowadzić ją w znanym i komfortowym otoczeniu, z dala od historycznych zapisków oraz mumii, która nawet jego przyprawiała o dziwny skręt w sercu.
- Ale fakt nie chcę, proszę, sztachnij sobie. - po czym zaśmiał się, chcąc odrobinę rozluźnić atmosferę, a co więcej, by pokazać Ptaszynie, że mówił serio, serio. Z mniejszym entuzjazmem za to przyjął słowa Strażnika, ot po podejściu do miejsca spoczynku Ruo Lai’a oraz oddania mu należnego ukłonu.
- Jeśli teraz pozwolimy Ordo się rozbestwić, powtórzymy błędy przeszłości. - bo chociaż je rozumiał, tak zarys ogólnej sytuacji w Paryżu tłumaczył sobie następująco: raz wykiełkowany chwast szybko nie odpuści. Ryzyko rozlania się nowej plagi było zbyt wielkie i realne, aby je zignorować. Jun sporo o tym myślał, między innymi o powrocie i perspektywie spokojnego życia u boku partnera, jednakże...
- Prawdziwy Cesarz nie powinien uciekać. - ani nigdy bezsensownie narażać swoich ludzi, w tym i latorośl, która nawet jeśli z przypadku, nadal nosiła w sobie smoczą krew, czyli krócej: choćby i wytargała z niego ostatnie grosze na kieszonkowe, Jun nie chciał i nie planował zostawiać córki na pastwę losu.
Ani jej ani syna brata.
BO BYŁ KURNA ODPOWIEDZIALNY i póki widział sens oraz przydatność nowo powstałych konstruktów, póty był gotów prowadzić małą grę z cienia.  
Gorzej, jeśli Ci zawalą sprawę.  
Kto wie, czy wówczas nie przyczyni się do kolejnego małego politycznego Armagedonu?
- A co z Tobą? Nie będziesz już musiał tutaj tkwić. W którą stronę się udasz? - jedno z ostatnich pytań opuściło usta wampira. Potem wziął głębszy wdech, aby sięgnąć i ostrożnie dotknąć pudełeczka. Nim je ujął, cofnął rękę.
- Razem? - po czym spojrzał się na Weia. Nadal się oczywiście bał i wciąż miał wątpliwości, ale chciał mu udowodnić swoją prawdomówność.
W myślach tylko dodał dla siebie, że... Przynajmniej Pierwszy miał dobry gust.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Westchnął cicho na jego odpowiedź, ale nie zamierzał teraz naciskać. Dorwie go później, bo na pewno chciał dowiedzieć się wszystkiego. W końcu wygląda na to, że łączyło ich więcej niżeli tylko to życie, a Wei chciał znać szczegóły. Zwłaszcza widząc swoje zwłoki. To nie było przyjemne pod żadnych kątem, czuł spory niepokój. Pomimo ogromu bogactw, które z początku cieszyły oczy, tak teraz to wszystko zniknęło.
- Masz rację, nie powinien, ale czy jesteś prawdziwym Cesarzem? W tych czasach ta funkcja już nie istnieje i choć dla mnie nadal jest ona żywa, to tak naprawdę tylko dotyczy właśnie nas. Tych dość starych by pamiętać antyczne czasy. - powiedział spokojnie strażnik, chcąc nieco odjąć z ramion Juna ciężar. Teraz nie miał tego obowiązku, mógł się skupić na sobie i na bliskich. Zabezpieczyć ich. Nie zamierzał jednak na siłę przekonywać. Nie od tego tu był.
- Wybić Ordo nie będzie łatwo. Nie bez narażania się. Niemniej ufam, że jeśli się tego podejmiesz to ci się powiedzie. - dodał po chwili, by uśmiechnąć się delikatnie. - Nie wiem. Nigdy nie byłem bez celu. Będziesz chciał to cię wspomogę. Zawsze byłem u boku Cesarza bądź pod jego rozkazami. Nie zrobi mi to różnicy. Przy okazji mógłbym mieć oko na niego... Ale jeśli tego nie chcesz to coś wymyślę. - zakończył swoją wypowiedź zajął się zaglądaniem do komórki dając im czas dla siebie. Co prawda nie miał tutaj zasięgu, ale miało się coś zainstalowane typu candy crush czy coś... By zabić czas.
- Razem. - mruknął Wei mając jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi, ale miał nadzieję, że znajdzie je we wspomnieniach. Przynajmniej choć jakiś ułamek... Poczekał aż Jun wyciągnie szkatułkę, bo ON nie zamierzał GO dotykać... W jej wnętrzu było kilka flakoników z krwią. Zapieczętowanych starannie.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Chwilowo obecność Minga zeszła na drugi plan. Po odnotowaniu jego słów Smok całą uwagę skupił na mumii, pudełeczku i Weiu, który ewidentnie czuł się nieswojo. Zdziwienie? Brak. Jun poniekąd rozumiał niesmak, sam pewnie wyglądałby tak samo, gdyby nagle stanął oko w oko z kimś sobie podobnym sprzed “x” lat.
- Przynajmniej miał gust... - z dwojga złego za to rzucił żartem, dla rozluźnia portów w czasie sięgania po szkatułę. Zrobił to oczywiście delikatnie, aby przypadkiem niczego nie uruchomić a co ważniejsze, aby w żaden sposób nie naruszyć struktury zabalsamowanego ciała. Nawet jeśli martwy, biedak zasługiwał na spokojny sen.
- Powinienem powiedzieć, że nie biorę odpowiedzialności za wszelkie obrazy, ale byłby to suchy żart. - co mógł, rzekł. Jun nie wiedział, czym jeszcze zdołałby załagodzić stres, zresztą sam wyglądał nie lepiej. Mimo to wezbrał w sobie na tyle odwagi, aby wyjąć ze szkatułki rzeczone fiolki, jedną wręczyć Weiowi a drugą zatrzymać dla siebie. Pozostałe, skoro było ich kilka, chciał zachować na tak zwane potem, ot na przyszłość, jeśli łaska pozwoli, bowiem bratu również należało się słowo wyjaśnienia.
Na raz, dwa i trzy – Jun zamierzał poznać prawdę.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Strażnik zajął się sobą i niezbyt zwracał na nich uwagę. Za to Wei uważnie patrzył to na niepokojąco wyglądajcie zwłoki oraz Juna. Dobrze, że jego zwłok nie widział bo by chyba zrobiło mu się niedobrze.
- Taaaa... Nie można zaprzeczyć. - odparł z lekkim uśmiechem, ale szkatułkę nie było problem wyjąć z dłoni zmarłego. O dziwo nie towarzyszył mu zapach jaśminu czy smród zwłok. Był to delikatny zapach ogrodowych kwiatów, które Jun mógł pamiętać z czasów jak był dzieckiem.
- To przeszłość. Na pewno nic ci nie będę wytykać. TO nie byłeś ty. - zaznaczył poważnie do Smoka, chcąc go zapewnić, że krew nie wpłynie na ocenę jego osoby. Wszak to było dwa millenia temu. Nie zamierzał przecież o coś tak błahego robić awanturę. Odpieczętowali wspólnie fiolki i wypił duszkiem jej zawartość.
To co ich oboje uderzyło to na pewno nie ogrom wspomnień, a ich intensywność. Bitwy, wojny, morderstwa i wszelkie okrucieństwa. Słodyczą jednak były spotkania z owym ukochanym, przy którym Cesarz zachowywał się inaczej. Tylko względem niego. Lai jednak widocznie nic nie robił sobie z tego, że Cesarz był potworem. Nie zniechęcało go to, na siłę go nie chciał zmieniać. Cieszył się wspólnymi chwilami, których było dość sporo. Już wtedy Lai wykazywał ciągaty do błyskotek co Cesarz wykorzystywał, by obdarowywać Ukochanego. Niestety karma to suka i postanowiła odgryźć się w najgorszy możliwy sposób. Lai zachorował, bardzo poważnie, a Pierwszy sprowadził do pałacu wszelkich medyków, by pomogli go uzdrowić. Nic jednak nie pomagało. Choroba nie ustępowała, a stan zdrowia się pogarszał. To wtedy Cesarz udał się na poszukiwania leku samodzielnie... I znalazł. Nieśmiertelność, którą mógł komuś przekazać. Chciał oczywiście uratować Laia, któremu nie zostało mało czasu i pomimo ostrzeżeń, że najpierw musi się podszkolić, podjął ryzykowną próbę. Pierwszy nigdy nie słynął z powściągliwości w żaden sposób, więc i tym razem to go zgubiło. Nie potrafił powstrzymać i dosłownie pożarł Ukochanego, który stał się jego pierwszą ofiarą. To wtedy szaleństwo, desperacja i obsesja, uderzyły mu mocniej do głowy... Zabalsamowane ciało, grobowiec, poszukiwanie sposobu na wskrzeszenie zmarłego, jeszcze więcej okrucieństw i tragedii. Sporo przelał krwi w żałobie po straconej miłości...
Aż został uwięziony przez braci, jednak uciekł... Rozpoczął drogę do odkupienia, wyznaczył Strażnika i po spotkaniu "wędrowca", oddał się w objęcia słońca... Niestety ostatnich chwil Wei i Jun nie widzieli. Wspomnienia urywają się na jego wlaniu swojej krwi do fiolek.
Dla obojga wampirów trwało to niczym długie godziny. W rzeczywistości było to zaledwie kilka minut. Ming zajęty nadal był swoimi sprawami, choć Wei musiał złapać się brzegu kryształowego sarkofagu, bo nie ukrywał, że czuł się bardzo specyficznie...

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Odczyt był dość... Intensywny i... Gorzki w smaku. Jun spodziewał się ujrzeć potworności czynów Pierwszego, ale nie podejrzewał, że potwierdzą się jego najgorsze obawy.
- Nie rozumiem. Miał na niego taki wpływ. Czemu go nie zmienił? Czemu pozwalał na to wszystko? - do tego dochodziły dodatkowe pytania. Jun po ich zadaniu bardziej sobie niżeli komukolwiek w sali, spoglądał to na ciało w sarkofagu to na “zmroczonego” Weia i tak z kilka razy nim odsunął myśli na bok.
Chociaż dłoń delikatnie musnęła ramię, Feniks bez większych problemów mógł dostrzec różnicę w oczach Smoka, a nawet lekkie drżenie przed dotykiem, zupełnie jakby dyrygowane nutą lęku.
- Trzymasz się? Wybacz, poznanie takiej ilości wspomnień bywa przytłaczające. Chyba najlepiej będzie, jak opuścimy to miejsce. Nie sądzisz? - to nie tak, że Jun miał w nosie przeszłość. Chciał ją poznać, podobnie jak historię tego miejsca tylko, że w obecnej perspektywie nie sądził, aby było to dobre rozwiązanie. Co więcej, zaraz zepchnął wewnętrzne myśli jeszcze głębiej niż poprzednio, byleby nie zdradzić więcej, niż zdołało ulecieć wraz z wydechem powietrza.
Mówiąc prościej: Smok nie chciał się odsłaniać, nie tu i nie przy świadku, a poza tym musiał skupić uwagę na kimś o większej potrzebie, kimś, kto z wiadomych względów nie był aż tak zahartowany w odczycie.
- Możesz nas stąd wyprowadzić? W zamian mógłbyś się z nami zabrać i w ogóle... Zafundowałbym Ci nawet spotkanie z bratem. Polubilibyście się, dwa wampiry zamknięte w objęciach przeszłości i takie tam... - i właśnie z tego powodu począł zgrywać swojską duszyczkę, która, jak gdyby nigdy nic nie poczuła.
Bullshit.
Może nie dorósł do tego, aby poznać prawdę, i może faktycznie nie powinien się nią dzielić z Weiem?

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
- Nie wiem... Może... Takie czasy? Jego rządy w końcu działały, mimo okrucieństwa. Może Lai się go bał? - mruknął cicho do Juna i zauważył tą lekka obawę. Jednak granicę bliskości przełamał sam Feniks, który zbliżył się do Smoka i otulił go swoimi "skrzydłami".
- Trzymam się. Trochę mi się od tego wszystkiego kręci w głowie, ale jest dobrze. Chodźmy jednak stąd. Chcę opuścić tą ponurą atmosferę. - powiedział spokojnie, ale wolał się z tego miejsca oddalić. Na spokojnie wszystko przemyśleć i oswoić się z nagłym rozmiarem wiedzy.
Ming od zawsze był u boku Pierwszego. Też nigdy go nie zdradził, doradzał i może nawet zdołał trochę istnień uratować spod szponów Okrutnego Smoka, ale sam też nie był święty. Doskonale o tym wiedział. Nie zamierzał się wybielać. Dlatego nigdy Pierwszy nie wyjawił go Braciom. Wiedział, że by się go pewnie pozbyli. Nie chciał ryzykować życiem towarzysza, zwłaszcza pod swój własny kres drogi.
- Mogę wyprowadzić, choć co do spotkania... Nie wiem. Nie boisz się, że się jeszcze pozabijamy? - mruknął nieco rozbawionym tonem głosu, ale zaraz wstał i ruszył ku jednej ze ścian, a bardziej ku rogowi sali. Tam wcisnął odpowiednie kamienie i otworzyło się przejście.
- Trzymajcie się mnie, bo tu też są pułapki. Na wypadek jakby ktoś mnie śledził. - poinformował ich i bezpiecznie wyprowadził ich na powierzchnię, a dokładniej w piwnicy jednego z górskich schronisk. Między innymi należał do niego.
- Możecie tu dziś odpocząć. tyle mogę wam wynagrodzić za Próby Pierwszego oraz jego nietuzinkową historię.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
- Bał... - nie, Jun nie potrafił zrozumieć, jak ktoś taki jak Ruo Lai, osoba mająca taką władzę w swoich dłoniach, mogła obawiać się gniewu Cesarza. Musiał to sobie wszystko przemyśleć, poukładać i poważnie zreflektować. Do tego potrzebował jednak czasu i to w znacznie większej ilości niżeli przy wydechu wytchnienia po opuszczeniu grobowca, wędrówce, a nawet wyjściu do piwnicy jednego ze schronisk.
To, że podczas całej trasy mężczyzna uporczywie trzymał dłoń towarzysza to jedno.
To, że nie raczyła nawet drgnąć, wcale nie znaczyło, że w głowie nie toczyła się prawdziwa batalia.
- Ostatnie, o co bym go podejrzewał, to rzucenie się na kogoś z mieczem. Ryuu to lepsza część “mnie”, w dodatku zagorzały samuraj. - odpoczynek, gorąca kąpiel i kubek słodkiego kakao – chwilowo były to trzy z kilku rzeczy, które Azjata raczył zaproponować Weiowi. Sam również zamierzał skorzystać z wygód wszelakich, między innymi możliwości zrzucenia ciuszków odkrywcy na poczet przyodziania czegoś wygodniejszego.
A potem...
Chyba niezbyt wielką tajemnicą było pragnienie przewietrzenia się po wyjściu na zewnątrz. Nocny spacer działał zbawiennie, podobnie jak górskie powietrze, a co ważniejsze, miał mieć miejsce dopiero po zamknięciu ocząt przez wszystkie jednostki trzecie: Weia oraz Minga.
Rozmowa pomiędzy Smokiem a Feniksem musiała troszkę poczekać.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Może żaden z nich nie był tak naprawdę czysty? Może Laiowi odpowiadało takie zachowanie Cesarza? Prawdą jednak było, ze nie rozmawiali o "pracy" Pierwszego gdy byli razem. Jakby kompletnie ten fakt ignorowali. Zajmowali się sobą jakby byli zaślepieni. Może tak było? Miłość potrafiła oślepiać. Może nie widział w swoim ukochanym wad?
Wei zacisnął swoją na dłoni Juna i nie puszczał. Całą drogę trzymał go mocno, chcąc dodać mu wsparcia. Widział przecież dokładnie, że widok wspomnień wywołał walkę.
- No to może nie mam się czego martwić... Tymczasem... - mruknął spokojnie do nich i zaprowadził ich do pokoju. Samemu oddalił się do siebie, by dać im czas na odpoczynek i dojście do siebie.
Wei póki co milczał. Bał się zaburzyć burzę myśli ukochanego. Cały czas jednak się do niego lepił i otaczał wsparciem. Mówił mu jak bardzo go kocha. Nawet podczas wspólnej kąpieli czy udania się na spoczynek. Dopiero gdy zasnął, jego uścisk nieco zelżał, ale ruch ciała narzeczonego go zbudził. Nie powstrzymał go jednak, ani nie poszedł za nim. Dał mu czas na rozmowę z samym sobą. Pytania i poznanie odpowiedzi zamierzał zachować na później, ale Smok mógł być pewien. Feniks zamierzał dowiedzieć się skrywanej przez niego prawdy...

koniec

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach