Drogą na sam szczyt, gdzie skała łączy się z chmurami

3 posters

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 834
First topic message reminder :

Góry Huang Shan - tylko tyle wiedział Wei i nic więcej. Wampir musiał więc sobie poradzić, jeżeli faktycznie chciał zdobyć krew Pierwszego. Podpowiedź mogły stanowić zapiski, które miał okazję odczytać po wejściu do tajemniczego skarbca w Xi'an.
Drugą była pora - noc wraz z nastaniem dnia, lecz co mogła dokładnie oznaczać?
Czas podróży, pakunek oraz lokum były do wyboru wampira. Jako rodowity Chińczyk nie musiał borykać się z papierologią, bynajmniej nie w aż tak dużym stopniu co przeciętny turysta, który chcąc spędzić czas w Chinach był zobligowany do załatwienia wizy, uiszczenia niechcianych opłat i załatwienia sprawy szczepień. Dodatkowy problem fanów również odpadał, zapewne z powodu przerwy ich ukochanego idola no i miejsca docelowego, który raczej nie sprzyjał śledzeniu i strzelaniu fotek. Na tapecie widniał więc tylko jeden mankament, mianowicie rozplanowanie trasy no i przede wszystkim odnalezienie odpowiedniego zaczepu, aby w ogóle wiedzieć, od którego miejsca rozpocząć przygodę i który faktycznie górski szczyt wchodził w grę.
A więc...
Od czego rozpocznie Wei?

@Wei Liu
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei od początku wiedział, że nie może być to takie łatwe. Nie zdziwił się więc, że tym razem ich poszukiwania okazały się bezowocne. Przynajmniej za dnia. Po zmroku w końcu ściągnął zbędne odzienie ochronne i odetchnął z ulgą. Mimo to ciepło słońca było męczące.
- Byłoby to zbyt łatwe gdyby udało nam się wszystko od razu. - przyznał szczerze i zerknął symbole i kryształy. Tworzyły teraz barwne iluminacje i odnalezienie odpowiednich nie stanowiło problemu. To jednak co czekało ich dalej to rozszyfrowanie zagadki.
Skinął głową do Juna i pomógł mu rozrysować schemat wszystkich kryształów i nadać im numerację.
- Niebo, Ziemia i szczęście. Co jednak może być tym szczęściem? Ów symbol Qilina czy jednak pusty kamień? Jak uważasz? Aż tak utrudniałbyś sobie drogę? Raczej nie stawiałbyś na niewiadome... - mruknął do Juna ciekaw co takiego w poprzednim życiu mógł wykombinować. Może Cesarz będzie miał przeczucie? Oby. Naświetlenie nieodpowiedniego kamienia skończyć się może fatalnie... Niemniej poprzednie dwa naświetlone zgasły. Musieli poczekać na wschód słońca i wtedy spróbować na nowo. Musieli też ustalić, który kamień wybrać. Wei był za obstawieniem najbardziej logicznego symbolu szczęścia.

MG:
Spoiler:

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Oględziny troszkę pomogły, na pewno zachęciły Juna do sprawdzenia teorii Weia na temat podświetlenia kryształu oznaczonego symbolem Qilina, najoczywistszego symbolu szczęścia.
- Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko poczekać na nastanie dnia. Jeśli chcesz, możesz odpocząć. - coś wszamać, odsapnąć - ogółem zregenerować siły.
Jun chwilowo dalej przyglądał się schematowi i kryształom, próbując zrozumieć, czym kierował się Pierwszy Cesarz, tworząc ten zmyślny i wkurwiający mechanizm.
Brońcie ręka boska przed jego zniszczeniem...
Prócz tego w grę wchodziło pilnowanie terenu i finalny spoczynek na poczet regeneracji poprzedzonej dokładnym opatuleniem ciała, aby nie doszło do spotkania z destruktywną siłą promieni słonecznych.
I nie żeby pomimo zastosowanych środków ostrożności milisekundowe wystawienie ręki na działanie gwiazdy nie skusiło wampira...
Byle móc poznać zakazany smak i choć przez chwilę poczuć się jak człowiek, nawet jeśli kosztem ulotnej słodyczy minionej sekundy był ból pieczonej skóry skwitowany sykiem.
Gdyby nastał dzień, Jun pokusiłby się o naświetlenie lusterkiem kamienia z symbolem Qilina.

@Wei Liu

K6: 2

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
- Och, dziękuję jaśnie Panu za przyzwolenie... - odparł z lekką ironią na jego słowa, ale oczywiście, że się zgrywał. Usiadł po jakąś ścianą i odłożył plecak obok siebie. Zjadł coś, napił się nieco krwi, nie wiedzą, że potem nie będzie z tym problemu, a następnie nasłuchiwał.
Noc była spokojna. Nic im nie przeszkadzało, ani nie kręciło się w okolicy. Poza lokalną zwierzyną. ta jednak nie była zainteresowana śladami wampirów. Na tej wysokości ciężko o drapieżnika i na takiego też nie natrafili.
Wei oddawał się tylko lekkim drzemkom, bo nie ukrywajmy, że nie potrafił tak całkowicie się rozluźnić.
- Jak myślisz co znajdziemy dalej? Więcej pułapek? - spytał się go ciekawy, bo wizja wpadnięcia na jakąś nie była mu wcale przyjemna.
Niemniej wraz z nastaniem poranku, Wei opatulił się szczelnie ubraniami i wyciągnął ponownie lusterka.
- Naświetlmy wszystkie kryształy ponownie. Tamte też zgasły. - mruknął do niego spokojnie, chcąc zapalić wszystkie trzy kryształy, bo ewidentnie chodziło o ich trójkę.

MG:
Spoiler:

Wei wyciągnął parę latarek i wręczył jedną Junowi, by zapalić i rozejrzeć się za śladami. Tunel się na pewno poszerzył. Mogli iść spokojnie obok siebie, a odciski butów na ziemi wskazywały, że intruzi poszli dalej. Wei postanowił powoli ruszyć do przodu uważnie spoglądając pod nogi czy nad głowę. Za dużo naoglądał się takich filmów, by tak po prostu beztrosko ruszyć dalej.
- Obyś nie okazał się zbyt kreatywny... - mruknął do Juna, bo chyba samemu sobie by aż tak nie utrudniał drogi dotarcia do odpowiedzi. Niemniej po kilku minutach drogi, ewidentnie w dół, ukazała się im większa jaskinia, a na niej wyryte były płaskorzeźby przedstawiające dzieje Pierwszego Cesarza, a raczej jego "chwalebne czyny" jak jakieś bitwy, podboje... Choć można się temu było przyjrzeć.
- Ale ego to miałeś spore... - przyznał cicho, nieco rozbawiony tym wszystkim, ale dotarli do kolejnego ślepego zaułka.
- Więcej zagadek? Musiałeś je uwielbiać...

MG:
Spoiler:

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
- Księżyc zlitował się nad przeklętymi i przygarnął ich pod swoje objęcia. Snuł także pieśni dla Pierwszego, bo choć ten był tyranem za życia i potworem po upadku z Niebios, nadal nosił w sobie namiastkę człowieczeństwa. W tym aspekcie historia nie kłamie - mimo okrucieństw, dokonał niemożliwego, zjednoczył całą nację. Ego w istocie miał wielkie, czyny brutalne, idee spaczone, ale pomysł godny władcy. Jeśli potraktować to poważnie, to coś po nim dostałem i zdaje się, że Ty też. - mowa o Ego, które chyba przechodziło z krwi na krew tak jak ciepło na lekko poparzonej ręce.
Przynajmniej Jun poczuł, dlaczego ludzie i przemienieni tak bardzo za tym tęsknili.
- Księżyc zawsze chowa się pod słońcem. - pewnie dlatego Azjata wpierw zamiast oględzin śladów, instynktownie spojrzał do góry, jakoby przeczuwając, że to właśnie tam doprowadzi ich trasa i kto wie, czy gdzieś na sklepieniu nie krył się trzeci znak. Zapobiegawczo oświetlił też sufit, a dopiero po oględzinach, skierował światło na rzeczone ślady obuwia.
- Czwórka ludzi podzielonych na dwie grupy... - które poszły dokładnie, gdzie? No jak na logikę pewnie w oba korytarze. Wampir nie od razu poszedł za ich torem. Po zanotowaniu śladów i przejrzeniu sufitu w poszukiwaniu trzeciego symbolu, podszedł bliżej płaskorzeźb, począwszy od pierwszej w kolejności chronologicznej.
- Śpiesz się powoli. - jak mawiało chińskie przysłowie. Prześledzenie dziejów Pierwszego mogło dać odpowiedź na zagadkę.
Na pewno też uderzyło w długowiecznego czymś na wzór sentymentu, choć to nie z jego winy, bo i wcześniej, podzielił się myślami z Weiem.

K6: 6 + 5 + 1 = 12

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
- Nikt nie umniejsza mu zasług. Niekiedy takie metody są jedynymi, które dadzą odpowiedni skutek. - mruknął spokojnie, obserwując płaskorzeźby. Mimo upływu lat nie osiadł na nich kurz ani też nie zostały zniszczone. Ci co tu zawędrowali jednak zachowali pewnego rodzaju szacunek do reliktów przeszłości.
- Wydaje się, że tutaj nic nie naruszyli... - rzucił cicho i wyciągnął telefon, by porobić zdjęcia. Czemu? Dla siebie. Lubił sztukę, a wątpił by kiedykolwiek był w stanie tutaj wrócić do tej komnaty.

MG:
Spoiler:

- Ciekawe... Czemu celowali w smoka? I nie w oczy, które są rubinami, najcenniejszymi tutaj kamieniami, a w okolice perły? Myślisz, że to nasz Słońce? - spytał się Juna spokojnie, przyglądając się smokowi. Wyciągnął telefon i przybliżył go na kamerze, by dostrzec wyraźne zarysowania na jadeicie w okolicach perły. Gdzieniegdzie ukruszone.
- Ewidentnie celowali w złotą kulę. - mruknął pokazując Junowi wykonane zdjęcie. Z nich obu to właśnie starszy wampir był najsilniejszy.
- Uderz w nią. - dodał po chwili i podniósł z ziemi kamień, podając mu.

(Z racji bonusów pozwolę sobie pominąć rzut na celność i siłę)

Jeśli ów Smok zdecydował się na zmierzenie się ze swoim pobratymcem i próbą dosięgnięcia jego perły:
Spoiler:

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
- Nikt nie wspomina dobrze tyranów, ale za to chętnie korzysta z ich spuścizny. - wojaże, badania, odkrycia geograficzne - czy Jun winien nazwać to przypadkiem – nie, raczej wygodnictwem ludzkiej cywilizacji. Jej gotowość do szykanowania jednostek terroryzujących ludność była szybka, zaś korzystania ze zdobyczy jeszcze większa. W swojej hipokryzji przebijali niejednego złego władcę, a jednak...
- Dlaczego robisz zdjęcia? - w głowie, a potem w ustach i z ust padło pytanie pełne zdziwienia. O ile mężczyzna rozumiał zamiłowanie Weia do sztuki, o tyle nie potrafił pojąć pragnienia uwiecznienia na zdjęciach dziejów kogoś, kogo już na zawsze uznawano za jednego z najgorszych tyranów świata.
Z drugiej strony tkwiło w tym coś urokliwego i to na tyle, aby w zgiełku działań związanych z odkrywaniem zagadek, znaleźć chwilę na posłanie uśmiechu. Z podziwu Juna wytrąciło pytanie, na które chyba nawet znał odpowiedź.
- Ponieważ perła od zawsze była źródłem smoczej mocy. - a co za tym szło, z pewnością stanowiła klucz. Fakt, że jej uruchomienie odbywało się w taki, a nie inny sposób nie musiał dziwić, tym bardziej, jeśli uznać Pierwszego za cesarskiego znienawidzonego smoka, którego chciano pozbawić mocy.
Poza tym motyw upadku...
- To księżyc przyjął przeklęte wampiry pod swoje skrzydła, więc pod nim powinna się kryć najprawdziwsza prawda. - wybór faktycznie wydawał się oczywisty, a że on od wieków chował się pod słońcem... Mimo to w głosie długowiecznego pojawiło się zwątpienie.
- Może powinieneś poczekać? - no bo co, jeśli jednak się pomylił? Nie chciał narażać Weia.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
- Dlaczego? Hmmm myślałem, że akurat ty będziesz wiedział i rozumiał. Może i płaskorzeźby przedstawiają niesławnego Pierwszego, to jednak są bezcennymi dziełami sztuki. Prawdopodobnie nikt już nigdy tutaj stopy nie postawimy. Więc wolę uwiecznić to i owo. Zwłaszcza, że owe płaskorzeźby zostały wykute z niezwykłą starannością, a Jadeitowy Smok robił wrażenie. Nie możesz zaprzeczyć. - mruknął do niego z uśmiechem, bo Wei był po prostu zafascynowany tymi antykami. Nie mógł zabrać ich do domu więc jedynie mógł podziwiać i uwiecznić na zdjęciach. Dla niego było to coś ważnego, dla Juna mogło być niczym ciekawym.
- A to prawda. Smok bez perły nie był smokiem. - rzucił spokojnie zaraz po tym jak mechanizm zadziałał. Odruchowo skrzywił się na smród śmierci pochodzący z tunelu Prawdy.
- Chyba im się nie poszczęściło... - dodał po chwili, bo na pewno nie tamtędy była droga.
- Nie ma mowy bym zaczekał Jun. Poniekąd to ty dołączyłeś do mnie, wiec nie zostawiaj mnie znowu w tyle. Rozumiem twoją troskę, ale nie. - powiedział cicho i po chwili ruszył tunelem Księżyca, ostrożnie stąpając i rozglądając się za pułapkami.

MG:
Spoiler:

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Tym razem oczka Juna nie były aż tak czujne, zapewne z powodu zmartwienia wynikającego z fetoru śmierci i pochodnej, stresu z uwagi na wysokie ryzyko wypadku podczas wyprawy.
Mówiąc prościej: Jun bał się o bezpieczeństwo Weia, tym mocniej, gdy wampir poszedł w zaparte. Z jednej strony mężczyzna rozumiał słowa i zapał, toć nie chciał zabrzmieć jak chuj większy niż zwykle, ale z drugiej... Mimo niepowodzenia w przekonaniu Feniksa do swojej racji instynktownie chwycił towarzysza za rękę, aby chociaż moc samemu wysunąć się na przód i w razie czego oberwać czymś w pierwszej kolejności.
A to, że coś czaiło się w grocie, było więcej niż pewne, szczególnie przy oględzinach trupa. Obóz nie wliczał się w wyjątek - także został dokładnie przeszukany wzdłuż i wszerz.
- Albo przywitali się z pułapką, albo zaczęli wzajemnie mordować... - rzekł Azjata podczas inwestygacji miejscówki no i przede wszystkim plecaka. Kto wie, co mogło pozostać w środku? Może akurat byłaby to przydatna rzecz typu mapa lub narzędzia albo coś, co potwierdziłoby teorię długowiecznego na temat możliwej przynależności wycieczkowiczów. Jun był zainteresowany tym, czy martwi należeli do grona ludzi, czy byli też istotami długowiecznymi.
- Poczekaj... - trasa wzdłuż strumienia szła coś za prosto, chociaż może to on był nadwrażliwy. Pal licho wiedziało. Gdy tylko obaj dotarli do drzwi, Azjata znów instynktownie zatrzymał Weia, jeśli ten wystrzelił na przód.
- Coś za łatwo idzie. - zauważył i zamiast wejścia na tak zwanego Polaczka, chciał wpierw obadać dwa smoki oraz wrota. Zetknięcie do środka miało nastąpić potem, tak samo jak rzut kamieniem na poczet sprawdzenia w razie "w" czy coś nie czaiło się po drugiej stronie.

Spostrzegawczość: 1 rzut: 4 + 5 + 1 = 10
Na los: ten sam link ino rzut 2: 12

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Pozwolił mu wyjść naprzód, ale było widać, że Wei również się martwił o dobro ukochanego. Nie chciał go stracić, więc rękę tylko mocniej zacisnął na tej Smoczej, by jakoś dać im obu wsparcie. Niemniej droga okazała się dosyć spokojna aż do samego podziemnego strumienia.
- Hmmm... Po co by mieli skoro razem wyruszyli? Poszukiwacze skarbów? - mruknął spokojnie i samemu przyjrzał się temu co zostało z obozu. Bukłak z wodą oraz jakieś pakunki. Pewnie na prowiant. Ciuchy, sprzęt do wspinaczki, dość stara ręcznie rysowana na skórze mapa okolic. Wei po oględzinach trupa, ściągnął z szyi szkieletu naszyjnik, na którym znajdował się smoczy symbol. Nie głównej rodziny, a raczej odgałęzienia i potomków Cesarza o czym świadczyło młode gadzisko, bez perły. Podał naszyjnik Junowi, by się przyjrzał jak chciał.
Zatrzymał się jednak i obserwował Juna uważnie.
- Masz rację, to pewnie zachęta by zbudować pewność rabusiów i osłabić ich czujność. - mruknął trafnie do swojego narzeczonego, bo owy kamień, którym rzuci nie wskóra nic. Rubinowe oczy smoków wpatrywały się uważnie w śmiałków chcących przejść przez wrota.

MG:
Spoiler:

Wei zerknął Junowi przez ramię, bo nie wierzył, ze dałby mu od tak zajrzeć do środka.
- Nie wyglądają jakby zmarli tutaj... Przynajmniej części z nich. - mruknął do niego cicho, ale czuł się w miarę dobrze i nie wyczuwał zagrożenia. Zakładając, że Jun podzielił się zawartością dziennika z Weiem, ten kucnął i wyciągnął z plecaka telefon.
- Ta aura. Wiesz co to może być? Bo ja mam pomysł... - wytłumaczył mu, bo mimo, ze Wei był idolem i aktorem, to jednak nie był totalnym laikiem w tematach naukowych. Nie był naukowcem, ale co nieco wiedział.
- Patrz. - mruknął i włączył aparat w smartfonie, by pokazać mu, że na ekranie pojawiał się bardzo słaby szum, a przecież wcześniej działała dobrze. Ilość szumu była jednak bardzo słaba.
- Jeśli to zbudował Pierwszy, za swoich czasów, to tą aurą był jakiś radioaktywny pierwiastek. Niemniej radioaktywność jest już na tyle słaba, że ledwo jest wyczuwana, nawet na kamerze. Podejrzewam, że gdzieś niedaleko jest złoże uranu, które Pierwszy wykorzystał, albo sprowadził tutaj kawałeczki, które już się rozkładały. Prawie dwa tysiące lat to sporo, a ci byli tutaj ponad 800 lat temu... - wytłumaczył Junowi swoje przemyślenia, bo nie mieli mierników promieniowania, ale smartfon, bardziej jego kamera, mogłaby im pomóc w określeniu natężenia. Niemniej promieniowanie było dosyć słabe. Na pewno nie stanowiło zagrożenia dla wampirów. Co innego dla ludzi...

MG:
Spoiler:

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
- Trzy smoki – tym mianem niegdyś nazywano pierwsze dotknięte dzieci Cesarza, które dostrzegając obłęd w oczach Stwórcy, nieświadomie wypełniły słowa pierwszego proroctwa o jego upadku w ramach boskiej kary za zuchwałość i zburzenie naturalnego porządku świata, tym samym wykreślając go z kart historii. Znana powszechnie data i okoliczności śmierci potwora były wyłącznie grą faktów i mistyfikacji spreparowanych na potrzeby zmyłki i zapomnienia o Tyranie przez śmiertelnych, którego trzej przemienieni synowie zgodnie z przepowiednią wpędzili w stan letargu, a następnie zamknęli w antycznym grobowcu otoczonym armią, o której opowieści z czasem zostały przeinaczone na ich korzyść. - zacytował pierwsze słowa Jun po przeczytaniu dziennika, lecz nie te z jego kart a fragmentu jednego ze starodawnych zwojów, którego treść została przedstawiona również Weiowi.
- To tłumaczyłoby wzmiankę o potomku w dzienniku, tudzież raczej potomkach. Nie sądzę, aby chodziło o ludzkiego dziedzica. Takowi raczej nie interesowali się nadnaturalnym życiem ojca, jeśli nie na wzgląd własny, to pewnie z jego inicjatywy. Mimo wszystko nawet On musiał wiedzieć, że wyjście na jaw takiej tajemnicy byłoby zgubne w skutkach. Stawiam więc, że mogło chodzić o pierwszego z trzech braci, pierwszego przemienionego, a mojego ojca. No chyba, że na serio ktoś z odnogi się tym zainteresował, ale skąd by wiedział? - potem oczywiście przekazał narzeczonemu dziennik, aby i on mógł zapoznać się z jego treścią.
- Wyjaśniałoby to też ciągłe wspominanie o Smokach, chociaż wobec tego mam nieco inną teorię. Chiński Gad stanowił nie tylko symbol siły i potęgi Cesarza. W wielu legendach przedstawiano go jako strażnika a niekiedy boskiego posłańca. Możliwe więc, że to właśnie jego Cesarz w swojej śmiertelnej obsesji na punkcie nieśmiertelności i obsesji wobec głodu próbował odszukać. To by się nawet pokrywało z tym, co mówiły dalsze słowa ze zwoju – o spotkaniu Tyrana z tajemniczym “człowiekiem”, ich rozmowie i wspólnej wędrówce poczas wędrówki po górze. Po wszystkim wysłannik powrócił do Trzech braci, którzy zanotowali zniknięcie więźnia i powiedział, że ten odnalazł spokój. Zrobiłem ku temu mały “risercz”... Losy Pierwszego nie pozostają nieznane – on umarł po wyjściu na spotkanie ze słońcem na szczycie Huang Shan. Podobno tak odzyskał duszę. Nie byłem tylko nigdy przekonany o interpretacji wzmianki o “jej śpiewie”. Z początku myślałem, że chodzi o księżyc w roli matki, która przygarnęła przeklęte dzieci, ale potem zacząłem wątpić. Na pewno nie chodziło o kobietę, bardziej “gwiazdę”, tylko którą? Jeżeli mam rację choćby i w jednej dziesiątej tego “gówna”, to nie dziwi mnie obecność smoków. A jeżeli idąc dalej się, nie potknę, to przed swoim odejściem po wyjściu na spotkanie ze słońce, Pierwszy faktycznie ukrył tutaj krew, aby pozostawić spuściznę dla przeklętego dziecka, które miało stać się naczyniem na jego “zło”. Nie rozumiem tylko, dlaczego wysłannik mu na to pozwolił, skoro dobrze wiedział, wszak ostrzegł trzech braci, że wybawienie nie wypali całego zła i że to powróci, szukając nowego naczynia, aby ponownie siać zamęt. Jaki był w tym sens? Dlaczego miałby zostawiać to wszystko, przecież i tak nim nie jestem, a jeśli nawet to tylko w części i to tej najgorszej? Nie potrafię zrozumieć. - Jun ściągnął brwi ku środkowi. Pojedyncza zmarszczka na czole zdradziła skonfundowanie, które z kolei wpłynęło na chwilowe zawieszenie się wampira w czasie i przestrzeni.
- Możliwe, że upadły morale, pokłócili się, albo ten tamten się udusił od promieniowania tak jak reszta. Może tych w środku faktycznie ich sprowadzenie miało na celu sprowadzić skuteczność pułapki. Sam już nie wiem. Nawet jeśli osłabło, to długo w nim nie wytrzymamy. - zauważył. - Nie wiemy też, czy na dalszych etapach również będziemy na nie wystawieni, pewnie tak. Jedno chyba wiem – śmiałkowie postanowili kontynuować tworzenie zapisków w dzienniku, bo są w nim dwa różne style pisma. Będziemy musieli działać szybko, toteż przed wejściem w napromieniowane gówno sugeruję zrobić postój, odpocząć, zregenerować siły i mimo wszystko dobrze zabezpieczyć ciało. - chociaż szkodliwe “promieniowanie” przenikało przez materiał, jego warstwa zawsze stanowiła jakąś minimalną barierę, prawda? Poza tym czas pauzy był wskazany, aby dobrze zinterpretować zebrane informacje.

K12: 6 i 12

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
- Czyli sugerujesz, że ci wysłani tutaj byli przez jednego z braci? Przemienionych dzieci Pierwszego? Wtedy chęć zniszczenia tego miejsca miałaby spory sens. - mruknął spokojnie, zastanawiając się trochę nad tymi zapiskami. Stąd też potomkowie mogli wiedzieć gdzie szukać, a raczej zbierać informacje, które na krótko przed swoją śmiercią zdążył zniszczyć Pierwszy.
- Myślisz, że chciał odnaleźć rzeczonego Smoka i zażądać więcej? Poniekąd ta klątwa napędziła w nim okrucieństwo i głód krwi. Wampiryzm, którego poszukiwał i dał mu długowieczność. Na starość jednak szukał odkupienia? Zadośćuczynienia? Zmęczony życiem? - odparł z lekką ironią w głosie, bo nawet nie żył ułamka tego co Jun teraz choć na pewno dosyć intensywnie.
- Odzyskanie duszy i śpiew. Tego nigdy nie potrafiłem z niczym powiązać. Wątpię by chodziło i coś nierealnego. Może chodziło o coś innego? Wampiry również mogą chorować psychicznie. Może jednak coś było na rzeczy? - rzucił dosyć luźno, bo nie wierzył w jakieś wołania z nieba czy inne magiczne sprawy. Bardziej skłaniał się ku temu, że ta obsesja doprowadziła go do szaleństwa, a z kolei to do omamów... Niemniej ta "pieśń", jej wołanie, sprawiło, że sam się zabił.
- Krew... To też jest dziwne, że ów wędrowiec pozwolił mu pozostawić taki spadek chyba, ze ta część historii jest przeinaczona? Co jeśli tak naprawdę zawsze miałeś odnaleźć tą krew? By pojąć swoją historię i zrozumieć błędy, by nigdy ich nie powtórzyć? Może specjalnie ją przeinaczono, byś właśnie nigdy tego nie szukał? Może bano się, że wspomnienia cię zmienią gdybyś nie był wystarczająco doświadczony? No nie mów, że to nie byłoby możliwe. W końcu to ich słowa spisano. Oni to opowiedzieli... - powiedział w sumie zaciekawiony tym zagadnieniem. Co jeśli historię i przepowiednię przeinaczono? A może ktoś właśnie gdy nie wypije krwi to Cesarz powróci? Jego dusza zatoczy koło i powtórzy w końcu historię jeśli nie pozna dawnych dziejów? Co jeśli chciano właśnie powrotu Cesarza? Na pewno miał jakichś popleczników czy wyznawców za swoich czasów... Może czekali aż Jun właśnie taki się stanie, na ich nieszczęście się tego nie doczekali?
- Odpocznijmy więc i nasyćmy się. Krew nie wytrzyma w takich warunkach więc możemy zostać pozbawieni "prowiantu". - zauważył trafnie i postanowił znaleźć miejsce nieco oddalone od wrót by tam na suchym kamieniu usiąść, i odpocząć.
- Mógł też umrzeć od wody... Nie wygląda na zbyt apetyczną. - dodał po chwili milczenia, zerkając na dość wartki strumień, sięgając do torby po specjalny termos z krwią.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
- Być może. Nie byłbym tym wcale zdziwiony, nawet jeśli miałoby to miejsce przed ucieczką Pierwszego z grobowca. Z kolei jego dalsze motywy są dla mnie zagadką. Być może chciał więcej od Smoka, a może wręcz przeciwnie. Ze wszystkich zapisków jasno wynika, że ich spotkanie było czystym przypadkiem. Powiedziałbym, więc że przed odejściem tułał się bez większego ładu i składu. Niemniej czy jest to prawda, tego się chyba nigdy nie dowiemy. - odpoczynek nie przeszkadzał w prowadzeniu dialogu, co najwyżej kapkę przystopował dynamikę na poczet otarcia czoła z kurzu, obmycia twarzy i rąk odrobiną wody z butelki i broń boże ze strumyka oraz zatopienia kłów w syntetycznym jabłku, jednym z kilku które Azjata pozwolił sobie zabrać na podróż w ramach pożywnej przekąski. Drugie takie postanowił wręczyć Weiowi.
- Zmęczenie nie jest czymś wyjątkowym, zwłaszcza wśród długowiecznych. Przeżywanie kolejnych stuleci przez prawdziwie leciwych potrafi skutecznie odbierać resztki radości z życia. Między innymi dlatego wolę nie nazywać nas nieśmiertelnymi, bo w taki czy inny sposób i tak dzielimy podobny los ze śmiertelnikami. Zgodzę się natomiast co do kwestii śpiewu. Też nie sądzę, aby chodziło o coś nierealnego. Czy jednak był to efekt choroby? Pewnie niejednej, ale nie w tym rzecz. Dobór znaków oraz kontekst pozwalają mi podejrzewać, że w “opisie” Cesarz w słowach nawiązywał nie do czegoś, a kogoś, kogo postrzegał w większym obrazie niżeli zwykłej osoby. Z drugiej strony nie należy też wykluczać aspektów magicznych. Tyran czy nie, Pierwszy żył w czasach, gdzie wiele zjawisk tłumaczono boską ingerencją. Sam wierzę w niektóre z nich. - z mniejszym, większym uśmieszkiem, ale nadal. Fakt, że Jun prychnął po zakończeniu wypowiedzi, oczywiście zdradzał lekkie podejście do sprawy, jednak z dozą należytego respektu.
Wszak śmierć nie była smutnym końcem, lecz szansą na zupełnie nowy początek.
- To trochę bezsensu, znaczy... Po co ktoś miałby to tuszować? To już lepiej byłoby tę krew odnaleźć i zniszczyć na długo przed moimi narodzinami. Albo mnie... Zabić... - czego jak widać, nie udało się dokonać. Ojcowska miłość skutecznie uniemożliwiła najstarszemu z braci dokonania czynu przebicia serca noworodka. Pozostali długo krzywo spoglądali na porażkę, a jednak...
- Nie wiem Wei. Może chcieli, a może nie chcieli. Może mieli rację. Czasami nachodzi mnie wątpliwość, wobec tego, czy faktycznie powinienem rozgrzebywać tajemnice. W końcu to wszystko było dawno, a dziś nawet jakbym chciał, to nie wyrządzę nikomu większego kuku. Świat ma już swoich tyranów. - zaśmiał się Smok w trakcie przeglądu sprzętu i podziału szkarłatnego prowiantu pomiędzy siebie i Weia.
- Znowu będzie trzeba się dobrze zabezpieczyć. Normalnie sprowadziłbym tu po wszystkim ekspedycje, ale... Marzy mi się powrót, kąpiel i planowanie ślubu, również pod kątem dania w łapę komu trzeba. Z dala od paryskiego śmietnika i Novus Ordo oraz wiecznych politycznych spisków. - tak, chodziło mu o nie taką dawną wspólną rozmowę w hotelu.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
- Właśnie, wszystko opieramy na zapiskach, które zostały spisane przez trójkę braci. Co jeśli oni jednak przeinaczyli fakty? Nie mamy jak tego zweryfikować. Po tylu tysiącach lat wszystko jest tylko zapiskami. - mruknął do niego poważnie, bo może prawda leżała gdzie indziej? Może nie była tak oczywista jak ją napisano? Może był w tym zatuszowany głębszy sens i motyw. Może sami się wtedy bali, gdyby Jun faktycznie zdobył krew i poznał swoją przeszłość? Może chciałby zemsty?... Ta część historii chyba zawsze pozostanie w domysłach, bo podróże w czasie nie istniały.
- Tak, jednak wynika na to, że Pierwszy żył krócej od ciebie, a to już coś. Nie poddałeś się teraz tak prędko, choć nie wiemy co sprawiło, że postanowił to zakończyć. - powiedział spokojnie i zastanowił się na pieśnią, "zjadają owe jabłko i siadając sobie wygodnie obok Juna, by wesprzeć głowę na jego ramieniu.
- Może i był potworem, ale nie ma wzmianki o nikim mu bliskim. Może ów śpiewająca gwiazda to był ktoś bardzo mu cenny? Przyjaciel? Brat krwi? Może w jakimś stopniu strata kogoś tak ważnego pociągnęła go w sidła obłędu? Wiem co żałoba po ukochanej osobie może zrobić. Sam nie raz chciałem się poddać. Widziałeś to w moich wspomnieniach. Tylko nadzieja na ponowne spotkanie mnie utrzymywała przy życiu, no i ja nie byłem chory psychicznie. - zwieńczył wypowiedź drobnym uśmiechem i objęciem Juna w pasie. Cieszył się mając go tak przy sobie. Dni z nim wydawały się cieplejsze, radośniejsze i o wiele bardziej interesujące.
- Może nie wiedzieli o niej do pewnego czasu? I widzisz wtedy pułapka jeszcze była potężna. Promieniowanie zabiło wampira w tak krótkim czasie. Może nie chcieli nikogo poświęcać i chcieli poczekać? Dlatego są uśpieni? Może trzeci brat miał ich obudzić właśnie w tym celu? Ale skoro zmarł to kto tego dokona? Trwają w wiecznym śnie. - odparł cicho, bo Wei sobie nie wyobrażał takiego końca. Jaki w tym cel? Dać się uśpić i co dalej? Ani to śmierć, ani to życie. Zwłaszcza gdy nie ma kto wybudzić. Nie żeby Wei planował. Skądże. Zbyt się boi, ze chcieliby zabić Juna.
- Nie bez powodu Pierwszy zostawił krew i "wędrowiec" mu na to pozwolił. Nawet po jego śmierci nie zniszczył tego miejsca. Nie zdradził jego położenia. Może właśnie po tylu latach miałeś to odnaleźć i poznać siebie? Ostatnio ciągle mi mówiłeś, że chcesz w końcu być kompletny, że coś ci umyka, że cię to dręczy. To nie jest nic złego chcieć coś dowiedzieć się o sobie. - powiedział z uśmiechem i ucałował go w policzek, by zaraz wtulić się w niego mocniej. Oj dobrze mu się usłyszało, że coś wspominał o ślubie. Wei był bardziej niż uradowany na samą myśl.
- Też o tym marzę Jun. O naszej wspólnej przyszłości. Z dala od tych wszystkich problemów. Dopiero co się odnaleźliśmy i nie było ani chwili spokoju by móc na spokojnie wszystko ogarnąć. Teraz jeszcze Novus Ordo... Cała ta sytuacja nie wygląda ciekawie Jun. Nie chcę musieć się znowu z tobą rozstawać jak kiedyś... Nie chcę znowu tego samego. - powiedział cicho, ale przypominało mu się jak Smok go odesłał do Chin zaraz przed wybuchem wojny. Nie wiedząc czemu Wei czuł się jakby ta historia zataczała koło.

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
- Akurat na jedną rzecz jestem w stanie odpowiedzieć. Bracia nie pogrążyli się we śnie tylko z powodu znużenia ani wstrętu przed poświęceniem, przeciwnie. Przez długi czas para braci była skłócona z trzecim, który jawnie odmówił zabicia swojego dziecka. Gdy doszli do porozumienia, zgodnie pilnowali, mniej lub bardziej pośrednio wobec rzeczonej dwójki, aby młode nigdy nie stało się potworem. Po śmierci najstarszego w 1618 roku pogrążyli się w żałobie i to w dużej mierze przez nią, potem przez znudzenie, zajęli miejsce dawnego więźnia i udali się na spoczynek. Nie powinienem Ci tego mówić, gdyż obowiązywała mnie tajemnica, ale patrząc na okoliczności jej utrzymywanie, nie ma większego sensu... Od dawna podejrzewałem, że cały ten zakon, do którego przynależałem i w pewnym stopniu przynależę po dziś dzień, skrywał o wiele więcej niżeli pilnowanie tajemnicy o spoczynku starych wampirów w grobie Cesarza. Selena, córka drugiego z braci miała być tą, której nakazano ich obudzić w razie powrotu Tyrana oraz tą, która przed dokonaniem tego była zobowiązana podjąć próbę powstrzymania go, czyli zabicia. No ale teraz jej nie ma, więc nic nie stoi na przeszkodzie. - nie żeby Jun żałował, bo akurat ostatnie aż skwierczały od goryczy oraz rozczarowania. O ile mężczyzna puścił w niepamięć lata zwodzeń oraz konflikty w roli ich następstw, o tyle nie potrafił zapomnieć i przebaczyć opuszczenia Paryża i ucięcia kontaktu bez słowa wyjaśnienia. Przynajmniej teraz wiedział, że jakikolwiek potencjalny (wątpliwy) powrót wampirzycy nie miał racji na zderzenie się z ciepłym przyjęciem i łaską pomocy na wypadek zaliczenia ponownego incydentu z upośledzeniem jej mocy. To poniekąd miało odbić się na innych, gdyby nagle zechcieli pójść w jej ślady, ale...
Wei, póki co nie musiał lękać się smoczego gniewu. Swoimi ramionami potwór chętnie przycisnął ciało do drugiego, pozwalając na usłyszenie pędu galopującego serca, tym silniejszego, ilekroć nozdrzami wdychał przyjemną woń schwytanego towarzysza.
- Wǒ ài nǐ Wěi. - wampir kilkukrotnie wyszeptał dwa rozczulające słowa, jak gdyby stanowiły element pieśni utkanej na wyłączność dedykowanego słuchacza. Potem powtórzył je jeszcze raz przy akompaniamencie pocałunków składanych na odsłoniętej skórze, ot tak dla siebie, bowiem ładnie rozkładały się na języku wraz z imieniem Feniksa. Ostatecznie cały proceder trwał z dobrą godzinę, podczas której obaj mieli czas nie tylko na chwilę czułości, ale uzupełnienie sił i sprawdzenie ekwipunku w kolejności poprzedzającej najważniejsze czynności przy zakończeniu na tym co najbardziej przyjemne.
- Wprawdzie nie jestem o wiele lepszy od Pierwszego pod kątem siania zniszczenia, jeśli spojrzeć na przyłożenie ręki do zniszczenia Rady, ale do dwóch rzeczy mam pewność. Pierwsza: nie cierpię na żadne schorzenia psychiczne oraz druga: nie powtórzę tego samego błędu. Nawet jeśli nie uśmiecha mi się wystawianie Cię na bezpośrednie zagrożenie z ich strony tudzież całej naszej wyprawy, to “posiadanie Cię” obok wydaje się o stokroć “zdrowsze” niż pozwalanie, abyś znowu zatoczył koło. Swoją drogą... - i właśnie dlatego zmotywowany, pełen sił i gotowości wstał, po czym podał rękę Weiowi. A potem prychnął dźwięcznie na pewną myśl.
- Bawi i dziwi, że wolą podejrzewać przywódców frakcji o współpracę z Ordo po tym, jak zebrali ich do kupy i chwycili za mordy niżeli Marr lub mnie, ex Radnego, który wraz z nią pozwolił sobie na zniszczenie drogocennego konstruktu. Skoro zrobiłem to raz, to czemu miałbym nie przyłożyć ręki do obrócenia w proch kolejnego ustroju nadnaturalnych? - podzielenie się nią stanowiło jedynie formalność. To, że Jun nie posunąłby się do tego czynu, było raczej pewne, chociaż... Gdyby jednak nowy konstrukt okazał się gorszy od poprzedniego, to kto wie?
- Gotowy? - mimo to nie tym przejmował się mężczyzna. Rzucił za to krótkim pytaniem do partnera, gdy wzrokiem taksował mosiężne wrota.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wysłuchał go uważnie, nie chcąc z początku przerywać, ale jego słowa utwierdzały go w tym, że bracia manipulowali historią. Z racji na tyle lat, które minęły, nie ma skąd dowiedzieć się o co naprawdę chodziło. Odpowiedzą może za to być krew Pierwszego i jego wspomnienia. Dowiedzieć się prawdy od źródła i o tym o czym rozmawiał z owym wędrowcem.
- No to ładnie... Twój ojciec zginął, a twoi "wujkowie" postanowili pójść spać, zostawiając córkę samą... Ciekawe rozwiązania wtedy mieli. W czym oni byli tacy niezwykli, by myśleć, że obudzeni sprostają wampirowi, który stąpał po ziemi znacznie więcej od nich? Nie jest to zbyt wielka pycha z ich strony? Dodatkowo nasyłać Selenę na ciebie? Wielkie oczekiwania mieli wobec swoich potomków, samym po prostu czekając. - powiedział trochę rozczarowany postępowaniem tej trójki braci.
Czy Wei przejmował się losem Seleny? Nie. Zostawiła go i Juna, zostawiła wszystkich bez słowa. Wszyscy ich zostawili i odeszli, chowając się przed światem czy Ordo jak tchórze.
Czy jednak Feniks by się martwił gniewem smoka? Nie. On był jedyną osobą , której ufał i pomimo bycia reinkarnacją Pierwszego, nigdy mu w żaden sposób nie zagroził. Chętnie więc wtulał się w jego ciało z cichym pomrukiem zadowolenia. Co prawda zapach jaśminu nadal był wyczuwalny, ale nie w takim stopniu po trudach wędrówki. Zwłaszcza pod ziemią. Tutaj wszystko dość nieprzyjemnie pachniało.
Słowa Smoka jednak sprawiły, że jego serce dość mocno zabiło. Delikatne rumieńce pojawiły się na jego policzkach, przez co tylko bardziej chciał zmienić stan skupienia... Z chęcią odwzajemniał pieszczoty, słowa i zapewnienia. Miał już tylko jego z najbliższych, mieli tylko siebie nawzajem, ale chyba to się najbardziej liczyło. Nie byli sami.
- Co upadło, upaść musiało. Nic by tego nie zmieniło. Rada sama w sobie już sie wtedy chwiała i szpony wyciągało nie tylko Ordo. Niemniej nie zamierzam cię już opuszczać, nawet gdybyś tego chciał. Sam drugi raz nie popełnię tego samego błędu, by zostawić cię z tym samego. Będziemy iść razem. Nie osobno. - zapewnił go poważnie, bo mimo przeciwności jakie na nich czekają, nie zamierzał po prostu go zostawić jak reszta. W końcu byli swoim Yin i Yang. Samotnie nie mają równowagi...
- Bo tak naprawdę nikt chyba nie bierze cie na serio Jun. Mówię to szczerze, ale chyba mało osób, po upadku Rady, uważa że byłbyś skłonny znowu się bawić w obalanie władzy. Co w sumie jest na twoją korzyść, bo nawet gdybyś chciał... Nie będą się tego spodziewać. - rzucił do niego luźno, bo w sumie bawiło go to, że nikt nie podejrzewał Juna o nic. Nawet po zniszczeniu Rady nikt nic nie wypomniał.
Ujął jednak jego rękę i wstał, poprawiając ciuchy oraz zarzucając plecak na plecy.
- Tak. Chodźmy. - i ruszył z nim w głąb pomieszczenia za mosiężnymi drzwiami.

MG:
Spoiler:

@Jun

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach