3 V 2023 - Once I had a dream and this is it

3 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
First topic message reminder :

Prawdę mówiąc chyba nie do końca spodziewała się kołka w pierś. Choć... nie mogła się jednak dziwić, że właśnie tak się stało. Prawdę mówiąc do teraz nie była pewna, co konkretnie zrobiłaby z tym nagraniem, tą sytuacją, ale kiedy Jun powiedział, że minęło już tyle czasu... Było za późno. Czy miała żal do kogokolwiek o ten kołek? Oczywiście, że nie. Może i faktycznie tak było lepiej, w innym wypadku kto wie, czy sama nie wpadłaby w łapy tamtych. Swoich sympatii raczej nigdy nie ukrywała. Wewnętrzny potwór nadal łaknął krwi, ale potraktowany w taki sposób przycichł i naburmuszony siedział wewnątrz, pozwalając sobie i jej na oczekiwanie.
Powrót ze stanu mumifikacji wcale nie był przyjemny. Czuła się najpierw cholernie głodna, a potem po prostu słaba. Zdołała tylko zmienić zniszczone hanfu na jedwabny szlafrok stylizowany na kimono. W zasadzie był to jedyny sensowny ubiór w tej sytuacji, gdy z każdą porcją krwi jej ciało wracało do normy. Większość czasu po prostu leżała, uzupełniając krew, a po kilku godzinach od pobudki nawet zaczęła czytać książkę, by zająć czymś czas. Pokoje dla gości były bardzo dobrze wyposażone, nie mogła więc na nic narzekać, może poza swoim stanem, gdy niespecjalnie mogła się ruszać.
Po tych kilku godzinach i przetoczonych jednostkach krwi nie wyglądała już na egipskiego trupa, jednak nie odłączała kroplówek. Przypadkiem dowiedziała się, że w stanie obecnym kiepsko reaguje na jakiekolwiek krople krwi, więc lepiej było dokarmiać się z igły. Zresztą miała w tym całkiem sporo doświadczenia...
Pukanie do drzwi oderwało ją od lektury, a na widok Juna uśmiechnęła się szeroko. Po wszystkich wyjaśnieniach aktualnej sytuacji nieco się uspokoiła, a od chwili przebudzenia zdążyła sobie już pewne rzeczy przemyśleć. Nie czuła więc już takiej złości, a przynajmniej mogła nad nią skutecznie zapanować.
- Miło, że wpadłeś. - przywitała mężczyznę, odkładając książkę na bok wielkiego łoża, które dzięki ułożeniu poduszek robiło za całkiem wygodny "fotel". - Mogłabym Cię wykorzystać i poprosić o przyniesienie większej ilości lektur? Sądzę, że do jutra będę mogła już normalnie funkcjonować. - dodała od razu, bo w końcu obudził ją tylko ze względu na jutrzejsze spotkanie Rady. To też rozumiała, w tym stanie nie było ryzyka, że zrobi coś głupiego i pójdzie szukać Novus Ordo. Zaraz potem jednak zmarszczyła nosek, słysząc coś o gościach.
- Wiesz, nie jestem pewna, czy w tym stanie dobrym pomysłem jest, żebym kogokolwiek przyjmowała. - delikatnie zmarszczyła brwi. Bądź co bądź raz, że była aktualnie w chwili sporej słabości, a dwa nadal nie odzyskała pełni wagi i była nieco blada. Niespecjalnie chciała pokazywać się w takim stanie komukolwiek. - Ale ufam Twojemu osądowi. - dodała po chwili namysłu, bo kto jak nie Jun rozumiał jej obawy i przecież nie postąpiłby tak, by narazić te resztki reputacji, które jeszcze miała. Sprawa w takim razie musiała być bardzo poważna. Okryła się lepiej kołdrą i poprawiła szpile we włosach, czekając na tego tajemniczego gościa.

@Jun @Marcus Wijsheid

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Pazury na szyi nie były przyjemną sprawą, przypominały klatkę, z której za wszelką cenę chciała się wydostać. Żelazisty zapach krwi w niczym nie pomagał, ale przecież potrafiła panować nad głodem… Kroplówki z krwi zdecydowanie pomogły.
Marcus nie był jedynym, który tęsknił. Znajome ciepło, owinięte ramiona, tak potrzebna w różnych chwilach bliskość… Zamknęła oczy, rozkoszując się tym uczuciem, z odruchu jej dłonie wylądowały na rękach mężczyzny, lecz wcale nie po to, by rozerwać ciaśniejszy niż wcześniej uścisk. Delikatnie pochyliła głowę, czując jak wtulił twarz w jej włosy. Na razie milczała, nie chcąc przerywać tego delikatnego momentu, zanim znowu będzie musiała zebrać się do kupy. Zanim przyjdzie jej powtórzyć to, co myślała. Oparła się jedynie plecami o jego tors, niejako wtulając się w ten sposób.
Nie zatrzymywała wilkołaka, gdy postanowił się odsunąć. Po prostu z jej ust uciekło ciche westchnięcie, może zawierające odrobinę żalu za utraconą na tą chwilę bliskością.
- Ale czasu nie da się cofnąć. Sama sporo o tym wiem. – powiedziała w końcu cicho, odwracając się przodem do mężczyzny, ze zmęczeniem i żalem wypisanym na twarzy. – Gdybym mogła cofnąć czas, na stole wylądowałyby zupełnie inne karty… Ale nie mogę. Ani Ty nie możesz ani nikt inny. Zostaje grać tylko tym, co zostało w dłoniach, mając nadzieję, że zła passa w końcu się odmieni. -  nie była świadoma, nie do końca, że powtarza zasłyszane niegdyś w portowej tawernie słowa starego pirata. Jednak były tak bardzo prawdziwe, jak jeszcze nigdy wcześniej.
- Czego tak naprawdę się bałeś, Horik? Choć to boli, potrafię przełknąć, że nie chciałeś powiedzieć mi o problemach takich czy innych. Jak sam zauważyłeś, to Twój biznes i nie masz potrzeby mówienia o tym komukolwiek. Akceptuję to. – skłoniła lekko głowę. – Ale wiesz, czego nie umiem przełknąć? Co siedzi cierniem, rzucającym się na wszystko inne? – przyłożyła dłoń do serca, a jej oczy znów się zaszkliły, uzewnętrzniając smutek. – Że potraktowałeś mnie jak Iza. Jeśli miałeś jakiś „problem” ze mną, coś Ci nie pasowało, dlaczego nie przyszedłeś z tym do mnie? Wolałeś omówić to z innymi, nawet teraz wolałeś wyciągnąć moją relację z Elisabeth, która nie ma nic wspólnego z tym, co jest między Tobą a mną, zamiast udzielić mi jakichkolwiek wyjaśnień. Dlaczego Horik? Co sprawiło, że w Twoich oczach stałam się nie warta zwykłego stwierdzenia twarzą w twarz „muszę wyjechać i coś przemyśleć”? – sama nawet nie była świadoma, jak bardzo zależało jej na tych wyjaśnieniach. Jak bardzo zależało jej na nim, mimo tego, jak ją potraktował. Cóż, niektórzy mogliby stwierdzić, że była idiotką i o tym akurat sama wiedziała.

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Czuł przyjemny dreszcz kiedy poczuł chłodniejsze dłonie na własnych rękach. Usłyszał ciche westchnienie kiedy odsunął się od niej. Też czuł się z tym źle, jednak musiał to zrobić, by nie utonąć, w której bliskości tak bardzo teraz pragnął.
- Nie da, choć uwierz mi, gdyby tylko istniałaby taka możliwość, cofnąłbym go, i to do bardzo odległych czasów. Cofnąłbym go by móc nie popełnić wielu błędów, za które pokutuje do dziś. Być może nie słusznie, być może sam jestem sobie winien, być może biorę na swoje barki zbyt wiele, być może obarczam się winą za coś, na co nie miałem wpływu, być może.. - zamilkł, spoglądając kobiecie głęboko w oczy. - Szkoda tylko, że zostały mi same blotki. Życie, nietrafne decyzje, zabrały mi atuty. Być może los okaże się dla nas łaskawy. - powiedział z głębokim smutkiem w głosie.

- To nie tak, że nie chciałem ci mówić o problemach w fabrykach, czy innych rzeczach. Podjąłem wiele niesłusznych decyzji, jedną z nich było nienarzucanie ci na głowę swoich problemów. Miałaś swoje rozterki, ostatni rok był dla nas jednym z cięższych, sama musisz to przyznać. Twój pogarszający się stan, sytuacja w Paryżu, atak na ciebie, hanibal. Chciałem uchronić cię od moich problemów. Uznałem je za błahe, nieistotne. Teraz wiem, że był to błąd z dwóch względów. Problemy okazały się nie tak błahe jak mi się wydawało i drugi najważniejszy, nie wziąłem pod uwagę, że być może chciałabyś wiedzieć, bo ci zależy, być może chciałabyś wiedzieć, by przestać myśleć o swoich problemach. Teraz już wiem, że gdybym nie został na własne życzenie z tym wszystkim sam, wiele rzeczy i aktualne problemy, nie miałyby miejsca. - mówił spokojnym tonem, jednak ciało znów drżało, ręce zaciskały się w pięści. - Nie z tobą miałem problem Ainur. - spojrzał jej w oczy. Szklisty wzrok był pełen uczucia, smutku, gniewu, rezygnacji. - To ze sobą miałem problem. To ja byłem problem. - w głosie dało się wyczuć gniew, jednak znałaś go już na tyle by wiedzieć, że nie był on skierowany na ciebie. - Wszystkie te wydarzenia odbierały mi rozum. Lęk, że coś może ci się stać, szczególnie po ataku na Elisabeth, ten lęk się pogłębił, odbierał mi rozum. Lęk przed tym, że mogę cię stracić, zaćmiewał mi umysł. Nie sądziłem wtedy jednak, że sam mogłem do tego doprowadzić. -dodał. - Gdy dowiedziałem się, że ty jesteś w tym cholernym obozie, wpadłem w szał. Straciłem kontrole. - wzrok zamglił sie nieznacznie, gdy wracał do wydarzeń sprzed 80 lat. - Biegłem w wilczej formie przez ponad tydzień z Niemiec do Polski. Ponad tydzień Ainur, wiesz dobrze, jak to na nas wpływa. Dzień i noc, bez przerwy. Dziw bierze, że zachowałem człowieczeństwo przez ten maraton. Ty Ainur zawsze byłaś moją kotwicą. Musiałem wyjechać, by poukładać sobie to wszystko, pogodzić się z przeszłością, która mi ciąży całe wieki. Bałem się, tego że zobaczysz szaleństwo w moich oczach. Bałem się, że dostrzeżesz to, że odchodzę od zmysłów. Bałem się, że cię stracę. - dodał szeptem, spuszczając głowę. - Ty jedna znasz mnie najlepiej. - podniósł głowę, by spojrzeć kobiecie głęboko w oczy. - Wybacz, nie chciałem cię zranić.






_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Przekrzywiła lekko głowę, niczym zamyślona, po czym ostrożnie zebrała upuszczone szpile do włosów i usiadła na łóżku, czując ogarniające ją chwilowo znużenie. Była słaba, w końcu obudziła się ledwo kilka godzin wcześniej i nadal zbierała siły. Obracając kawałki drewna w rękach pokręciła delikatnie głową.
- Być może. Nie mnie to osądzać. - powiedziała cicho. - Ale zdążyłam się nauczyć, że jedna przegrana bitwa nie oznacza od razu przegranej wojny. Wojny przegrywamy wtedy, gdy upada motywacja do walki. - jednak czy te słowa były skierowane do Marcusa? A może do niej samej? Nie dało się tego określić, nie, gdy ukryła emocje głęboko za ciemnymi tęczówkami oczu.
Metodycznym, powolnym ruchem splatała włosy, pozornie niezainteresowana tym, co mówił, jednak tylko ktoś, kto jej nie znał mógłby uznać, że nie słuchała wilkołaka. Wręcz przeciwnie, słuchała go bardzo uważnie, by w końcu wraz z wbitymi szpilami zacząć mówić.
- Błąd pierwszy. - powiedziała krótko. - Nie interesuję się problemami innych, by zagłuszyć własne. Robię to, bo te osoby są mi bliskie, albo z innych powodów mi zależy. - zacisnęła na chwilę usta, jednak pozostała spokojna. Być może nawet za bardzo spokojna jak na nią, jak na taką sytuację.
- Błąd drugi. Oczywistym jest, że gdy ktoś pyta, co się dzieje, dopytuje się i martwi, to chce wiedzieć. Jeśli dla Ciebie nie jest to wyznacznik zainteresowania Twoimi - lub czyimikolwiek - problemami, to jest to całkiem spory problem. - wytknęła mu szorstko, bo jego wytłumaczenie nie przemawiało do niej ani troszeczkę. Nie miało żadnego sensu. Jak to nie wpadł na to, że chciała wiedzieć i pomóc, chociażby będąc obok? Najwyraźniej kompletnie jej nie znał albo miał o niej bardzo złe zdanie, ciekawe tylko dlaczego.
- Błąd trzeci. Zapomniałeś, że minęło 80 lat. 8 dekad, które zmieniły bardzo wiele chociażby w moim postrzeganiu pewnych rzeczy. Klatka była moim błędem i tylko moim. Do końca życia będę to sobie wyrzucać, bo gdybym nie poszła tamtą drogą, Ryuu nie zostałby zamrożony w czasie na tyle lat. Nadal jednak to był mój błąd. I tylko mój. Każdy z nas natomiast popełnia swoje własne, mniej lub bardziej ucząc się na przeszłości. - coraz bardziej chciała zwinąć się na łóżku i iść spać, ale zamknięte na klucz drzwi były jak drzazga. Ale to, co zrobił Marcus było cierniem. Cierniem wepchniętym w ranę.
- Nie chciałeś? Naprawdę? Nie wierzę Ci. - powiedziała wprost, nie zamierzając niczego udawać. - Nie mam pojęcia, czy Cię znałam. Czy Cię znam. Zraniłeś mnie tak, jak nigdy nie zrobiłby tego mężczyzna, którym sądziłam, że jesteś. Każdy z nas jest w pewien sposób szalony. Za wiele przeżyliśmy, za wiele widzieliśmy. Sądziłam, że przynajmniej między sobą mamy odwagę się do tego przyznać. Najwyraźniej się myliłam.
- westchnęła, cicho i przeciągle, pocierając dłonią czoło, by zebrać resztę myśli.
- To były bardzo, bardzo długie tygodnie. Tygodnie, które zmieniły bardzo wiele. Które wiele mi pokazały. Wiele uświadomiły. I pozwoliły postawić jedno zasadnicze pytanie. Ile z tego, co mówisz, jest prawdą, a ile tylko słowami obliczonymi na to, by powiedzieć mi to, co uważasz, że chcę usłyszeć?
Spojrzała na kroplówkę, upewniając się, że proces się zakończył. Reszta zależała już tylko od jej organizmu, ale domyślała się, że odpowiednia ilość krwi wszystko naprawi. Przynajmniej nie przypominała już zasuszonej mumii. Delikatnie wyciągnęła rurki z rąk, pakując do kartonu cały osprzęt, choć wenflony w rękach zostawiła. Z odruchu ruszyła też do drzwi.
- Może jest tak jak mówisz, może nie... Nie umiem tego ocenić. Nie potrafię Ci zaufać wiedząc, że nie otrzymam tego samego w zamian. A jakąkolwiek relacja bez zaufania nie ma racji bytu. Kuruj się, Marcus. Nie wyglądasz za dobrze. - powiedziała cicho, co brzmiało dokładnie jak pożegnanie. I tym miało właśnie być. Nacisnęła klamkę, by z zaskoczeniem zauważyć, że drzwi są otwarte. Przemknęło jej przez myśl, że któregoś pięknego dnia weźmie miecz i odrąbie coś Junowi - powoli i metodycznie obetnie mu wszystkie paluszki, jeden po drugim.
Nie patrząc za siebie wyszła z pokoju czując, jak resztki jej serca pękają na tysiące małych kawałków. Nawet, jeśli już od dawna wiedziała, że to nie ma racji bytu, to powiedzenie tego na głos bolało jak cholera. Nikt nie mówił, że życie jest fair.

z/t

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach