4.III.2023 - Nadszedł czas oczyszczenia #2

2 posters

Go down

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Powolnym krokiem szedł w kierunku Biura Elisabeth. Chwilę wcześniej rozmawiał z Louisem, rozmowa nie była łatwa, przynajmniej dla Marcusa. Teraz czekała go druga, która jak obawiał się, też do najłatwiejszych nie należała. Wyjazd Seleny i jego w tym samym czasie nakładał na Elisabeth duży natłok pracy, dobrze, że Selka dała mu znać, że wyjeżdża, co dało mu czas na szybką organizację pewnych rzeczy. Teraz należało uświadomić Orzeszka o zaistniałej sytuacji. Docierały do niego ploteczki o niezbyt dobrym nastroju Elisabeth, mimo iż dobrze starała się to ukryć. Po drodze układał sobie w głowie, co zamierza jej powiedzieć, ile z tego faktycznie jej powie, czas pokaże. Głęboki wdech. No cóż, czasem trzeba podjąć ciężką drogę przyjacielu. Nawet pod górkę - Powiedział Wilk, mężczyzna na te słowa uśmiechnął się smutno.

Odgłos pukania, powolny rytmiczny stuk, puk, stuk, puk. Niby nie musiał czekać na pozwolenie, nigdy nie musiał, jednak tym razem zawahał się krótką chwilę. Dwa głębsze wdechy później nacisnął na klamkę. Wszedł do gabinetu Elisabeth, z uśmiechem na twarzy. Efekt psuł jednak zmęczony, do głębi smutny wzrok i lekko podkrążone oczy. - Cześć Orzeszku - niski zachrypnięty głos, doprawiał widok nędzy i rozpaczy. - Mogę zająć Ci chwilę? Muszę z tobą pomówić. - dodał, siadając w jednym z foteli naprzeciw niej. Na kolanach położył grubą solidną teczkę. - Ostrzegam, nie mam zbyt dobrych wieści. - dodał po chwili, spoglądając kobiecie w oczy.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Po blondynce było widać zmęczenie. W ostatnich dniach nie dość, że miała masę spraw na głowie ze względu na własne firmy i nieruchomości, przez nieszczęsny urząd skarbowy dodatkowo, Selena wyjechała, to i miała za sobą niezwykle ciężką rozmowę z Louisem. Co prawda po niej miała jeden kamień milowy z serca zdjęty, ale nadal... Zadziało się na prawdę wiele.
Podniosła głowę znad dokumentów, jakie miała przy sobie na biurku. Wilkołak od raz mógł dostrzec, że jest ubrana inaczej niż zazwyczaj. Miała na sobie zwykłe, czarne leginsy i biały top na ramiączkach dla zwyczajnej wygody. Przegrzebywała stosy dokumentów, aby znaleźć to, co potrzebowała. Westchnęła cicho odkładając papierologię na bok. Jej ramiona delikatnie opadły i spojrzała wprost na wilkołaka. Jej wzrok był zmęczony, ale nie tylko przez dokumenty. Było widać, że chodziło o coś więcej. Wskazała mu dłonią miejsce, by usiadł.
- Witaj - odparła spokojnie. Powoli odsunęła się od biurka i wstała. Cicho jęknęła, bo dopiero poczuła jak bardzo miała zastygłe nogi. Lekko rozmasowała uda i kolana by powoli podejść do barku. - Teraz już mnie nic ni zdziwi Miśku. Mów o co chodzi i powiedz, czego chcesz się napić - powiedziała otwierając barek aby rozejrzeć się, co ona w ogóle jeszcze tam miała. Ostatnio nie zastanawiała się zbytnio nad uzupełnianiem swoich zapasów. Stanowczo nie miała do tego głowy. Za dużo się działo. Wciąż poniekąd przeżywała rozmowę z Louisem i obudzenie Ryuu. Właściwie czuć było na niej samej zapach obu panów ze względu na ich bliski kontakt w ostatnim czasie. Wiśnia i wanilia znów połączona z konwalią, choć na pewno nie w taki sposób jak kiegdyś.

@Marcus Wijsheid
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Widząc zmęczenie blondynki, miał wyrzuty sumienia, że zrzuci na nią kolejne problemy. Mimo że starał się przygotować wszystko tak, by zarzucić na nią jak najmniej. Chociaż znając kobietę i tak będzie chciała mieć na wszystko oko. Nie wiedział, z czym jeszcze borykała się kobieta, wiedział, że wyjazd Seleny był bardzo mu nie na rękę. Dostrzegł też nieco odmienną, bardziej przyziemną garderobę kobiety, jednak jej wzrok wbił kolejny gwóźdź do wyrzutów sumienia. Jednak musiał zrobić to co chodziło mu po głowie, czy sprawi tym kłopotów, czy nie. Już nie było odwrotu.

- Wody - powiedział bez zastanowienia, utwierdzając kobietę w tym, że sprawa jest poważna. Nabrał głębiej powietrza przez nos, jak by szykował się do dłuższej wypowiedzi, poczuł nutę wanilii typowej dla Louisa, oraz konwalie, typową dla Elisabeth. Wiśnia wzbudziła pewne dawno zakopane wspomnienia, jednak postanowił na razie nie poruszać tego tematu. To musiało poczekać. - Jak zapewne nie uszło twoim bystrym oczom, ostatnio nie byłem sobą. - Powiedział, zaczynając to, co było w zasadzie oczywiste. - I... - zamilkł na chwilę, by nabrać znów głębiej tchu. - Muszę na jakiś czas wyjechać z Paryża. - Powiedział ze smutkiem. - Jednak nie zarzucam wszystkiego na waszą głowę. Rozmawiałem już z Louisem, gdyż pewnie będę potrzebował jego pomocy z czymś, co jest dodatkowym powodem mojego wyjazdu, ale o tym na razie nie chce mówić, dopóki tego nie sprawdzę. - Powiedział, wyjaśniając. - Po pierwsze moimi biznesami i Rodem zajmie się Mikayla. Ta Indianka, ze stadem pełnym motocyklistów. To zaufana kobieta. Możecie jej w pełni zaufać, w kwestiach Rady również, jeśli będziecie potrzebować Wilczego głosu. Ręczę za nią. - Powiedział spokojnie, patrząc za okno. - Fabrykami zajmie się mój człowiek, który zajmuje się nimi już od czasu felernego Balu u Scarletti. - Spojrzał na kobietę. - Mam nowego Protektora, Nazywa się Katrine Storstrand, jest wnuczką mojego brata. - mówiąc to, oczy nieco mu się zaszkliły. Rodzina z krwi Marcusa to rzadki temat. - To dobra dziewczyna, tu masz dokumenty na jej temat, co musisz wiedzieć. - mówiąc wszystkie rzeczy, po kolei kładł dokumenty potwierdzające jego słowa, z własnoręcznymi podpisami i pieczęciami. - Znając ciebie, pewnie i tak będziesz chciała wszystkiego doglądać sama, jednak starałem się jak najwięcej rozwiązać we własnym zakresie, żeby nie narzucać zbyt wiele na twoje barki. - Powiedział i spojrzał kobiecie w oczy. - A teraz zapewne będziesz chciała wiedzieć czemu.. - zająknął się. - Czemu wyjeżdżam. - zamilkł zbierając myśli.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Kobieta spokojnie nalała wspomnianej wody dla wilkołaka. Dla siebie dłużej nieco się zastanawiała chwilę patrząc na to, co posiadała w swym barku i lodóweczce, która miała tam też umiejscowioną. Sięgnęła ostatecznie po krew dziewiczą, która nalała sobie do wysokiej szklanki. Wzięła obie w dłonie i usiadła na przeciwko mężczyzny. Rozdzielał ich stolik. Postawiła przed nim szklankę, swoją zaś wciąż trzymała w dłoni.
Spokojnie słuchała tego, co miał do powiedzenia. Nie wtrąciła się w całość nawet najdrobniejszym słówkiem czy westchnięciem. jej ciemne tęczówki patrzyły na niego uważnie, jakby chcąc wyłapać najdrobniejsze zmiany, jakie zachodziły w mężczyźnie. Dostrzegała każde drgnięcie, spojrzenie, odwrócenie wzroku ku oknie czy zaszklenie na wzmiankę o rodzinie. Każdy głębszy wdech, ruch ramion, głowy, to jak kładł kolejne dokumenty na stolik. Dokumenty, które będzie musiała przeczytać, aby wiedzieć dokładnie co jak. papiery, które zajmą jej czas, którego ostatnio jej stanowczo brakowało.
Siedziała tak w bezruchu, trzymając szklankę napełnioną krwią i wyrazem twarzy, który nie mówił totalnie nic, tak jakby Marcus mówił do posągu. jedyne, co zdradzało, iż prowadził ten monolog do żywej istoty był fakt powolnego oddechu i mrugania powiekami od czasu do czasu.
W końcu lekko pokiwała głową na znak, iż przyjęła wszystko do wiadomości. Zawartość wysokiej szklanki wypiła przy jednym podejściu. Kilka kropel krwi postanowiło uciec z kącików ust po brodzie, czym wyraźnie się nie przejęła. Powoli odstawiła szklankę na blat stolika. Własnym kciukiem otarła jeden z kącików i oblizała opuszek. Powoli zebrała dokumenty, wstała ze swego miejsca i zaniosła na biurko, gdzie położyła je na samą górę stosiku, jako pierwszeństwo do odczytania.
Wróciła po szklankę, wzięła ją i skierowała swe kroki ponownie do barku, aby na nowo napełnić swe szkło. Ostatnio mało się posilała, a poprzednia noc była dość specyficzna i w sumie jakoś nie zastanawiała się wcześniej, że aż tak spragniona się zrobiła. Oczywiście nie było to nic zagrażającego komukolwiek, ale jednak...
- Czy chodzi o Selenę? - zapytała wprost stojąc do niego wciąż plecami i odstawiając krew do otwartej lodóweczki. Ona już swoje widziała i słyszała. Nie była jednak pewna niektórych rzeczy.

@Marcus Wijsheid
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Stoicka, niewzruszona postawa, tak typowa dla Elisabeth, teraz była dla niego jakaś, dziwna. Niby nie odbiegało to od normy, przy okazji poruszania ważnych tematów, gdzie każde słowo, każdy gest mógł mieć znaczenie, jednak dziś było w tym coś jeszcze, co nie umknęło jego uwadze. Uznał jednak, że nie będzie dopytywać, chyba że sama uzna za stosowne zacząć temat.
Skinienie kobiety przyjął z delikatnym westchnieniem ulgi. Czuł, że nie w smak jest Elisabeth to, co się działo, jednak nie była ona kobietą, która utyskiwałaby na to jak jej źle. Podziwiał ją czasem za jej podejście, podejrzewał, że było to powodem wychowania i późniejszych wydarzeń w jej życiu, mimo to podziwiał ją za to. Obserwował jak z gracją i typowym dla szlacheckiego pochodzenia zachowaniem, otarła krew z ust. Dama, Królewska Córa, Królewska Żona, Dostojeństwo w całej swej okazałości. Emocje, które mogły targać Elisabeth, jak zwykle zostały odsunięte na bok. Przyglądał się w milczeniu, jak odłożyła papieru na szczycie, rozumiejąc, że dostały wysoki priorytet, Widział, jak znów uzupełniła szklankę, kolejny dowód na podejrzenie, że coś było nie tak, że coś męczyło kobietę.

- Poniekąd tak. - odpowiedział, bez chwili zastanowienia. - Widzisz, chciałbym, dać jej to na co zasługuje od dawna. Jednak za każdym razem kiedy, próbuje zrobić to co powinienem zrobić już dawno, czuję lęk. - Mówił spokojnym pełnym goryczy i smutku głosem. - Jestem pierdolonym hipokrytą Elisabeth. Tobie mówiłem na święta, zostaw przeszłość za sobą, żyj dalej. Sam żyje przeszłością. - ręka, w której trzymał szklankę, zadrżała lekko. - Louisowi powiedziałem, żeby nie stawiał honoru ponad Miłość a sam... - zamilkł. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad czymś. Upił solidny łyk ze szklanki, po czym wstał i podszedł do kobiety. - Zechciej zobaczyć, łatwiej będzie mi wytłumaczyć to, o czym mówię, kiedy poznasz moimi oczami to, co widziałem. - Powiedział, stając tuż obok niej, rozpinając dwa górne guziki, koszuli, po to, by ułatwić kobiecie dostęp do własnej szyi. - Pokieruję cię.


_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Czy faktycznie ze względu na swoje wychowanie, bycie Królewską Córą i Królewską Żoną powodowało to, iż z tą gracją otarła krew ze swych ust? Oh... Stanowczo nie. Otarła tylko jeden z kącików, a na drugim wciąż widniał ślad krwi niedbale wypitej pośpiesznie ze szklanki. Zwyczajnie od niechcenia i właściwie z czystej przyzwoitości otarła jeden ze śladów na swym podbródku, jaki naznaczyło osocze. Nie dziwne jedna było błędne ocenienie jej zachowania. Otóż przez te wszystkie lata, gdy widziało się ją w jej charakterystycznej pozie damy, łatwo było pomylić pewne ruchy jakie wykonywała. Zobaczenie jej w banalnie zwyczajnym stroju, pijącej krew ze szklanki, a nie z kryształowego kieliszka, Cichą jeszcze bardziej niż zwykle, mogło nieźle namieszać w głowie i zmylić każdego. Tym bardziej nie dziwne, iż zmyliło to Marcusa, z którym przecież dawniej nie miała jakoś szczególnie zażyłych kontaktów, więc zawsze widział tylko ta jedną stronę kobiety. Czy jednak miała zamiar mu powiedzieć cokolwiek na temat tego, co ją trapiło? Któż to wie. To jedynie mogłoby wyjść w praniu.
Chwilę jeszcze tak stała słysząc jego słowa, ale patrząc się w szklankę napełnioną świeżo co krwią. Czyli dobrze się domyślała ostatnimi czasy. Jeszcze nie potrafiła swych zmysłów przez te ostatnie lata. To chociaż był dobry znak, choć zastanawiała się ile umysł i emocje jeszcze zniosą. Choć... Czy to byłoby źle, gdyby dać upust znów tym emocjom, tak jak dnia poprzedniego podczas rozmowy z Louisem? pewnych rzeczy może powinna była faktycznie się oduczyć, ale ciężko nauczyć starego psa nowych sztuczek. Aczkolwiek wiadomo, iż nie było to niemożliwe.
Powoli odwróciła się w jego kierunku słysząc jak do niej podchodził. Spojrzała na to co robił, jak rozpinał kolejno guziki aby ukazać jej swą szyję. Nie była pewna, czy jest gotowa przyjąć kolejne wspomnienia. Z drugiej zaś strony przybył do niej chcąc porozmawiać, a ona nigdy nie odmawiała tym, którzy potrzebowali jej wsparcia i zrozumienia. Nie miała serca aby tego dokonać zwłaszcza, iż widziała jak ostatnie miesiące wykańczały go dzień po dniu, powoli niczym odrobina trucizny dodawana do każdego, spożytego posiłku.
- Każdemu z nas jest łatwo coś doradzać. Ciężej jest zawsze samemu przyjąć własne słowa do siebie. W każdym z nas jest hipokryzja, ale jeśli ją zobaczymy, to zawsze kolejny krok do przodu - powiedziała spokojnie. Powoli jedną dłoń położyła na jego policzku patrząc w jego oczy. Chłodna skóra zetknęła się z gorącym ciałem powoli przesuwając, gładząc i by ostatecznie wpleść w jego włosy w miejscu zetknięcia głowy z karkiem. Druga dłoń wsunęła się pod jego rękę, powoli i spokojnie gładząc plecy i przyciągając do siebie, aby móc przylgnąć ciałem. Dopiero wtedy powoli i najdelikatniej jak tylko mogła wbiła swe kły w męską szyję, aby wpaść w trans i móc ujrzeć to, co chciał by znalazła i odczytałą z jego pamięci.

@Marcus Wijsheid
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
To prawda, znali się niby kilka wieków, ale czy tak naprawdę mieli okazję prawdziwie się poznać? Poznawać się zaczęli tak naprawdę niedawno i zadziwiająco dobrze ona go rozumiała, miał też nadzieję, że i on rozumiał ją dobrze. Mimo niewielkich "potknięć" takich jak to przed chwilą rozumiał ją i szczerze dziwił się, że wcześniej nie pojawiła się taka nić porozumienia. Z drugiej zaś może to i lepiej, może to właśnie teraz w tej chwili, w ostatnich tygodniach, kiedy najbardziej potrzebował zrozumienia, nić ich losu miała się związać nieco ściślej? Oczywiście Selena oczywiście okazałaby mu zrozumienie, którego tak teraz potrzebował, jednak problem dotyczył poniekąd jej osoby, więc nie mógł oczekiwać tego od niej.

Spojrzał na Elisabeth, dostrzegł w jej oczach iskierki zrozumienia, iskierki satysfakcji z tego, iż się nie myliła w swoich podejrzeniach. Marcus nigdy nie wątpił w przenikliwość kobiety, której nie raz i nie dwa był świadkiem. Widział też pewien smutek w jej oczach, pewne zmęczenie, ciężar przygniatający jej mentalne barki. Przymknął na chwilę własne oczy, chcąc ukryć znów poczucie winy, które mogłoby mimochodem kazać mu zawrócić, by nie narobić, większego kłopotu, niż już narobił. Skoro żył tak już kilka wieków, to kilka kolejnych nie powinno być problemem.

Słysząc jej odpowiedź, uśmiechnął się smutno. Prawda była o wiele gorsza, gdyby nie jego "rady" dla Elisabeth i Louisa, pewnie nie zdałby sobie sprawy z tego, w jakim bagnie sam się tapla. No dobra zdałby sobie, bo zdawał sobie sprawę z tego już wcześniej, ale dalej by się w nim taplał, nie zrobiłby niczego, co skłoniłoby jego samego do zmiany. Czując dotyk zimnej dłoni na policzku, przymknął delikatnie oczy. Delikatnie pochylił głowę, nieco wtulając twarz w jej dłoń, jak kochanek całujący dłoń swojej oblubienicy. Jednak nie było w tym nic z pikantnego romansu, bardziej tragedia wisząca w powietrzu. Za dłonią sunącą na kark, skóra odznaczała się delikatnym dreszczem. Ciało przysuwające się do mężczyzny w innych okolicznościach, wywołałoby inną reakcję, tym razem jednak objął kobietę w pasie, dając jej tym samym oparcie, zanim wpadnie w trans. Ciche westchnienie, towarzyszyło dotykowi zimnych ust, delikatnemu ukłuciu dwóch ostrych niczym igła kłów. W pierwszym momencie chciał ją poprowadzić, jednak uznał, że lepiej zrozumie, poznając go, w całości.






Te wspomnienia Marcus chciał przekazać Elisabeth, jeśli widziała cokolwiek więcej, nie miał do niej pretensji, w końcu sam zrezygnował z prowadzenia jej za rękę. Czekał, aż kobieta oderwie się od niego, by pomóc jej usiąść, gdyż zdawał sobie sprawę, że mogło to być dla niej niemałym wysiłkiem. Odczekał chwilę, by dać kobiecie czas, na przetrawienie tego czego była świadkiem. Zdawał sobie sprawę jak wiele, dodatkowego ciężaru złożył na jej barki. Posadził ją na sofie, a sam usiadł na podłodze, tuż obok kobiety. Głowę schował w ramiona, czekał na wyrok.


_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Wampirzyca pijąc jego krew i będąc w transie przegrzebała znacznie więcej wspomnień niż te spisane powyżej. Dzięki temu była w stanie pojąć nie tylko dylematy, jakie były w mężczyźnie, ból i strach, ale i pragnienie jakie miał w sobie. Z drugiej zaś strony potrzebowała też nieco więcej informacji, aby zobaczyć dlaczego właśnie Selnę poniekąd tak upatrzył. Chociaż nie, to nieco złe sformułowanie. on się w niej zakochał od pierwszego wejrzenia, podobnie jak ona sama w Ragnarze.
Poza tymi fragmentami z jego przeszłości postanowiła sprawdzić również zachowanie Seleny po konkretnej, styczniowej dacie. Widziała więc jak poinformowała Marcusa, jaką mieli wtedy radość z tego powodu. Potem wyjazd jej i jeden telefon, gdzie mówiła, że mu ufa i będzie na niego czekać, a jeśli będzie trwać to zbyt długo to pobiegnie za nim. Potem jednak nagła zmiana, odczytanie listów a poziom złości blondynki nagle urósł. List od Seleny przejrzałą chyba ze trzy razy i czym bardziej próbowała to ogarnąć tym bardziej czułą się sfrustrowana całą tą sytuacją.
Nim jednak opuściła jego wspomnienia sprawdziła sobie kim była cała ta Freya i wtedy też nieco więcej pojęła, siostra Marcusa, stąd była złość. Widziała rozmowę Lou z Marcusem i chociaż tutaj poczuła pewną ulgę, iż to sobie wyjaśnili.
Ostrożnie wyjęła kły z jego szyi przerywając trans. Chwilę siedziała na sofie by ostatecznie wstać. Odsunęła się powoli, w milczeniu zaczynając nieco może niespokojnie chodzić po własnym gabinecie. od razu mógł dostrzec, iż próbowała zapanować nad samą sobą. Nie w jej naturze było w końcu wybuchnąć czystą złością. Wzięła kilka głębszych wdechów i wydechów w końcu zatrzymując się przy parapecie. masa słów cisnęła się jej teraz na usta, ale próbowała to wszystko spiąć w jedną, logiczną całość. powoli obróciła się w jego kierunku i spojrzała wprost w jego oczy.
- Marcus... Rozumiem dlaczego chcesz wyjechać. Zrób to, poukładaj sobie wszystko... A przede wszystkim zastanów się, czy dla niej warto. Nie obraź się, ale przeczytałam list... I... Przyznam, iż jestem wściekła tak bardzo, że z chęcią bym coś teraz rozwaliła, ale szkoda mi moich własnych mebli. - Wstrzymała się na chwilę. -Nie chcę ci teraz namotać, ale myślę, że przed wyjazdem powinieneś zapamiętać sobie kilka moich słów... Przez telefon dowiedziałam się o jej wyjeździe, ale nie wspomniała, że wyjeżdża całkowicie z Francji. Postanowiłam całkiem zająć się jej papirologią myśląc, że pojechała tylko na krótkie wakacje... A to jak ocieka arogancją i hipokryzją w swoim liście... Hah... Jak byłam wtedy ranna, to nawet mnie nie odwiedziła, do tej pory nie podziękowała mi za opiekę nad jej własnym synem! Siłą wydobyłam od niej w ogóle tą informację na początku lutego, rozumiesz? Wtedy też, dopiero na początku lutego dowiedziałam się, że jest zdrowa. Nazywałam ją moją przyjaciółką a okazuje się, że na każdym kroku byłam wykorzystywana. Ty z resztą też, przejrzyj na oczy. Błagam, zastanów się, co ona teraz z tobą zrobiła - blondynka podeszła żwawym krokiem i złapała go za policzki patrząc wprost w jego oczy. - Rozumiem twój wyjazd. Przemyśl wszystko, ale jeśli spróbujesz zrobić coś głupiego to dobrze wiesz, że znajdę cię z Louisem, Marr i Ryuu.

@Marcus Wijsheid
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Czy był podejrzewał, że Elisabeth, zasięgnie więcej? Oczywiście, że tak, Nie bez powodu milczał. Nie dbał o to, przyszedł do niej, z konkretnym celem. Zrobił to, co zrobi finalnie z każdym z nich. Pokazał siebie, pokazał, z czym się musiał borykać każdego dnia. Pokazał, dlaczego tak zawsze przesadnie dbał o ich bezpieczeństwo, wspomagając Marr. Nie chciał już niczego ukrywać. Potrzebował zrozumienia, potrzebował w końcu tego co działo się od kilku tygodni. Przejrzenia na oczy, by ktoś, co z resztą zapoczątkował Louis, powiedział mu, że kiedyś trzeba odpuścić. Przy każdej z rozmów, docierało do niego coraz bardziej to, że sam brnął na równi ku zatraceniu. Czas nastał zatrzymania tego szaleńczego zjazdu.

Słyszał jej powolne kroki, nie podniósł jednak głowy, które nadal miał schowane w rękach. Czuł zapach gniewu, zdając sobie sprawę, że moment, w którym wbiła swoje kły, był momentem delikatnej przemiany. Czuł gorzki zapach rozczarowania, słyszał tłukące pod skórą serce kobiety, które mimowolnie przyspieszyło od natłoku emocji. Czekał w ciszy na jej reakcje, czując, jak usilnie stara się tłumić targające emocje. Słysząc, jak płuca powoli napełniają się drogocennym tlenem, cichy syk następujący zaraz, potem gdy powietrze opuszczały chłodne organy. Podniósł wzrok, zerkając na kobietę. Gdy ich spojrzenia się spotkały, zrozumiał, że nie ma dla niego dobrych wieści.

- Wiesz co jest zabawne w tym wszystkim? - mówiąc to, na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. - Ty, która żyjesz przeszłością, miłością do swojego dawno nieżyjącego męża, mówisz mi, żebym zapomniał o niej. - spojrzał Elisabeth w oczy, ta mogła dostrzec w jego oczach ból. - Czasem zastanawiam się, czy tak naprawdę ją znam. Czy kobieta, którą widzę we snach, jest tą, na którą przez przeszło osiemdziesiąt lat widziały moje oczy każdego cholernego dnia? Każdego cholernego dnia, zmagań ze strachem o to czy nie obudzę się obok zimnego, martwego ciała. Tej, dla której ostatni wiek, poświęciłem całe swoje cholerne życie. - zamilkł, słuchając dalszych słów Wampirzycy. Jedyną reakcją było prychnięcie i pokręcenie głową. Kiedy znów spojrzał Elisabeth w oczy, mogła dostrzec złość i iskierkę rezygnacji. Wątpliwość, która pojawiła się na krótką chwilę w jego oczach zaraz zgasła.

Już miał odpowiedzieć, że nie zamierza niczego sobie robić, wróci, chociażby dla wnuczki jego brata, wróci dla Shina, który wymagał opieki, dla Theo, który robi niesamowite postępy, dla Doriena, z którym pomimo chwilowego kryzysu miał nadzieje, wyjaśnili sobie wszystko, dla nich samych, gdyż od dawna byli mu bliscy, mimo że nie okazywał tego, zbyt otwarcie. Wreszcie dla Seleny, nawet jeśli ich drogi miałyby się rozejść, należały jej się wyjaśnienia.
Wszystko to miało paść, jednak słowa ugrzęzły mu w gardle, słysząc imię Ryuu. Puzzle wpadały na swoje miejsce. Zapach wiśni przemieszany z Wanilią i Konwalią. Zapachy, których nie czuł w tej konfiguracji już ponad wiek, a jednak tak dobrze doskonale zapamiętany. Ryuu, "nieżyjący" Brat krwi Louisa, przebudzony. - Kiedy? - zapytał. Nie musiał tłumaczyć, o co pyta, kanonada emocji rysowała się na twarzy Marcusa. Od zaskoczenia, odrobiny smutku, po ulgę. Chociaż jedna historia zakończyła się happy endem. - Przekaż, proszę Lou, że cieszę się, że podjął właściwą decyzję. - zamilkł na krótką chwilę - Kiedyś pewnie też, będę musiał porozmawiać z Ryuu - zaśmiał się, pokręcił nieznacznie głową i spoglądając na kobietę lekko z boku, z szelmowskim uśmiechem dodał - Kto wie, może znów pozwolę wam na mnie zapolować, teraz jednak, bez groźby urywania jaj, jedynie dla wspomnień, jak za dawnych lat. Trochę tęsknie za tamtymi czasami, wolnością. A nie smutnym siedzeniem za biurkiem. - Dodał, a na jego twarzy pojawiła się nuta czegoś, czego nie było widać już dawno. Chwilowej radości, spowodowanej dobrą nowiną i wspomnieniami, tym razem jednak tymi dobrymi.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Klęknęła przednim gdy nadal znajdował się na podłodze. Wciąż jej chłodne dłonie obejmowały jego gorące policzki chłonąc całe ciepło, jakie było skryte wewnątrz jego wilczej skóry. Wciąż patrzyła mu w oczy nie odrywając swego wzroku ani na chwilę od jego tęczówek. Nie umknął więc jej zarówno owy ból, jak i złość, jaka pojawiła się wewnątrz nich.
- Źle mnie zrozumiałeś Marcusie. Ja nie karze ci zapomnieć o niej. To nie jest możliwe i oboje zdajemy sobie z tego doskonale sprawę. Nie po tych wszystkich latach zatracenia. Jednak tak jak wy wszyscy dookoła wymagacie ode mnie, bym w końcu odwróciła się od przeszłości, tak i ja teraz tobie mówię, abyś przemyślał dokładnie to co widzisz w niej. Ja zakochałam się w Ragnarze, a dopiero po urodzeniu Marr poznałam jego prawdziwe oblicze i brnęłam dalej w to wszystko mimo tej świadomości. Ty zaś wciąż masz przed oczami jedną Selenę, a ja wyjawiam ci właśnie jej inne, okropnie egoistyczne oblicze. Możesz być na mnie zły do woli i jak mocno tylko chcesz. - Jej dłonie puściły w końcu jego twarz. Kolejne, ciche westchnięcie umknęło spomiędzy jej ust. No tak, wspomniała o Ryuu choć nie wiedziała, czy on wie. Jednak czy to przeszkadzało w tym wszystkim? Nie, ani trochę. Jak widać to nawet na plus, iż się dowiedział, widziała w końcu przeszłość wilkołaka. Posłała Marcusowi więc ciepły uśmiech.
- Wczoraj, wraz z Louisem przebudziliśmy go w podziemiach budynku. A z resztą... - powoli wstała ale przy okazji złapała go za łydki, aby nieco odsunąć jego nogi od torsu, bo jednak te sterczące kolana trochę przeszkadzały jej w tym, co chciała zrobić. Słowami pewnych spraw nie dało się wytłumaczyć. Już poprzedniego dnia doskonale się o tym przekonała wraz z Louisem, gdzie każde z nich poznało coś ze swego życia. Choć teraz pewne kwestie były dla niej jeszcze jaśniejsze. Tam wybierali to, co chcieli pokazać. Tu wiedziała, że tego nie zrobi, ba nie miała zamiaru tym razem w żaden sposób kierować wilkołakiem jak wtedy w okolicach świąt, gdzie rozmowa była skutkiem nie do końca trafionego prezentu, choć darowanego ze szczerymi intencjami.
Po odsunięciu jego nóżek usadowiła się w rozkroku na jego nogach wtulając się w jego ciepłe ciało. tak jak wtedy, odsłoniła swą szyję dla jego pazurów. Głowa Lisicy usadowiła się wygodnie na jego ramieniu, a łapki wsunęła pod pachy usadawiając na jego plecach. Wsparła się ciałem o niego.
- ... Sam zobacz. Nie będę tym razem cię kierować. Zobacz sobie co tylko chcesz. Skoro to kolejny dzień wyjaśnień dla mnie, to już żadna dla mnie różnica ile sprawdzisz z mej pamięci - wyjasniła spokojnie przymykając swe oczka i czekając na to, co zrobi.


@Marcus Wijsheid
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Jej zimne dłonie, mogły wyczuć delikatne drżenie mięśni, nie było jednak one odpowiedzią na chłód. Powodem tych intensywnych skurczy były targające w nim emocje. - Wiem Orzeszku, do cholery wiem. Nie jest możliwe i nie chciałbym, nawet jeśli znienawidzi mnie i odsunie się ode mnie, nie chce o niej zapomnieć. - mówił niskim, przygaszonym głosem. - Nie wymagam tego od Ciebie, to jedynie dobra rada starego przyjaciela. Sam dobrze wiem, jak ciężko jest odciąć się od tego co jest, choć nie wiem, jak byśmy się tego wypierali, częścią nas samych. To nas ukształtowało. Nasza przeszłość jest jak dłuto w rękach rzeźbiarza, który metodycznie ciosa kamień, nadając jemu kształt, tworzy rzeźby, jakimi się staliśmy. Posągami, stojącymi samotnie, na środku placu, zwanego życiem. - Dodał, patrząc na nią smutnymi oczami. - Wszyscy jesteśmy kłębkiem traum, obaw, ran i lęków. Musimy nauczyć się z tym żyć albo to przezwyciężyć. Ja właśnie chcę, pójść na przekór swoim lękom, zwalczyć swoje traumy. Jeśli ty zdecydujesz się na to samo, kiedyś, nie mówię, że teraz, pomogę, jak tylko będę umiał. - uśmiechnął się nieznacznie, słysząc jej ostatnie słowa - Nie na ciebie się złoszczę.

Skinął głową i zapewne by coś powiedział, jednak widząc, co robi kobieta, zrozumiał od razu, do czego zmierza. Wspomnienia za wspomnienia, zaufanie, za zaufanie, to najuczciwsza cena, mimo że tego nie oczekiwał. Posłusznie opuścił nogi, robiąc jej miejsce na swoich kolanach. Zadrżał delikatnie gdy kobieta przylgnęła do niego, Lecz tak jak poprzednio nie było to efektem chłodu. Jej słowa, spadły dla niego jak ciężar, którego nie był pewien czy chciał dźwigać. Z drugiej strony, sam chwile wcześniej zrobił to samo wobec niej. Czy miał prawo odmówić?
Najpierw objął kobietę, delikatnie wplótł palce w jej włosy, przez chwilę zastanawiając się, jak głęboko grzebać. Przez chwilę zastanawiał się, czy zapytać, czy jest tego pewna, jednak zaraz Wilk powiedział Gdyby nie była pewna, nie proponowałaby tego. Nie Elisabeth. Słowa Wilka, nieco uspokoiły go, więc nie zastanawiając się wiele, najpierw ucałował kobietę w czoło, szepnął jej do ucha - Nie ruszaj się. - Po czym ostrożnie wbił pazury w kark kobiety.

Twarz Marcusa zastygła w bezruchu, tak samo ciało. Jedyne co świadczyło, że wilkołak żył, to bicie serca, spowolnione ruchy klatki piersiowej i ruchy gałek ocznych pod powiekami, które przeglądały fale obrazów, przewijających się w jego umyśle. Po dłuższej chwili głębszy wdech i ostrożne wyjęcie pazurów świadczyły o tym, że odczyt się zakończył. Marcus był cały mokry, coraz cięższy oddech wskazywał to, jakim wysiłkiem dla niego to było. Zamknął oczy, Przez dłuższą chwilę, w milczeniu uspokajał oddech, zbierał siły. Elisabeth mogła nawet przez chwile odnieść wrażenie, że wilkołak przysnął. On jednak analizował to co przed chwilą zobaczył.
W końcu objął kobietę swoimi ramionami, przyciągając ja bardziej do siebie. - Przykro mi, że musiałaś przez to przejść. - powiedział głosem pełnym smutku. Słowa, które powiedział wcześniej, okazały się bardziej trafne, niż wcześniej uważał. - Jeśli kiedykolwiek, bedziesz, potrzebowała czegokolwiek.. - słowa ugrzęzły mu w gardle gulą wielkości piłeczki tenisowej. - Jestem. - dodał w końcu, szeptem. Nie było sensu mówić niczego więcej, niczego mniej.

@Elisabeth Riche





_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Początkowo nie odpowiedziała na wszystko, co powiedział do niej przed odczytaniem. Chciała poczekać ze swoją odpowiedzią, a i przy okazji nieco zebrać własne myśli. Oparła się o niego wygodnie i jedynie minimalnie skinęła głową na znak, że rozumie iż ma się nie ruszać. Nie bez powodu usadowiła się tak, aby nie musieć trzymać sztywno głowy w górze tylko wsparła się o jego ramię przymykając oczka. Cierpliwie czekała, oddychała w miarę spokojnie podczas odczytywania i nie wpadła zaraz w panikę, gdy wszystko się zakończyło a Marcus wydawał się być całkiem odcięty. Spokojnie czekała nieco się unosząc i patrząc na jego twarz w oczekiwaniu na to, co teraz powie.
Kobieta westchnęła cichutko gdy mocniej ją do siebie przyciągnął tuląc. Spojrzała gdzieś w bok. Powoli ostatecznie wyplątała się z jego uścisku by ostatecznie wstać z jego kolan. Poprawiła swoje włosy nieco i podeszła powoli do okna,
- Dziękuję za chęci. Zapamiętam je. Niech jednak nie będzie ci przykro za moją głupotę. Widziałam to, dostrzegałam, a jednak w zaparte szłam. Straciłam wszystko wtedy Marcusie. Nawet własny honor. Właściwie nic nie było moje, nawet fortuna którą wtedy miałam. Masz rację, że jesteśmy kłębkami traum i lęków. masz rację, że albo będziemy z tym żyć albo przezwyciężymy. Ja z tym żyję, trwam, istnieję i oddaję się pracy ku zapomnieniu. Zapewniam sobie zapełnienie czasu, aby nie mieć go ani odrobinę na przemyślenia. Każde z nich jest inaczej otwieraniem wszystkich ran na nowo. - Blondynka powoli otworzyła okno aby przez nie wyjrzeć. Z zewnątrz dotarł do nich szum wody z fontanny, która znajdowała się w ogrodzie. Wsparła się o parapet. - Twoja relacja z Seleną czy tak, czy siak wygląda zupełnie inaczej niż moja z Ragnarem. Nie wypieram się swej przeszłości, ja ją ukrywam, aby właśnie nikt nie gładził mnie po włosach mówiąc jak mu przykro. Sama byłam sobie w końcu winna - wzruszyła delikatnie ramionami. - Nie chcę byś później i ty żałował, bo za późno otworzysz na coś oczy. U was jeszcze wszystko może się zmienić, na mnie już za późno - odparła zadziwiająco spokojnie. - Nie smuć się z mojego powodu, tylko idź do przodu tak jak tego chcesz. Tu wszystkim się zajmę, nie martw się więc o nic - obróciła się w jego kierunku zapewniając, iż będzie miał spokojnie czas aby przemyśleć sobie wszystko.


@Marcus Wijsheid
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Zaśmiał się smutno, słysząc odpowiedź Elisabeth - Nie dziękuj. Robisz właśnie dla mnie to samo. To ja dziękuje, naprawdę sporo to dla mnie znaczy. - zamilkł na krótką chwilę, wstając w tym samym momencie z podłogi i podszedł do Elisabeth. Przez chwilę zastanawiał się, nad tym jak powiedzieć jej to, co chodziło mu właśnie po głowie.
- Byłaś w nim zakochana, a miłość ma to do siebie, że zaślepia. Niejednokrotnie widzisz, że ukochana osoba robi coś źle, rani cię, lecz mimo to wybaczasz, odwracasz wzrok, bo przecież kochasz. - Stał obok niej, patrząc się w dal. - Z czasem obwiniasz samą siebie, bo to pewnie przeze mnie tak jest, bo za mało się staram, bo jestem, niewystarczająca. Wpadasz w to błędne myślenie, zatracasz się, i wybaczasz kolejne ciosy, rany, bo przecież go kochasz. - spojrzał w stronę kobiety z delikatnym uśmiechem - To ma swoją nazwę w dzisiejszych czasach Elisabeth, Syndrom Sztokholmski.
Chwycił kobietę za dłoń. - Może i wtedy nie miałaś, jak to mówisz, nic. Jednak nie zgodzę się z tym. Bo w tamtym czasie zyskałaś coś, czego niewielu z nas ma. Siłę Elisabeth. Może i jesteś małym króliczkiem, chowającym się w kartonach własnych firm i zajęć. Jednak mimo to przetrwałaś do dziś dzień. Mimo że chowasz się za zasłoną własnej teraźniejszości, boisz się kolejnych ran. To naturalne, a jednak żyjesz Elisabeth. Mimo że komuś udało się skruszyć tamę i lęki wylewają się niczym woda w pęknięciach, stoisz niczym woda przed zaporą. Jednak zastanów się, czy warto walczyć z tym co nieuniknione? Tama w końcu pęknie, lęki wyjdą na wierzch. Po Lousie, który naruszył strukturę, przyszedł Garland, Lorenzo, być może nie mieli tak wiele siły, by rozłupać mury. Jednak Egon który metodycznie wyłupuje luźniejsze kamienie, i możesz temu zaprzeczać lub nie, przy nim zapominasz na te krótkie chwile o przeszłości. Stajesz się z nim tą małą dziewczynką, która śmieje się, bawiąc się świetnie na huśtawce. Po nim być może przyjdzie ktoś jeszcze, prędzej czy później przyjdzie ktoś, kto rozwali tę tamę. Może to jest też twój moment Elisabeth. - Zamilkł patrząc kobiecie w oczy.

- Być może to jest moment w którym musisz podjąć decyzję, Ewakuować ludzi z poniższego miasta i powoli spuszczać wodę zza tamy, bo w innym wypadku, kiedyś przyjdzie burza która rozwali tamę i powódź zaleje wszystko. A ty nie będziesz w stanie, znów zatrzymać tej wody. - odwrócił się znów w stronę okna. - Nie mówię, że ma być to Egon, ani nie wskazuje na nikogo innego, ale może powinnaś zacząć powoli spuszczać wodę, zanim będzie za późno. - Objął kobietę jednym ramieniem, patrząc cały czas w dal. - Nic nie musisz odpowiadać Elisabeth, przemyśl to. - kolejny moment ciszy by po chwili szturchnąć ją łokciem delikatnie w bok. - A mnie chciałaś urwać jaja za Bestie.
Spojrzał na nią, z uśmiechem zmieniając temat, nie dając jej czasu na odpowiedź na wcześniejszy monolog. - I przyszedł czas, że żywcem pogrzebana została Hrabina, która niegdyś kąpała się w odmładzającej krwi setek dziewic. A jej zamek, gdzie dokonano wielu strasznych czynów – szybko obrócił się w ruinę. Nad podziemiami zagrzebanymi w zapomnianej przez Boga głuszy, niczym Monument Zła wznosi się Samotna Wieża. To jedyne co pozostało. Fortuna Hrabiny została podzielona pomiędzy kler, chociaż niektórzy powiadają, że większa jego część nie została odnaleziona. Wciąż spoczywa pogrzebana obok murszejących czaszek – milczących świadków tego, jak nieludzki potrafi być człowiek... - wszystko to powiedział niskim poważnym tonem.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach