10 II 2023 - … jeszcze trochę soli

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
First topic message reminder :

Valerie, córo ma zacna i wspaniała, świetle mojego księżyca , patronko rozpierdolu i ty, złe stworzenie, które zmuszasz mnie do wydatków na urodziny, święta i w dni powszednie… a nie, to chyba nie tak brzmiała ta wiadomość, przynajmniej na początku! Generalnie ta była bardzo enigmatyczna i jedyne co miało sens, to żeby ruszyła własny kuperek do miejsca pracy staruszka, czyli siedziby Rady. A na miejscu… ło panie! Przykro mi ale Radny Louis jest w trakcie spotkania i jeśli mogłabym zapro...
Val i grzeczne usadzenie kuperka w salonie albo innym pokoju dla gości? Bez żartów! Zaraz zaczęła panoszyć się po okolicy, tudzież ujmując to dyplomatyczniej, skierowała swoje kroki prosto do kuchni. Cóż mogła powiedzieć, zgłodniała, z tym że apetyt nie ukierunkował się na krew a bardziej ludzką rzecz.
Mięsko mielone, pomidory w puszce, marchewka, makaron, przyprawy… garnki też są… A było tego więcej do przyrządzenia spaghetti po bolońsku. Proste, smaczne, względnie szybkie do przygotowania! Czego chcieć więcej? Popitki, konkretnie… hmm… co oni tu mają w lodówce… Jest! Cola. Ta jednak umilała czas w którym sos był przygotowywany.
W międzyczasie słuchała puszczonej z komórki playlisty, nie w kolejności a odgórnie losowe nutki, i akurat gdy osobnik trzeci miał tutaj wejść załączyła się ta oto pioseneczka.
- Tato! Masz doskonałe wyczucie czasu! - odezwała się zaraz po odwróceniu w kierunku Louisa, jednocześnie trzymając łychę z sosiwem. Bulgocząca, gęsta mikstura była niemalże gotowa i jedyne czego mogła wymagać to ewentualnego doprawienia… i testera. Czort wie czy nie pomyliła soli z trutką na szczury. - Czyń honory...
… bo to za twój hajs się bawimy! A dawniej a dawniej to głowie rodziny przysługiwało pierwszeństwo w kosztowaniu frykasów. Bez presji, bo makaron był już przygotowany i czekał na zmieszanie zresztą. Największa zbrodnia to pozostawienie go „na sucho”.

@Louis
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Politowanie to chyba najodpowiedniejsze określenie na całokształt absurdu sytuacji, o której samo wspomnienie i rozmowa podnosiły ciśnienie o równe 200 jednostek. Dobrze, że zawał wampirom nie groził i siwizna też. Z tego wszystkiego dobre papu wraz z winem sukcesywnie łagodziły nadmiar irytacji - prócz nich swoich pięć groszy dorzucała oczywiście Valerie. Na jej piękne riposty staruszek aż zaśmiał się dźwięcznie, a nawet pogłaskał po główce w wyrazie aprobaty. Póki co niesforne pisklę miało spokój, jednakże z racji nietrwałości rzeczy, powiedzeń i historii, i na niego przyjdzie w końcu odpowiednia pora. Z tego samego tytułu mężczyzna potarł nasadę nosa, gdyż wspomnienie o wilkołakach stanowiło o wiele ciekawszą opcję, niżeli stawianie młodego nieśmiertelnego pod ścianą. Wróbelki podpowiadały mu, że takie rozwiązanie, zamiast zachęcić, raczej odrzuciłyby “idola” do pomysłu podjęcia akcji, a o refleksji nie wspominając.
- O ile dobrze pamiętam, Dorien miał zajmować się szczeniętami w ośrodku. Wprawdzie temat umarł, nim w ogóle się rozkręcił, ale zawsze można by go ożywić. - tak, im dłużej Radny się nad tym zastanawiał, tym ciekawsze perspektywy rysowały mu się przed skośnymi oczętami, ba, przez co i uśmiech ponownie wpełzł na twarz.
- Nie nazwałbym Beatrice miękką - miłą, dyplomatyczną tak, miękką? - bo jak raczył mawiać mistrz Pai Mei: najciemniej zawsze było pod latarnią, a cicha woda nie bez powodu najmocniej rwała brzegi.
Wystarczyło spojrzeć na takich Scalettich: każdy jak jeden mąż traktował Szczęściarę jako zło najwyższe i co? Wampirzyca wszystkich ich wkręciła, przy tym robiąc w balony. Fakt, nie było to najlepsze z jej strony, ale wobec jednego nikt nie miał prawa się przyczepić - swoje obowiązki wypełniała co do joty.
- Do Ducha chwilowo Ci daleko. Wpierw będziesz musiała przejść przez kilka prób pod okiem Radnej Panzer Marr. Nie odbieraj tego personalnie - to nie tak, że przyjmujemy zakłady. - a teraz nagła zamiana ról: to ciekawe, w jak szybkim tempie słowa i zachowanie Valerie zdołały rozproszyć chmury nad głową ojca. Ich brak na powrót przywołał cieplejszy ton, do tego ożywił mimikę i ciało, które po skończeniu ciamkania, poruszyło trybikami na poczet uprzątnięcia talerzyków oraz kieliszków, które wkrótce wylądowały w zmywarce. Resztę potrawy w garnku Louis nie wyrzucił, zamiast tego garnek przykrył pokrywką, aby ta biedniejsza strona mogła napełnić brzuszki domowym rarytasem i to za darmo! Niech mają: grosza sypnij córci - jak powiedział, tak zrobił, bądź zrobi magicznym przelewem podwyższającym czyjeś kieszonkowe.
- Deserek? Dodatkowe pićku, czy obowiązki? - choose.

@Valerie von Rosenthaler

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Valerie nadstawiła bardziej uszka na wzmiankę o ośrodki. Właśnie! Zaraz! Chwila! Jakim ośrodku? To najbardziej ciekawiło młódkę i od razu w jej oczku pojawiła się ta ciekawska iskierka. Szkolenie szczeniaków stawiała na tej samej półce co poligon wojskowy lub akademię policyjną, tudzież coś na wzór szkoły dla przyszłych wojskowych z Lwowa za II Rzeczpospolitej. Ta ostatnia miała zasadniczą cechę, coś na wzór internatu oraz prowadziła też i zajęcia z typowe dla zwykłych placówek edukacyjnych.
- Jaki konkretnie ośrodek masz na myśli? Czysto akademicki czy nastawiony też na wychowywanie sierotek? - spytała, ponieważ żadne szczegółowe ploteczki nie wpadły do jej uszka, a kto jak kto lecz radny powinien wiedzieć o tym zdecydowanie więcej, jako potencjalny pomysłodawca.
- I z wrażliwym żołądkiem - wtrąciła się i uśmiechnęła lekko. Pai Mei raczył wygłaszać masę mądrości i te dobrze mu służyły przez wiele dziesięcioleci. Niestety w końcu trafił na podłą żmiję i stracił życie. Wniosek jest prosty, nawet on mógł pewne rzeczy przeoczyć. - Co jest trzecią, zaraz obok przez ciebie wymienionych rzeczy, które czynią z nią pluszowego misia. Ten jednak zawsze znajduje sobie osoby, które mają zgoła odmienne charaktery i pilnują maskotki - wyjaśniła przy pomocy mało subtelnej anegdoty. Ich szefowa to w gruncie rzeczy miła osoba, nawet jak na ludzkie standardy. Jako wychowawczyni potencjalnie mogłaby za mocno pobłażać, przynajmniej ucząc kogoś takiego jak jej braciszek. To jednak nie zmieniało faktu, że ta potencjalna wada była niwelowana przez inną zaletę, otaczała się odpowiednimi osobami do realizacji mniej przyjemnych zadań oraz to grono nie uważało jej za zło wcielone, wręcz przeciwnie…
- Jak wspomniałam, nawet jeśli miałoby nie wypalić, to i tak będę miała pełne ręce roboty z wtopami - podkreśliła wcześniejsze słowa. Żeby zjebać, trzeba próbować, a to pożerało czas. Zleceniodawczyni krwawych robót wcale jej nie dziwiła, taką rolę miała Marr, kierować wszystkim co krwawe.
- Obowiązki mają to do siebie, że przychodzą same. Pićku mamy. Pozostaje deserek - odpowiedziała, przekręcając się w kierunku Louisa i podświadomie doszukując się tego co przecież najsłodsze, kinderków.

@Louis
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Ośrodek rzecz święta - wzmianka o nim znacząco poszerzyła uśmieszek na egzotycznej buzi. Zgodnie z regułą tajnego kodeksu karnego, całość kartoteki popłynęła zaszyfrowaną ścieżką: z ust do uszka, z niego na kolejne karty papieru do teczkowej kolekcji. W tym czasie oczywiście nie zabrakło ckliwego mizianka po głowie i połysku w oczkach, bo i deser stanowił element równie święty, szczególnie po zakończonych rozmowach na płaszczyźnie polityczno-dyplomatycznej w niekoniecznie poprawnym wykonaniu, jak w przypadku pewnej jednostki, która ostatnimi czasy mocno umiłowała brutalne sztuki mordu z uwzględnieniem ciosów/strzałów poniżej pasa.
- Te najsłodsze są najbardziej zdradliwe, coś o tym wiem - taka to gra pozorów. - aluzja, aluzją, jakby nie była - jej sedno dotarło do właściwego miejsca. Życie Beatrice należało wyłącznie do niej i nikt tego nie podważał - podobnie sprawa wyglądała w kwestii decyzji.
Póki kobieta przestrzegała reguł, póty jej pozycja była w miarę bezpieczna. O tym, czy kiedykolwiek i ktokolwiek pozna jej mniej cukierkową stronę, zadecyduje los lub utrata wszystkich zwierzchników, którymi faktycznie miała w zwyczaju się otaczać. 
- Tylko pamiętaj o punktualności. Czas to pieniądz, a spóźnialskich ponoć. - Louis w taki oto komiczny sposób skomentował słowa córci w czasie baraszkowania po kuchni w poszukiwaniu deserku.
Ku zaskoczeniu nieśmiertelnej, znalazł nie tylko paczuszkę kinderków, ale calutki torcik - słodki, duży, z mnóstwem chrupkich dodatków oraz słodką polewą. Niewiele myśląc, tateł wyjął skarb z lodówki, po czym nałożył latorośli na talerzyk. Sam zadowolił się jedynie walorem widokowym. Zaspokojony głód dobrego papu stłumił głos łakomstwa - co najwyżej pyrgnął o porcyjkę krwi dla nasycenia ciała prawilnym pokarmem. Idąc jego głosem, wydobył z innej lodówki woreczek ze szkarłatną posoką, którego oznaczenie informowało nie tylko o grupie, ale przede wszystkim przedziale wiekowym dawcy.
Ta wybredność.
- Pomijając już moje zatroskanie, to jestem szczerze ciekaw, jak sobie poradzisz: zarówno w pojedynkę, jak i w towarzystwie Egona. - no tak, bo chyba w całej tej rozmowie Louis nie raczył wytoczyć imienia drugiego kandydata. Nim oboje przejdą do wyjaśniania kwestii śmierci - nie, Radzie nie poskąpiono rozumu, zaś wybór na te konkretne dwie jednostki nie padł przypadkowo. Wyjebanizm, a zdolność do wywiązywania się z obowiązków: ba, do słuchania i wykonywania poleceń wbrew pozorom wcale się ze sobą nie łączyły. Ciekawa mogła za to być reakcja Valerie na wspomnienie o nim, wszak nie od dziś wszyscy wiedzieli, jakim był chodzącym chaosem.
Sam Louis na czas odbicia słownej piłeczki oparł się o blat ze wzrokiem wbitym w nieśmiertelną. Tym niemym przekazem chciał dać jej do zrozumienia, że mogła pytać prawie o wszystko.

@Valerie von Rosenthaler

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Valerie nadstawiła swe drobne uszko i pozwoliła aby kolejne szepty trafiały tam i tylko tam. Od słowa do słowa, jej lico wpierw przybrało charakter badawczy, pod koniec zaśmiała się lekko. Niechaj komentarz pozostanie w większości tajemnicą, za wyjątkiem dwóch słów, najwyższa pora. W przerwach między jednym fragmentem ploteczki a drugim, łasiła się do ojca niczym rasowa kotka i co jakiś czas wydawała z siebie mruknięcia. Kochać. Głaskać. Karmić. To dobre założenia! Przez to nawet odpuściła dalsze delikatne obrabianie zgrabnego tyłeczka Beatrice za jej pleckami. Skupiając się na faktach, ród działał sprawnie, więc grę pozorów rozgrywała dobrze.
Na widok znaleziska jedynie oblizała swe usteczka i naprawdę nie trzeba było jej namawiać do pożarcia kinder tortu! Zaraz wzięła widelczyk w dłoń i jeden kęs. Drugi! Trzeci! Za czwartym razem nieco czekolady upaćkało jej bródkę ale kto przejmowałby się takimi detalami. KINDER CAKE!
- Zdajesz sobie z tego sprawę, że jestem Niemką? - powiedziała i przekierowała swój wzrok na zawieszony na ręku zegarek. Zaczęła też wydawać z siebie charakterystyczne odgłosy, tik tok tik tok. To nic więcej niż drobne przypomnienie o szwabskim stereotypie, punktualności. Produkcja wiązała się z przestrzeganiem terminów i przekraczać granicę innych państw wypadało zgodnie z planem. Ewentualnie, dla tych miłujących pokój, dotrzymywanie słowa i pojawianie się na miejscu spotkania o czasie była dobrze odbierana w zasadzie w każdej liczącej się kulturze.
- To ten Łowca od Włochów? - spytała, ponieważ niespecjalnie kojarzyła Egona. Ci mający rolę w familiach byli na swój sposób rozpoznawali, jednak osobowościowo to już co innego. W tym momencie uznawała go za czynnik chaosu w pracy zespołowej, dwójka nieznajomych mająca wykonać jakąś dziwną robótkę… - Kim on jest i jakie było jego kryterium selekcyjne? - spytała choć nie liczyła na szczegółową, jeśli w ogóle, odpowiedź. To nie przeszkadzało jej w spróbowaniu, słowa nic nie kosztowały.
Chcąc podkreślić to, że wolała jednak jakieś informacje uzyskać, dokonała gestu bardziej wymownego niż pogrożenie palcem. Takowym wskazującym wpierw musnęła po obrzeżach kawałka ciasta, nabierając na niego nieco czekolady, a następnie tyknęła nim nosek Louisa. Ten powinien wiedzieć, że poza wymizianiem twarzy jedzonkiem, mogła posunąć się nawet do zepsucia fryza!


@Louis
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Woreczek słów powolutku się uszczuplał - nie dlatego, że tatko nie chciał rozmawiać, zwyczajnie kończyły się temat, a przed nadejściem nowych musiało minąć trochę czasu. W tą myśl skupienie się na deserku miało uzasadnienie, podobnie jak wspomnienie o towarzyszu niedoli, znaczy próby, nad którą pieczę miała sprawować Marr. Przygotowanie przed nią było podstawą i tak też w podoną myśl należało zadbać o dobre zapełnienie brzuszka, z którego miała rozejść się życiodajna energia serotoniny, hormonu szczęścia i odlotu zawartego w niewielkim kawałeczku słodkiego łakocia.
- No i? - cytując słynnego Kłębka i jego mądrości. Spóźnialstwo nie wybrzydzało: Polak, Włoch, Kitajec czy Niemiec – tych dwóch ostatnich tylko pozornie dbało o swoje wizerunki. Rzeczywistość, zresztą potwierdzona doświadczeniami Louisa, nie zawsze pokrywała się z oczekiwaniami, tak też i znała przypadki spóźnień, bądź zaniedbań ze stron pozornie perfekcyjnych. Przezornego żydowskie szekle strzegły.
- Dokładnie tak, choć powinienem sprostować - dokładnie od jednego Włocha, który po odejściu od Chińczyków postanowił założyć swoją rodzinkę. Szczęśliwie pretendent jest Francuzem, także raczej się nie pozabijacie. - Louis zaśmiał się dźwięcznie, zwyczajnie nie mogąc darować sobie okazji do sprzedania krótkiej historyjki, oczywiście prawdziwej, o rzeczonej rodzinie w kapkę komicznym zabarwieniu. Nie samą powagą żył człowiek i to samo dotyczyło nadnaturalnych. Powrót do korzeni to jedno - złagodzenie temperamentu drugie – szczęśliwie żadne nie wykluczało luźnego podejścia do pewnych spraw i tak też starał się myśleć “Tatko”, który nieustannie uśmiechał się do Val, widząc jej zadowolenie przyziemnym łakociem.
- Obecnie zajmuje stanowisko łowcy w rodzie: pyskaty, ale zabawny handlarz magicznymi prochami, dość pikantny w dosadnym, wręcz palącym znaczeniu wady, psotny, a przy tym kreatywny z niekonwencjonalnym podejściem do podbramkowych sytuacji, niebojący się i poważny, kiedy trzeba. Kryteriów wielu szukać nie trzeba, wystarczy ten, że chłopak mimo młodego wieku nie boi się postawić, co jest dość dobrym wyznacznikiem przy trudniejszych zadaniach, mogących postawić go przed ciężkimi wyborami. - z serii: czasami zdarzało się tak, że misja kolidowała z relacjami, a niekiedy zmuszała do zajęcia obozu przeciwnego rodzinie. W takich momentach zawahanie się nie wchodziło w grę, na pewno nie przy wyborze mniejszego zła.
Z kolei rzeczona czekolada: tą Louis szybko zebrał własnym palcem, który następnie oblizał. Od fryza prosimy się trzymać z daleka, bo inaczej Radny pogrozi rąsią, bo przecież czasami należało trzymać córcię w ryzach i tak samo każdego amanta, który ośmielał się wchodzić z nią w interakcje.

@Valerie von Rosenthaler

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 270
Uniosła wyżej swą brewkę, a zdziwienie mieszało się z niedowierzaniem. On, Louis, własny biologiczny ojciec! Zadać takie rany jej! Swej pierworodnej! Według wielu praw dziedziczce majątków, o ile te będą bez długów przewyższających zysk. O tytuły wspaniałomyślnie już by się nie upominała, z tymi potencjalnie zaszczytnymi, ramię w ramię stałyby mniej reprezentatywne, a własnego haremu na żadnym etapie życia Valerie nie posiadała. Ach to wypominanie tego epizodu z cudzego życia. Coś trzeba!
- Punktualność, zwłaszcza w odebraniu wypłaty, zobowiązuje. Tak samo jak szwajcarska precyzja, zwłaszcza z karabinem wyborowym i żywym celem ruchomym, gdyż tej nacji najbliżej do szwabów. Jest jeszcze austriacka… - tutaj zatrzymała się na moment, spojrzała na Lou i następnie w sufit. Austro-Węgry, zamach na arcyksięcia Ferdynanda, od nich się zaczęło. Później ten cholerny akwarelista… - … sztuka kładzenia trwałych fundamentów - zamki, tak. Przynajmniej w tej dziedzinie nie przyczynili się do zdziesiątkowania populacji kontynentu i majątków sporej części ocalałych. Mówiła żartem, oczywiście, na co wskazywał jej wesolutki ton głosu.
- Oh? To włoski ród jest tak naprawdę made in china? W takim razie, skoro mamy tłum Japończyków we francuskim, pominę holenderskie brzmienie, to ci od sushi byli pierwsi…? - spytała czując się nieco zbita z tropu. Yuna, Osamu, Aleksandre… Ten ostatni niby bardziej koreański ale to państewko zaliczyło niejedną okupację i tak. Czyżby przeczytała jakiś trefny podręcznik o historii rodzin? A może teraz za dużo zaczęła sobie dopowiadać… Panie, głowa pęka! - O ile odda nam Alzację-Lotaryngię - zripostowała i zaśmiała się. Przy takim układzie na pewno nie zabiją się za szybko.
Akurat konflikty pomiędzy Francuzami i Niemcami był niemalże równie naturalny, co między miłośnikami żabich udek i pojebami nieumiejącymi korzystać z przypraw pomimo posiadania swego czasu największego imperium na świecie. Rekord jak dotąd nie został pobity, warto dodać. Jak wyglądały obydwie walczące strony w obu wojnach światowych…?
- Jack Sparrow - podsumowała osobę Egona w dwóch słowach. Łamanie prawa, nieszablonowość, wynajdywanie rozwiązań na poczekaniu, wypisz wymaluj! Jej może nie zupełne, ale nadal, przeciwieństwo. Sama wolała zachowywać powagę, planować i przywalić trollem od czasu do czasu. Strzelanie do zombie w rytm hymnu sowieckiego? Opa! „Erika” w głośniku i powtórka z rozrywki! Tym razem jednak nie biegając z buta, a na motorku i z zamontowanym karabinem maszynowym!
Jak przystało na grzeczną istotkę, dociamkała ciasto do końca, oblizała talerzyk i dała otrzeć swój pyś. Kolejność dowolna. Następnie odłożyła porcelanę do zmywarki, tak samo jak kieliszeczek. Jak to mówił tatko, choć nie na głos, woreczek tematów powolutku się uszczuplał a przecież nie będzie go ciągnąć za język w kwestiach związanych z próbami. I tak nie usłyszy niczego szczerego, to przecież nie arkusze maturalne z Podlasia, których treść podobno często wypływała jeszcze przed maturą.
Co innego gadki po robocie, jaka by ona nie była…

@Louis
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Parsknąć - ponoć nie wypadało, ale weź tu człowieku, trwaj w powadze, gdy pomimo gówna na barkach, córka dokładała wszelkich starań, aby zadbać o poprawne działanie mięśni ryjca. Jej słowa dały do myślenia z nadzieją, że i jego długie ojcowskie wywody kiedyś zdołają dotrzeć do serduszka latorośli. Nawet jeśli żadne z nich nie okazywało tego wprost lub mniej lub bardziej pokracznie, to ze strony Louisa płynęła prawdziwa miłość - mocna i ciepła: taka, jaką niegdyś jego rodzice żywili do niego i jaką on niezależnie od sposobu poczęcia, żywił wobec Valerie. Tego nikt mu odebrać nie mógł - tego zamierzał strzec po wsze czasy.
- Poniekąd tak, chociaż w szeregach mojej familii nie brakowało przedstawicieli pozostałych grupek z Azji. Co do Waszych egzotyków - zdradzę Ci ciekawostkę: z Osamu oraz Yuną po części łączą mnie korzenie. Są niejako “spadkobiercami” krwi mojej wampirzej rodziny, której historia sięga daleko w przeszłość. Alexandere stanowi wyjątek, jako że jest to dziecię przemienione. - mówisz i masz: zaskoczona? No cóż, historia uwielbiała płatać figle. Niech jednak ślepka Valerie zapamiętają ten specyficzny wzrok, bowiem za jego pośrednictwem Louis posyłał drugie dno myśli: opowieść o Scalettich miała się dopiero zacząć, podobnie jak podróż do Chin i do korzeni rodziny pierwszej, tej, która stała się fundamentem włoskiego odłamu.
- Kapitanie, gdzie Twój statek? - i tym oto komicznym akcentem (z dodaniem ARR na cześć pewnego pirata Reyesa), Louis niejako zakończył rozmowę, stawiając nań kropeczkę, tudzież wisienkę, której nie mogło zabraknąć na metaforycznym torciku. Prócz tego docenił gest Pani porządnickiej - jeszcze przez moment pozwolił sobie potrzymać ją w ramionach, a gdy wypuścił, odprowadził wzrokiem, żywiąc szczerą nadzieję, że wróci z prób cała i zdrowa.

z/t 2x

@Valerie von Rosenthaler

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach